▲▼
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
First topic message reminder :
Jeden z kilku placów zabaw znajdujących się w dzielnicy mieszkalnej. Niezbyt duży, ale posiadający wszystko, co potrzeba dzieciakom do szczęścia. Są tu zjeżdżalnie, drabinki, małe ściany ze skałkami, huśtawki wszelkiej maści, piaskownica...
Okoliczni mieszkańcy wspólnie dbają o to miejsce przez co nie walają się tu śmieci, a sprzęty dla najmłodszych nie są "przyozdobione" graffiti.
Jeden z kilku placów zabaw znajdujących się w dzielnicy mieszkalnej. Niezbyt duży, ale posiadający wszystko, co potrzeba dzieciakom do szczęścia. Są tu zjeżdżalnie, drabinki, małe ściany ze skałkami, huśtawki wszelkiej maści, piaskownica...
Okoliczni mieszkańcy wspólnie dbają o to miejsce przez co nie walają się tu śmieci, a sprzęty dla najmłodszych nie są "przyozdobione" graffiti.
- Aha, zostałem koleżanką... - spojrzenie jakim ją obdarzył zdawało się mówić więcej niż jego słowa, ale oba sprowadzały się do jednego; nie czuł się najlepiej, a ona dodatkowo wstydziła się przyznać do spędzania z nim czasu. Nie żeby uważał kłamstwo za coś złego... ale jednak babą to by się nie nazwał i w tym momencie był to gotów wręcz udowodnić.
- Pocieszające, że chociaż twoja rodzina wierzy ci na słowo.
Po tej okropnej rozmowie przez telefon już wcale nie chciało mu się nic robić. I tak samo przyłapanie na nocy poza domem gwarantowało mu mocną zjebkę, ale jeśli dodać do tego zakrwawione spodnie... Nawet zwykłym wypadkiem by się nie wykręcił, bo przecież to nie zwalnia go z obowiązkowej wizyty w szpitalu, a tam... Wolał nie ryzykować testów, chociaż minęło już ponad 12 godzin odkąd coś brał. Jeśli matka odkryłaby, że wcale nie przestał brać to mógłby nawet wrócić do ojca, a to było niemal jak wyrok śmierci. Chociaż nie, śmierć byłaby o wiele lżejszą karą.
- Ale ja go lubię... - jęknął, ani myśląc by wstawać z ziemi.
- Idź, jak musisz. Mnie się nigdzie nie spieszy...
Burda w domu mu nie ucieknie. Odebrał telefon, więc nie musiał się bać, że matka czy ciotka wpadną na pomysł angażowania policji w poszukiwanie go, chociaż im dłużej kazał na siebie czekać, tym mniejsze szanse, że uwierzą w to co im będzie próbował powiedzieć. I tak źle, i tak niedobrze...
- Pocieszające, że chociaż twoja rodzina wierzy ci na słowo.
Po tej okropnej rozmowie przez telefon już wcale nie chciało mu się nic robić. I tak samo przyłapanie na nocy poza domem gwarantowało mu mocną zjebkę, ale jeśli dodać do tego zakrwawione spodnie... Nawet zwykłym wypadkiem by się nie wykręcił, bo przecież to nie zwalnia go z obowiązkowej wizyty w szpitalu, a tam... Wolał nie ryzykować testów, chociaż minęło już ponad 12 godzin odkąd coś brał. Jeśli matka odkryłaby, że wcale nie przestał brać to mógłby nawet wrócić do ojca, a to było niemal jak wyrok śmierci. Chociaż nie, śmierć byłaby o wiele lżejszą karą.
- Ale ja go lubię... - jęknął, ani myśląc by wstawać z ziemi.
- Idź, jak musisz. Mnie się nigdzie nie spieszy...
Burda w domu mu nie ucieknie. Odebrał telefon, więc nie musiał się bać, że matka czy ciotka wpadną na pomysł angażowania policji w poszukiwanie go, chociaż im dłużej kazał na siebie czekać, tym mniejsze szanse, że uwierzą w to co im będzie próbował powiedzieć. I tak źle, i tak niedobrze...
Jego niezadowolona mina sugerowała jej, że chłopak nie wie, dlaczego zamierzała przyjąć właśnie taką wersję wydarzeń.
- W wypadku nocowania u koleżanki jest mniej pytań. Ot dwie kumpele zrobiły sobie pidżama party. Nic niezwykłego. W przypadku nocy u kolegi następuje grad pytań. A co was łączy? Jego rodzice byli w domu? Na pewno nie działo się nic niestosownego? Spaliście w osobnych pokojach? Bla bla bla. Im mniej bedą na ten temat myśleć, tym szybciej zapomną, a to dla mnie znacznie wygodniejsze. - Nawet nie mając wprawy w kłamaniu, potrafiła radzić sobie w tym całkiem nieźle.
Wystarczyło pozbyć się skrupułów, wybrać najlepszą opcję, a później dopracować szczegóły i nie stracić pewności siebie podczas podawania tej wersji. No i nie wolno było zapomnieć o tym, co się mówiło, bo zmiana wersji wydarzeń byłaby mocno podejrzana.
Na komentarz dotyczący jej rodziny nie zareagowała. Nie było po co przypominać mu, dlaczego w jej przypadku tak gładko to działa, a dlaczego jego czekał taki ochrzan.
Westchnęła ciężko i pokręciła głową, słysząc tę rezygnację w głosie. Podniosła się z ziemi i otrzepała spodnie.
- Im dłużej zwlekasz, tym będzie gorzej. Zaufaj mi. Każdy człowiek woli odwlekać nieuniknione, ale na dłuższą metę to nie ma sensu. No już, wstawaj. Wspólnie to jakoś załatwimy. - Starała się go jakoś zmotywować, ale doskonale wiedziała, że w przypadku takiej osoby jak on, może to być cholernie trudne zadanie.
- No weź. Przecież wiesz, że ci nie odpuszczę - zamruczała weselszym tonem.
Do tej pory powinien już znać ją na tyle, by wiedzieć, że ta słodko wypowiedziana groźba nie była rzucaniem słów na wiatr. Pod względem pomagania mu, ta baba wydawała się naprawdę uparta i jak dotąd, za każdym razem stawiała w końcu na swoim.
- W wypadku nocowania u koleżanki jest mniej pytań. Ot dwie kumpele zrobiły sobie pidżama party. Nic niezwykłego. W przypadku nocy u kolegi następuje grad pytań. A co was łączy? Jego rodzice byli w domu? Na pewno nie działo się nic niestosownego? Spaliście w osobnych pokojach? Bla bla bla. Im mniej bedą na ten temat myśleć, tym szybciej zapomną, a to dla mnie znacznie wygodniejsze. - Nawet nie mając wprawy w kłamaniu, potrafiła radzić sobie w tym całkiem nieźle.
Wystarczyło pozbyć się skrupułów, wybrać najlepszą opcję, a później dopracować szczegóły i nie stracić pewności siebie podczas podawania tej wersji. No i nie wolno było zapomnieć o tym, co się mówiło, bo zmiana wersji wydarzeń byłaby mocno podejrzana.
Na komentarz dotyczący jej rodziny nie zareagowała. Nie było po co przypominać mu, dlaczego w jej przypadku tak gładko to działa, a dlaczego jego czekał taki ochrzan.
Westchnęła ciężko i pokręciła głową, słysząc tę rezygnację w głosie. Podniosła się z ziemi i otrzepała spodnie.
- Im dłużej zwlekasz, tym będzie gorzej. Zaufaj mi. Każdy człowiek woli odwlekać nieuniknione, ale na dłuższą metę to nie ma sensu. No już, wstawaj. Wspólnie to jakoś załatwimy. - Starała się go jakoś zmotywować, ale doskonale wiedziała, że w przypadku takiej osoby jak on, może to być cholernie trudne zadanie.
- No weź. Przecież wiesz, że ci nie odpuszczę - zamruczała weselszym tonem.
Do tej pory powinien już znać ją na tyle, by wiedzieć, że ta słodko wypowiedziana groźba nie była rzucaniem słów na wiatr. Pod względem pomagania mu, ta baba wydawała się naprawdę uparta i jak dotąd, za każdym razem stawiała w końcu na swoim.
To nie była nawet noc u kolegi, a w parku...
Przecież ją rozumiał, sam by się nie przyznał co naprawdę się wydarzyło i to nie tylko dlatego, że nikt by w to nie uwierzył. Ćpun i prefekt razem zasnęli wtuleni w siebie w parku, ale to tak kumpelsko i właściwie to nic się nie wydarzyło? Ach, bo nie chciało im się wracać... Jaaasne. Już to widział.
Młoda, jak ty bardzo nie znasz mojej matki...
- Ona chce cię zobaczyć. - mruknął załamany swoją obecną sytuacją.
- Inaczej pomyśli, że ćpałem, spałem z jakąś narkomanką, albo oba na raz...
To go akurat rozbawiło na tyle, że uśmiechnął się lekko.
Uwaga, bo któraś by mi dała za friko...
Niektóre nawet nieźle się trzymały, pomimo brania twardych narkotyków. Taka Crystal na ten przykład; włosy w kolorze pszenicy, niebieskie oczy... Rem zawsze miał słabość do blondynek, ale one do niego już wręcz przeciwnie. Właściwie to nawet nie miał okazji zobaczyć nagiej laski na żywo, a co dopiero cokolwiek z nią... Pani Thibault miała o wiele za dużo wiary we własne dziecko, choć nie na tym polu na którym zależałoby rudzielcowi.
- Ale jakby cię serio zobaczyła, to od razu uznałaby, że cię jakoś przekupiłem. - spojrzał na nią i wyszczerzył ząbki.
- Wie, że takiej ładnej sam bym nie wyrwał.
Przecież ją rozumiał, sam by się nie przyznał co naprawdę się wydarzyło i to nie tylko dlatego, że nikt by w to nie uwierzył. Ćpun i prefekt razem zasnęli wtuleni w siebie w parku, ale to tak kumpelsko i właściwie to nic się nie wydarzyło? Ach, bo nie chciało im się wracać... Jaaasne. Już to widział.
Młoda, jak ty bardzo nie znasz mojej matki...
- Ona chce cię zobaczyć. - mruknął załamany swoją obecną sytuacją.
- Inaczej pomyśli, że ćpałem, spałem z jakąś narkomanką, albo oba na raz...
To go akurat rozbawiło na tyle, że uśmiechnął się lekko.
Uwaga, bo któraś by mi dała za friko...
Niektóre nawet nieźle się trzymały, pomimo brania twardych narkotyków. Taka Crystal na ten przykład; włosy w kolorze pszenicy, niebieskie oczy... Rem zawsze miał słabość do blondynek, ale one do niego już wręcz przeciwnie. Właściwie to nawet nie miał okazji zobaczyć nagiej laski na żywo, a co dopiero cokolwiek z nią... Pani Thibault miała o wiele za dużo wiary we własne dziecko, choć nie na tym polu na którym zależałoby rudzielcowi.
- Ale jakby cię serio zobaczyła, to od razu uznałaby, że cię jakoś przekupiłem. - spojrzał na nią i wyszczerzył ząbki.
- Wie, że takiej ładnej sam bym nie wyrwał.
Oj tak, ta sytuacja opisywana komuś brzmiała doprawdy abstrakcyjnie. Już prędzej naprawdę uznaliby, że coś jej odbiło i w ramach wyskoku się z nim przespała niż, że ot tak sobie stwierdzili, że nie podoba im się wizja wracania do domu na noc, więc postanowili ją spędzić tam, gdzie się akurat znajdowali. Historia zwyczajnie nie na dzisiejsze czasy.
Natalie wzruszyła ramionami.
- Spoko - rzuciła jak z automatu po wzmiance o widzeniu się z jego matką, by się za nim wstawiła.
Po drugiej wypowiedzi jakoś dziwnie się zaśmiała.
- Po drobnych modyfikacjach to nawet byłoby w miarę trafne... - zaczęła mamrotać pod nosem, jak zwykle, dla zajęcia umysłu, rozkładając jakieś stwierdzenie na części.
Tym razem dla odmiany jej mózg szybko zaskoczył, jak niektóre słowa bywają odbierane na różne sposoby i warto było to tutaj sprostować, żeby nie było głupich nieporozumień.
- Zależy, jak rozumieć tutaj zwrot "spać z kimś" - dorzuciła szybko, kiedy tylko uzmysłowiła sobie, jak mogło to dla kogoś innego zabrzmieć.
Ugh. Jak ona nienawidziła takich niejasności. Jakby nie można było nazywać rzeczy po imieniu. Jasne, peryfrazy i takie tam, ale jeśli nie miało się zboczonego umysłu jak reszta społeczeństwa, to można się było nieźle władować.
A jeśli już chodzi o przypuszczenia jego matki dotyczące jego kontaktów z płcią przeciwną... zasadniczo to Natalie też była gotowa przyjąć z marszu podobną wersję, bo jakoś nie spieszno jej było się nad tym dłużej zastanawiać i analizować wszystkie dane. Nie, po prostu nie. Wolała o tym nie myśleć. I tak oto nastolatek przynajmniej pod tym względem nie mógł powiedzieć, że ludzie go nie doceniają. Z drugiej strony, gdyby się nad tym lepiej zastanowić, to można się było jednak domyślić, że jeszcze nie miał okazji. W końcu był rudy.
Podniosła torebkę i zarzuciła ją sobie na ramię, a później na niego spojrzała i parsknęła śmiechem.
Fakt, w to nikt by ci nie uwierzył.
- A dlaczego niby miałaby dostać wersję, że mnie "wyrwałeś"? Nie jesteśmy przypadkiem "kumplami"? - Splotła ręce na piersi i uniosła jedną brew.
- Naprawdę nikt już na tym świecie nie myśli, że istnieje coś poza łączeniem się w pary? Podobno jesteśmy ponad innymi gatunkami, więc dlaczego mają się dla nas liczyć tylko zwierzęce instynkty? - Przekrzywiła głowę.
Nie oczekiwała od niego odpowiedzi, która wszystko by jej wyjaśniła. Wątpiła, żeby w ogóle miał na ten temat sensowną teorię, bo pewnie nigdy nie zaprzątał sobie tym tematem głowy. Tylko ona była jakaś dziwna i widziała problem w tym, że wszyscy ludzie kierowali się przez cały czas prymitywnymi instynktami zamiast pomyśleć tym swoim zaawansowanym mózgiem, który po coś przecież dostali.
Natalie wzruszyła ramionami.
- Spoko - rzuciła jak z automatu po wzmiance o widzeniu się z jego matką, by się za nim wstawiła.
Po drugiej wypowiedzi jakoś dziwnie się zaśmiała.
- Po drobnych modyfikacjach to nawet byłoby w miarę trafne... - zaczęła mamrotać pod nosem, jak zwykle, dla zajęcia umysłu, rozkładając jakieś stwierdzenie na części.
Tym razem dla odmiany jej mózg szybko zaskoczył, jak niektóre słowa bywają odbierane na różne sposoby i warto było to tutaj sprostować, żeby nie było głupich nieporozumień.
- Zależy, jak rozumieć tutaj zwrot "spać z kimś" - dorzuciła szybko, kiedy tylko uzmysłowiła sobie, jak mogło to dla kogoś innego zabrzmieć.
Ugh. Jak ona nienawidziła takich niejasności. Jakby nie można było nazywać rzeczy po imieniu. Jasne, peryfrazy i takie tam, ale jeśli nie miało się zboczonego umysłu jak reszta społeczeństwa, to można się było nieźle władować.
A jeśli już chodzi o przypuszczenia jego matki dotyczące jego kontaktów z płcią przeciwną... zasadniczo to Natalie też była gotowa przyjąć z marszu podobną wersję, bo jakoś nie spieszno jej było się nad tym dłużej zastanawiać i analizować wszystkie dane. Nie, po prostu nie. Wolała o tym nie myśleć. I tak oto nastolatek przynajmniej pod tym względem nie mógł powiedzieć, że ludzie go nie doceniają. Z drugiej strony, gdyby się nad tym lepiej zastanowić, to można się było jednak domyślić, że jeszcze nie miał okazji. W końcu był rudy.
Podniosła torebkę i zarzuciła ją sobie na ramię, a później na niego spojrzała i parsknęła śmiechem.
Fakt, w to nikt by ci nie uwierzył.
- A dlaczego niby miałaby dostać wersję, że mnie "wyrwałeś"? Nie jesteśmy przypadkiem "kumplami"? - Splotła ręce na piersi i uniosła jedną brew.
- Naprawdę nikt już na tym świecie nie myśli, że istnieje coś poza łączeniem się w pary? Podobno jesteśmy ponad innymi gatunkami, więc dlaczego mają się dla nas liczyć tylko zwierzęce instynkty? - Przekrzywiła głowę.
Nie oczekiwała od niego odpowiedzi, która wszystko by jej wyjaśniła. Wątpiła, żeby w ogóle miał na ten temat sensowną teorię, bo pewnie nigdy nie zaprzątał sobie tym tematem głowy. Tylko ona była jakaś dziwna i widziała problem w tym, że wszyscy ludzie kierowali się przez cały czas prymitywnymi instynktami zamiast pomyśleć tym swoim zaawansowanym mózgiem, który po coś przecież dostali.
"Po drobnych modyfikacjach to nawet byłoby w miarę trafne..."
Taa, bardzo drobnych. Szkoda, że akurat tym razem nie ćpał, jej było dalej do narkomanki niż stąd do Chin i wcale ze sobą nie spali, tylko jeśli już to obok siebie. Mimo to uśmiechnął się na jej sprostowanie.
- Każdy rozumie to tak jak ma ochotę, Viv.
A moja matka na pewno zrozumiałaby ten zwrot zupełnie inaczej niż ty.
Gadka szmatka, a czas uciekał. Jeśli chłopak w przeciągu godziny nie pojawi się w chacie, czekało go jeszcze gorsze piekło wieczorem. Mamusia nigdy w życiu nie odpuściłaby dnia roboczego, nawet po to by zweryfikować wytłumaczenie dziecka. A kiedy wróci po 23 to już nie będzie miała ani siły ani czego słuchać, bo na słowo Remiemu nie wierzył już chyba nikt na tym świecie.
Usiadł, chociaż serio wolałby nawpieprzać się cynamonu i zdechnąć na tym głupim placyku. Niestety, nie miał okazji kupić kolejnej porcji 'na wszelki wypadek', a po ostatniej odkrył, że jednak trzeba zainwestować w większą ilość. W domu też nie miał co szukać... Cholerne "środki zapobiegawcze".
- Dobra... czas na egzekucję. Życz mi powodzenia.- westchnął i z trudem wstał na nogi, starając się utrzymywać ciężar ciała na tej zdrowej.
Nie zamierzał prosić jej o odgrywanie szopki przed jego rodziną, a skoro i tak musiał to znieść sam, to już wolał mieć wszystko z głowy jak najwcześniej.
Taa, bardzo drobnych. Szkoda, że akurat tym razem nie ćpał, jej było dalej do narkomanki niż stąd do Chin i wcale ze sobą nie spali, tylko jeśli już to obok siebie. Mimo to uśmiechnął się na jej sprostowanie.
- Każdy rozumie to tak jak ma ochotę, Viv.
A moja matka na pewno zrozumiałaby ten zwrot zupełnie inaczej niż ty.
Gadka szmatka, a czas uciekał. Jeśli chłopak w przeciągu godziny nie pojawi się w chacie, czekało go jeszcze gorsze piekło wieczorem. Mamusia nigdy w życiu nie odpuściłaby dnia roboczego, nawet po to by zweryfikować wytłumaczenie dziecka. A kiedy wróci po 23 to już nie będzie miała ani siły ani czego słuchać, bo na słowo Remiemu nie wierzył już chyba nikt na tym świecie.
Usiadł, chociaż serio wolałby nawpieprzać się cynamonu i zdechnąć na tym głupim placyku. Niestety, nie miał okazji kupić kolejnej porcji 'na wszelki wypadek', a po ostatniej odkrył, że jednak trzeba zainwestować w większą ilość. W domu też nie miał co szukać... Cholerne "środki zapobiegawcze".
- Dobra... czas na egzekucję. Życz mi powodzenia.- westchnął i z trudem wstał na nogi, starając się utrzymywać ciężar ciała na tej zdrowej.
Nie zamierzał prosić jej o odgrywanie szopki przed jego rodziną, a skoro i tak musiał to znieść sam, to już wolał mieć wszystko z głowy jak najwcześniej.
- Dlatego przez tę głupią wieloznaczność trzeba nieraz dodawać, którą wersję się miało na myśli - burknęła obrażona na ten stan rzeczy i jeszcze raz zaczęła wytrzepywać piach z włosów i pozbywać się go z ubrania. W przeciwieństwie do Remiego, ona nie potrafiła w takim stanie przejść przez miasto. Może i nie musiała wyglądać jakby szła na herbatkę u Królowej Anglii, ale wolała prezentować się w jakiś przyzwoity sposób zamiast przypominać obdartusa, który nie wiadomo co ostatnio przeszedł. Miała wtedy wrażenie, jakby zwracała na siebie uwagę, a jakoś nie przepadała za wzrokiem mijanych ludzi. Ot niechęć do dużych skupisk ludzi, a co dopiero koncentrujących się na niej ludzi. Nawet, jeśli miały to być jakieś urojenia, to wolała nie ryzykować. W końcu robiła to dla własnego komfortu, więc mogła, prawda?
Widząc jak wstaje, automatycznie podeszła by w razie czego podać mu rękę i pomóc. Nawet o takich gestach nie myślała. Może i miała jakąś fobię dotyczącą dotyku, ale kręciła się ona głównie wokół tego, że ktoś próbował ją nagle dotknąć, bez wcześniejszego uprzedzenia o swoich zamiarach, a nie chwycenie za wyciągniętą do kogoś rękę.
- W sumie, przejdę się z tobą. W domu mam się stawić przed obiadem, więc mam jeszcze trochę czasu, a przyda mi się spacer, bo szczerze mówiąc, wszystko mnie boli od tego piachu. - Zaśmiała się krótko.
- Na przyszłość będę wiedziała, żeby nigdy nie wpadać na pomysł ucinania sobie drzemki na plaży... choć najpierw musiałabym się tam w ogóle wybrać. - Nie lubiła piasku, słońca, gwaru i przesadnie otwartej przestrzeni. Czy to aż takie dziwne, że plaż unikała jak ognia?
- A jeśli twoja matka tak bardzo chce kogoś, kto za ciebie poświadczy, to proszę bardzo. - Jakoś nie bała się tej kobiety, choćby i tak miała przenieść swój gniew z syna na Darkównę. Ona jakoś specjalnie nie poczuwała się do winy, więc wielkiej różnicy jej to jakoś nie robiło. Poza tym, ostatnio i tak coraz bardziej przestawała się przejmować zdaniem innych ludzi.
Tylko będzie trzeba jakoś połączyć wersję przedstawioną jej z wersją dla moich rodziców. Tak na wypadek, gdyby strzeliło im do głowy je porównać. Małe szanse, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Widząc jak wstaje, automatycznie podeszła by w razie czego podać mu rękę i pomóc. Nawet o takich gestach nie myślała. Może i miała jakąś fobię dotyczącą dotyku, ale kręciła się ona głównie wokół tego, że ktoś próbował ją nagle dotknąć, bez wcześniejszego uprzedzenia o swoich zamiarach, a nie chwycenie za wyciągniętą do kogoś rękę.
- W sumie, przejdę się z tobą. W domu mam się stawić przed obiadem, więc mam jeszcze trochę czasu, a przyda mi się spacer, bo szczerze mówiąc, wszystko mnie boli od tego piachu. - Zaśmiała się krótko.
- Na przyszłość będę wiedziała, żeby nigdy nie wpadać na pomysł ucinania sobie drzemki na plaży... choć najpierw musiałabym się tam w ogóle wybrać. - Nie lubiła piasku, słońca, gwaru i przesadnie otwartej przestrzeni. Czy to aż takie dziwne, że plaż unikała jak ognia?
- A jeśli twoja matka tak bardzo chce kogoś, kto za ciebie poświadczy, to proszę bardzo. - Jakoś nie bała się tej kobiety, choćby i tak miała przenieść swój gniew z syna na Darkównę. Ona jakoś specjalnie nie poczuwała się do winy, więc wielkiej różnicy jej to jakoś nie robiło. Poza tym, ostatnio i tak coraz bardziej przestawała się przejmować zdaniem innych ludzi.
Tylko będzie trzeba jakoś połączyć wersję przedstawioną jej z wersją dla moich rodziców. Tak na wypadek, gdyby strzeliło im do głowy je porównać. Małe szanse, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Jakim cudem zawsze kiedy była niezadowolona czy, jak w tym wypadku, poirytowana czymś, to musiała wyglądać tak cudnie uroczo? Aż chciało się przytulić i... Nie ważne. Lepiej nie zapędzać się w ten tok myślenia.
Nie wpadłby na to by się otrzepać z kurzu i piachu, gdyby nie zauważył jak ona to robi i nie zerknął na siebie.
Ta plama krwi... Wszystko cacy, ale cokolwiek by nie wmówił matce, ta i tak zechce zabrać go do szpitala, jeśli zobaczy te spodnie. Już nawet by je pociął, ale wtedy byłoby widać opatrunek...
- Masz w tej swojej magicznej torebce jakąś farbę? - zapytał z nadzieją. Gdyby tak ujebać już całkiem te spodnie, to przeszłoby nawet ze malował czy się tylko ubrudził. Miał do tego talent, więc obyłoby się bez dociekania.
- A plaża fajna rzecz.
Ładne panie w bikini... Opalające się topless, albo w ogóle nagie, jeśli miało się farta i trafiło na nudystki...
Remi nigdy nie miał okazji pojechać nad morze, ale widział letnie wydania pisemek ojca i to wystarczyło by jego zdanie na temat tego miejsca było całkowicie pozytywne.
- Jeśli przeżyję ten dzień, to możemy kiedyś jakiejś poszukać.
Ciekawe jakby wyglądała w stroju...
Ach, ten wredny mózg. Zawsze przypomina nieodpowiednie rzeczy w najgorszych momentach. Na przykład teraz przed oczami Francuza znowu stanęła scena z jego nocnej wizyty w posiadłości Darków i Natalie ubrana w tę swoją "piżamę"... Chłopak odwrócił nagle twarz, dziękując w duchu swojej matce za nie naciskanie na wizytę u fryzjera. Przydługie, rude kłaki skutecznie zasłoniły rumieniec.
Nie wpadłby na to by się otrzepać z kurzu i piachu, gdyby nie zauważył jak ona to robi i nie zerknął na siebie.
Ta plama krwi... Wszystko cacy, ale cokolwiek by nie wmówił matce, ta i tak zechce zabrać go do szpitala, jeśli zobaczy te spodnie. Już nawet by je pociął, ale wtedy byłoby widać opatrunek...
- Masz w tej swojej magicznej torebce jakąś farbę? - zapytał z nadzieją. Gdyby tak ujebać już całkiem te spodnie, to przeszłoby nawet ze malował czy się tylko ubrudził. Miał do tego talent, więc obyłoby się bez dociekania.
- A plaża fajna rzecz.
Ładne panie w bikini... Opalające się topless, albo w ogóle nagie, jeśli miało się farta i trafiło na nudystki...
Remi nigdy nie miał okazji pojechać nad morze, ale widział letnie wydania pisemek ojca i to wystarczyło by jego zdanie na temat tego miejsca było całkowicie pozytywne.
- Jeśli przeżyję ten dzień, to możemy kiedyś jakiejś poszukać.
Ciekawe jakby wyglądała w stroju...
Ach, ten wredny mózg. Zawsze przypomina nieodpowiednie rzeczy w najgorszych momentach. Na przykład teraz przed oczami Francuza znowu stanęła scena z jego nocnej wizyty w posiadłości Darków i Natalie ubrana w tę swoją "piżamę"... Chłopak odwrócił nagle twarz, dziękując w duchu swojej matce za nie naciskanie na wizytę u fryzjera. Przydługie, rude kłaki skutecznie zasłoniły rumieniec.
Zamyśliła się na chwilę po jego pytaniu. Zawsze miała w tej torbie to, co było akurat potrzebne, więc teoretycznie i teraz powinna wpaść na jakiś pomysł. Zmarszczyła brwi w skupieniu i...
- Może być kałamarz? - Tak, ta baba miała tam dosłownie wszystko.
No dobra, tym razem był to akurat czysty przypadek, bo ten pojemniczek powinien stać teraz na jej biurku, ale zapomniała go wyjąć po zakupach i tak go nosiła od trzech dni. Nawet pannie zorganizowanej czasem nie chciało się zrobić jakiejś pierdoły, bo non stop wylatywała jej ona z głowy.
Skrzywiła się i pokręciła głową.
- Przy mojej skórze wcale nie taka fajna. Musiałabym się wysmarować kremem, założyć okulary i schować pod parasolem żebym nie musiała później tego w domu odchorowywać. - Wzdrygnęła się na samą myśl.
Zdecydowanie miała awersję do słońca. Już nawet teraz musiała smarować się lżejszymi kremami zanim wychodziła na zewnątrz, a oczy coraz bardziej ją bolały od natężenia światła. Za niedługo będzie się pewnie musiała przerzucić na noszenie okularów fotochromowych zamiast soczewek. A właśnie, soczewki. Obecnie używaną parę wczoraj wywaliła, bo nie chciało jej się już szukać pudełka na nie i męczyć z ich przekładaniem. Cóż, kolejny powód by przestawić się na okulary.
- Wolę lasy i góry, ale dla eksperymentu i na plażę mogę zajrzeć. Byle nie na zatłoczoną. Nie lubię tłumów ludzi. - Znów się wzdrygnęła.
Właściwie, dlaczego teraz tyle o sobie paplała? Skąd w ogóle wziął się temat tego co lubi, a czego nie? To znaczy, wiadomo, że od wzmianki o piasku, ale po co tak rozbudowywała wypowiedzi dotyczące preferencji dotyczących miejsc wypoczynku? Tak, jakby to miało teraz jakiekolwiek znaczenie.
...wybrać się razem na plażę?
Dopiero po chwili dotarło do niej brzmienie tego stwierdzenia, ale wolała się nad nim nie zastanawiać. Lepiej było pozostawać przy faktach, a nie snuć domysły.
- Może być kałamarz? - Tak, ta baba miała tam dosłownie wszystko.
No dobra, tym razem był to akurat czysty przypadek, bo ten pojemniczek powinien stać teraz na jej biurku, ale zapomniała go wyjąć po zakupach i tak go nosiła od trzech dni. Nawet pannie zorganizowanej czasem nie chciało się zrobić jakiejś pierdoły, bo non stop wylatywała jej ona z głowy.
Skrzywiła się i pokręciła głową.
- Przy mojej skórze wcale nie taka fajna. Musiałabym się wysmarować kremem, założyć okulary i schować pod parasolem żebym nie musiała później tego w domu odchorowywać. - Wzdrygnęła się na samą myśl.
Zdecydowanie miała awersję do słońca. Już nawet teraz musiała smarować się lżejszymi kremami zanim wychodziła na zewnątrz, a oczy coraz bardziej ją bolały od natężenia światła. Za niedługo będzie się pewnie musiała przerzucić na noszenie okularów fotochromowych zamiast soczewek. A właśnie, soczewki. Obecnie używaną parę wczoraj wywaliła, bo nie chciało jej się już szukać pudełka na nie i męczyć z ich przekładaniem. Cóż, kolejny powód by przestawić się na okulary.
- Wolę lasy i góry, ale dla eksperymentu i na plażę mogę zajrzeć. Byle nie na zatłoczoną. Nie lubię tłumów ludzi. - Znów się wzdrygnęła.
Właściwie, dlaczego teraz tyle o sobie paplała? Skąd w ogóle wziął się temat tego co lubi, a czego nie? To znaczy, wiadomo, że od wzmianki o piasku, ale po co tak rozbudowywała wypowiedzi dotyczące preferencji dotyczących miejsc wypoczynku? Tak, jakby to miało teraz jakiekolwiek znaczenie.
...wybrać się razem na plażę?
Dopiero po chwili dotarło do niej brzmienie tego stwierdzenia, ale wolała się nad nim nie zastanawiać. Lepiej było pozostawać przy faktach, a nie snuć domysły.
Kurwa, zajebista ta torebka...
Aż sam by się nie obraził o taki podręczny arsenał, ale znając życie, to długo by się nim nie nacieszył. Lepiej było, gdy Darkówna wszystko nosiła. Ona za tę torbę gotowa była życie ryzykować, więc z pewnością o niebo lepiej dbała o nią niż kiedykolwiek zrobiłby to Rem.
- Powinno wystarczyć. - wyciągnął rękę i jak tylko podała mu pojemnik, od razu rozpakował go, otworzył i wylał calutki na spodnie. Większość pokryła plamy krwi, a jakieś resztki zostały chlapnięte jeszcze na drugą nogawkę, tak by nie wyglądało to zbyt podejrzanie. Teraz to już nic w świecie nie uratuje tych dżinsów...
- No, możemy iść. - uśmiechnął się lekko, wyraźnie czując ulgę. Przynajmniej szpital mu już nie groził, więc resztę już jakoś przeżyje. Zwłaszcza, że tym razem nie będzie zdany tylko na siebie.
Spojrzał na nią, gdy zwierzała mu się ze swoich słabości. Nie skomentował tego nawet kiedy się wzdrygnęła. Dopiero jak ucichła, wyciągnął do niej rękę, ale nie dotknął jej, tylko zaczekał aż sama go za nią złapie.
- Mieszkam kawałek stąd, ale jak się pospieszymy to zdążymy.
Bez względu na to czy zdecydowała się go złapać czy wolała jednak tego nie robić, tuż po tych słowach Francuz ruszył przodem najszybszym marszem na jaki było go w tej chwili stać.
- Ach, a co do tej plaży, Viv. - obejrzał się na nią i uniósł kącik ust.
- Zawsze można wybrać się w nocy. Wtedy nie ma ani słońca, ani ludzi.
Aż sam by się nie obraził o taki podręczny arsenał, ale znając życie, to długo by się nim nie nacieszył. Lepiej było, gdy Darkówna wszystko nosiła. Ona za tę torbę gotowa była życie ryzykować, więc z pewnością o niebo lepiej dbała o nią niż kiedykolwiek zrobiłby to Rem.
- Powinno wystarczyć. - wyciągnął rękę i jak tylko podała mu pojemnik, od razu rozpakował go, otworzył i wylał calutki na spodnie. Większość pokryła plamy krwi, a jakieś resztki zostały chlapnięte jeszcze na drugą nogawkę, tak by nie wyglądało to zbyt podejrzanie. Teraz to już nic w świecie nie uratuje tych dżinsów...
- No, możemy iść. - uśmiechnął się lekko, wyraźnie czując ulgę. Przynajmniej szpital mu już nie groził, więc resztę już jakoś przeżyje. Zwłaszcza, że tym razem nie będzie zdany tylko na siebie.
Spojrzał na nią, gdy zwierzała mu się ze swoich słabości. Nie skomentował tego nawet kiedy się wzdrygnęła. Dopiero jak ucichła, wyciągnął do niej rękę, ale nie dotknął jej, tylko zaczekał aż sama go za nią złapie.
- Mieszkam kawałek stąd, ale jak się pospieszymy to zdążymy.
Bez względu na to czy zdecydowała się go złapać czy wolała jednak tego nie robić, tuż po tych słowach Francuz ruszył przodem najszybszym marszem na jaki było go w tej chwili stać.
- Ach, a co do tej plaży, Viv. - obejrzał się na nią i uniósł kącik ust.
- Zawsze można wybrać się w nocy. Wtedy nie ma ani słońca, ani ludzi.
Patrzyła z bólem jak doszczętnie niszczy te spodnie. Ona zdecydowanie nie miała podejścia bogatego dzieciaka, który nie docenia wartości przedmiotów i zmienia je jak rękawiczki. Owszem, może i nie nosiła rzeczy wszystkich rzeczy aż się zedrą, ale wtedy je komuś oddawała zamiast wyrzucić. Tak samo jakoś bolało ją niszczenie czegoś, co miało jakąś wartość... z tydzień temu, bo i przed oblaniem tych spodni atramentem, były w opłakanym stanie.
Podniosła oczy z rozlanego atramentu i spojrzała na twarz chłopaka. Pozostawało jeszcze mieć nadzieję, że naprawdę poradzi sobie z tą nogą we własnym zakresie, ale w tej kwestii musiała mu zaufać. W końcu nie będzie go niańczyła na każdym kroku. Nie dał się zabić do tej pory, to z takimi rzeczami musi dać sobie radę.
Ciekawe, ile razy przechodził przez coś takiego. Biorąc pod uwagę jego podejście do tej rany, to nie jest pierwszy taki raz.
Wzięła głęboki oddech i odgoniła od siebie pochmurne myśli by nastawić się choć trochę pozytywniej. Burza miała ich dopiero czekać, więc nie było co pogarszać sobie nastroju jeszcze przed nią.
- W takim razie prowadź. - Uśmiechnęła się do niego, ale nie chwyciła wyciągniętej ręki.
Zamiast tego, włożyła swoje do kieszeni. Nadal nie przepadała za zbyt częstym dotykiem, a zwyczajnie nie widziała sensu się do niego zmuszać.
W chwilę później ruszyła zaraz za nim, szybko wyrównując krok i idąc już koło niego.
- W sumie, to brzmi jak dobry plan. - Uśmiechnęła się szerzej.
Tak, wizja wybrania się tam w nocy była znacznie przyjemniejsza. Brak kremu z filtrem, okularów, ludzi, światła i tego gorąca. Tylko ten przebrzydły piasek, ale jego będzie trzeba jakoś znieść. Teraz ten pomysł wydawał jej się nawet ciekawy.
[z/t] x2
Podniosła oczy z rozlanego atramentu i spojrzała na twarz chłopaka. Pozostawało jeszcze mieć nadzieję, że naprawdę poradzi sobie z tą nogą we własnym zakresie, ale w tej kwestii musiała mu zaufać. W końcu nie będzie go niańczyła na każdym kroku. Nie dał się zabić do tej pory, to z takimi rzeczami musi dać sobie radę.
Ciekawe, ile razy przechodził przez coś takiego. Biorąc pod uwagę jego podejście do tej rany, to nie jest pierwszy taki raz.
Wzięła głęboki oddech i odgoniła od siebie pochmurne myśli by nastawić się choć trochę pozytywniej. Burza miała ich dopiero czekać, więc nie było co pogarszać sobie nastroju jeszcze przed nią.
- W takim razie prowadź. - Uśmiechnęła się do niego, ale nie chwyciła wyciągniętej ręki.
Zamiast tego, włożyła swoje do kieszeni. Nadal nie przepadała za zbyt częstym dotykiem, a zwyczajnie nie widziała sensu się do niego zmuszać.
W chwilę później ruszyła zaraz za nim, szybko wyrównując krok i idąc już koło niego.
- W sumie, to brzmi jak dobry plan. - Uśmiechnęła się szerzej.
Tak, wizja wybrania się tam w nocy była znacznie przyjemniejsza. Brak kremu z filtrem, okularów, ludzi, światła i tego gorąca. Tylko ten przebrzydły piasek, ale jego będzie trzeba jakoś znieść. Teraz ten pomysł wydawał jej się nawet ciekawy.
[z/t] x2
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach