Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Nie miałem z kim… - uniósł brew i przyjrzał mu się. Zaciągnął się mocniej i przystanął. Złapał Charlesa za ramię i pochylił się lekko. Powoli wydmuchiwał dym i zbliżał się do jego ust.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Sam położył dłoń na szyi mężczyzny i zamknął oczy. Wciągnął dym przez usta, potem zatrzymał powietrze w płucach i krótko pocałował znajomego. Już od pewnego czasu słyszał, że krzyki w ich kierunku zaczęły narastać i stanowić już w całości przekleństwa i wyzwiska. Nieproszeni goście przyspieszyli kroku. Byli coraz bliżej.
Mógłbym cię tu wziąć, gdyby nam nie przeszkadzali. – Jakby nigdy nic odsunął się i kontynuował spokojną przechadzkę we wcześniejszym kierunku.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Och Charles… - uśmiechnął się i spojrzał w kierunku gopników. Nie ma szans, nie dadzą im już spokoju. Przeszedł kilka kroków, zatrzymał się i odwrócił do nich - Коллеги заблудились? Вам нужна сигарета? – cofnął się i zrównał kroku z fotografem. Odgłos odbijających się od ziemi cholernych podeszew adidasów natychmiast się nasilił. Oho, lepiej być nie może. W ich stronę padły kolejne przekleństwa i groźby. Yhym, tak, tak, oczywiście, zabijecie nas, tak…
Nagle Garik chwycił Charlesa pod ramię i zaczął biec w głąb blokowisk. Odrzucił papierosa i nie oglądając się za siebie, spróbował oddalić się tyle ile mógł… Ał, ał, ał… Błłłąd…
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zaśmiał się. Och, na pewno! Oni też chcieli z nimi zapalić! Z tak, hm, ekstremalnym towarzystwem Charles jeszcze się nie bawił. Ale... Moment, gdzie!? Niby biegł obok, ale protestował.
Dlaczego! Nie, zostaw! Daj mi się z nimi pobawić! – Raz a dobrze szarpnął się wyrwał się z uchwytu. – Ty sobie uciekaj, ja nie zamierzam!
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Jednak?! Jeden na czterech? Nie chciał mieć powtórki z Niemiec, nie będzie tym razem zmuszony przewozić go do szpitala.
- Na chuj ci to! – skrzywił się i machnął ręką – A rób co chcesz! – ustawił się pewniej, bokiem do tej pędzącej na nich bandy dresiarzy. Cyka… - Akt pierwszy, scena pierwsza. Taniec zagubionych wśród gwiazd…
Najszybszy z nich zatrzymał się przy Gariku i próbował wymierzyć prawego sierpowego. Uniknął ciosu, odsuwając się. Zaraz po tym odbił się i z całej siły kopnął dzieciaka w krok. Ten zwinął się i wyciągnął rękę by odpowiedzieć, ale Garik dołożył uderzeniem z byka i pchnięciem. Padł, odbijając się głową od betonu. Drugi, obrał sobie za cel Charlesa. Próbował go pierw pchnąć.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez [MG] Hurricane dnia Sro Wrz 20, 2017 12:55 am, w całości zmieniany 1 raz
Charles obrócił się wokół własnej osi unikając i jednocześnie nabierając rozpędu, który wykorzystał aby chwycić napastnika za włosy zaciskając na nich palce z całej siły i z impetem wpaść z chłopakiem na ścianę. Przytrzymał go dociskając kolanem jego pośladki i uderzył trzymaną w garści głową o beton jeden raz. Drugi. Trzeci. Ciało młodzika rozluźniło się, fotograf poczuł odrzucający zapach moczu. Puścił go odskakując i odruchowo wycofując się w takie miejsce, gdzie na widoku miał wszystkich atakujących. Widział, że jeden z pozostałej dwójki zaczyna się wycofywać, ale znów uwierzył w swoje siły, gdy w ręku jego kolegi zabłyszczała stal. Nóż.
O taak... – Lewis zaśmiał się mrukliwie. – Chodź tu, chodź... nie pozwól, aby pedał spuścił ci wpierdol... – Wolno przeszedł parę kroków mijając Garika i wychodząc odrobinę przed niego. W tej chwili ciężko było powiedzieć, kto kogo atakował...
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
No, no… Tak ostro? Charles, nie sądziłem, że tak potrzebujesz się wyżyć… stanął butem na skroni leżącego i popatrzył uśmiechnięty w stronę ostatniego napastnika.
- Я приглашаю вас танцевать. – wysłał mu całuska i poczęstował leżącego kolegę kopniakiem. Kto powiedział, że głowa nie może zastąpić piłki? Ta tak łatwo nie odleci. Uniósł nogę i zgiął ją w kolanie, by zaraz z całej siły nadepnąć na twarz leżącego. Czwarty z gopników widząc co się stało z jego towarzyszami, od razu uciekł. O nie, nie, nie! Pobiegł za nim… Ałł… Obejrzał się za siebie. Jak tam Charles? Od razu otrzeźwiał kiedy zobaczył nóż w dłoni ostatniego. Niiieet. Tak się nie bawimy.
- Ssssuka! Spróbuj tylko się zadrapać…! – rzucił do niego i wrócił do ścigania swojej ofiary. Nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, że Charles miałby sobie nie poradzić.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
I Charles rzeczywiście sobie poradził. Klęczał nad wygiętym w niemiłosiernie niewygodnej pozycji chłopakiem jedną ręką zakładając mu dźwignię na bark i przyciskając jego plecy do swojego kolana, a drugą trzymając nóż nad jego twarzą. Fotograf ściskał narzędzie w dłoni w taki sposób, że ostrze wychodziło od strony jego małego palca, nie wskazującego – złapał tak odruchowo, co zapewniało lepszy chwyt i mocniejszą siłę przyłożenia w razie konieczności cięcia.
Garik ze swojej pozycji nie widział twarzy swojego spokojnego, pacyfistycznie nastawionego, niewinnego znajomego, bo pochylał się nad, teraz by się mogło wydawać, biednym chłopakiem tak nisko, jakby chciał go pocałować. Dzieciak co jakiś czas piszczał wysokim, przerażonym głosem, że tak, zgadza się, tak zrobi.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Ból nie pozwolił kontynuować zabawy w ganianego. Zwolnił, aż w końcu zatrzymał się i lekko ugiął. Chhhollerrra, aż serce zaczyna kłuć, jeszcze nie powinien pozwalać sobie na… Blyat! Powolnie zmierzał w kierunku swojego towarzysza. Widział jedynie plamę, zlepione ze sobą sylwetki… Co jest? Im bliżej był, tym więcej się wyjaśniało… Jak on go…
- Kończ to!
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Och, zobacz, kto przyszedł. Pamiętasz, co miałeś...? – Charles nie zdążył dokończyć. Chłopak głośno nabrał powietrza i wychrypiał 'przepraszam'. – Grzeczny dziewczynka... – Fotograf potarł szczękę pięścią wciąż zaciśniętą na rękojeści noża. Powoli rozluźnił uścisk, ale młodzik o dziwo nie rwał się do ucieczki, tylko opadł na kolana i spojrzał błagalnie na Garika, a potem Charlesa.
Robię sobie kolegi! – pochwalił się Lewis, wciąż kalecząc rosyjski. – Ten młody tolerancyjny dżentelmen powiedział, że zrobi nam przysłu... przysłe... eee... podarunek i kupi żel i tabljatki na spanie.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Popatrzył na Charlesa pytająco. Hmm… Pokiwał głową i westchnął. Co za uroczy, cichy sadysta.
- Widzę… Więc niech wstaje i rusza dupę do apteki. – zwrócił się do klęczącego, po czym podszedł do Charlesa i delikatnie złapał go za dłoń. Podniósł ją by zobaczyć co to za nóż. – Beznadziejny. Wyrzuć bo złapiesz jeszcze jakiegoś syfa. Kupię ci ładniejszy… A ty gopnik, załatwisz plaster i opatrunek. Jazda!
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles skinieniem głowy pospieszył młodego żeby wstał i prowadził do apteki.
Leki, żel i plaster i opatrunek. Idziemy za tobą. – I rzeczywiście, sam ruszył w stronę, w którą zaczął iść chłopak, co chwilę się oglądając. Charles zerknął jeszcze na dwójkę leżącą na ziemi. Cholera, ten, który zaliczył spotkanie ze ścianą chyba będzie miał największe kłopoty...
Opatrunek dla ciebie? – zapytał zerkając na bok znajomego.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Nie obchodził go stan tych dzieciaków. Kilka lat temu, sam zostawiał tak ludzi, którzy mu nie przypadli do gustu. Poszedł za Charesem. Apteka była niecałe trzysta metrów dalej.
- Ćśśś… Nic, nic, nieważne. Tobie nic się nie stało? Nic cię nie boli? – lekko się wzdrygnął na swoje słowa. Co to za cholerne przejmowanie się? Przecież nic mu nie jest. Łazi z mieczem, gada i jeszcze dokazuje. Wszystko w porządku…
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zerknął na znajomego z podejrzliwością.
Coś ci się stało nowego, potem chcesz ten plaster? Nie odciągaj mojej skupieniości... – Brzmiał poważnie i groźnie. Podrzucił nóż o sto osiemdziesiąt stopni dalej wbijając w znajomego nieugięte spojrzenie.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Popatrzył na niego lekko zmieszany, ale zaraz zaśmiał się i pokręcił głową.
- Tak, zakochuję się w tobie coraz bardziej. Jak odlecisz, przyda mi się plaster by zalepić taką małą rankę na sercu. – pokazał dwoma palcami jak małą i uśmiechnął się – Wszystko w porządku Charles. Pytałem się o ciebie… - zatrzymali się przed apteką. Gopnik niepewnie wszedł do środka, co jakiś czas oglądał się na towarzystwo przez szyby.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach