Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Dzięki... – mruknął i przyjął kurtkę z wdzięcznością. Nawet gdy leżeli nakryci, Charlesowi wcale nie było za gorąco. Może to ze zmęczenia? Duma nie pozwalała mu drugi raz prosić o coś Garika, dlatego słowem nie wspomniał o okryciu, ale skoro mężczyzna sam się domyślił, fotograf przyjął pomoc z wdzięcznością. Nawet jakoś tak... zrobiło mu się odrobinę cieplej. Pozwolił się pocałować. Pewnie nie miałby nic przeciwko nawet, jeśli ktoś by na nich patrzył.
Tak, wiem... propagowanie homoseksualizmu jest nielegalne. Ale nie sądziłem, że ty to wiesz, skoro sam zaprosiłeś mnie na oglądanie gwiazd. – Snuł się za Garikiem jak cień, pewnie poszedłby teraz z nim w większość miejsc i zorientował się, że nie są w aptece dopiero gdyby przeznaczył całe oszczędności na grę w karty albo przegrał w rosyjską ruletkę drugi raz z rzędu.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Byliśmy za wysoko, a w pokoju nie paliło się światło. Rozmyliśmy się z niebem… - westchnął, w dodatku o tej godzinie? Nikt w tych okolicach nie zwraca uwagi na to co dzieje się za oknem, przynajmniej nie w takich porach, albo… Nie trzeźwy.
Znowu zimno… W drodze do apteki nic nie mówił. Co chwilę zasłaniał usta od ziewania i spoglądał, czy Charles za nim idzie. Biedaczek, nawet nie chciał sobie wyobrażać jaki on musi być zmęczony… I mimo tego nie mógł spać?! Jak to działa?! Wyciągnął z kurtki wymiętą paczkę papierosów i zapalił sobie jednego, zaraz jednak oddał go Charlesowi i wziął drugiego. Co jakiś czas przejeżdżała stara Łada, gasły przy nich światła latarni albo mijali pijanych nastolatków wracających koślawo do domu.
Nic nie mówił, chciał się pilnować. Spoglądał od czasu do czasu na niebo i uśmiechał się do siebie. Co za debilny pomysł z tym spacerem… Miał wytrzeźwieć, trochę się ogarnąć, a najprędzej się przeziębi… I Charlesa też. Cholera.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Rozmyliśmy się z niebem? Och, no, no! Dla Charlesa to stwierdzenie zabrzmiało bardzo poetycko. Skomentował to prychnięciem i uśmiechem. Szybko znalazł do słów Garika jakiś głupi rym i po pewnym czasie tłumienia śmiechu nie wytrzymał.
Rozmyliśmy się z niebem, z czernią staliśmy jednością,
Gdy pod osłoną nocy wspólnie cieszyliśmy bliskością.
Spojrzenia nasze gwiazd dosięgały
A, eee, szybkie oddechy z piersi się rwały

Wybuchł cichym śmiechem. Zachowywał się jak odrobinę naćpany, zmęczony, ale z jakąś niezdrową energią. Bezsenność. Starał się opanować i świadomie zachowywał spokój, chociaż do głowy przychodziły mu różne dziwne pomysły. Odebrał papierosa i zbliżył do Garika tak, aby przez chwilę iść lekko stykając się z nim ramieniem w ramach jakiegoś dziwnego podziękowania.
Daleko jeszcze? – mruknął, gdy zorientował się, że już upłynęła chwila i zdążył dopalić papierosa. Niedopałek wyrzucił do najbliższego kosza.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Popatrzył na niego nieco zaskoczony, co on tworzy?... Po mamie ta wrażliwość? Hmmm… Zastanowił się chwilę i odpowiedział w podobny sposób, ale po rosyjsku
- Wspomnienia smaku, pamięć dotyku,
chwile natchnienia i błogiego oddania,
zapach twojego ciała i brzmienie twojego głosu,
uczucie dosytu i niedosytu,
dałeś mi to, czego łaknie moje serce,
objąłeś mnie i ukochałeś, a ja
zaakceptowałem i oddałem
kochanie, czułość, o…

Mniejsza z tym, nie będzie poetą, to nie jego świat, cisza, dość. Miejmy nadzieję, że Charles nie zrozumiał za dużo.
Objął go ręką kiedy zaczął się o niego opierać. Pogłaskał go po ramieniu i po chwili puścił. Bloki i wieżowce cały czas się powtarzały, sceneria w ogóle się nie zmieniała. Achhh prawdziwa, typowa wschodnia beznadzieja.
- Nie, jeszcze kawałek. Dasz radę. Może kupić ci tam coś jeszcze?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Patrzy z uniesioną brwią i uśmiechem, gdy Garik rymował. Uch, ale im się zebrało, no naprawdę. Większość zrozumiał, a resztę dopowiedział sobie z kontekstu. Pięknie! Skrzywił się zawiedziony, gdy znajomy przerwał.
O, niee... zostawiłeś to takie niedokończone – jęknął skarżąc się. Cóż, trudno! Będzie musiał sobie sam wymyślić zakończenie albo zaakceptować taki stan.
Charles męczył się sam ze sobą... i właśnie: sam ze sobą. Z nikim innym. Z jednej strony było mu miło, że Garik ruszył się po te środki nasenne, a z drugiej ugodziło to w jego dumę. Sam mógłby sobie załatwić te pieprzone leki.
Może więcej żelu? Skoro mam zostać też jutro... – Uśmiechnął się patrząc w bok. Nagle zerknął na mężczyznę. – O, właśnie. Ciągle mówisz, że chcesz... się we mnie no wiesz co. Powiedz mi, jak to już się stanie, okej?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Wzruszył ramionami. Co z tego, że skończył… To przecież takie nieważne i głupie…
- Dobrze. – skinął głową. Żel i dragi. Dziwne połączenie. – Czemu nie chcesz mówić o kochaniu? To cię boli?... I dlaczego miałbym cię o tym informować? Charles… Przecież to nic nie zmieni. Prawda?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Dziwne połączenie? Dla Charlesa całkiem codzienne.
Boli...? – Westchnął. Zastanawiał się przez moment uśmiechając się smutno. – W pewien sposób tak. Przypomina mi, że poświęcenie się pracy nie sprzyja poświęceniu się związkowi... jakikolwiek by on nie był. Uświadamia mi, że jednak mam wpływ na ludzi, nawet jeśli nie chcę, jeśli chcę tylko, aby to oni mieli wpływ na mnie. I chyba pokazuje też, że jestem bardziej ludzki niż bym chciał i że bycie takim jest dla mnie momentami... – zaśmiał się z zażenowaniem i palcami wykonał w powietrzu znak cudzysłowu. – Guilty pleasure, na które sobie pozwalam. I nie wiem, czy coś zmieni... na pewno. Jeśli nie powiesz też na pewno będzie inaczej. Zawsze jest inaczej. No i nie na co dzień ludzie mówią takie rzeczy.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Ooogarnij się Charles… Nikt nie karze ci się poświęcać! Mówiłeś, że to co zdaje mi się, że dajesz, tak naprawdę bierzesz sobie. Po co masz sobie brać takie przejmowanie się? Czy ja ci każę? Nie. Olej to jeśli to dla ciebie niewygodne. Chyba, że lubisz się męczyć, lubisz? – złapał go w talii i przyciągnął do siebie – Już wiem, że lubisz jak czasami boli… Ale ciągle? Niiieee… Nie chcę by przy mnie było ci źle… Jeśli coś mogę zmienić, powiedz o tym… Może się dostosuję – ucałował mu bok głowy i puścił – Za dużo gadam, nie chcę, nie myślę za trzeźwo, przepraszam.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
To, o czym przed chwilą mówiłem nie dotyczy ciebie tylko moich przemyśleń. – Położył obydwie dłonie na klatce piersiowej Garika, aby łatwiej utrzymać dystans. Mówił w o wiele bardziej zdecydowany i chłodny sposób niż jeszcze przed chwilą. – Powiedziałem, że to, co wydaje ci się, że ja ci daję, tak naprawdę bierzesz ty. Bierzesz to sobie sam. Ja daję nic. Nic, co ode mnie masz, nie dałem sam z siebie, tylko ty własnoręcznie po to sięgnąłeś. Rozumiesz? – Wytłumaczył różnie formułując to samo zdanie, aby mieć pewność, że któraś wersja w końcu do niego dobrze. Z drugiej strony nie było po nim widać ani odrobiny irytacji, co w takiej sytuacji mogło być dziwne. Uchylił się, aby uniknąć pocałunku. Nie teraz, nie gdy chciał mu coś wyjaśnić, nie gdy został źle zrozumiany. – To, co biorę dla siebie to mój biznes. Mój biznes, dlaczego robię rzeczy, które robię. Ktoś, kto nie jest tak popieprzonym introwertykiem jak ja, chyba nigdy tego nie zrozumie, więc nawet nie próbuj. I właśnie. Na pewno nie teraz. I to nie ja powinienem się ogarnąć...
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Uśmiechnął się szeroko i skinął głową. Oczywiście, dobrze. Już, wszystko jasne, chyba. Westchnął i dał mu spokój.
- No to nie będę próbował. – wydął dolną wargę i wzruszył ramionami. Jakoś szczególnie go to nie dotknęło, może przez to, że jeszcze znieczulał go alkohol? A może ton głosu? Takie słowa tak spokojne? Hmm… - Już się ogarniam, już jestem cicho, tak?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Nie bądź cicho. Chyba umarłbym z nudów... – Uśmiechnął się i włożył ręce w kieszenie spodni. Wydawało mu się, że są już blisko, w końcu ile może być apteka, która niby ma być 'niedaleko'? Usłyszał, że ktoś z tyłu zawołał jakieś ej!, ale Charles początkowo nie zareagował. Dopiero gdy krzyk się powtórzył i dołączył do niego drugi głos, wołający coś, czego fotograf prawie nie zrozumiał, ale wystarczyło, że rozpoznał dwa słowa 'buziaczek' i 'panienko'. Nie oglądał się i dalej wyglądał na całkiem rozluźnionego.
To do nas... Jeśli tak, to chcę spuścić im wpierdol... Tak bardzo chcę... – Zerknął na Garika.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Zaśmiał się pod nosem i westchnął. Apteka była między wieżowcami, nie było jej widać z miejsca, w którym się znajdowali. Szedł spokojnie, z rękoma w kieszeniach, co jakiś czas spoglądając czy Charles trzyma się obok. Dopiero kiedy usłyszał wołanie, odwrócił się w stronę głosu i zaczął iść tyłem. Chciał zobaczyć jak daleko jest… Są… I czego chcą. Uniósł brew kiedy usłyszał co tam krzyczą.
- Hmmm? – wyciągnął z płaszcza papierosy i zapalił sobie kolejnego – Do nas. – odwrócił się – Ty masz na to siłę?... Nie zabronię ci, apteka jest prawie za rogiem więc… - wysłał mu oczko i uśmiechnął się zawadiacko. Jeśli Charles tam pójdzie, Garik zaraz ruszy za nim.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Za Garikiem i Charlesem szła czwórka młodzików, ubrani byli jak typowi chłopcy z osiedla i tak samo się zachowywali. Gdy tylko zobaczyli, że Garik się odwrócił, zaczęli krzyczeć i śmiać się, pokazując w jego stronę niewybredne gesty.
Zdążysz wypalić? To znaczy, że wcale nie jest tak blisko... – mruknął szybko łącząc fakty. – Nie mam siły, ale... energię już tak. Za dużo energii... – Jasne, efekt odstawienia. Proste. Sporo samozaparcia kosztowało go, aby tak po prostu nie odwrócić się i nie zacząć iść w stronę zaczepiającej ich grupki gopników. Może widzieli, jak Garik go przytula i całuje? – Dobra, dam im szansę. Ale jeśli nie zmyją się zanim tam dojdziemy to... Mmm... – Mruknął.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Gdyby nie bolał go bok, chętnie porozmawiałby inaczej, ale… No, właśnie. Spokój.
- Zdążę jeśli mi pomożesz. Na to zresztą liczyłem. – nie obchodziło go co widzieli, a co nie. Ci frajerzy widzą, słyszą i czują swoje, taki szósty, zmysł gopnika. – Dajesz im szansę? – zagwizdał – No dobrze, ale nie licz, że miło cię zasko…
Tym razem z ich pijackiego rosyjskiego, najzgrabniej poszło im wykrzyczenie słowa „pedały”
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Pomogę... – Usłyszał to i zrozumiał. – Garik? Paliłeś kiedyś 'po studencku'? – Znów na niego spojrzał. Ach, twarz Charlesa wyrażała rozbawienie i chorą, z trudem skrywaną ekscytację.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach