▲▼
First topic message reminder :
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
Cóż, Charles wstawiony różnił się głównie tym od Charlesa niewstawionego, że nie krył się ze swoim sposobem myślenia i opiniami, no i zadawał więcej pytań.
– Rzadko? Zauważyłem to już wcześniej i byłeś wtedy trzeźwy. – Wzruszył ramionami. Nie oceniał, po prostu dzielił się spostrzeżeniem. Schował dłonie głęboko w kieszenie i chwilę szedł tak słuchając znajomego. – Bo chcę cię poznać. – Prosta odpowiedź, prosty powód. Wyjął z kieszeni cygaretki i wyciągnął paczkę w stronę Garika. Jeśli w jakiś sposób ruszyło go wyznanie o odbieraniu, to nie dał tego po sobie poznać.
– No wiesz... Sądziłem, że przyjadę tu, upijemy się, prześpimy i arrivederci.
– Rzadko? Zauważyłem to już wcześniej i byłeś wtedy trzeźwy. – Wzruszył ramionami. Nie oceniał, po prostu dzielił się spostrzeżeniem. Schował dłonie głęboko w kieszenie i chwilę szedł tak słuchając znajomego. – Bo chcę cię poznać. – Prosta odpowiedź, prosty powód. Wyjął z kieszeni cygaretki i wyciągnął paczkę w stronę Garika. Jeśli w jakiś sposób ruszyło go wyznanie o odbieraniu, to nie dał tego po sobie poznać.
– No wiesz... Sądziłem, że przyjadę tu, upijemy się, prześpimy i arrivederci.
- Kieeedy... - próbował sobie przypomnieć, ale... Ale po co. Nieważne. Jeszcze dowie się o sobie czegoś czego nie chce wiedzieć. Poczęstował się cygaretką i poczekał na ogień.
- To może... Odpowiedź za odpowiedź. Nie chcę żyć z myślą, że wiesz o mnie więcej niż ja o tobie... - uśmiechnął się smutno - Co stoi na przeszkodzie Charles? Możemy tak zrobić, ale wiem, że i ja i ty będziemy czuli niedosyt.
- To może... Odpowiedź za odpowiedź. Nie chcę żyć z myślą, że wiesz o mnie więcej niż ja o tobie... - uśmiechnął się smutno - Co stoi na przeszkodzie Charles? Możemy tak zrobić, ale wiem, że i ja i ty będziemy czuli niedosyt.
Uśmiechnął się pod nosem. Nie będzie mu tego opowiadał i wymieniał, bo, pomimo tego, że wiedział, że to dość głupie, to musiałby w bardzo bezpośredni sposób zdradzić to, jak sam odbiera, a przez to i się zdradzić. Niee, to nie w jego stylu. Skoro mężczyzna nie naciskał, Charles uznał to za pytanie retoryczne.
– Niedosyt? To zrobimy to jeszcze raz i jeszcze, dopóki się sobą nie znudzimy. Czy przypadkiem życie nie polega na tym, żeby dążyć do zaspokojenia pragnień za wszelką cenę, a potem wynajdowania sobie nowych... i tak na okrągło? – Zaśmiał się gorzko. Podpalił cygaretkę Garikowi i sobie. – Może być. Odpowiedź za odpowiedź.
– Niedosyt? To zrobimy to jeszcze raz i jeszcze, dopóki się sobą nie znudzimy. Czy przypadkiem życie nie polega na tym, żeby dążyć do zaspokojenia pragnień za wszelką cenę, a potem wynajdowania sobie nowych... i tak na okrągło? – Zaśmiał się gorzko. Podpalił cygaretkę Garikowi i sobie. – Może być. Odpowiedź za odpowiedź.
- Znudzi? - zaśmiał się i przybliżył do Charlesa by mu zapalił. Zaczął iść w kierunku miasta. - Powiedz mi... Dlaczego nie dopuszczasz do siebie ludzi? Czego się boisz?
– Chyba już kiedyś o tym rozmawialiśmy... – Zmarszczył brwi, zaraz jednak machnął ręką w lekceważącym geście jednocześnie strzepując tę odrobinę popiołu, która zdążyła się zebrać na końcu cygaretki. – Niczego się nie boję. Po prostu nie chcę potem tęsknić, jak niektórzy. Poza tym, to bezpieczne dla drugiej strony. Jeśli zadarłbym z kim nie trzeba albo trafiłby mnie szlag na froncie, nie mieliby kogo szantażować, nie miałby kto rozpaczać. W drugą stronę to też działa: jeśli ktoś chciałby coś ze mnie wyciągnąć albo mieć na swoich usługach, nie porwałby mojego dziecka, nie zgwałcił mojej żony i nie powiesił truchła psa na drzwiach. Bo po prostu nie ma kogo. – Dla niego to była oczywista oczywistość, ale wytłumaczył z charakterystyczną dla siebie cierpliwością.
– No, jeszcze jedno: jak się z kimś jest to się... jest. Moja praca nie raz wymaga ode mnie zerwania kontaktu ze światem na miesiąc albo dłużej. Nie muszę się zastanawiać, czy wrócę i zastanę pusty dom.
– No, jeszcze jedno: jak się z kimś jest to się... jest. Moja praca nie raz wymaga ode mnie zerwania kontaktu ze światem na miesiąc albo dłużej. Nie muszę się zastanawiać, czy wrócę i zastanę pusty dom.
- Może, nie pamiętam już... - wysłuchał go i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Niczego się nie boję, nie, nie... Oprócz tego, że ktoś skrzywdzi moją ukochaną osobę, a przez to i mnie. - spróbował to powiedzieć tonem Charlesa - Dddaa... Przecież to normalny odruch. Wymyśliłeś sobie całkiem rozwiązanie na takie życie. Mam nadzieję, że nie spotkasz kogoś, kto ci to rozwali. -
Czemu mówił coś co go raniło? Zaraz, co?! Powinien zachować większy dystans. Znowu się nakręci i znowu będzie boleć. Cholera!
Czemu mówił coś co go raniło? Zaraz, co?! Powinien zachować większy dystans. Znowu się nakręci i znowu będzie boleć. Cholera!
– To nie strach. To przezorność. Instynkt samozachowawczy. Nie boję się, bo nie mam o kogo – sprecyzował. Och, Garik ma taką nadzieję? Niby życzenie z dobrą intencją i wedle woli samego Charlesa, ale tak cholernie gorzkie. Fotograf uśmiechnął się smutno i zaciągnął fajką jakby chciał chociaż na chwilę odwrócić swoją uwagę od tego tematu.
– Dzięki – mruknął. – Może kiedyś, na emeryturze. Ale to jeszcze trochę. Chciałbym za jakiś czas wrócić do fotografii z frontów, może po tym się ustabilizuję... – W tej chwili sam dla siebie brzmiał, jakby opowiadał o czymś, co zdarzy się za setki lat albo nawet wcale. Bajka, si-fi. – A ty? Planujesz coś takiego? Rodzina, dom, dzieci?
– Dzięki – mruknął. – Może kiedyś, na emeryturze. Ale to jeszcze trochę. Chciałbym za jakiś czas wrócić do fotografii z frontów, może po tym się ustabilizuję... – W tej chwili sam dla siebie brzmiał, jakby opowiadał o czymś, co zdarzy się za setki lat albo nawet wcale. Bajka, si-fi. – A ty? Planujesz coś takiego? Rodzina, dom, dzieci?
- Z frontów... No tak. Współczuję. Mi już jedna wojna wystarczy na całe życie. - popatrzył gdzieś w bok, jakby wstydził się, że Charles spojrzy na niego, oceni i przez to zrani - Nie mam planów. Nie widzę się jako ojciec rodziny. Jestem zbyt narwany. Wystarczy mi szefowa... I tacy dziwacy jak ty. - pokazał zęby w uśmiechu - Może kiedyś znajdę kogoś, kto, hmmm... Da mi wolność i opiekę... I będzie przy zdrowych zmysłach. Ciężko jest przekrzykiwać głosy w głowie drugiej osoby, wiesz?
– Nie ma czego współczuć. Sam to wybrałem. Sam zdecydowałem, że po ostatnim wypadzie stało się za dużo i przerzucę się na coś, hm, lżejszego. Sam zdecydowałem, że niedługo wracam. – A Charles jak to Charles. Spojrzał, zrozumiał, zapamiętał. Posłał blady uśmiech w odpowiedzi na tę złośliwość.
– Wiem – odpowiedział od razu, ale nie zamierzał wyjaśniać. Zamruczał zastanawiając się nad czymś. – Wtedy, w Amsterdamie. W klubie. Wiedziałeś, że to ja?
– Wiem – odpowiedział od razu, ale nie zamierzał wyjaśniać. Zamruczał zastanawiając się nad czymś. – Wtedy, w Amsterdamie. W klubie. Wiedziałeś, że to ja?
Widać nie przeżywasz tego tak mocno... - pomyślał i przekrzywił głowę na kolejne pytanie - W Amsterdamie... Szczerze mówiąc... Nie. Wybrałem cię tylko dlatego, że zobaczyłem twoje tatuaże. Kojarzyły mi się z wielkimi emocjami, których w tamtym stanie nie potrafiłem dokładnie przywołać. Tyle. - zaciągnął się i zastanowił się nad pytaniem do niego. - Masz w życiu jakiś cel? Czy po prostu żyjesz z dnia na dzień?
– Tak myślałem... – Uśmiechnął się z wyrazem ponurej satysfakcji. Tatuaże, emocje... No tak. Ech, ludzie. Ciekawe, jak wyglądałby świat, gdyby podejmowali decyzje na podstawie wyłącznie logicznych, racjonalnych powodów. Bez zachcianek, kaprysów, sentymentów, słabości...
Co? Cel? Takiego czegoś się nie spodziewał.
– Nic konkretnego. Moje życie wygląda tak, jak przed chwilą mówiłem: od zachcianki do zachcianki. Ale emocje. To coś, co mnie fascynuje. Sam jestem... – Cholera, jak to nazwać? – Spokojny. Potrzebuję mocnych wrażeń, żeby coś poczuć. Ale! – Spojrzał na Garika i wskazał na niego palcem.
– Wchodzimy na filozoficzne tematy. Chyba jestem jeszcze zbyt trzeźwy, żeby tak otwarcie mówić o takich rzeczach.
Co? Cel? Takiego czegoś się nie spodziewał.
– Nic konkretnego. Moje życie wygląda tak, jak przed chwilą mówiłem: od zachcianki do zachcianki. Ale emocje. To coś, co mnie fascynuje. Sam jestem... – Cholera, jak to nazwać? – Spokojny. Potrzebuję mocnych wrażeń, żeby coś poczuć. Ale! – Spojrzał na Garika i wskazał na niego palcem.
– Wchodzimy na filozoficzne tematy. Chyba jestem jeszcze zbyt trzeźwy, żeby tak otwarcie mówić o takich rzeczach.
Jak by wyglądał? Zdecydowanie cholernie nudno, a wszystko byłoby przewidywalne i monotonne. Nie stać na to Garika, nawet jeśli chce i próbuje, mimo wszystko poddaje się temu co czuje i za tym idzie.
- Wiesz może co wpływa na tą twoją... Niskoreaktywność? - uśmiechnął się i delikatne skulił kiedy przerwał temat - Chyba raczej zbyt zamknięty w sobie, skoro nawet pijanemu nie chcesz się zwierzać. Ojjj, Charles... - przyciągnął go do siebie i pocałował w bok głowy - Wiesz co... Bliżej mamy hotel niż klub, w którym chcę tańczyć... Zróbmy tak, pierw ty, a później ja zatańczę w łóżku. - pocałował mu ucho i puścił.
- Wiesz może co wpływa na tą twoją... Niskoreaktywność? - uśmiechnął się i delikatne skulił kiedy przerwał temat - Chyba raczej zbyt zamknięty w sobie, skoro nawet pijanemu nie chcesz się zwierzać. Ojjj, Charles... - przyciągnął go do siebie i pocałował w bok głowy - Wiesz co... Bliżej mamy hotel niż klub, w którym chcę tańczyć... Zróbmy tak, pierw ty, a później ja zatańczę w łóżku. - pocałował mu ucho i puścił.
– Wiem – odpowiedział od razu, ale najwyraźniej nie czuł się w obowiązku tłumaczyć. Uznał temat za zakończony.
Cierpliwie zniósł kolejny przypływ czułości znajomego.
– Nie jestem zamknięty w sobie, po prostu... – Odetchnął. Jak to wytłumaczyć? I w ogóle po co tłumaczyć...? Cóż, chciał więc to zrobi, nie potrafił aż tak się pilnować, kiedy był wstawiony. – Po prostu co cię to interesuje? Nieważne czy jesteś pijany, czy nie. Takie informacje nie powinny mieć dla ciebie większego znaczenia. Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet kochankami. ...jeszcze. Żyjemy w cholernie różnych światach. – Nie miał do znajomego pretensji, ale słychać było, że nie rozumie jego postępowania, pomimo tego, że chce. Ba! Pewnie nawet chciał dostrzec jakąś zasadność. – Po co ci kolejna osoba, za którą będziesz tęsknił? Co ci da ta chwila bliskości...? Dziesiątki chwil rozgoryczenia i... A mi co da? Podzielę się z tobą częścią siebie i będę, cholera, głowił się, co dalej. Czy będziesz za mną łaził, pisał, dzwonił? Będę się zastanawiał, jaki to ma wpływ na ciebie i co pomyślałeś. I co...? Po co? – Od pewnego czasu mówił ciszej i lekko wyprzedził Garika, aby łatwiej móc na niego patrzeć. Oczekiwał odpowiedzi w duchu współczując znajomemu.
Cierpliwie zniósł kolejny przypływ czułości znajomego.
– Nie jestem zamknięty w sobie, po prostu... – Odetchnął. Jak to wytłumaczyć? I w ogóle po co tłumaczyć...? Cóż, chciał więc to zrobi, nie potrafił aż tak się pilnować, kiedy był wstawiony. – Po prostu co cię to interesuje? Nieważne czy jesteś pijany, czy nie. Takie informacje nie powinny mieć dla ciebie większego znaczenia. Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet kochankami. ...jeszcze. Żyjemy w cholernie różnych światach. – Nie miał do znajomego pretensji, ale słychać było, że nie rozumie jego postępowania, pomimo tego, że chce. Ba! Pewnie nawet chciał dostrzec jakąś zasadność. – Po co ci kolejna osoba, za którą będziesz tęsknił? Co ci da ta chwila bliskości...? Dziesiątki chwil rozgoryczenia i... A mi co da? Podzielę się z tobą częścią siebie i będę, cholera, głowił się, co dalej. Czy będziesz za mną łaził, pisał, dzwonił? Będę się zastanawiał, jaki to ma wpływ na ciebie i co pomyślałeś. I co...? Po co? – Od pewnego czasu mówił ciszej i lekko wyprzedził Garika, aby łatwiej móc na niego patrzeć. Oczekiwał odpowiedzi w duchu współczując znajomemu.
- Mieliśmy zadawać sobie pytania, nie? Te są jakieś gorsze? Wnioskuje, że nadal myślisz by po seksie wrócić do domu, albo lepiej, od razu jechać do pracy by tam doszczętnie pozbyć się z emocji. Ja tam... Mam gdzieś, tak, mam gdzieś co będziesz o mnie wiedział. Skoro prawdopodobieństwo ponownego spotkania jest tak małe... - no właśnie... Jeszcze kilka tak niewygodnych podejść i Charles nie będzie chciał go więcej zobaczyć. Znowu będzie sam, znowu zatęskni i będzie podświadomie szukał osób jak on. Bez sensu... Chyba. - Co z tego, że podchodzimy do siebie inaczej? I ciebie i mnie ukształtowało co innego. Nie przeszkadza mi jak próbujesz spłaszczać każdą relację, byle nie przybliżyć się do uczuć... Za często bolało. Mylę się?... - chwilę myślał nad kolejną odpowiedzią - Widzisz... Ja tam wierzę, że po tej tęsknocie, znowu nadejdzie czas by zobaczyć się z kimś, kto da mi to, czego potrzebuję. Mam nadzieję, że i druga strona na tym skorzysta. O to chodzi. Wiedzieć, że gdzieś tam jest ktoś, kto sprawi, że poczujemy się szczęśliwi. Chociaż przez chwilę... Naiwne, prawda? - przeciągnął się - Zmieńmy temat. Na jakiś wygodny, ta? - zaśmiał się.
– Mylisz – rzucił sucho, bez zastanowienia i zacisnął usta. Nie rozumiał. Dla niego takie podejście zakrawało na masochizm. I to jeden z najgorszych, bo Garik, według Charlesa, takim przywiązywaniem się, otwieraniem, a potem znikaniem czy narażaniem drugiej osoby na cierpienie ranił nie tylko siebie, ale i kogoś innego. To było skrajnie nieodpowiedzialne.
– Skorzysta? – Wyśmiał go. – Na czym? Na samotności przez miesiące rozłąki? Czy na zamartwianiu, ciągłym wgapianiu w telewizor i przeszukiwaniu najnowszych doniesień o ofiarach w miejscu, do którego pojechałem? – Przewrócił oczami. – Naiwne, tak, i cholernie egoistyczne. Ktoś sprawi... – Powtórzył, naśladując ton Garika. – Ktoś mi da, ktoś sobie poradzi. A potem zaskoczenie i płacz, że ludzie znikają.
– Skorzysta? – Wyśmiał go. – Na czym? Na samotności przez miesiące rozłąki? Czy na zamartwianiu, ciągłym wgapianiu w telewizor i przeszukiwaniu najnowszych doniesień o ofiarach w miejscu, do którego pojechałem? – Przewrócił oczami. – Naiwne, tak, i cholernie egoistyczne. Ktoś sprawi... – Powtórzył, naśladując ton Garika. – Ktoś mi da, ktoś sobie poradzi. A potem zaskoczenie i płacz, że ludzie znikają.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach