Anonymous
Gość
Gość
A może tak zamiana ról?
Czw Sie 25, 2016 8:09 pm


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sob Sie 27, 2016 3:41 am, w całości zmieniany 2 razy
First topic message reminder :

A może tak zamiana ról?

Miejsce akcji: Londyn (internat)
Czas akcji: rok szkolny 2021/22
Okoliczności:
- Rodzice Remiego się nie rozwiedli tylko przeprowadzili z bliźniakami do Londynu
- Rodzice Natalie zginęli w wypadku, zanim jej ojciec stał się "kimś"; obecnie dziewczyną opiekuje się starszy brat
______________________________________________________________________

Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować na całego obwieszczając w ten sposób nastanie ranka. Dziewczynie nie specjalnie chciało się po niego sięgać, ale kiedy zaczął krzywdzić jej uszy tym cholernie wnerwiającym dzwonkiem, to nie mogła już tego zignorować.
- Kuźwa, weź to wyłącz - warknęła koleżanka z sąsiedniego łóżka.
- Przecież cholera próbuję - odpowiedziała jej tym samym głosem dziewczyna i wyjęła smartphone'a z kieszeni bojówek po czym sprawdziła godzinę i wyłączyła budzić.
Zwlokła się niechętnie z łóżka i przetarła twarz.
Ile to ja w  ogóle spałam? Trzy godziny... Ehh... Na drugiej lekcji mamy historię to się prześpię i jakoś wytrwam.
Rozejrzała się za butami, które jak zwykle znajdowały się w nogach łóżka. Nie ociągając się naciągnęła je na nogi, a później wstała i podeszła do szafy, by wybrać sobie ciuchy. Wyboru to ona wielkiego nie miała. Ściągnęła z siebie t-shirt z nazwą zespołu i założyła założyła przerobioną na siebie, koszulkę brata. Później zarzuciła na siebie za dużą, kraciastą koszulę i czarną kurtkę. Kurna, ona naprawdę większość garderoby podpieprzyła bratu, bo wszystko, co teraz ubrała, było jego. Dobrze, że chociaż bielizny mu nie podbierała, bo ta jednak musiała się różnić. No i butów. Gość miał zdecydowanie zbyt wielkie stopy, by mogła w tym chodzić. Z resztą, i tak miała może ze 3 pary butów, więc tyle akurat  mogła mieć swoje.
Rozciągnęła się dobrze i zerknęła na zalegającą jeszcze w łóżku blondynkę.
- Dobra. Zwijam się - rzuciła do koleżanki i zarzuciwszy torbę na plecy, otworzyła pokój i pomaszerowała do łazienki, gdzie obmyła twarz, względnie ogarnęła włosy i pomalowała na nowo oczy. I... to byłoby na tyle. Była już właściwie gotowa.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz, by zjechać po dachu i zejść po rynnie na trawnik, bo przechodzenie przez połowę akademika, by się z niego wydostać było zwykłą stratą czasu.
Teraz pognała sprintem na stołówkę, która była sporo oddalona od żeńskiego akademika. w ten sposób mogła sprawnie odhaczyć poranny trening biegania. Z resztą, dodatkowy będzie miała na w-f'ie, bo pewnie znowu babka wlepi jej karę za niechęć do grania w kosza z rówieśnikami.


Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 2:11 pm
Ona nic nie wie. Nikt nic nie wie. Wszyscy wolą z góry szufladkować niż dociekać prawdy.
- Zamknij się, dobra? Weź się zwyczajnie zamknij.
Nie zamierzał tym razem czekać aż laska się wygada. Dał jej dotrzeć tylko do nazwania Rene księciem i już miał serdecznie dość.
- Co cię do cholery obchodzi moje życie? Dotąd zawsze mnie ignorowałaś, ja też się tobie nie narzucałem, a teraz nagle cię wzięło na... na litość?! - skrzywił się na sam dźwięk tego słowa.
- Nie potrzebuję cholernej litości! Wszystko co mnie spotyka jest tylko i wyłącznie na moje własne życzenie! Takie ścierwo jak ja nie zasługuje na nic więcej, ale co ty możesz o tym wiedzieć?
- Ej, ścierwo, wracamy do domu? - do dyskutującej dwójki podszedł luźno drugi z rudzielców. Z rękoma założonymi za głową, żujący gumę balonową i naprawdę mało przejęty tą cząstką rozmowy jaką dosłyszał w drodze pod szkolną bramę. Remi obejrzał się na niego i odetchnął z ulgą.
- No, już. Nie wzdychaj tak. Zostaw tę dziwkę i chodźmy. Ojciec i tak się wkurwi, że nas tyle nie ma.
Rozmowa i tak była już skończona. Nawet jeśli Natalie nie odeszła w połowie w stronę swojego baru, to starszy z bliźniaków i tak nie zamierzał tracić na nią więcej czasu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 2:33 pm
Taa. Nie dotarło. Nie mogło dotrzeć.
Spojrzała ze złością na rudego jełopa.
- Nie. Przejmuję się twoim losem tak, jak chciałam, żeby ktoś się przejął moim! - odwarknęła znacznie podnosząc na niego głos. Już i tak była wcześniej wkurwiona.
- Ale nikt kurwa nie reagował, bo cholera po co? Po co, jeśli można kogoś zostawić w rynsztoku, nie? - Na jej twarzy pojawił się grymas przypominający odrażający uśmiech. Znowu zaczęła się trząść, ale o dziwo w ogóle nie chciała mu przywalić. Za bardzo widziała w nim odbicie siebie z tych najgorszych lat, a poza  tym, nie doszukiwała się w nim żadnej winy. Był zaślepiony i ona od początku to wiedziała.
Nie zdążyła więcej powiedzieć, bo na horyzoncie pojawił się jego brat. Ten to uwielbiał narażać swoje życie.
- A ty weź się od niego kurwa odpierdol! - wrzasnęła w stronę zbliżającego się do nich powoli Rene i niewiele myśląc, chwyciła za odłamany kawałek cegły tkwiący w murze i cisnęła nim z prędkością porównywalną do piłki rzuconej na boisku do baseballa. Tym razem była tak  wkurwiona, że nie miała już ani siły, ani chęci by się hamować. Wystrzelony przez nią pocisk pomknął z maksymalną prędkością w stronę głowy Rene, a dziewczyna  miała jednak nie najgorszego cela. Remi był niestety za daleko, a zachowanie było tak niespodziewane, że nie miał szans by ją złapać albo zasłonić brata.
Natalie nie czekała na rozwój wypadków. Wiedziała, że rudzielec w obronie brata jeśli nie żuci się ku niemu, to zaatakuje ją, a poza tym, jeśli trafiła, to mogła mieć ostro przerąbane... Wizyta w więzieniu przez tego gnoja jej jakoś nie jarała. Wolała uciekać. Jak najdalej stąd i zostawić to wszystko za sobą.
W spieprzaniu była naprawdę dobra. Normalnie nauczyła się tego od  brata. Cóż, choć raz zrobi to, na co już od dawna miała ochotę. Zniknie. Razem z nim. Zwieje z Anglii i chociażby na lewych papierach będzie żyć na walizkach i podróżować tam, gdzie ją nogi poniosą. Nathan nie będzie zachwycony faktem, że posunęła się do możliwości zabójstwa, ale trudno. Jakoś to zniesie. Będzie musiał. Albo po prostu odstawi ją do pierdla, a tam Black spędzi resztę swojego życia. Jakoś jej ta opcja nie przerażała. Tak naprawdę, zawsze brała ją pod uwagę i była na nią przygotowana.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 2:56 pm
To był moment. W pewnej chwili stało się coś tak nagłego, niemożliwego do przewidzenia i okropnego, że nijak nie dało się na to odpowiednio zareagować. Remi poczuł jak serce mu staje, gdy tuż obok niego przeleciał czerwony pocisk,który bezbłędnie trafił Rene w głowę i powalił prosto na ziemię. Szok, niedowierzanie i krew, dużo, dużo krwi - to było ostatnie co zapamiętał, gdy najzwyczajniej w świecie zemdlał. Nie mogła powalić go ciśnięta w twarz piłka, ale udało się to przerażeniu. Kiedy Remi zaczął odzyskiwać przytomność, zaczęły docierać do niego poddenerwowane rozmowy zebranych gapiów i krzątających się paramedyków. Jeden z nich pytał go właśnie czy wie gdzie jest i czy coś go boli. Chciał odpowiedzieć mu, że to nic, ma tylko niedociśnienie krwii to normalne, że czasem zdarza mu się zemdleć, gdy jak grom z jasnego nieba uderzyło w niego wspomnienie krwawiącego bliźniaka i o wiele zbyt gwałtownie uniósł sięz ziemi by się za nim rozejerzeć.
- Co z Rene?? - krzyknął łamiącym się głosem. Kucający obok niego mężczyzna zaczął go zapewniać, że to nic takiego, że jego stan jest stabilny i by się nie ruszał aż go nie zbada,ale dla starszego z braci nie liczyło się teraz nic poza potrzebą ujrzenia bliźniaka.
To moja wina.To moja wina.ja z nią rozmawiałem. Ojciec mnie zabije. Zabije mnie. Boże,czemu trafiła w niego? Nie mogła we mnie?
Jego mózg musiał czuć się teraz jak przegrzany komputer, a serce waliło tak mocno, że aż zaczęło go boleć. Mimo to starał się podnieść, podtrzymywany przez ratownika, za wszelką cenę chcąc pobiec za karetką do której ładowali już nosze z Rene. W końcu i jego załadowali do samochodu, po czym odjechali na sygnale. Mimo, że świadkami zdarzenia byli głównie nauczyciele, którzy opuszczali szkołę później od uczniów, to już następnego dnia w obu akademikach huczało od plotek. Nikt nie widział kto zaatakował braci Dubois, ale to nie mógł być wypadek. Stan Rene był wciąż pod znakiem zapytania, jednak Remi po wypisaniu ze szpitala już nie wrócił by czekać u boku brata wraz z zawiadomionymi o wszystkim rodzicami. Z niewiadomych powodów nigdzie nie można było go znaleźć.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 3:17 pm
A co działo się w tym czasie z Natalie? Uciekała,  to było pewne. Jak najdalej stąd. Największym plusem posiadania małej ilości rzeczy i pakowania ich do noszonej wszędzie torby był taki, że nie trzeba było się przejmować zostawionym w mieszaniu dobytkiem. Zawsze mogła odejść tak, jak stała. Nauczyli się tego z  bratem już w dzieciństwie, gdy musieli być przygotowani, że w każdej chwili mogą ich wyrzucić z mieszkania, bo skończy im się forsa. Pewnie dlatego, nawet gdy udało im się zgromadzić trochę oszczędności, to nadal się nie obkupili. Co prawda, w akademiku został dość drogi laptop, na który dziewczyna nie żałowała pieniędzy, choć musiała na niego pracować przez kilka miesięcy. Ta strata materialna z pewnością najbardziej ją zaboli, ale będzie musiała to przeżyć, bo wrócić tam po niego już nie mogła.
Przynajmniej mam telefon. To druga najdroższa rzecz. Pozostałe nie są mi potrzebne. Ciuchy to zwykłe szmaty brata, więc poza zapasowymi w plecaku, zawsze mogę wziąć coś od niego.
Nie przejmowała się teraz losem, jaki spotkał Rene. Nawet wątpiła, czy kiedykolwiek postanowi sprawdzić, co się z nim stało. Może bała się trochę świadomości, że kogoś zabiła, bo brała teraz pod uwagę taką możliwość. Była przez to częściowo roztrzęsiona, ale nie na tyle by dać temu sobą zawładnąć. Musiała myśleć trzeźwo.
Wyjęła komórkę i zadzwoniła do kumpla z jednej z gorszych dzielnic.
- Musimy się spotkać. Tam, gdzie zawsze. To cholernie pilne. CHOLERNIE PILNE, ROZUMIESZ?! - Gość początkowo chciał sobie zażartować z niej, ale jej podniesiony ton i barwa głosu, jaką usłyszał przez telefon sprawiły, że natychmiast spoważniał.
Później zadzwoniła do innego znajomego, który miał dać Nate'owi, gdzie  ma jej szukać i że wyjaśni mu na miejscu.
Bonnie, kocham cię za to, że podrobiłeś mi dowód do barów. Cholernie mi się teraz przyda.
To zaskakujące, jak szybko mózg nastolatki przestawił się na typowe myślenie i planowanie kryminalisty. Cóż, wieczne życie i zryta psychika zrobiły jednak swoje.
Szkoda jej było tylko chłopaka, który był świadkiem tego zdarzenia. Po niej to spłynęło jak po kaczce, ale jemu serce pęknie, jeśli Rene nie przeżyje.
I tak się kurwa kończy "chcieć dobrze". Do niczego się nie nadaję.
Jej usta zmieniły się w cienką kreskę, ale odepchnęła od siebie tamte emocje. Miała teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż użalać się nad samą sobą.

W szkole nikt nie wiedział, co stało się z Natalie. Nie widziano jej jakoś od czasu, gdy po lekcjach kręciła się koło akademika ubrana już w swoje normalne ciuchy. Nie było jeszcze pewności, że jest powiązana z tym zajściem, a przynajmniej uczniowie o tym nie słyszeli. Dziewczynie zdarzało się już czasem znikać, więc nie była to nowość, ale wcześniejszy atak w sali dawał tutaj sporo do myślenia.
Black w tym czasie zdążyła dotrzeć do znajomego stacjonującego w jednej z dzielnic, do których nawet policja bała się czasem zaglądać. Zabawne, to właśnie tutaj ojciec poznał jej matkę. Piękne czasy. Wszystko mogło się tak ładnie ułożyć. W końcu wychodzili na  prostą...
...Szkoda tylko, że  jakiś najebany pajac za kółkiem spowodował wypadek.
Rąbnęła wkurzona ręką o stół.
- Spokój! - zwrócił jej uwagę jeden ze znajomych w barze. Wszyscy wiedzieli, w jakim jest ona stanie, ale jednak woleli żeby trzymała nerwy na wodzy.
Kobieta nie odpowiedziała, zbyt pochłonięta własnymi myślami.
- Jak bardzo mam przejebane? - zapytała w końcu, nie odwracając głowy i nadal wpatrując się w postawioną przed nią butelkę.
- To zależy, co się z nim stało... ale i tak mogą cię zamknąć za samą próbę - odpowiedział siedzący koło niej zbir.
- Co ci kurwa strzeliło do głowy, mała? - Opieprzył ją po raz kolejny. Jakoś nie specjalnie ich ruszało, że mogła kogoś doprowadzić do takiego stanu, ale fakt, że spieprzyła i ściągnęła sobie na głowę gliny jakoś ich nie zachwycał.
- Nie ważne. Masz te moje papiery czy nie? - warknęła, przenosząc ciskający pioruny wzrok na gościa przy sąsiednim stoliku.
- Taa. Masz panno Jane Napier. - Podał skórzany portfel brunetce.
Teraz o dziwo całkowitej brunetce, bo włosy zdążyła już przefarbować na ich naturalny kolor i ściąć.
- Dzięki - rzuciła i wepchnęła podarek do tylnej kieszeni spodni, a później podniosła się z krzesła.
- Będzie się zbierać. Daj znać, jak załatwisz mi wyjazd. - Poklepała gościa po ramieniu, a przechodząc koło lady, rzuciła na nią należność za dzisiejszy wieczór.
Spojrzała na pogrążoną w mroku ulicę i z rezygnacją naciągnęła na głowę kaptur, a  później wpakowała ręce do kieszeni i tak ruszyła w stronę swojej obecnej kryjówki. Westchnęła ciężko.
To się popieprzyło.
Szła tak, starając się o niczym nie myśleć do czasu, gdy nie usłyszała, jak ktoś zaczepia jakiegoś chłopaka. Podniosła wzrok i zobaczyła w oddali przed sobą jakiś rudawy łeb. Oczy jej się natychmiast rozszerzyły. To, przed czym starała się uciec, przyszło po nią samo.
- Weź go zostaw. Przecież widzisz, że  i tak nic nie ma - zachrypiała, zbliżając się w ich stronę. Miała nadzieję, że gość dla odmiany odpuści, skoro był jednym z tych, którym również nie spieszno było do niepotrzebnej bitki. W razie czego, była jednak gotowa się bronić. Jak zawsze zresztą. Samo szlajanie się w tej okolicy tego wymagało.
Mężczyzna spojrzał na nią niechętnie, a później warknął.
- Odpierdol się, Dark.  To nie twoja sprawa. - No tak, nigdy nie przedstawiała się tu w końcu swoim prawdziwym nazwiskiem. Tym, które miała teraz na dowodzie też nie.
- Ehh. Ten jeden raz ustąp. - Westchnęła zrezygnowana, zatrzymując się w pewnej odległości i wbijając w mężczyznę lśniące oczy. One jako jedyne były teraz w cieniu dostrzegalne.
Facet patrzył na nią przez chwilę, a później odstąpił z głośnym jękiem i ruszył w swoją stronę. Widocznie i tak nie był dziś on przesadnie zdeterminowany albo jego cel nie wzbudzał wystarczającego zainteresowania.

Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 5:00 pm
Jak się lądowało na ulicy? Przecież nie każdy rodził się w brudnej alejce obleganej przez ćpunów, a nawet jeśli ,to zawsze miał szansę się wyrwać - małe, bo małe, ale jednak. Jak więc lądowali na ulicy ci, którzy jeszcze do niedawna mieli dom i rodzinę, chodzili do szkoły i martwili się tylko klasówkami czy opieprzem od rodziców? Najlepiej zacząć od momentu, gdy Remiego zabrano do szpitala - ostatniego momentu, gdy ktokolwiek znajomy go widział.
Na ostrym dyżurze szybko go przebadano, a ponieważ nie mógł się uspokoić, wstrzyknięto środek uspokajający i kazano odczekać aż do przyjazdu rodziców. Ostatecznie pojawił się tylko ojciec, gdyż matce nie udało się urwać z pracy, ale może i lepiej, bo mocno poddenerwowany mężczyzna dał się personelowi szpitalnemu we znaki za dwóch, jak nie trzech nadopiekuńczych rodziców.
- Co się stało? Remi! - jak tylko wypatrzył rudy łeb na korytarzu,podbiegł do syna i złapał mocno za ramiona. Była to całkiem zrozumiała reakcja, chociaż może nieco przesadzona, bo dało się poznać po minie nastolatka, że rodzic trzymał go naprawdę boleśnie.
- Ja nie chciałem... - jęknął chłopak przez zaciśnięte gardło. W wielkich, jasnych oczach jak nigdy zaczęły zbierać się łzy.
- Jedź do domu, natychmiast. Porozmawiamy jak wrócę. - nieprzejęty reakcją dziecka dorosły odepchnął go od siebie i ruszył w stronę sali na której leżał drugi z bliźniaków. Tam od razu zaczął wypytywać każdą napotkaną osobę o stan Rene i całą resztę,podczas, gdy Remi, wciąż zamroczony lekami uspokajającymi, ruszył sztywno ku wyjściu. Ani mu się śniło sprzeciwiać ojcu,zwłaszcza w tak dramatycznej sytuacji. Przez całą drogę zastanawiał się czy straci brata i obwiniał się, że to nie w niego trafiła rzucona przez Blackównę cegła.
Pan Dubois wrócił już po godzinie, głównie po to by spakować kilka rzeczy, gdyż zamierzał spędzić noc przy łóżku syna, a jak się da to wręcz wprowadzić do szpitala na parę najbliższych dni. Pracował zdalnie jako pisarz, więc mógł pozwolić sobie na taki luksus. Nie należał jednak do tych delikatnych, cichych humanistów, którzy popijając herbatę czytają książki, szukając inspiracji u wielkich mistrzów literatury. Nie, ojciec Remiego i Rene był człowiekiem skrajnym emocjonalnie, w jednej chwili uprzejmym i stonowanym by w następnej zacząć wrzeszczeć i przeklinać na pierwszą osobę, która mu podpadnie, choćby była to tylko kasjerka pytająca czy może być winna grosika, lub kierowca L'ki.
- To twoja wina, prawda?Znowu wciągnąłeś go w kłopoty i zobacz do czego to do prowadziło! - warknął już od progu,ledwo zdążając zamknąć za sobą drzwi. Nawet nie zrzucił kurtki i nie zdjął butów,tylko sięgnął po wiszący w korytarzu kabel od starego, dawno wywalonego na śmietnik żelazka i w parę susów dorwał starszego z synów. Tego samego wieczoru mężczyzna wrócił do szpitala, gdzie już czekała na niego zapłakana żona. Kazali jej wcześniej wyjść, chociaż miała ważny projekt. Nie chcieli by "zmuszała się" do pracy, gdy jej dziecko leży w śpiączce. Najbardziej żal jej było kolacji z klientem, którą planowała od dwóch tygodni...
Jak można łatwo stracić wszystko? Okazuje się, że czasem wystarczy mieć pecha, bo chyba inaczej nie można było nazwać tego co spotkało starszego z braci Dubois. Skatowany, nie mający przy sobie nic poza zakrwawionymi ciuchami na grzbiecie, Rem błąkał się po ulicach bez celu. W końcu ktoś się do niego przyjebał, choć nie wiadomo czego mógł chcieć od takiego dzieciaka. Może nawet lepiej się nad tym nie zastanawiać.
Jeśli Natalie oczekiwała podziękowania, to się go nie doczekała. Ha, jakby to była jakaś nowość... Rudzielec ani drgnął, gdy dwa razy większy od niego zbir poszedł w swoją stronę. Nie poczuł nawet ulgi - tak mało obchodził go teraz jego dalszy los. Bez słowa niespiesznie ruszył dalej w pierwszym lepszym kierunku.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 5:15 pm
Nie, nie spodziewała się jakiegokolwiek podziękowania. Za dobrze znała odpowiedź na zadane mu ostatnio pytanie.
"Ty też mnie dzisiaj nienawidzisz?" Odpowiedź musiała brzmieć twierdząco. Oj, BARDZO twierdząco.
Nie zdziwiła się, że nawet na nią nie spojrzał. Widocznym było, że jest w takim stanie, że ledwo ustoi na nogach, więc nie rzuci się ku niej z pięściami, czego nawet by się spodziewała w innych okolicznościach.
I ona teraz nawet nie drgnęła. Zadała tylko jedno pytanie, na które myślała, że nie będzie szukała odpowiedzi.
- Przeżył? - Nie powiedziała tego głośno, ale i tak mogło się wydawać, że jej głos poniósł się echem po pustej ulicy.
Najbardziej było jej w tym wszystkim żal Remiego. Nie jej, choć spierdoliła sobie życie przez tamtego palanta. Na pewno też nie Rene, któremu wyrządziła znaczną krzywdę, choć wcale nie musiała. Nie było jej też żal rodziców bliźniaków, bo byli temu wszystkiemu cholernie winni. Nie było jej też żal większości nauczycieli, którzy też dołożyli tu swoją cegiełkę. Nie było jej też żal uczniów, którymi tamto wydarzenie musiało wstrząsnąć. Z pewnością nie było jej też żal kumpli tego socjopaty, bo goście na każdym kroku starali mu się dorównać, więc i im najchętniej by nakopała, ale już nie tak mocno, jak jemu.
Tak, w tym wszystkim było jej żal rudzielca, który był świadkiem tych wydarzeń. Doskonale wiedziała, jak strasznie go to trafiło. Już wcześniej mówiła o tym, że każdy atak na jego brata odbija się na niego rykoszetem, a to był wyjątkowo silny atak.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 5:36 pm
"Przeżył"? Serio? Tylko na tyle było ją stać po tym jak zniszczyła mu życie?
- Jak ostatnio go widziałem to jeszcze żył. Ale teraz... - zawahał się nim cicho, żałośnie dokończył.
- Teraz sam nie wiem. Podobno bliźnięta czują takie rzeczy, ale po czym mam to poznać? Czy to zaboli w jakiś inny, nowy sposób? - odwrócił się przodem do niej, roztrzesiony i z najsmutniejszymi, choć pozbawionym łez oczami. Nawet on miał limit płynów jakie produkowały jego oczy i widocznie zdążył je dawno wyczerpać.
- Dlaczego on? Dlaczego nie ja?? - zawołał z żalem.
- Co myśmy ci kiedykolwiek zrobili?!
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 5:56 pm
Limit odczuwanych emocji jej się ostatnio wyczerpał. Po wpadnięciu w furię kilka razy w ciągu jednego dnia, miała zwyczajnie dość. Stres związany z możliwymi konsekwencjami również zdołał ją wykończyć i nawet używki nie były w stanie tego naprawić. Dzisiaj nawet nie udało jej się porządnie upić, bo jakoś nie mogła dokończyć drugiego piwa, a po wódkę nie sięgała. Chyba wolała się jednak trzymać względnie trzeźwa na wypadek, gdyby przyszło jej coś dziś jeszcze załatwiać. Kto by pomyślał, że przy tej rozszalałej buntowniczce można się spodziewać takiego racjonalnego podejścia.
Początek jego odpowiedzi na swój sposób ją uspokoił. Zawsze to wiadomość, że ona ma  mniej przejebane. Z drugiej jednak strony, obrażenia głowy nawet jeśli nie zabijały, to mogły nieść za sobą poważne konsekwencje.
Byłoby lepiej, gdyby cierpiał.
Nie, nie siliła się teraz nawet na udawane współczucie i miłosierdzie.
- Nie wiem. Wchodzimy na obszar nie zbadany przez naukę - rzuciła po wzmiance o więzi między bliźniętami.
To ciekawe, jak psychika podobnych genetycznie jednostek może się różnić. Co właściwie wpływa na kształtowanie się mózgu i świadomości?
Zdecydowanie budziła się w niej natura odkrywcy i naukowca, gdy odsuwała od siebie trudy życia codziennego i już do reszty pogrążała się w mrocznych odmętach swojego umysłu.
- Dlatego, że to on jest tu psychopatą - padło z jej ust zanim zastanowiła się nad uzupełnieniem tej odpowiedzi.
- Ty nic mi nie zrobiłeś. Nie jesteś zły. - Zrobiła pauzę.
- To on jest potworem, który jak tylko wstanie, zniszczy życie jeszcze wielu osobom tak, jak zrobił to tobie. - Głos miała tym razem najzupełniej spokojny i niepokojąco chłodny.
- Nie "wy", a "on". Zrozum wreszcie, że nie jesteście jedną osobą, Remi. - Tym razem w jej słowach można było dostrzec ledwie widoczną irytację. Nie wiedziała, który to już raz musi mu to powtarzać.
- Ehh. Spójrz. To ON jest czemuś winien, bo to była JEGO świadoma decyzja i czyny. TY zrobiłeś co mogłeś i to NIE twoja wina, że miał twoje starania gdzieś. - Sama zaczęła się teraz zastanawiać, czy kiedyś w końcu znudzi jej się powtarzanie tego, czy może jednak da sobie w końcu siana. Ewentualnie istniała mało prawdopodobna (ale jednak) opcja, że jakoś wbije  mu do tego zakutego łba, że coś jest w ich relacjach nie tak.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 6:55 pm
- Mylisz się. - upierał się jak głupi.
- To ja jestem winny. To zawsze była tylko moja wina. Wszystko... - jego ręka jakoś mimowolnie uniosła się i dotknęła ramienia, dokładnie w miejscu w którym złapał go ojciec jak tylko spotkali się w szpitalu.
- To wszystko przeze mnie. Gdybym wtedy z tobą nie rozmawiał...
Miał dosyć. Usiadł dokładnie tam gdzie stał i oparł ręce o kolana. Co ztego, ze była już noc, do tego październikowa, a on dalej miał na sobie tylko koszulę i cienki sweter? Nie zasługiwał na więcej, było tym tak święcie przekonany, że nic nie mogło zmienić jego zdania. Lata wpajania mu tego kablem od żelazka robiły jednak swoje.
- Będziesz umiała z tym żyć? - spytał wpatrując się w brudną ulicę, ale zanim zdążyłaby odpowiedzieć, prychnął i sam to zrobił.
- Na pewno. Dla ciebie był nikim, tak samo jak ja. Zwiejesz gdzieś i będziesz udawać, że to nigdy nie miało miejsca. Już nawet zdążyłaś zmienić wygląd... Zazdroszczę ci. - zacisnął powieki na tyle na ile mógł pomimo bólu. Oboje oczu miał podbite, jednak głupie siniaki były niczym w porównaniu z tym czego nie było widać, a czego nikt nie mógł podejrzewać znaleźć. Ciekawe czy tamten zbir chciał sprawdzić czy rudzielec wszędze był taki zmaltretowany. Gdyby nie Natalie, mógłby się naprawdę zdziwić...
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 7:16 pm


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Nie Sie 28, 2016 8:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Nie sądzę - odparła odruchowo, ale znacznie ciszej niż podczas rozmowy. Nie zamierzała mu przerywać kolejnym bezsensownym zaprzeczeniem.
Kiedy usiadł, zbliżyła się do niego o kilka kroków, zatrzymując jakieś dwa-trzy przed nim, gdzie uklękła i przysiadła na piętach. Kamienie były rzecz jasna wilgotne, jak to miało miejsce każdej nocy w tym mieście, a już zwłaszcza jesienią. Nie przejmowała się tym jednak. Ciuchy i tak zwykle nosiła jakieś poszarpane i pobrudzone, więc co za różnica. Temperatura też była niczym, bo z wyrobioną już odpornością, była przekonana, że nic jej nie będzie.
Zdjęła kaptur i wpatrywała się w niego dopóki nie skończył.
- Gdybyś nie rozmawiał ze mną wtedy, to stałoby się to kiedy indziej. Gdybym to nie była ja, to sprowokowałby kogoś innego. On ma deficyt uczenia. Ktoś w trakcie lekcji zaatakował go krzesłem sprowokowany odzywkami? Nie wysunął z tego wniosku, że jeśli nie spróbuje być choć odrobinę grzeczniejszy tego dnia, to bez świadków może się to skończyć znacznie gorzej. Przez chowanie się za plecami innych i bezkarność przestał zauważać wszelkie zagrożenia i możliwe konsekwencje. - Remi mógł powtarzać w kółko, że to jego wina i bronić brata, ale Natalie miała jeszcze wiele argumentów do przedstawienie i chociaż mogły one niczego nie zmienić, to ta baba i tak zamierzała je wszystkie podać.
Westchnęła ciężko zastanawiając się, jak ubrać w słowa kolejną odpowiedź. Niestety, ale musiała być ona twierdząca, a to raczej nie brzmiało najlepiej. Zwłaszcza, kiedy starała się go jeszcze bardziej nie skrzywdzić, a miała wrażenie, że jest to cholernie trudne.
- Nie był nikim. "Nikogo" bym w ten sposób nie zaatakowała. Tak, jak już powiedziałam, dla mnie jest on potworem, wadliwą jednostką, która potrafi jedynie niszczyć. - Zamilkła by ponownie wziąć głęboki oddech.
- Podobnie ze mną. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś postanowił tak kiedyś potraktować mnie i nawet nie miałabym mu tego za złe, gdyby jego atak był wtedy uzasadniony. - Kącik jej ust zadrgał, bo na usta pchał jej się niewyraźny, sarkastyczny uśmiech. W tym momencie sama uznawała siebie za potwora i osobę równie destrukcyjną co Rene tylko w inny sposób i próbującą choć trochę się ograniczać w swoim krzywdzeniu.
Genialnie mi to wychodzi kurwa.
- Ty też nie jesteś dla mnie nikim. Jesteś osobą, która przez swoje nastawienie, ucierpiała tu najbardziej - dodała smutno i spuściła z niego wzrok na chodnik przed nim.
- Ciebie akurat nie chciałam skrzywdzić. - Skrzywiła się.
- Tak, wiem. Cholernie mi to nie wyszło. - Na jej twarzy pojawił się jeszcze gorszy grymas. Znowu była wkurzona, ale tym razem na siebie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 7:44 pm
- Miałem go chronić... Miałem na niego uważać... - wymruczał tak cicho, że prawie niedosłyszalnie. Schował głowę w ramionach i trwał tak przez dłuższą chwilę, jednak kiedy Natalie dalej mówiła swoje i nie tylko nie odeszła, ale wręcz zbliżyła się do niego, nie podnosząc na nią oczu mruknął;
- Idź już. - zacisnął dłonie w pięści.
- Idź, albo mnie dobij. Zabij mnie, ale nie pierdol, bo to i tak nic nie zmieni.
Już nie ważne czyja to była wina. Nie ważne co kto mógł, ale nie zrobił. Nie mam nikogo i niczego na tym pieprzonym świecie. Nie mam nawet siły się tym dalej przejmować.
Dla niej to był czas na nowy początek, lecz Remi widział w tym tylko własny koniec i nic więcej. Marne, nic nie warte życie, które wreszcie dało sobie siana i porzuciło go na ulicy tak jak porzuca się niechciane zwierzęta. Ciekawe czy zdechnie z wycieńczenia czy może zostanie ofiarą jednej z wielu zakapturzonych postaci ze sprężynowym nożem, która w ten sposób wyżyje się za własne nieszczęścia. Ewentualnie coś jeszcze innego, bardziej kreatywnego. Zgodzi się na wszystko, byle nie musiał czekać za długo.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 8:04 pm
Pewnie dlatego nie próbowała się do niego bardziej zbliżać tylko dla jego względnego komfortu, zachowywała znaczna odległość. Cud, że w ogóle znosił jeszcze jej parszywa gębę. Ba, nawet z nią gadał zamiast zbluzgać od góry do dołu.
Mam dziwne wrażenie, że w tym wszystkim bardziej wini siebie, niż mnie.
Przemknęło jej przez myśl, ale nie mogła być tego pewna. Nie znała go na tyle dobrze, by móc dokonać takiej oceny.
Musiało być z nim naprawdę źle, skoro błagał ludzi o to, by go zabili. Czuł się gorzej niż parszywie i Natalie doskonale to wiedziała. Przed tym też chciała uciekać. Dopóki go nie widziała, dopóki nie myślała o tym, co mu zrobiła, mogła sobie jakoś radzić. Wyrzuty sumienia mogłyby jej nawet nie dogonić, jeśli tylko nie pozwoliłaby umysłowi zejść na przemyślenia dotyczące tego tematu.
Siedziała jeszcze przez chwilę, wpatrując się  załamanego chłopca i w końcu się odezwała.
- Nie. - Znowu krótki komunikat.
Nie mogła być pewna, czy naprawdę robi to dla niego, czy może dla siebie, by zagłuszyć wyrzuty sumienia, ale nie zamierzała go tak zostawić w rynsztoku. Nadal planowała w najbliższym czasie się stąd zwinąć, ale najpierw musiała chociażby spróbować go jakoś ogarnąć. Wiedziała, że nie uda się jej go postawić na nogi tak, jakby nic  mu się nie stało, ale coś musiała zrobić, bo ten dzieciak faktycznie nie miał nikogo i już na pierwszy rzut oka było wiadome, że długo tak nie pożyje.
- Ktoś musi cię ogarnąć. Wiem, że to mało pocieszające, iż zajmuję się tym ja, ale jakoś tak wypadło. - Westchnęła ciężko i wzruszyła ramionami, a później powoli się podniosła.
Była świadoma tego, że zachwycony tym faktem nie będzie, ale na to nic  nie mogła mu poradzić. Zmyje mu się z oczu, jak tylko będzie to możliwe, ale najpierw odstawi go przynajmniej w jakieś bezpieczne miejsce na tę noc, załatwi żarcie, jakieś ciuchy i nocleg. Plus może ktoś go przez jakiś czas popilnuje. Zawsze to jakiś początek.
A przynajmniej zrobi to, jeśli uda jej się go tam zaciągnąć, bo nie zamierzała go sobie przewiesić przez ramię i doprowadzić tam siłą. Po jakimś czasie pewnie by sobie odpuściła i przestała go namawiać, ale to jeszcze nie była ta chwila.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 8:29 pm
Jakoś tak wypadło.
Jakoś tak wypadło, że zmieniłam twojego bliźniaka w warzywo i tym samym skazałam cię na godzinę srogiego lania zakończonego wypieprzeniem z domu.
Jakoś tak wypadło, peszek. Ale spoko, nie dobiję cię, bo mogłabym mieć problemy ze spokojnym snem. Zamiast tego "ogarnę cię", cokolwiek to w moim wypadku oznacza, chociaż wątpliwe by więcej niż najpotrzebniejsze minimum. Potem spierdolę do innego miasta i pójdę do kolejnej szkoły. Może tym razem nikt mi nie podpadnie?
Nie. Nie! Nie chciał już żyć, a zwłaszcza tylko po to by ona mogła oczyścić sobie sumienie. Cholerna morderczyni! Skoro już załatwiła jego brata, to niech dokończy dzieła i pozbędzie się też jego bezwartościowego cielska z tego świata! Zrobi tym tylko przysługę wszystkim wokół...
Wiedział, że nie zaatakuje go bez powodu. Miała jakiś pojebany kod moralny godny Batmana, który daje zajebywać kolejnych swoich Bat-pomocników, ale Jokera jakoś w życiu by nie skrzywdził "bo tak nie można". Na szczęście nie wykazywała oporów przed samoobroną, więc Remi zebrał resztkę sił jaka mu pozostała i nagle, zupełnie niespodziewanie rzucił się na nią, odbijając nogami od ziemi i z impetem rzucając w jej stronę. Miała zajebisty, nieludzki refleks? Niestety, nawet on nie mógł sprawić, żeby wściekły Francuz jej nie dosięgnął. Nawet, jeśli zechciałaby zrobić skok w bok czy inny, bardziej wymyślny unik, on był gotów złapać ją za fraki swoimi długimi, szczupłymi łapskami i posłać ze sobą na przysłowiowe deski. A kiedy już oboje leżeli, ona na zimnym, mokrym podłożu, a on na niej przyciskając ją ciężarem całego ciała do betonu, chlopak wbił w nią spojrzenie jasnych, w tym świetle bardziej bladych niż żółtych ślepi i wycedził.
- No, dalej. Pokaż na co cię stać, suko. Mówiłem ci już, że twojej litości mi nie trzeba.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 8:48 pm
Dobra, tego faktycznie się w tym momencie nie spodziewała. Oczywiście wiedziała, że złość powinna kipieć w nim do tego stopnia, że mógł się spokojnie na nią rzucić z pięściami, ale przez to, że w ciągu ostatnich minut przypominał bardziej zbitego psa, który prędzej się rozpłacze niż kogoś zaatakuje, to straciła w tym momencie czujność, a brak czujności, zmęczenie życiem i wyrzuty sumienia wobec niego sprawiły, że zdecydowanie nie miała w tym momencie nawet przeciętnego refleksu.
Mięśnie jednak odruchowo jej się napięły, a ciało zareagowało instynktownie w taki sposób by zminimalizować uszkodzenia związane z upadkiem. Pewnie dzięki temu nie przywaliła teraz potylicą o kamień, co mogło się w tym momencie skończyć najgorzej. Nie ominął jej jednak ból, gdyż Francuz posłał ją na glebę tak, że nawet zamortyzowanie upadku ramionami niewiele dało. Nie, nie dlatego, że nie zaliczała takich upadków wcześniej i nie była na nie odporna. Po prostu powalił ją na posiniaczone  plecy i ramiona, a na dokładkę obciążył ją w tamtym momencie swoim cielskiem, co sprawiło, że skrzywiła się i syknęła z bólu.
Faktycznie odruchowo chciała się bronić, ale ręki na niego nie podniosła. Ograniczyła się właśnie do ochrony przed obrażeniami od upadku, ale przed niczym więcej. Nawet nie próbowała się mu wyrwać. Może gdyby zaczął ją teraz okładać, to nie powstrzymałaby się przed osłonieniem twarzy i organów wewnętrznych, ale tak to nie zareagowała. Po prostu leżała i wpatrywała się smutno w jego pełne wściekłości oczy.
- Dajesz - mruknęła nawet nie mrugając. Co jej teraz odwaliło, że świadomie prowokowała kogoś do ataku nie chcąc nawet się bić czy choćby bronić? Ach no tak. Świadomość, że jej się to należało. Już o tym nawet dziś wspominała, ale rudzielec nie mógł tego zapamiętać.
"Podobnie ze mną. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś postanowił tak kiedyś potraktować mnie i nawet nie miałabym mu tego za złe, gdyby jego atak był wtedy uzasadniony."
Ten był i to zdecydowanie. Może nawet jakoś podświadomie chciała, żeby to zrobił.
Pewnie by mu ulżyło.
- Należy mi się  - dodała w pełni przekonana o prawdziwości tych słów. Jej wyraz twarzy się nie zmienił. Nadal wpatrywała się w niego beznamiętnie, ale był w tym też jakiś smutek. Nie było widać w jej oczach nawet odrobiny złości, a co dopiero tej furii, którą nieraz prezentowała, gdy paliła się do bitki. Teraz przypominała bardziej szmacianą lalkę, która zgodzi się na wszystko, co będzie się jej chciało zrobić.
Anonymous
Gość
Gość
Re: A może tak zamiana ról?
Nie Sie 28, 2016 9:02 pm
Przecież nie o to mu chodziło. Nie chciał się na niej wyżywać, okładać na oślep ogarnięty furią. Wkurzyła go na tyle by wyrwać z marazmu w jaki najpierw go wkopała, ale nawet w złości nie potrafił tak po prostu podnieść ręki na drugą osobę, a zwłaszcza kogoś kto nie chciał się bronić.
Nie jestem jak On.
...tylko dlaczego? Dlaczego nie mogę być taki sam?!
- BROŃ SIĘ! - wrzasnął jej prosto w twarz i potrząsnął żałośnie.
- Odepchnij mnie! Uderz! RZUĆ WE MNIE CEGŁĄ, DO CHOLERY! - rozejrzał się gorączkowo, ale w zasięgu nie leżał akurat żaden kamień czy nic w tym stylu.
- Ty... ty... ty głupia kurwo z wiecznym pms'em! Szmato! Jak mam cię nazwać byś w końcu zareagowała?! Co mam zrobić byś chciała i mnie zajebać pierwszym co ci się nawinie pod rękę?! Kurwa...
Czując, ze znowu w jakiś sposób z nią przegrał, że nawet nie jest w stanie dać się zabić, chociaż to zawsze on odwalał najgorsze szajsy i to przez niego Rene od dziecka wpadał w tarapaty, załamany oparł się przedramieniem o jej klatkę piersiową i schował twarz w zgięciu łokcia.
- Mam dość! Mam dość. Mam dość... Boże, dlaczego...? Dlaczego... Ja już nie chcę...
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach