Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Nic ci się nie stanie, kotku. – pocałował go w kącik ust i zszedł z blatu. Kiedy Charles poszedł, wyciągnął papierosy i zapalił jednego. Chwilę mu zajęło zanim bezczelnie wparował do łazienki, rozebrał się i wszedł do Charlesa pod prysznic.
- Już? – zapytał zabierając słuchawkę dla siebie. Odkręcił cieplejszą wodę i wycelował na swój kark – Pomożesz mi się umyć? – uśmiechnął się uroczo – Jeśli nie chcesz, nie musisz odklejać – popukał palcem przy dużym plastrze. – Mogę ci obiecać, że cokolwiek zrobisz, nic ci się nie stanie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Garik zastał Charlesa siedzącego po turecku pod chłodnym strumieniem wody, z głową uniesioną w taki sposób, aby krople spadały mu na twarz. Szybko pokręcił głową strząsając z siebie wodę jak pies i rzucił zaniepokojone spojrzenie na mężczyznę, ale gdy ten zaczął się rozbierać uznał, że wszystko jest porządku. Właśnie, w porządku... podejrzane!
To po co mam coś robić, jak nic się nie stanie? – zapytał z zawodem na moment odrywając wzrok od plastra, który zdecydował się oderwać. Jeśli Garik chciał się moczyć to nie powinien później paradować z nasączonym opatrunkiem, tego Charles był pewny. Wiedział jak to bywa chociażby z własnego doświadczenia dbania (i niedbania...) o poważniejsze i lżejsze urazy. Zużyty plaster wrzucił do zlewu. Taak, powinien to robić w rękawiczkach...
Przyjrzał się tanie postrzałowej i skrzywił się, ale nic nie powiedział na ten temat, zachowując komentarz dla siebie.
Przygotowałeś już?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
No proszę, jednak zdjął. Spodziewał się, że będzie się jeszcze wzbraniał, mimo zapewnienia. Czyli… Trochę mu ufa? Czy jest tak pijany?
- Przygotowałem. -
Oddał mu słuchawkę i sięgnął po żel pod prysznic. Namydlił się i szybko zrobił sobie białą brodę z piany. Uśmiechnięty ujął bok szyi Charlesa i pocałował go po policzkach. Pozostawione ślady rozmazał kciukiem. – Jesteś takim uroczym facetem. – zmrużył oczy i pokazał zęby w uśmiechu. Sięgnął po większą ilość płynu i pewnym ruchem odwrócił Charlesa tyłem do siebie. Oparł go o siebie i przytrzymał. – Całe szczęście nie ma cię przy mnie ciągle… – Objął go i chwilę masował go śliskimi dłońmi po torsie. Zjechał na krok i zatrzymał się. Delikatnie pociągnął zębami za skórę na jego barku i pocałował to miejsce. Przesunął nosem po jego szyi i zatrzymał się przy uchu. Oparł się policzkiem o jego głowę i głośno zaczął wzdychać. Namydlił go i szybkimi, mocnymi ruchami zaczął zabawiać. Nie chciał go teraz puszczać. Teraz jest jjjego, teraz to on go rozpieszcza.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
O, taak, w obecnym stanie fotograf o wiele mniej przejmował się ryzykiem, za co pewnie później, gdy wytrzeźwieje, zapłaci paroma dłużącymi się godzinami niepokojącej niepewności.
Odebrał prysznic i odwiesił na miejsce, zaczął przyglądać się poczynaniom znajomego. Pokręcił głową i zaśmiał się z mieszaniną rozbawienia i zażenowania. Co on robi? To takie głupie! Och, jasne, to Charles ma być tym uroczył? Posłał Garikowi wątpiące spojrzenie i uniósł brew. Pozwolił się obrócić, chociaż sam nie oparłby się o niego, gdzieś na skraju świadomości pamiętając, że z jakiegoś powodu nie powinien. Co mu tam się stało...? A, no tak. Starał się utrzymać w pionie.
Baaardzo dobrze. Przez ten mój 'urok' dostałbyś wrzodów żołądka i nabawił się chronicznej... – przerwał rozkojarzony dotykiem i na moment wstrzymał oddech. – ...nienawiści do świata. – Dokończył głośno wydychając powietrze. Odchylił głowę opierając o bark mężczyzny i przylegając plecami do jego brzucha. I tyle by było z Charlesa pamiętającego aby go nie urazić!
Garik... – Spiął się na całym ciele, wyprostował i odruchowo lekko cofnął biodra. – Zwolnij. Jestem pijany... nie wytrzymam długo w takim tempie. – Jedną dłoń położył na przedramieniu znajomego, a drugą wyciągnął przed siebie i oparł o ścianę aby stać choć trochę pewniej. Nie brzmiał jakby narzekał ani nie próbował przeszkadzać, ba! Nie był głupi, brał przyjemność, jeśli ktoś mu ją dawał, po prostu... informował.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Mówi się trudno… - rozpływał się od tej bliskości. Uwielbiał czuć na sobie ciało kochanka i rozpieszczać go. Chociaż… Chyba bardziej od tego, podobał mu się sposób odbierania przyjemności. Ciche westchnięcia, spinanie się i te rozpaczliwe ruchy, próbujące dostosować się do otrzymanych czułości. Achhh…
- Bardzo dobrze. – jedną ręką objął mu brzuch, a drugą, kontynuował pieszczoty. Mógłby, ba, chciałby doprowadzić go tak do końca, ale… Przerwał kiedy robiło się za dobrze i odwrócił go do siebie przodem – Chciałem byś mnie umył. – wskazał na białą brodę i uśmiechnął się.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Dobrze? No to dobrze. Charles bez oporów zatopił się w przyjemności i odczuwaniu, a alkohol pomógł mu w uciszeniu zwyczajowej potrzeby kontrolowania sytuacji. Z drugiej strony nawet teraz był cicho i tylko coraz bardziej urywany oddech wskazywał na to, do jakiego stanu został doprowadzony.
Koniec? Szlag... Pozwolił się obrócić i gdyby się nie przytrzymał dłonią ramienia Garika najpewniej straciłby równowagę. Spojrzał nieprzytomnie i zmarszczył brwi. Co...? Mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi i na chwilę zamknął oczy. No już, już, spokojnie...
Zmoczył ręce pod wodą i otarł twarz Garika, a potem spłukał pianę i znów podniósł dłonie kładąc je na jego skroniach. Zbliżył się, jakby chciał go pocałować, ale ostatecznie zawahał się i tylko oparł czoło o jego. Zamknął oczy. Cholera. Sprowokował delikatny pocałunek raz i drugi, i nie odsuwał się. Opuścił dłonie na jego ramiona i zaczął je delikatnie naciskać samymi opuszkami palców. Wprawdzie nie było to mycie, ale... hm, może dało się to podciągnąć pod dbanie o higienę i relaks?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Powtórzysz?... – zamknął oczy kiedy ściągnął z niego pianę. To było milutkie, uśmiechnął i kiedy skończył poddał się jego próbie umycia. Charles, nie tak… Nie tak. Nie próbował mu przerwać, chociaż chciał, natychmiast, teraz, mocno, szybko, intensywnie… Westchnął cicho po pierwszym pocałunku. Po drugim przeniósł mu dłoń na swoje podbrzusze.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Co...? A... – Zmarszczył brwi i starał się sobie przypomnieć, co on właściwie przed chwilą powiedział. – Nie wiem. Nie pamiętam. Nieważne. – Skupił się na pocałunkach i nie przerywał nawet gdy Garik przeniósł jego rękę niżej. No tak... Wpierw parę razy pociągnął wnętrzem dłoni po jego męskości, a później objął palcami masując ją mocno, ale powoli... przynajmniej na razie. W tym samym czasie pocałował mężczyznę głębiej i zaczął schodzić ustami niżej, na jego szyję i klatkę piersiową, a później klęknął aby swobodniej składać pocałunki na jego brzuchu – choć tu pilnował się i świadomie trzymał daleko od śladu po kuli. Raz na jakiś czas urozmaicał pocałunki i przesuwał po skórze mężczyzny samym językiem zlizując krople wody. Gdy dotarł odpowiednio nisko zamknął oczy i do pieszczoty dłoni dołączył usta. Początkowo zaczepiał go samymi wargami, ale szybko przestał się drażnić.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Zamknął oczy i oparł się głową o ściankę.
- Ile razy mówiłem, że cię uwielbiam? – wymruczał i wsunął palce w jego włosy. Głaskał go i pozwalał się rozpieszczać. Co za cudowna przerwa od myśli… - Kochaaaanie… Musisz przyjeżdżać do mnie częściej… - delikatnie zagryzł dolną wargę i zaczął śledzić ruch jego ust. Powstrzymywał się od napierania na niego biodrami, chociaż ciało domagało się by Charles poruszał się szybciej. Powoli przymykał oczy i odpływał. Z każdym mocniejszym bodźcem, pozwalał sobie na głośniejszy stęk.
Za dooobrze…
Przerwał i podniósł go. Po wyrazie twarzy od razu widać było jak na niego działał. Szybko zmył z nich resztkę piany i wyciągnął na zewnątrz. Bez słowa zabrał ręcznik i szybko wytarł siebie i Charlesa. Złapał go za nadgarstek i pociągnął do pokoju. Po drodze przyciągał go do siebie i mocno całował. Starał się asekurować fotografa, bo przecież… Ciągnięcie go w tym stanie… Cóż, teraz chciał i to robił.
Pokój nasiąknięty był zimnym, nocnym powietrzem. Drzwi balkonowe od dłuższego czasu były otwarte. Gruba smuga światła przebijała się z ulicy, rozświetlając ścianę, przy której stało łóżko. Od czasu do czasu, przejeżdżający samochód zabierał ją ze sobą, pozostawiając zupełną ciemność.
- Połóż się… - szepnął, jednocześnie popychając go na łóżko. Położył się obok i wsunął rękę pod jego głowę. Drugą powoli i delikatnie muskał go po torsie i brzuchu. Zatrzymał spojrzenie na jego ustach, a po chwili oparł się czołem o jego czoło – Od kiedy tylko cię zobaczyłem w tamtym domu, chciałem cię do siebie przytulić i ukochać jak teraz. Jesteś jedyną osobą, która do mnie wróciła, po tym co ze mną przeszła.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Gadanie... Charles stronił od słów na co dzień, a w chwili takiej jak ta przeszkadzało mu to podwójnie. Pamiętał, że kiedyś już uciszał Garika, ale teraz puścił słowa mimo uszu, skupił się na czymś innym, poza tym wypił za dużo żeby tak świadomie jak na co dzień wyrażać co mu się podoba, a co nie. Nie dało się po nim poznać, że w ogóle to usłyszał. To było nieważne.
Nie przerywał, pozwoliłby skończyć mu w ten sposób dlatego spojrzał na niego zaskoczony. Chce się bawić dalej? No proszę... Wstał wdzięczny za pomoc i pozwolił zmyć z siebie pianę w tym czasie przeszkadzając Garikowi, całując jego usta, policzki i ramiona. Gdy wyszli, szybko zabrał znajomemu ręcznik. To nieważne, wyschną, a reszta wilgoci niech wsiąknie w pościel. Szedł blisko i pozwalając się przytrzymywać bardziej z chęci zachowania bliskości niż przez to, że czuł się pijany, bo w rzeczywistości myślał i trzymał się coraz lepiej. Chłód pomieszczenia w porównaniu do duszności i ciepła panującego w łazience jeszcze bardziej go otrzeźwił. To niedobrze... Ach, zresztą: nieważne.
Usiadł na łóżku i przez moment obserwował znajomego z zaciekawianiem, a położył się dopiero, gdy Garik znalazł się obok. Chciał go. Przesuwał dłońmi po jego ramionach i klatce piersiowej, ale gdy padły te słowa zatrzymał się i cofnął ręce, prawą zbijając w pięść, a lewą zasłaniając zaciśnięte powieki.
Garik...! – Warknął ostro, ale zamilkł. Chciał go zbesztać za te słowa, zbagatelizować, wyśmiać, obrócić w żart. Zabronić myślenia w ten sposób. Chciał zająć ich uwagę seksem i intensywnymi doznaniami, ale...
Nawet Charlesowi sprawiło przyjemność bycie 'jedyną osobą'.
Podniósł dłonie i zaczesał palcami włosy mężczyzny do tyłu. Nadal nie otwierał oczu.
Garik... – powtórzył, ale o wiele ciszej i łagodniej, wręcz przepraszająco. – Jesteś młody, masz jeszcze czas... Mnóstwo czasu. Jeszcze wiele osób odejdzie i wróci. – Jedną rękę zostawił obejmując jego skroń, a drugą przesunął w dół, po plecach aż na biodro i pośladek, a potem z powrotem w górę.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Odsunął się kawałek na tak twardą reakcję. Nie spodziewał się, że ma w sobie jeszcze tyle energii. Nie chciał mu przerywać, położył dłoń na jego brzuchu i obserwował.
- Co z tego? One nie będą tobą… - tak cię męczą moje słowa? Charles, co z tobą? – Chciałbym się w tobie zakochać, wiesz?... Ale nie lubisz psów, więc nic z tego. – uśmiechnął się i pocałował go – Już? Lepiej ci? Czy ciągle cię męczę?... Ech, nieważne… - przyłożył policzek do jego policzka i sięgnął dłonią do jego kroku. – Czuj.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Jęknął cicho. One nie będą nim? Boże... tylko nie to. Chciałby się w nim... Nie, nie. Lepiej? Nie! Nabrał głęboki wdech. No i co ma mu powiedzieć? Że wie, że spieprzył sprawę? Że sądzi, że znajomy mówi to pod wpływem chwili i alkoholu? A raczej: ma nadzieję, że znajomy mówi to pod wpływem chwili i alkoholu. Że ma ochotę uciec? A najlepiej w ogóle cofnąć czas i wcale tu nie przyjeżdżać? Że byłoby łatwiej gdyby sądził, że Garik nie żyje? Że to jedna z tych chwil, w których cierpi i czuje coś cholernie intensywnie, a takie chwile go uzależniają?
Ha. Chciałby się w nim zakochać... Chciałby. Charlesowi wcale nie pomógł ten żart z psami, uważał, że jeśli ktoś coś chce, to będzie zwalczał przeszkody albo je omijał. Psy do zakochania miały cholernie mało.
Wypuścił powietrze i przez chwilę pozwalał się dotykać, ale w końcu złapał znajomego za przedramię i powstrzymał.
Nie mogę... nie w taki sposób. To za mało. – Wpierw lekko nacisnął na jego bark, a potem silniej, zmuszając aby położył się na plecach. Usiadł na jego biodrach i chwycił za ręce unosząc mu je nad głowę i mocno przytrzymując.
Garik, coś ty zrobił... – Nachylił się i mocno pocałował, a potem przez chwilę patrzył mu w oczy, jakby rzeczywiście oczekiwał odpowiedzi. – Zrobiłeś tak, że teraz ja nie wiem, co mam zrobić.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Już nie? Cholera… I po co tyle gada? Przestawi się na serbski i będzie spokój… Przez chwilę dał się ponieść, nie zastanowił się, cholera jasna, przestał być ostrożny w słowach. Na przyszłość zapamięta. Nie mów, rób swoje.
Przerwał i położył się na plecach. Mam cię przepraszać? Odwołać wszystko? Czy… Matko… Nie rozumiał. Te reakcje były tak inne, że aż intrygujące. Poddał się i przeniósł ręce tam gdzie chciał. Patrzył na niego ze ściągniętymi brwiami. Szukał odpowiedzi. Dlaczego on się tak zacho… Westchnął po pocałunku. No właśnie, co ja do cholery zrobiłem?! Bogu, zabierz z mojej głowy te myśli, nie chcę ich…
- Jesteś tak… Ech… - nie miał pojęcia jak na to odpowiedzieć, nie miał wiedział co o tym sądzić. Zaśmiał się pod nosem. Co za głupia sytuacja. Dlaczego akurat teraz, kiedy jest tak cholernie przyjemnie, a ten jeszcze na nim usiadł... – Do cholery jasnej, Charles, nie będę ci podpowiadał! – westchnął i spróbował się uspokoić – Doskonale wiesz co zrobię ja… Wykorzystaj to. – zamknął oczy i zacisnął usta. Lepiej nie będzie…
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Wiem – uśmiechnął się smutno nie mówiąc nic więcej, nie wyjaśniając co miał na myśli, co dokładnie wiedział. Puścił dłonie Garika i oparł się jedną ręką przy jego głowie, a drugą uniósł nad jego twarz i zaczął gładzić opuszką środkowego palca. Delikatnie i wolno przesunął nią po jego czole, nosie, kości policzkowej i szczęce, a potem policzku i dolnej wardze. Przez cały ten czas patrzył. Zapamiętywał. W końcu odsunął dłoń i pochylił się aby założyć na twarzy mężczyzny parę pocałunków – spokojnych i, co u Charlesa było niespotykane, czułych.
Powoli wyprostował się i sięgnął na koniec łóżka, gdzie zepchnięty został jego plecak, a potem wyjął z niego polaroida i słoiczek z kosmetyczną wazeliną. Aparat położył obok na materacu, a maść odkręcił i nabrał trochę na palce, żeby zaraz zacząć rozsmarowywać ją na Gariku, po paru chwilach przechodząc do zwykłej, drażniąco delikatnej pieszczoty. Bez przerwy spod na wpół uchylonych powiek patrzył na jego twarz.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Super, chociaż ty jeden cokolwiek wiesz. Westchnął ciężko i skupił się na dotyku jego palca, a później na pocałunkach. Co za miła zmiana. Podejrzana…
Spojrzał na niego dopiero, gdy się oddalił. No tak, teraz jeszcze sobie pójdź, a… Aaa… To będzie chyba najdziwniejsza sesja zdjęciowa w jego życiu. O ile Charles zdecyduje się uwieczniać to co zaraz będzie z nim robił. Podłożył sobie ręce pod głowę i mocniej rozsunął nogi. Już. Cisza, spokojnie… Posłał Charlesowi szelmowski uśmiech, zachęcając go by kontynuował.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach