Anonymous
Gość
Gość
A może tak zamiana ról?
Czw Sie 25, 2016 8:09 pm


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sob Sie 27, 2016 3:41 am, w całości zmieniany 2 razy
First topic message reminder :

A może tak zamiana ról?

Miejsce akcji: Londyn (internat)
Czas akcji: rok szkolny 2021/22
Okoliczności:
- Rodzice Remiego się nie rozwiedli tylko przeprowadzili z bliźniakami do Londynu
- Rodzice Natalie zginęli w wypadku, zanim jej ojciec stał się "kimś"; obecnie dziewczyną opiekuje się starszy brat
______________________________________________________________________

Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować na całego obwieszczając w ten sposób nastanie ranka. Dziewczynie nie specjalnie chciało się po niego sięgać, ale kiedy zaczął krzywdzić jej uszy tym cholernie wnerwiającym dzwonkiem, to nie mogła już tego zignorować.
- Kuźwa, weź to wyłącz - warknęła koleżanka z sąsiedniego łóżka.
- Przecież cholera próbuję - odpowiedziała jej tym samym głosem dziewczyna i wyjęła smartphone'a z kieszeni bojówek po czym sprawdziła godzinę i wyłączyła budzić.
Zwlokła się niechętnie z łóżka i przetarła twarz.
Ile to ja w  ogóle spałam? Trzy godziny... Ehh... Na drugiej lekcji mamy historię to się prześpię i jakoś wytrwam.
Rozejrzała się za butami, które jak zwykle znajdowały się w nogach łóżka. Nie ociągając się naciągnęła je na nogi, a później wstała i podeszła do szafy, by wybrać sobie ciuchy. Wyboru to ona wielkiego nie miała. Ściągnęła z siebie t-shirt z nazwą zespołu i założyła założyła przerobioną na siebie, koszulkę brata. Później zarzuciła na siebie za dużą, kraciastą koszulę i czarną kurtkę. Kurna, ona naprawdę większość garderoby podpieprzyła bratu, bo wszystko, co teraz ubrała, było jego. Dobrze, że chociaż bielizny mu nie podbierała, bo ta jednak musiała się różnić. No i butów. Gość miał zdecydowanie zbyt wielkie stopy, by mogła w tym chodzić. Z resztą, i tak miała może ze 3 pary butów, więc tyle akurat  mogła mieć swoje.
Rozciągnęła się dobrze i zerknęła na zalegającą jeszcze w łóżku blondynkę.
- Dobra. Zwijam się - rzuciła do koleżanki i zarzuciwszy torbę na plecy, otworzyła pokój i pomaszerowała do łazienki, gdzie obmyła twarz, względnie ogarnęła włosy i pomalowała na nowo oczy. I... to byłoby na tyle. Była już właściwie gotowa.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz, by zjechać po dachu i zejść po rynnie na trawnik, bo przechodzenie przez połowę akademika, by się z niego wydostać było zwykłą stratą czasu.
Teraz pognała sprintem na stołówkę, która była sporo oddalona od żeńskiego akademika. w ten sposób mogła sprawnie odhaczyć poranny trening biegania. Z resztą, dodatkowy będzie miała na w-f'ie, bo pewnie znowu babka wlepi jej karę za niechęć do grania w kosza z rówieśnikami.


Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 12:05 am
Fakt, Natalie może i była porywcza i skłonna do bijatyk, ale takich ataków agresji nie miała, a już z pewnością nie na oczach nauczycieli. Zwłaszcza tych, których lubiła. Gdyby zachowywał się tak ktokolwiek inny albo Rene dał jej choć trochę wytchnąć od jego podnoszenia jej ciśnienia, pewnie by tak nie zareagowała. Nie było jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, bo choć dziewczyna nie chciała doprowadzać miłej nauczycielki do takiego stanu, a części klasy przestraszyć, bo jednak osoby najbliżej nastolatki instynktownie się odsunęły, woląc nie narażać się na jej atak furii.
Na rudzielcu oczywiście nie zrobiło to większego wrażenia, bo już i tak miał tak pusto we łbie, że nawet dosłowny komunikat i fizyczny atak nie wbijały mu do głowy, że jest realnie zagrożony. Nie, do niego nie docierało, że gdyby byli sami, a nie przy klasie, to właśnie leżałby na podłodze plując krwią i osłaniając się przed kolejnymi ciosami. Dziewczyna zwykle nie biła leżących, ale dla niego była gotowa zrobić wyjątek.
- Kurwa, odpuść mu w końcu. I tak ciągle za ciebie obrywa, pedale - warknęła, nie dbając już nawet o swoją reputację. Kiedyś obiecała sobie, że będzie kierowała się własnymi zasadami, a nie tym, co narzuca jej społeczeństwo. Martwiąc się teraz o swój wizerunek i milcząc, gdy rozsadzało ją od środka, łamała tę nadrzędną zasadę, dlatego skoro już do niej powróciła, to nie miała ochoty się na nowo hamować. I  tak sobie nagrabiła, więc co za różnica, czy trochę to pogorszy, czy nie.
Zacisnęła zęby i chwyciła brzegi ławki by się uspokoić. Uczniowie zaczęli opuszczać salę, ale ona nie zwracała na nich uwagi. Uparcie wbijała wzrok w ławkę, coraz mocniej wbijając w nią palce i obcięte  krótko paznokcie. W pewnym momencie zamknęła jednak swoje ślepia.
Potwory. Idioci. Banda nieudaczników bojących się wychylić. Nienawidzę. Nienawidzę ich wszystkich. Nikt nigdy nie pomaga. Nikt nie stanie w twojej obronie i ci nie pomoże. Wolą dbać o swoje tyłki. Ba, nie pomogą nawet  wtedy, gdy wcale na tym nie stracą. Pierdolone zobojętnienie narodu ludzkiego. A żeby was wszystkich wymordowało! ...a mnie w szczególności.
Ciągle drżała na całym ciele, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Za dużo adrenaliny we krwi zawsze tak na nią działało, gdy nie mogła jej spożytkować w inny sposób. Gdyby się z nim pobiła, pewnie nie miałaby teraz tego problemu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 12:17 am
- Remi? Możesz już iść, lekcja jest skończona.
Kiedy zostali już tylko we trójkę, nauczycielka spojrzała na nieruszającego się z miejsca chłopaka. Nie miała nawet siły się dziwić, że nie pobiegł za bratem, ale nie zamierzała zaczynać rozmowy z Blackówną przy świadkach, więc siłą rzeczy musiała podejść do niego, gdy nie reagował nijak na jej słowa.
- Coś ci... Remi, czy ty płaczesz?
Rudzielec i na to nie odpowiedział. Otarł niedbale twarz ręką i wstał z ziemi, po czym szybkim krokiem wyszedł z sali. Kobieta odprowadziła go wzrokiem, po czym westchnęła ze zrezygnowaniem i zwróciła twarz ku nastolatce.
- Natalie, czy możesz mi proszę wyjaśnić co właśnie miało miejsce? Wiesz chyba, że muszę to zgłosić... Coś takiego nie wolno mi zignorować, nawet jeśli nie chcę dokładać ci problemów. - patrzyła na nią ze smutkiem, bo naprawdę lubiła Nat i przykro było jej patrzeć na dziewczynę w takim stanie. Nie potrafiła jednak zrozumieć co jej tym razem odbiło i nie była pewna co ma zrobić. Niestety, studia i te kilka lat pracy nie przygotowały jej na wszystko Zresztą, w takiej sytuacji pewnie nawet stary i doświadczony profesor załamałby tylko ręce.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 12:51 am
Nawet nie spojrzała na rudzielca, który siedział dalej na ziemi, choć reszta klasy już dawno wyszła. Zupełnie jej nie obchodziło, że tam jest. Jasne, stanęła w jego obronie i wnerwiało ją to, jak był traktowany, ale zawsze jakoś lepiej jej szło wyżywanie się na otoczeniu, które było czemuś winne, niż pomaganie tym skrzywdzonym w jakiś inny sposób. Właściwie, ci właśnie jakoś mniej ją obchodzili. Ona chciała walczyć z całym światem za ogólną jego niesprawiedliwość, więc przeciwstawiała się nie tylko tym, którzy byli winni w danym przypadku, a wszystkim. Z resztą, Remi też sam był sobie winien i nie mogła mu w tej kwestii pomóc. Z niewiadomych przyczyn, był wpatrzony w swojego okropnego brata jak w obrazek i nie dało się zaatakować Rene, nie raniąc i jego.
Cholerny psychopata. Nieźle się gość ustawił.
Na jej twarzy pojawił się paskudny grymas. Dobrze wiedziała, że sama wpisuje się w schemat osobowość dyssocjalnej, ale jednak miało to swoje granice. Widocznie była jednak nieco "lepszym" potworem niż tamten.
Początkowo nie podniosła twarzy na nauczycielkę, która najmniej była w tym wszystkim winna. Była dobrą kobietą, której Natalie akurat jakoś bardzo nie winiła. Artystka pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z problemu, cały czas pogrążona w marzeniach.
Nie waż mi się rozryczeć. To nie w twoim stylu.
Zacisnęła mocniej powieki i z łatwością opanowała tę nadchodzącą emocję. Bezsilność. Zdecydowanie wolała przekuwać ją w gniew. W furię. To dawało jej jakąś siłę zamiast dobijać i odbierać chęci do czegokolwiek. Gdyby dała się temu opanować, to już dawno by się pochlastała i tyle by po niej było, a tak mogła jeszcze pomęczyć ten świat swoją obecnością.
- Przepraszam panią - wydobyło się z jej ust, gdy w końcu udało jej się jakoś nad sobą zapanować. Te słowa były naprawdę wyjątkowe, bo nie padały w jej przypadku zbyt często. Na palcach jednej ręki można było wyliczyć, ile razy wypowiedziała je w ciągu ostatnich lat.
Naprawdę, tę kobietę chciała akurat przeprosić. To nie była jej wina i nigdy nie powinna była tego oglądać, ani być postawiona w takiej sytuacji. Zgłoszenie tego zdarzenia musiało być dla niej bardziej bolesne niż dla dziewczyny, która nieraz dostawała już reprymendę u dyrektora.
W tej chwili coś w niej pękło. Wiedziała to, gdy pomyślała o możliwości pojawienia się łez. Załamała się, a obecność kobiety, której nigdy o nic nie obwiniała i jej obecne zmartwienie zamiast złości, sprawiły, że wreszcie rozsznurowały jej się usta.
- Czy wy wszyscy naprawdę nie widzicie, kim on jest? Wszystko uchodzi mu na sucho. Wszystko! Spóźnia się na lekcje, znęca nad innymi, ćpa na lekcjach, poniża innych, wyśmiewa wszystko i wszystkich, A NIKT  Z TYM KURWA NIC NIE ROBI! Za wszystko obrywa jego brat, który jest tu najmniej winien. Przecież sama pani widziała! Czy ten chłopak, który spanikował na samą myśl o tym, że jego bratu coś się stało i zgnojony przez tego potwora się rozryczał może być winien temu wszystkiemu o co ludzie go obwiniają i za co obrywa? - Wbijała w kobietę pełne żalu i załamania spojrzenie. Gdyby potrafiła płakać, łzy spływałyby teraz po całej jej twarzy i choć nic teraz z jej oczu nie ciekło, to sama mimika wyrażała, jakoby miała to zrobić.
- Dlaczego wy wszyscy nie reagujecie? Przecież widzicie. Widzicie, ale nie chcecie zobaczyć. - Zadrgała jej szczęka, a palce jeszcze boleśniej zacisnęły się na krawędziach stolika.
- Dlaczego nikt nigdy nie reaguje? Bo tak łatwiej?! - Głos jej się na moment załamał, a oczy znów wbiły się w ławkę.
- Nienawidzę go. Szczerze go nienawidzę. Za to co robi. Za to, że uchodzi mu to na sucho i nikt nie interweniuje. Za to, że nie umie docenić tego, że komuś realnie na nim zależy i jest dla niego gotów zrobić wszystko. Nienawidzę go za to, że nie jest nawet w stanie dostrzec, jakim jest potworem, a jeśli nawet to widzi, to śmieje się ludziom z tego powodu w twarz. - Nagle walnęła pięścią w blat z taką siłą, że wręcz podskoczył. Znowu zaczynała się denerwować i musiała się jakoś wyżyć. Najlepiej na tym meblu, bo jego gołą ręką nie uszkodzi.
- Dlaczego świat jest wypełniony potworami takimi, jak on, a ludzie są zbyt skupieni na sobie, by dostrzec człowieka w drugiej osobie i jej pomóc? - dodała znacznie ciszej i osunęła się na ziemię, opierając o ścianę tuż obok swojego plecaka.
Dlaczego nikt nie był gotów pomóc mnie, a zamiast tego wszyscy woleli mnie gnoić?
- Dlaczego nawet fakt, że powiedziałam to na głos, nic nigdy nie zmieni? - zapytała jeszcze ciszej, na tu pytanie też nie oczekując odpowiedzi. Jedynie oparła łokieć o jedno z podciągniętych kolan i ukryła palce w wypłowiałych włosach, by ukryć w ten sposób twarz i odgrodzić się choćby symbolicznie od całego zła tego świata.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 1:20 am
Nie tak miał wyglądać ten dzień, te zajęcia... wszystko. Kobieta naprawdę chciała dobrze, zainspirowana sennym marzeniem myślała, że pozwoli młodym umysłom otworzyć się na tych, których do tej pory nie rozumieli i samym dostrzec własne wady. Nie musieli o tym mówić otwarcie, nie musieli nawet sami wychodzić z inicjatywą. W ramach zadania mogliby poznać lepiej kogoś kogo dotąd kojarzyli najwyżej z imienia, albo nie darzyli sympatią i może przełamać dzielące ich różnice. To była piękna motywacja,która rykoszetowała tak bardzo, że nauczycielka ze łzami oczach wysłuchiwała wściekłego monologu nastolatki, kiwając potakująco głową. Natalie miała rację i profesorka nie próbowała się z nią kłócić. Zamiast tego dała się młodej wygadać, po czym objęła podeszła do niej i ukucnęła przed kulką nienawiści do świata, która skryła twarz i zamknęła w sobie.
- Masz rację, to wszystko nie jest fair, a większość ludzi woli skupiać się na własnych problemach, niż dostrzegać innych i spróbować impomóc. Ktoś kiedyś śpiewał, że "twarze w metrze są obce, bo i po co się znać". Zgadzam się, że to złe podejście i dlatego chciałam byście dobrali się w pary z tymi, których za dobrze nie znacie lub z którymi nie znajdujecie wspólnego języka - byście przekonali się, że to także ludzie. Rene Dubois jest... Cóż, sama wystarczająco to ujęłaś. Być może dla niego jest już za późno, chociaż wolałabym wierzyć, że kiedyś dostrzeże swoje wady i chociaż spróbuje się zmienić. Jeśli jednak nie chcesz z nim pracować, nie będę cię zmuszać. Tego co tu się stało również nie będę zgłaszać. Plotki się rozejdą, ale nikt w nie nie uwierzy, jeśli ja im zaprzeczę, a skoro nikomu nie stała się fizycznie krzywda, to nie ma potrzeby wyciągać konsekwencji.
Nawet jeśli dziewczyna miałaby zrobić unik, nauczycielka przynajmniej spróbowała położyć rękę na jej ramieniu.
- Nie mogę nic więcej zrobić. Sama dobrze wiesz, że uciszanie was i trzymanie w ryzach na lekcjach niczego nie załatwi. Jesteście już dorośli, możecie iść po szkole na piwo, wdawać się w bójki w barach... - tu uśmiechnęła się lekko.
- Umiecie sami o siebie zadbać. Ale jeśli uważasz, że niektórzy potrzebują pomocy, to cóż... Myślę, że znasz kogoś do kogo nikt nie chce wyciągnąć ręki. Sama możesz przeciwstawić się niesprawiedliwości i to zrobić... niekoniecznie rzucając krzesłami.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 2:08 am
Kurwa, muszę coś wziąć. Po lekcjach gdzieś idę. Tutaj nie wytrzymam, a w akademiku mogę brać tylko słabe prochy. Clyde powinien mnie przyjąć na stancji. Nie będzie miał nic przeciwko, jeśli u niego przeleżę te kilka godzin. Nieobecność na terenie internatu i tak oleją, bo Ana ma gdzieś, że się szwendam po nocach i nie ma mnie w pokoju. Kurna, Nate... Trudno, nie zauważy, że  jednego dnia zniknęłam. I tak nie mieliśmy spędzać każdej wolnej chwili razem. Poszalelibyśmy... albo zaczęlibyśmy się znowu tłuc. My normalnie nie możemy, prawda?
Taa, to własnie dlatego brała. Żeby zapomnieć o niesprawiedliwości tego świata. Nie dla zabawy, jak ci rozrabiacy, którzy nic sobie nie robili z jej wybuchu gniewu. Była kolejnym wrakiem człowieka wyprodukowanym przez niesprawiedliwość tego świata i obojętność ludzi. Naiwnym byłoby się spodziewać, że ktoś, kto stracił w dzieciństwie rodziców i był wychowywany jedynie przez brata, który sam nie ogarniał własnego życia, stanie się jednostką, doskonale odnajdującą się w społeczeństwie. Ona zawsze miała pod górkę nie tylko dlatego, że wszystko stracili, ale też dlatego, że ludzie ją otaczający, chętnie dokładali jej problemów, bo zawsze była "tą gorszą". Nic więc dziwnego, że wyrosła na agresywną dziewuchę gotową zawzięcie o wszystko walczyć. Tylko dzięki takiemu nastawieniu do czegokolwiek w życiu doszła, a przede wszystkim, choć częściowo wydostała się z  tego bagna, jakim było jej życie. Jej i Nate'a. Oni oboje mieli przerąbanie i przetrwali chyba tylko dlatego, że jedno dbało o drugie i dla tego drugiego się starało.
Kiwała niemrawo głową w ramach przytakiwania nauczycielce. Miło, że przynajmniej rozumiała jej wybuch. Natalie dobrze wiedziała, że kobieta nic na to wszystko nie poradzi, ale wykrzyczenie tego, co leżało jej na sercu  już do dawna, jakoś tam nastolatce pomogło. Zawsze wolała dusić takie rzeczy w sobie i zamiast o tym pogadać (tak naprawdę nie miała przecież z kim) wolała wyżyć się na kimś w bójce albo nawalić tak by przynajmniej na kilka godzin mieć spokój. Oczywiście, do takiego stanu nie doprowadzała się tylko w kryzysowych sytuacjach, bo zwykle sięgała tylko po mało wyniszczające rzeczy o słabym działaniu, na których mogła cały czas pracować. Taa, pracować...
Jej życie można było streścić do: szkoły, snu, pracy przy kompach u znajomego, ćpania, chlania, wdawania się w bójki w barach, zdobywania forsy w taki czy inny sposób, okazjonalnego jedzenia i balowania ze znajomymi. A, no i nauki związanej z komputerami i informatyką. Co do studiów nie była pewna, ale jakąś stałą pracę po szkole zamierzała znaleźć. Nathan ciągle miał z tym problemy, to chociaż tak mogła  mu pomóc. Mieliby wreszcie  jakieś normalne mieszkanie zamiast żyć na walizkach. Nie trzeba byłoby też martwić się o żarcie i kasę na prochy. To było jej marzenie. Z jej punktu widzenia było to wręcz sielskie życie.
- Nie, proszę pani. On nigdy się nie poprawi. W psychologi nazywa się to osobowością dyssocjalną. On jest socjopatą. Wadliwą jednostką raniącą wszystkich dookoła i napawającą się tym - odrzekła beznamiętnie. Kobieta chciała dobrze i żyła marzeniami, ale Black tak nie umiała. Na trzeźwo była zbyt przygnieciona do ziemi by móc myśleć pozytywnie.
Cholerna efedryna. Że też muszę ją akurat teraz odstawiać. Niby to tylko kilka dni, ale jak cholernie upierdliwych dni. Jestem zmęczona.
Podniosła wreszcie głowę. Jej twarz nic teraz nie wyrażała. Co najwyżej zupełną rezygnację, jeśli tak można to było odbierać.
- Dziękuję. - Pokiwała głową. W rzeczywistości mało ją obchodziło, czy trafi znowu do dyrka i będzie miała kłopoty, bo pewnie nawet nie słuchałaby tego litania, ale zawsze  warto było okazać wdzięczność za czyjeś dobre chęci. Zwłaszcza kobiecie, wobec której Natalie wyjątkowo czuła teraz wyrzuty sumienia.
- Bardziej się jednak martwię losem Remiego. Jest zbyt zaślepiony bratem by dało mu się od tej strony pomóc. - Westchnęła ciężko i podniosła zmęczone oczy na kobietę.
- Niech pani chociaż porozmawia z innymi nauczycielami żeby go tak nie gnoili - poprosiła, choć nie czuła, by miała jakąkolwiek nadzieję na widoczne tego działania skutki.
Ponownie westchnęła ciężko i powoli podniosła się z podłogi. Stała tak przez chwilę, zanim ponownie się odezwała.
- Jeszcze raz... przykro mi z powodu zamieszania na pani lekcji. Podejmę się wykonania zleconego projektu, ale nie z nim. Jest nas parzysta ilość, więc ktoś zostanie i to z nim będę pracować. - Kiedy Violette się uspokajała, potrafiła mówić bardzo racjonalnie. Niektórym mogło być trudno w to uwierzyć, ale w rzeczywistości, często było widać przejawy jej ukrytej pod tą grubą skorupą inteligencji i logicznego myślenia.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 2:34 am
Co mogła wiedzieć o Natalie jej profesorka, skoro widywała ją tylko kilka razy w tygodniu i to nawet nie na długo? Babka miała setki uczniów, trudno oczekiwać by każdemu poświęcała tyle uwagi ile potrzeba, chociaż z pewnością starała się bardziej od innych pedagogów. Zaniepokojona stanem dziewczyny naprawdę chciała jej pomóc, tak samo zresztą jak wszystkim innym na tym świecie. Nawet Rene się przejmowała, a to, biorąc pod uwagę jej świadomość co do prawdziwego charakteru chłopaka, już musiało świadczyć o patologicznej wręcz empatii.
- Mogę spróbować, ale wątpię by coś to dało. Sprawa z Remim jest troszeczkę bardziej skomplikowana, przynajmniej z tego co słyszałam. - kobieta obejrzała się za siebie na uchylone drzwi i bez słowa podniosła się,podeszła do nich i cichutko zamknęła. Przez moment stała odwrócona plecami do uczennicy, jakby zastanawiała się nad czymś, aż w końcu ruszyła do biurka przy którym usiadła i zaczęła zaznaczać obecność w dzienniku oraz wpisywać temat lekcji.
- Pracuję tu dopiero od paru lat, więc nie wiem wszystkiego, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci, które skończyły tutejszą podstawówkę i kontynuowały naukę w naszym liceum. - zaczęła, wciąż zajęta wypełnianiem rubryczek.
- Ale podobno ci chłopcy od zawsze sprawiali problemy, kiedyś nawet bardziej niż w tej chwili. Tylko, że wtedy za prowodyra uchodził Remi.
Skończywszy robotę, nauczycielka zamknęła dziennik i spojrzała na zajętą własnymi myślami dziewczynę.
- Nie wolno mi powtarzać plotek, jednak wątpię by ktokolwiek chciał mnie posłuchać, nawet jeśli wstawię się za Remim. Powiedzą zapewne, że nie znam go tak jak oni.
Po zebraniu swoich rzeczy oraz kluczy do sali, profesorka wstała i spojrzała wyczekująco na Nat. Lekcja się skończyła, tak samo jak ich rozmowa. A skoro i tak zaraz miał zabrzmieć dzwonek, to nie było co dalej tu siedzieć.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 2:58 am
Nic nie da. A to nowość.
Nie, ona już nawet rozczarowania nie potrafiła czuć. Emocji w ogóle jakoś dawno się pozbyła i jedynie sztucznie je w sobie rozniecała w taki czy inny sposób. Jedynie gniew był całkowicie realny i niczym nie podsycany... nie licząc otaczających ją ludzi, ale to już nie było JEJ świadome działanie.
Wzruszyła ramionami.
- Nie ważne, co było "kiedyś". W życiu bardziej liczy się "teraz". A teraz, to jakoś nie widzę, by Remi był czemukolwiek winien... jeśli nie dawaniu sobą pomiatać. - Skoro już zaczęła mówić, to nie zamierzała urwać tego w połowie tylko powiedzieć wszystko, co miała do powiedzenia.
Rozejrzała się za plecakiem, który tak naprawdę leżał tuż koło niej. Chwyciła go i zarzuciła na ramię.
- Do widzenia. - Zakończyła rozmowę, nie widząc sensu w jej dalszym prowadzeniu. I tak więcej nie dało się w tej sprawie zrobić. Wszystko jak zawsze rozejdzie się po kościach.
Jeszcze tylko dwa lata. Może jakoś to wytrzymam. Będą z nim kłopoty, a z przeniesieniem byłaby za duża szopka. Już lepiej zmienić szkołę. Nie będę więcej musiała oglądać tej jego parszywej gęby i narażać się na problemy z wiązane z napaścią na niego. Teraz go nie skrzywdziłam, ale w przyszłości mogę. Wiem, że mogę i wiem, jak bardzo.
Skrzywiła się.
Powinnam była wziąć leki uspokajające. Cholera. Zostały w kurtce, ale dzisiaj jej nie mam. Kur... Dlatego tak nie lubię zostawiać gdzieś moich rzeczy. Później brakuje mi tego, co potrzebne.
Poszła prosto pod kolejną klasę, mając jeszcze bardziej wyjebane na otoczenie. Nie chciała nawet zwracać uwagi na to, jak będą na nią patrzyć inni uczniowie. Miała już wystarczająco podły humor, by pogarszać go sobie jeszcze tym.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 3:16 am
Remi siedział pod salą jak ostatnia sierota. Nie żeby zazwyczaj wyglądał mniej żałośnie, ale tym razem jakoś czuło się od niego tę ponurą aurę, która aż prosiła by go dobić i skrócić jego cierpienia. I tak jak dotąd chociaż próbował starać się na lekcjach na tyle by nikt nie mógł mu zarzucić nieróbstwa, to teraz siedział jak skazaniec czekający na ścięcie, ignorując poirytowane uwagi nauczycieli, nie odpowiadając na ich pytania i tylko przemieszczając się z jednej klasy do drugiej, zupełnie obojętnie. Rene wcięło, co po akcji na plastyce nikogo nie zdziwiło. Kilka osób, które jakimś cudem i tak go lubiły miało mocne pretensje do Blackówny, ale zatrzymywało je dla siebie, co najwyżej ciskając w nią pełne wyrzutu spojrzenia, ew szepcząc na tyle głośno by mogła ich podsłuchać.
Przecież on tylko żartował, a jej zupełnie odbiło.
Taa, wariatka normalnie. Nic tylko rzuca się na ludzi.
Powinni ją zamknąć, jest niebezpieczna dla otoczenia...

Tym razem starszy rudzielec nie wracał do domu z bratem. Zatrzymawszy się po zajęciach przed szkolną bramą kontemplował swój kolejny ruch. Widocznie nie spieszyło mu się do domu, ale też nie miał gdzie się podziać. Zagubiony i pozbawiony celu raz po raz odtwarzał w głowie słowa własnego bliźniaka.
Jesteś żałosny. Idźcie i się pozabijajcie.
Może powinien go posłuchać?
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 3:59 am
Komentarze i spojrzenia niewiele dawały, bo Natalie i tak je ignorowała. W przeciwieństwie do Rene, potrafiła odpuścić sobie walkę o władzę. Nie było to poddawanie się, o którym mówiła dzień wcześniej. Chodziło tu raczej o to, że w rzeczywistości nigdy nie próbowała rządzić tą budą. To konflikt (czy tam gra) z Rene ją w to wciągnęły. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęło się to rozkręcać do tego stopnia, że wymknęło się spod kontroli.
Źle, bardzo źle. Bardzo, bardzo niedobrze. Mamy za duże skłonności i ja bardzo zaszliśmy sobie za skórę. To może skończyć się wojną i racjonalne argumenty z mojej strony nic tu nie pomogą. On będzie zbyt zaślepiony chęcią wygranej i zdominowania mnie, a jak zwyczajnie nie zdołam mu tego dać, bo nie potrafię się ugiąć. Prędzej naprawdę zmasakruję go gołymi rękoma i trafię do więzienia niż się ugnę. Ciekawa wizja, co?
Uśmiechnęła się do siebie kwaśno. Otoczenie obserwowała tylko na tyle, by w razie potrzeby się przed czymś bronić, ale nie zwracała uwagi na rozmowy, poświęcając większość uwagi swoim myślom i analizie sytuacji.
Dla niego to problem, oddać tutaj stołek, ale dla mnie nie. Nawet, jeśli wcale aż takiej wielkiej pozycji sobie nie obierałam. Z resztą, podobną mam jeszcze przynajmniej w dwóch innych kręgach i szybko zrobię sobie i w trzecim, jeśli do takiego trafię. Szybko się przystosowuję, a on trzyma się kurczowo jednego terenu. Mocno się ogranicza. Ugh. Do tego nie ma choćby cienia zasad.
Zacisnęła ręce w pięści, a zęby aż jej zatrzeszczały od nacisku.
Nie myśl o tym, bo znowu coś rozpierdolisz, a lekcje już się kończą. I tak mam szczęście, że ta kobieta na mnie nie doniosła Zmieniła zdanie, choć jej o to nie prosiłam. Tak, to dobra osoba i szkoda, że  społeczeństwo wiąże jej ręce.
Pokręciła z rezygnacją głową i podążyła dalej, zgodnie z harmonogramem szkolnego życia. Ona podobnie do Remiego, wydawała się pogrążona we własnym świecie, ale nie wyglądała na smutną. Po prostu odciętą od rzeczywistości i wypraną z emocji. Nic dziwnego, że wszyscy bali się do niej zbliżyć. Źle, bardzo niedobrze, gdy psychopata zrzucał swoją maskę przy świadkach. Można było wtedy dostrzec, jakim jest potworem.
Szkoda tylko, że on jest tutaj tym gorszym. Heh. Ludzie są ślepi, to pierwszy problem. Drugi to ten, że takie charaktery się podświadomie wykrywają i nie potrafią się ignorować, gdy stacjonują na tym samym terenie.
Nawet nie zauważyła, gdy minęła ostatnia lekcja, a jej autopilot zaprowadził ją na zewnątrz. Zorientowała się dopiero wtedy, gdy zobaczyła przed sobą otwarty teren. Początkowo ją to zdziwiło, ale szybko przeszła nad tym do porządku dziennego i ruszyła dalej, już znacznie szybciej, w stronę akademika. Strasznie nie chciało jej się tam wracać, ale musiała się przebrać, bo nie będzie przecież popylać po mieście w takich ciuchach.
Właściwie, ubrała to co wczoraj, bo ciuchy nie były przepocone, a i tak czuć od nich było najmocniej męski dezodorant z znacznie już "sprany" zapach fajek. Niestety, zapach jej brata nie chciał tak łatwo zejść z ciuchów, w których sam swego czasu dużo chodził.
Tak oto po mniej niż kwadransie od ostatniego dzwonka, maszerowała raźno w stronę wyjścia. No, na tyle raźno, na  ile mogła to robić osoba tak wykończona emocjonalnie. Dalej nie interesowała się otoczeniem i mijanymi osobami, a przynajmniej do czasu, gdy nie zobaczyła przy wyjściu rudej czupryny. Początkowo ciśnienie jej skoczyło, ale kiedy zorientowała się, że na szczęście nie ma do czynienia ze swoim obiektem nienawiści, mogła choć na chwilę odetchnąć z ulgą.
Nie była pewna, czy chce go po prostu wyminąć i podążyć dalej na autopilocie, czy zatrzymać się i coś powiedzieć, a jeśli to drugie, to co właściwie chce powiedzieć. Dlatego też nie podejmowała decyzji z zawczasu, a zdała się na los. Co się stanie, to się stanie.
A stało  się to, że zwyczajnie zatrzymała się za plecami chłopaka i zrzuciwszy plecak na ziemię, oparła się plecami o  ceglany słup przy bramie.
- Ty też mnie dzisiaj nienawidzisz? -  zagadnęła z wymalowanym na twarzy kwaśnym uśmiechem. Miała w tej sprawie mieszane  uczucia. Z jednej strony miała wyrąbane na zdanie innych a z drugiej, chyba nikt  nie lubił być wytykany palcami i wolał mieć zwyczajnie święty  spokój.
Momentami żałowała, że tak strasznie nie cierpi fajek. Ona też kiedy miała doła, czuła potrzebę trzymania w  ustach czegoś tego typu. Na szczęście, na takie okazje były chociażby patyczki po lodach czy lizakach, a takowy akurat znalazła teraz w  kieszeni i przyjrzawszy mu się, wetknęła go sobie w zęby, a później włożyła ręce do kieszeni i oparła głowę o mur.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 4:18 am
Sam nie był pewien na co czekał. Rene z pewnością nie zamierzał tu wracać, a już na pewno nie po niego. Po tym co mu dzisiaj powiedział, Remi nie czuł się nawet warty takiego zachodu.
Jesteś żałosny. Weźcie się pozabijajcie.
...się zabij....
Zabij.

Myślał o tym, ale wiedział, że się na to nie zdobędzie. Mogło to wyglądać na brak jaj, ale Rem nie potrafiłby zostawić brata samego na tym świecie. Nawet jeśli nie powinien, kochał go i chciał dla niego jak najlepiej. Dla niego Rene był w pewnym sensie nim samym. Wiedząc, że nie ma co liczyć na innych, chciał sam spróbować pomóc sobie, tak by chociaż jedna z jego odsłon mogła być szczęśliwa. Szkoda tylko, że tego nie doceniała...
Na dźwięk znajomego kobiecego głosu przeszedł go dziwny dreszcz. Nie drgnąwszy nawet na tyle by dać po sobie poznać, że jakkolwiek dał się zaskoczyć, po chwili milczenia odpowiedział na pytanie nastolatki.
- Mogłaś zrobić krzywdę mojemu bratu.
Ręce same zacisnęły mu się w pięści tak mocno, że aż strzeliły kości. Szybko je jednak rozluźnił.
- Ale nie zrobiłaś tego. - Remi odwrócił się twarzą do Blackówny i spojrzał na nią zmęczonymi, podkrążonymi ślepiami.
- Nie nienawidzę cię. Czego chcesz?
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 4:49 am
Znieczulica, jaka czasem ją ogarniała była na swój sposób dobra. Przynajmniej nie nachodziły ją myśli by opuścić ten świat, a zamiast tego jej myśli były przejrzyste i racjonalne. Aż żal, że zamierzała to za niedługo zaburzyć, ale zawsze mogła się przecież rozmyślić. Ewentualnie po prostu wypije kilka piw, może wódkę i jakoś to będzie. Obejdzie się bez proszków, a ona posiedzi w barze.
Oby tym razem bez burdy, bo siniaki mocno mnie ograniczają. Nie, bary to w tym momencie nie najlepszy pomysł.
Skrzywiła się w myślach.
- Mogłam. Mogę wiele rzeczy, ale nie zawsze je robię. - Wzruszyła ramionami zastanawiając się, co ma mu tak właściwie powiedzieć.
- Już wystarczające zamieszanie się zrobiło przez to krzesło. Gdybym dała się sprowokować na tyle, żeby posłać go do szpitala, to miałabym znacznie gorzej. - Skrzywiła się, a później westchnęła.
- Obicie mu mordy i tak przyniosłoby marny efekt, bo tacy jak on się nie uczą; a ja miałabym przez taką akcję poważne kłopoty. - To się jej dzisiaj zebrało na szczerość. Jak już zaczęła mówić, to ciężko jej było przestać. Miała naprawdę zryty mózg, który potrafił w jednej chwili przeskoczyć na zupełnie inne ustawienia.
- A z resztą... - Westchnęła ciężko i odwróciła od niego wzrok, wbijając go w chmury nad ich głowami. Cudowna Brytyjska pogoda - wieczne zachmurzenie.
- I tak odbiłoby się to na tobie rykoszetem. To mnie paskudnie wnerwia. Robi sobie z ciebie pierdoloną żywą tarczę, a ja mam (w przeciwieństwie do niego) dość honoru by nie paliło mi się do krzywdzenia ludzi, do których nic nie mam. - Na samą myśl o nim, na jej twarzy pojawił się nieznaczny grymas obrzydzenia. Wiedziała, że Remi zapewne nie przepada za słuchaniem złych rzeczy na temat brata, ale z jego słów wynikało, że skupił się na tamtym wydarzeniu i sprawach z nim związanych, więc jej myśli i wypowiedzi pomknęły w tym kierunku, a później poleciały już swoją drogą.
- A żebym ja to wiedziała... - Westchnęła i wzruszyła ramionami, nie przestając maltretować trzymanego w ustach patyczka. W tym momencie naprawdę nie miała pojęcia po jaką cholerę z nim gadała. Chyba z nudów i braku pomysłu na siebie. Nie miała w tej chwili żadnego najbliższego celu, więc robiła to, co akurat przychodziło jej do głowy i niczym się nie przejmowała. Piękny stan, a piękniejszy tym bardziej, że przyszedł on naturalnie, a nie został wywołany podejrzanymi substancjami.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 5:14 am
Posłać go do szpitala.
Obić mu mordę.

Natalie miała rację co do jednego - Remiemu nieszczególnie miło słuchało się takich zwierzeń. Nie zamierzał jednak rzucać się na nią tylko dlatego, że śmiała poprzezywać Rene. W milczeniu słuchał jej słów, a kiedy zahaczyła bezpośrednio o jego osobę, zmarszczył tylko brwi wyraźnie nie zgadzając się ze sposobem w jaki go podsumowała, darując sobie jednak jakiekolwiek próby przekonywania jej do zmiany zdania.
- Też masz brata. Ty byś go nie broniła, jeśli by tego potrzebował? - sięgnął do swojej torby i wyjął z niej pomiętą paczkę papierosów. W opakowaniu miał ostatniego fajka i zapalniczkę, które wyciągnął by, rozejrzawszy się za ewentualnymi świadkami w postaci profesorów, zapalić zaciągając się łapczywie. Wydychając dym, zgarbiony i wpatrzony w tlącą końcówkę szluga, wydawał się o wiele starszy i dojrzalszy niż na co dzień, gdy beznamiętnie podpierał ściany czy zaciekle bronił bliźniaka, lgnąc do niego jak dziecko do matki.
- Nie lub go sobie jak nie chcesz, ale nie dam nikomu podnieść na niego ręki. Jest wszystkim co mam.
Widać nie tylko Natalie zebrało na szczerość. Zazwyczaj mało rozmowny rudzielec, bez nadzoru Rene czy dorosłych stawał się jakby zupełnie inną osobą. Nagle okazywało się, że ma własne zdanie, a nawet nałóg! Śmieszne, bo jakoś nigdy nie czuć było od niego papierosów i nie wychodził co przerwa na dymka.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 5:39 am
Pokiwała głową.
- Tak, w jego obronie byłabym w stanie zrobić wiele. Jest tu jednak pewna różnica. - Zrobiła pauzę.
- On zrobiłby dla mnie to samo, a Rene zabawia się twoim kosztem. - Rozumiała go pod względem miłości do brata, bo sama okazywała podobne przywiązanie, ale ta jedna różnica była tu aż nazbyt widoczna. Nathan nigdy nie ściągałby jej świadomie na głowę kłopotów. Może i bywał dla  niej okropny, ale prędzej sam wolałby oberwać, niż dać coś zrobić swojej siostrze. Tak samo było z nią. Spróbuj zrobić coś jej bratu, a wpadnie w dziką furię i skieruje ją  prosto na ciebie. Oj, a żeby jeszcze zaatakować któreś z nich, kiedy oboje byli w pobliżu... Wtedy to dopiero mogła się zacząć wojna, bo ta dwójka miała tendencje do prześcigania się w każdej dziedzinie.
Z zaskoczenia podniosła lekko brwi, gdy wyciągnął fajki i zapalił jednego. Nie miała pojęcia, że po nie sięga.
Pokiwała głową.
- I właśnie o tym mówiłam. Nie spieszy mi się do bicia się z nim, bo zasłoni się tobą. - Znowu zamilkła, wpatrując się w niego.
- Wiesz, że nie musisz go wcale chronić i możesz dla odmiany pomyśleć o SWOIM życiu? Wierz mi, on sobie poradzi. Może nauczy się trochę samodzielności i nie będzie się tak rzucał do wszystkich, jak przestanie się czuć bezkarny. - Uśmiechnęła się jednym kącikiem, gdy pomyślała o uczącym się czegoś Rene.
Prędzej świnie zaczną latać.
- Tym powinna być braterska troska. Pomocą i wsparciem, a nie niańczeniem i pozwalaniem na pomiatanie sobą. A poza tym... - Zrobiła kolejną przerwę.
- Jeśli uważasz, że nie masz nic poza nim, to może dlatego, że za bardzo się na nim skupiłeś. Rozejrzyj się dookoła i po prostu czegoś poszukaj. Jak byłam młodsza, to też byłam mocno zależna od brata, bo w ogóle nie miałam nikogo poza nim... a on poza mną. Kiedyś jednak zaczął wyjeżdżać, a ja musiałam się z tym pogodzić. Nie ma go w kraju miesiącami, a ja jakoś z tym żyję. Jasne, cieszę się niezmiernie, gdy tylko się pojawia, ale nie jest on całym moim światem. Mam też własne życie i własne sprawy. - Skoro już sam wspomniał o jej rodzeństwie, to mogła mu tu zaprezentować jak wyglądają ich relacje w porównaniu do tych między bliźniakami.
- Dlaczego niby masz rezygnować z własnego życia, gdy Rene zabawia się w najlepsze? To mocno niesprawiedliwe. - Starała się mówić normalnie, ale w tym momencie zacisnęła zęby. Po raz kolejny gadała tylko po to by zagłuszyć jakoś wyrzuty sumienia, jakie wywoływała u niej świadomość, że nic nie może zrobić. Nie miała wielkich nadziei na to, że jej słowa coś zmienią, ale przynajmniej będzie wiedziała, że zrobiła wszystko, co mogła. Z resztą, ona zwyczajnie lubiła się mądrzyć, a Nathan nieraz jej to wypominał.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 1:15 pm
- Nie. - odparł twardo z całkowitym, ślepym wręcz przekonaniem.
- Wcale go nie znasz! Zawsze jest przy mnie, gdy go potrzebuję. Gdyby nie on to już dawno... - urwał i odwrócił twarz, dając jej pogadać, choć nic co dalej mówiła już do niego nie docierało. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie, jednak, gdy Blackówna skończyła swój krótki monolog, chłopak prychnął cicho i spojrzał na nią krytycznie.
- Jasne. Masz własne życie i sprawy, a wcale nie wyglądasz na szczęśliwą. Raz jeden się szczerze ucieszyłaś, gdy przyszedł po ciebie brat. I ty mi mówisz, że lepiej mi będzie bez mojego? - dopalił fajka i rzucił niedopałek na ziemię, po czym zgniótł butem i kopnął wzbijając tuman kurzu.
- To przez ciebie go tu teraz nie ma. Nic ci nie zrobił, a tobie odbiło. Nawet nie wiesz jak mi ciężko, to w szkole to pikuś w porównaniu z domem!
Nakręcał się. Chyba miał podobnie do Natalie, bo jak raz już zaczął mówić to nie mógł przestać, a każde kolejne słowo pociągało lawinę nie do zatrzymania. Dopiero, gdy wykrzyczał ostatnie zdanie, jak dotarło do niego przejęzyczenie,które się tam wplotło, uspokoił się i cofnął, po czym cicho poprawił.
- Jemu... jak jemu ciężko. - odwrócił się do niej plecami, jakby zamierzał odejść, ale ani drgnął przypomniawszy sobie, że przecież nie ma dokąd iść. Rene mógł tu jeszcze po niego wrócić, zresztą do domu i tak nie było mu spieszno. Schował ręce w kieszenie spodni i znowu zwiesił wzrok. To było na tyle z jego prawdziwej, drzemiącej w nim natury. Znowu "wyłączył się" na świat zewnętrzny, przynajmniej jeśli Natalie nie kontynuowała tematu, bo jeśli tak, to nie potrafił jej w tej chwili zignorować.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 1:47 pm
Uśmiechnęła się z kpiną jednym kącikiem ust.
- Tia. "Kocham" w ludziach to, jak nie potrafią odróżnić przerysowanej reakcji od normalnej. Nie bywasz ze mną na tyle często by wiedzieć, jak zachowuję się poza szkołą - prychnęła.
Gdyby zobaczył tę dwójkę w innych okolicznościach to odniósłby z goła odmienne zdanie. Już teraz Natalie była pewna, że przy kolejnym spotkaniu nie będą już na tyle rozemocjonowani i powrócą do normy czyli kłótni i szarpanin o każdą pierdołę. Dziewczyna miała tylko nadzieję, że do czasu poważniejszych spięć zdążą jej jednak zejść te siniaki, bo obrywanie po nich nie jest miłe, a już zwłaszcza, gdy obrywa się z taką siłą, że spokojnie powstałyby nowe.
Skrzywiła się na samą tę myśl.
Nic sobie nie robiła z lawiny słów, jaka zaczęła wydobywać się z ust chłopaka. Nie ruszał jej ten atak na jej osobę. Nie spodziewała się przecież, że jej słowa wywrą na rudzielcu nagle takie wrażenie, że spadną mu klapki z oczu i przestanie łazić za braciszkiem jak pies.
- Nie. Jemu nie jest ciężko i jednak coś o tym wiem. Tobie, a i owszem. Wygląda na to, że tobie ciężko wszędzie, a on żyje sobie jak książę, robiąc sobie z ciebie podnóżek. - Odbiła się od ściany, ale zrobiła to na tyle niemrawo, że nie można było mieć pewności, czy zbiera się właśnie do odejścia, czy po prostu woli stanąć normalnie.
- Przejrzyj kurwa w końcu na oczy, chłopie. Co to było to w klasie, mm? Ty się o niego martwisz, a on cię przy wszystkich wyśmiewa i odtrąca jak nic nie wartego kundla. Ba, on cię zawsze wyśmiewa i poniża. Wyśmiewa, za grosz nie szanuje i zatruwa ci życie. Masz rację, nie wiem, jak ci ciężko w życiu, bo widzę tylko to, co się dzieje w szkole i mogę opierać się tylko na tym, jak znam się na ludziach, a na takich jak on to już z pewnością. - Na jej twarzy znów pojawił się grymas obrzydzenia.
- Możesz go kochać, choć na to nie zasługuje. Za to nie mam prawa się ciebie czepiać. Ehh. A z resztą... To twoje życie i nic mi do tego, czy wolisz oddać je za kogoś, takiego, jak on. - Machnęła ręką poirytowana brakiem skuteczności tej rozmowy. Zerknęła na plecak, ale później coś jej się przypomniało.
- Właściwie, jak sobie wyobrażasz przyszłość? Jesteście już pełnoletni, za niedługo skończycie szkołę i w tym momencie powinniście sami sobie układać życie. Jak to będzie wyglądało w waszym przypadku, mm? On sobie znajdzie żonę i wybuduje dom, a ty co? Wprowadzisz się do niego i dalej będziesz chodził za nim jak pies? Może jeszcze żonę mu będziesz ruchać, bo a nóż będzie potrzebował pomocy w doczekaniu się dzieciaków. - Zaśmiała się, ale jakoś bez entuzjazmu.
- Nie marnuj sobie życia, chłopie. Kiedyś trzeba w końcu dorosnąć i zacząć troszczyć się o samego siebie. - dodała na zakończenie i chwyciła plecak, by następnie skierować się, ale jakoś niemrawo, w  stronę wyjścia. Przystanęła jednak po kilku krokach i odwróciła głowę. Tym razem wyglądała już na trochę smutną.
- On naprawdę sobie poradzi, Remi. Ty też powinieneś. Umiesz się troszczyć o niego, więc spróbuj dla odmiany zatroszczyć się o siebie. - Westchnęła wiedząc, że po raz kolejny nagadała się, choć nikt nie chciał jej słuchać.
Serio muszę się najebać. Zadzwoniłabym do Nathana, ale z nim i tak nie da się pogadać o takich problemach. Ehh... Z nim nie chcę gadać o takich problemach. Tak, muszę iść i to wszystko olać tylko kurwa, to będzie drugi dzień, kiedy nie stawię się w pracy. Jak tak dalej pójdzie, to mnie wyleją i kasa się skończy, a ten pajac wystarczająco na nas dwoje nie zarobi.
- Weź to chociaż przemyśl... Dla swojego dobra - rzuciła na pożegnanie znacznie łagodniejszym tonem, w którym dla odmiany było słychać realne zmartwienie, po czym odwróciła się i poszła.
To mnie wzięło na dawanie dobrych rad. Kurwa. Ciocia dobra rada od siedmiu boleści. Na swoim życiu się nie zna, a zabiera się za ratowanie czyjegoś.
Uśmiechnęła się do siebie z kpiną i pomaszerowała w stronę metra. Czekał ją spory kawałek drogi do baru, w którym najczęściej siedziała i gdzie znała praktycznie całą ekipę.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach