▲▼
First topic message reminder :
[Kontynuacja z parkingu]
Sam jest dzieckiem? Okej! On to zapamięta. Wiedział, że młodo wygląda, ale bez przesady! Nie starał się ożywiać Garika ani rozbudzać. Pomyślał, że może nawet udostępni mu łóżko na krótką drzemkę.
Już wyciągał dłoń, aby otworzyć drzwi, ale zatrzymał się. Co on...? Ach, no tak, jasne.
– Garrrik... – wymruczał nachylając się w jego stronę i zawisając w pewnej odległości. Jedną ręką oparł się o barek umiejscowiony między siedzeniami, a drugą pewnie sięgnął jego krocza mocno masując go przez materiał. – Niestety mamy tu monitoring. Ktoś zaraz by przyszedł i płacilibyśmy mandat. A na górze... mamy ciepłe łóżko... i widok na miasto. – Cholera, nigdy nie przypuszczał, że będzie zachęcać kogoś, aby przyszedł do jego apartamentu.
[Kontynuacja z parkingu]
Sam jest dzieckiem? Okej! On to zapamięta. Wiedział, że młodo wygląda, ale bez przesady! Nie starał się ożywiać Garika ani rozbudzać. Pomyślał, że może nawet udostępni mu łóżko na krótką drzemkę.
Już wyciągał dłoń, aby otworzyć drzwi, ale zatrzymał się. Co on...? Ach, no tak, jasne.
– Garrrik... – wymruczał nachylając się w jego stronę i zawisając w pewnej odległości. Jedną ręką oparł się o barek umiejscowiony między siedzeniami, a drugą pewnie sięgnął jego krocza mocno masując go przez materiał. – Niestety mamy tu monitoring. Ktoś zaraz by przyszedł i płacilibyśmy mandat. A na górze... mamy ciepłe łóżko... i widok na miasto. – Cholera, nigdy nie przypuszczał, że będzie zachęcać kogoś, aby przyszedł do jego apartamentu.
Nie sądził, że kiedykolwiek to pomyśli, ale cholernie spodobało mu się to, że po przyjściu do domu mógł wtulić się w kogoś ciepłego, kto nie oczekiwał, że Charles wyniesie się za parę minut albo kto sam zaraz nie wyślizgnie się zostawiając go w cichym i pustym pokoju. Czy oto właśnie zaczęła się starość? A może to tylko chwila słabości?
Wtulił twarz w szyję Garika i parę razy pocałował go po ramieniu. Co dziwne, wydawał się być perfekcyjnie trzeźwy i nawet odrobiny nie pachniał alkoholem.
– Okropnie... Goście już byli pijani jak przyjechałem. Wyjechałem i nawet się z nimi nie żegnałem, bo tygodniowy trup był bardziej rozumny od nich. Rozmawiałem z parą, dałem im ten ślub... – Westchnął. – Przygotowali dużo jedzenia, ale prawie nikt nic nie zjadł, bo goście rzucili się na albo na alkohol, albo na zioło... Albo na to i na to naraz. Zakochanych to bawiło, ale dla mnie... Zresztą, nieważne. Dostałem całą wyprawkę. Chcesz to mogę przynieść jedzenie do łóżka.
Wtulił twarz w szyję Garika i parę razy pocałował go po ramieniu. Co dziwne, wydawał się być perfekcyjnie trzeźwy i nawet odrobiny nie pachniał alkoholem.
– Okropnie... Goście już byli pijani jak przyjechałem. Wyjechałem i nawet się z nimi nie żegnałem, bo tygodniowy trup był bardziej rozumny od nich. Rozmawiałem z parą, dałem im ten ślub... – Westchnął. – Przygotowali dużo jedzenia, ale prawie nikt nic nie zjadł, bo goście rzucili się na albo na alkohol, albo na zioło... Albo na to i na to naraz. Zakochanych to bawiło, ale dla mnie... Zresztą, nieważne. Dostałem całą wyprawkę. Chcesz to mogę przynieść jedzenie do łóżka.
- Pewnie gdybyś nie miał mnie na głowie, dołączyłbyś do nich, co? – pogłaskał go po plecach, a po chwili sięgnął do jego włosów i pociągnął za nie. Kiedy ten odchylił głowę pocałował go dwa razy. – Zjem później. Będziesz spać czy masz jeszcze jakieś plany? – puścił go i przesunął dłonią na jego talię. Zaraz złapał go za nogę i pociągnął ją na swoje biodro.
– Niee... – mruknął. – Nie piję, jeśli mam jutro gdzieś jechać. Poza tym, wbrew pozorom nie chodzę pod wpływem cały czas, tylko wtedy, gdy chcę... – zapomnieć? Odreagować? Odbić sobie stres? Nie zwariować? – Odpocząć.
Dał się pocałować i objął go prawie jak koala, tak jak mężczyzna chciał.
– Żadnych planów i nie chce mi się spać... Nie masz ochoty, nie wiem... zwiedzić miasta? Zrobiło się chłodniej i mgła opadła. Czy chcesz dalej spać?
Dał się pocałować i objął go prawie jak koala, tak jak mężczyzna chciał.
– Żadnych planów i nie chce mi się spać... Nie masz ochoty, nie wiem... zwiedzić miasta? Zrobiło się chłodniej i mgła opadła. Czy chcesz dalej spać?
Pije by odpocząć? Hm, Garik od razu porównał to z sobą. Do odpoczynku wystarczył mu spokój i ciepło. Alkohol pomagał jedynie na krótki czas o czymś zapomnieć.
O tak, tak, tak właśnie chciał! Plan wyjścia i zobaczenia trochę miasta był dla niego do przegryzienia. Zanim to zrobią, jeszcze go chwilę pościska.
- Wyjdziemy… Za moment… - ziewnął i znowu zaczął głaskać Charlesa.
O tak, tak, tak właśnie chciał! Plan wyjścia i zobaczenia trochę miasta był dla niego do przegryzienia. Zanim to zrobią, jeszcze go chwilę pościska.
- Wyjdziemy… Za moment… - ziewnął i znowu zaczął głaskać Charlesa.
Nic nie odpowiedział. Zamilkł starając się rozluźnić i cieszyć z bliskości bez zamęczania się myślami i bez ciągłego myślenia o pracy. Jaki sprzęt weźmie? Czy uda mu się załatwić wszystko w takim czasie, w jakim zaplanował? A na miejscu czego może się spodziewać? Jakie informacje ostatnio stamtąd docierały Jak poradzi sobie z powrotem w miejsce, w którym prawie zginął?
Westchnął. Czekał aż Garik wstanie, po cichu podejrzewał, że znajomy znowu zapadnie w sen.
Westchnął. Czekał aż Garik wstanie, po cichu podejrzewał, że znajomy znowu zapadnie w sen.
Mało mu brakowało by znowu zasnąć, ale tym razem się przypilnował. Po kilku minutach puścił Chalresa i zaczął wstawać.
- Zrób mi mocniejszą kawę przed wyjściem. Proszę. – przeciągnął się i ruszył na dół do walizki po spodnie. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy co Charli może teraz czuć i o czym myśleć. Sam nastawiony był na wyjazd bardziej… Wypoczynkowy. Bez robienia sobie kłopotów, bez pośpiechu i z dużą ilością seksu.
Ukucnął przed walizką i wyciągnął czarną parę jeansowych spodni. A, zapomniałby. Wyciągnął wódkę i matrioszki. Położył je na kuchennym blyacie i w drodze na górę zaczął się ubierać. Zostawił telefon przy łóżku.
- Zrób mi mocniejszą kawę przed wyjściem. Proszę. – przeciągnął się i ruszył na dół do walizki po spodnie. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy co Charli może teraz czuć i o czym myśleć. Sam nastawiony był na wyjazd bardziej… Wypoczynkowy. Bez robienia sobie kłopotów, bez pośpiechu i z dużą ilością seksu.
Ukucnął przed walizką i wyciągnął czarną parę jeansowych spodni. A, zapomniałby. Wyciągnął wódkę i matrioszki. Położył je na kuchennym blyacie i w drodze na górę zaczął się ubierać. Zostawił telefon przy łóżku.
Mruknął na potwierdzenie, że zrobi kawy. Sam z chęcią się napije, ale... nie chciało mu się wstać. Przekręcił się na plecy, wciągnął poduszkę na twarz i przycisnął. Zaczął się śmiać. Co za głupota. Wszystko to takie popieprzone. Naprawdę Charles chyba by umarł z nudów, gdyby sam sobie nie fundował wrażeń. Tu Garik, tu wypadki, tu przygotowania, tu wylot na front...
Wstał, poprawił koszulę i poczochrał swoje włosy, aby były w jeszcze większym nieładzie i zszedł na dół. Włączył ekspres i otworzył jedną z szafek w kuchni.
– Chcesz jakiś syrop? – Sam sięgnął po butelkę z syropem migdałowym i wlał trochę do czarnego ceramicznego kubka.
Wstał, poprawił koszulę i poczochrał swoje włosy, aby były w jeszcze większym nieładzie i zszedł na dół. Włączył ekspres i otworzył jedną z szafek w kuchni.
– Chcesz jakiś syrop? – Sam sięgnął po butelkę z syropem migdałowym i wlał trochę do czarnego ceramicznego kubka.
- Niet! – zawołał ze schodów. Po dłuższej chwili zszedł. Cały czas pisał coś na telefonie. – Opowiedz mi coś o tym mieście… - mruknął, dalej wystukując wiadomość – Długo w nim mieszkasz? – wysłał i odetchnął. Schował telefon do kieszeni i szybko podszedł do Charlesa. Oparł się o blyat i rozejrzał. Jeśli znalazł tam jakąś bezpańską kawuchę, od razu ją porwał i napił się trochę.
Oczywiście, kawa czekała na Garika na blyacie
Ma coś opowiedzieć? Po co, kiedy może mu pokazać najciekawsze miejsca? Już zaczął się zastanawiać, czy zna na przykład jakąś ciekawostkę historyczną. Coś poza tym, co da się na szybko przeczytać w internecie... i poza wiedzą o wojskowości, którą czerpał od ojca. O, jak długo mieszkał? Charles już wolał poprzednie pytanie...
– Od kiedy...? – Westchnął. Wplótł palce w swoje włosy i przeczesał je nimi do tyłu. – Urodziłem się tu. Od dzieciństwa kursuję między Quebekiem a Vancouver i obydwa te miasta uznaję za miejsce pochodzenia. Mogę pokazać ci najciekawsze kluby i bary, mogę pokazać dobry widok na miasto... Co chcesz wiedzieć? – Przysiadł na schodach wcześniej zabierając z blyatu swoją kawę.
Ma coś opowiedzieć? Po co, kiedy może mu pokazać najciekawsze miejsca? Już zaczął się zastanawiać, czy zna na przykład jakąś ciekawostkę historyczną. Coś poza tym, co da się na szybko przeczytać w internecie... i poza wiedzą o wojskowości, którą czerpał od ojca. O, jak długo mieszkał? Charles już wolał poprzednie pytanie...
– Od kiedy...? – Westchnął. Wplótł palce w swoje włosy i przeczesał je nimi do tyłu. – Urodziłem się tu. Od dzieciństwa kursuję między Quebekiem a Vancouver i obydwa te miasta uznaję za miejsce pochodzenia. Mogę pokazać ci najciekawsze kluby i bary, mogę pokazać dobry widok na miasto... Co chcesz wiedzieć? – Przysiadł na schodach wcześniej zabierając z blyatu swoją kawę.
- To duże miasta, fajnie. – uśmiechnął się – Czyli podróżowałeś już od dawna. Gdzie ci się bardziej podobało? – napił się jeszcze trochę i podszedł do stołu. Usiadł odwrotnie na krześle i oparł się o jego oparcie. – O tej godzinie… Hmm… - zagryzł dolną wargę i zastanowił się chwilę. Nie znał tego miasta i nie wiedział co mógłby wybrać więc… - Pokaż mi miejsca, które według ciebie są warte zobaczenia. – wzruszył ramionami – Może być?
– Wszędzie. – Wzruszył ramionami. – Każde miasto... i nie tylko miasto ma coś, czego nie znajdzie się nigdzie indziej. Widoki, klimat albo ludzi. – Napił się kawy i odstawił ją obok na schodek. – Mhmm... – mruknął na potwierdzenie. Może być. Przez moment patrzył za okno wyraźnie nad czymś myśląc. Nagle podszedł do znajomego, uknęknął przed nim, położył dłoń na jednej skroni, a do drugiej się nachylił i pocałował. Dziwnie, nie erotycznie tylko z jakąś podejrzaną mieszanką sentymentu i czułości.
– Przypomniało mi się tamto zdjęcie. Czyli jesteś mój... Ale powiedz, sam sobie ciebie wziąłem czy ty mi się dałeś?
– Przypomniało mi się tamto zdjęcie. Czyli jesteś mój... Ale powiedz, sam sobie ciebie wziąłem czy ty mi się dałeś?
- Wszędzie czyli nigdzie. Owszem każde miejsce ma swoje cechy, ale nie masz jednego, albo dwóch, które rzeczywiście cię zatrzymują? – sam bez problemu byłby w stanie rzucić jedną do czterech nazw, ale… No, cóż, może był jakiś głębszy powód? Albo nie chciało mu się błądzić myślami poza granicami miasta. Nieważne. Wyprostował się kiedy zauważył jak się zbliża. Co knuje?...
Uśmiechnął się ciepło. Tamto zdjęcie… Zdjęcie… Które? Chwilę się zastanawiał, ale zaraz je sobie przywołał. To w wiadomości… Ahhhh….
- Chaarles… Wybrałem sobie ciebie i… Uznałem, że chcę być twój. Odrobinę poznałem twój styl życia iii… Hm, wydał mi się na tyle wygodny i dopasowany do mojego, że grzechem byłoby ciebie nie spróbować. Zwłaszcza, że wytrzymałeś ze mną tyle czasu, wróciłeś, kochałeś się. Nie nudzisz mnie.
Uśmiechnął się ciepło. Tamto zdjęcie… Zdjęcie… Które? Chwilę się zastanawiał, ale zaraz je sobie przywołał. To w wiadomości… Ahhhh….
- Chaarles… Wybrałem sobie ciebie i… Uznałem, że chcę być twój. Odrobinę poznałem twój styl życia iii… Hm, wydał mi się na tyle wygodny i dopasowany do mojego, że grzechem byłoby ciebie nie spróbować. Zwłaszcza, że wytrzymałeś ze mną tyle czasu, wróciłeś, kochałeś się. Nie nudzisz mnie.
Westchnął zanim odpowiedział.
– Mam... ale nie w tym kraju. Kiedyś może opowiem. Może pokażę. Nie teraz. – Uciął temat.
Odchylił się i usiadł na piętach. Ach, czyli odwrotnie: to Garik wziął sobie Charlesa aby być jego. Wysłuchał go i pokiwał głową.
– Chyba rozumiem. Jeśli kiedyś... kiedyś... – zająknął się. Kiedyś? Charles, przecież to brzmi, jakby miała być jakaś przyszłość dla tej znajomości, a wiesz, że nie ma. Nie chcesz dać jej przyszłości. Chcesz bezpieczeństwo, nie relację. – Kiedyś zacznę ci się nudzić, to powiedz. Uprzedź. Zacznę traktować się jak kochanka na jedną noc albo urządzimy sobie jakąś erotyczną zabawę, może to wprowadzi powiew świeżości do naszego narzeczeństwa. – Zaśmiał się gorzko. – Ale mówiąc poważnie. Jak ma się twoja chęć zakochania we mnie?
– Mam... ale nie w tym kraju. Kiedyś może opowiem. Może pokażę. Nie teraz. – Uciął temat.
Odchylił się i usiadł na piętach. Ach, czyli odwrotnie: to Garik wziął sobie Charlesa aby być jego. Wysłuchał go i pokiwał głową.
– Chyba rozumiem. Jeśli kiedyś... kiedyś... – zająknął się. Kiedyś? Charles, przecież to brzmi, jakby miała być jakaś przyszłość dla tej znajomości, a wiesz, że nie ma. Nie chcesz dać jej przyszłości. Chcesz bezpieczeństwo, nie relację. – Kiedyś zacznę ci się nudzić, to powiedz. Uprzedź. Zacznę traktować się jak kochanka na jedną noc albo urządzimy sobie jakąś erotyczną zabawę, może to wprowadzi powiew świeżości do naszego narzeczeństwa. – Zaśmiał się gorzko. – Ale mówiąc poważnie. Jak ma się twoja chęć zakochania we mnie?
- Co? – przekrzywił głowę – Nie, nie, nie. Nie chcę byś mi się kiedyś znudził, a zabawy… Jestem otwarty. – spojrzał gdzieś w bok i napił się kawy. Oho, kolejne pytanie kontrolne… Jak na przesłuchaniu. – A twoja? Istnieje w ogóle? – zaśmiał się i pokręcił głową… Może jednak odpowie?
Co? Czy on kiedykolwiek mówił o jakiejś chęci? A, zresztą, wiedział, że to nie ma znaczenia.
– Bardzo trafnie odbiłeś pytanie. Udało ci się. – Uśmiechnął się gorzko, a raczej skrzywił. Nie patrzył na Garika, tylko gdzieś w stronę kuchni. Wstał z kolan i przeszedł się do wieszaka, z płaszcza wyjmując cygaretki. Wyłuskał jedną z opakowania i podpalił, a paczkę rzucił na stół. Wolno przeszedł się po pomieszczeniu, zgarnął z blyatu popielniczkę i wrócił siadając na schodach. Cały czas milczał, ale patrzył pod nogi, wyraźnie zastanawiając się, co powiedzieć i – to chyba jeszcze ważniejsze – w jaki sposób.
– Pierwszy zapytałem. Odpowiedz. Ja też odpowiem. Szczerość za szczerość.
– Bardzo trafnie odbiłeś pytanie. Udało ci się. – Uśmiechnął się gorzko, a raczej skrzywił. Nie patrzył na Garika, tylko gdzieś w stronę kuchni. Wstał z kolan i przeszedł się do wieszaka, z płaszcza wyjmując cygaretki. Wyłuskał jedną z opakowania i podpalił, a paczkę rzucił na stół. Wolno przeszedł się po pomieszczeniu, zgarnął z blyatu popielniczkę i wrócił siadając na schodach. Cały czas milczał, ale patrzył pod nogi, wyraźnie zastanawiając się, co powiedzieć i – to chyba jeszcze ważniejsze – w jaki sposób.
– Pierwszy zapytałem. Odpowiedz. Ja też odpowiem. Szczerość za szczerość.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach