Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Na razie zostawił aparat w spokoju. Chciał zapamiętać te chwile, ale nie w taki sposób.
Wytarł resztę wazeliny o swoje biodro i znów pochylił się nad Garikiem, kładąc obydwie dłonie na jego barkach.
Powiedz, jeśli zacząłby cię bardziej boleć bok – poprosił właściwie nie zastanawiając się nad tym, co mówi, a za chwilę przesuwając się biodrami trochę wyżej i je opuszczając. Pochylił głowę i lekko zacisnął oczy czując go w sobie. Bez zabezpieczenia. Po chwili wziął głębszy wdech i niespodziewanie zaśmiał się. Zerknął na Garika.
To... hm, szalona, dziwna świadomość... – skomentował dalej się uśmiechając i wykonał parę pierwszych ruchów. Przez chwilę oddychał płytko przez usta, później, gdy przywykł do uczucia zacisnął je i zaczął poruszać się mocniej i pewniej.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Skinął głową, to chyba jasne, że przyjemność zaraz maksymalnie go znieczuli i nie będzie wiedział czy boli czy nie. Ale już, dla świętego spokoju. Zróbmy to w końcu, ile można…
Delikatnie uniósł biodra, kiedy na nim usiadł. Głośno przepuścił powietrze przez zęby i zabrał ręce spod głowy. Złapał go w talii i przesunął po niej dłońmi.
- Wcale nie… - nie wiedział do końca o co chodzi. To już chyba zbyt daleko idące myślenie jak na jego obecny stan. Całkowicie skupił się na odbieraniu przyjemności, odsłonił szyję i zaczął dyszeć. A… A może jednak przeżyje to, że Charles nie lubi psów… Blyat, zabierzcie te myśli! Nie mógł powstrzymać się od trzymania rąk w jednym miejscu, przecież to Charles, musi, chce go wygłaskać, wymuskać, wypieścić.
Złapał go za nadgarstek i ściągnął ze swojego barku. Podniósł się z nim do siadu i przytulił, jednocześnie nie pozwalając więcej się ruszać.
- Połóż się na plecach… - ujął jego policzek i wystawił usta w jego stronę, drugą dłoń wsunął między ich ciała i zatrzymał ją na brzuchu kochanka. Powoli i delikatnie próbował go od siebie odepchnąć.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Starał się obserwować i zapamiętać jak najwięcej szczegółów, jak najwięcej grymasów kochanka, choć stawało się to coraz trudniejsze przez rosnące wrażenia. Gdy Garik się podniósł, Charles od razu objął go i wtulił nos w jego szyję, chwilę wcześniej skubiąc ustami płatek jego ucha. Nie sprzeciwiał się i nie zgadywał, co mężczyzna planuje, po prostu poddał się jego woli. Parę chwil temu uznał, że musi dać sobie spokój z gdybaniem i martwieniem się, bo zrobi coś gwałtownego, czego później będzie żałować. Jeśli w przyszłości ma coś się zjebać to się i tak zjebie, a on przynajmniej zgarnie kilka fajnych wspomnień i dobry seks. Oparł jedną rękę za sobą na materacu aby płynniej móc się odchylić i położyć. Drugą pozostawił na jego plecach i nie zamierzał jej zabierać jeśli nie musiał.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Pochylił się nad nim i przelotnie pocałował. Wsunął mu rękę pod lędźwie i delikatnie go uniósł. Docisnął się do niego i chwilę tak został. Kolejny raz gorąc przebiegł po jego ciele, a myśli odpłynęły gdzieś daleko. Nie chciał puszczać? Mmmm… No dobrze, idealnie… Oparł się przedramieniem i pozwolił się objąć. Teraz to on ustalił tempo, a że do najcierpliwszych nie należy, skończył dość szybko.
Bez słowa odsunął się od niego i położył między jego nogami. Ucałował kilka razy wewnętrzną stronę jego ud i sięgnął ustami głębiej.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Oparł stopy o materac aby łatwiej było mu unosić biodra i wychodzić naprzeciw ruchom. Pozwalał brać to, co mężczyzna chciał w taki sposób, w jaki potrzebował, nie spowalniał go i nie przeszkadzał. Czasem, gdy intensywniejszy dreszcz rozchodził się po jego ciele zaciskał usta i wstrzymywał oddech, aby zaraz znowu złapać powietrze z łapczywością. Pewnie gdyby Garik nie przestał i on niebawem by skończył pomagając sobie dłonią albo nawet i nie. Nie miał okazji się dowiedzieć, ale nie żałował. Gdy tylko znajomy się odsunął, Charles lekko uniósł się na przedramieniu i przez moment go obserwował, ale widząc, co zamierza zrobić zamknął oczy i odchylił w tył głowę czekając. Gdy wreszcie poczuł jego wargi na sobie spiął się wyprężając biodra odrobinę w górę i zaraz znów płasko kładąc na materacu. Oddychał przez rozchylone usta i choć położył na nich dłoń, to słychać było jego urwane jęknięcie. Drugą rękę wyciągną w stronę Garika, jakby chciał go dotknąć, ale pod koniec drogi zrezygnował i zacisnął palce na swoim biodrze.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Garik dnia Wto Wrz 26, 2017 9:06 am, w całości zmieniany 1 raz
I jak on ma twierdzić, że Charles nie jest uroczy? To jak się do niego przytulił i zbliżył zdawało się być takie prawdziwe i podniecająco naiwne. Ten jeden, cholerny gest z jego strony powiedział tak dużo. Albo, chciał to tak interpretować. W końcu Charles zdjął z siebie reżim, przestał się ograniczać i spróbował. Przynajmniej tak chciał to rozumieć. Miał nadzieję, że nie spotyka to wszystkich kochanków, że nie jest tym kolejnym, którego się w sobie rozkochuje, a później odrzuca...
Zaraz, co?
Za dużo, zabierz sobie te uczucia, wiem, że są uzależniające i przyjemne. Kurrwa, nie chcę znowu ich tracić.
Przytrzymał się jego bioder. Nie przerywał pieszczot, póki nie wyczuł, że skończył. Ha ha ha ha... Skończył? Czy może zaczął? Ooooch, zobaczymy ile siły mu zostanie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles szybko skończył, ale znowu był cicho i dało się usłyszeć tylko jego niespokojny oddech. Później przez chwilę leżał w bez ruchu, samym kciukiem głaszcząc Garika po dłoni i dysząc. Cholernie dziwna, obca świadomość. Spał z kimś bez zabezpieczenia... Stało się. Z jednej strony było to dobre, bo miał wrażenie, że mógł być jeszcze bliżej kochanka, czuć go bezpośrednio, nie dzieliła ich nawet cienka warstwa lateksu, z drugiej niepokój będzie uwierał go coraz bardziej dopóki nie zobaczy wyników. Musiał jeszcze raz przypomnieć sobie powody, dla których zrezygnował z prezerwatyw. Ach, no tak... Uznał, że nadal wydawały mu się one logiczne i wręcz poczuł się z siebie dumny, że nie podjął takiej decyzji wyłącznie pod wpływem chwili. Dalej potrafił być równie gorzko racjonalny co wcześniej.
Chodź tutaj. – Wyciągnął ręce do Garika chcąc aby go tu nie zostawiał, a najlepiej dalej został blisko, jak najbliżej. – Jutro o której musisz wstać?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Przeniósł się do siadu i wytarł usta wierzchem dłoni. Hm, może powinien jutro go tak obudzić? Położył głowę na jego ramieniu i rękę na klatce piersiowej, jakby chciał go objąć. Musi chwilę odpocząć, zrzucić z siebie ten gorąc. Wypity alkohol w tym nie pomagał, ale… Na szczęście balkon nadal był otwarty. Zaraz będzie lepiej.
- Obojętnie. – przełknął jeszcze raz i zakaszlał. – Nadrobię wszystko gdy mi odlecisz.- delikatnie zaczął jeździć palcami po jego udzie i biodrze, nie zamierzał jeszcze spać, w końcu przygotował coś dla Charlesa. – Nadal nie rozumiem… Jak można nie lubić psów? – uśmiechnął się, powoli przesunął głowę i kilka razy musnął jego szyję. Blyat! Miejsce na ramieniu zawsze jest cholernie wygodne. Gdyby nie jego męskie ego, z przyjemnością zasnąłby tak na Charlesie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Śledził go spojrzeniem. No tak... nie pomyślał, że podczas seksu bez prezerwatywy poznaje się smak drugiej osoby, nie lateksu. Z jednej strony było to dla niego w pewien sposób satysfakcjonujące, z drugiej poczuł się odrobinę skrępowany, bo było to coś, czego nie przewidział i nawet przez myśl mu przeszło, żeby przeprosić Garika, ale szybko to przemyślał i zrezygnował. Wiedział, na co się pisał.
Objął go jednym ramieniem, a drugie luźno położył wzdłuż swojego boku.
Odlecę... – Zaśmiał się. – Przed chwilą odleciałem. – Z uśmiechem odwrócił głowę i wtulił nos w jego włosy. Przez moment leżał w ciszy. Psy...
Okłamałem cię. – Brzmiał zwyczajnie i spokojnie, bez poczucia winy czy niepewności. Po prostu informował. – [color=#8c8c8c]Nie pogryzł mnie pies, ojciec kochał psy, w domu zawsze mieliśmy ich przynajmniej dwa. Przestałem je lubić od niedawna. – Westchnął i przez chwilkę rozważał, czy mówić dalej. Bo po co ma to opowiadać? Ha, a po co ma milczeć? – Jak byłem w więzieniu, tu u was, po lekach widziałem... istoty. Głównie zmasakrowane psy, potworne... bardzo potworne. Wydaje mi się, że działanie leków jakimś sposobem uwarunkowało mnie na te zwierzęta. Myślę, że to właśnie testowali. Wyobraź sobie... podawać taką substancję wrogowi i... – Wykonał gest dłonią. – O, tak. Zgrana armia staje się zgrają przerażonych, panikujących chłopców na widok paru kundlów.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Zamknął oczy kiedy poczuł, że go obejmuje. Mmm… A może jednak zostanie?...
Okłamał go? Już otworzył usta by coś powiedzieć, ale… Zdążył odnieść wrażenie, że gadanie dzisiaj mu nie szło. Może zostawi to dla siebie? Tak… Może w innych okolicznościach wróci do tego tematu. Głaskał go dalej i słuchał. Wyobrażał sobie Charlesa z ojcem i psami, gdzieś w lesie. Później ojciec znika i zostają psy, później one rozbiegają się i zostaje sam. Yhh… Kolejna wizja, zziębnięty i przerażony, siedzi w kącie celi i patrzy na zmasakrowane ciała zwierząt, a wśród nich… Eeeech…
- Nie chcę teraz sobie tego wyobrażać. Wolałbym, abyś… A zresztą… Przecież nie musisz. Bój się psów dalej. Ja i tak kiedyś jakiegoś przygarnę. – podciągnął się na ramieniu i pocałował mu kość policzkową. Zaraz złapał go za brodę i przyjrzał mu się. – Zachowujesz się jakbyś chciał spróbować miłości. Mylę się? – pogłaskał mu wargę kciukiem i puścił. Nie zależało mu na odpowiedzi. Będzie szukał i interpretował po swojemu. Wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Wrócił z zapalonym papierosem i nową butelką alkoholu. Położył ją na stoliku i podszedł do okien. Oparł się o parapet i kawałek podciągnął jedną z rolet. – Chcesz zapalić?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Nie chcę się ich bać. – Znowu się roześmiał i pokręcił głową. – To głupia i niewygodna słabość. Pracuję nad nią, ale jak na razie z niewielkimi skutkami. – Gdy Garik się ruszył, Charles cofnął ramię i przestał go obejmować. Próbować miłości? Jakoś to pytanie go nie zaskoczyło, domyślił się, że znajomy prędzej czy później zauważy zmianę w jego zachowaniu. Milczał zastanawiając się, co powiedzieć, wykorzystał chwilę samotności. Gdy mężczyzna wrócił do pokoju, zastał fotografa leżącego na brzuchu z polaroidem w ręku. Bez słowa zrobił parę zdjęć, a potem je szybko przejrzał. Uśmiechnął się przyglądając jednemu dłużej. Ciemność, naga sylwetka mężczyzny z papierosem w ręku opartego o parapet, oświetlonego jedynie przez blade światło z ulicy... Wystarczy, że dodałby do tego czarno-biały filtr i byłoby idealne.
Pokiwał głową i zwlekł się z łóżka stając obok Garika.
Wiesz... właściwie to nie. – Zaczął nie wyjaśniając nawet, do czego nawiązuje. Sądził, że to oczywiste. – Po prostu nie odrzucam cię przez to, co czujesz... cokolwiek byś nie czuł. Zdawałem sobie sprawę z tego, że coś się dzieje już od jakiegoś czasu. W Rio tylko się upewniłem. Pamiętam, jak tańczyłeś ze mną na łodzi i jak zachowywałeś się wcześniej. Nie raz sam to wszystko prowokowałem. – Zamknął w dłoni obrączkę, którą nadal nosił na szyi na łańcuszku. Uśmiechnął się do znajomego w ten swój smutny sposób. – Pamiętam, jak czasem na mnie patrzyłeś i jak reagowałeś na mój dotyk. Skoro coś się stało to obydwoje musimy sobie jakoś z tym poradzić. – Wzruszył ramionami. – Mówiłem, że nie wiążę się z nikim, bo moja praca sprawiłaby kłopot i mi i tej drugiej osobie. Nie chcę przy sobie ludzi, bo nie chcę ranić ich i siebie. Po tym co powiedziałeś o wracaniu i co powiedziałeś później... – Spojrzał za okno. – Myślę, że odchodząc właśnie bym to zrobił. Zranił i ciebie i siebie. – Wrócił spojrzeniem do Garika i westchnął. – Chyba, że ty tego chcesz. Jestem w stanie się... dostosować.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Pracuje? W jaki sposób? Jakoś w to nie wierzył. Może znowu go okłamuje? Kto wie? Bezwiednie ustawiał się do kadru. Zastanawiał się ile teraz wypić i co woli. Stracić nad sobą kontrolę teraz, czy za chwilę.
Ściągnął brwi, od razu skojarzył o co chodzi. Zaciągnął się i przekazał mu papierosa.
- Milutko. Jesteś spostrzegawczy… Widać musi ci się podobać co robię, skoro wracasz po więcej. – prychnął i podszedł do łóżka. Pochylił się i wyciągnął spod niego pudło. Zabrał z niego jakiś materiał i wrócił się. – Nie widzę potrzeby odchodzenia. Wolałbym to nazwać… Przerwą. – zabrał mu papierosa i włożył go sobie między usta. Stanął za nim i powoli nałożył mu materiał na oczy. Dokładnie związał i wydmuchał dym na jego kark. – Chcę cię kochać. – skrzywił się na własne słowa i powoli, delikatnie zaczął przesuwać palcem od jego barku do dłoni i małego palca. Niespiesznie go obchodził, delikatnie dotykając przypadkowe partie jego ciała. Robił to wierzchem palców albo paznokciami. – Wiesz, że moje zajęcia nie są nudne i bezpieczne, a moja pieprzona chciwość nie interesuje się twoim bezpieczeństwem. - zatrzymał się przy jego plecach. Opuszkami próbował unieść mu ręce. Starał się nie dotykać reszty ciała, niech skupi się na tych najmniejszych bodźcach. – Bezpieczeństwo… Próbujesz je zachować, ale nagle, w jakimś głupim momencie zapominasz się. – skierował dłonie do przodu, jakby chciał go objąć. Przesunął dwoma palcami wskazującymi od jego sutków do kroku. – I nie żałujesz.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Czy mu się podobało? Na pewno nie, ale – nawet jeśli przez długi czas nie był tego świadomy – cholerna adrenalina dobrze wiedziała, kto jest jej źródłem.
Obserwował Garika z zaciekawieniem, ale o nic nie pytał. Przerwa? Lekko skinął głową. Niech będzie. To jedna z wygodniejszych opcji. Podobało mu się, że ponazywali i omówili parę rzeczy. To o niebo uprościło plany na przyszłość. Gdyby tylko jeszcze... O? O co chodzi? Zmarszczył brwi i z wyrazem lekkiego oburzenia śledził drogę papierosa ze swojej dłoni do jego ust. Dopóki materiał nie zasłonił mu oczu podejrzewał, że powiedział coś złego, ale w końcu zrozumiał, choć nie do końca chciało mu się wierzyć, że się nie pomylił. Cholera... takie słowa w takim momencie? Miał skubany wyczucie... Lewisa w jednej chwili przeszedł naraz zimny dreszcz niepokoju i gorący podniecenia. Oddech od razu odrobinę mu przyspieszył, ale świadomie starał się go uspokoić. Był jeszcze zmęczony po poprzednim razie, łatwiej dawał radę się kontrolować... Cóż, przynajmniej to, co kontrolować mógł. Lekko uniósł ręce i za każdym razem, gdy czuł na sobie palce mężczyzny drgał i spinał się, a na dotyk na brzuchu odruchowo odrobinę wyprężył plecy. Początkowo podążał głową za Garikiem kierując się słuchem, ale potem zapomniał o tym, skupiając się na czuciu. Szlag. Powoli nabrał i wypuścił powietrze. Musi się rozluźnić, jeśli nie chce zaraz zacząć dygotać.
Myślę... – Musiał odchrząknąć. Zaschło mu w gardle. – Że ja ten głupi moment miałem parę chwil temu, gdzieś między twoją kuchnią a łazienką... – Sięgnął lewą ręką w stronę Garika szukając go na oślep. – I nie żałuję. Na razie.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Hmmm, między kuchnią, a łazienką? Ma na myśli moment, w którym został sam i nie uciekł? Puścił go i stanął przed nim. Wyciągnął z ust końcówkę papierosa i jednym palcem skierował jego dłoń bliżej siebie. Musnął ustami jej wierzch i puścił. Każdy następny dotyk był delikatny. Klękał przed nim, jednocześnie sunąc paznokciami po jego nogach, zaczepiał go językiem, ustami, a później wstawał i zostawiał go tak.
Zostawił go i podszedł do stolika, na którym stał alkohol. Odłożył peta i sięgnął butelkę. Nie myśląc dłużej, wypił kilka większych łyków i westchnął ciężko.
- Chhaaaarles… - wrócił do niego i stanął za nim. Złapał go za ramię i pogłaskał je – Lubisz ty gwiazdy?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Korzystając z okazji pogłaskał dłonią bok jego głowy i policzek, a później zacisnął mu palce na ramieniu, ale puścił, gdy Garik uklęknął. Zasłonił swoją twarz dłońmi, a potem przesunął je wyżej zaczesując jeszcze wilgotne włosy do tyłu. Chciał zapytać, o co chodzi, czemu tak się zachowuje, ale powstrzymywał chęć zaspokojenia ciekawości na korzyść drażniącej niepewności. Z jednej strony mu się to podobało, z drugiej zaczynał podejrzewać, że wpakował się w coś niedobrego. Stał i słuchał. W końcu pokiwał głową.
Uwielbiam... wiesz o tym. Spędziłem na obserwowaniu ich setki godzin, mam tysiące zdjęć. – Odetchnął. – Garik, czy to jakiś test? Sprawdzasz, czy ci ufam?
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach