▲▼
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Jeden z kilku placów zabaw znajdujących się w dzielnicy mieszkalnej. Niezbyt duży, ale posiadający wszystko, co potrzeba dzieciakom do szczęścia. Są tu zjeżdżalnie, drabinki, małe ściany ze skałkami, huśtawki wszelkiej maści, piaskownica...
Okoliczni mieszkańcy wspólnie dbają o to miejsce przez co nie walają się tu śmieci, a sprzęty dla najmłodszych nie są "przyozdobione" graffiti.
Okoliczni mieszkańcy wspólnie dbają o to miejsce przez co nie walają się tu śmieci, a sprzęty dla najmłodszych nie są "przyozdobione" graffiti.
Kolejny z wielu dni wakacji. Niektórzy uczniowie wiecznie narzekali, że ministerstwo przydziela im zdecydowanie za mało dni wolnego, ale Natalie jakoś niespecjalnie się z nimi zgadzała. Owszem, ostatnimi czasy polubiła robienie tego, na co miała ochotę zamiast siedzieć na nudnych lekcjach historii i uważnie notować rzeczy, które zupełnie cię nie interesują i do niczego ci się w życiu nie przydadzą. Mimo to, lubiła szkołę, bo wypełniała jakąś część dnia, a tę pozostałą można było już zaplanować wedle własnego widzimisię. A przynajmniej mogli tak robić ci, którzy mieli wyrąbane na oceny albo ci, którym wiedza wchodziła do głowy tak szybko, że nie musieli spędzać nad opasłymi tomiszczami wielu godzin.
Natalie uśmiechnęła się sama do siebie i odepchnęła lekko butami, by wprawić w ruch huśtawkę, na której właśnie siedziała. Nie bujała się mocno, bo miała zbyt zajęte ręce, żeby trzymać się sznurków i dzięki temu nie ryzykować nieprzyjemnym zetknięciem potylicy z ziemią.
A czymże miała tak zajęte ręce? Otóż rysowaniem. Prawa ręka przytrzymywała deskę kreślarską ułożoną na udach w taki sposób, by dziewczynie było wygodnie, a lewa trzymała ołówek i kreśliła nim szybkie i chaotyczne linie na papierze. Dziewczyna nie przejmowała się już tak bardzo każdym szczegółem i po prostu tworzyła. Obecnie jej celem była pobliska ławka i kilka otaczających ją drzew. Rysunek tworzony w ten sposób nie był tak realistyczny, jak niegdyś marzyłaby o tym autorka, ale miał w sobie jakiś urok. Przynajmniej dla tych, którym taki niedbały styl pasował.
Natalie uśmiechnęła się sama do siebie i odepchnęła lekko butami, by wprawić w ruch huśtawkę, na której właśnie siedziała. Nie bujała się mocno, bo miała zbyt zajęte ręce, żeby trzymać się sznurków i dzięki temu nie ryzykować nieprzyjemnym zetknięciem potylicy z ziemią.
A czymże miała tak zajęte ręce? Otóż rysowaniem. Prawa ręka przytrzymywała deskę kreślarską ułożoną na udach w taki sposób, by dziewczynie było wygodnie, a lewa trzymała ołówek i kreśliła nim szybkie i chaotyczne linie na papierze. Dziewczyna nie przejmowała się już tak bardzo każdym szczegółem i po prostu tworzyła. Obecnie jej celem była pobliska ławka i kilka otaczających ją drzew. Rysunek tworzony w ten sposób nie był tak realistyczny, jak niegdyś marzyłaby o tym autorka, ale miał w sobie jakiś urok. Przynajmniej dla tych, którym taki niedbały styl pasował.
Skoro o niedbałym stylu mowa, to nawet drogie ciuchy z dobrych sklepów nie były przystosowane do stylu życia niektórych ludzi. I takim oto sposobem drogie dżinsy w iście rekordowym czasie nabawiły się przetarć, ciemnych plam, a nawet ostrego rozcięcia na udzie. Właściwie to te plamy skupiały się właśnie w jego okolicy, ale to już szczegół...
Ostatnio życie Remiego się nieco pokomplikowało. Dostatecznie by nie miał okazjiwłamać się odwiedzić ponownie nowej ulubionej koleżanki. Co takiego porabiał? Istniały małe szanse, że kiedykolwiek zechce mu się tym chwalić, ale, jak widać było po stroju, ostatecznie postanowił nie rozstawać się ze sprezentowanymi spodniami, chociaż w to, że o nie dbał to raczej nikt by nie uwierzył. Zwyczajowo opatulony starą skórą pomimo upalnej pogody, włóczył się po mieście i wyglądał jakby szukał zaczepki lub okazji. Zamiast tego, mijając plac zabaw zwrócił uwagę na o wiele za starą na takie miejsce osobę. Nieujarzmione fale czarnych loków momentalnie przywiodły mu na myśl jedną, jedyną osobę i z cwanym uśmieszkiem, choć nie siląc się na przyspieszenie kroku, skierował się w stronę jedynej aktualnie urzędującej tu persony.
- Co tam, śliczna? - zagaił na powitanie i bez pytania dosiadł się, zajmując drugą huśtawkę. Od razu spojrzał na kartkę by sprawdzić co takiego rysowała.
Ostatnio życie Remiego się nieco pokomplikowało. Dostatecznie by nie miał okazji
- Co tam, śliczna? - zagaił na powitanie i bez pytania dosiadł się, zajmując drugą huśtawkę. Od razu spojrzał na kartkę by sprawdzić co takiego rysowała.
Nie zwracała wielkiej uwagi na otoczenie. Była zbyt pochłonięta swoim zajęciem, któremu oddała się bez reszty. Może i nie była najzdolniejszą plastyczką, ale ostatnimi czasy pomagało jej to w odcięciu się od ciągle błądzących po jej głowie myśli. Taki sposób na odcięcie się od świata zewnętrznego. Właściwie, głośna muzyka w słuchawkach działała podobne, ale dziś zdecydowała się na ten nieco mniej uszkadzający słuch sposób na nudę.
Od pracy oderwał ją dopiero dźwięk zbliżających się kroków. Początkowo nie zwracała na to uwagi, ale kiedy przechodzień nie skierował się gdzieś dalej, a wyraźnie był już tylko kilka metrów od niej i jeszcze się zbliżał, uświadomiła sobie, ze może warto podnieść ten rozczochrany łeb i na niego spojrzeć. Może i wszystkie włosy przerzuciła na jedną stronę by nie uniemożliwiały jej rysowania, ale i tak robiły tam, co chciały.
- O, cześć. - Posłała mu uśmiech na powitanie, a przy okazji omiotła jego wygląd spojrzeniem.
Nie wyglądał dobrze, choć w dobrym stanie nigdy go nie widziała. Nie, chwila. Wyglądał przyzwoicie w chwili, gdy te ciuchy nie były jeszcze w tak opłakanym stanie.
Czyli jednak je zostawił.
Przez głowę przemknęła jej krótka myśl i zniknęła tak nagle, jak się pojawiła.
- Wzięłam się ostatnio za rysowanie - stwierdziła w odpowiedzi na jego pytanie, chociaż było to akurat oczywiste, biorąc pod uwagę bazgroły, które właśnie trzymała na kolanach i jeszcze przed chwilą w takim skupieniu się im przyglądała.
- Na wystawę się to nie nadaje, ale jest progres. Przynajmniej nie zwieszam się na pierwszej desce, która za nic nie chce wyglądać tak, jak powinna. - Zaśmiała się, odwracając kartki tak, by było mu łatwiej się im przyjrzeć.
Nie zamierzała pytać o jego ubiór i co się z nim ostatnio działo. Łatwo było się domyślić, że niespecjalnie zmienił swój tryb życia od ich ostatniego spotkania, ale nie miała prawa w to wnikać. Jej zdanie na ten temat już znał, więc po co niby miała się teraz powtarzać i tylko psuć im obojgu humor?
Od pracy oderwał ją dopiero dźwięk zbliżających się kroków. Początkowo nie zwracała na to uwagi, ale kiedy przechodzień nie skierował się gdzieś dalej, a wyraźnie był już tylko kilka metrów od niej i jeszcze się zbliżał, uświadomiła sobie, ze może warto podnieść ten rozczochrany łeb i na niego spojrzeć. Może i wszystkie włosy przerzuciła na jedną stronę by nie uniemożliwiały jej rysowania, ale i tak robiły tam, co chciały.
- O, cześć. - Posłała mu uśmiech na powitanie, a przy okazji omiotła jego wygląd spojrzeniem.
Nie wyglądał dobrze, choć w dobrym stanie nigdy go nie widziała. Nie, chwila. Wyglądał przyzwoicie w chwili, gdy te ciuchy nie były jeszcze w tak opłakanym stanie.
Czyli jednak je zostawił.
Przez głowę przemknęła jej krótka myśl i zniknęła tak nagle, jak się pojawiła.
- Wzięłam się ostatnio za rysowanie - stwierdziła w odpowiedzi na jego pytanie, chociaż było to akurat oczywiste, biorąc pod uwagę bazgroły, które właśnie trzymała na kolanach i jeszcze przed chwilą w takim skupieniu się im przyglądała.
- Na wystawę się to nie nadaje, ale jest progres. Przynajmniej nie zwieszam się na pierwszej desce, która za nic nie chce wyglądać tak, jak powinna. - Zaśmiała się, odwracając kartki tak, by było mu łatwiej się im przyjrzeć.
Nie zamierzała pytać o jego ubiór i co się z nim ostatnio działo. Łatwo było się domyślić, że niespecjalnie zmienił swój tryb życia od ich ostatniego spotkania, ale nie miała prawa w to wnikać. Jej zdanie na ten temat już znał, więc po co niby miała się teraz powtarzać i tylko psuć im obojgu humor?
Jakoś nigdy przedtem nie zaobserwował by rysowała, więc pozytywnie go tym zaskoczyła. Pewnie nie powinien to być żaden szok, skoro posiadała uzdolnioną matkę, ale jednak chłopak nie podejrzewał u tej kujonki jakiegokolwiek zainteresowania sztuką i chociaż sam artystą nie był, potrafił docenić jej całkiem wyćwiczoną rękę.
Jak zawsze pełna niespodzianek...
Ile on jeszcze o niej nie wiedział?
Uniósł spojrzenie z bloku na jej twarz, a jego uśmiech trochę zelżał, jakby złagodniał, gdy napotkał ametystowe tęczówki.
Do twarzy jej w tym kolorze.
Wiedziała to, inaczej nie nosiłaby ani nie kupiła tych soczewek, a w związku z tym nie było sensu jej tego mówić wprost. Zresztą, jeśli miałaby jakiekolwiek wątpliwości, Francuza zdradzała już sama lekko rozanielona mina.
Tego, że Nat mu się podobała, nie ukrywał chyba nigdy, chociaż nie od początku znajomości pozwalał sobie jej to okazywać. Dopóki uważał ją za kolejną rozpieszczoną smarkulę, nie zamierzał dodatkowo powiększać jej ego. Ale teraz, gdy się kumplowali, bez krępacji pozwalał sobie podziwiać jej urodę, nie obawiając się, że Darkówna źle to odbierze. W końcu to jeszcze niczego nie oznaczało! Jedynym minusem takiego zachowania stanowił fakt, że wpatrzony w nią jak w obrazek, zupełnie nie miał głowy do kontynuowania rozmowy, więc po ostatnich słowach Violett nastała martwa, nie przerywana nawet śpiewem ptaków, cisza.
Jak zawsze pełna niespodzianek...
Ile on jeszcze o niej nie wiedział?
Uniósł spojrzenie z bloku na jej twarz, a jego uśmiech trochę zelżał, jakby złagodniał, gdy napotkał ametystowe tęczówki.
Do twarzy jej w tym kolorze.
Wiedziała to, inaczej nie nosiłaby ani nie kupiła tych soczewek, a w związku z tym nie było sensu jej tego mówić wprost. Zresztą, jeśli miałaby jakiekolwiek wątpliwości, Francuza zdradzała już sama lekko rozanielona mina.
Tego, że Nat mu się podobała, nie ukrywał chyba nigdy, chociaż nie od początku znajomości pozwalał sobie jej to okazywać. Dopóki uważał ją za kolejną rozpieszczoną smarkulę, nie zamierzał dodatkowo powiększać jej ego. Ale teraz, gdy się kumplowali, bez krępacji pozwalał sobie podziwiać jej urodę, nie obawiając się, że Darkówna źle to odbierze. W końcu to jeszcze niczego nie oznaczało! Jedynym minusem takiego zachowania stanowił fakt, że wpatrzony w nią jak w obrazek, zupełnie nie miał głowy do kontynuowania rozmowy, więc po ostatnich słowach Violett nastała martwa, nie przerywana nawet śpiewem ptaków, cisza.
Zainteresowania dziewczyny zawsze kręciły się wokół przedmiotów ścisłych i wiedzy naukowej. Rozmaite artykuły, terabajty informacji przyswajanych z różnych stron internetowych (z potwierdzonymi źródłami), szachy i inne gry strategiczne, planowanie różnych projektów albo innych codziennych spraw. Wszystko, co osoba stąpająca twardo po ziemi mogłaby uznać za coś przydatnego i rozwijającego. A sztuka? To było coś dodatkowego, do czego trzeba było mieć wrodzony talent i jednak nieco inne spojrzenie na świat, którego ona przyjąć nie potrafiła. Niemniej jednak, spędzanie czasu na rysowaniu lub graniu mało skomplikowanych utworów na gitarze było miłą odskocznią od tej ciągłej pogonią za informacjami. W ciągu ostatnich dni zaczęła to coraz bardziej doceniać.
Uśmiechnęła się do niego jednym kącikiem ust, gdy podniósł na nią oczy i cicho się zaśmiała, widząc jego minę oraz to, że na chwilę jakby się zawiesił. Nie było to naśmiewanie się z niego. Po prostu sposób na danie upustu lekkiemu rozbawieniu i dobremu nastrojowi, który jej dzisiaj dopisywał.
Odłożyła deskę kreślarska i ołówek (w sumie, bardziej to przypominało upuszczenie) obok leżącej nieopodal torebki i chwyciła się sznurów, na których wisiała huśtawka, a chwilę później odbiła się nogami i bardziej ją rozbujała. Wpatrywała się teraz w przestrzeń przed sobą. Skoro miał taki problem z myśleniem, kiedy skupiał się na jej twarzy i soczewkach, które tak mu się podobały, to może warto było odwrócić tę jego uwagę.
- Wiesz co jest zabawne? Mojego brata bardziej obeszła utrata fajek niż pary spodni, w których się one znajdowały - parsknęła, przypominając sobie o tym, na co tak czekała, kiedy się ostatnio rozstawali.
Trochę się o to sprzeczali, bo według Nathana, młodsza siostra była tu jedyną podejrzaną, ale nie mając dowodów ani jej przyznania się do winy, nie mógł jej nic zrobić poza rzuceniem kilku złośliwości typowych dla rodzeństwa.
Uśmiechnęła się do niego jednym kącikiem ust, gdy podniósł na nią oczy i cicho się zaśmiała, widząc jego minę oraz to, że na chwilę jakby się zawiesił. Nie było to naśmiewanie się z niego. Po prostu sposób na danie upustu lekkiemu rozbawieniu i dobremu nastrojowi, który jej dzisiaj dopisywał.
Odłożyła deskę kreślarska i ołówek (w sumie, bardziej to przypominało upuszczenie) obok leżącej nieopodal torebki i chwyciła się sznurów, na których wisiała huśtawka, a chwilę później odbiła się nogami i bardziej ją rozbujała. Wpatrywała się teraz w przestrzeń przed sobą. Skoro miał taki problem z myśleniem, kiedy skupiał się na jej twarzy i soczewkach, które tak mu się podobały, to może warto było odwrócić tę jego uwagę.
- Wiesz co jest zabawne? Mojego brata bardziej obeszła utrata fajek niż pary spodni, w których się one znajdowały - parsknęła, przypominając sobie o tym, na co tak czekała, kiedy się ostatnio rozstawali.
Trochę się o to sprzeczali, bo według Nathana, młodsza siostra była tu jedyną podejrzaną, ale nie mając dowodów ani jej przyznania się do winy, nie mógł jej nic zrobić poza rzuceniem kilku złośliwości typowych dla rodzeństwa.
Rozumiem gościa...
Kiedy, chcąc czy nie chcąc, odlepił wzrok od oczu nastolatki, skorzystał z okazji i wyjął pojedynczego papierosa z kieszeni kurtki, po czym wsadził go do ust i zaczął szukać zapalniczki. Fajki po bracie Nat już dawno mu wyszły, a szkoda. Były najlepszym co w życiu palił i wcale go nie dziwiło, że starszy z rodzeństwa Darków źle zniósł ich stratę. Chociaż on to akurat mógł spokojnie pozwolić sobie na kupno nowych.
- Brzmi jak normalna reakcja. Też bym się wkurwił na jego miejscu.
Chociaż teraz czuł, że zaraz trafi go szlag, bo nie mógł znaleźć ognia. Jak nie urok to... Ale nie, serio, jakiego trzeba mieć pecha by skołować szluga, a moment później zapodziać jedyną zapalniczkę? Zawarczał cicho pod nosem i schował papierosa z powrotem do kieszeni, po czym oparł głowę o jeden z łańcuchów tworzących huśtawkę. Dopiero teraz zauważył, że pomimo ładnej pogody, na placu nie było w ogóle dzieci. To czyniło z tego miejsca nawet zacną miejscówkę, jeśli nie zdarzyło się po raz pierwszy.
- Często tu przychodzisz? - zapytał nagle, nie patrząc nawet w jej stronę. Kiedy się huśtała, zaczynało mu się tylko kręcić we łbie, więc w pewnym momencie wręcz odwrócił się do niej plecami i przymknął oczy. Jakby nie wystarczyło mu niskie ciśnienie to chyba łapał go jeszcze jakiś oczopląs czy inne gówno. Jakkolwiek by tego nie nazwał, widok szybko migającego czy zmieniającego się przed oczami obrazu, zwłaszcza na zjeździe i głodzie, nijak mu nie pomagał.
Kiedy, chcąc czy nie chcąc, odlepił wzrok od oczu nastolatki, skorzystał z okazji i wyjął pojedynczego papierosa z kieszeni kurtki, po czym wsadził go do ust i zaczął szukać zapalniczki. Fajki po bracie Nat już dawno mu wyszły, a szkoda. Były najlepszym co w życiu palił i wcale go nie dziwiło, że starszy z rodzeństwa Darków źle zniósł ich stratę. Chociaż on to akurat mógł spokojnie pozwolić sobie na kupno nowych.
- Brzmi jak normalna reakcja. Też bym się wkurwił na jego miejscu.
Chociaż teraz czuł, że zaraz trafi go szlag, bo nie mógł znaleźć ognia. Jak nie urok to... Ale nie, serio, jakiego trzeba mieć pecha by skołować szluga, a moment później zapodziać jedyną zapalniczkę? Zawarczał cicho pod nosem i schował papierosa z powrotem do kieszeni, po czym oparł głowę o jeden z łańcuchów tworzących huśtawkę. Dopiero teraz zauważył, że pomimo ładnej pogody, na placu nie było w ogóle dzieci. To czyniło z tego miejsca nawet zacną miejscówkę, jeśli nie zdarzyło się po raz pierwszy.
- Często tu przychodzisz? - zapytał nagle, nie patrząc nawet w jej stronę. Kiedy się huśtała, zaczynało mu się tylko kręcić we łbie, więc w pewnym momencie wręcz odwrócił się do niej plecami i przymknął oczy. Jakby nie wystarczyło mu niskie ciśnienie to chyba łapał go jeszcze jakiś oczopląs czy inne gówno. Jakkolwiek by tego nie nazwał, widok szybko migającego czy zmieniającego się przed oczami obrazu, zwłaszcza na zjeździe i głodzie, nijak mu nie pomagał.
Huśtała się przez jakiś czas. To ciekawe, że tak szybko po wyłączeniu "trybu panny idealnej" tak szybko zaczęły ją cieszyć codzienne pierdoły, na które inni nie zwracali uwagi. Pewnie po pewnym czasie jej przejdzie, ale teraz czuła się jak dziecko spuszczone przez rodziców ze smyczy. Spodziewała się, że będzie się tak działo, jeśli się w końcu zdecyduje na zmianę, ale to nie tego się przecież bała. Bała się, jak daleko to przyzwolenie na "małe" szaleństwa ją doprowadzi. Kiedy ma niby zauważyć, gdzie wytyczyć nowe granice, jeśli zupełnie nie zna terenu, po którym się właśnie poruszała i zagłębiała się coraz bardziej w dżunglę, którą wypełniała mieszanina barw, dźwięków i ruchu.
Wyhamowała nagle, szorując nogami po piachu, by zatrzymać się w statycznej pozycji, a później spojrzała na poirytowanego i krzywiącego się chłopaka. Przemknęło jej przez myśl, że będzie się musiała się jakoś nauczyć rozpoznawać, w jakim jest stadium, bo pytanie go o to przy każdej okazji nie wchodziło w grę, a taka wiedza mogła być przydatna.
Mimo iż wydawało się, że wcześniej na niego nie patrzyła, będąc pochłoniętą zabawą, wcale tak nie było. Cały czas obserwowała jego poczynania. Schyliła się i pogrzebała chwilę w torebce, a po kilku sekundach coś wyjęła i wyciągnęła rękę w stronę znajomego.
- Jeśli brakuje ci zapalniczki, to możesz użyć mojej. - W dłoni trzymała własną, wyglądającą jak mały palnik w stylu steampunk.
Nadal nie podobało jej się, że pali, ale skoro nie mogła tego zmienić, to musiała to zaakceptować(?). Skoro już i tak miał problemy z nastrojem i całą resztą, to była w stanie mu to w tej chwili darować.
- Nie. To będzie pierwszy raz. Wcześniej nigdy nie miałam czasu. - Wzruszyła ramionami.
- Po pierwszej przeprowadzce odwiedziłam takie miejsca może kilka razy, a później nie było już okazji. - Wbiła wzrok w ziemię.
Nie było po co przychodzić, jeśli wszyscy wydawali się obcy, a i nie chciało się niepotrzebnie zawracać głowy matce. Już siedzenie w pokoju i zabawa w pojedynkę była lepszym rozwiązaniem.
Wyhamowała nagle, szorując nogami po piachu, by zatrzymać się w statycznej pozycji, a później spojrzała na poirytowanego i krzywiącego się chłopaka. Przemknęło jej przez myśl, że będzie się musiała się jakoś nauczyć rozpoznawać, w jakim jest stadium, bo pytanie go o to przy każdej okazji nie wchodziło w grę, a taka wiedza mogła być przydatna.
Mimo iż wydawało się, że wcześniej na niego nie patrzyła, będąc pochłoniętą zabawą, wcale tak nie było. Cały czas obserwowała jego poczynania. Schyliła się i pogrzebała chwilę w torebce, a po kilku sekundach coś wyjęła i wyciągnęła rękę w stronę znajomego.
- Jeśli brakuje ci zapalniczki, to możesz użyć mojej. - W dłoni trzymała własną, wyglądającą jak mały palnik w stylu steampunk.
Nadal nie podobało jej się, że pali, ale skoro nie mogła tego zmienić, to musiała to zaakceptować(?). Skoro już i tak miał problemy z nastrojem i całą resztą, to była w stanie mu to w tej chwili darować.
- Nie. To będzie pierwszy raz. Wcześniej nigdy nie miałam czasu. - Wzruszyła ramionami.
- Po pierwszej przeprowadzce odwiedziłam takie miejsca może kilka razy, a później nie było już okazji. - Wbiła wzrok w ziemię.
Nie było po co przychodzić, jeśli wszyscy wydawali się obcy, a i nie chciało się niepotrzebnie zawracać głowy matce. Już siedzenie w pokoju i zabawa w pojedynkę była lepszym rozwiązaniem.
Boże, wreszcie się zatrzymała! Nie chciał jej psuć zabawy, zwłaszcza jej, bo przecież tak rzadko pozwalała sobie nie zachowywać jak robot, ale jeszcze trochę i by się chyba zhaftował. Do tego znalazła mu zapalniczkę, chociaż wiedział, że nie pochwalała jego nałogu. Anioł, nie dziewczyna!
Obejrzał się na nią, jak tylko ucichło brzęczenie poruszanych łańcuchów i z niemą wdzięcznością wziął zapalniczkę, od razu wyjmując papierosa, odpalając i zaciągając się dymem. Odetchnął z ulgą, palcami gładząc powierzchnię pożyczonego przedmiotu. Przyjrzał mu się porządnie, zanim wyciągnął rękę by oddać go właścicielce i to na niej skupić wzrok.
- Znowu jak cię widzę to jesteś sama. - wymruczał spokojnie i dopalił fajka aż do filtra, a następnie rzucił na ziemię i zgniótł butem, zanim ponownie się odezwał, tym razem przy okazji przeciągając się niczym kot i opierając czoło o drugi łańcuch, ten znajdujący się bliżej huśtawki Nat. Wciąż nie odrywał od niej wzroku, chociaż już nie tak rozmarzonego jak wcześniej.
- Powinnaś znaleźć sobie znajomych, faceta... - rzucił luźno, ale niemal odruchowo poprawił się;
- Kogoś lepszego ode mnie. Ty w ogóle gadasz z ludźmi, jeśli nie umierają akurat na chodniku? - uniósł prawy kącik ust, dopasowując wredną minę do aż nazbyt prawdziwego komentarza. Oczywiście, podejrzewał, że Nat miała styczność z innymi ludźmi w swoim wieku, ale były wakacje, wszędzie na mieście spotykało się grupki przyjaciół, a ona ile razy by jej nie widział to zawsze siedziała sama w jakimś kącie i jak nie czytała to inaczej, jednak wciąż na osobności, spędzała czas. Żal mu było tak fajnej i wcale towarzyskiej dziewczyny, nawet jeśli upierała się, że taki tryb życia ją satysfakcjonuje. Rem nawet nie zauważył kiedy zaczęło mu znowu zależeć na czyimś szczęściu.
Obejrzał się na nią, jak tylko ucichło brzęczenie poruszanych łańcuchów i z niemą wdzięcznością wziął zapalniczkę, od razu wyjmując papierosa, odpalając i zaciągając się dymem. Odetchnął z ulgą, palcami gładząc powierzchnię pożyczonego przedmiotu. Przyjrzał mu się porządnie, zanim wyciągnął rękę by oddać go właścicielce i to na niej skupić wzrok.
- Znowu jak cię widzę to jesteś sama. - wymruczał spokojnie i dopalił fajka aż do filtra, a następnie rzucił na ziemię i zgniótł butem, zanim ponownie się odezwał, tym razem przy okazji przeciągając się niczym kot i opierając czoło o drugi łańcuch, ten znajdujący się bliżej huśtawki Nat. Wciąż nie odrywał od niej wzroku, chociaż już nie tak rozmarzonego jak wcześniej.
- Powinnaś znaleźć sobie znajomych, faceta... - rzucił luźno, ale niemal odruchowo poprawił się;
- Kogoś lepszego ode mnie. Ty w ogóle gadasz z ludźmi, jeśli nie umierają akurat na chodniku? - uniósł prawy kącik ust, dopasowując wredną minę do aż nazbyt prawdziwego komentarza. Oczywiście, podejrzewał, że Nat miała styczność z innymi ludźmi w swoim wieku, ale były wakacje, wszędzie na mieście spotykało się grupki przyjaciół, a ona ile razy by jej nie widział to zawsze siedziała sama w jakimś kącie i jak nie czytała to inaczej, jednak wciąż na osobności, spędzała czas. Żal mu było tak fajnej i wcale towarzyskiej dziewczyny, nawet jeśli upierała się, że taki tryb życia ją satysfakcjonuje. Rem nawet nie zauważył kiedy zaczęło mu znowu zależeć na czyimś szczęściu.
Ta dziewczyna nosiła w torebce wszystkooo... z wyjątkiem fajek. Było tego nawet więcej, niż w przeciętnej kobiecej torebce, które ponoć uchodziły za worki bez dna, w których jedynie właścicielki były w stanie coś znaleźć. W torbie Natalie panował porządek, bo każda rzecz miała swoje orientacyjnie wyznaczone miejsce toteż znalezienie potrzebnego przedmiotu stanowiło góra kilkanaście sekund.
Wzięła oddaną zapalniczkę i odłożyła ją z powrotem do odpowiedniej wewnętrznej kieszonki, by po chwili powrócić do rozmowy i odwrócić się w stronę znajomego. Siedziała teraz pod kątem jakichś 45 stopni względem ławeczki i opierała się częściowo na jednej z lin, które ją podtrzymywały.
- Ja ogólnie spędzam dużo czasu sama - zbyła jego komentarz.
Zdążyła już do tego przywyknąć i zwykle jej to nawet nie przeszkadzało. Samotność dawała ciszę i spokój, pozwalała lepiej skupić się na własnych sprawach, których przecież zawsze miała tyle na głowie. Ludzi brakowało jej tylko w takich sytuacjach jak teraz, podczas wakacji. Kiedy miało się zbyt wiele czasu i chciało się coś zrobić poza domem, nie miało się z kim, a włóczenie się samotnie po mieście nie sprawiało aż tyle frajdy.
- Mam znajomych... - burknęła, ale zaraz później dodała - ...jakichś. - Większość jej kontaktów dotyczyła spraw związanych ze szkołą i poza nią często się one urywały. Może były też te kilka osób, z którymi mogła się czasem spotkać, ale przecież nie mogła się z nimi widzieć codziennie, skoro wcale nie byli ze sobą tak blisko.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem na wzmiankę o chłopaku i szybkie sprostowanie, którego trochę nie rozumiała, ale nie miała czasu ani ochoty się teraz zastanawiać nad jego sensem.
- A niby po co mi facet? - To naprawdę było szczere pytanie, co dało się poczuć po tonie wypowiedzi.
Nadal zaskakiwało ją to, że ludzie aż tak bardzo przejmowali się tego typu związkami. Tak, jasne. To było związane z biologią i przetrwaniem gatunku, ale no do cholery jasnej, podobno ludzie byli ponad wszystkimi innymi gatunkami i potrafili myśleć sami za siebie, zamiast ślepo podążać za instynktami. Po co więc miał jej być jakiś chłopak, jeśli nie był jej potrzebny?
Z resztą, nie czuła, żeby czegoś w jej życiu (przynajmniej w tej kwestii) brakowało. Zwyczajnie nie interesowała się takimi rzeczami, znajdując zawsze przynajmniej setkę znacznie ciekawszych tematów do rozmyślań i realizacji.
Poza tym, określenie "szukać chłopaka" nie miało z jej punktu widzenia żadnego sensu. Miłość i inne takie podobno przychodziła sama i tylko w takich wypadkach Violet rozumiała tworzenie się par. Byle tylko nic na siłę i dla zaspokojenia samej potrzeby bycia w związku z kimkolwiek.
Westchnęła ciężko i prawie przewróciła oczami, kiedy znowu wspomniał, jak wygląda jego poczucie własnej wartości. Spoko, był ćpunem, ubierającym się jak menel i włóczącym się bez celu po mieście, ale kto tu określał hierarchię wartości znajomych? Niby dlaczego miał być gorszym partnerem do rozmowy niż ktoś inny, skoro poza tymi wszystkimi ciągnącymi się za nim problemami, był naprawdę sympatycznym facetem.
Chęć do poprawiania go w tej kwestii szybko jej przeszła, bo musiała się krótko zaśmiać.
- A żebyś wiedział, że czasem zdarza mi się rozmawiać z ludźmi, którzy nie wyglądają na konających - rzuciła zaczepnie i zmrużyła oczy nachylając się trochę w jego stronę i łapiąc sznura przed sobą, by pewniej otrzymywać równowagę.
Wzięła oddaną zapalniczkę i odłożyła ją z powrotem do odpowiedniej wewnętrznej kieszonki, by po chwili powrócić do rozmowy i odwrócić się w stronę znajomego. Siedziała teraz pod kątem jakichś 45 stopni względem ławeczki i opierała się częściowo na jednej z lin, które ją podtrzymywały.
- Ja ogólnie spędzam dużo czasu sama - zbyła jego komentarz.
Zdążyła już do tego przywyknąć i zwykle jej to nawet nie przeszkadzało. Samotność dawała ciszę i spokój, pozwalała lepiej skupić się na własnych sprawach, których przecież zawsze miała tyle na głowie. Ludzi brakowało jej tylko w takich sytuacjach jak teraz, podczas wakacji. Kiedy miało się zbyt wiele czasu i chciało się coś zrobić poza domem, nie miało się z kim, a włóczenie się samotnie po mieście nie sprawiało aż tyle frajdy.
- Mam znajomych... - burknęła, ale zaraz później dodała - ...jakichś. - Większość jej kontaktów dotyczyła spraw związanych ze szkołą i poza nią często się one urywały. Może były też te kilka osób, z którymi mogła się czasem spotkać, ale przecież nie mogła się z nimi widzieć codziennie, skoro wcale nie byli ze sobą tak blisko.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem na wzmiankę o chłopaku i szybkie sprostowanie, którego trochę nie rozumiała, ale nie miała czasu ani ochoty się teraz zastanawiać nad jego sensem.
- A niby po co mi facet? - To naprawdę było szczere pytanie, co dało się poczuć po tonie wypowiedzi.
Nadal zaskakiwało ją to, że ludzie aż tak bardzo przejmowali się tego typu związkami. Tak, jasne. To było związane z biologią i przetrwaniem gatunku, ale no do cholery jasnej, podobno ludzie byli ponad wszystkimi innymi gatunkami i potrafili myśleć sami za siebie, zamiast ślepo podążać za instynktami. Po co więc miał jej być jakiś chłopak, jeśli nie był jej potrzebny?
Z resztą, nie czuła, żeby czegoś w jej życiu (przynajmniej w tej kwestii) brakowało. Zwyczajnie nie interesowała się takimi rzeczami, znajdując zawsze przynajmniej setkę znacznie ciekawszych tematów do rozmyślań i realizacji.
Poza tym, określenie "szukać chłopaka" nie miało z jej punktu widzenia żadnego sensu. Miłość i inne takie podobno przychodziła sama i tylko w takich wypadkach Violet rozumiała tworzenie się par. Byle tylko nic na siłę i dla zaspokojenia samej potrzeby bycia w związku z kimkolwiek.
Westchnęła ciężko i prawie przewróciła oczami, kiedy znowu wspomniał, jak wygląda jego poczucie własnej wartości. Spoko, był ćpunem, ubierającym się jak menel i włóczącym się bez celu po mieście, ale kto tu określał hierarchię wartości znajomych? Niby dlaczego miał być gorszym partnerem do rozmowy niż ktoś inny, skoro poza tymi wszystkimi ciągnącymi się za nim problemami, był naprawdę sympatycznym facetem.
Chęć do poprawiania go w tej kwestii szybko jej przeszła, bo musiała się krótko zaśmiać.
- A żebyś wiedział, że czasem zdarza mi się rozmawiać z ludźmi, którzy nie wyglądają na konających - rzuciła zaczepnie i zmrużyła oczy nachylając się trochę w jego stronę i łapiąc sznura przed sobą, by pewniej otrzymywać równowagę.
To, że spędzała "dużo czasu sama" to akurat, jakimś magicznym cudem, udało mu się zauważyć. A on serio nie widywał jej tak często! I jeszcze to co powiedziała o znajomych... "Jakichś"... Francuza tak to rozczuliło, że w pierwszym odruchu chciał wstać i ją przytulić. Nawet faktycznie spróbował podnieść się z huśtawki, ale chyba jakoś źle stanął, bo niemal od razu na nią wrócił, sycząc jak wściekła kobra i łapiąc się za lewe udo. Zacisnął zęby, ale szybko wziął się w garść i odetchnął, zerkając na czarnowłosą, która i tak sama się ku niemu nachyliła. Słysząc jej pytanie, ledwo powstrzymał się by nie parsknąć śmiechem. Wziąwszy głębszy oddech, jak najpoważniejszym tonem zaczął;
- Po co ci facet? Vivi... - wyciągnął rękę w jej stronę i poklepał po głowie, niczym małe dziecko. Cóż, biorąc pod uwagę, że znalazł ją na placyku zabaw, to nawet całkiem pasowało.
- Jeśli nie wiesz takich rzeczy, to ja na pewno nie będę ci ich tłumaczył. Może... - starał się nie zwinąć ze śmiechu i czuł, że zaraz dostanie wykład o tym jak "ona na pewno czytała o tym więcej książek i artykułów niż on", ale zwyczajnie musiał się tak zachować i łamiącym się rozbawienia głosem dokończył;
- Może zrozumiesz jak urośniesz...! To znaczy dorośniesz! Dorośniesz! - prawie spadł z tej huśtawki i to przez głupie przejęzyczenie. Tylko, że ona była takim słodkim knypkiem... No i w gruncie rzeczy, to była od niego młodsza, a w tym wieku nawet ten rok czy dwa różnicy to było sporo. Kto ją tam wie? A co jeśli faktycznie jeszcze nie dojrzała do zainteresowania 'tymi sprawami'? W końcu chodziła w negliżu przed starszym znajomym w środku nocy i była typem geeka, który o seksie to pewnie wiedział tyle co mu na biologii do kartkówki kazali się nauczyć. Nie żeby to było coś złego! Ale jeśli miał rację, to nie mógł, ani nie chciał, powstrzymywać się od traktowania jej jak młodszej siostrzyczki. Zwłaszcza, że z jej wzrostem to pewnie nosiła ubrania ze sklepu "5, 10, 15"...
- Po co ci facet? Vivi... - wyciągnął rękę w jej stronę i poklepał po głowie, niczym małe dziecko. Cóż, biorąc pod uwagę, że znalazł ją na placyku zabaw, to nawet całkiem pasowało.
- Jeśli nie wiesz takich rzeczy, to ja na pewno nie będę ci ich tłumaczył. Może... - starał się nie zwinąć ze śmiechu i czuł, że zaraz dostanie wykład o tym jak "ona na pewno czytała o tym więcej książek i artykułów niż on", ale zwyczajnie musiał się tak zachować i łamiącym się rozbawienia głosem dokończył;
- Może zrozumiesz jak urośniesz...! To znaczy dorośniesz! Dorośniesz! - prawie spadł z tej huśtawki i to przez głupie przejęzyczenie. Tylko, że ona była takim słodkim knypkiem... No i w gruncie rzeczy, to była od niego młodsza, a w tym wieku nawet ten rok czy dwa różnicy to było sporo. Kto ją tam wie? A co jeśli faktycznie jeszcze nie dojrzała do zainteresowania 'tymi sprawami'? W końcu chodziła w negliżu przed starszym znajomym w środku nocy i była typem geeka, który o seksie to pewnie wiedział tyle co mu na biologii do kartkówki kazali się nauczyć. Nie żeby to było coś złego! Ale jeśli miał rację, to nie mógł, ani nie chciał, powstrzymywać się od traktowania jej jak młodszej siostrzyczki. Zwłaszcza, że z jej wzrostem to pewnie nosiła ubrania ze sklepu "5, 10, 15"...
Zmarszczyła brwi, widząc jak próbuje wstać, ale zaraz później znów upada na miejsce i krzywi się z bólu. W pierwszym odruchu chciała zapytać, co mu się stało w nogę, ale się powstrzymała. Pewnie i tak nie powiedziałby prawdy, bo po co ma ją wtajemniczać w jego potyczki?
Czując jego rękę, odruchowo cofnęła się robiąc zdziwioną minę. Nope, fobia dotycząca dotyku jej jeszcze nie przeszła, bo nie bardzo miała kiedy. Może i otwierała się bardziej na świat, ale to nie znaczyło, że ktokolwiek chciał ją nagle dotykać, a i ona nie miała ochoty zmieniać wszystkiego od razu.
- Kurna, wiem jak to działa i dlatego nie rozumiem, po cholerę ma mi się do tego palić. - Tym razem odezwała się z odrobiną irytacji w głosie.
Naprawdę? Ludzie nie mogą wynieść się mentalnie ponad resztę zwierząt, skoro i tak się strasznie chełpią, że są królami świata, znacznie wyżej postawionymi niż reszta żywych istot?
Nie przejęła się wzmianką o wzroście. Wcale nie uznawała się za taką niską. Wstrzeliwała się idealnie w średnią wzrostu kobiet w Wielkiej Brytanii, co czyniło ją osobą normalnego wzrostu, a nie jakimś karzełkiem.
- Mam wrażenie, że mentalnie jestem jednak od ciebie starsza - odgryzła się za ten żart, a zaraz później przypomniała sobie kolejną informację.
- Z resztą, kobiety podobno dojrzewają szybciej. - Tego tematu nie rozwlekała tak, jak miała to w zwyczaju robić przy innych, nieraz przez nią poruszanych.
Jakoś nie miała ochoty opowiadać o tym, że kilka stuleci temu uznawano by ją za staną pannę i tak właściwie to powinna już mieć dzieci i tak dalej. Gdyby nie edukacja i związane z tym przesunięcie realnej dojrzałości i autonomii jednostki, to pewnie i dziś ludzie szukaliby sobie stałych partnerów znacznie wcześniej i zawierali z nimi związki formalne. Nie traktowaliby tego jako zabawy tak, jak ma to miejsce obecnie.
Czując jego rękę, odruchowo cofnęła się robiąc zdziwioną minę. Nope, fobia dotycząca dotyku jej jeszcze nie przeszła, bo nie bardzo miała kiedy. Może i otwierała się bardziej na świat, ale to nie znaczyło, że ktokolwiek chciał ją nagle dotykać, a i ona nie miała ochoty zmieniać wszystkiego od razu.
- Kurna, wiem jak to działa i dlatego nie rozumiem, po cholerę ma mi się do tego palić. - Tym razem odezwała się z odrobiną irytacji w głosie.
Naprawdę? Ludzie nie mogą wynieść się mentalnie ponad resztę zwierząt, skoro i tak się strasznie chełpią, że są królami świata, znacznie wyżej postawionymi niż reszta żywych istot?
Nie przejęła się wzmianką o wzroście. Wcale nie uznawała się za taką niską. Wstrzeliwała się idealnie w średnią wzrostu kobiet w Wielkiej Brytanii, co czyniło ją osobą normalnego wzrostu, a nie jakimś karzełkiem.
- Mam wrażenie, że mentalnie jestem jednak od ciebie starsza - odgryzła się za ten żart, a zaraz później przypomniała sobie kolejną informację.
- Z resztą, kobiety podobno dojrzewają szybciej. - Tego tematu nie rozwlekała tak, jak miała to w zwyczaju robić przy innych, nieraz przez nią poruszanych.
Jakoś nie miała ochoty opowiadać o tym, że kilka stuleci temu uznawano by ją za staną pannę i tak właściwie to powinna już mieć dzieci i tak dalej. Gdyby nie edukacja i związane z tym przesunięcie realnej dojrzałości i autonomii jednostki, to pewnie i dziś ludzie szukaliby sobie stałych partnerów znacznie wcześniej i zawierali z nimi związki formalne. Nie traktowaliby tego jako zabawy tak, jak ma to miejsce obecnie.
Może, gdyby nie rżał jak koń, to zauważyłby jak odsunęła się, kiedy chciał ją pogłaskać. Ewentualnie i tak by się nie przejął, uznając, że może brzydzi się go, bo wie jakim zerem społecznym był i chociaż znajdowała z nim momentami wspólny język, to wciąż czuła się te kilkadziesiąt poziomów wyżej od niego. Tak czy inaczej, rozbawiony niemal do łez, wreszcie opanował śmiech i machnąwszy ręką, zbył jej poirytowane odgryzki.
- Dobra, dobra. Akurat ode mnie to większość ludzi jest "mentalnie starsza". Ale uznajmy, że ty najbardziej. - spojrzał na nią z bananem na mordzie i mruknął lekko zaczepnie.
- Pani kobieto, to co dojrzałego pani proponuje? - potrząsnął ostentacyjnie łańcuchami.
- Huśtawki mi się już znudziły...
Nie znał umiaru i nie wiedział kiedy skończyć. Już tyle razy za to obrywał, ale niektórych osób nie dało się nauczyć by trzymać język za zębami. Cóż, przynajmniej dobrze się bawił i to bez dragów. Kiedy do niej podchodził, a potem palił, zdawał się przygnębiony, więc świeżo po haju być nie mógł. Zarazem coś za szybko mu się poprawiło, czyli musiał zaspokoić nałóg w miarę niedawno. Z takim to tylko domysły pozostawały, bo oczywiście prosto z mostu nic nie powie... Niby luzak, otwarty i szczery do bólu, a wystarczyło zadać nieodpowiednie pytanie i już przypominał sobie, że ma "coś do załatwienia".
- Dobra, dobra. Akurat ode mnie to większość ludzi jest "mentalnie starsza". Ale uznajmy, że ty najbardziej. - spojrzał na nią z bananem na mordzie i mruknął lekko zaczepnie.
- Pani kobieto, to co dojrzałego pani proponuje? - potrząsnął ostentacyjnie łańcuchami.
- Huśtawki mi się już znudziły...
Nie znał umiaru i nie wiedział kiedy skończyć. Już tyle razy za to obrywał, ale niektórych osób nie dało się nauczyć by trzymać język za zębami. Cóż, przynajmniej dobrze się bawił i to bez dragów. Kiedy do niej podchodził, a potem palił, zdawał się przygnębiony, więc świeżo po haju być nie mógł. Zarazem coś za szybko mu się poprawiło, czyli musiał zaspokoić nałóg w miarę niedawno. Z takim to tylko domysły pozostawały, bo oczywiście prosto z mostu nic nie powie... Niby luzak, otwarty i szczery do bólu, a wystarczyło zadać nieodpowiednie pytanie i już przypominał sobie, że ma "coś do załatwienia".
Jakoś od czasu, gdy zgodnie z jego radą, spróbowała "wyluzować" zwiększył się też niejako jej dystans do siebie. Jeszcze niedawno takie komentarze by ją irytowały, a teraz tylko śmiała się razem z nim z tej głupiej rozmowy o wieku. Już lepiej było oficjalnie pozostać przy tym, że są rówieśnikami, a sprawy wieku mentalnego i fizycznego zostawić gdzieś za sobą, bo i tak nic z rozważań na ten temat nic nie wynikało.
- Meh. Za chwilę to jeszcze babcią mnie zaczniesz nazywać - burknęła niby to obrażona na jego nazwanie jej "panią kobietą".
Uspokoiła się trochę i spojrzała jakoś odruchowo na zegarek. Nie miała dzisiaj żadnych ciekawych planów. Ot powłóczyć się trochę po mieście i spojrzeć na nie z innej perspektywy, niż robiła to do tej pory, więc zostanie tu nieco dłużej, niż początkowo zamierzała nie stanowiło dla niej problemu.
- Oj, obawiam się, że cię zanudzę dzieciaku, więc może sam coś wymyśl - odparła głosem stylizowanym na znacznie starszą kobietę, niż była nią w rzeczywistości. Ba, nawet odpowiednio się wyprostowała i zrobiła względnie poważną minę. To ostatnie nie do końca jej wyszło, bo za bardzo chciało jej się śmiać.
- Meh. Za chwilę to jeszcze babcią mnie zaczniesz nazywać - burknęła niby to obrażona na jego nazwanie jej "panią kobietą".
Uspokoiła się trochę i spojrzała jakoś odruchowo na zegarek. Nie miała dzisiaj żadnych ciekawych planów. Ot powłóczyć się trochę po mieście i spojrzeć na nie z innej perspektywy, niż robiła to do tej pory, więc zostanie tu nieco dłużej, niż początkowo zamierzała nie stanowiło dla niej problemu.
- Oj, obawiam się, że cię zanudzę dzieciaku, więc może sam coś wymyśl - odparła głosem stylizowanym na znacznie starszą kobietę, niż była nią w rzeczywistości. Ba, nawet odpowiednio się wyprostowała i zrobiła względnie poważną minę. To ostatnie nie do końca jej wyszło, bo za bardzo chciało jej się śmiać.
- Babcią? Ciebie?
Rozbrajała go. Do tego ta jej mina nauczycielki, którą na chwilę zrobiła i sposób w jaki wypowiedziała słowo "dzieciaku". Aż go szczęka rozbolała! Nie pamiętał kiedy ostatnio się tyle i tak mocno śmiał. Nawet na haju nie było u aż tak wesoło! To znaczy, brał tanie gówno i to pewnie przez to miał teraz takie wrażenie, a po ekstazy jakie jej załatwił bawiłby się milion razy lepiej, ale nie o to chodziło w tym momencie. Żadna inna osoba tak na niego nie działała! Natalie była wręcz jak narkotyk, ale taki bez którego da się przeżyć. Nie widział jej tydzień i nie dostawał przez to drgawek ani nic podobnego. Nawet nie tęsknił jakoś tak za specjalnie. Owszem, zastanawiał się co u niej i takie tam, a jak zobaczył to od razu zagadał i teraz, gdy była obok, to już nic się więcej nie liczyło... ale to dlatego, że była jego kumpelą! I to nie taką jak reszta jego ziomków, co pojawiali się tylko jak coś chcieli, a za markowe spodnie i dobre fajki to byli gotowi go zarżnąć jak świnię. Z Darkówną to mógłby konie kraść, choć aktualnie wolał droczyć się z nią, z lubością rejestrując każdy nowy sposób w jaki marszczyła nos. Inaczej to robiła jak była serio zła, a inaczej kiedy się zgrywała. Miała chyba z sześć różnych sposobów, a przynajmniej tylu się na razie naliczył. Że niby nie miał nic lepszego do roboty? Może i miał, ale już od najmłodszych lat ulubionym zajęciem Remiego było sprawdzanie granic innych ludzi. Na ile mu pozwolą? Potrafił doprowadzać do szewskiej pasji, a już tym bardziej, że nigdy niczego nie chciał tłumaczyć. Tak też prawdziwym zaskoczeniem dla nietykalskiej musiało być, gdy ten rudy jełop spoważniał nagle, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, po czym niespodziewanie nachylił się nad nią, jedną ręką łapiąc za łańcuch huśtawki Natalie tuż ponad jej głową. Nie zatrzymywał jej, jeśli próbowała się odsunąć, ale w takiej pozycji nie miała za dużego pola do popisu. Niby Tybalt wcale jej nie dotknął, ale, specjalnie czy nie, zawiesił się w sposób, który każdą próbę wstania czy nawet zjechania z drewnianego siedzenia konstrukcji, zmusiłoby nastolatkę do fizycznego kontaktu. Dziwnie pewny siebie, cholernie dwuznacznym tonem wymruczał;
- Vous êtes trop séduisante... - zaraz po czym dodał z już zupełnie lajtowym, szczeniackim uśmiechem;
- Jak na babcię, oczywiście!
Rozbrajała go. Do tego ta jej mina nauczycielki, którą na chwilę zrobiła i sposób w jaki wypowiedziała słowo "dzieciaku". Aż go szczęka rozbolała! Nie pamiętał kiedy ostatnio się tyle i tak mocno śmiał. Nawet na haju nie było u aż tak wesoło! To znaczy, brał tanie gówno i to pewnie przez to miał teraz takie wrażenie, a po ekstazy jakie jej załatwił bawiłby się milion razy lepiej, ale nie o to chodziło w tym momencie. Żadna inna osoba tak na niego nie działała! Natalie była wręcz jak narkotyk, ale taki bez którego da się przeżyć. Nie widział jej tydzień i nie dostawał przez to drgawek ani nic podobnego. Nawet nie tęsknił jakoś tak za specjalnie. Owszem, zastanawiał się co u niej i takie tam, a jak zobaczył to od razu zagadał i teraz, gdy była obok, to już nic się więcej nie liczyło... ale to dlatego, że była jego kumpelą! I to nie taką jak reszta jego ziomków, co pojawiali się tylko jak coś chcieli, a za markowe spodnie i dobre fajki to byli gotowi go zarżnąć jak świnię. Z Darkówną to mógłby konie kraść, choć aktualnie wolał droczyć się z nią, z lubością rejestrując każdy nowy sposób w jaki marszczyła nos. Inaczej to robiła jak była serio zła, a inaczej kiedy się zgrywała. Miała chyba z sześć różnych sposobów, a przynajmniej tylu się na razie naliczył. Że niby nie miał nic lepszego do roboty? Może i miał, ale już od najmłodszych lat ulubionym zajęciem Remiego było sprawdzanie granic innych ludzi. Na ile mu pozwolą? Potrafił doprowadzać do szewskiej pasji, a już tym bardziej, że nigdy niczego nie chciał tłumaczyć. Tak też prawdziwym zaskoczeniem dla nietykalskiej musiało być, gdy ten rudy jełop spoważniał nagle, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, po czym niespodziewanie nachylił się nad nią, jedną ręką łapiąc za łańcuch huśtawki Natalie tuż ponad jej głową. Nie zatrzymywał jej, jeśli próbowała się odsunąć, ale w takiej pozycji nie miała za dużego pola do popisu. Niby Tybalt wcale jej nie dotknął, ale, specjalnie czy nie, zawiesił się w sposób, który każdą próbę wstania czy nawet zjechania z drewnianego siedzenia konstrukcji, zmusiłoby nastolatkę do fizycznego kontaktu. Dziwnie pewny siebie, cholernie dwuznacznym tonem wymruczał;
- Vous êtes trop séduisante... - zaraz po czym dodał z już zupełnie lajtowym, szczeniackim uśmiechem;
- Jak na babcię, oczywiście!
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach