▲▼
First topic message reminder :
Miejsce akcji: Londyn (internat)
Czas akcji: rok szkolny 2021/22
Okoliczności:
- Rodzice Remiego się nie rozwiedli tylko przeprowadzili z bliźniakami do Londynu
- Rodzice Natalie zginęli w wypadku, zanim jej ojciec stał się "kimś"; obecnie dziewczyną opiekuje się starszy brat
Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować na całego obwieszczając w ten sposób nastanie ranka. Dziewczynie nie specjalnie chciało się po niego sięgać, ale kiedy zaczął krzywdzić jej uszy tym cholernie wnerwiającym dzwonkiem, to nie mogła już tego zignorować.
- Kuźwa, weź to wyłącz - warknęła koleżanka z sąsiedniego łóżka.
- Przecież cholera próbuję - odpowiedziała jej tym samym głosem dziewczyna i wyjęła smartphone'a z kieszeni bojówek po czym sprawdziła godzinę i wyłączyła budzić.
Zwlokła się niechętnie z łóżka i przetarła twarz.
Ile to ja w ogóle spałam? Trzy godziny... Ehh... Na drugiej lekcji mamy historię to się prześpię i jakoś wytrwam.
Rozejrzała się za butami, które jak zwykle znajdowały się w nogach łóżka. Nie ociągając się naciągnęła je na nogi, a później wstała i podeszła do szafy, by wybrać sobie ciuchy. Wyboru to ona wielkiego nie miała. Ściągnęła z siebie t-shirt z nazwą zespołu i założyła założyła przerobioną na siebie, koszulkę brata. Później zarzuciła na siebie za dużą, kraciastą koszulę i czarną kurtkę. Kurna, ona naprawdę większość garderoby podpieprzyła bratu, bo wszystko, co teraz ubrała, było jego. Dobrze, że chociaż bielizny mu nie podbierała, bo ta jednak musiała się różnić. No i butów. Gość miał zdecydowanie zbyt wielkie stopy, by mogła w tym chodzić. Z resztą, i tak miała może ze 3 pary butów, więc tyle akurat mogła mieć swoje.
Rozciągnęła się dobrze i zerknęła na zalegającą jeszcze w łóżku blondynkę.
- Dobra. Zwijam się - rzuciła do koleżanki i zarzuciwszy torbę na plecy, otworzyła pokój i pomaszerowała do łazienki, gdzie obmyła twarz, względnie ogarnęła włosy i pomalowała na nowo oczy. I... to byłoby na tyle. Była już właściwie gotowa.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz, by zjechać po dachu i zejść po rynnie na trawnik, bo przechodzenie przez połowę akademika, by się z niego wydostać było zwykłą stratą czasu.
Teraz pognała sprintem na stołówkę, która była sporo oddalona od żeńskiego akademika. w ten sposób mogła sprawnie odhaczyć poranny trening biegania. Z resztą, dodatkowy będzie miała na w-f'ie, bo pewnie znowu babka wlepi jej karę za niechęć do grania w kosza z rówieśnikami.
A może tak zamiana ról?
Miejsce akcji: Londyn (internat)
Czas akcji: rok szkolny 2021/22
Okoliczności:
- Rodzice Remiego się nie rozwiedli tylko przeprowadzili z bliźniakami do Londynu
- Rodzice Natalie zginęli w wypadku, zanim jej ojciec stał się "kimś"; obecnie dziewczyną opiekuje się starszy brat
______________________________________________________________________
Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować na całego obwieszczając w ten sposób nastanie ranka. Dziewczynie nie specjalnie chciało się po niego sięgać, ale kiedy zaczął krzywdzić jej uszy tym cholernie wnerwiającym dzwonkiem, to nie mogła już tego zignorować.
- Kuźwa, weź to wyłącz - warknęła koleżanka z sąsiedniego łóżka.
- Przecież cholera próbuję - odpowiedziała jej tym samym głosem dziewczyna i wyjęła smartphone'a z kieszeni bojówek po czym sprawdziła godzinę i wyłączyła budzić.
Zwlokła się niechętnie z łóżka i przetarła twarz.
Ile to ja w ogóle spałam? Trzy godziny... Ehh... Na drugiej lekcji mamy historię to się prześpię i jakoś wytrwam.
Rozejrzała się za butami, które jak zwykle znajdowały się w nogach łóżka. Nie ociągając się naciągnęła je na nogi, a później wstała i podeszła do szafy, by wybrać sobie ciuchy. Wyboru to ona wielkiego nie miała. Ściągnęła z siebie t-shirt z nazwą zespołu i założyła założyła przerobioną na siebie, koszulkę brata. Później zarzuciła na siebie za dużą, kraciastą koszulę i czarną kurtkę. Kurna, ona naprawdę większość garderoby podpieprzyła bratu, bo wszystko, co teraz ubrała, było jego. Dobrze, że chociaż bielizny mu nie podbierała, bo ta jednak musiała się różnić. No i butów. Gość miał zdecydowanie zbyt wielkie stopy, by mogła w tym chodzić. Z resztą, i tak miała może ze 3 pary butów, więc tyle akurat mogła mieć swoje.
Rozciągnęła się dobrze i zerknęła na zalegającą jeszcze w łóżku blondynkę.
- Dobra. Zwijam się - rzuciła do koleżanki i zarzuciwszy torbę na plecy, otworzyła pokój i pomaszerowała do łazienki, gdzie obmyła twarz, względnie ogarnęła włosy i pomalowała na nowo oczy. I... to byłoby na tyle. Była już właściwie gotowa.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz, by zjechać po dachu i zejść po rynnie na trawnik, bo przechodzenie przez połowę akademika, by się z niego wydostać było zwykłą stratą czasu.
Teraz pognała sprintem na stołówkę, która była sporo oddalona od żeńskiego akademika. w ten sposób mogła sprawnie odhaczyć poranny trening biegania. Z resztą, dodatkowy będzie miała na w-f'ie, bo pewnie znowu babka wlepi jej karę za niechęć do grania w kosza z rówieśnikami.
Z początku Remi nie śnił, być może z winy wycieńczenia psychicznego - jego umysł potrzebował wakacji, ale jeszcze długo miał nie doczekać się świętego spokoju od coraz to kolejnych problemów, więc chociaż darował sobie porządkowanie wspomnień i zupełnie wyłączył,tak jak w czasie omdleń. Ciekawe, że rudzielec miał skłonności do zasłabnięć, a jakoś nigdy dotąd nie zdarzyło mu się nawet jedno, gdy był w szkole. Maił an to swój mały trik - pijał praktycznie tylko same energetyki i przy każdej okazji żłopał kawę by podnięść sobie ciśnienie. Podpierając ściany czy siedząc spokojnie na lekcji nie widać było ile energii w nim drzemało. Tak bardzo starał się hamować, że kiedy w końcu Rene "spuszczał go ze smyczy", zawziętość i siła chłopaka potrafiła zaskoczyć niejedną osobę. Nic to jednak nie dało- nawet świetny refleks nie pomógł mu uratować brata w decydującym momencie.
Rene...
- Rene, uważaj!
Nie pamiętał jak się tu znowu znalazł. Było późne popołudnie i czekał na brata przed szkołą, ale kiedy tylko go ujrzał, od razu uświadomił sobie co się zaraz stanie i wyciągnął rękę w stronę bliźniaka krzykiem próbując go ostrzec przed nieuchronnym. Chciał się ruszyć, podbiec do niego, ale od pasa w dół był całkowicie sparaliżowany. Kiedy obejrzał się z nadzieją, że złapie rzucony przez dziewczynę pocisk, ten już go minął i za plecami Remiego zabrzmiał donośny płacz.
- ...Rene?
Nastolatek poczuł jak przechodzi go lodowaty dreszcz. To co go dotarło to nie był głos osiemnastoletniego faceta,który cudem nie został od razu znokautowany tylko zaczął zwijać się z bólu. Szloch jaki słyszał Rem należał do dziecka i był okrutnie znajomy.
- Mój Boże, Rene! Co się stało? Czemu nie jesteście w szkole?!
Remi zacisnął zęby,słysząc spanikowany głos ojca.
- Złamana... Jak do tego doszło?! Remi??
- Chcieliśmy się tylko pobawić. Rene zauważył ten plac na którym coś budują i... - starszy z bliźniaków zacisnął ręce w piąstki, dziwnie małe i delikatne jak na te jego osiemnaście lat. Z impetem odwrócił się by stawić czoło temu co tak żałośnie szlochało tuż za nim i już chciał powiedzieć "to był wypadek", gdy słowa ugrzęzły mu w gardle na widok wielkiego, rosłego mężczyzny z czerwoną jak pomidor twarzą.
- NIE KŁAM! Dobrze wiem, że to był twój pomysł. To zawsze tobie musi coś odbić i potem cierpi na tym twój brat! Mam tego dosyć... DOSYĆ!
- Ale... ale...
- ŻADNYCH 'ALE'! To wina waszej matki, to ona zawsze ci pobłażała! Myślisz, że nie wiem o waszych wagarach? O tych dzikich eskapadach na które ciągasz Rene?
- A-ale on chce ze mną chodzić!
- Nauczę cię co to odpowiedzialność, Remi. Kiedyś może mi za to nawet podziękujesz. Jesteś starszym bratem i musisz dbać o Rene, a nie go narażać. A teraz chodź tu. No, chodź. Daj rękę. Wiesz jak go teraz boli? Pokażę ci, tylko nie waż się potem mówić nic matce...
- To boli...tak boli...
Przepraszam, Rene.To moja wina. Powinniśmy byli iść do szkoły. Powinienem cię pilnować. Być zawsze obok. A teraz...
Otworzył oczy. Leżał w łóżku, w niewielkim pokoju. Było zupełnie ciemno, również za oknem, ale pomimo to udało mu się dostrzec skuloną postać przy kaloryferze. Nieprzytomnie podniósł się i ruszył w jej kierunku, a następnie niewiele myśląc położył się obok na gołej ziemi i wtulił w jej plecy.
- Przepraszam...
Minutę później znowu zasnął,tym razem na resztę nocy.
Rene...
- Rene, uważaj!
Nie pamiętał jak się tu znowu znalazł. Było późne popołudnie i czekał na brata przed szkołą, ale kiedy tylko go ujrzał, od razu uświadomił sobie co się zaraz stanie i wyciągnął rękę w stronę bliźniaka krzykiem próbując go ostrzec przed nieuchronnym. Chciał się ruszyć, podbiec do niego, ale od pasa w dół był całkowicie sparaliżowany. Kiedy obejrzał się z nadzieją, że złapie rzucony przez dziewczynę pocisk, ten już go minął i za plecami Remiego zabrzmiał donośny płacz.
- ...Rene?
Nastolatek poczuł jak przechodzi go lodowaty dreszcz. To co go dotarło to nie był głos osiemnastoletniego faceta,który cudem nie został od razu znokautowany tylko zaczął zwijać się z bólu. Szloch jaki słyszał Rem należał do dziecka i był okrutnie znajomy.
- Mój Boże, Rene! Co się stało? Czemu nie jesteście w szkole?!
Remi zacisnął zęby,słysząc spanikowany głos ojca.
- Złamana... Jak do tego doszło?! Remi??
- Chcieliśmy się tylko pobawić. Rene zauważył ten plac na którym coś budują i... - starszy z bliźniaków zacisnął ręce w piąstki, dziwnie małe i delikatne jak na te jego osiemnaście lat. Z impetem odwrócił się by stawić czoło temu co tak żałośnie szlochało tuż za nim i już chciał powiedzieć "to był wypadek", gdy słowa ugrzęzły mu w gardle na widok wielkiego, rosłego mężczyzny z czerwoną jak pomidor twarzą.
- NIE KŁAM! Dobrze wiem, że to był twój pomysł. To zawsze tobie musi coś odbić i potem cierpi na tym twój brat! Mam tego dosyć... DOSYĆ!
- Ale... ale...
- ŻADNYCH 'ALE'! To wina waszej matki, to ona zawsze ci pobłażała! Myślisz, że nie wiem o waszych wagarach? O tych dzikich eskapadach na które ciągasz Rene?
- A-ale on chce ze mną chodzić!
- Nauczę cię co to odpowiedzialność, Remi. Kiedyś może mi za to nawet podziękujesz. Jesteś starszym bratem i musisz dbać o Rene, a nie go narażać. A teraz chodź tu. No, chodź. Daj rękę. Wiesz jak go teraz boli? Pokażę ci, tylko nie waż się potem mówić nic matce...
- To boli...tak boli...
Przepraszam, Rene.To moja wina. Powinniśmy byli iść do szkoły. Powinienem cię pilnować. Być zawsze obok. A teraz...
Otworzył oczy. Leżał w łóżku, w niewielkim pokoju. Było zupełnie ciemno, również za oknem, ale pomimo to udało mu się dostrzec skuloną postać przy kaloryferze. Nieprzytomnie podniósł się i ruszył w jej kierunku, a następnie niewiele myśląc położył się obok na gołej ziemi i wtulił w jej plecy.
- Przepraszam...
Minutę później znowu zasnął,tym razem na resztę nocy.
Czy Natalie tej nocy o czymkolwiek śniła? Chyba nawet nie. A może jednak? Czasami mózg człowieka potrafił być tak wykończony, że nawet nie uświadamiał sobie, że w ogóle pracuje.
Jeśli mogła teraz śnić, to na pewno o przyszłości. Do wspomnień nie było co wracać. Były złe i nic nie mogła już na nie poradzić. Wypadek rodziców, sprawa w sądzie, stres Nate'a, który musiał walczyć by nie rozdzielili go z siostrą... to był chyba pierwszy i ostatni raz, gdy widziała, by przygnieciony przez ciężar życia był w stanie płakać. Nie użalał się nad sobą, nie zwijał jak dziecko. Po prostu raz, gdy myślał, że nikt nie patrzy, pozwolił sobie na łzy. Po przejęciu praw do opieki nad Nat minimalnie się uspokoiło, ale tylko minimalnie. Musieli oszczędzać na wszystkim, bo rodzice im wiele nie zostawili, a wszelka dalsza rodzina się od nich odwróciła. Mieli tylko siebie i ewentualnie kilku lepszych znajomych ich ojca, mieszkających w podejrzanych okolicach. Jakoś udało im się przeżyć i wyrosnąć na ludzi, ale z pewnością nie takich, jakich oczekiwało społeczeństwo. Społeczeństwo, które ich odtrąciło, gdy najbardziej potrzebowali pomocy.
Nie, ja nie umiem rozwiązywać problemów. Nie społecznych. Mój świat jest na to za mały.
Skrzywiła się, widząc przed oczami wizje wąskich i ciemnych uliczek Londynu, które najlepiej przedstawiały jej dom. To zabawne, ale w takich szemranych okolicach czuła się właśnie najlepiej. Tamto życie łatwiej było jej pojąć niż to "cywilizowane" i tam problemy zwyczajnie rozwiązywało się łatwiej. Nie trzeba było działać na większą skalę i przejmować się lawiną konsekwencji swoich działań. Oczywiście, niektóre występki wywoływały efekt domina, ale jego długość była znacznie mniejsza, niż w przypadku "zewnętrznego" świata.
Tej nocy wyłączyła się do tego stopnia, że nawet nie specjalnie odnotowała fakt, iż ktoś się do niej przytulił i coś wymamrotał. Może ta informacja błąkała się teraz gdzieś na obrzeżach jej świadomości, ale nie specjalnie się tym przejmowała. Za bardzo było jej teraz wszystko jedno.
Dopiero gdy rano zaczęła budzić się do życia i rozprostować kości, zdała sobie sprawę, że ktoś ją obejmuje. Było to dość dziwne z uwagi na to, że była pewna, iż tej nocy kładła się spać sama. Dopiero zerknięcie przez ramię i dostrzeżenie charakterystycznej rudej czupryny uświadomiło jej, kto się do niej przyczepił.
On lunatykuje?
Zmarszczyła brwi z konsternacją, nadal przyglądając mu się z tej niewygodnej pozycji, ale w końcu z powrotem się ułożyła.
No tak, źle z nim, więc faktycznie mógł tu przyczłapać z potrzeby przytulenia się do kogoś. Pytanie tylko, jak zareaguje, kiedy wstanie. Kurwa, że akurat ja muszę mu pomagać. Nie to, że mi to przeszkadza. Pieprzyć moje uczucia. Lepiej byłoby dla niego, gdyby zajmował się nim ktoś inny. Ehh. Nie ma takiego "kogoś innego"... Kurwa.
Jeśli mogła teraz śnić, to na pewno o przyszłości. Do wspomnień nie było co wracać. Były złe i nic nie mogła już na nie poradzić. Wypadek rodziców, sprawa w sądzie, stres Nate'a, który musiał walczyć by nie rozdzielili go z siostrą... to był chyba pierwszy i ostatni raz, gdy widziała, by przygnieciony przez ciężar życia był w stanie płakać. Nie użalał się nad sobą, nie zwijał jak dziecko. Po prostu raz, gdy myślał, że nikt nie patrzy, pozwolił sobie na łzy. Po przejęciu praw do opieki nad Nat minimalnie się uspokoiło, ale tylko minimalnie. Musieli oszczędzać na wszystkim, bo rodzice im wiele nie zostawili, a wszelka dalsza rodzina się od nich odwróciła. Mieli tylko siebie i ewentualnie kilku lepszych znajomych ich ojca, mieszkających w podejrzanych okolicach. Jakoś udało im się przeżyć i wyrosnąć na ludzi, ale z pewnością nie takich, jakich oczekiwało społeczeństwo. Społeczeństwo, które ich odtrąciło, gdy najbardziej potrzebowali pomocy.
Nie, ja nie umiem rozwiązywać problemów. Nie społecznych. Mój świat jest na to za mały.
Skrzywiła się, widząc przed oczami wizje wąskich i ciemnych uliczek Londynu, które najlepiej przedstawiały jej dom. To zabawne, ale w takich szemranych okolicach czuła się właśnie najlepiej. Tamto życie łatwiej było jej pojąć niż to "cywilizowane" i tam problemy zwyczajnie rozwiązywało się łatwiej. Nie trzeba było działać na większą skalę i przejmować się lawiną konsekwencji swoich działań. Oczywiście, niektóre występki wywoływały efekt domina, ale jego długość była znacznie mniejsza, niż w przypadku "zewnętrznego" świata.
Tej nocy wyłączyła się do tego stopnia, że nawet nie specjalnie odnotowała fakt, iż ktoś się do niej przytulił i coś wymamrotał. Może ta informacja błąkała się teraz gdzieś na obrzeżach jej świadomości, ale nie specjalnie się tym przejmowała. Za bardzo było jej teraz wszystko jedno.
Dopiero gdy rano zaczęła budzić się do życia i rozprostować kości, zdała sobie sprawę, że ktoś ją obejmuje. Było to dość dziwne z uwagi na to, że była pewna, iż tej nocy kładła się spać sama. Dopiero zerknięcie przez ramię i dostrzeżenie charakterystycznej rudej czupryny uświadomiło jej, kto się do niej przyczepił.
On lunatykuje?
Zmarszczyła brwi z konsternacją, nadal przyglądając mu się z tej niewygodnej pozycji, ale w końcu z powrotem się ułożyła.
No tak, źle z nim, więc faktycznie mógł tu przyczłapać z potrzeby przytulenia się do kogoś. Pytanie tylko, jak zareaguje, kiedy wstanie. Kurwa, że akurat ja muszę mu pomagać. Nie to, że mi to przeszkadza. Pieprzyć moje uczucia. Lepiej byłoby dla niego, gdyby zajmował się nim ktoś inny. Ehh. Nie ma takiego "kogoś innego"... Kurwa.
Nigdy dotąd nie sypał sam. Od narodzin zawsze był ktoś obok i nie zmieniło się to nawet kiedy chłopcy wyrośli na facetów i zaczęli coraz bardziej się od siebie oddalać. Choćby nie wiem jak wyglądał ich dzień, wieczorem zawsze kładli się obok siebie i Remi nie wyobrażał sobie by miało się to kiedykolwiek zmienić. Wredne komentarze Natalie dotyczące jego przyszłości u boku żonatego brata brzmiały niedorzecznie, ale on naprawdę nie zakładał,że kiedyś będzie musiał wracać do domu bez bliźniaka, że ten założy własną rodzinę i już nie będzie zawsze obok. Niby przedsmakiem tego były momenty w szkole i często po niej, gdy młodszy z braci spędzał czas w towarzystwie swojej paczki, ale nawet wtedy Rem cierpliwie na niego czekał. I, chociaż wcześniej Rene potrafił mówić okropne rzeczy, to jednak zawsze po niego wracał, z jakichkolwiek nie byłoby to powodów.
Pierwsza noc bez brata musiała być ciężka. Jakby nie wystarczyły ból, zmęczenie, strach i smutek nakręcane wyrzutami sumienia, to jeszcze nie dało się nawet odpocząć, bo już samo miejsce w łóżku przypominało najgorsze chwile. Dopiero blisko drugiej osoby Remiemu udało się dłużej pospać.I chociaż podłoga oraz brak jakiegokolwiek nakrycia nie pomogły mu fizycznie zregenerować sił,to przynajmniej mentalnie uspokoił się na tyle, że nawet mimo pobudki z nosem w ciemnych włosach, zamiast tak znanych, rudych, udało mu się doszczętnie nie załamać. Swoją drogą, gdyby te parę dni temu ktoś powiedział mu, że obudzi się u boku naprawdę atrakcyjnej laski w jakimś motelu (czy cokolwiek to miało niby być) to za nic by nie uwierzył. Przecież dopiero co byli na etapie pożyczania książki do matmy! ...i gapienia się na jej tyłek. Ten sam zresztą, który miał teraz tuż przy swoim...
Szlag.
Ej, pocieszająca wiadomość dla wszystkich zainteresowanych - nie był impotentem! Szkoda tylko, że musiał powitać Natalie wpinającą się w jej tyłek erekcją. Serio, to była laska, która i bez takich akcji potrafiła zajebać kogoś genetycznie identycznego jak on! Co więc powie na nieproszonego gościa z bardzo jednoznaczną opinią na jej temat? Rudzielec aż zamarł w trwodze i zażenowaniu.
Dlaczego ja...?
Może jeszcze śpi? Może nie poczuje? Może Bóg istnieje i ześle na niego jakiś zawał czy innego raka by nie musiał udawać, że nie wie o co chodzi? To był idealny moment na modły do wybranej istoty nadprzyrodzonej.
Aniele Boży, stróżu mój...
Pierwsza noc bez brata musiała być ciężka. Jakby nie wystarczyły ból, zmęczenie, strach i smutek nakręcane wyrzutami sumienia, to jeszcze nie dało się nawet odpocząć, bo już samo miejsce w łóżku przypominało najgorsze chwile. Dopiero blisko drugiej osoby Remiemu udało się dłużej pospać.I chociaż podłoga oraz brak jakiegokolwiek nakrycia nie pomogły mu fizycznie zregenerować sił,to przynajmniej mentalnie uspokoił się na tyle, że nawet mimo pobudki z nosem w ciemnych włosach, zamiast tak znanych, rudych, udało mu się doszczętnie nie załamać. Swoją drogą, gdyby te parę dni temu ktoś powiedział mu, że obudzi się u boku naprawdę atrakcyjnej laski w jakimś motelu (czy cokolwiek to miało niby być) to za nic by nie uwierzył. Przecież dopiero co byli na etapie pożyczania książki do matmy! ...i gapienia się na jej tyłek. Ten sam zresztą, który miał teraz tuż przy swoim...
Szlag.
Ej, pocieszająca wiadomość dla wszystkich zainteresowanych - nie był impotentem! Szkoda tylko, że musiał powitać Natalie wpinającą się w jej tyłek erekcją. Serio, to była laska, która i bez takich akcji potrafiła zajebać kogoś genetycznie identycznego jak on! Co więc powie na nieproszonego gościa z bardzo jednoznaczną opinią na jej temat? Rudzielec aż zamarł w trwodze i zażenowaniu.
Dlaczego ja...?
Może jeszcze śpi? Może nie poczuje? Może Bóg istnieje i ześle na niego jakiś zawał czy innego raka by nie musiał udawać, że nie wie o co chodzi? To był idealny moment na modły do wybranej istoty nadprzyrodzonej.
Aniele Boży, stróżu mój...
Dziewczyna i bez budzika miała w zwyczaju całkiem wcześnie wstawać. Dziś co prawda z powodu zmęczenia nie zerwała się z łóżka podłogi skoro świt, ale i tak zdążyła już otworzyć oczy. Może nawet by się podniosła i poszła coś zjeść, bo jednak organizm nauczony chociaż rano przyjmować regularny posiłek, był w stanie przypomnieć jej o tym zwyczaju uczuciem głodu.
Mimo ścisku w żołądku, nie zamierzała się w najbliższym czasie podnosić. Tak, jak wczoraj na ulicy. Jej to jakiegoś wielkiego problemu nie robiło, a on potrzebował choć odrobiny ukojenia. Chłopak może i miał ciężkie dzieciństwo, ale nigdy nie wylądował bez dachu nad głową i nie był zmuszony troszczyć się o własny tyłek w tak znacznym stopniu.
On praktycznie w ogóle nie umie zatroszczyć się o samego siebie.
Ledwie się przebudziła, a trudy życia na nowo ją przygniotły. Umiała sobie z nimi "jakoś" radzić i nie były dla niej wielką nowością, ale jednak w tych najtrudniejszych momentach potrafiły człowieka skutecznie dobić. Wzięcie na siebie odpowiedzialności za drugą osobę dodatkowo ciągnęło człowieka w dół.
Cholera, teraz jeszcze bardziej szanuję tego pajaca za opiekę nade mną. Widziałam, że staje na głowie by nas utrzymać i jest mu ciężko, ale teraz mam choć minimalny zarys tych uczuć i męczących myśli.
Pogrążona w rozmyślaniach, nie od razu zauważyła, że wraz z obudzeniem się, oddech Remiego się zmienił. Nie wyczekiwała tego momentu, bo jej się nie spieszyło, więc nie zamierzała reagować, zanim nie okaże żadnych większych oznak odzyskania świadomości.
Wbrew najstraszniejszym wizjom rudzielca, wcale nie wściekła się na niego z miejsca za reakcję jego organizmu. To było dla niej raczej zabawne, że zaczął tak nagle panikować, gdy dla niej, coś było zupełnie zrozumiałe i całkiem naturalne. No sorry, ale tak działa ludzki organizm i on wiele z tym momencie nie zrobi.
Tutaj też było widać kolejną różnicę między nimi. On sypiał przez całe życie jedynie przy bliźniaku, a ona w najróżniejszych miejscach i konfiguracjach. Czasem dlatego, że się z kimś naćpała i tak wyszło; innym razem dlatego, że było zimno albo mieli tylko jedno łóżko; innym razem spała z Nathanem z tych samych powodów co Remi z Rene; jeszcze innym razem sypiała sama na łóżku, podłodze albo gdzieś jeszcze indziej; a w innych przypadkach... dobra, za dużo tego by wymieniać.
Na szczęście dla chłopaka, Natalie powstrzymała śmiech, który próbował się z jej ust wydostać. Nawet się nie zatrzęsła, choć wewnątrz cała chichotała. Nie chciała go jeszcze bardziej dobijać, skoro już sam jest przerażony.
- Masz już siły na dalsze "ogarnianie cię" czy zamierzasz znowu popaść w marazm? - zapytała całkowicie naturalnie, jakby w ogóle nie przejęła się tym, że się jej gdzieś wbija. Właściwie, faktycznie się tym nie przejmowała, choć oczywistym było, że musiała zauważyć.
Mimo ścisku w żołądku, nie zamierzała się w najbliższym czasie podnosić. Tak, jak wczoraj na ulicy. Jej to jakiegoś wielkiego problemu nie robiło, a on potrzebował choć odrobiny ukojenia. Chłopak może i miał ciężkie dzieciństwo, ale nigdy nie wylądował bez dachu nad głową i nie był zmuszony troszczyć się o własny tyłek w tak znacznym stopniu.
On praktycznie w ogóle nie umie zatroszczyć się o samego siebie.
Ledwie się przebudziła, a trudy życia na nowo ją przygniotły. Umiała sobie z nimi "jakoś" radzić i nie były dla niej wielką nowością, ale jednak w tych najtrudniejszych momentach potrafiły człowieka skutecznie dobić. Wzięcie na siebie odpowiedzialności za drugą osobę dodatkowo ciągnęło człowieka w dół.
Cholera, teraz jeszcze bardziej szanuję tego pajaca za opiekę nade mną. Widziałam, że staje na głowie by nas utrzymać i jest mu ciężko, ale teraz mam choć minimalny zarys tych uczuć i męczących myśli.
Pogrążona w rozmyślaniach, nie od razu zauważyła, że wraz z obudzeniem się, oddech Remiego się zmienił. Nie wyczekiwała tego momentu, bo jej się nie spieszyło, więc nie zamierzała reagować, zanim nie okaże żadnych większych oznak odzyskania świadomości.
Wbrew najstraszniejszym wizjom rudzielca, wcale nie wściekła się na niego z miejsca za reakcję jego organizmu. To było dla niej raczej zabawne, że zaczął tak nagle panikować, gdy dla niej, coś było zupełnie zrozumiałe i całkiem naturalne. No sorry, ale tak działa ludzki organizm i on wiele z tym momencie nie zrobi.
Tutaj też było widać kolejną różnicę między nimi. On sypiał przez całe życie jedynie przy bliźniaku, a ona w najróżniejszych miejscach i konfiguracjach. Czasem dlatego, że się z kimś naćpała i tak wyszło; innym razem dlatego, że było zimno albo mieli tylko jedno łóżko; innym razem spała z Nathanem z tych samych powodów co Remi z Rene; jeszcze innym razem sypiała sama na łóżku, podłodze albo gdzieś jeszcze indziej; a w innych przypadkach... dobra, za dużo tego by wymieniać.
Na szczęście dla chłopaka, Natalie powstrzymała śmiech, który próbował się z jej ust wydostać. Nawet się nie zatrzęsła, choć wewnątrz cała chichotała. Nie chciała go jeszcze bardziej dobijać, skoro już sam jest przerażony.
- Masz już siły na dalsze "ogarnianie cię" czy zamierzasz znowu popaść w marazm? - zapytała całkowicie naturalnie, jakby w ogóle nie przejęła się tym, że się jej gdzieś wbija. Właściwie, faktycznie się tym nie przejmowała, choć oczywistym było, że musiała zauważyć.
Zauważyła już? Wyśmieje go czy uderzy? Zasługiwał na oba,a nawet więcej! Głupi, naiwny! Zawsze wiedział, że nie ma na co liczyć, a teraz,kiedy wszystko się pokomplikowało... Jak on śmiał? Czy zapomniał już o własnym bracie? Natalie mogła mu pomagać, ale to wciąż była osoba,która zniszczyła mu życie! Powinien jej nienawidzić, a nie się łasić. Jak durne zwierzę dawał się oswoić pierwszej, lepszej osobie zapominając o podstawowych ludzkich wartościach! Więzy krwi, lojalność... Nawet na to go nie było stać, co?
- Hm? - jej pytanie, tak nagłe i jakoś zupełnie nieoczekiwane, wyrwało go z natłoku myśli i skupiło na powrót uwagę na osobie do której wciąż się tulił. Żałosne...
- Ach, tak. Co proponujesz? - zapytał bez entuzjazmu i odsunął wreszcie od nastolatki. Kości boleśnie mu strzyknęły, gdy podnosił się z twardego podłoża na którym przeleżał większą część nocy, ale nie przejął się tym i poprawiwszy spodnie rozejrzał się za własnymi ubraniami. To było wszystko co miał i nawet jeśli przesiąkło krwią to zamierzał się tego trzymać. Zresztą, akurat z wywabianiem plam z posoki miał całkiem duże doświadczenie. Jego rodzina nie była biedna, ale jakby chciał kupować koszulę po każdej karze... Nie, na to nikt by mu nie dał pieniędzy.
- Hm? - jej pytanie, tak nagłe i jakoś zupełnie nieoczekiwane, wyrwało go z natłoku myśli i skupiło na powrót uwagę na osobie do której wciąż się tulił. Żałosne...
- Ach, tak. Co proponujesz? - zapytał bez entuzjazmu i odsunął wreszcie od nastolatki. Kości boleśnie mu strzyknęły, gdy podnosił się z twardego podłoża na którym przeleżał większą część nocy, ale nie przejął się tym i poprawiwszy spodnie rozejrzał się za własnymi ubraniami. To było wszystko co miał i nawet jeśli przesiąkło krwią to zamierzał się tego trzymać. Zresztą, akurat z wywabianiem plam z posoki miał całkiem duże doświadczenie. Jego rodzina nie była biedna, ale jakby chciał kupować koszulę po każdej karze... Nie, na to nikt by mu nie dał pieniędzy.
Zdecydowanie najłatwiej było tu przyjąć, że nic się nie stało. Cóż, z jej strony faktycznie nie. Gdyby miała się czepiać o to faceta, to dla równowagi powinna się wkurzać na laskę, kiedy dostałaby okresu.
Dobrze więc, że i Remi zdołał teraz przejść nad tym do porządku dziennego i zacząć myśleć o czymś innym zamiast się zadręczać.
- Na początek? - Usiadła na podłodze i wyplątała się z koca, który jakoś ześlizgnął się z niej przez noc. Było to przynajmniej oznaką, że faktycznie się rozgrzała, bo inaczej przez sen instynktownie by się nim z powrotem okryła. Z resztą, spanie z drugą osobą miało ten plus, że było obojgu znacznie cieplej.
- Przydałoby się zjeść śniadanie. Wypocząłeś trochę, więc możemy się skupić na tym. - Z cichym jękiem typowym dla lenia zganianego w łóżka, podniosła się na nogi i przeciągnęła, również strzelając w kościach, a następnie krótko rozciągnęła. Robiła to już odruchowo i nawet o tym nie myślała.
- Ja też muszę w końcu zjeść - uczciwie przyznała. Naprawdę ssało ją w żołądku, choć zwykle się to nie zdarzało.
- Na dole powinniśmy coś znaleźć. - Wskazała podbródkiem na drzwi, a później obejrzała się na plecak. Niby mogła go tu zostawić, ale rozstanie z nim było dla niej jak odcięcie ręki. Do tego kurtka i rozwieszone tutaj rzeczy. Ona przez cały czas odczuwała irracjonalny lęk, że jej to rozkradną. Czasami może i było to prawidłowe myślenie, ale w tej chwili mogła być pewna, że nic im się tu nie stanie. Niemniej jednak, niektóre odruchy warto mieć wyuczone.
Mogą mi przydać drugie spodnie. Tamte, które zostały nie bardzo się już nadają... no i t-shirt. Z dwiema koszulami już jakoś dam sobie radę, ale zapasowa bluzka i spodnie są mi potrzebne. Tak samo dodatkowa bielizna. Tej Nate'owi nie zwinę.
Jeszcze raz się przeciągnęła, podsumowując w myślach, co musi załatwić dla siebie, a później chwyciła za plecak, zgarnęła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi, czekając przy nich, aż dołączy do niej Remi, by później ruszyć ku schodom i pójść do baru. Należał on do właściciela przybytku, więc kuchnia na zapleczu też należała do niego, a oszczędniej było posiadać jedną.
Dobrze więc, że i Remi zdołał teraz przejść nad tym do porządku dziennego i zacząć myśleć o czymś innym zamiast się zadręczać.
- Na początek? - Usiadła na podłodze i wyplątała się z koca, który jakoś ześlizgnął się z niej przez noc. Było to przynajmniej oznaką, że faktycznie się rozgrzała, bo inaczej przez sen instynktownie by się nim z powrotem okryła. Z resztą, spanie z drugą osobą miało ten plus, że było obojgu znacznie cieplej.
- Przydałoby się zjeść śniadanie. Wypocząłeś trochę, więc możemy się skupić na tym. - Z cichym jękiem typowym dla lenia zganianego w łóżka, podniosła się na nogi i przeciągnęła, również strzelając w kościach, a następnie krótko rozciągnęła. Robiła to już odruchowo i nawet o tym nie myślała.
- Ja też muszę w końcu zjeść - uczciwie przyznała. Naprawdę ssało ją w żołądku, choć zwykle się to nie zdarzało.
- Na dole powinniśmy coś znaleźć. - Wskazała podbródkiem na drzwi, a później obejrzała się na plecak. Niby mogła go tu zostawić, ale rozstanie z nim było dla niej jak odcięcie ręki. Do tego kurtka i rozwieszone tutaj rzeczy. Ona przez cały czas odczuwała irracjonalny lęk, że jej to rozkradną. Czasami może i było to prawidłowe myślenie, ale w tej chwili mogła być pewna, że nic im się tu nie stanie. Niemniej jednak, niektóre odruchy warto mieć wyuczone.
Mogą mi przydać drugie spodnie. Tamte, które zostały nie bardzo się już nadają... no i t-shirt. Z dwiema koszulami już jakoś dam sobie radę, ale zapasowa bluzka i spodnie są mi potrzebne. Tak samo dodatkowa bielizna. Tej Nate'owi nie zwinę.
Jeszcze raz się przeciągnęła, podsumowując w myślach, co musi załatwić dla siebie, a później chwyciła za plecak, zgarnęła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi, czekając przy nich, aż dołączy do niej Remi, by później ruszyć ku schodom i pójść do baru. Należał on do właściciela przybytku, więc kuchnia na zapleczu też należała do niego, a oszczędniej było posiadać jedną.
Śniadanie, tak? Dziewczyna nie wybiegała aż tak daleko w przyszłość jak spodziewał się po niej Rem, ale to nawet lepiej, bo wszystko poza obecną chwilą go przerażało. Apetytu niby nie miał, ale z jego niedociśnieniem istniało o wiele za duże ryzyko, że zasłabnie, więc lepiej było wcisnąć w siebie chociaż trochę cukru i kofeiny.
Zebrał wciąż wilgotne ciuchy i zwinął je w kłębek. Składanie w kostkę było dla bab, a poza tym i tak pewnie by się pogniotły w czasie noszenia pod pachą, więc nie było co się pierdolić. Nie zamierzał ich tu zostawiać, ale żeby się cackać jak z najświętszym skarbem to też niekoniecznie. Także kiedy już był gotów i podążył do drzwi za nastolatką, przyciskał do siebie biało-beżowo-granatową kulkę w czerwono-brunatne plamy. Bez słowa za nią szedł, nie tylko nie kwestionując jej wyborów, ale wcale nie udzielając się w tym co miało być jego nowym życiem. Niczym żołnierz wykonujący rozkazy, pozbawiony był wyrazu i osobowości, chociaż zdążyła się przekonać, że były to tylko pozory. Remi teraz, tak samo jak Remi w szkole nie był prawdziwą odsłoną Francuza. Trzeba było jednak przyznać, że przynajmniej nie powinien ściągnąć im na głowy gorszych kłopotów - będąc tak biernym ciężko było komukolwiek podpaść. Aż dziw, że serio był spokrewniony z kimś pokroju Rene.
Zebrał wciąż wilgotne ciuchy i zwinął je w kłębek. Składanie w kostkę było dla bab, a poza tym i tak pewnie by się pogniotły w czasie noszenia pod pachą, więc nie było co się pierdolić. Nie zamierzał ich tu zostawiać, ale żeby się cackać jak z najświętszym skarbem to też niekoniecznie. Także kiedy już był gotów i podążył do drzwi za nastolatką, przyciskał do siebie biało-beżowo-granatową kulkę w czerwono-brunatne plamy. Bez słowa za nią szedł, nie tylko nie kwestionując jej wyborów, ale wcale nie udzielając się w tym co miało być jego nowym życiem. Niczym żołnierz wykonujący rozkazy, pozbawiony był wyrazu i osobowości, chociaż zdążyła się przekonać, że były to tylko pozory. Remi teraz, tak samo jak Remi w szkole nie był prawdziwą odsłoną Francuza. Trzeba było jednak przyznać, że przynajmniej nie powinien ściągnąć im na głowy gorszych kłopotów - będąc tak biernym ciężko było komukolwiek podpaść. Aż dziw, że serio był spokrewniony z kimś pokroju Rene.
Ona wolała nigdy nie wybiegać myślami za daleko w przyszłość... w przeszłość z resztą też. Tak było zwyczajnie łatwiej. Za bardzo bała się tego, co mogłaby zobaczyć oddalając się na linii czasu od obecnego punktu. Nie, zdecydowanie nie miała ochoty dodatkowo się dobijać. Już czasy obecne były dla niej wystarczająco uciążliwe.
Kurwa, mam ochotę coś wziąć. Cholera, przez tego doła nic nie robiłam. A teraz on. Jak będę go niańczyć, to będę musiała być trzeźwa. Kurwa~
Zdecydowanie nie była tym faktem zachwycona. To było obecnie jej najdalsze wybieganie przyszłość. Kilka najbliższych dni zawierających skołowanie forsy, transportu, towaru i możliwości do wzięcia czegoś. No i gdzieś po drodze był jeszcze Remi, którego miała "ogarnąć" choć nie do końca wiedziała, co to słowo ma oznaczać po tym, jak już doprowadzi go do względnego fizycznego porządku. O reszcie pomyśli później. Nie ma się co dodatkowo przejmować. Martwienie się i tak nic nie daje.
Zaprowadziła chłopaka do kuchni, po drodze mijając właściciela i wymieniając z nim kilka zdań dotyczących bieżących spraw w lokalu, ale nie będąc w temacie, ciężko było cokolwiek zrozumieć. Później udała się na śniadanie.
Kurwa, mam ochotę coś wziąć. Cholera, przez tego doła nic nie robiłam. A teraz on. Jak będę go niańczyć, to będę musiała być trzeźwa. Kurwa~
Zdecydowanie nie była tym faktem zachwycona. To było obecnie jej najdalsze wybieganie przyszłość. Kilka najbliższych dni zawierających skołowanie forsy, transportu, towaru i możliwości do wzięcia czegoś. No i gdzieś po drodze był jeszcze Remi, którego miała "ogarnąć" choć nie do końca wiedziała, co to słowo ma oznaczać po tym, jak już doprowadzi go do względnego fizycznego porządku. O reszcie pomyśli później. Nie ma się co dodatkowo przejmować. Martwienie się i tak nic nie daje.
Zaprowadziła chłopaka do kuchni, po drodze mijając właściciela i wymieniając z nim kilka zdań dotyczących bieżących spraw w lokalu, ale nie będąc w temacie, ciężko było cokolwiek zrozumieć. Później udała się na śniadanie.
____________________________________________________________
A później żyli długo i szczęśliwie... Nie, nie ma tak dobrze... Ale z pewnością było ciekawie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach