▲▼
First topic message reminder :
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
Coooo?... To on tak potrafi?
Patrzył zaskoczony na to co właśnie robił Charles. Gdyby widział, że będzie chciał wpaść do wody po szyję, wcześniej by się rozebrał. Ruszył się nieco dalej. Garikowi już nie zależało na moczeniu ubrań.
- No ba! Tu są najlepsze! - zawołał i zaczekał aż do niego wróci. Jeśli to będzie trwało za długo... Cóż... Dorwie go.
Patrzył zaskoczony na to co właśnie robił Charles. Gdyby widział, że będzie chciał wpaść do wody po szyję, wcześniej by się rozebrał. Ruszył się nieco dalej. Garikowi już nie zależało na moczeniu ubrań.
- No ba! Tu są najlepsze! - zawołał i zaczekał aż do niego wróci. Jeśli to będzie trwało za długo... Cóż... Dorwie go.
Cóż, nie widział nic trudnego w tym, aby wskoczyć do wody, chwilę płynąć pod powierzchnią, a potem po prostu się na niej położyć. Już w szkołach były wycieczki na basen, w Rosji tego nie mieli? Wyporność robiła swoje, a on wykorzystywał każdą okazję, aby oswoić się z pływaniem. No, na przykład teraz przestało mu się podobać, że dryfując zaczął odpływać coraz dalej od brzegu. Zanurzył się na moment jeszcze raz, żeby włosy ułożyły mu się do tyłu i nie opadały na twarz, a potem powoli wrócił bliżej Garika.
– Niee... Najpiękniej jest na północy Kanady. Tu jest za jasno, za blisko miasta. – Zbliżył się jeszcze bardziej, by móc mówić ciszej. Stanął na dnie. Ubranie od razu przykleiło się do jego ciała, spod białego materiału widać było prześwitujące zarysy tatuaży fotografa. – I powietrze jest czystsze, stała, niska temperatura ułatwia obserwowanie. I te zorze... – Znów się położył na wodzie i patrzył na niego do góry nogami.
– Niee... Najpiękniej jest na północy Kanady. Tu jest za jasno, za blisko miasta. – Zbliżył się jeszcze bardziej, by móc mówić ciszej. Stanął na dnie. Ubranie od razu przykleiło się do jego ciała, spod białego materiału widać było prześwitujące zarysy tatuaży fotografa. – I powietrze jest czystsze, stała, niska temperatura ułatwia obserwowanie. I te zorze... – Znów się położył na wodzie i patrzył na niego do góry nogami.
Jaki wybredny! Był w Kanadzie, mógł cholera jechać tam, a nie... Śledził wzrokiem jego sylwetkę, w każdej chwili był gotów popłynąć i ściągać go na ląd. Było ciemno, plaża, przy której zdecydowali się zatrzymać, owszem była oświetlona, ale jakieś dwa kilometry dalej. Tutaj... Cóż, przychodzili raczej nastolatkowie, którzy nie mając jeszcze swoich mieszkań, zabierali swoich partnerów i kochali się na piasku, przykryci kocami.
Uśmiechnął się kiedy w końcu wrócił.
- Ale tylko tutaj jest tak intensywnie. Hmm... Będzie ci zimno jak wyjdziesz. - pochylił się nad nim i pocałował go. - Chodź już, rozgrzeję cię, a później pójdziemy tańczyć i pić. - wyszeptał i powoli zaczął cofać się w kierunku brzegu.
Uśmiechnął się kiedy w końcu wrócił.
- Ale tylko tutaj jest tak intensywnie. Hmm... Będzie ci zimno jak wyjdziesz. - pochylił się nad nim i pocałował go. - Chodź już, rozgrzeję cię, a później pójdziemy tańczyć i pić. - wyszeptał i powoli zaczął cofać się w kierunku brzegu.
Wybredny? Po prostu wiedział co lubi i dlaczego!
Wstał i dogonił Garika, nie tracąc okazji do przyjacielskiego podroczenia się. Wpierw ochlapał go, a potem przytulił się do jego pleców mocząc jeszcze bardziej.
– O, taak, na pewno bardzo zmarznę. Koniecznie muszę się napić już, zaraz, jak przyjdziemy. Masz coś w pokoju? – Cóż, rzeczywiście, różnicę temperatury poczuł, powietrze było chłodniejsze. Niby nieprzyjemne uczucia, ale Charles je lubił.
– Och... – Zaśmiał się mrukliwie pod nosem. – Seks na piasku nie jest wcale tak przyjemny i romantyczny jak się wydaje być.
Wstał i dogonił Garika, nie tracąc okazji do przyjacielskiego podroczenia się. Wpierw ochlapał go, a potem przytulił się do jego pleców mocząc jeszcze bardziej.
– O, taak, na pewno bardzo zmarznę. Koniecznie muszę się napić już, zaraz, jak przyjdziemy. Masz coś w pokoju? – Cóż, rzeczywiście, różnicę temperatury poczuł, powietrze było chłodniejsze. Niby nieprzyjemne uczucia, ale Charles je lubił.
– Och... – Zaśmiał się mrukliwie pod nosem. – Seks na piasku nie jest wcale tak przyjemny i romantyczny jak się wydaje być.
Blyyat! Zimno! Skrzywił się i zaczął biec w stronę plaży.
-... Ja pierdole! Charles! Zaraz ci coś kurwa zrobię...! - znowu się skrzywił, ale nie odrzucił go. Czuł jak jego koszula przesiąka wodą. Wziął głęboki oddech, złapał go za ręce by nie puszczał i wyszedł z nim na brzeg.
- Skoro tak mówisz, znaczy, że nie miałeś dobrego seksu na plaży... Myślałem o czymś szybszym jak lodzik. - zaśmiał się, puścił go i ściągnął koszulę - Przed nami kawałek drogi... Schnij!
-... Ja pierdole! Charles! Zaraz ci coś kurwa zrobię...! - znowu się skrzywił, ale nie odrzucił go. Czuł jak jego koszula przesiąka wodą. Wziął głęboki oddech, złapał go za ręce by nie puszczał i wyszedł z nim na brzeg.
- Skoro tak mówisz, znaczy, że nie miałeś dobrego seksu na plaży... Myślałem o czymś szybszym jak lodzik. - zaśmiał się, puścił go i ściągnął koszulę - Przed nami kawałek drogi... Schnij!
– Mam nadzieję. Po to tu przyjechałem, żebyś mi coś, kurwa, zrobił – odpowiedział podobnymi słowami, ale w zdecydowanie spokojniejszy sposób. Bawiło go takie zachowanie i niecierpliwość mężczyzny, nawet traktował to jako swego rodzaju komplement.
– Miałbym dobry seks na plaży, gdyby nie piasek, który wchodził... wszędzie. A na pewno tam, gdzie nie sprzyjał romantycznej atmosferze. Doświadczyłem w życiu przyjemniejszych rzeczy niż to – podsumował. Szedł kawałek za Garikiem w słabym świetle obserwując jego ciało. – Szybszym? – Słychać było nutę sceptycyzmu w jego głosie. Zabrał z piasku swoje rzeczy i zrównał się ze znajomym. – Aż tak niecierpliwy jesteś?
– Miałbym dobry seks na plaży, gdyby nie piasek, który wchodził... wszędzie. A na pewno tam, gdzie nie sprzyjał romantycznej atmosferze. Doświadczyłem w życiu przyjemniejszych rzeczy niż to – podsumował. Szedł kawałek za Garikiem w słabym świetle obserwując jego ciało. – Szybszym? – Słychać było nutę sceptycyzmu w jego głosie. Zabrał z piasku swoje rzeczy i zrównał się ze znajomym. – Aż tak niecierpliwy jesteś?
Zaśmiał się cicho na to pytanie. No taaak. Czasami zapomina jak stary jest Charles. Ma inne potrzeby, powinien zmienić odrobinę podejście. Nie na ilość, a na jakość.
- Przecież wiesz, że nie jestem najcierpliwszy...
Szli wzdłuż brzegu póki Garik nie uznał, że Charles jest już w miarę suchy. Pociągnął go na chodnik, a tam, od razu założył na siebie koszulę. Nie będzie paradował z gołą klatą. W dzień szybciej.
Poruszali się najczęściej fotografowaną drogą wzdłuż Copacabany. Był to biało-czarny bruk oddzielający miasto od plaży, po jednym boku zasłonięty palmami, a po drugim rozświetlony ciepłym, żółtym światłem z wysokich latarni. Idealny parkiet z przypadkową publicznością...
W pewnym momencie Garik lekko pchnął Charlesa ramieniem. Uśmiechnął się bez słowa, po czym złapał go jedną ręką w talii i mocno przyciągnął do siebie. Zakręcił się z nim i złapał go jak do tanga. Zrobił pierwsze kroki w kierunku, w którym mieli iść. Ciekawe czy załapie.
- Przecież wiesz, że nie jestem najcierpliwszy...
Szli wzdłuż brzegu póki Garik nie uznał, że Charles jest już w miarę suchy. Pociągnął go na chodnik, a tam, od razu założył na siebie koszulę. Nie będzie paradował z gołą klatą. W dzień szybciej.
Poruszali się najczęściej fotografowaną drogą wzdłuż Copacabany. Był to biało-czarny bruk oddzielający miasto od plaży, po jednym boku zasłonięty palmami, a po drugim rozświetlony ciepłym, żółtym światłem z wysokich latarni. Idealny parkiet z przypadkową publicznością...
W pewnym momencie Garik lekko pchnął Charlesa ramieniem. Uśmiechnął się bez słowa, po czym złapał go jedną ręką w talii i mocno przyciągnął do siebie. Zakręcił się z nim i złapał go jak do tanga. Zrobił pierwsze kroki w kierunku, w którym mieli iść. Ciekawe czy załapie.
Stary!? Och, sam Lewis uważał, że był w najlepszym wieku, jaki tylko może być. Wiedział, co sprawia mu największą przyjemność, umiał też ją dawać i nie był już tak nieśmiały, a był przy tym w kwiecie sprawności fizycznej. Cóż. Garik pewnie sam się przekona, jak to jest być starym trzydziestopięcioletnim mężczyzną.
– Trudno. Jeśli skończysz zanim się rozkręcę, ucieknę w obce objęcia. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się przebiegle. Garik, znając Charlesa już trochę, pewnie wiedział, że mężczyzna mówił prawdę.
Przewiewny materiał szybko zaczął wysychać. Fotograf nie rozumiał, dlaczego po prostu nie wrócą do hotelu, żeby się przebrał. Cóż, mógł się przejść, nieważne.
Oczywiście, że zorientował się, co jest grane. Szybko ustawił się w poprawnej pozycji i skupił na tym, co się działo, choć tym razem nie wychodził pierwszy z inicjatywą kroków i dbał jedynie o własną poprawność ruchów jakby przekornie chciał pokazać Garikowi, że skoro tak się rwie do prowadzenia, to proszę, ma co chce.
– Trudno. Jeśli skończysz zanim się rozkręcę, ucieknę w obce objęcia. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się przebiegle. Garik, znając Charlesa już trochę, pewnie wiedział, że mężczyzna mówił prawdę.
Przewiewny materiał szybko zaczął wysychać. Fotograf nie rozumiał, dlaczego po prostu nie wrócą do hotelu, żeby się przebrał. Cóż, mógł się przejść, nieważne.
Oczywiście, że zorientował się, co jest grane. Szybko ustawił się w poprawnej pozycji i skupił na tym, co się działo, choć tym razem nie wychodził pierwszy z inicjatywą kroków i dbał jedynie o własną poprawność ruchów jakby przekornie chciał pokazać Garikowi, że skoro tak się rwie do prowadzenia, to proszę, ma co chce.
Doświadczy. Jeśli do tego czasu szczęśliwie przeżyje.
- Już we mnie powątpiewasz? Nawet nie zaczęliśmy! - oburzył się i zrobił przerysowaną minę niezadowolonego dziecka.
Nie chciał wracać do hotelu, przeczuwał, że nie wyszedłby z niego za szybko. Wolał pierw wybawić się i wymęczyć na plaży. Z nim.
Prowadził ich w stronę zgromadzenia na plaży, wśród ognisk i głośnej muzyki. Koncert na żywo, no, jak zawsze tutaj. Obracał się z nim uśmiechnięty i starał się nie zepsuć tańca. Chciał by wychodziło to spontanicznie, luźno ale z drugiej strony... Charles ocenia! Kurna! Alkohol nie pomagał się skupić.
- Już we mnie powątpiewasz? Nawet nie zaczęliśmy! - oburzył się i zrobił przerysowaną minę niezadowolonego dziecka.
Nie chciał wracać do hotelu, przeczuwał, że nie wyszedłby z niego za szybko. Wolał pierw wybawić się i wymęczyć na plaży. Z nim.
Prowadził ich w stronę zgromadzenia na plaży, wśród ognisk i głośnej muzyki. Koncert na żywo, no, jak zawsze tutaj. Obracał się z nim uśmiechnięty i starał się nie zepsuć tańca. Chciał by wychodziło to spontanicznie, luźno ale z drugiej strony... Charles ocenia! Kurna! Alkohol nie pomagał się skupić.
Oczywiście, że Charles ocenia. I to surowo i profesjonalnie!
– Chcę cię, Garik... Zaciągnąłbym cię do hotelu już teraz, gdyby nie sprawiało mi takiej frajdy patrzenie na tę twoją niecierpliwość i próby uspokojenia się... – Mówił nie przerywając tańca. Nawet nie patrzył na mężczyznę zbyt często. Nie musiał. – I na to, jak mylisz krok – Teraz na niego zerknął uśmiechnął się niewinnie na moment zainicjował ruch, aby wyrównać rytm i kroki. No, Charles podejrzewał, że Garik nie znał go od tej strony.
– Chcę cię, Garik... Zaciągnąłbym cię do hotelu już teraz, gdyby nie sprawiało mi takiej frajdy patrzenie na tę twoją niecierpliwość i próby uspokojenia się... – Mówił nie przerywając tańca. Nawet nie patrzył na mężczyznę zbyt często. Nie musiał. – I na to, jak mylisz krok – Teraz na niego zerknął uśmiechnął się niewinnie na moment zainicjował ruch, aby wyrównać rytm i kroki. No, Charles podejrzewał, że Garik nie znał go od tej strony.
Zacisnął wargi, nie chciał za długo myśleć o tym co powiedział. Tym bardziej nie będzie odpowiadał na te zaczepki!... Jeszcze nie. Niech się wyrówna, niech Charles sobie popije, coś zapali i poczuje wolność. Westchnął ciężko i dał się chwilę poprowadzić.
- Ciekawe co powiesz gdy role się odwrócą... - powiedział po rosyjsku i zakręcił nim by tym razem wrócił na miejsce obok siebie. Pociągnął go by był blisko i przytrzymał w talii. Pocałował go w skroń i delikatnie pociągnął zębami za jego ucho.
- Ciekawe co powiesz gdy role się odwrócą... - powiedział po rosyjsku i zakręcił nim by tym razem wrócił na miejsce obok siebie. Pociągnął go by był blisko i przytrzymał w talii. Pocałował go w skroń i delikatnie pociągnął zębami za jego ucho.
Zaśmiał się głośno, dosłownie wyśmiewając jego słowa. Och, jaki on groźny i męski! Jaki straszy!
– Dobrze będzie, jak się role zamienią i nic nie będę mógł powiedzieć tylko będę jęczeć! Jak zacznę gadać z nudów to... Haha! – Charles w takich chwilach (i w takiej relacji, jaką zaczynali nawiązywać) nie znał litości i żartował w dość bezpośredni sposób. Lubił prowokować nawet jeśli zakrawało to na bezczelność, ot co! – Bo ja nie mam nic przeciwko jeśli wiesz, jak dotrzymać mi kroku. – Tak szybko skończył tańczyć? Och, już nie było tak fajnie, jeśli sam musiał się postarać? Lepiej było, jak Charles wymyślał kroki, co nie? Biedny, biedny Garik. Z samego gadania nic nie wychodzi? Ojojoj, a Lewis ma czelność mu to jeszcze wytknąć!
Zachichotał pod nosem i ukłonił się teatralnie. Przedstawianie skończone. Garik prowadził i nie dał rady dłużej! Ciekawe, co dalej.
– Nie wiem, czy chcesz mnie nietrzeźwego. Wtedy jestem jeszcze bardziej nieznośny. I co, jak nie będę trzymał rąk przy sobie przy twoich znajomych tam na plaży? Wyprzesz się mnie w imię dobrego imienia? – Bezczelny! Sam sobie już dawno dałby w dziób. Albo zaciągnął do łóżka i udowodnił, że umie 'stanąć na wysokości zadania'.
– Dobrze będzie, jak się role zamienią i nic nie będę mógł powiedzieć tylko będę jęczeć! Jak zacznę gadać z nudów to... Haha! – Charles w takich chwilach (i w takiej relacji, jaką zaczynali nawiązywać) nie znał litości i żartował w dość bezpośredni sposób. Lubił prowokować nawet jeśli zakrawało to na bezczelność, ot co! – Bo ja nie mam nic przeciwko jeśli wiesz, jak dotrzymać mi kroku. – Tak szybko skończył tańczyć? Och, już nie było tak fajnie, jeśli sam musiał się postarać? Lepiej było, jak Charles wymyślał kroki, co nie? Biedny, biedny Garik. Z samego gadania nic nie wychodzi? Ojojoj, a Lewis ma czelność mu to jeszcze wytknąć!
Zachichotał pod nosem i ukłonił się teatralnie. Przedstawianie skończone. Garik prowadził i nie dał rady dłużej! Ciekawe, co dalej.
– Nie wiem, czy chcesz mnie nietrzeźwego. Wtedy jestem jeszcze bardziej nieznośny. I co, jak nie będę trzymał rąk przy sobie przy twoich znajomych tam na plaży? Wyprzesz się mnie w imię dobrego imienia? – Bezczelny! Sam sobie już dawno dałby w dziób. Albo zaciągnął do łóżka i udowodnił, że umie 'stanąć na wysokości zadania'.
Musiał się niesamowicie kontrolować by nie odpowiadać w podobny sposób. Z jednej strony chciał, z drugiej, zdawał sobie, że poszłoby to w złą stronę. W tej chwili wiedział, że nie będzie miał przewagi. W tym stanie mimo wszystko woli robić niż paplać. Chociaż już nawet to durne robienie... Blyat!
Taaak Charles, pokaż jaki to ty jesteś doświadczony i pewny siebie. Udowadniaj to dalej, nie krępuj się, w końcu widzę twoje emocje.
- Wtedy zwiążę ci rączki i zaciągnę do łóżka. Tylko zrobisz przy nich coś głupiego i bez słowa zabieram cię do hotelu. Od razu. - jak zwykle, przejmował się opinią na temat swojej pieprzonej orientacji...
Taaak Charles, pokaż jaki to ty jesteś doświadczony i pewny siebie. Udowadniaj to dalej, nie krępuj się, w końcu widzę twoje emocje.
- Wtedy zwiążę ci rączki i zaciągnę do łóżka. Tylko zrobisz przy nich coś głupiego i bez słowa zabieram cię do hotelu. Od razu. - jak zwykle, przejmował się opinią na temat swojej pieprzonej orientacji...
Uśmiechnął się miło, jakby usłyszał komplement. Oho, coś knuł.
– Zwiążesz? Wiedziałbyś ty chociaż co wtedy ze mną zrobić? – Początkowo chciał dogryźć Garikowi na temat tego, że takie ukrywanie orientacji, jakakolwiek by ona nie była, było głupie, bo w większości to okłamywał samego siebie, a nie innych, ale uznał, że to nie jest jego sprawa. Nie po to tu był. Przyszedł się bawić, a nie naprawiać świat.
– Zwiążesz? Wiedziałbyś ty chociaż co wtedy ze mną zrobić? – Początkowo chciał dogryźć Garikowi na temat tego, że takie ukrywanie orientacji, jakakolwiek by ona nie była, było głupie, bo w większości to okłamywał samego siebie, a nie innych, ale uznał, że to nie jest jego sprawa. Nie po to tu był. Przyszedł się bawić, a nie naprawiać świat.
- Tak, wiedziałbym. - uśmiechnął się przypominając sobie coś. - Spróbujemy później.
Ciemno, głośno, parno. Na plaży bawili się najróżniejsi ludzie z całego świata. Jedna grupa tańczyła do muzyki na żywo, tamci kąpali się i skakali z niskich klifów, jeszcze inni leżeli pijani albo w grali przy zapalonych pochodniach. Zupełnie jakby nikomu nie przeszkadzało, że tak właściwie dzień się skończył.
Grupa pięciu osób, które znał Garik, siedziała na piasku i zawzięcie o czymś dyskutowała. Caralho! Caralho! Rzucał jeden przez drugiego. Śmiali się i cieszyli swoim towarzystwem.
- Garik! - zawołała jedna z dwóch kobiet. - Kogo tym razem porwałeś? - zapytała rozbawiona i przeszła do pozycji leżącej. Facet siedzący obok od razu zaczął dźgać ją po brzuchu.
Caralho!
Garik popatrzył na Charlesa i zastanowił się chwilę. Ryzykować?...
- Zgadujcie. - pociągnął fotografa by usiadł z nim w ich krzywym kółku. - Ale pierw się przedstawcie. Jeszcze jest trzeźwy.
- Biedny ty. - odezwała się do Charlesa druga kobieta. No tak, trzeźwość, stan nieznany dla tego towarzystwa. - Jestem Lorena, a ty?
Ciemno, głośno, parno. Na plaży bawili się najróżniejsi ludzie z całego świata. Jedna grupa tańczyła do muzyki na żywo, tamci kąpali się i skakali z niskich klifów, jeszcze inni leżeli pijani albo w grali przy zapalonych pochodniach. Zupełnie jakby nikomu nie przeszkadzało, że tak właściwie dzień się skończył.
Grupa pięciu osób, które znał Garik, siedziała na piasku i zawzięcie o czymś dyskutowała. Caralho! Caralho! Rzucał jeden przez drugiego. Śmiali się i cieszyli swoim towarzystwem.
- Garik! - zawołała jedna z dwóch kobiet. - Kogo tym razem porwałeś? - zapytała rozbawiona i przeszła do pozycji leżącej. Facet siedzący obok od razu zaczął dźgać ją po brzuchu.
Caralho!
Garik popatrzył na Charlesa i zastanowił się chwilę. Ryzykować?...
- Zgadujcie. - pociągnął fotografa by usiadł z nim w ich krzywym kółku. - Ale pierw się przedstawcie. Jeszcze jest trzeźwy.
- Biedny ty. - odezwała się do Charlesa druga kobieta. No tak, trzeźwość, stan nieznany dla tego towarzystwa. - Jestem Lorena, a ty?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach