▲▼
First topic message reminder :
Miejsce akcji: Londyn (internat)
Czas akcji: rok szkolny 2021/22
Okoliczności:
- Rodzice Remiego się nie rozwiedli tylko przeprowadzili z bliźniakami do Londynu
- Rodzice Natalie zginęli w wypadku, zanim jej ojciec stał się "kimś"; obecnie dziewczyną opiekuje się starszy brat
Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować na całego obwieszczając w ten sposób nastanie ranka. Dziewczynie nie specjalnie chciało się po niego sięgać, ale kiedy zaczął krzywdzić jej uszy tym cholernie wnerwiającym dzwonkiem, to nie mogła już tego zignorować.
- Kuźwa, weź to wyłącz - warknęła koleżanka z sąsiedniego łóżka.
- Przecież cholera próbuję - odpowiedziała jej tym samym głosem dziewczyna i wyjęła smartphone'a z kieszeni bojówek po czym sprawdziła godzinę i wyłączyła budzić.
Zwlokła się niechętnie z łóżka i przetarła twarz.
Ile to ja w ogóle spałam? Trzy godziny... Ehh... Na drugiej lekcji mamy historię to się prześpię i jakoś wytrwam.
Rozejrzała się za butami, które jak zwykle znajdowały się w nogach łóżka. Nie ociągając się naciągnęła je na nogi, a później wstała i podeszła do szafy, by wybrać sobie ciuchy. Wyboru to ona wielkiego nie miała. Ściągnęła z siebie t-shirt z nazwą zespołu i założyła założyła przerobioną na siebie, koszulkę brata. Później zarzuciła na siebie za dużą, kraciastą koszulę i czarną kurtkę. Kurna, ona naprawdę większość garderoby podpieprzyła bratu, bo wszystko, co teraz ubrała, było jego. Dobrze, że chociaż bielizny mu nie podbierała, bo ta jednak musiała się różnić. No i butów. Gość miał zdecydowanie zbyt wielkie stopy, by mogła w tym chodzić. Z resztą, i tak miała może ze 3 pary butów, więc tyle akurat mogła mieć swoje.
Rozciągnęła się dobrze i zerknęła na zalegającą jeszcze w łóżku blondynkę.
- Dobra. Zwijam się - rzuciła do koleżanki i zarzuciwszy torbę na plecy, otworzyła pokój i pomaszerowała do łazienki, gdzie obmyła twarz, względnie ogarnęła włosy i pomalowała na nowo oczy. I... to byłoby na tyle. Była już właściwie gotowa.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz, by zjechać po dachu i zejść po rynnie na trawnik, bo przechodzenie przez połowę akademika, by się z niego wydostać było zwykłą stratą czasu.
Teraz pognała sprintem na stołówkę, która była sporo oddalona od żeńskiego akademika. w ten sposób mogła sprawnie odhaczyć poranny trening biegania. Z resztą, dodatkowy będzie miała na w-f'ie, bo pewnie znowu babka wlepi jej karę za niechęć do grania w kosza z rówieśnikami.
A może tak zamiana ról?
Miejsce akcji: Londyn (internat)
Czas akcji: rok szkolny 2021/22
Okoliczności:
- Rodzice Remiego się nie rozwiedli tylko przeprowadzili z bliźniakami do Londynu
- Rodzice Natalie zginęli w wypadku, zanim jej ojciec stał się "kimś"; obecnie dziewczyną opiekuje się starszy brat
______________________________________________________________________
Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować na całego obwieszczając w ten sposób nastanie ranka. Dziewczynie nie specjalnie chciało się po niego sięgać, ale kiedy zaczął krzywdzić jej uszy tym cholernie wnerwiającym dzwonkiem, to nie mogła już tego zignorować.
- Kuźwa, weź to wyłącz - warknęła koleżanka z sąsiedniego łóżka.
- Przecież cholera próbuję - odpowiedziała jej tym samym głosem dziewczyna i wyjęła smartphone'a z kieszeni bojówek po czym sprawdziła godzinę i wyłączyła budzić.
Zwlokła się niechętnie z łóżka i przetarła twarz.
Ile to ja w ogóle spałam? Trzy godziny... Ehh... Na drugiej lekcji mamy historię to się prześpię i jakoś wytrwam.
Rozejrzała się za butami, które jak zwykle znajdowały się w nogach łóżka. Nie ociągając się naciągnęła je na nogi, a później wstała i podeszła do szafy, by wybrać sobie ciuchy. Wyboru to ona wielkiego nie miała. Ściągnęła z siebie t-shirt z nazwą zespołu i założyła założyła przerobioną na siebie, koszulkę brata. Później zarzuciła na siebie za dużą, kraciastą koszulę i czarną kurtkę. Kurna, ona naprawdę większość garderoby podpieprzyła bratu, bo wszystko, co teraz ubrała, było jego. Dobrze, że chociaż bielizny mu nie podbierała, bo ta jednak musiała się różnić. No i butów. Gość miał zdecydowanie zbyt wielkie stopy, by mogła w tym chodzić. Z resztą, i tak miała może ze 3 pary butów, więc tyle akurat mogła mieć swoje.
Rozciągnęła się dobrze i zerknęła na zalegającą jeszcze w łóżku blondynkę.
- Dobra. Zwijam się - rzuciła do koleżanki i zarzuciwszy torbę na plecy, otworzyła pokój i pomaszerowała do łazienki, gdzie obmyła twarz, względnie ogarnęła włosy i pomalowała na nowo oczy. I... to byłoby na tyle. Była już właściwie gotowa.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz, by zjechać po dachu i zejść po rynnie na trawnik, bo przechodzenie przez połowę akademika, by się z niego wydostać było zwykłą stratą czasu.
Teraz pognała sprintem na stołówkę, która była sporo oddalona od żeńskiego akademika. w ten sposób mogła sprawnie odhaczyć poranny trening biegania. Z resztą, dodatkowy będzie miała na w-f'ie, bo pewnie znowu babka wlepi jej karę za niechęć do grania w kosza z rówieśnikami.
Tak, na dłuższą metę niestety było to faktycznie nudne i niepotrzebnie męczące. Pełna akcji i oparta na taktyce rozgrywka zmieniała się w tzw."waiting game". W drużynie chłopaków wreszcie zostali tylko trzej panowie, z czego jeden właśnie oberwał piłką i trzymając ją w rękach mocno zastanawiał się czy chce mu się w to dalej bawić. Wreszcie wzruszył ramionami i podał ją Rene. Młodszy rudzielec przejął pocisk akurat, gdy wściekła jak osa Blackówna próbowała go podejść.
- No, nie wiem. A co z tego będę miał? - zawołał przyglądając się piłce. Mimo, iż mecz trwał w najlepsze, chłopak nie tylko ani myślał zacząć brać w nim czynny udział, ale także skorzystał z okazji, że dawno znudzona wuefistka zajęła się czytaniem gazety i pozwolił sobie na coś czego chyba nikt nie mógł przewidzieć - oparł się o plecy brata. Luźno, jakby był na przerwie, stał w miejscu i oglądał brudny przedmiot z nikłym zainteresowaniem. Nie wstrzymywał w ten sposób gry, gdyż nie grali tylko jedną piłką, ale skutecznie unieruchomił własnego bliźniaka, zmieniając go w tym momencie w cholerną żywą tarczę... albo raczej żywą ścianę, gdy wziąć pod uwagę do czego Rem w tej chwili służył.
- No, nie wiem. A co z tego będę miał? - zawołał przyglądając się piłce. Mimo, iż mecz trwał w najlepsze, chłopak nie tylko ani myślał zacząć brać w nim czynny udział, ale także skorzystał z okazji, że dawno znudzona wuefistka zajęła się czytaniem gazety i pozwolił sobie na coś czego chyba nikt nie mógł przewidzieć - oparł się o plecy brata. Luźno, jakby był na przerwie, stał w miejscu i oglądał brudny przedmiot z nikłym zainteresowaniem. Nie wstrzymywał w ten sposób gry, gdyż nie grali tylko jedną piłką, ale skutecznie unieruchomił własnego bliźniaka, zmieniając go w tym momencie w cholerną żywą tarczę... albo raczej żywą ścianę, gdy wziąć pod uwagę do czego Rem w tej chwili służył.
Chyba już nawet połowie grających nie chciało się tego dłużej ciągnąć, ale jednocześnie tliła się w nich ta chęć do wygranej. Ludzie na trybunach już od dawna zajęci byli rozmową, gdy niepokonana siódemka nadal męczyła się na boisku. No, teraz już szóstka, bo jedna z dziewcząt w końcu się przewróciła i oberwała przy drugim żucie piłką.
- Odrobinę honoru, kurwa - warknęła pod nosem, doskonale wiedząc, że coś takiego i tak rudzielca nie obchodzi. Właśnie przez to nim gardziła. Nie miał za grosz honoru. Znała wielu ćpunów, złodziei, zbirów a nawet oszustów, ale wszyscy oni mieli jakiś swój kodeks, którego się trzymali. W przypadku Rene, Natalie niczego takiego nie zauważyła i strasznie ją to wkurzało. Tacy ludzie byli dla niej nikim.
Młodszy z braci postanowił okazać swoją pewność siebie i oprzeć się o chroniącego mu tyłek brata, a tym samym zniechęcić go do ruszania się? No cóż, Blackówna nie zamierzała tego zignorować i dać mu się tak bawić. Remi może i niczym jej nie zawinił, ale to była w końcu gra, w której jedyną zasadą było nie walenie po twarzy, a wszystkie inne brudne gierki uchodziły na sucho. A skoro Rene nie obserwował sytuacji i miał przez to pogorszony czas reakcji, a jego brat był teraz poniekąd unieruchomiony, to dziewczyna nie miała skrupułów by tego nie wykorzystać. Z resztą, jeśli Remi zejdzie, to będzie zabawniej. Dla odmiany będzie mogła normalnie celować w Rene. W tym przypadku akurat szkoda, że nie można było komuś walnąć w twarz...
W stronę starszego z rudzielców pomknęła rzucona z dużą siłą piłka. Pocisk był rzecz jasna wycelowany tek, by chłopak miał jak najmniejsze szanse by go złapać. Unik może by i zrobił, ale wtedy odsłoniłby plecy Rene.
Natalie dla pewności zaraz później odskoczyła, bacznie przyglądając się boisku przeciwników. Ona we wszystkim doszukiwała się podstępu, a tak dziwne zachowanie mogło być jedynie przejawem głupoty albo właśnie podstępem. Oczywiście, w przypadku Dubois'a można było założyć to pierwsze, ale Black wolała brać pod uwagę także inne możliwości. Nie wszystko było takie, jakie wydawało się na pierwszy rzut oka.
- Odrobinę honoru, kurwa - warknęła pod nosem, doskonale wiedząc, że coś takiego i tak rudzielca nie obchodzi. Właśnie przez to nim gardziła. Nie miał za grosz honoru. Znała wielu ćpunów, złodziei, zbirów a nawet oszustów, ale wszyscy oni mieli jakiś swój kodeks, którego się trzymali. W przypadku Rene, Natalie niczego takiego nie zauważyła i strasznie ją to wkurzało. Tacy ludzie byli dla niej nikim.
Młodszy z braci postanowił okazać swoją pewność siebie i oprzeć się o chroniącego mu tyłek brata, a tym samym zniechęcić go do ruszania się? No cóż, Blackówna nie zamierzała tego zignorować i dać mu się tak bawić. Remi może i niczym jej nie zawinił, ale to była w końcu gra, w której jedyną zasadą było nie walenie po twarzy, a wszystkie inne brudne gierki uchodziły na sucho. A skoro Rene nie obserwował sytuacji i miał przez to pogorszony czas reakcji, a jego brat był teraz poniekąd unieruchomiony, to dziewczyna nie miała skrupułów by tego nie wykorzystać. Z resztą, jeśli Remi zejdzie, to będzie zabawniej. Dla odmiany będzie mogła normalnie celować w Rene. W tym przypadku akurat szkoda, że nie można było komuś walnąć w twarz...
W stronę starszego z rudzielców pomknęła rzucona z dużą siłą piłka. Pocisk był rzecz jasna wycelowany tek, by chłopak miał jak najmniejsze szanse by go złapać. Unik może by i zrobił, ale wtedy odsłoniłby plecy Rene.
Natalie dla pewności zaraz później odskoczyła, bacznie przyglądając się boisku przeciwników. Ona we wszystkim doszukiwała się podstępu, a tak dziwne zachowanie mogło być jedynie przejawem głupoty albo właśnie podstępem. Oczywiście, w przypadku Dubois'a można było założyć to pierwsze, ale Black wolała brać pod uwagę także inne możliwości. Nie wszystko było takie, jakie wydawało się na pierwszy rzut oka.
"Odrobina honoru" nie brzmiała zachęcająco. nie w wypadku, gdy można było oberwać cholerną piłką od brutalnej baby! Rene nie był głupi. Może i nie miał jaj się samemu narażać, ani skrupułów by wysługiwać się własną rodziną, ale jednak nie zamierzał dawać się krzywdzić dla tak ulotnych idei. To mu się nie kalkulowało i tyle.
- To ja tu jednak zostanę. - oznajmił rudzielec,który kątem oka zerknął na brata, gdy rzucona przez Natalie piłka z impetem odbiła się od łydki Remiego. Pomimo lecącego pocisku, starszy z bliźniaków nawet nie drgnął, powstrzymując się od naturalnego odruchu ucieczki. Widać było po nim zmęczenie, ale nie ból, który przecież musiał odczuć po takim trafieniu. Jedyną reakcją jakiej Blackówna się do czekała było spojrzenie spode łba pełnych determinacji, złotych tęczówek. To nie były oczy ofiary losu czy łamagi. Rudzielec już nawet nie wydawał się zamierzać łapać tych piłek, ani tym bardziej ryzykować ataku, który mógłby odsłonić drugiego z braci.
- Odpuść. - zażądał nagle Francuz. Ten absurdalny rozkaz tylko czekał na salwę śmiechu, gdy wyprzedziło go pełne przekonania zdanie.
- Bo on nie odpuści. - 'nim' był rzecz jasna Remi, który stał murem przed bratem z taką zawziętością, że to nie mógł być pierwszy raz.
- A wątpię by chciało ci się go dalej katować.
Jakim cudem dorośli tego nie dostrzegali? Czemu reszta klasy też nie zwracała na to uwagi? Rene był całkiem przystojny, miał gadane i wyniki. Był popularny, ale czy to oznaczało, że wszystko musiało mu uchodzić na sucho? W tej jednej chwili, ledwie paroma zdaniami nastolatek pokazał się z tej najgorszej strony. Chciał wygrać i zamierzał to osiągnąć, nawet jeśli miałby wymusić poddaną przeciwnej drużyny odzewem do ich cholernego sumienia, którego on był jawnie pozbawiony. Natalie mogła dalej rzucać, ale boisko nie było na tyle szerokie by mogła magicznie dosięgnąć zasłoniętego padalca. Z drugiej strony pozostało jej jeszcze zatłuczenie kolegi z klasy, który nie tylko już jej nie atakował, ale także był zupełnie bezbronny. Tylko czy to ją cokolwiek obchodziło? W zaciętej rywalizacji liczyło się tylko zwycięstwo. A nawet jeśli nie chciała wyegzekwować go punkrockowa brunetka, miała obok siebie jeszcze dwie dziewczyny, którym też nie uśmiechało się robić sto pięćdziesiąt brzuszków.
- To ja tu jednak zostanę. - oznajmił rudzielec,który kątem oka zerknął na brata, gdy rzucona przez Natalie piłka z impetem odbiła się od łydki Remiego. Pomimo lecącego pocisku, starszy z bliźniaków nawet nie drgnął, powstrzymując się od naturalnego odruchu ucieczki. Widać było po nim zmęczenie, ale nie ból, który przecież musiał odczuć po takim trafieniu. Jedyną reakcją jakiej Blackówna się do czekała było spojrzenie spode łba pełnych determinacji, złotych tęczówek. To nie były oczy ofiary losu czy łamagi. Rudzielec już nawet nie wydawał się zamierzać łapać tych piłek, ani tym bardziej ryzykować ataku, który mógłby odsłonić drugiego z braci.
- Odpuść. - zażądał nagle Francuz. Ten absurdalny rozkaz tylko czekał na salwę śmiechu, gdy wyprzedziło go pełne przekonania zdanie.
- Bo on nie odpuści. - 'nim' był rzecz jasna Remi, który stał murem przed bratem z taką zawziętością, że to nie mógł być pierwszy raz.
- A wątpię by chciało ci się go dalej katować.
Jakim cudem dorośli tego nie dostrzegali? Czemu reszta klasy też nie zwracała na to uwagi? Rene był całkiem przystojny, miał gadane i wyniki. Był popularny, ale czy to oznaczało, że wszystko musiało mu uchodzić na sucho? W tej jednej chwili, ledwie paroma zdaniami nastolatek pokazał się z tej najgorszej strony. Chciał wygrać i zamierzał to osiągnąć, nawet jeśli miałby wymusić poddaną przeciwnej drużyny odzewem do ich cholernego sumienia, którego on był jawnie pozbawiony. Natalie mogła dalej rzucać, ale boisko nie było na tyle szerokie by mogła magicznie dosięgnąć zasłoniętego padalca. Z drugiej strony pozostało jej jeszcze zatłuczenie kolegi z klasy, który nie tylko już jej nie atakował, ale także był zupełnie bezbronny. Tylko czy to ją cokolwiek obchodziło? W zaciętej rywalizacji liczyło się tylko zwycięstwo. A nawet jeśli nie chciała wyegzekwować go punkrockowa brunetka, miała obok siebie jeszcze dwie dziewczyny, którym też nie uśmiechało się robić sto pięćdziesiąt brzuszków.
Dziewczyna złapała piłkę, która odbiła się od nogi kolegi i pokoziołkowała w stronę boiska dziewcząt. Remi oberwał. Był wykluczony z gdy i powinien zejść, ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu stał dalej w tej samej pozycji.
O nie, tak się nie bawimy.
Zacisnęła zęby. Chciał ją złamać? Ha ha ha. Nie znał jej czy co? Przecież ta dziewczyna byłaby sobie w stanie odgryźć rękę byleby tylko walczyć o swoje. Pewnie dlatego tyle razy w życiu oberwała. Była w stanie walczyć nawet wtedy, gdy sytuacja wydawała się bez wyjścia. Ba, dzięki swojej walce czasem udało jej się nawet jakoś wyjść z takowej.
Chwyciła piłkę i stanęła w miejscu. Gra na chwilę się zatrzymała, gdyż na środku zostały tylko trzy dziewczyny i para rudzielców, z których jednego już dawno nie powinno tam być.
- No to są chyba jakieś żarty. Remi oberwał, więc powinien zejść - oznajmiła na tyle głośno by zwrócić uwagę klasy i nauczycielki.
Wbiła wściekłe spojrzenie w starszego z braci. Niby nic do niego nie miała, ale miała też gdzieś jego podejście do obrony Rene. Zasady to zasady, a tych akurat zamierzała przestrzegać albo łamać je po równo, ale wtedy mogli tu siedzieć do nocy. Właściwie, z jej uporem to ona faktycznie była gotowa siedzieć tu chociażby do rana.
- A ja mam odpuścić tylko dlatego, że twój braciszek będzie ci chronił tyłek? Chyba sobie żartujesz. Mogę tu stać choćby do wieczora, bo ja się nigdy nie poddaję - warknęła zaciskając zęby.
- Poddają się i wysługują innymi tylko tchórze. Jeśli jestem w stanie biegać choć odpadają mi nogi i wypluwam płuca; ćwiczyć normalnie, choć mam wszędzie siniaki i wszystko mnie boli; podnosić się, po każdej porażce by walczyć dalej i wygrać, to zdecydowanie nie poddam się teraz, gdy jakiś tchórz mi to nakazuje. - Wyprostowała się z dumą, jakiej trudno było się spodziewać po dziecku, które od lat żyło na walizkach i było przeganiane z kąta w kąt.
- Nie odpuścicie? Spoko, bo ja też nie. - Zmrużyła jadowite oczy, wpatrując się z wściekłością w parę rudych łbów.
Dwie z pozostałych na boisku koleżanek również już stanęły i tylko patrzyły na zdecydowaną nastolatkę. Było oczywiste, że danego słowa dotrzyma. Mogły się z nią jakoś blisko nie przyjaźnić, ale tę zaciętość w niej podziwiały. Natalie nie była fanką sportu i zawodów, ale miała coś, co było w nich nieraz ważniejsze od wrodzonego talentu - uparcie dążyła do celu, chociażby co się działo po drodze.
- Skoro już na poważnie podeszłam do jakichś zawodów to nie zrezygnuję z byle powodu. - Aż dziwne, że ktoś z takim duchem walki nie był ulubienicą nauczycielki. Ach no tak, Natalie sprawiała czasem problemy, choć biorąc pod uwagę, że czasem brała jednak udział w jakichś zawodach, to jednak nie było aż tak źle...
O nie, tak się nie bawimy.
Zacisnęła zęby. Chciał ją złamać? Ha ha ha. Nie znał jej czy co? Przecież ta dziewczyna byłaby sobie w stanie odgryźć rękę byleby tylko walczyć o swoje. Pewnie dlatego tyle razy w życiu oberwała. Była w stanie walczyć nawet wtedy, gdy sytuacja wydawała się bez wyjścia. Ba, dzięki swojej walce czasem udało jej się nawet jakoś wyjść z takowej.
Chwyciła piłkę i stanęła w miejscu. Gra na chwilę się zatrzymała, gdyż na środku zostały tylko trzy dziewczyny i para rudzielców, z których jednego już dawno nie powinno tam być.
- No to są chyba jakieś żarty. Remi oberwał, więc powinien zejść - oznajmiła na tyle głośno by zwrócić uwagę klasy i nauczycielki.
Wbiła wściekłe spojrzenie w starszego z braci. Niby nic do niego nie miała, ale miała też gdzieś jego podejście do obrony Rene. Zasady to zasady, a tych akurat zamierzała przestrzegać albo łamać je po równo, ale wtedy mogli tu siedzieć do nocy. Właściwie, z jej uporem to ona faktycznie była gotowa siedzieć tu chociażby do rana.
- A ja mam odpuścić tylko dlatego, że twój braciszek będzie ci chronił tyłek? Chyba sobie żartujesz. Mogę tu stać choćby do wieczora, bo ja się nigdy nie poddaję - warknęła zaciskając zęby.
- Poddają się i wysługują innymi tylko tchórze. Jeśli jestem w stanie biegać choć odpadają mi nogi i wypluwam płuca; ćwiczyć normalnie, choć mam wszędzie siniaki i wszystko mnie boli; podnosić się, po każdej porażce by walczyć dalej i wygrać, to zdecydowanie nie poddam się teraz, gdy jakiś tchórz mi to nakazuje. - Wyprostowała się z dumą, jakiej trudno było się spodziewać po dziecku, które od lat żyło na walizkach i było przeganiane z kąta w kąt.
- Nie odpuścicie? Spoko, bo ja też nie. - Zmrużyła jadowite oczy, wpatrując się z wściekłością w parę rudych łbów.
Dwie z pozostałych na boisku koleżanek również już stanęły i tylko patrzyły na zdecydowaną nastolatkę. Było oczywiste, że danego słowa dotrzyma. Mogły się z nią jakoś blisko nie przyjaźnić, ale tę zaciętość w niej podziwiały. Natalie nie była fanką sportu i zawodów, ale miała coś, co było w nich nieraz ważniejsze od wrodzonego talentu - uparcie dążyła do celu, chociażby co się działo po drodze.
- Skoro już na poważnie podeszłam do jakichś zawodów to nie zrezygnuję z byle powodu. - Aż dziwne, że ktoś z takim duchem walki nie był ulubienicą nauczycielki. Ach no tak, Natalie sprawiała czasem problemy, choć biorąc pod uwagę, że czasem brała jednak udział w jakichś zawodach, to jednak nie było aż tak źle...
Ona zaczęła monolog... wysiadam.
Czy oni dalej grali na wuefie w głupiego, przerobionego na siłę zbijaka czy nagle wylądowali w jakimś świecie iksmenuf, czy innych bujd? Jasne, że Rene chciał wygrać i nawet był gotów posuwać się przy tym do wrednych sztuczek, ale kiedy to dzikie babsko zaczęło gadać o jakimś pluciu płucami i innych takich, młodszy z braci obejrzał się na nią jak na wariatkę,po czym uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Dobra, ty wygrałaś. Ktoś musi tu być tym dojrzalszym i odpuścić, więc niech to będę ja. - Francuz westchnął głośno i odrzucił trzymaną w rękach piłkę.
- I tak zaraz będzie dzwonek.
Bez podziękowania, pożegnania czy w ogóle jakiejkolwiek interakcji, młodszy bliźniak olał jedynego brata na rzecz powrotu do swoich koleżków. Oczywiście po takiej walce chłopcy nie byli zachwyceni przegraną, ale zwalili to na swoje dobre wychowanie,które kazało im nie podchodzić na poważnie do meczu z babami.
Czy oni dalej grali na wuefie w głupiego, przerobionego na siłę zbijaka czy nagle wylądowali w jakimś świecie iksmenuf, czy innych bujd? Jasne, że Rene chciał wygrać i nawet był gotów posuwać się przy tym do wrednych sztuczek, ale kiedy to dzikie babsko zaczęło gadać o jakimś pluciu płucami i innych takich, młodszy z braci obejrzał się na nią jak na wariatkę,po czym uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Dobra, ty wygrałaś. Ktoś musi tu być tym dojrzalszym i odpuścić, więc niech to będę ja. - Francuz westchnął głośno i odrzucił trzymaną w rękach piłkę.
- I tak zaraz będzie dzwonek.
Bez podziękowania, pożegnania czy w ogóle jakiejkolwiek interakcji, młodszy bliźniak olał jedynego brata na rzecz powrotu do swoich koleżków. Oczywiście po takiej walce chłopcy nie byli zachwyceni przegraną, ale zwalili to na swoje dobre wychowanie,które kazało im nie podchodzić na poważnie do meczu z babami.
Oj, monologi były wbrew pozorom specjalnością tej kobiety. Może i na co dzień wydawała się wszystko olewać i niczym nie przejmować, ale jednak jak przystało na inteligenta, bardzo dużo w życiu myślała i kiedy się ją wkurzyło, to zbierało jej się na gadanie, bo nie mogła się powstrzymać (albo zwyczajnie nie chciała) by nie wygarnąć takiemu delikwentowi.
Fakt, że jednak sobie tak szybko darował, nieźle ją zaskoczył. Myślała, że poczeka chociaż te dziesięć minut po dzwonku zanim sobie uświadomi, że jednak ma przerąbane, bo z ta babą w ten sposób nie wygra.
Dziewczyna podniosła jedną brew, podsumowując w myślach całe zajście i zastanawiając się przez ułamek sekundy nad odpowiednią reakcją. Uznał się za dojrzalszego? Czyli ona była niby dziecinna? No w sumie, skoro była...
- Yapsi! - pisnęła z wesołym uśmiechem, podskoczyła i zamachała nad głową niewidzialnymi pomponami. Wszyscy oczywiście wiedzieli, że się wygłupia, bo nieraz tak robiła, gdy miała naprawdę dobry humor, a wygrana i prochy jednak go jakoś tam poprawiały. Do tego mogła jednak wyjść na czas i nie spóźnić się na spotkanie, z którego również strasznie się cieszyła. Cały dzień na nie czekała, ale gdyby ktoś ją o to zapytał, to pewnie by się do tego nie przyznała.
- Panie i panowie, tak oto wygrywa się zgodnie z zasadami, ale sposobem! - skomentowała, kłaniając się w stronę trybun, jakby zasiadający tam uczniowie byli widownią.
- Dziękuję państwu i dobranoc... albo raczej, miłego popołudnia. I miłej kary chłopcy. - Puściła do nich oko, a później się zaśmiała.
Dobra, momentami nieźle jej odwalało, ale za to szaleństwo też można ją było kochać. Ona wcale nie musiała być naćpana by się tak zachowywać. To pewnie dlatego, nieraz nie można się było zorientować, czy ona coś brała, czy jednak nie.
Skłoniwszy się ponownie, pognała w stronę wyjścia. Tak, to zdecydowanie było szalone dziewczę,ale może to i dobrze. Przynajmniej nie należała do tłumu nudnych rozrabiaków, którzy nie mają w głowie nic poza sprawianiem wszystkim problemów.
Fakt, że jednak sobie tak szybko darował, nieźle ją zaskoczył. Myślała, że poczeka chociaż te dziesięć minut po dzwonku zanim sobie uświadomi, że jednak ma przerąbane, bo z ta babą w ten sposób nie wygra.
Dziewczyna podniosła jedną brew, podsumowując w myślach całe zajście i zastanawiając się przez ułamek sekundy nad odpowiednią reakcją. Uznał się za dojrzalszego? Czyli ona była niby dziecinna? No w sumie, skoro była...
- Yapsi! - pisnęła z wesołym uśmiechem, podskoczyła i zamachała nad głową niewidzialnymi pomponami. Wszyscy oczywiście wiedzieli, że się wygłupia, bo nieraz tak robiła, gdy miała naprawdę dobry humor, a wygrana i prochy jednak go jakoś tam poprawiały. Do tego mogła jednak wyjść na czas i nie spóźnić się na spotkanie, z którego również strasznie się cieszyła. Cały dzień na nie czekała, ale gdyby ktoś ją o to zapytał, to pewnie by się do tego nie przyznała.
- Panie i panowie, tak oto wygrywa się zgodnie z zasadami, ale sposobem! - skomentowała, kłaniając się w stronę trybun, jakby zasiadający tam uczniowie byli widownią.
- Dziękuję państwu i dobranoc... albo raczej, miłego popołudnia. I miłej kary chłopcy. - Puściła do nich oko, a później się zaśmiała.
Dobra, momentami nieźle jej odwalało, ale za to szaleństwo też można ją było kochać. Ona wcale nie musiała być naćpana by się tak zachowywać. To pewnie dlatego, nieraz nie można się było zorientować, czy ona coś brała, czy jednak nie.
Skłoniwszy się ponownie, pognała w stronę wyjścia. Tak, to zdecydowanie było szalone dziewczę,ale może to i dobrze. Przynajmniej nie należała do tłumu nudnych rozrabiaków, którzy nie mają w głowie nic poza sprawianiem wszystkim problemów.
Czasami chciał ją przerżnąć, a czasami zastanawiał się co znowu brała i kiedy wreszcie ktoś zamknie ją w pokoju bez klamek. Chociaż Rene nie czuł nic specjalnego pod względem emocjonalnym w stosunku do Blackówny, to zaiste zaprzątała ona jego myśli. Teraz jednak wolał by już poszła, bo jeszcze zechciałaby interweniować, gdy on wykorzysta swoje sztuczki na bardziej podatnym gruncie. Dlatego też pozwolił jej odejść już bez zbędnych dogryzek na koniec, po czym podszedł do wuefistki i wskazał jej na ledwo trzymającego się na nogach Remiego.
- Nie chcę by to wyglądało jakbym migał się od ćwiczeń, ale martwię się, że coś mu się stanie, a chyba sama pani widzi, że mocno oberwał.
Natalie tylko raz trafiła Francuza w czasie gry, ale dodatkowo niejednokrotnie oberwał on piłką od innych, a mimo to nie dawał za wygraną. Wedle normalnych zasad zbijaka powinien dawno zejść z boiska, ale trenerka uważała, że wtedy gra byłaby stanowczo za krótka, więc już lata temu zmodyfikowała zasady pod swoje widzimisię, a kolejnym klasom, którym przypadała wątpliwa przyjemność zagrania w jej wersję pozostało tylko pogodzenie się z tym... bądź proponowanie z początkiem lekcji jakichś alternatywnych sposobów spędzenia czasu. Patrząc na to przyszłościowo, na dłuższą metę wszystko było lepsze od niekończącej się lawiny piłek sfinalizowanej brzuszkami i pałami w dzienniku.
- Nieźle wam szło. Możecie już iść, ale następnym razem nie poddawajcie gry, Dubois. To nie w twoim stylu! A CAŁA RESZTA BRZUSZKI. NO, DALEJ! NIE MAM CAŁEGO DNIA!
Było na to słowo - faworyzacja. Wszyscy dorośli mieli nieuzasadnioną słabość do perfidnego rudzielca, a zarazem odczuwali niechęć względem jego identycznego brata. Jaki był w tym sens? Chłopcy nie zastanawiali się nad tym. Zniknąwszy z oczu nauczycielki, Rene poszedł wziąć prysznic i zmienić strój. Jak tylko brat przestawał być mu do czegokolwiek potrzebny, od razu się go pozbywał i zajmował własnymi sprawami. Nie mając co ze sobą zrobić na czas oczekiwania na Rene, Remi ruszył się przejść. Nawet nie zwrócił uwagi, gdy skierował się w stronę w którą odbiegła Natalie.
- Nie chcę by to wyglądało jakbym migał się od ćwiczeń, ale martwię się, że coś mu się stanie, a chyba sama pani widzi, że mocno oberwał.
Natalie tylko raz trafiła Francuza w czasie gry, ale dodatkowo niejednokrotnie oberwał on piłką od innych, a mimo to nie dawał za wygraną. Wedle normalnych zasad zbijaka powinien dawno zejść z boiska, ale trenerka uważała, że wtedy gra byłaby stanowczo za krótka, więc już lata temu zmodyfikowała zasady pod swoje widzimisię, a kolejnym klasom, którym przypadała wątpliwa przyjemność zagrania w jej wersję pozostało tylko pogodzenie się z tym... bądź proponowanie z początkiem lekcji jakichś alternatywnych sposobów spędzenia czasu. Patrząc na to przyszłościowo, na dłuższą metę wszystko było lepsze od niekończącej się lawiny piłek sfinalizowanej brzuszkami i pałami w dzienniku.
- Nieźle wam szło. Możecie już iść, ale następnym razem nie poddawajcie gry, Dubois. To nie w twoim stylu! A CAŁA RESZTA BRZUSZKI. NO, DALEJ! NIE MAM CAŁEGO DNIA!
Było na to słowo - faworyzacja. Wszyscy dorośli mieli nieuzasadnioną słabość do perfidnego rudzielca, a zarazem odczuwali niechęć względem jego identycznego brata. Jaki był w tym sens? Chłopcy nie zastanawiali się nad tym. Zniknąwszy z oczu nauczycielki, Rene poszedł wziąć prysznic i zmienić strój. Jak tylko brat przestawał być mu do czegokolwiek potrzebny, od razu się go pozbywał i zajmował własnymi sprawami. Nie mając co ze sobą zrobić na czas oczekiwania na Rene, Remi ruszył się przejść. Nawet nie zwrócił uwagi, gdy skierował się w stronę w którą odbiegła Natalie.
Na szczęście dla Natalie, zdążyła opuścić salę zanim rudy idiota wyłgał się od brzuszków. W sumie, ćwiczenia może nawet dobrze by mu zrobiły, bo może zacząłby wyglądać chociaż w ułamku tak dobrze, jak myślał, że wygląda.
W szatni tym razem ignorowała krzątające się wszędzie dziewczyny i nie tracąc czasu, wskoczyła pod prysznic, by po trzech minutach spod niego wyskoczyć. Inne panienki mogły sobie tu siedzieć bez końca, ale Black jakoś nigdy nie przepadała za pindrzeniem się przed lustrem. Niemniej jednak, zatrzymała się na chwilę przed jednym z nich by upewnić się, że mimo wysiłku na wf'ie, jej niedbały makijaż jednak nie jest w aż tak strasznym stanie. Nie, wystarczyło tylko zetrzeć to, co się rozmazało, a reszta była ok.
Przebieraniem też się specjalnie nie przejmowała. O ile przed zajęciami myślała o kłopotach z siniakami, o tyle teraz za bardzo jej się spieszyło i miała już na to zwyczajnie wyrąbane. Z resztą, uchroniła damulki przed karnymi brzuszkami, więc chociaż przez tę chwilę powinna mieć z nimi spokój.
Ręcznikiem zasłaniała się tylko przy zakładaniu bokserek, bo przy reszcie nie chciało jej się już gimnastykować. Po prostu stanęła tyłem do reszty, gdy zakładała stanik, a reszta szła już sprawnie. Na szczęście, przez całe to zamieszanie i fakt, że większość znajdowała się jeszcze w łazience, praktycznie nikt nie miał okazji zauważyć, że obrażenia na ręce były tylko początkiem. Na plecach przynajmniej cztery razy więcej skóry było podbarwione, a do tego kilka innych przyozdabiało jej nogi. Guza ukrytego we włosach tez na szczęście nie dało się zobaczyć. Po części to też przez niego bolała ją rano głowa.
Kiedy była już gotowa, pomknęła w stronę wyjścia, zatrzymując się tylko na moment przy przyjaciółce, która akurat wychodziła z łazienki.
- Miłego dnia, Kiara. I podrzuć mi proszę notatki do pokoju, ok? - Uśmiechnęła się do dziewczyny, uściskała ją i pocałowała w policzek, a w chwilę później już jej nie było. Koleżanka stała przez moment oniemiała, ale w końcu się delikatnie uśmiechnęła. Jej znajoma świruska odzyskała wreszcie dobry humor i należało się z tego cieszyć. Ciekawe tylko, co się takiego stało. Miała nadzieję, że to akurat sama jej opowie.
A do czego jej się tak strasznie spieszyło? Uczniowie liceum mieli się tego niebawem dowiedzieć...
Nie wiedziała, kiedy dokładnie się pojawi, ale wiedziała, że dzisiaj po lekcjach, więc chciała jak najszybciej opuścić budynek szkoły i go poszukać. Nie pomyliła się. Ledwie wyszła na plac przed szkołą, a wśród uczniów dostrzegła sylwetkę faceta, który zdecydowanie bardziej przypominał studenta niż jednego z tutejszych uczniów i jak widać, wzbudzał zainteresowanie niektórych dziewczyn. No cóż, wysoki, całkiem przystojny, z wyglądu "bad boy" ze swoim stylem i czarującym uśmiechem, którym obdarzył dwie dziewczyny, które postanowiły go zaczepić.
Nie było im jednak dane nacieszyć się towarzystwem nieznajomego, bo w momencie podbiegła do niego Blackówna i zupełnie ignorując ich obecność, zrzuciła plecak by uwiesić mu się na szyi i pocałować w policzek.
- Jesteś wreszcie! - Nie kryła w tej chwili entuzjazmu. Oczywiście, po raz kolejny jej gesty były przerysowane, ale często tak robiła, gdy miała dobry humor, a teraz na bank taki miała.
Młodzieniec uśmiechnął i również ją objął by na moment się w nią wtulić, a po chwili puścić i odstawić na miejsce.
- My lady. - Skłonił się jej, jak na dżentelmena przystało, a później szybko podniósł głowę i wyszczerzył się do niej szeroko. Nie, on zdecydowanie nie był sztywniakiem z nienagannymi manierami, choć jakieś tam posiadał. Pewnie właśnie dlatego tak sprawnie szło mu czarowanie panienek.
- No jestem jestem. Tęskniłaś? - Zaśmiał się by znowu ją do siebie przyciągnąć i pocałować w czubek głowy.
Dziewczyna nie zamierzała odpowiadać mu na to pytanie, bo było to w istocie pytanie retoryczne.
- Dobra, mam nadzieję, że nie masz żadnych planów, bo zamierzam cię stąd na jakiś czas porwać. - Uśmiechnął się do niej łobuzersko, bez skrępowania ją obejmując. Dopiero teraz spojrzał na stojące jak wryte dziewczyny, które nie bardzo wiedziały, czy powinny się już ewakuować, czy jednak czekać na same nie wiedziały co.
- Panienki wybaczą. My lady ma pierwszeństwo. - Skinął im głową na pożegnanie, a później zaczekał, aż Natalie podniesie torbę i zawiesi ją na ramieniu by następnie udać się w stronę głównej bramy, przez którą można było opuścić teren internatu. Oczywiście, nadal obejmował ją ramieniem i z niewiadomych przyczyn postanowił przejść teraz na francuski, co jeszcze bardziej zaintrygowało otaczających ich ludzi. Blackówna średnio przepadała za tym językiem i nie lubiła, gdy zaczynał z nią tak gadać, o czym rzecz jasna ponownie go poinformowała, ale zrobiła to już w wybranym przez niego języku. O nazwaniu go pieprzonym żabojadem oczywiście nie zapomniała, ale na to zareagował jedynie pełnym rozbawienia śmiechem.
No i tak własnie poszła w świat plotka, że Natalie znalazła sobie faceta. I to jakiego faceta!
W szatni tym razem ignorowała krzątające się wszędzie dziewczyny i nie tracąc czasu, wskoczyła pod prysznic, by po trzech minutach spod niego wyskoczyć. Inne panienki mogły sobie tu siedzieć bez końca, ale Black jakoś nigdy nie przepadała za pindrzeniem się przed lustrem. Niemniej jednak, zatrzymała się na chwilę przed jednym z nich by upewnić się, że mimo wysiłku na wf'ie, jej niedbały makijaż jednak nie jest w aż tak strasznym stanie. Nie, wystarczyło tylko zetrzeć to, co się rozmazało, a reszta była ok.
Przebieraniem też się specjalnie nie przejmowała. O ile przed zajęciami myślała o kłopotach z siniakami, o tyle teraz za bardzo jej się spieszyło i miała już na to zwyczajnie wyrąbane. Z resztą, uchroniła damulki przed karnymi brzuszkami, więc chociaż przez tę chwilę powinna mieć z nimi spokój.
Ręcznikiem zasłaniała się tylko przy zakładaniu bokserek, bo przy reszcie nie chciało jej się już gimnastykować. Po prostu stanęła tyłem do reszty, gdy zakładała stanik, a reszta szła już sprawnie. Na szczęście, przez całe to zamieszanie i fakt, że większość znajdowała się jeszcze w łazience, praktycznie nikt nie miał okazji zauważyć, że obrażenia na ręce były tylko początkiem. Na plecach przynajmniej cztery razy więcej skóry było podbarwione, a do tego kilka innych przyozdabiało jej nogi. Guza ukrytego we włosach tez na szczęście nie dało się zobaczyć. Po części to też przez niego bolała ją rano głowa.
Kiedy była już gotowa, pomknęła w stronę wyjścia, zatrzymując się tylko na moment przy przyjaciółce, która akurat wychodziła z łazienki.
- Miłego dnia, Kiara. I podrzuć mi proszę notatki do pokoju, ok? - Uśmiechnęła się do dziewczyny, uściskała ją i pocałowała w policzek, a w chwilę później już jej nie było. Koleżanka stała przez moment oniemiała, ale w końcu się delikatnie uśmiechnęła. Jej znajoma świruska odzyskała wreszcie dobry humor i należało się z tego cieszyć. Ciekawe tylko, co się takiego stało. Miała nadzieję, że to akurat sama jej opowie.
A do czego jej się tak strasznie spieszyło? Uczniowie liceum mieli się tego niebawem dowiedzieć...
Nie wiedziała, kiedy dokładnie się pojawi, ale wiedziała, że dzisiaj po lekcjach, więc chciała jak najszybciej opuścić budynek szkoły i go poszukać. Nie pomyliła się. Ledwie wyszła na plac przed szkołą, a wśród uczniów dostrzegła sylwetkę faceta, który zdecydowanie bardziej przypominał studenta niż jednego z tutejszych uczniów i jak widać, wzbudzał zainteresowanie niektórych dziewczyn. No cóż, wysoki, całkiem przystojny, z wyglądu "bad boy" ze swoim stylem i czarującym uśmiechem, którym obdarzył dwie dziewczyny, które postanowiły go zaczepić.
Nie było im jednak dane nacieszyć się towarzystwem nieznajomego, bo w momencie podbiegła do niego Blackówna i zupełnie ignorując ich obecność, zrzuciła plecak by uwiesić mu się na szyi i pocałować w policzek.
- Jesteś wreszcie! - Nie kryła w tej chwili entuzjazmu. Oczywiście, po raz kolejny jej gesty były przerysowane, ale często tak robiła, gdy miała dobry humor, a teraz na bank taki miała.
Młodzieniec uśmiechnął i również ją objął by na moment się w nią wtulić, a po chwili puścić i odstawić na miejsce.
- My lady. - Skłonił się jej, jak na dżentelmena przystało, a później szybko podniósł głowę i wyszczerzył się do niej szeroko. Nie, on zdecydowanie nie był sztywniakiem z nienagannymi manierami, choć jakieś tam posiadał. Pewnie właśnie dlatego tak sprawnie szło mu czarowanie panienek.
- No jestem jestem. Tęskniłaś? - Zaśmiał się by znowu ją do siebie przyciągnąć i pocałować w czubek głowy.
Dziewczyna nie zamierzała odpowiadać mu na to pytanie, bo było to w istocie pytanie retoryczne.
- Dobra, mam nadzieję, że nie masz żadnych planów, bo zamierzam cię stąd na jakiś czas porwać. - Uśmiechnął się do niej łobuzersko, bez skrępowania ją obejmując. Dopiero teraz spojrzał na stojące jak wryte dziewczyny, które nie bardzo wiedziały, czy powinny się już ewakuować, czy jednak czekać na same nie wiedziały co.
- Panienki wybaczą. My lady ma pierwszeństwo. - Skinął im głową na pożegnanie, a później zaczekał, aż Natalie podniesie torbę i zawiesi ją na ramieniu by następnie udać się w stronę głównej bramy, przez którą można było opuścić teren internatu. Oczywiście, nadal obejmował ją ramieniem i z niewiadomych przyczyn postanowił przejść teraz na francuski, co jeszcze bardziej zaintrygowało otaczających ich ludzi. Blackówna średnio przepadała za tym językiem i nie lubiła, gdy zaczynał z nią tak gadać, o czym rzecz jasna ponownie go poinformowała, ale zrobiła to już w wybranym przez niego języku. O nazwaniu go pieprzonym żabojadem oczywiście nie zapomniała, ale na to zareagował jedynie pełnym rozbawienia śmiechem.
No i tak własnie poszła w świat plotka, że Natalie znalazła sobie faceta. I to jakiego faceta!
Podczas, gdy Rene nie spieszył się z prysznicem, Remi pałętał się po terenie szkolnym bez konkretnego celu. Wiedział tylko, że musi unikać miejsca w którym zapewne wciąż ćwiczyła męska część jego klasy by nie zwrócić na siebie uwagi ołganej wuefistki. Poza tym miał dużo wolnego czasu, wiedząc, że jego braciszek zawsze siedział w łazience dłużej niż niejedna kobieta.
Jak zawsze nieobecny dał się ponieść nogom przed siebie, nie patrząc w którą stronę go kierują. W efekcie szybko wylądował przy szkolnej bramie, a ponieważ nie chciało mu się zawracać, zmęczony i poobijany usiadł pod murem odgradzającym teren placówki od reszty świata i wyjął z torby szkicownik. Zamiast zwykłego ołówka czy długopisu,którymi mazał po zeszytach i książkach, sięgnął po węgiel i zaczął wyżywać się na biednym papierze.Skulony, posiniaczony i brudny, teraz nawet jeszcze bardziej po ćwiczeniach i narzędziu malarskim, wyglądał z daleka jak gniewne dziecko po kolejnej szkolnej bójce. W jego przypadku był to akurat widok mało zaskakujący.
Ponieważ darował sobie prysznic i przebieranki, dotarł tu przed Blackówną. W pewnym momencie na horyzoncie pojawił się jakiś obcy z rozchichotanymi nastolatkami, jednak Francuz nawet nie podniósł na niego wzroku. Dopiero dziwnie radosny, znany mu głos parę minut później przykuł uwagę chłopaka na tyle by rozejrzał się za jego właścicielką i pozwolił mu być świadkiem tej niecodziennej sceny. Natalie Violette Black i jakiś amant. Właściwie to nawet go to nie dziwiło. Była w końcu ładna i miała charakterek. Naiwnym byłoby, gdyby miał chociaż nadzieję, że jest wolna. Tia... Głupim i naiwnym, nawet jak na niego.
Spojrzał na szkicownik i po chwili namysłu wyrwał z niego zamazaną kartkę, zgniótł i cisnął w inne, walające się pod murem śmieci. Następnie schował węgiel i resztę bloku, po czym wytarł ręce o dżinsy upieprzając je jeszcze bardziej i ruszył w stronę męskiej szatni. Rene powinien już łaskawie kończyć, a to oznacza, że będą mogli wrócić do domu. Kolejny dzień do odhaczenia na kalendarzu.
Jak zawsze nieobecny dał się ponieść nogom przed siebie, nie patrząc w którą stronę go kierują. W efekcie szybko wylądował przy szkolnej bramie, a ponieważ nie chciało mu się zawracać, zmęczony i poobijany usiadł pod murem odgradzającym teren placówki od reszty świata i wyjął z torby szkicownik. Zamiast zwykłego ołówka czy długopisu,którymi mazał po zeszytach i książkach, sięgnął po węgiel i zaczął wyżywać się na biednym papierze.Skulony, posiniaczony i brudny, teraz nawet jeszcze bardziej po ćwiczeniach i narzędziu malarskim, wyglądał z daleka jak gniewne dziecko po kolejnej szkolnej bójce. W jego przypadku był to akurat widok mało zaskakujący.
Ponieważ darował sobie prysznic i przebieranki, dotarł tu przed Blackówną. W pewnym momencie na horyzoncie pojawił się jakiś obcy z rozchichotanymi nastolatkami, jednak Francuz nawet nie podniósł na niego wzroku. Dopiero dziwnie radosny, znany mu głos parę minut później przykuł uwagę chłopaka na tyle by rozejrzał się za jego właścicielką i pozwolił mu być świadkiem tej niecodziennej sceny. Natalie Violette Black i jakiś amant. Właściwie to nawet go to nie dziwiło. Była w końcu ładna i miała charakterek. Naiwnym byłoby, gdyby miał chociaż nadzieję, że jest wolna. Tia... Głupim i naiwnym, nawet jak na niego.
Spojrzał na szkicownik i po chwili namysłu wyrwał z niego zamazaną kartkę, zgniótł i cisnął w inne, walające się pod murem śmieci. Następnie schował węgiel i resztę bloku, po czym wytarł ręce o dżinsy upieprzając je jeszcze bardziej i ruszył w stronę męskiej szatni. Rene powinien już łaskawie kończyć, a to oznacza, że będą mogli wrócić do domu. Kolejny dzień do odhaczenia na kalendarzu.
Następnego dnia krążyły już po szkole plotki dotyczące wczorajszej scenki. Oczywiście, nie była to nie wiadomo jaka sensacja, bo nie takie rzeczy się tutaj działy, ale ta część bardziej zainteresowana osobą Blackówny oraz szkolnymi romansami, nadal zastanawiała się, kim może być ten gość i co robili po opuszczeniu murów szkoły. Serio? Ci ludzie naprawdę nie mieli nic lepszego do roboty niż tylko węszyć w czyimś życiu? Cóż, Natalie niespecjalnie się tym przejmowała, bo nasłuchała się już tyle dziwnych plotek na swój temat, że reagowała jakoś tylko na te, które naprawdę ją wnerwiały. Na pozostałe miała wyjebane albo zwyczajnie się z nich śmiała.
Tym razem w szkole pojawiła się już w normalnym mundurku. Marynarka, wymięta biała koszula, zawieszony niedbale krawat, spodnie, czarne pończochy i skórzane buty. Nuuuuudyyy. Zaraz, zaraz. Wróć.
Spodnie? Tak, spodnie. Natalie zwyczajnie nie dało się zmusić do noszenia spódnicy. Owszem, była w stanie podporządkować się na tyle, by nosić mundurek, ale NA BOGA nie spódnicę! Przy jej wyczynach, nieraz świeciłaby bielizną, a niewybredne komentarze chłopców sprawiałyby, że tylko jeszcze częściej lądowałaby na dywaniku u dyrektora, za spowodowanie kolejnej bójki. Dyrekcja nie była tym zachowaniem zachwycona, ale po kilku latach bojów z upartą dziewuchą, przestali się jej już nawet czepiać i tylko patrzyli na nią z ukosa w duchu ciesząc się, że przynajmniej chodzi w tym mundurku, w przeciwieństwie do niektórych. Fakt, ubranie się jakoś inaczej zdarzało jej się co najwyżej kilka razy do roku, gdy (w swoim mniemaniu) miała ku temu dobry powód.
Z początku nie zwracała uwagi na dzisiejsze szkolne newsy. I tak prędzej czy później do niej dotrą. Wystarczyło usiąść koło plotkujących koleżanek, by w mgnieniu oka wszystkiego się dowiedzieć nawet, jeśli wcale się tym nie interesowało. Z resztą, dzisiaj i tak nie czekała długo, zanim sama nie została wciągnięta do grona bliższych jej znajomych.
- No, opowiadaj o wczoraj - zagadnęła ją podjarana blondyna zaraz po tym, jak wciągnęła ją do kółeczka razem z inną dziewczyną.
- Hmm? - Natalie zmarszczyła brwi, nie ogarniając, co się właściwie stało.
- Jak to "hmm"? Kim jest ten facet, z którym spotkałaś się przed szkołą? - Panna nie dawała za wygraną i wpatrywała się w Blackównę wielkimi błękitnymi oczami.
- Aaa. Blaidd. - Nagle ją olśniło, o co może znajomej chodzić.
- Hmm. Ciekawa ksywka - rzuciła zadowolona, że Natalie zaczęła coś mówić.
- Nie każ nam czekać. Opowiadaj nam zaraz, kim jest ten Blaidd i od kiedy jesteście razem - wtrąciła się inna zainteresowana, która również wbijała zaciekawione oczęta w twarz Black.
- Chwila. Wy myślicie, że... - Natalie nie dokończy, bo gdy tylko to do niej dotarło, wybuchnęła głośnym śmiechem i poklepała po ramieniu blondynę, zbierając się do odejścia.
- Sorka dziewczyny, ale nie chce mu się o tym gadać. Do później. - Pomachała im i ciągle chichocząc pod nosem, udała się na zajęcia.
Tym razem w szkole pojawiła się już w normalnym mundurku. Marynarka, wymięta biała koszula, zawieszony niedbale krawat, spodnie, czarne pończochy i skórzane buty. Nuuuuudyyy. Zaraz, zaraz. Wróć.
Spodnie? Tak, spodnie. Natalie zwyczajnie nie dało się zmusić do noszenia spódnicy. Owszem, była w stanie podporządkować się na tyle, by nosić mundurek, ale NA BOGA nie spódnicę! Przy jej wyczynach, nieraz świeciłaby bielizną, a niewybredne komentarze chłopców sprawiałyby, że tylko jeszcze częściej lądowałaby na dywaniku u dyrektora, za spowodowanie kolejnej bójki. Dyrekcja nie była tym zachowaniem zachwycona, ale po kilku latach bojów z upartą dziewuchą, przestali się jej już nawet czepiać i tylko patrzyli na nią z ukosa w duchu ciesząc się, że przynajmniej chodzi w tym mundurku, w przeciwieństwie do niektórych. Fakt, ubranie się jakoś inaczej zdarzało jej się co najwyżej kilka razy do roku, gdy (w swoim mniemaniu) miała ku temu dobry powód.
Z początku nie zwracała uwagi na dzisiejsze szkolne newsy. I tak prędzej czy później do niej dotrą. Wystarczyło usiąść koło plotkujących koleżanek, by w mgnieniu oka wszystkiego się dowiedzieć nawet, jeśli wcale się tym nie interesowało. Z resztą, dzisiaj i tak nie czekała długo, zanim sama nie została wciągnięta do grona bliższych jej znajomych.
- No, opowiadaj o wczoraj - zagadnęła ją podjarana blondyna zaraz po tym, jak wciągnęła ją do kółeczka razem z inną dziewczyną.
- Hmm? - Natalie zmarszczyła brwi, nie ogarniając, co się właściwie stało.
- Jak to "hmm"? Kim jest ten facet, z którym spotkałaś się przed szkołą? - Panna nie dawała za wygraną i wpatrywała się w Blackównę wielkimi błękitnymi oczami.
- Aaa. Blaidd. - Nagle ją olśniło, o co może znajomej chodzić.
- Hmm. Ciekawa ksywka - rzuciła zadowolona, że Natalie zaczęła coś mówić.
- Nie każ nam czekać. Opowiadaj nam zaraz, kim jest ten Blaidd i od kiedy jesteście razem - wtrąciła się inna zainteresowana, która również wbijała zaciekawione oczęta w twarz Black.
- Chwila. Wy myślicie, że... - Natalie nie dokończy, bo gdy tylko to do niej dotarło, wybuchnęła głośnym śmiechem i poklepała po ramieniu blondynę, zbierając się do odejścia.
- Sorka dziewczyny, ale nie chce mu się o tym gadać. Do później. - Pomachała im i ciągle chichocząc pod nosem, udała się na zajęcia.
Kolejny dzień, kolejne sińce. Tym razem nikt się nie dziwił, bo po grze w zbijaka Remi zawsze wyglądał jak ofiara przemocy domowej. Wprawdzie nikt nie pamiętał by oberwał piłką w twarz, ale i taka istniała możliwość, więc nawet zaklejony plastrem nos nie robił wrażenia. Równie cichy i pasywny co zwykle, rudzielec wpadł do klasy dwie minuty po czasie i z prawdziwą paniką w jasnych oczach rozejrzał się za nauczycielką. Widząc, że jeszcze jej nie ma i poznając po braku dziennika, że najwidoczniej sama dopiero przybędzie do sali, westchnął tak głośno z ulgą, że wszyscy jak jeden mąż ryknęli śmiechem.
- Ale miałeś farta, co? - Rene wyszczerzył siędo bliźniaka i minął go w progu, po czym dosiadł się do swoich znajomych, którzy widocznie źle znosili zakwasy po cholernych pompkach jakie im zafundowała wuefistka.
- Coście tacy zmarnowani? - zagadał, po czym skorzystał z braku belferki i wyjął z kieszeni woreczek strunowy z kolorowymi pigułkami.
- Macie, na pocieszenie. I nie mówcie potem, że o was nie dbam. - herszt bandy uśmiechnął się cwanie, a jego dotąd nieszczególnie radośni koledzy od razu jakby odzyskali humor i chwaląc Rene złapali za prezent. Zanim pani od sztuki dotarła na własne zajęcia, pół męskiego grona było już na mocnym haju i chichrało się w najlepsze. Nie tylko Remiemu się upiekło, że spóźnił się akurat tego dnia - nauczycielka od tego konkretnego przedmiotu miała w zwyczaju nie tylko zasypiać do roboty, ale także nie przejmować się zachowaniem klasy.Zwłaszcza, gdy z pasją opowiadała o ulubionych artystach, albo doradzała uczniom, wtedy można było nawet wyjść z klasy i wrócić z kebabem w ręku, a ona by tego nie zauważyła. Wszyscy ją za to uwielbiali... chociaż większość wcale nie szanowała.
- Miałam dziś najdziwniejszy sen! - zaczęła kobieta, która jak gdyby nic się nie stało, wlazła do klasy akurat w chwili, kiedy Remi zajmował miejsce pod oknem. Sala artystyczna nie była wyposażona w ławki, tylko siedziska ze sztalugami, bo nigdy nic się w niej nie notowało, tylko większość czasu albo słuchało wywodów profesorki, albo próbowało swoich sił z różnymi przyborami.
- Chłopiec i dziewczynka nie mogli przestać się ze sobą kłócić, więc każde narysowało jakim chciałoby aby drugie się stało. Tak spodobała mi się ta myśl, że postanowiłam przenieść zaplanowany na dzisiaj temat lekcji i zamiast niego zadać wam taką właśnie pracę. Dobierzcie się w pary i zacznijcie tworzyć nowych siebie! Macie na to tydzień. I nie chcę byście wybierali na partnerów swoich najlepszych kolegów czy koleżanki! To ma być osoba z którą nie umiecie się porozumieć, albo chociaż mało znacie.
Już od początku wywodu Rene z szerokim wyszczerzem złapał za kartkę i zaczął coś na niej bazgrać by po monologu nauczycielki podnieść ją do góry i pokazać wszystkim.
- Skończyłem! Co dostanę?? - zawołał dumny ze swego arcydzieła; patyczkowej wersji Nat (nawet podpisanej) z szerokim uśmiechem na twarzy i dymkiem w którym mówiła "wreszcie skończył mi się pms". Pół sali ryknęło śmiechem. Kilka chłopaków z końca (ci po prochach) nie potrafiło się uspokoić, a jeden wręcz spadł ze stołka.
- Ale miałeś farta, co? - Rene wyszczerzył siędo bliźniaka i minął go w progu, po czym dosiadł się do swoich znajomych, którzy widocznie źle znosili zakwasy po cholernych pompkach jakie im zafundowała wuefistka.
- Coście tacy zmarnowani? - zagadał, po czym skorzystał z braku belferki i wyjął z kieszeni woreczek strunowy z kolorowymi pigułkami.
- Macie, na pocieszenie. I nie mówcie potem, że o was nie dbam. - herszt bandy uśmiechnął się cwanie, a jego dotąd nieszczególnie radośni koledzy od razu jakby odzyskali humor i chwaląc Rene złapali za prezent. Zanim pani od sztuki dotarła na własne zajęcia, pół męskiego grona było już na mocnym haju i chichrało się w najlepsze. Nie tylko Remiemu się upiekło, że spóźnił się akurat tego dnia - nauczycielka od tego konkretnego przedmiotu miała w zwyczaju nie tylko zasypiać do roboty, ale także nie przejmować się zachowaniem klasy.Zwłaszcza, gdy z pasją opowiadała o ulubionych artystach, albo doradzała uczniom, wtedy można było nawet wyjść z klasy i wrócić z kebabem w ręku, a ona by tego nie zauważyła. Wszyscy ją za to uwielbiali... chociaż większość wcale nie szanowała.
- Miałam dziś najdziwniejszy sen! - zaczęła kobieta, która jak gdyby nic się nie stało, wlazła do klasy akurat w chwili, kiedy Remi zajmował miejsce pod oknem. Sala artystyczna nie była wyposażona w ławki, tylko siedziska ze sztalugami, bo nigdy nic się w niej nie notowało, tylko większość czasu albo słuchało wywodów profesorki, albo próbowało swoich sił z różnymi przyborami.
- Chłopiec i dziewczynka nie mogli przestać się ze sobą kłócić, więc każde narysowało jakim chciałoby aby drugie się stało. Tak spodobała mi się ta myśl, że postanowiłam przenieść zaplanowany na dzisiaj temat lekcji i zamiast niego zadać wam taką właśnie pracę. Dobierzcie się w pary i zacznijcie tworzyć nowych siebie! Macie na to tydzień. I nie chcę byście wybierali na partnerów swoich najlepszych kolegów czy koleżanki! To ma być osoba z którą nie umiecie się porozumieć, albo chociaż mało znacie.
Już od początku wywodu Rene z szerokim wyszczerzem złapał za kartkę i zaczął coś na niej bazgrać by po monologu nauczycielki podnieść ją do góry i pokazać wszystkim.
- Skończyłem! Co dostanę?? - zawołał dumny ze swego arcydzieła; patyczkowej wersji Nat (nawet podpisanej) z szerokim uśmiechem na twarzy i dymkiem w którym mówiła "wreszcie skończył mi się pms". Pół sali ryknęło śmiechem. Kilka chłopaków z końca (ci po prochach) nie potrafiło się uspokoić, a jeden wręcz spadł ze stołka.
Do sali weszła bez jakiegoś specjalnego entuzjazmu na twarzy, choć to żadna nowość. Właściwie, te zajęcia akurat lubiła. Mazianie pędzlem czy bazgranie ołówkami i brudzenie pastelami było całkiem przyjemnym zajęciem. Może i nie miała jakiegoś wybitnego talentu, ale jej niedbały styl z jakiegoś powodu przypadł do gustu nauczycielce. Ach no tak. Jej artystyczna dusza była w stanie doszukać się czegoś w jej dziełach. Na ile była to trafna analiza? Tego już nie można było być pewnym, bo Natalie czasem się z nią zgadzała, czasem miała zupełnie inny zamysł, a czasem dzieło nie niosło większego przesłania i Black z rozbawieniem wysłuchiwała interpretacji kobiety.
Czekając w sali, rozsiadła się wygodnie na swoim miejscu i sama z siebie zaczęła coś szkicować. Najlepiej szło jej przerysowywanie różnych rzeczy, więc najpierw wyszukała w necie interesujący ją obraz, a dopiero później zabrała się za bazgranie. Na wejście rudzielców nie zwróciła uwagi, więc także nie przyłączyła się do śmiejącej się bandy dzieciaków. Już i tak miała dość Rene na ten tydzień i wolała niepotrzebnie nie podnosić sobie ciśnienia zaraz na początku dnia. Z resztą, Remi też ją drażnił swoim nastawieniem. Przez jego chronienie tyłka bratu, tamten imbecyl nie ponosił konsekwencji za swoje czyny. Na samą myśl, palce dziewczyny zacisnęły się na kartce zupełnie ją mnąc i wyrywając ze szkicownika. Nie przejęła się tym specjalnie i jedynie ścisnęła to w normalną kulkę i rzuciła w stronę kosza, nie sprawdzając, jak blisko niego trafiła.
Oczy podniosła dopiero wtedy, gdy do sali weszła pani profesor, której historyjki zamierzała wysłuchać. Owszem, kobieta była bardzo roztrzepana i nieraz bredziła od rzeczy, ale jednak Blackówna nic do niej nie miała i co najwyżej ciągle dziwiła się jej logice, ale jednak posłusznie wykonywała jej polecenie. No, dopóki nie uznawała ich za kompletnie idiotycznych i sprzecznych z jej zasadami, ale to się nie zdarzało.
Jezz... Co za okropny temat.
Skrzywiła się na myśl o tym, jak bardzo będzie się musiała namęczyć, by wymyślić tu coś sensownego niezależnie od tego, z kim padnie jej pracować.
Odruchowo odwróciła głowę w stronę Rene, który postanowił zaprezentować klasie swoje dzieło. Wyraz jej twarzy nawet odrobinę się nie zmienił, gdy zobaczyła rysunek.
- To nie PMS tylko męski charakter. Też mógłbyś taki mieć, gdybyś był prawdziwym facetem, a nie zwykłym pozerem o delikatności dziewicy - rzuciła obojętnie, ze znudzeniem przechodząc wzrokiem z powrotem na kartkę.
- A, fakt. Zapomniałam, że pozerstwem nadrabiasz możliwe braki w spodniach. - Teraz też klasa miała niezły ubaw, ale tym razem z rudzielca, który próbował być cwany, ale jednak mu nie wyszło. Niestety, ale kiedy porównywało się tę dwójkę, to Natalie miała tu widocznie "jaja", bo jej bójki niejeden widział i niejeden w nich oberwał, a Rene jakoś nigdy nie zaprezentował swoich opisywanych wiecznie umiejętności.
Niektórzy mogli mu nawet wierzyć, ale Natalie z pewnością nie. Wiedziała doskonale, że chłopak jest tylko mocny w gębie, ale gdyby mieli się pobić, to albo porządnie by oberwał i nie mógł się pozbierać...
...co za ciota...
...albo spieprzałby, aż by się za nim kurzyło, a Black nie mogłaby go gonić, bo tak by się z niego śmiała.
Czekając w sali, rozsiadła się wygodnie na swoim miejscu i sama z siebie zaczęła coś szkicować. Najlepiej szło jej przerysowywanie różnych rzeczy, więc najpierw wyszukała w necie interesujący ją obraz, a dopiero później zabrała się za bazgranie. Na wejście rudzielców nie zwróciła uwagi, więc także nie przyłączyła się do śmiejącej się bandy dzieciaków. Już i tak miała dość Rene na ten tydzień i wolała niepotrzebnie nie podnosić sobie ciśnienia zaraz na początku dnia. Z resztą, Remi też ją drażnił swoim nastawieniem. Przez jego chronienie tyłka bratu, tamten imbecyl nie ponosił konsekwencji za swoje czyny. Na samą myśl, palce dziewczyny zacisnęły się na kartce zupełnie ją mnąc i wyrywając ze szkicownika. Nie przejęła się tym specjalnie i jedynie ścisnęła to w normalną kulkę i rzuciła w stronę kosza, nie sprawdzając, jak blisko niego trafiła.
Oczy podniosła dopiero wtedy, gdy do sali weszła pani profesor, której historyjki zamierzała wysłuchać. Owszem, kobieta była bardzo roztrzepana i nieraz bredziła od rzeczy, ale jednak Blackówna nic do niej nie miała i co najwyżej ciągle dziwiła się jej logice, ale jednak posłusznie wykonywała jej polecenie. No, dopóki nie uznawała ich za kompletnie idiotycznych i sprzecznych z jej zasadami, ale to się nie zdarzało.
Jezz... Co za okropny temat.
Skrzywiła się na myśl o tym, jak bardzo będzie się musiała namęczyć, by wymyślić tu coś sensownego niezależnie od tego, z kim padnie jej pracować.
Odruchowo odwróciła głowę w stronę Rene, który postanowił zaprezentować klasie swoje dzieło. Wyraz jej twarzy nawet odrobinę się nie zmienił, gdy zobaczyła rysunek.
- To nie PMS tylko męski charakter. Też mógłbyś taki mieć, gdybyś był prawdziwym facetem, a nie zwykłym pozerem o delikatności dziewicy - rzuciła obojętnie, ze znudzeniem przechodząc wzrokiem z powrotem na kartkę.
- A, fakt. Zapomniałam, że pozerstwem nadrabiasz możliwe braki w spodniach. - Teraz też klasa miała niezły ubaw, ale tym razem z rudzielca, który próbował być cwany, ale jednak mu nie wyszło. Niestety, ale kiedy porównywało się tę dwójkę, to Natalie miała tu widocznie "jaja", bo jej bójki niejeden widział i niejeden w nich oberwał, a Rene jakoś nigdy nie zaprezentował swoich opisywanych wiecznie umiejętności.
Niektórzy mogli mu nawet wierzyć, ale Natalie z pewnością nie. Wiedziała doskonale, że chłopak jest tylko mocny w gębie, ale gdyby mieli się pobić, to albo porządnie by oberwał i nie mógł się pozbierać...
...co za ciota...
...albo spieprzałby, aż by się za nim kurzyło, a Black nie mogłaby go gonić, bo tak by się z niego śmiała.
Każda inna nauczycielka już kazałaby im się uciszyć, albo chociaż skomentowała odzywki tej dwójki. Jednak pani od sztuki za nic miała sobie przekomarzania, przynajmniej dopóki w jej głowie nie rozbłysła genialna myśl i rozpromieniona zaklaskała w dłonie.
- Wspaniale! Idealnie do siebie pasujecie! Natalie i Rene, nie mogę doczekać się waszej wspólnej pracy! I żadnych "ale"! Wątpię byście znaleźli sobie lepszych partnerów do tego zadania. Och, to zupełnie tak jakby mój sen był o was!
Blackówna nie mogła ścierpieć młodszego z bliźniaków? Cóż, on ją wręcz ubóstwiał! I za nic miał jej odpysknięcia, przekonany, że w ten sposób nieśmiała, ułomna towarzysko laska próbuje wzbudzić jego zainteresowanie. W końcu skoro jej się to udawało,to trzeba było podziwiać jej technikę!
- Och, jak wspaniale~ - Rene uśmiechnął się, naśladując ton profesorki.
- Już nie mogę się doczekać, Black. Tylko czy dasz radę nie zmarnować całego bloku bazgrając tymi swoimi męskimi łapskami? - wzrok rudzielca przeniósł się na leżący obok kosza, zgnieciony papier.
- Albo chociaż nie śmiecić. Ech, teraz muszę dodać to do mojego rysunku; ciebie szanującą środowisko i pracę sprzątaczek. To jednak będzie bardziej szczegółowa praca... - ze smutną minką Francuz złapał za długopis i zaczął dodawać kolejne elementy na kartkę.
- Dorysuj jej jeszcze normalne ciuchy. O, i tego jej sponsora, gdy z nim zrywa! - podpowiadali mu kumple, nachylając nad wątpliwym artystą.
- Wspaniale! Idealnie do siebie pasujecie! Natalie i Rene, nie mogę doczekać się waszej wspólnej pracy! I żadnych "ale"! Wątpię byście znaleźli sobie lepszych partnerów do tego zadania. Och, to zupełnie tak jakby mój sen był o was!
Blackówna nie mogła ścierpieć młodszego z bliźniaków? Cóż, on ją wręcz ubóstwiał! I za nic miał jej odpysknięcia, przekonany, że w ten sposób nieśmiała, ułomna towarzysko laska próbuje wzbudzić jego zainteresowanie. W końcu skoro jej się to udawało,to trzeba było podziwiać jej technikę!
- Och, jak wspaniale~ - Rene uśmiechnął się, naśladując ton profesorki.
- Już nie mogę się doczekać, Black. Tylko czy dasz radę nie zmarnować całego bloku bazgrając tymi swoimi męskimi łapskami? - wzrok rudzielca przeniósł się na leżący obok kosza, zgnieciony papier.
- Albo chociaż nie śmiecić. Ech, teraz muszę dodać to do mojego rysunku; ciebie szanującą środowisko i pracę sprzątaczek. To jednak będzie bardziej szczegółowa praca... - ze smutną minką Francuz złapał za długopis i zaczął dodawać kolejne elementy na kartkę.
- Dorysuj jej jeszcze normalne ciuchy. O, i tego jej sponsora, gdy z nim zrywa! - podpowiadali mu kumple, nachylając nad wątpliwym artystą.
Reakcja Natalie na słowa nauczycielki była natychmiastowa. W ułamku sekundy zerwała się z krzesła tak, że to z głośnym trzaskiem uderzyło o podłogę.
- NIE! - wrzasnęła z szeroko otwartymi oczami i odruchowo wyciągnęła rękę, jakby mogło to jakoś pomóc we wstrzymaniu planów kobiety.
Rene w tym momencie popełnił straszny błąd. Nerwy dziewczyny i tak załamały się po słowach pani profesor, a że nie dała rady ich jeszcze pozbierać, to po raz kolejny najpierw zareagowała, a później pomyślała.
Rudzielcowi nie było dane rozkręcić się w swoim monologu, bo już po kilku zdaniach poleciało w jego kierunku krzesło, które jeszcze przed chwilą leżało na podłodze. Na jego szczęście, Black miała w sobie jeszcze na tyle racjonalności, że rzuciła nim tak, by go jakoś poważnie nie uszkodzić i dać mu szansę na ewentualny unik.
- Pierdolona francuska ciota. W dupę sobie wsadź ten swój szkicownik, bo jak widać, cierpisz na niedojebanie. A od mojego brata się odwalcie - warknęła w stronę rozrechotanych kolegów.
- Chyba, że wam też mam przypierdolić. - Zmrużyła oczy.
- Jak tam twoja ręka Chad? Nastawili ci dobrze ten palec w szpitalu? A ty Adrien? Tęsknisz za swoją śliwą pod okiem? - syknęła do dwóch z nich, z którymi we wcześniejszych latach miała już okazję się mierzyć. Co zabawne, wcale nie musieli wtedy walczyć solo by od niej oberwać.
Nastolatce zaczęły trząść się ręce, ale powoli się uspokajała. Nadal była w dzikiej furii, ale przynajmniej nie zamierzała tak od razu wyskakiwać z pięściami do każdego, kto się do niej zbliży.
- NIE! - wrzasnęła z szeroko otwartymi oczami i odruchowo wyciągnęła rękę, jakby mogło to jakoś pomóc we wstrzymaniu planów kobiety.
Rene w tym momencie popełnił straszny błąd. Nerwy dziewczyny i tak załamały się po słowach pani profesor, a że nie dała rady ich jeszcze pozbierać, to po raz kolejny najpierw zareagowała, a później pomyślała.
Rudzielcowi nie było dane rozkręcić się w swoim monologu, bo już po kilku zdaniach poleciało w jego kierunku krzesło, które jeszcze przed chwilą leżało na podłodze. Na jego szczęście, Black miała w sobie jeszcze na tyle racjonalności, że rzuciła nim tak, by go jakoś poważnie nie uszkodzić i dać mu szansę na ewentualny unik.
- Pierdolona francuska ciota. W dupę sobie wsadź ten swój szkicownik, bo jak widać, cierpisz na niedojebanie. A od mojego brata się odwalcie - warknęła w stronę rozrechotanych kolegów.
- Chyba, że wam też mam przypierdolić. - Zmrużyła oczy.
- Jak tam twoja ręka Chad? Nastawili ci dobrze ten palec w szpitalu? A ty Adrien? Tęsknisz za swoją śliwą pod okiem? - syknęła do dwóch z nich, z którymi we wcześniejszych latach miała już okazję się mierzyć. Co zabawne, wcale nie musieli wtedy walczyć solo by od niej oberwać.
Nastolatce zaczęły trząść się ręce, ale powoli się uspokajała. Nadal była w dzikiej furii, ale przynajmniej nie zamierzała tak od razu wyskakiwać z pięściami do każdego, kto się do niej zbliży.
Czy ktoś taki jak Rene mógł przewidzieć podobną reakcję, skoro reszta klasy była w równym szoku widząc zachowanie Natalie? Nauczycielka tylko patrzyła na to z trwogą wymalowaną na twarzy, zupełnie nie wiedząc jak postąpić. Biedaczka nie była przygotowana na takie sytuacje, bo w końcu jej lekcje były raczej luźne i nikt nigdy nie odstawiał podobnych akcji. Dodajmy do tego spokojną, nadzwyczajnie miłą jak na aktualne społeczeństwo naturę i już nikt nie tylko nie dziwił się jej roztrzęsieniu,ale wiele osób spojrzało z wyraźną pretensją na brunetkę. Do Rene mogła mieć problemy, ale trzeba było załatwiać je na przerwie. W końcu nieudany pomysł plastyczki nie był powodem do rzucania krzesłami na jej zajęciach!
Pierwszy zareagował Remi. Od razu zerwał się ze swojego miejsca i rzucił do brata padając przed nim na kolana, spanikowany jak chyba nigdy.
- Nic ci nie jest, Rene? Trafiła cię...?? Przepraszam. Powinienem być przy tobie, ja...
- Zostaw! - młodszy z braci odtrącił starszego, gdy ten chciał go przytulić.
- Weź choć raz nie rób mi kurwa wiochy,co? Jesteś żałosny... Ty i ta dziwka. Weźcie się oboje pozabijajcie, czy coś. Ja spadam... - Rene wstał z miejsca, wyminął wciąż klęczącego na ziemi bliźniaka i wyszedł z sali nie czekając aż plastyczka ogarnie się i postanowi coś zrobić.
- Hehe, "wioche"... - mruknął jeden z naćpanych nastolatków, po czym grupka ulotniła się za swoim szefem.
- ...możecie już iść. - odezwała się wreszcie kobieta zupełnie beznamiętnym tonem.
- Poza tobą, Natalie. Ty tutaj zostań,proszę. Chcę z tobą porozmawiać.
Pierwszy zareagował Remi. Od razu zerwał się ze swojego miejsca i rzucił do brata padając przed nim na kolana, spanikowany jak chyba nigdy.
- Nic ci nie jest, Rene? Trafiła cię...?? Przepraszam. Powinienem być przy tobie, ja...
- Zostaw! - młodszy z braci odtrącił starszego, gdy ten chciał go przytulić.
- Weź choć raz nie rób mi kurwa wiochy,co? Jesteś żałosny... Ty i ta dziwka. Weźcie się oboje pozabijajcie, czy coś. Ja spadam... - Rene wstał z miejsca, wyminął wciąż klęczącego na ziemi bliźniaka i wyszedł z sali nie czekając aż plastyczka ogarnie się i postanowi coś zrobić.
- Hehe, "wioche"... - mruknął jeden z naćpanych nastolatków, po czym grupka ulotniła się za swoim szefem.
- ...możecie już iść. - odezwała się wreszcie kobieta zupełnie beznamiętnym tonem.
- Poza tobą, Natalie. Ty tutaj zostań,proszę. Chcę z tobą porozmawiać.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach