▲▼
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
Odczytał ją od razu. Trzymał telefon w ręce i patrzył na smsa. To żart? Czemu nagle zrobiło mu się słabo? Musi to sprawdzić. Nie będzie sobą jeśli zaraz nie wpadnie do ogrodu i go nie przeszuka.
Zostawił znajomych i biegiem udał się na miejsce. Szybciej, szybciej, szybciej, co tak słabo? Tydzień się nie biegało i już dwa kilometry to dużo?
Na miejscu usiadł na pierwszej ławce, którą udało mu się dopaść i spróbował uspokoić oddech. Czuł jak nasiąka zapachem egzotycznych kwiatów, widział jak papugi przeskakują z gałęzi na gałąź, urażone jego pośpiechem i gwałtownością, a ciepło... Ah ten gorąc. Spływał po nim fala za falą, prowokując by ściągnął z siebie koszulę i dał już sobie spokój z tym wysiłkiem.
Zaraz cię dopadnę... Daj mi... Pół minuty...
Zamknął oczy i rozpiął do końca guziki. Uff...
Zostawił znajomych i biegiem udał się na miejsce. Szybciej, szybciej, szybciej, co tak słabo? Tydzień się nie biegało i już dwa kilometry to dużo?
Na miejscu usiadł na pierwszej ławce, którą udało mu się dopaść i spróbował uspokoić oddech. Czuł jak nasiąka zapachem egzotycznych kwiatów, widział jak papugi przeskakują z gałęzi na gałąź, urażone jego pośpiechem i gwałtownością, a ciepło... Ah ten gorąc. Spływał po nim fala za falą, prowokując by ściągnął z siebie koszulę i dał już sobie spokój z tym wysiłkiem.
Zaraz cię dopadnę... Daj mi... Pół minuty...
Zamknął oczy i rozpiął do końca guziki. Uff...
Żart... Cóż, sam z każdą chwilą, która upłynęła od tego, jak wysłał wiadomość, zaczynał wątpić czy Garik przyjdzie. Myślał, że z jednej strony to byłoby głupie gdyby mężczyzna proponował mu spotkanie, a potem nie przyszedł, z drugiej byłoby to idealnym sposobem na uniknięcie ewentualnych kłopotów, a sam Charles i tak pewnie znalazłby dla siebie jakieś interesujące zajęcie. Wyjął telefon z kieszeni i zerknął na godzinę. Za piętnaście dziesiąta. No. Poczeka jeszcze, dajmy na to, dwadzieścia minut i zacznie coś kombinować na własną rękę.
Stanął przy barierce i pochylił się, opierając o nią przedramionami. Brakowało mu tylko cygaretki i whisky. O, właściwie tego pierwszego już nie. Zapalił nadal wpatrując się w ludzi na plaży. Czuł, że pierwszy raz od dłuższego czasu odpoczywa.
Stanął przy barierce i pochylił się, opierając o nią przedramionami. Brakowało mu tylko cygaretki i whisky. O, właściwie tego pierwszego już nie. Zapalił nadal wpatrując się w ludzi na plaży. Czuł, że pierwszy raz od dłuższego czasu odpoczywa.
Starczy. Wstał i odgarnął grzywkę do tyłu. Gdzie się chowasz... Ruszył truchtem po ogrodzie, wypatrując jakiejkolwiek sylwetki. Całe otaczające go piękno nagle zniknęło. Skupił się na znalezieniu Charlesa i kiedy w końcu go wypatrzył, na moment zatrzymał się i poprawił. Czemu tak się stresuje? Ręce delikatnie mu drżały, ale... Cholera nieważne!
Cicho i powoli podszedł do niego i delikatnie objął w talii. Pocałował go w kark i mocniej do siebie wtulił.
- Mam cię... - westchnął i oparł policzek o jego głowę. Jest jego, jego, jego, jego.
Cicho i powoli podszedł do niego i delikatnie objął w talii. Pocałował go w kark i mocniej do siebie wtulił.
- Mam cię... - westchnął i oparł policzek o jego głowę. Jest jego, jego, jego, jego.
Słyszał, że ktoś idzie. Obejrzał się. Ooo... No, dopiero teraz uświadomił sobie, że nie wierzył, że Garik przyjdzie. Był szczerze zaskoczony! A już zaczął planować, w jakie miejsca pójdzie...
– Myślałem, że wytrzeźwiałeś i uznałeś, że nie chcesz więcej tańczyć. – Charles poklepał znajomego po przedramieniu jakby niezbyt wiedział, jak zareagować na tak ciepłe przywitanie. W tej chwili jeszcze wyraźniej niż wcześniej było widać, że nie przywykł do takich gestów i sam nie potrafił na nie odpowiedzieć, a być może nawet nie chciał. Przełamywanie emocjonalnego dystansu nie było w jego stylu nawet, jeśli fizycznie był z kimś blisko.
– Myślałem, że wytrzeźwiałeś i uznałeś, że nie chcesz więcej tańczyć. – Charles poklepał znajomego po przedramieniu jakby niezbyt wiedział, jak zareagować na tak ciepłe przywitanie. W tej chwili jeszcze wyraźniej niż wcześniej było widać, że nie przywykł do takich gestów i sam nie potrafił na nie odpowiedzieć, a być może nawet nie chciał. Przełamywanie emocjonalnego dystansu nie było w jego stylu nawet, jeśli fizycznie był z kimś blisko.
- Kto powiedział, że jestem trzeźwy? - uśmiechnął się, odsunął na krok i zakręcił Charlesem. Znowu przyciągnął go do siebie i przytulił. Nawet nie zauważył tej oszczędności gestów od strony fotografa. Nie chciał. - Chodźmy się bawić. Na plażę. Wezmę alkohol. - popatrzył na niego by skontrolować jego reakcję. - Albo pierw spiję cię w domu i dopiero tam zaciągnę - wyszczerzył się
Zaśmiał się i obrócił przodem do mężczyzny. Prawda! Nikt tego nie powiedział. Czyli, idąc za tym, co pisali w SMS-ach, punkt pierwszy się potwierdził. No, to jeszcze tylko pozostaje sprawdzić, czy ma chcicę i czy wpadł w kłopoty.
– Nie, nie, pójdźmy od razu. – Lekko zmrużył oczy, jakby coś knuł i pewnie tak było, ale jak to Charles, nie zdradzał za wiele z tego, co działo się w jego głowie. Lekko nacisnął na jego ramiona, pospieszając do wyjścia. – Macie tam coś... mocniejszego? I nie pytam o alkohol.
– Nie, nie, pójdźmy od razu. – Lekko zmrużył oczy, jakby coś knuł i pewnie tak było, ale jak to Charles, nie zdradzał za wiele z tego, co działo się w jego głowie. Lekko nacisnął na jego ramiona, pospieszając do wyjścia. – Macie tam coś... mocniejszego? I nie pytam o alkohol.
- Ok. - cofnął się i powoli ruszył w stronę plaży. - Wszystko się znajdzie. Tylko zagadam do znajomych. Mam nadzieję, że coś tam jeszcze zostało. - łatwo się zgadzał. Widać było, że jest upojony, nie tylko alkoholem. - Naprawdę... Nie sądziłem, że przylecisz. Uznałem, że zignorujesz mnie dla świętego spokoju.
Cudownie. Aż bał się zacząć cieszyć tym, że wszystko szło po ich myśli. Podejrzane, naprawdę.
– Pomyślałem, że skoro spieprzyłeś mi jedne wakacje to może chociaż drugie jakoś... uatrakcyjnisz. – Zanim wyszli z ogrodu, Charles dotknął ramienia Garika, aby zwrócić uwagę, potem objął jego skronie dłońmi i wpił się w jego usta mocno, szybko pogłębiając pocałunek i równie szybko się odsuwając. Odchrząknął i jakby nigdy nic ruszył schodami w dół.
– Początkowo chciałem cię olać, ale jeśli chodzi o wyjazdy to rzadko kiedy żartuję. Poza tym sam niedawno wytrzeźwiałem i nie za bardzo podoba mi się ten stan.
– Pomyślałem, że skoro spieprzyłeś mi jedne wakacje to może chociaż drugie jakoś... uatrakcyjnisz. – Zanim wyszli z ogrodu, Charles dotknął ramienia Garika, aby zwrócić uwagę, potem objął jego skronie dłońmi i wpił się w jego usta mocno, szybko pogłębiając pocałunek i równie szybko się odsuwając. Odchrząknął i jakby nigdy nic ruszył schodami w dół.
– Początkowo chciałem cię olać, ale jeśli chodzi o wyjazdy to rzadko kiedy żartuję. Poza tym sam niedawno wytrzeźwiałem i nie za bardzo podoba mi się ten stan.
- Zrobię wszystko - machnął ręką uśmiechnięty. Wydawało mu się to tak proste, przyjemne i jasne. Czemu miałby nie umożliwiać Charlesowi osiągnięcia takiego stanu? Dotknięcie ledwo poczuł, ale odwrócił się do niego. Od razu wyczuł o co chodzi, głowa poszła za nim kiedy przerwał.
- Już?... - zapytał nieco rozczarowany, ale zaraz zaśmiał się z tego pytania. - Taak, tak, zaraz się tobą zajmiemy i naprawimy. - schował ręce do kieszeni i szedł tak w stronę plaży.
- Już?... - zapytał nieco rozczarowany, ale zaraz zaśmiał się z tego pytania. - Taak, tak, zaraz się tobą zajmiemy i naprawimy. - schował ręce do kieszeni i szedł tak w stronę plaży.
– No wiesz, możemy iść prosto do pokoju, nie muszę być pijany, żeby mieć, hm, 'dobry nastrój'. – Wykonał palcami w powietrzu cudzysłów. – Młodość odbiera ci cierpliwość? – Posłał mężczyźnie szelmowski uśmiech, ale mimo tego, co mówił, nie kierował się w stronę pokoju tylko wyjścia z hotelu i plaży.
- Będziesz miał jeszcze lepszy jak... Zobaczysz. - złapał go jedną ręką w talii i przyciągnął do siebie - Jeszcze nie sprowokowałeś mnie na tyle bym miał zawrócić. - wymruczał mu i korzystając z tego, że jeszcze go trzymał, przesunął dłonią po jego boku i jego torsie. Przybliżył usta do jego szyi z zamiarem pocałowania i szybko odpiął mu jeden guzik koszuli. Uśmiechnął się i puścił. Szedł dalej, nic nie zaszło.
Charles na to całe zagarnianie i przywłaszczanie sobie jego ciała i przestrzeni przez Garika reagował bardzo spokojnie, nieustannie pewny sobie i bardzo 'swój', jakby był obyty z takim zachowaniem i jakby nie robiło ono na nim żadnego wrażenia.
– To dobrze, bo nie chciałem tego – zaśmiał się nisko. Jawnie prowokował mężczyznę wypominając mu młody wiek i kojarząc go ze stereotypowym niedoświadczeniem w seksie i z, cóż, zbytnią niecierpliwością.
Zerknął kontrolując czy aby nie widać blizny na jego obojczyku i dla pewności poprawił dekolt koszuli.
Gdy tylko przeszli na plażę, Charles zdjął sandały i popędził w stronę wody. Obejrzał się na Garika.
– Chodź!
– To dobrze, bo nie chciałem tego – zaśmiał się nisko. Jawnie prowokował mężczyznę wypominając mu młody wiek i kojarząc go ze stereotypowym niedoświadczeniem w seksie i z, cóż, zbytnią niecierpliwością.
Zerknął kontrolując czy aby nie widać blizny na jego obojczyku i dla pewności poprawił dekolt koszuli.
Gdy tylko przeszli na plażę, Charles zdjął sandały i popędził w stronę wody. Obejrzał się na Garika.
– Chodź!
Co? Ah! Oczywiście, że za nim pójdzie, pobiegnie, nieważne. Dogonił go i odrzucił buty na piasek.
- Jesteś pewny, że chcesz tam wejść w ubraniach? - w tym stanie chętnie zaciągnąłby go głębiej, ale!... Może innym razem. Wytrzyma bez tego. Chyba.
Wszedł do wody po kostki i nagle zaczął podskakiwać. Ziiiiimno! Wejdźmy więc dalej. Kiedy zanurzył łydki, wziął głęboki oddech i oparł ręce na biodrach. O tak. Wakacje.
- Jesteś pewny, że chcesz tam wejść w ubraniach? - w tym stanie chętnie zaciągnąłby go głębiej, ale!... Może innym razem. Wytrzyma bez tego. Chyba.
Wszedł do wody po kostki i nagle zaczął podskakiwać. Ziiiiimno! Wejdźmy więc dalej. Kiedy zanurzył łydki, wziął głęboki oddech i oparł ręce na biodrach. O tak. Wakacje.
Nie odpowiedział, tylko rzucił buty na piasek razem z telefonem, portfelem, kapeluszem i okularami, i wbiegł do wody rozchlapując ją wszędzie na boki, a potem, gdy już było wystarczająco głęboko, uniósł ręce przed ciebie i wygiął plecy w łuk skacząc. Zanurkował, a gdy się wynurzył, zaczął unosić się na plecach na powierzchni wody patrząc w górę.
– Tu gwiazdy wyglądają inaczej niż w Kanadzie! – krzyknął w stronę Garika, od którego oddalił się już kawałek. No, oczywiście, że nie zdjął ubrań. Znajomy pewnie tego nie wie, ale fotograf musiałby bardzo się upić, aby w miejscu, w którym mogą zobaczyć go obcy ludzie paradował bez koszuli albo czegokolwiek, co zakrywałoby jego klatkę piersiową, a przynajmniej jej lewą część.
– Tu gwiazdy wyglądają inaczej niż w Kanadzie! – krzyknął w stronę Garika, od którego oddalił się już kawałek. No, oczywiście, że nie zdjął ubrań. Znajomy pewnie tego nie wie, ale fotograf musiałby bardzo się upić, aby w miejscu, w którym mogą zobaczyć go obcy ludzie paradował bez koszuli albo czegokolwiek, co zakrywałoby jego klatkę piersiową, a przynajmniej jej lewą część.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach