▲▼
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
Pokój wystarczająco duży, by podział na dwie zupełnie różne części był jak najbardziej widoczny. Po prawej stronie od wejścia znajduje się regał na książki, na którym panuje wręcz idealny porządek. Dalej dość spora szafa we wnęce i idealnie zaścielone łóżko, nad którym Florence powiesiła kilka zdjęć. Po lewej stronie łóżka znajduje się biurko, oczywiście zawalone górą książek idealne ułożonych jedna na drugiej, żeby na pewno nie było wątpliwości do kogo to biurko należy. Inne ozdobniki takie jak zdjęcie babci, ozdobiona markerami biała lapmka czy lekko rozklekotany od wiecznego huśtania sie fotel potwierdzają tylko przynależność tych mebli do Florence.
Regał z książkami, płytami i wieżą stereo stojący tuż obok biurka oddziela jakby połowę uporządkowaną idealnie od połowy pogrążonej w artystycznym nieładzie. Drugie łóżko pod ścianą z plakatami ulubionych zespołów Sig, drzwi do łazienki i biurko, które jest niemalże nieskazitelnie czyste, od czasu do czasu tylko trzeba zetrzeć kurz, jak z każdego mniej używanego przedmiotu.Obok biurka, tuż za drzwiami od łazienki stoi z kolei coś, co się na codzień bardzo przydaje obu dziewczynom - wcale niemałych rozmiarów lodówka, a nad nią szafka z przyborami kuchennymi i mikrofalówką, w końcu kto głodomorom zabroni.
Ach, i jeszcze jedna rzecz: w pokoju można natknąć się na sporych rozmiarów klatkę dla fretki umiejscowioną tuż przy szafie, a także na czarnego kota o imieniu Behemoth, który wcale, ale to wcale na fretkę nie poluje. No skąd.
Pokój wystarczająco duży, by podział na dwie zupełnie różne części był jak najbardziej widoczny. Po prawej stronie od wejścia znajduje się regał na książki, na którym panuje wręcz idealny porządek. Dalej dość spora szafa we wnęce i idealnie zaścielone łóżko, nad którym Florence powiesiła kilka zdjęć. Po lewej stronie łóżka znajduje się biurko, oczywiście zawalone górą książek idealne ułożonych jedna na drugiej, żeby na pewno nie było wątpliwości do kogo to biurko należy. Inne ozdobniki takie jak zdjęcie babci, ozdobiona markerami biała lapmka czy lekko rozklekotany od wiecznego huśtania sie fotel potwierdzają tylko przynależność tych mebli do Florence.
Regał z książkami, płytami i wieżą stereo stojący tuż obok biurka oddziela jakby połowę uporządkowaną idealnie od połowy pogrążonej w artystycznym nieładzie. Drugie łóżko pod ścianą z plakatami ulubionych zespołów Sig, drzwi do łazienki i biurko, które jest niemalże nieskazitelnie czyste, od czasu do czasu tylko trzeba zetrzeć kurz, jak z każdego mniej używanego przedmiotu.Obok biurka, tuż za drzwiami od łazienki stoi z kolei coś, co się na codzień bardzo przydaje obu dziewczynom - wcale niemałych rozmiarów lodówka, a nad nią szafka z przyborami kuchennymi i mikrofalówką, w końcu kto głodomorom zabroni.
Ach, i jeszcze jedna rzecz: w pokoju można natknąć się na sporych rozmiarów klatkę dla fretki umiejscowioną tuż przy szafie, a także na czarnego kota o imieniu Behemoth, który wcale, ale to wcale na fretkę nie poluje. No skąd.
Tolerancja i przyzwyczajenie to jedno, ale Sigrunn powinna jednak czasem też pomyśleć o tej drugiej osobie. Przyjaźni nie działa tylko jedną stronę. Powinno się mieć na uwadze samopoczucie i zachowania tej drugiej osoby. Co to za przyjaciel, który zamiast pomóc podrzuca kolejne kłody pod nogi? Żaden! Wright to bardzo dobrze wiedziała. Siggy też powinna wiedzieć. Choć troche powinna się przejąć i być delikatniejsza dla Wright, pamiętając, że Alex przez ostatnie kilkanaście dni była jakaś nieswoja i dość zamyślona.
Zignorowała już całkiem Norweżke. Ta jej zdaniem już dziś wystarczająco popsuła jej humor. Tak, lepiej będzie zignorować i udawać, że Alex tu niema. Najwyżej zje swoje żelki i pójdzie pograć na Angel lub wybierze się na spacer z Roverem, albo pobiega na dworze ze słuchawkami w uszach. Tak, to był przecudowny pomysł.
Żelki się powoli kończyły, tak ja pierwszy utwór. Wright jednak nie miała zamiaru przestać. Ta jedna piosenka jej nie uspokoiła. No dobra, w małym stopniu to zrobiła, ale na prawdę bardzo małym. To ciemnowłosej Amerykance nie starczyło. Trzeba więcej nucic, w końcu pomoże! Musi pomóc, nie ma innej opcji! I Wright na prawdę z różnorakich powodów nuciła. Nie ograniczała się tylko do momentów szczęśliwych i tych stresujących. Nie, muzyka towarzyszyła Alex przez większości czasu. Nuciła, gdy siedziała sama, nudziła się czy gdzieś szła. Muzyka dla Amerykanki była lekarstwem na wszystko.
- You never dreamed you'd have to love your life so guarded,
cause they'll find a way to make you feel discarded
I'm not afraid of tomorrow,
I'm only scared of myself,
feels like my insides are on fire, and i'm looking through the eyes of someone else- zanuciła właśnie wtedy, gdy Florence wstała i zaczęła się po pokoju. Kątem oka zauważyła poczynania jasnowłosej Angielki i mimowlnie zaczęła zastanawiać co jest ich przyczyną. Ona raczej nic nie zrobiła, nie? Ona tylko tu grzecznie nuci. A może Florence stresuje jej osoba? Może czuje się przy niej niezręcznie z powodu tamtej sytuacji na samym początku? Huh... Zaraz się w myślach skarciła za te przemyślenia. Co ją to miało obchodzić? Przecież dla Astley była tylko znajomą. Nikim więcej, nic, a nic. I tak powinno pozostać, prawda? Przez te całe myślenie znów odcięła się od pomieszczenia i ludzi w nim. Tylko dalej nuciła. Nic ją nie obchodziło, że Sigrunn zaczęła sprzątać i pałetać się przy drzwiach. Tylko delikatnie się krzywiła, przy większych hałasach. Nieco jej one w końcu przeszkadzały. Tylko raz zerknęła w strone przyjaciołki, ale jakoś nie skupiła się na jej poczynaniach, bo po co? No właśnie nie miała ku temu powodu. Z reszta jak już było wcześniej wspomniane Norweżka ją dziś nieco mocniej niż zazwyczaj zdenerwowała. Hm... Pomyśleć, że to co było wcześniej miało być dopiero początkiem do tego co miało się dopiero stać...
Zignorowała już całkiem Norweżke. Ta jej zdaniem już dziś wystarczająco popsuła jej humor. Tak, lepiej będzie zignorować i udawać, że Alex tu niema. Najwyżej zje swoje żelki i pójdzie pograć na Angel lub wybierze się na spacer z Roverem, albo pobiega na dworze ze słuchawkami w uszach. Tak, to był przecudowny pomysł.
Żelki się powoli kończyły, tak ja pierwszy utwór. Wright jednak nie miała zamiaru przestać. Ta jedna piosenka jej nie uspokoiła. No dobra, w małym stopniu to zrobiła, ale na prawdę bardzo małym. To ciemnowłosej Amerykance nie starczyło. Trzeba więcej nucic, w końcu pomoże! Musi pomóc, nie ma innej opcji! I Wright na prawdę z różnorakich powodów nuciła. Nie ograniczała się tylko do momentów szczęśliwych i tych stresujących. Nie, muzyka towarzyszyła Alex przez większości czasu. Nuciła, gdy siedziała sama, nudziła się czy gdzieś szła. Muzyka dla Amerykanki była lekarstwem na wszystko.
- You never dreamed you'd have to love your life so guarded,
cause they'll find a way to make you feel discarded
I'm not afraid of tomorrow,
I'm only scared of myself,
feels like my insides are on fire, and i'm looking through the eyes of someone else- zanuciła właśnie wtedy, gdy Florence wstała i zaczęła się po pokoju. Kątem oka zauważyła poczynania jasnowłosej Angielki i mimowlnie zaczęła zastanawiać co jest ich przyczyną. Ona raczej nic nie zrobiła, nie? Ona tylko tu grzecznie nuci. A może Florence stresuje jej osoba? Może czuje się przy niej niezręcznie z powodu tamtej sytuacji na samym początku? Huh... Zaraz się w myślach skarciła za te przemyślenia. Co ją to miało obchodzić? Przecież dla Astley była tylko znajomą. Nikim więcej, nic, a nic. I tak powinno pozostać, prawda? Przez te całe myślenie znów odcięła się od pomieszczenia i ludzi w nim. Tylko dalej nuciła. Nic ją nie obchodziło, że Sigrunn zaczęła sprzątać i pałetać się przy drzwiach. Tylko delikatnie się krzywiła, przy większych hałasach. Nieco jej one w końcu przeszkadzały. Tylko raz zerknęła w strone przyjaciołki, ale jakoś nie skupiła się na jej poczynaniach, bo po co? No właśnie nie miała ku temu powodu. Z reszta jak już było wcześniej wspomniane Norweżka ją dziś nieco mocniej niż zazwyczaj zdenerwowała. Hm... Pomyśleć, że to co było wcześniej miało być dopiero początkiem do tego co miało się dopiero stać...
Niby miała śmieszkować, ale wreszcie doszła do jednego, kurewsko ważnego wniosku- nie miała zbytnio powodów do śmieszkowania. Ani tym bardziej do denerwowania ludzi i robienia czegoś wbrew ich woli. Takie myśli dochodziły do Norweżki bardzo rzadko, prawie wcale. Zazwyczaj po prostu robiła swoje i nie przejmowała się tym, co będzie później. Będzie dobrze to fajnie, jak dostanie po mordzie to mniej fajnie, ale też stabilnie. Więc co ją skłoniło do tego, by jednak odpuścić? Raz, nuda. Kompletna nuda. I tak nic ciekawego by się nie wydarzyło. Alex była wkurzona (i to zalicza się jako powód numer dwa), Floś to Floś... Nic, zero, null, nic tylko się wieszać. Albo wyjść. To drugie było mniej inwazyjną opcją. Tak, weźmie gdzieś swoją przyjaciółkę i pomoże jej się odstresować. Gdy tylko wypaliła papierosa (a zrobiła to nadzwyczajnie szybko), podeszła do swoich butów, wsunęła je na stopy i zawiązała sznurówki w niedbałe kokardki.
-Chodź, zmywamy się stąd. Nic tu po nas- rzuciła przez ramię w stronę Alex i zaczęła szukać swoich kluczy. Na szczęście, nie miała z tym większych problemów. Florence niech się trudzi z szukaniem własnych kluczy, pf. Sig szybkim ruchem otworzyła drzwi i przepuściwszy Wright w drzwiach niczym prawdziwy gentlemen, wyszła.
// zt x3?
-Chodź, zmywamy się stąd. Nic tu po nas- rzuciła przez ramię w stronę Alex i zaczęła szukać swoich kluczy. Na szczęście, nie miała z tym większych problemów. Florence niech się trudzi z szukaniem własnych kluczy, pf. Sig szybkim ruchem otworzyła drzwi i przepuściwszy Wright w drzwiach niczym prawdziwy gentlemen, wyszła.
// zt x3?
Kto by pomyślał, że zwykłe wyjście na piwo i obczajanie towarzystwa skończy się w taki, a nie inny sposób? No, na pewno nie Alex. Ona miała całkiem inną wizje tego jak się to skończy. No, a już na pewno nie obstawiała, że będzie prowadzić obcą, pijaną laskę do swojego pokoju. W sumie to wspólnego pokoju jej i Siggy, ale to już szczegół. Och, czego ona nie musiała zrobić, aby udało jej się tu przyprowadzić Diany… Tak, to był ewidentnie ciężki dzień, a miał jeszcze trochę potrwać.
I na chuja ci to było, Wright, hm? Co cię obchodzi jakaś obca osóbka, hm? przeszło jej przez myśl, gdy szła korytarzem z nieznajomą, którą musiała wręcz przytrzymywać. Za miękka się stałaś, Alex, za miękka. Alex tylko cicho westchnęła. Tak, trzeba zrobić coś z tą słabością...
Po niedługiej chwili, która zdawała się Amerykance wiecznością, doszły po pokoju. Oczywiście chwilę zajęło jej szukanie kluczy, ale to szczegół. Weszła jak najciszej mogła, nie chcąc obudzić swojej przyjaciółki. Oczywiście okazało się to zbędne, bo Norweżki nie było w pokoju. Zauważyła to, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do mroku w pokoju. Strzelała, że wie gdzie się podziała dziewczyna...
- Błagam cię… Tylko nie rzygaj… Nie chciałabym tego potem sprzątać... – mruknęła do Diany, szukając wolną ręką przycisku na ścianie. Zapaliła światło, po czym powoli ruszyła w kierunku swojego łóżka. W międzyczasie zaspany Rover postanowił wstać z łóżka swojej pani i podejść do niej i nieznajomej, merdając ogonem.
- Hej, Mały – rzuciła dziewczyna, głaszcząc psiaka po łbie. Rover bacznie przyglądała się przybyszowi, a postanowił go obwąchać dopiero, gdy Alex posadziła Dianę na wyrku. Zaraz się jednak odsunął i usiadł w bezpiecznej odległości, przyglądając się towarzyszce swojej pani. Zwierze czuło od nieznajomej alkohol. Sporo alkoholu co przekładało się na pewną niechęć. Nie miał jednak zamiaru atakować. Nic w końcu nie groziło jego przyjaciółce.
Wright wyprostowała się zaraz po tym jak posadziła swoją towarzyszkę. Zdjęła bluzę i odwiesiła ją na krzesło. Ciężko wzdychając, usiadła na łóżku.
- Ja pierdole… Co za dzień – mruknęła jeszcze do siebie, masując dłonią kark. Zerknęła na Dianę. W sumie zastanawiała się co powinna z nią teraz zrobić. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie zaproponowanie jej snu, nie? Ona najwyżej się przekima na łóżku przyjaciółki. W najgorszym wypadku na podłodze. Z resztą zawsze zostawało biurko i krzesło. - Ten, może się prześpisz, hm? - powiedziała.
I na chuja ci to było, Wright, hm? Co cię obchodzi jakaś obca osóbka, hm? przeszło jej przez myśl, gdy szła korytarzem z nieznajomą, którą musiała wręcz przytrzymywać. Za miękka się stałaś, Alex, za miękka. Alex tylko cicho westchnęła. Tak, trzeba zrobić coś z tą słabością...
Po niedługiej chwili, która zdawała się Amerykance wiecznością, doszły po pokoju. Oczywiście chwilę zajęło jej szukanie kluczy, ale to szczegół. Weszła jak najciszej mogła, nie chcąc obudzić swojej przyjaciółki. Oczywiście okazało się to zbędne, bo Norweżki nie było w pokoju. Zauważyła to, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do mroku w pokoju. Strzelała, że wie gdzie się podziała dziewczyna...
- Błagam cię… Tylko nie rzygaj… Nie chciałabym tego potem sprzątać... – mruknęła do Diany, szukając wolną ręką przycisku na ścianie. Zapaliła światło, po czym powoli ruszyła w kierunku swojego łóżka. W międzyczasie zaspany Rover postanowił wstać z łóżka swojej pani i podejść do niej i nieznajomej, merdając ogonem.
- Hej, Mały – rzuciła dziewczyna, głaszcząc psiaka po łbie. Rover bacznie przyglądała się przybyszowi, a postanowił go obwąchać dopiero, gdy Alex posadziła Dianę na wyrku. Zaraz się jednak odsunął i usiadł w bezpiecznej odległości, przyglądając się towarzyszce swojej pani. Zwierze czuło od nieznajomej alkohol. Sporo alkoholu co przekładało się na pewną niechęć. Nie miał jednak zamiaru atakować. Nic w końcu nie groziło jego przyjaciółce.
Wright wyprostowała się zaraz po tym jak posadziła swoją towarzyszkę. Zdjęła bluzę i odwiesiła ją na krzesło. Ciężko wzdychając, usiadła na łóżku.
- Ja pierdole… Co za dzień – mruknęła jeszcze do siebie, masując dłonią kark. Zerknęła na Dianę. W sumie zastanawiała się co powinna z nią teraz zrobić. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie zaproponowanie jej snu, nie? Ona najwyżej się przekima na łóżku przyjaciółki. W najgorszym wypadku na podłodze. Z resztą zawsze zostawało biurko i krzesło. - Ten, może się prześpisz, hm? - powiedziała.
Trochę za dużo alkoholu i dziewczyna już nie umiała dotrzeć sama do akademika. Chwiejnym krokiem przekroczyła próg pokoju Alex, starając utrzymać, w granicach możliwości, swoją grację i klasę. Oczywiście, było to dość trudne do wykonania, a wręcz niewykonalne w jej stanie.
- Nie będę rzygać... - odparła oburzona. Jednak po chwili, ujrzawszy psa zaczęła się śmiać.
- Jaki łady pies. Ja mam kameleona. Nazwałam go Orion. Nie wiem czy wiesz ale jest tam na niebie... takie no... takie coś i to właśnie się nazywa Orion. Jak byłam mała to mi się podobało i dlatego go tak nazwałam. A jak się nazywa twój pies? Śliczny jest. Też bym chciała psa. Najlepiej dużego. Żebym mogła z nim biegać, bo lubię biegać... bardzo. Bo z kameleonem to trochę trudno biegać. Nie wiem czy wiesz...- potok słów mógłby się nie mieć końca. No cóż... Tak się kończy, gdy przesadzi się z piciem.
Gdy Alex posadziła ją na łóżku, skrzyżowała nogi i otrzepała sweter, w który była ubrana. Zauważywszy, iż nieznajoma ściągnęła bluzę, zaśmiała się. - Ale nie striptizuj tutaj.
Jak widać procenty we krwi ośmieliły Dianę, która niemal zdawała złudzenie lekko przyćpanej... W końcu kto normalnie się tak zachowuje?
Ten, może się prześpisz, hm?
- To chyba nie jest zły pomysł. Właściwie jestem trochę śpiąca. - przeciągnęła się. Oparła się o ścianę przy łóżku i spojrzała na dziewczynę.
- Wiesz co, fajna jesteś Alex. Jutro pewnie mogę być trochę chamska to pewnie się zdziwisz, czy coś. Nie ważne. - Wzruszyła ramionami. Diane praktycznie nie wiedziała o czym mówi, więc jej zdania, przeważnie, nie miały sensu lub jakiejkolwiek składni lub wszystko brzmiało jak jedno długie słowo.
Ostatecznie dziewczyna ziewnęła, zasłaniając usta dłonią i oparła głowę o ścianę, patrząc na sufit.
- Nie będę rzygać... - odparła oburzona. Jednak po chwili, ujrzawszy psa zaczęła się śmiać.
- Jaki łady pies. Ja mam kameleona. Nazwałam go Orion. Nie wiem czy wiesz ale jest tam na niebie... takie no... takie coś i to właśnie się nazywa Orion. Jak byłam mała to mi się podobało i dlatego go tak nazwałam. A jak się nazywa twój pies? Śliczny jest. Też bym chciała psa. Najlepiej dużego. Żebym mogła z nim biegać, bo lubię biegać... bardzo. Bo z kameleonem to trochę trudno biegać. Nie wiem czy wiesz...- potok słów mógłby się nie mieć końca. No cóż... Tak się kończy, gdy przesadzi się z piciem.
Gdy Alex posadziła ją na łóżku, skrzyżowała nogi i otrzepała sweter, w który była ubrana. Zauważywszy, iż nieznajoma ściągnęła bluzę, zaśmiała się. - Ale nie striptizuj tutaj.
Jak widać procenty we krwi ośmieliły Dianę, która niemal zdawała złudzenie lekko przyćpanej... W końcu kto normalnie się tak zachowuje?
Ten, może się prześpisz, hm?
- To chyba nie jest zły pomysł. Właściwie jestem trochę śpiąca. - przeciągnęła się. Oparła się o ścianę przy łóżku i spojrzała na dziewczynę.
- Wiesz co, fajna jesteś Alex. Jutro pewnie mogę być trochę chamska to pewnie się zdziwisz, czy coś. Nie ważne. - Wzruszyła ramionami. Diane praktycznie nie wiedziała o czym mówi, więc jej zdania, przeważnie, nie miały sensu lub jakiejkolwiek składni lub wszystko brzmiało jak jedno długie słowo.
Ostatecznie dziewczyna ziewnęła, zasłaniając usta dłonią i oparła głowę o ścianę, patrząc na sufit.
- Nie wiesz nawet jak mnie to cieszy – odparła, uśmiechając się krzywo. W pewnym sensie Amerykanka podziwiała jej chęć utrzymania choćby pozorów wytworności. Kurna, ją nigdy po pijaku nie obchodziło czy ma pognieciony czy ubrudzony ciuch, a już zwłaszcza wtedy, gdy wplątała się przy okazji w jakąś bójkę. Zazwyczaj miała wtedy na głowie ciut ważniejsze rzeczy.
Po chwili padł na nią kolejny potok słów. Bogowie, Alex coraz bardziej się zastanawiała skąd ona w takim stanie potrafi aż tyle paplać. W pewnym momencie Amerykanka nawet wywróciła oczami i się cicho zaśmiała. Okej, może nigdy orłem z astronomii nie była, ale takie podstawowe rzeczy to nawet ona łapała. W normalnym wypadku dziewczyna poczułaby się urażona, a teraz? Teraz postanowiła przymknąć na to oko. Po pijaku zazwyczaj nie myśli się normalnie, nie?
- Rover się wabi – powiedziała, a pies spojrzał na Amerykankę, spodziewając się od niej jakieś komendy. Ta jednak nie padła. Gdy one sobie tak gadały Rover, nie czując żadnego zagrożenia ze strony nieznajomej postanowił położyć się w swoim posłaniu i pójść z powrotem spać. Dziewczyna nie ciągnęła tematu. Zwyczajnie nie miała zamiaru nakręcać Dianę jeszcze bardziej do mówienia.
Poprawiła kołnierzyk swojej koszuli, podwinęła rękawy, po czym skierowała swoje szare oczy w kierunku towarzyszki. Zaśmiała się cicho.
- Uważaj, bo uwierzę, że byś tego nie chciała – odparła z lekko bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Serio, nie uwierzyłaby w to za żadne skarby, a już zwłaszcza po tym co się działo w tym nieszczęsnym barze jeszcze niedawno.
- To się połóż, czy coś – odparła, a sama postanowiła w końcu zdjąć swoje buty, by dać odpocząć zmęczonym stopą. Rzuciła je na bok. Jej spojrzenie znów spoczęło na Dianie. - Fajna? Zapamiętam to sobie – odparła, uśmiechając się pod nosem. Coś czuła, że to i pocałunek w barze może być w paru wypadkach kartą przetargową dla Wrigh… Albo argumentem do zamknięcia ust. Taaa… - Uwierz mi, nie takie rzeczy przeżyłam – dodała jeszcze. No, ej kumplowała się z Siggy. Jasne, Norweżka była cholernie lojalnym przyjacielem, ale miała również zajebiście trudny charakter, a dodatkowo obie dziewczyny uwielbiały sobie wzajemnie dogryzać w ten lub inny sposób.
Po chwili padł na nią kolejny potok słów. Bogowie, Alex coraz bardziej się zastanawiała skąd ona w takim stanie potrafi aż tyle paplać. W pewnym momencie Amerykanka nawet wywróciła oczami i się cicho zaśmiała. Okej, może nigdy orłem z astronomii nie była, ale takie podstawowe rzeczy to nawet ona łapała. W normalnym wypadku dziewczyna poczułaby się urażona, a teraz? Teraz postanowiła przymknąć na to oko. Po pijaku zazwyczaj nie myśli się normalnie, nie?
- Rover się wabi – powiedziała, a pies spojrzał na Amerykankę, spodziewając się od niej jakieś komendy. Ta jednak nie padła. Gdy one sobie tak gadały Rover, nie czując żadnego zagrożenia ze strony nieznajomej postanowił położyć się w swoim posłaniu i pójść z powrotem spać. Dziewczyna nie ciągnęła tematu. Zwyczajnie nie miała zamiaru nakręcać Dianę jeszcze bardziej do mówienia.
Poprawiła kołnierzyk swojej koszuli, podwinęła rękawy, po czym skierowała swoje szare oczy w kierunku towarzyszki. Zaśmiała się cicho.
- Uważaj, bo uwierzę, że byś tego nie chciała – odparła z lekko bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Serio, nie uwierzyłaby w to za żadne skarby, a już zwłaszcza po tym co się działo w tym nieszczęsnym barze jeszcze niedawno.
- To się połóż, czy coś – odparła, a sama postanowiła w końcu zdjąć swoje buty, by dać odpocząć zmęczonym stopą. Rzuciła je na bok. Jej spojrzenie znów spoczęło na Dianie. - Fajna? Zapamiętam to sobie – odparła, uśmiechając się pod nosem. Coś czuła, że to i pocałunek w barze może być w paru wypadkach kartą przetargową dla Wrigh… Albo argumentem do zamknięcia ust. Taaa… - Uwierz mi, nie takie rzeczy przeżyłam – dodała jeszcze. No, ej kumplowała się z Siggy. Jasne, Norweżka była cholernie lojalnym przyjacielem, ale miała również zajebiście trudny charakter, a dodatkowo obie dziewczyny uwielbiały sobie wzajemnie dogryzać w ten lub inny sposób.
- Właściwie nie wiem... z jakiego powodu powinnaś się cieszyć... ale nieważne, chyba? - odparła bełkotliwie wzruszając ramionami. Ściągnęła trampki i dotknęła dłońmi swoich stóp.
- Widzisz jaka jestem rozciągnięta. Treningi... - zacięła się, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa - no przydały się, czy coś. Wracając do poprzedniej pozycji przeciągnęła się lekko. Nagle dorwała ją nieposkromiona ochota na papierosa. Zaczęła szukać fajek w kieszeniach spodni, lecz jedyne co z nich wyciągnęła to zapalniczka i kilka dolarów. A więc cóż... musiała z żalem zrezygnować z chęci zapalenia.
- Rover? Jest chyba jakiś taki samochód, nie? - powiedziała patrząc na dziewczynę z uniesioną brwią. Diane była niestety typem osoby, która po pijaku raczej nie orientuje się w podstawowych sprawach. Zapewne nie rozróżni Hiszpanii od Portugalii albo co jest stolicą Włoch. Jest to dosyć uporczywy problem, ale nic się na to nie poradzi.
Uważaj, bo uwierzę, że byś tego nie chciała.
- Eh... No dobrze może trochę, ale tylko troszeczkę. - zaśmiała się pokazując niewielką przestrzeń między kciukiem, a palcem wskazującym i mrużąc przy tym jedno oko. Rozejrzała się po pokoju. Słysząc kolejne zdanie, opadła na łóżko.
- Teraz leżę. - wyszczerzyła się - Ale pójdę spać... tylko, jeśli się ze mną położysz. Alkohol zdecydowanie nie sprzyjał Diane. Stała się... zbyt śmiała. Zdjęła przydługawy sweter, który miała na sobie i została w białej koszulce. Okryła się kocem, który leżał na łóżku.
- No właśnie nie wiem czy to przeżyjesz... - ziewnęła i wtuliła się w poduszkę na której leżała.
- Widzisz jaka jestem rozciągnięta. Treningi... - zacięła się, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa - no przydały się, czy coś. Wracając do poprzedniej pozycji przeciągnęła się lekko. Nagle dorwała ją nieposkromiona ochota na papierosa. Zaczęła szukać fajek w kieszeniach spodni, lecz jedyne co z nich wyciągnęła to zapalniczka i kilka dolarów. A więc cóż... musiała z żalem zrezygnować z chęci zapalenia.
- Rover? Jest chyba jakiś taki samochód, nie? - powiedziała patrząc na dziewczynę z uniesioną brwią. Diane była niestety typem osoby, która po pijaku raczej nie orientuje się w podstawowych sprawach. Zapewne nie rozróżni Hiszpanii od Portugalii albo co jest stolicą Włoch. Jest to dosyć uporczywy problem, ale nic się na to nie poradzi.
Uważaj, bo uwierzę, że byś tego nie chciała.
- Eh... No dobrze może trochę, ale tylko troszeczkę. - zaśmiała się pokazując niewielką przestrzeń między kciukiem, a palcem wskazującym i mrużąc przy tym jedno oko. Rozejrzała się po pokoju. Słysząc kolejne zdanie, opadła na łóżko.
- Teraz leżę. - wyszczerzyła się - Ale pójdę spać... tylko, jeśli się ze mną położysz. Alkohol zdecydowanie nie sprzyjał Diane. Stała się... zbyt śmiała. Zdjęła przydługawy sweter, który miała na sobie i została w białej koszulce. Okryła się kocem, który leżał na łóżku.
- No właśnie nie wiem czy to przeżyjesz... - ziewnęła i wtuliła się w poduszkę na której leżała.
Westchnęła cicho nieco zrezygnowana. Och, ale ona dziś dużo wzdychała! Musiała uważać, bo jeszcze się zapowietrzy i co wtedy? Same kłopoty by były, a dodatkowo Amerykanka nie przepada za szpitalami i lekarzami. Darowała sobie tłumaczenie pijanej dziewczynie czemu się cieszyła.
Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się temu co jej towarzyszka odwalała. Bogowie… Jeśli ona sama kiedykolwiek w taki sposób zachowywała się przy Norweżce po pijaku, to Alex naprawdę była wdzięczna niebiosom oraz wszelkim bóstwom, że Siggy nie kopnęła jej dawno w tyłek i nie kazała spierdalać.
- Nie pij więcej – odparła w końcu Amerykanka, po chwili zacięcia. Ta, mózg potrzebował małego restartu, aby przyswoić to co się właśnie stało. Jeśli obie się kiedyś spotkają przy piwie to Alex na banka dopilnuje, aby Diana nie przesadziła z alkoholem. Nie oszukujmy się, drugi raz nie chciała sobie ściągać na głowę takiego biegu wydarzeń.
- Nope, nie jak samochód. Nie interesuję się autami. On jest po prostu Rover i tyle – odpowiedziała na jej pytanie, zerkając na psa, który sobie w najlepsze spał. Zdrajca… Zostawiłeś mnie samą... przebiegło przez myśli ciemnowłosej.
Zaraz z powrotem przeniosła spojrzenie na swoją towarzyszkę. Och, któż by pomyślał, że Wright miała pod jakimś względem rację? Ba, Amerykanka nie sądziła, że tamta o otwarty sposób to przyzna. Choć w sumie nie wyglądała na takie niewiniątko co rumieni się na samo słowo „sex”. Mimo to Alex postanowiła nie wykorzystywać okazji jaka jej się nadarzyła. Okej, miała swoją drobną słabość, a sama Diana trochę połechatła jej ego dzisiejszego wieczoru, ale nie. Zwyczajnie nie. No ej, szanujmy się i nie pieprzmy się z pijaną laską.
Wywróciła oczami. No i co ona miała zrobić? Miała jakieś dziwne wrażenie, że ta serio nie pójdzie spać jeśli się obok niej nie położy. Diana zdawała się wcześniej mimo wszystko dość upartą osóbką. No nic, raz kozie śmierć czy coś. Położyła się obok niej, przenosząc wzrok na jej twarz.
- No, położyłam się, to teraz idź spać – powiedziała, palcem zagarniając kilka pojedynczych kosmyków z jej twarzy. - Wystarczy, że ja wiem – dodała jeszcze, podkładając sobie pod głowę ramię.
Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się temu co jej towarzyszka odwalała. Bogowie… Jeśli ona sama kiedykolwiek w taki sposób zachowywała się przy Norweżce po pijaku, to Alex naprawdę była wdzięczna niebiosom oraz wszelkim bóstwom, że Siggy nie kopnęła jej dawno w tyłek i nie kazała spierdalać.
- Nie pij więcej – odparła w końcu Amerykanka, po chwili zacięcia. Ta, mózg potrzebował małego restartu, aby przyswoić to co się właśnie stało. Jeśli obie się kiedyś spotkają przy piwie to Alex na banka dopilnuje, aby Diana nie przesadziła z alkoholem. Nie oszukujmy się, drugi raz nie chciała sobie ściągać na głowę takiego biegu wydarzeń.
- Nope, nie jak samochód. Nie interesuję się autami. On jest po prostu Rover i tyle – odpowiedziała na jej pytanie, zerkając na psa, który sobie w najlepsze spał. Zdrajca… Zostawiłeś mnie samą... przebiegło przez myśli ciemnowłosej.
Zaraz z powrotem przeniosła spojrzenie na swoją towarzyszkę. Och, któż by pomyślał, że Wright miała pod jakimś względem rację? Ba, Amerykanka nie sądziła, że tamta o otwarty sposób to przyzna. Choć w sumie nie wyglądała na takie niewiniątko co rumieni się na samo słowo „sex”. Mimo to Alex postanowiła nie wykorzystywać okazji jaka jej się nadarzyła. Okej, miała swoją drobną słabość, a sama Diana trochę połechatła jej ego dzisiejszego wieczoru, ale nie. Zwyczajnie nie. No ej, szanujmy się i nie pieprzmy się z pijaną laską.
Wywróciła oczami. No i co ona miała zrobić? Miała jakieś dziwne wrażenie, że ta serio nie pójdzie spać jeśli się obok niej nie położy. Diana zdawała się wcześniej mimo wszystko dość upartą osóbką. No nic, raz kozie śmierć czy coś. Położyła się obok niej, przenosząc wzrok na jej twarz.
- No, położyłam się, to teraz idź spać – powiedziała, palcem zagarniając kilka pojedynczych kosmyków z jej twarzy. - Wystarczy, że ja wiem – dodała jeszcze, podkładając sobie pod głowę ramię.
- Ale ja lubię pić. - nadęła policzki - Ciesz się, że nie ćpie. Kiedyś były te wszystkie... kolorowe proszki i strzykawki, ale po-ponie-poniekąd się skończyło. - teatralnym i z lekka nieudolnym gestem wytarła niewidzialną łzę. Tak. Była kiedyś uzależniona od narkotyków. Była na odwyku i w jakimś stopniu to pomogło. W jakimś stopniu... Nie przestała brać morfiny, jednak zażywa ją w o wiele mniejszych ilościach i co najważniejsze - nie tak często, niż poprzednio.
Na odpowiedź odnośnie imienia psa tylko wzruszyła ramionami. Potok słów dobiegał końca, a więc zmęczenie brało górę. Diane przyglądała się dziewczynie, gdy ta położyła sie obok niej. Nie było to jakieś nienaturalne uczucie. Nie była zaskoczona, zawstydzona, czy zażenowana. Co prawda, nie spędziła ona wielu nocy z innymi osobami, jednak alkohol zdecydowanie sprawił, iż poczuła się rozluźniona. Spojrzała Wright w oczy, kiedy ta odgarnęła jej włosy z twarzy. Dziewczyna przysunęła się trochę do Alex i z idiotycznym uśmiechem musnęła jej usta swoimi.
- Buzi na dobranoc. - zaśmiała się cicho. Będzie jutro tego żałować, ale jak może sie tym teraz przejmować. To, jak się zachowywała było pozbawione sensu. Ale co może być logiczne pod wpływem alkoholu. No błagam...
Diane była naprawdę wykończona. Nie mogła już dłużej próbować. Po prostu zamknęła oczy i niemal chwilę później zasnęła wtulając się w amerykankę.
Na odpowiedź odnośnie imienia psa tylko wzruszyła ramionami. Potok słów dobiegał końca, a więc zmęczenie brało górę. Diane przyglądała się dziewczynie, gdy ta położyła sie obok niej. Nie było to jakieś nienaturalne uczucie. Nie była zaskoczona, zawstydzona, czy zażenowana. Co prawda, nie spędziła ona wielu nocy z innymi osobami, jednak alkohol zdecydowanie sprawił, iż poczuła się rozluźniona. Spojrzała Wright w oczy, kiedy ta odgarnęła jej włosy z twarzy. Dziewczyna przysunęła się trochę do Alex i z idiotycznym uśmiechem musnęła jej usta swoimi.
- Buzi na dobranoc. - zaśmiała się cicho. Będzie jutro tego żałować, ale jak może sie tym teraz przejmować. To, jak się zachowywała było pozbawione sensu. Ale co może być logiczne pod wpływem alkoholu. No błagam...
Diane była naprawdę wykończona. Nie mogła już dłużej próbować. Po prostu zamknęła oczy i niemal chwilę później zasnęła wtulając się w amerykankę.
- To przynajmniej nie pij tyle – odparła Alex. Bogowie… co to się dzieje, że Wright robi komukolwiek wywody na temat picia. Serio, świat stanął na głowie. O, czyżby miała przed sobą byłą narkomankę? Wow, któż by się tego spodziewał po osobie młodszej od Amerykanki? Ta, pewnie kilka osób w tym sama Alex, ale jakoś wcześniej nie przypuszczała aby młodsza mogła ćpać. W sumie domyśliła się, że dziewczyna musiała być na odwyku.
Ucieszyła się ociupinkę, że potok słów z ust Diany został zatrzymany. Serio, była już trochę zmęczona, a gadulstwo towarzyszki jej nie pomagało. Milczenie ze strony młodszej podpowiedziało też Alex, że tamta również musi być już zmęczona. Nie było się co temu dziwić. Pora późna, a Diana miała dodatkowo dość sporą ilość promili we krwi. Całkowicie to rozumiała, więc i nie zmuszała jej do dalszego przymusowego działania.
Nie zarumieniła się, ba, nawet nie spięła, gdy ta się do niej przysunęła. Obserwowała ją, czekała co Diana jeszcze wymyśli tej nocy. Ciut zaskoczył ją ten subtelny i krótki pocałunek. Nie spodziewała się go. Prędzej jakiegoś przytulenia czy coś. Mimo to nic na niego nie powiedziała. Po prostu zaakceptowała fakt, że ten się pojawił.
Westchnęła po raz ostatni tej nocy. Dała się przytulić, ba, sama objęła dziewczynę. Sama jeszcze chwilę czuwała, wbijając wzrok w sufit, aby zaraz odpłynąć w objęcia krainy Morfeusza.
Ucieszyła się ociupinkę, że potok słów z ust Diany został zatrzymany. Serio, była już trochę zmęczona, a gadulstwo towarzyszki jej nie pomagało. Milczenie ze strony młodszej podpowiedziało też Alex, że tamta również musi być już zmęczona. Nie było się co temu dziwić. Pora późna, a Diana miała dodatkowo dość sporą ilość promili we krwi. Całkowicie to rozumiała, więc i nie zmuszała jej do dalszego przymusowego działania.
Nie zarumieniła się, ba, nawet nie spięła, gdy ta się do niej przysunęła. Obserwowała ją, czekała co Diana jeszcze wymyśli tej nocy. Ciut zaskoczył ją ten subtelny i krótki pocałunek. Nie spodziewała się go. Prędzej jakiegoś przytulenia czy coś. Mimo to nic na niego nie powiedziała. Po prostu zaakceptowała fakt, że ten się pojawił.
Westchnęła po raz ostatni tej nocy. Dała się przytulić, ba, sama objęła dziewczynę. Sama jeszcze chwilę czuwała, wbijając wzrok w sufit, aby zaraz odpłynąć w objęcia krainy Morfeusza.
Diane otworzyła swoje zaspane jeszcze oczy. Spróbowała się przeciągnąć lecz coś, a właściwe ktoś jej w tym przeszkodził. Gdy zobaczyła gdzie jest, a co ważniejsze z kim jest niemal natychmiastowo odsunęła się w kąt łóżka.
- Jakim cudem się tutaj znalazłam i kim, do chuja, ty jesteś? - powiedziała dość głośno i szybko, więc można było usłyszeć jej hiszpański akcent. Zawsze, gdy mówiła w innym tempie niż normalniej stawało się to... widoczne?
W pewnym momencie uświadomiła sobie pewną sytuację. Leżała z obcą dziewczyną w łóżku. Oczywiście, nasunęło się jej jedno pytanie. Nie, to niemożliwe. Nic między nami nie zaszło. Nie ma takiej opcji. Zauważyła swój sweter obok, więc od razu go założyła. Wsunęła także na stopy trampki i wstała z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą spała. Wzięła kilka głębszych oddechów i spojrzała na nieznajomą oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Spokojnie, zaraz stąd wyjdziesz i o wszystkim zapomnisz. Oczywiście...
- Co się wczoraj działo? Chcę wiedzieć wszystko ze szczegółami. - zażądała. Musiała dowiedzieć się, co jej wczoraj odwaliło. Jedyne czego się domyślała to tego, iż za dużo wypiła. Świadczyły o tym dość duże bóle głowy oraz drażniące ją światło słoneczne. Z tym drugim dała radę się uporać. Po prostu podeszła do okna i zasunęła rolety. Ulga...
- Jakim cudem się tutaj znalazłam i kim, do chuja, ty jesteś? - powiedziała dość głośno i szybko, więc można było usłyszeć jej hiszpański akcent. Zawsze, gdy mówiła w innym tempie niż normalniej stawało się to... widoczne?
W pewnym momencie uświadomiła sobie pewną sytuację. Leżała z obcą dziewczyną w łóżku. Oczywiście, nasunęło się jej jedno pytanie. Nie, to niemożliwe. Nic między nami nie zaszło. Nie ma takiej opcji. Zauważyła swój sweter obok, więc od razu go założyła. Wsunęła także na stopy trampki i wstała z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą spała. Wzięła kilka głębszych oddechów i spojrzała na nieznajomą oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Spokojnie, zaraz stąd wyjdziesz i o wszystkim zapomnisz. Oczywiście...
- Co się wczoraj działo? Chcę wiedzieć wszystko ze szczegółami. - zażądała. Musiała dowiedzieć się, co jej wczoraj odwaliło. Jedyne czego się domyślała to tego, iż za dużo wypiła. Świadczyły o tym dość duże bóle głowy oraz drażniące ją światło słoneczne. Z tym drugim dała radę się uporać. Po prostu podeszła do okna i zasunęła rolety. Ulga...
Alex mimo wszystko po ciężkim dniu jak każdy lubiła, odpłynąć w objęcia krainy Morfeusza. Przyjemnie było dać odpocząć zmęczonemu ciału. Resztę nocy przespała względnie spokojnie. Pewnie w normalnych okolicznościach podczas snu trochę by się wierciła, ale miała pod tym względem trochę ograniczone pole z powodu śpiącej, wtulonej w nią dziewczyny.
Zapewne również w zwyczajnych warunkach spałaby duże, ale i to nie było jej dane. Czyjeś wiercenie i ewidentnie zaskoczony głos obudził ją. Powoli otworzyła oczy, przenosząc swoje zaspane spojrzenie na Dianę. Przetarła dłonią twarz. Wow, któż by pomyślał, że ów dziewczę ma tak wyraźny hiszpański akcent? Amerykankę trochę zdziwiło, że wczorajszej nocy tego nie wyłapała.
Alex podniosła się do siadu, ziewnęła, a dłoń zaraz zatopiła w ciemnych kosmykach. Huh, jej samej jakoś nie śpieszyło się do stawania, a co dopiero do tłumaczenia dziewczynie wszystkiego co się wczoraj działo. Zerknęła na Rovera, który sobie spał w najlepsze, nie zwracając uwagi w ogóle na to co się działo dokoła. Rozczesała palcami włosy, by móc jej jako tako upiąć w krótką kitkę.
- Ogólnie to się, kulturalnie wyrażając, upiłaś. – odpowiedziała jej, sięgając pod łóżko z którego wyjęła litrową butelkę z wodą mineralną, którą otworzyła, a potem upiła z niej spory łyk. - Chcesz – skierowała w jej stronę butelkę. - A co było potem? Potem próbowałaś mnie poderwać. Co ci się poniekąd udało... – ostatnie zdanie dodała o wiele ciszej. - No i ten, w sumie to ledwo stałaś na nogach, a nie szło się dowiedzieć gdzie mieszkasz to cię zabrałam do siebie. Wiesz, straszna papla z ciebie po pijaku. A i nie chciałaś pójść spać dopóki się obok ciebie nie położyłam. No i dałaś mi buziaka, jak to sama powiedziałaś „na dobranoc” – powiedziała, jak gdyby nigdy nic. Cóż, Alex już trochę dziwnych akcji przeżyła, a to nie była najdziwniejsza. Kilka razy zdarzyło jej się obcować z laskami, które po pijaku ją podrywały.
Wstała z łóżka, przeciągając się.
- Mam rozumieć, że na numerek z rana mam nie liczyć? – odparła, uśmiechając się ciut bezczelnie do młodszej dziewczyny. Och, tak! Nie byłaby sobą, gdyby czegoś takiego nie powiedziała. Cóż, najwyżej dostanie po gębie. Nie pierwszy i nie ostatni raz!
Zapewne również w zwyczajnych warunkach spałaby duże, ale i to nie było jej dane. Czyjeś wiercenie i ewidentnie zaskoczony głos obudził ją. Powoli otworzyła oczy, przenosząc swoje zaspane spojrzenie na Dianę. Przetarła dłonią twarz. Wow, któż by pomyślał, że ów dziewczę ma tak wyraźny hiszpański akcent? Amerykankę trochę zdziwiło, że wczorajszej nocy tego nie wyłapała.
Alex podniosła się do siadu, ziewnęła, a dłoń zaraz zatopiła w ciemnych kosmykach. Huh, jej samej jakoś nie śpieszyło się do stawania, a co dopiero do tłumaczenia dziewczynie wszystkiego co się wczoraj działo. Zerknęła na Rovera, który sobie spał w najlepsze, nie zwracając uwagi w ogóle na to co się działo dokoła. Rozczesała palcami włosy, by móc jej jako tako upiąć w krótką kitkę.
- Ogólnie to się, kulturalnie wyrażając, upiłaś. – odpowiedziała jej, sięgając pod łóżko z którego wyjęła litrową butelkę z wodą mineralną, którą otworzyła, a potem upiła z niej spory łyk. - Chcesz – skierowała w jej stronę butelkę. - A co było potem? Potem próbowałaś mnie poderwać. Co ci się poniekąd udało... – ostatnie zdanie dodała o wiele ciszej. - No i ten, w sumie to ledwo stałaś na nogach, a nie szło się dowiedzieć gdzie mieszkasz to cię zabrałam do siebie. Wiesz, straszna papla z ciebie po pijaku. A i nie chciałaś pójść spać dopóki się obok ciebie nie położyłam. No i dałaś mi buziaka, jak to sama powiedziałaś „na dobranoc” – powiedziała, jak gdyby nigdy nic. Cóż, Alex już trochę dziwnych akcji przeżyła, a to nie była najdziwniejsza. Kilka razy zdarzyło jej się obcować z laskami, które po pijaku ją podrywały.
Wstała z łóżka, przeciągając się.
- Mam rozumieć, że na numerek z rana mam nie liczyć? – odparła, uśmiechając się ciut bezczelnie do młodszej dziewczyny. Och, tak! Nie byłaby sobą, gdyby czegoś takiego nie powiedziała. Cóż, najwyżej dostanie po gębie. Nie pierwszy i nie ostatni raz!
- Wiem, że się upiłam. To raczej oczywiste. - prychnęła. I tego żałuję. Chyba... Podczas gdy dziewczyna wyciągnęła butelkę wody, Diane starała się doprowadzić swój wygląd do pożądanego stanu. Przeczesała dłonią włosy, wygładziła sweter i spodnie oraz upewniła się, że jej makijaż wygląda akceptowalnie.
Na zaproponowaną wodę zareagowała kiwając przecząco głową. - Nie lubię wymieniać się zarazkami. - odparła mrużąc oczy. Na wyjaśnienia amerykanki odnośnie tego, co stało się zeszłej nocy, jęknęła. Sama nie wiedziała... czy może jej wierzyć. No dobra... Była bardziej otwarta na ludzi po alkoholu, ale bez przesady. Jednak, dlaczego Alex miałaby kłamać? Nic nie miało sensu. Po co ją podrywała? Dlaczego się całowały? Co nią kierowało?
Kolejne słowa Wright spowodowała, że zagotowała się w niej krew.
- Och... wybacz. Głowa mnie boli. - westchnęła uśmiechając się sztucznie. Jej słowa były oczywiście przepełnione ironią. Starała się opanować, jednak przychodziło jej to z trudem, co mogły zdradzić jej dłonie które zaciskały się miarowo.
Diane podeszła do dziewczyny, zmniejszając odległość dzielące ich twarze. Ścisnęła ją lewą ręką za policzki, wbijając w nie paznokcie.
- Posłuchaj... skarbie. Zapomnimy o tym i będziemy siebie nawzajem unikały. Nic się wczoraj nie stało. - powiedziała, a wręcz wysyczała te słowa patrząc jej w oczy. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, co się stało.
Na zaproponowaną wodę zareagowała kiwając przecząco głową. - Nie lubię wymieniać się zarazkami. - odparła mrużąc oczy. Na wyjaśnienia amerykanki odnośnie tego, co stało się zeszłej nocy, jęknęła. Sama nie wiedziała... czy może jej wierzyć. No dobra... Była bardziej otwarta na ludzi po alkoholu, ale bez przesady. Jednak, dlaczego Alex miałaby kłamać? Nic nie miało sensu. Po co ją podrywała? Dlaczego się całowały? Co nią kierowało?
Kolejne słowa Wright spowodowała, że zagotowała się w niej krew.
- Och... wybacz. Głowa mnie boli. - westchnęła uśmiechając się sztucznie. Jej słowa były oczywiście przepełnione ironią. Starała się opanować, jednak przychodziło jej to z trudem, co mogły zdradzić jej dłonie które zaciskały się miarowo.
Diane podeszła do dziewczyny, zmniejszając odległość dzielące ich twarze. Ścisnęła ją lewą ręką za policzki, wbijając w nie paznokcie.
- Posłuchaj... skarbie. Zapomnimy o tym i będziemy siebie nawzajem unikały. Nic się wczoraj nie stało. - powiedziała, a wręcz wysyczała te słowa patrząc jej w oczy. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, co się stało.
Wywróciła oczami.
- Szkoda w takim, że reszta nie jest tak oczywista – mruknęła pod nosem, zakręcając butelkę z wodą. Cóż, jej wola. Amerykanka nie miała zamiaru zmuszać dziewczyny do picia. Choć na miejscu Diany Alex miałaby istną Saharę w ustach i tylko szukałaby możliwości do napića się czegokolwiek byleby ugasić nieco pragnienie.
- Wczoraj wyglądało na co innego – odparła, stawiając butelkę obok łóżka. Hm, w sumie to pijana Diana serio miała rację. Spodziewała się wrednoty, ale chyba nie w takiej ilości. W sumie to trochę sobie sama była winna. Było sobie darować ten tekst o numerku.
Zaśmiała się cicho, podchodząc do szafy ze swoimi ciuchami. W międzyczasie Rover zdążył się obudzić i w tym momencie przyglądał się całej sytuacji.
- Och, ale to nie przeszkadza. Seks jest jak najbardziej dobry na ból głowy – oczywiście ciemnowłosa nie miała zamiaru do niczego namawiać Dianę. Wright po prostu na swój pojebany sposób drażniła się z dziewczyną. Cóż, większość jej towarzystwa była przyzwyczajona do specyficznego poczucia humoru Amerykanki.
Już miała sobie wziąć jakieś ciuchy na zmianę. Ba, może nawet zaproponować ubranko dla młodszej, ale nie dane było jej to zrobić. Zaraz poczuła uścisk na policzkach, a tuż przed sobą zobaczyła Dianę. Wright ściągnęła brwi, a w szarych oczach było widać ewidentną iskierkę złości. W tym samym czasie Rover momentalnie zerwał się z posłania na równe nogi i zawarczał ostrzegająco. Tak, był w każdej chwili gotowy bronić swojej pani. W tym samym momencie Amerykanka złapała mocno nadgarstek w lewej dłoni Hiszpanki. Zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na to czy w tej chwili zrobi krzywdę młodszej czy nie.
- Radzę ci mnie puścić, bo Rover nie będzie się z tobą patyczkował jak ja – warknęła niczym rozwścieczony pies, patrząc młodszej w oczy. Ani przez chwilę się nie zawahała, wbijając swoje spojrzenie w jej. Tak, Diana przegięła w tej chwili. Alex nie wymagała od niej nie wiadomo czego, ale choć odrobina głupiej wdzięczności jej się należała.
- I to ty posłuchaj, gówniaro. Nie musiałam ci pomagać. Mogłam mieć cię głęboko w dupie. Zostawić w tym fucking pub, a w nim na pewno znalazłby się jakiś miły pan, który chciałby cię wykorzystać – nie wysilała się na piękne słowa czy ugrzecznienie świata, w którym obu przyszło żyć. Wright nie widziała potrzeby bycia w tym przypadku delikatna. - Ba, sama mogłam cię przelecieć, ale w przeciwieństwie do niektórych miałam na tyle przyzwoitości, aby tego nie zrobić, smarkulo – oj, tak miała sporo do powiedzenia, nawet jak na siebie. - Więc do, kurwy nędzy, uspokój się i zrozum, że to co się stało się nie odstanie. I czy tego chcesz czy nie, należy mi się chociaż nikła wdzięczność za uratowanie ci dupy w przenośni i dosłownie – rzuciła na sam koniec.
- Szkoda w takim, że reszta nie jest tak oczywista – mruknęła pod nosem, zakręcając butelkę z wodą. Cóż, jej wola. Amerykanka nie miała zamiaru zmuszać dziewczyny do picia. Choć na miejscu Diany Alex miałaby istną Saharę w ustach i tylko szukałaby możliwości do napića się czegokolwiek byleby ugasić nieco pragnienie.
- Wczoraj wyglądało na co innego – odparła, stawiając butelkę obok łóżka. Hm, w sumie to pijana Diana serio miała rację. Spodziewała się wrednoty, ale chyba nie w takiej ilości. W sumie to trochę sobie sama była winna. Było sobie darować ten tekst o numerku.
Zaśmiała się cicho, podchodząc do szafy ze swoimi ciuchami. W międzyczasie Rover zdążył się obudzić i w tym momencie przyglądał się całej sytuacji.
- Och, ale to nie przeszkadza. Seks jest jak najbardziej dobry na ból głowy – oczywiście ciemnowłosa nie miała zamiaru do niczego namawiać Dianę. Wright po prostu na swój pojebany sposób drażniła się z dziewczyną. Cóż, większość jej towarzystwa była przyzwyczajona do specyficznego poczucia humoru Amerykanki.
Już miała sobie wziąć jakieś ciuchy na zmianę. Ba, może nawet zaproponować ubranko dla młodszej, ale nie dane było jej to zrobić. Zaraz poczuła uścisk na policzkach, a tuż przed sobą zobaczyła Dianę. Wright ściągnęła brwi, a w szarych oczach było widać ewidentną iskierkę złości. W tym samym czasie Rover momentalnie zerwał się z posłania na równe nogi i zawarczał ostrzegająco. Tak, był w każdej chwili gotowy bronić swojej pani. W tym samym momencie Amerykanka złapała mocno nadgarstek w lewej dłoni Hiszpanki. Zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na to czy w tej chwili zrobi krzywdę młodszej czy nie.
- Radzę ci mnie puścić, bo Rover nie będzie się z tobą patyczkował jak ja – warknęła niczym rozwścieczony pies, patrząc młodszej w oczy. Ani przez chwilę się nie zawahała, wbijając swoje spojrzenie w jej. Tak, Diana przegięła w tej chwili. Alex nie wymagała od niej nie wiadomo czego, ale choć odrobina głupiej wdzięczności jej się należała.
- I to ty posłuchaj, gówniaro. Nie musiałam ci pomagać. Mogłam mieć cię głęboko w dupie. Zostawić w tym fucking pub, a w nim na pewno znalazłby się jakiś miły pan, który chciałby cię wykorzystać – nie wysilała się na piękne słowa czy ugrzecznienie świata, w którym obu przyszło żyć. Wright nie widziała potrzeby bycia w tym przypadku delikatna. - Ba, sama mogłam cię przelecieć, ale w przeciwieństwie do niektórych miałam na tyle przyzwoitości, aby tego nie zrobić, smarkulo – oj, tak miała sporo do powiedzenia, nawet jak na siebie. - Więc do, kurwy nędzy, uspokój się i zrozum, że to co się stało się nie odstanie. I czy tego chcesz czy nie, należy mi się chociaż nikła wdzięczność za uratowanie ci dupy w przenośni i dosłownie – rzuciła na sam koniec.
- Co innego ma być nieoczywiste? - prychnęła. Lekceważąco spojrzała na dziewczynę słysząc kolejne zdanie. Diane starała się robić wszystko, aby nie wyglądała tak, jakby się martwiła pomimo, iż tak było. Może nawet nie była... aż tak przejęta, jak po prostu zdezorientowana. No w końcu takie... przygody nie zdarzały się jej często. Nawet po pijaku. Właściwie taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała miejsca.
Och, ale to nie przeszkadza. Seks jest jak najbardziej dobry na ból głowy.
- W takim razie się rozbieraj. Por favor. - rzuciła złośliwie. Przeczesała włosy dłonią. Zaczęła analizować słowa amerykanki. W sumie dlaczego nie miałaby się z nią przespać? Zmierzyła wzrokiem dziewczynę. Właściwie nie odbiegała zbytnio od jej typu.
Kiedy poczuła na swoim nadgarstku dłoń starszej zacisnęła szczękę. Cicho jęknęła. Tak. To bolało.
- Och, piesek mnie pogryzie, tak? A może ty, skoro tak warczysz. Proszę nie krępuj się. - szepnęła uśmiechając się lekko, lecz po chwili na jej twarz wrócił grymas bólu spowodowanego przez uścisk Alex. Jej słowa miały tylko ją sprowokować. Przysłuchiwała się uważnie kolejnym zdaniom wypowiadanym przez dziewczynę. Nie można było stwierdzić, czy Diane była bardziej rozbawiona czy może zła. W pewnych momentach niemal parskała śmiechem, a chwilę później mocno marszczyła brwi.
- To w takim razie mam ci składać pokłony, że łaskawie mnie nie przeleciałaś? Boże, czy ty się słyszysz? - syknęła. Puściła policzki Wright i jeszcze bardziej zmniejszyła odległość między nimi, tak, że niemal stykały się nosami. Spojrzała się na nią spod przymrużonych powiek. Twój ruch.
Och, ale to nie przeszkadza. Seks jest jak najbardziej dobry na ból głowy.
- W takim razie się rozbieraj. Por favor. - rzuciła złośliwie. Przeczesała włosy dłonią. Zaczęła analizować słowa amerykanki. W sumie dlaczego nie miałaby się z nią przespać? Zmierzyła wzrokiem dziewczynę. Właściwie nie odbiegała zbytnio od jej typu.
Kiedy poczuła na swoim nadgarstku dłoń starszej zacisnęła szczękę. Cicho jęknęła. Tak. To bolało.
- Och, piesek mnie pogryzie, tak? A może ty, skoro tak warczysz. Proszę nie krępuj się. - szepnęła uśmiechając się lekko, lecz po chwili na jej twarz wrócił grymas bólu spowodowanego przez uścisk Alex. Jej słowa miały tylko ją sprowokować. Przysłuchiwała się uważnie kolejnym zdaniom wypowiadanym przez dziewczynę. Nie można było stwierdzić, czy Diane była bardziej rozbawiona czy może zła. W pewnych momentach niemal parskała śmiechem, a chwilę później mocno marszczyła brwi.
- To w takim razie mam ci składać pokłony, że łaskawie mnie nie przeleciałaś? Boże, czy ty się słyszysz? - syknęła. Puściła policzki Wright i jeszcze bardziej zmniejszyła odległość między nimi, tak, że niemal stykały się nosami. Spojrzała się na nią spod przymrużonych powiek. Twój ruch.
Zaśmiała się cicho. Och, któż by się spodziewała teraz takich słów ze strony Diany? W sumie Alex czuła, że dostanie tego typu odpowiedź.
- A po co? Przecież to ty wylądujesz na biurku, a nie ja – odparła, posyłając jej pełne bezczelności spojrzenie. Co jak co, ale Wright potrafiła zdobyć to co chciała i gdyby coś między nimi na serio doszło Alex na pewno nie oddałaby łatwo bycia tą na górze. Zaraz spojrzeniem wróciła do szafki. - Może nie gap mi się na tyłek, co? To moja rola – dodała po chwili. Tak, po raz kolejny pokazało się jej przedziwne poczucie humoru.
Nie wzruszyło ją nawet przez moment ciche jęki czy grymas na twarzy Diany. Nie obchodziło ją to wcale. Mimo faktu, że Alex zazwyczaj nie była agresywna wobec kobiet. Starała się nie atakować ich. No, ale czasami sytuacja sama do tego zmuszała.
- Ten piesek może ci odgryź kawał mięsa, a przy okazji połamać kości – warknęła. Wkurzało ją lekceważenie możliwości Rovera. Można było wyzywać ją, mówić, że jest głupia, beznadziejna i tym podobne, a ona miałaby to zapewne w głębokim poważaniu, ale dokuczania czy kpienia z pupila Amerykanki było niedopuszczalne. Alex nie potrafiła tego zdzierżyć. - Z chęcią, ale obawiam się, że mogłaby od tego dostać wścieklizny, albo innego cholerstwa – dodała zaraz.
- Głupia jesteś czy tylko udajesz, hm? Lubisz tak nadinterpretować słowa ludzi, co? – czuła dość sporą złość spowodowanym takim, a nie innym przebiegiem sytuacji. No ej, serio nie wiadomo czego nie chciała. Wystarczyło jej głupie „Dzięki za pomoc” i tyle.
Nie ruszyła się nawet na milimetr, gdy dziewczyna się do niej jeszcze bardziej przysunęła. Co ona sobie myślała? Że takim zagraniem ruszy Alex? Dobre sobie! Ciemnowłosa puściła rękę Hiszpanki, gdy ta zostawiła jej policzki w spokoju. - Dzięki mnie nikt cię po pijaku nie skrzywdził. Ba, zamiast spać w jakimś rowie czy na ulicy w swoich rzygach, przespałaś spokojnie noc w ciepłym łóżku, ale ty to masz w dupie. Co, znalazła się napuszona panienka z dobrego domu? Chuj, było cię tam zostawić. Może byś się czegoś nauczyła, jakby cię jakiś alfons zabrał do burdelu i zrobił z ciebie dziwkę -odparła. Rover trochę się uspokoił, ale dalej czujnie przyglądał się obu panią, gotów w razie potrzeby interweniować.
- A po co? Przecież to ty wylądujesz na biurku, a nie ja – odparła, posyłając jej pełne bezczelności spojrzenie. Co jak co, ale Wright potrafiła zdobyć to co chciała i gdyby coś między nimi na serio doszło Alex na pewno nie oddałaby łatwo bycia tą na górze. Zaraz spojrzeniem wróciła do szafki. - Może nie gap mi się na tyłek, co? To moja rola – dodała po chwili. Tak, po raz kolejny pokazało się jej przedziwne poczucie humoru.
Nie wzruszyło ją nawet przez moment ciche jęki czy grymas na twarzy Diany. Nie obchodziło ją to wcale. Mimo faktu, że Alex zazwyczaj nie była agresywna wobec kobiet. Starała się nie atakować ich. No, ale czasami sytuacja sama do tego zmuszała.
- Ten piesek może ci odgryź kawał mięsa, a przy okazji połamać kości – warknęła. Wkurzało ją lekceważenie możliwości Rovera. Można było wyzywać ją, mówić, że jest głupia, beznadziejna i tym podobne, a ona miałaby to zapewne w głębokim poważaniu, ale dokuczania czy kpienia z pupila Amerykanki było niedopuszczalne. Alex nie potrafiła tego zdzierżyć. - Z chęcią, ale obawiam się, że mogłaby od tego dostać wścieklizny, albo innego cholerstwa – dodała zaraz.
- Głupia jesteś czy tylko udajesz, hm? Lubisz tak nadinterpretować słowa ludzi, co? – czuła dość sporą złość spowodowanym takim, a nie innym przebiegiem sytuacji. No ej, serio nie wiadomo czego nie chciała. Wystarczyło jej głupie „Dzięki za pomoc” i tyle.
Nie ruszyła się nawet na milimetr, gdy dziewczyna się do niej jeszcze bardziej przysunęła. Co ona sobie myślała? Że takim zagraniem ruszy Alex? Dobre sobie! Ciemnowłosa puściła rękę Hiszpanki, gdy ta zostawiła jej policzki w spokoju. - Dzięki mnie nikt cię po pijaku nie skrzywdził. Ba, zamiast spać w jakimś rowie czy na ulicy w swoich rzygach, przespałaś spokojnie noc w ciepłym łóżku, ale ty to masz w dupie. Co, znalazła się napuszona panienka z dobrego domu? Chuj, było cię tam zostawić. Może byś się czegoś nauczyła, jakby cię jakiś alfons zabrał do burdelu i zrobił z ciebie dziwkę -odparła. Rover trochę się uspokoił, ale dalej czujnie przyglądał się obu panią, gotów w razie potrzeby interweniować.
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach