▲▼
First topic message reminder :
Jeden z wielu wyjątkowo długich korytarzy Riverdale. Znajduje się na parterze, tuż przy wysokich schodach prowadzących na pierwsze piętro. Uczniowie tuż po wyjściu z klas mogą zrelaksować się na którymkolwiek z obszernych parapetów podziwiając ogrody - bądź w innej, dalszej części korytarza, boiska z trenującymi sportowcami i cheerleaderkami. Inni, mniej skupieni na elegancji i wychowaniu lubią wykorzystywać tutejsze okna, jako przyspieszony środek transportu na zewnątrz, co jak się można domyślić, nie spotyka się z wielkim zachwytem prefektów, którzy wręcz uwielbiają patrolować ten teren, tylko czekając na możliwość wlepienia komuś kary.
Chcąc nie chcąc, przechodzi tędy każdy, czy to spiesząc się na zajęcia, do domu, akademika czy jednego z wielu pomieszczeń, które oferuje budynek.
Jeden z wielu wyjątkowo długich korytarzy Riverdale. Znajduje się na parterze, tuż przy wysokich schodach prowadzących na pierwsze piętro. Uczniowie tuż po wyjściu z klas mogą zrelaksować się na którymkolwiek z obszernych parapetów podziwiając ogrody - bądź w innej, dalszej części korytarza, boiska z trenującymi sportowcami i cheerleaderkami. Inni, mniej skupieni na elegancji i wychowaniu lubią wykorzystywać tutejsze okna, jako przyspieszony środek transportu na zewnątrz, co jak się można domyślić, nie spotyka się z wielkim zachwytem prefektów, którzy wręcz uwielbiają patrolować ten teren, tylko czekając na możliwość wlepienia komuś kary.
Chcąc nie chcąc, przechodzi tędy każdy, czy to spiesząc się na zajęcia, do domu, akademika czy jednego z wielu pomieszczeń, które oferuje budynek.
Szybkie przypomnienie zasad:
1. Post nie powinien mieć mniej niż 5 zdań złożonych.
2. Postać, która nie napisze posta w ciągu godziny od swojego poprzedniego posta automatycznie zostaje uznana za nieobecną, taką która wyszła i dopisała sobie zt. Nie wiecie jak to uzasadnić fabularnie? Macie pełne pole podpisu. Wyszła do toalety, na dwór, skończyła zajęcia, postanowiła coś zjeść na stołówce, miała was zwyczajnie dość i zmieniła lokację - cokolwiek. W końcu i tak będą to tylko wasze domysły.
3. Dynamika, dynamika i jeszcze raz dynamika.
4. Ingerencje prefektów są bardzo mile widziane.
5. Ingerencje MG, wręcz przeciwnie - nie działają na terenie tematów SSP.
6. Miejsce z oznaczeniem SSP nie podlega bilokacji, działa podobnie jak lekcje. Możecie więc pisać w dwóch pozostałych miejscach i nadal korzystać z uroków naszej strefy.
7. Nie piszemy posta pod postem. Wszedłeś i nikt ci nie odpisuje? Użyj opcji 'edytuj'.
1. Post nie powinien mieć mniej niż 5 zdań złożonych.
2. Postać, która nie napisze posta w ciągu godziny od swojego poprzedniego posta automatycznie zostaje uznana za nieobecną, taką która wyszła i dopisała sobie zt. Nie wiecie jak to uzasadnić fabularnie? Macie pełne pole podpisu. Wyszła do toalety, na dwór, skończyła zajęcia, postanowiła coś zjeść na stołówce, miała was zwyczajnie dość i zmieniła lokację - cokolwiek. W końcu i tak będą to tylko wasze domysły.
3. Dynamika, dynamika i jeszcze raz dynamika.
4. Ingerencje prefektów są bardzo mile widziane.
5. Ingerencje MG, wręcz przeciwnie - nie działają na terenie tematów SSP.
6. Miejsce z oznaczeniem SSP nie podlega bilokacji, działa podobnie jak lekcje. Możecie więc pisać w dwóch pozostałych miejscach i nadal korzystać z uroków naszej strefy.
7. Nie piszemy posta pod postem. Wszedłeś i nikt ci nie odpisuje? Użyj opcji 'edytuj'.
Jak zawsze na wzmiankę o jedzeniu poprawnie zareagowali wszyscy ci, którzy nie powinni. Czy to było naprawdę aż takie ciężkie do zrozumienia, że zwracała się akurat do swojego brata? Brata, który notabene nic sobie nie robił z jej propozycji. Pokiwała do pozostałych dryblasów na znak, że ich obecność jest ewentualnie pożądana, ale zaraz zastygła w bezruchu, słysząc odpowiedź drugiego Paige'a.
- C-c-c-c-ccccco - wydukała, nieomal się zapowietrzając z wrażenia, pąsowiejąc przy tym w mgnieniu oka. - Co. Nie. Ale. NIE. M-mnie z nim nic nawet nie łączy! - udało jej się sklecić w miarę składne zdanie, choć wyraz spanikowania i zażenowania raczej nieprędko miał zamiar zejść z twarzy blondynki. - Poza tym, naprawdę trzeba to zjeść, bo się zepsuje, uch.
Nawet nie zdążyła przez to zareagować na tekst o plotkach. I uważność. Po prostu cały czas uspokajała bijące serducho, no bo no.
"Myślicie, że mógłbym iść teraz swoje odebrać?"
- Skoro szkoła jest otwarta, to na pewno ktoś robi coś przy papierach.
- C-c-c-c-ccccco - wydukała, nieomal się zapowietrzając z wrażenia, pąsowiejąc przy tym w mgnieniu oka. - Co. Nie. Ale. NIE. M-mnie z nim nic nawet nie łączy! - udało jej się sklecić w miarę składne zdanie, choć wyraz spanikowania i zażenowania raczej nieprędko miał zamiar zejść z twarzy blondynki. - Poza tym, naprawdę trzeba to zjeść, bo się zepsuje, uch.
Nawet nie zdążyła przez to zareagować na tekst o plotkach. I uważność. Po prostu cały czas uspokajała bijące serducho, no bo no.
"Myślicie, że mógłbym iść teraz swoje odebrać?"
- Skoro szkoła jest otwarta, to na pewno ktoś robi coś przy papierach.
Dwa pudełka lodów, wokal Ronniego Radke i nowy serial na Netflixie pozwoliły jej nieco ochłonąć po wydarzeniach poprzedniego dnia. Wprawdzie dalej była wściekła na dyrekcję, za to, jak została potraktowana. Najpierw przyszywają jej łatkę narkomanki i grożą wyrzuceniem, a na koniec okazuje się, że w sumie to zasłużyła na drugą szansę, bo miała w sobie więcej odwagi, niż ludzie wokół niej.
Tym razem nie zamierzała płakać, a w szkole jak zwykle pojawiła się udając silną i niezależną młodą kobietę, której nic nie jest w stanie złamać. No, może oprócz słów WŁASNEGO KURWA OJCA, z którym nie miała większej ochoty na rozmowę. Jak dobrze, że można zrzucić wszystko na szkołę i brak czasu...
Tak jak myślała, jej korepetytor siedział pod ścianą czytając książkę. Cóż innego mógłby robić? Westchnęła zajmując miejsce obok niego.
— Powiedz, Rene... boisz się mnie? — zapytała z tajemniczym uśmiechem. — Bo miałabym dla Ciebie pewną propozycję, ale obawiam się, że to może być dla Ciebie za dużo...
Tym razem nie zamierzała płakać, a w szkole jak zwykle pojawiła się udając silną i niezależną młodą kobietę, której nic nie jest w stanie złamać. No, może oprócz słów WŁASNEGO KURWA OJCA, z którym nie miała większej ochoty na rozmowę. Jak dobrze, że można zrzucić wszystko na szkołę i brak czasu...
Tak jak myślała, jej korepetytor siedział pod ścianą czytając książkę. Cóż innego mógłby robić? Westchnęła zajmując miejsce obok niego.
— Powiedz, Rene... boisz się mnie? — zapytała z tajemniczym uśmiechem. — Bo miałabym dla Ciebie pewną propozycję, ale obawiam się, że to może być dla Ciebie za dużo...
Normalnie by ją zignorował, zajęty nauką przed kolejną lekcją. Ale po tym czego doświadczył poprzedniego dnia Rene od razu zerknął na Leilani badawczo. Oczy miała dalej lekko podkrążone, ale wyglądała na żywszą niż ostatnio. No i się uśmiechała, a to też dobry jak na nią znak. Skoro było jej lepiej to nie widział powodu by wdawać się z nią w niepotrzebne dyskusje. Chyba, że miały dotyczyć ich wspólnej nauki. Dla pewności zapytał;
- Jaką?
Tak żeby nie było, że potem by żałował, że nie dociekał. Nie lubił tego robić, ale czasami trzeba było. Zwłaszcza przy takich osobach jak Lei.
Lepiej żeby nie było to coś durnego...
Od razu pomyślał o jej dotychczasowych wygłupach, zastanawiając się czy dziewczyna czerpała dziwną satysfakcję z upokarzania go czy może po prostu nie potrafiła zachowywać się normalnie w stosunku do innych. Przynajmniej tym razem na korytarzu było mało osób, więc nawet jak Leilani spróbuje coś odwalić to nie będzie miała dużej publiki. Może nawet samo to ją powstrzyma? Bo przed normalną rozmową z nią Rene miał już mniejsze opory. Widział jej słabszą stronę czym zmiękczyła jego serce. Był gotów patrzeć na nią przychylniej, ale to zależało od tego czy ona nie zamierzała tego wykorzystywać.
- Jaką?
Tak żeby nie było, że potem by żałował, że nie dociekał. Nie lubił tego robić, ale czasami trzeba było. Zwłaszcza przy takich osobach jak Lei.
Lepiej żeby nie było to coś durnego...
Od razu pomyślał o jej dotychczasowych wygłupach, zastanawiając się czy dziewczyna czerpała dziwną satysfakcję z upokarzania go czy może po prostu nie potrafiła zachowywać się normalnie w stosunku do innych. Przynajmniej tym razem na korytarzu było mało osób, więc nawet jak Leilani spróbuje coś odwalić to nie będzie miała dużej publiki. Może nawet samo to ją powstrzyma? Bo przed normalną rozmową z nią Rene miał już mniejsze opory. Widział jej słabszą stronę czym zmiękczyła jego serce. Był gotów patrzeć na nią przychylniej, ale to zależało od tego czy ona nie zamierzała tego wykorzystywać.
Rozejrzała się wokół jakby bała się, że ktoś mógłby ich usłyszeć, a jej głos zniżył się do konspiracyjnego szeptu, kiedy wyciągała z torebki pomiętą kartkę z zadaniami, którą wręczyła Rene. Na palcach jednej ręki można było policzyć przykłady, które udało jej się rozwiązać bezbłędnie. Ponownie westchnęła obejmując chudymi dłońmi swoje kolana.
— Totalnie tego nie ogarniam i jestem wściekła. — rzuciła wpatrując się w ścianę przed nimi — Nieważne jak się staram, nie potrafię tego zrozumieć. Więęęęęęęęęęc...
Przeniosła na niego błagalne spojrzenie. Na Louisa to zawsze działało, więc dlaczego nie mogłaby wypróbować tej metody na biednym Fancuzie? Najwyżej jej odmówi, ot co!
— Nie chciałbyś dziś po lekcjach wpaść do mnie? Chyba, że masz jakieś plany, to nie. Ale... serio, nie chciałabym rzucać bluzgami w bibliotece, szczególnie, że niespecjalnie lubią, kiedy mamy tam zajęcia, a inaczej się nie da tego nauczyć, więc pomyślałam, że może mogliśmy posiedzieć u mnie, bo mama i jej facet i tak planują dziś kolacje na mieście, więc będę miała wolny dom i obejdzie się bez niezręcznych spotkań i pytań, a przy okazji nikt nie będzie nas uciszał i będę mogła dać upust swojej matematycznej frustracji niczym nieskrępowana. Co Ty na to? — w czasie wypowiadania tych kilku znań zatrzymała się być może ze trzy razy, żeby złapać oddech. Kiedy była czymś zestresowana (jak na przykład tą rozmową), zaczynała gadać dużo i od rzeczy. Ot, taka jej cecha.
— Totalnie tego nie ogarniam i jestem wściekła. — rzuciła wpatrując się w ścianę przed nimi — Nieważne jak się staram, nie potrafię tego zrozumieć. Więęęęęęęęęęc...
Przeniosła na niego błagalne spojrzenie. Na Louisa to zawsze działało, więc dlaczego nie mogłaby wypróbować tej metody na biednym Fancuzie? Najwyżej jej odmówi, ot co!
— Nie chciałbyś dziś po lekcjach wpaść do mnie? Chyba, że masz jakieś plany, to nie. Ale... serio, nie chciałabym rzucać bluzgami w bibliotece, szczególnie, że niespecjalnie lubią, kiedy mamy tam zajęcia, a inaczej się nie da tego nauczyć, więc pomyślałam, że może mogliśmy posiedzieć u mnie, bo mama i jej facet i tak planują dziś kolacje na mieście, więc będę miała wolny dom i obejdzie się bez niezręcznych spotkań i pytań, a przy okazji nikt nie będzie nas uciszał i będę mogła dać upust swojej matematycznej frustracji niczym nieskrępowana. Co Ty na to? — w czasie wypowiadania tych kilku znań zatrzymała się być może ze trzy razy, żeby złapać oddech. Kiedy była czymś zestresowana (jak na przykład tą rozmową), zaczynała gadać dużo i od rzeczy. Ot, taka jej cecha.
Rene nie wierzył własnym uszom. Leilani, ta ćpunka, jego dręczycielka i osoba, która najbardziej w tej szkole nie lubia uczyć się matematyki zapraszała JEGO do SIEBIE i to w celu NAUKI. To musiał być kolejny jej durny żart.
- Jasne. - rzucił z przekąsem, nie bardzo wierząc w wyrzucone przez nią na bezdechu wyjaśnienia. Spojrzenie jaki ją teraz obdarowywał mogłoby zabić, gdyby nie było już zmęczone podobnymi akcjami mającymi na celu zrobienie z niego pośmiewiska.
- Załóżmy, że bym ci uwierzył... - zaczął, choć sam nie wiedział po co. Na cholerę się jej tłumaczył? Mógł po prostu odwrócić wzrok i udawać, że jej tu nie ma. A nie, chwila, nie mógł, bo znając ją znowu zaczęłaby go tykać i jak małe dziecko próbować zwrócić na siebie jego uwagę. Bezpieczniej już było się wysilić i przemęczyć tę krótką rozmową niż udawać, że nie ma problemu kiedy problem był aż takiej wagi.
- To wciąż nieefektywne frustrować się na zadania, które nic ci złego nie zrobiły. Nie wiem jak miałoby ci to pomóc w nauce. - chociaż zarazem domyślał się, że praca w środowisku w którym czuła się pewniej mogła okazać się bardziej owocna od biblioteki w której powoli przestawali być mile widziani. Ponieważ dla Dubois liczyły się przede wszystkim wyniki, chłopak westchnął, jak zwykle czując się pokonanym. Jakimś cudem zawsze ulegał Leilani. Potrafiła wejść mu na łeb w taki sposób by nawet nie widział sensu by ją zrzucać.
- Ale jeśli uważasz, że wtedy będzie ci łatwiej się skoncentrować... - aż sam się obejrzał by sprawdzić czy jacyś jej znajomi nie stoją z boku i nie czekają na znak by się roześmiać. "Ej, zobaczcie, ten kujon naprawdę uwierzył, że jakaś dziewczyna chciałaby zaprosić go do siebie! Ale żałosne!" A najlepsze, że przecież nie liczył na nic z jej strony. Nie miał, jak większość chłopaków w jego wieku w podobnej sytuacji, nadziei na to, że korki z matmy w domu dziewczyny zmienią się w "coś więcej". Nie, dla Rene to miała być tylko nauka, po prostu w innym miejscu. I choć nigdy do nikogo nie chodził w odwiedziny, w tym wypadku czuł się przyparty do muru. Może trochę przez jej ostatnie łzy, których nie chciał znowu widzieć. A może trochę przez to, że chciał by wreszcie zaczęła łapać i by oboje mogli pochwalić się wynikami na lekcjach. Tak czy inaczej, pierwszy raz w życiu zgodził się na odwiedzenie kogoś w domu, a to był nie lada wyczyn.
- Jasne. - rzucił z przekąsem, nie bardzo wierząc w wyrzucone przez nią na bezdechu wyjaśnienia. Spojrzenie jaki ją teraz obdarowywał mogłoby zabić, gdyby nie było już zmęczone podobnymi akcjami mającymi na celu zrobienie z niego pośmiewiska.
- Załóżmy, że bym ci uwierzył... - zaczął, choć sam nie wiedział po co. Na cholerę się jej tłumaczył? Mógł po prostu odwrócić wzrok i udawać, że jej tu nie ma. A nie, chwila, nie mógł, bo znając ją znowu zaczęłaby go tykać i jak małe dziecko próbować zwrócić na siebie jego uwagę. Bezpieczniej już było się wysilić i przemęczyć tę krótką rozmową niż udawać, że nie ma problemu kiedy problem był aż takiej wagi.
- To wciąż nieefektywne frustrować się na zadania, które nic ci złego nie zrobiły. Nie wiem jak miałoby ci to pomóc w nauce. - chociaż zarazem domyślał się, że praca w środowisku w którym czuła się pewniej mogła okazać się bardziej owocna od biblioteki w której powoli przestawali być mile widziani. Ponieważ dla Dubois liczyły się przede wszystkim wyniki, chłopak westchnął, jak zwykle czując się pokonanym. Jakimś cudem zawsze ulegał Leilani. Potrafiła wejść mu na łeb w taki sposób by nawet nie widział sensu by ją zrzucać.
- Ale jeśli uważasz, że wtedy będzie ci łatwiej się skoncentrować... - aż sam się obejrzał by sprawdzić czy jacyś jej znajomi nie stoją z boku i nie czekają na znak by się roześmiać. "Ej, zobaczcie, ten kujon naprawdę uwierzył, że jakaś dziewczyna chciałaby zaprosić go do siebie! Ale żałosne!" A najlepsze, że przecież nie liczył na nic z jej strony. Nie miał, jak większość chłopaków w jego wieku w podobnej sytuacji, nadziei na to, że korki z matmy w domu dziewczyny zmienią się w "coś więcej". Nie, dla Rene to miała być tylko nauka, po prostu w innym miejscu. I choć nigdy do nikogo nie chodził w odwiedziny, w tym wypadku czuł się przyparty do muru. Może trochę przez jej ostatnie łzy, których nie chciał znowu widzieć. A może trochę przez to, że chciał by wreszcie zaczęła łapać i by oboje mogli pochwalić się wynikami na lekcjach. Tak czy inaczej, pierwszy raz w życiu zgodził się na odwiedzenie kogoś w domu, a to był nie lada wyczyn.
Miała już w głowie przygotowaną całą przemowę, podczas której to zamierzała zapewnić, że jej ojciec wcale nie jest seryjnym mordercą zbiegłym z australijskiego więzienia i że Rene wcale nie powinien obawiać się, że jego żywot mógłby zakończyć się w apartamencie na zachodzie. Już nawet otwierała usta, by wyrecytować całą formułkę, kiedy usłyszała coś, co można było odebrać jako zgodę. Aż zamrugała kilkukrotnie zaskoczona tym, jak łatwo jej poszło.
A może Leilani tak bardzo go wkurzała, że postanowił ją zabić w jej własnym domu? Albo zrobić jej coś jeszcze gorszego? E, nie. Francuz na pewno jest jeszcze na etapie, że dziewczyny są głupie, albo... jest gejem? Zmarszczyła brwi przyglądając mu się badawczo. Rzadko kiedy widywała go z kimkolwiek, ale - poza nauczycielami płci przeciwnej - byli to najczęściej panowie. Wniosek: GAY AS FUCK.
Czy w takim wypadku uda im się zaprzyjaźnić? Zawsze chciała mieć przyjaciela geja, przy którym będzie mogła bez skrępowania paradować w samym staniku. Niestety, trafił jej się kuzyn gej, który w wieku 5 lat zamknął ją w piwnicy...
— Cudownie! — klasnęła w dłonie szczęśliwa, że jej mały niecny plan zwabienia Rene do jej apartamentu, a właściwie, to apartamentu obecnego partnera jej matki, Erica — Po zajęciach czekaj na mnie przy... — urwała, robiąc facepalma — Jezu, przecież kończymy zajęcia razem.
I teoretycznie w tym momencie powinna wstać i odejść, ale zdrętwiała jej noga i nie była w stanie się podnieść. Typowa Leilani.
A może Leilani tak bardzo go wkurzała, że postanowił ją zabić w jej własnym domu? Albo zrobić jej coś jeszcze gorszego? E, nie. Francuz na pewno jest jeszcze na etapie, że dziewczyny są głupie, albo... jest gejem? Zmarszczyła brwi przyglądając mu się badawczo. Rzadko kiedy widywała go z kimkolwiek, ale - poza nauczycielami płci przeciwnej - byli to najczęściej panowie. Wniosek: GAY AS FUCK.
Czy w takim wypadku uda im się zaprzyjaźnić? Zawsze chciała mieć przyjaciela geja, przy którym będzie mogła bez skrępowania paradować w samym staniku. Niestety, trafił jej się kuzyn gej, który w wieku 5 lat zamknął ją w piwnicy...
— Cudownie! — klasnęła w dłonie szczęśliwa, że jej mały niecny plan zwabienia Rene do jej apartamentu, a właściwie, to apartamentu obecnego partnera jej matki, Erica — Po zajęciach czekaj na mnie przy... — urwała, robiąc facepalma — Jezu, przecież kończymy zajęcia razem.
I teoretycznie w tym momencie powinna wstać i odejść, ale zdrętwiała jej noga i nie była w stanie się podnieść. Typowa Leilani.
Zgodził się, bo czy miał jakiś wybór? Nie chciał by bardziej naciskała, a spodziewał się, że jeśli jej na czymś zależało to szybko by odmowy nie przyjęła. No i po wczoraj czuł też presję by jej nie drażnić z obawy przed jej kolejnymi łzami. Niby dotąd Leilani zachowywała się jak twarda osoba, ale cały ten imidż został w jednej chwili zrównany z ziemią kiedy rozszlochała się w bibliotece. Teraz w oczach Rene uchodziła za zupełnie inną osobę i tym bardziej nie chciał jej denerwować. Ale wtedy przypomniał sobie, że miał nie denerwować jeszcze jednej osoby. I w efekcie aż zarył otwartą dłonią w twarz.
- O Boże, nie mogę dziś... - zaczął i od razu się spiął. Nie chciał zawieść jednej osoby, ale w efekcie musi zawieść drugą. I tak ktoś będzie niezadowolony. Dubois nienawidził takich sytuacji. Między innymi właśnie dlatego unikał nawiązywania relacji z innymi ludźmi. Prędzej czy później dochodziło do ciężkich sytuacji bez wyjścia, a wtedy zupełnie sobie nie radził.
- Jeśli potrzebujesz tego dzisiaj to jest jeszcze przerwa obiadowa... - nie, to bez sensu. Gdziekolwiek nie mieszkała, jeśli nie był to akademik to nie było sensu się fatygować. Nawet jeśli olać pierwszą lekcję jaka miała potem być (co mu zupełnie nie pasowało i jej też nie powinno), to dalej mieliby maksymalnie trochę ponad godzinę. Chyba, że...
- Jak nie chcesz biblioteki to jest jeszcze mój... - czy on na pewno chciał to mówić? Nigdy w życiu nikogo nie zapraszał, ani do swojego domu, gdy jeszcze mieszkał z ojcem, ani teraz do pokoju. Ale z drugiej strony myśli, że miałby kogoś wystawić, zawieść, okazać się nie wystarczającym - to wszystko go tak gnębiło, że był gotów stanąć na głowie, żeby tylko nie rezygnować z niczego na co się już zgodził. I to nawet dla osób z którymi wcale nie był aż tak blisko. Nie, Rene bardziej robił to dla siebie niż dla Iana i Lei. Dla własnego czystego sumienia.
- Może być u mnie... W pół godziny spokojnie przerobimy jeden temat. - uznał i zerknął szybko na komórkę. Mieli jeszcze tą jedną lekcję przed najdłuższą przerwą.
- O Boże, nie mogę dziś... - zaczął i od razu się spiął. Nie chciał zawieść jednej osoby, ale w efekcie musi zawieść drugą. I tak ktoś będzie niezadowolony. Dubois nienawidził takich sytuacji. Między innymi właśnie dlatego unikał nawiązywania relacji z innymi ludźmi. Prędzej czy później dochodziło do ciężkich sytuacji bez wyjścia, a wtedy zupełnie sobie nie radził.
- Jeśli potrzebujesz tego dzisiaj to jest jeszcze przerwa obiadowa... - nie, to bez sensu. Gdziekolwiek nie mieszkała, jeśli nie był to akademik to nie było sensu się fatygować. Nawet jeśli olać pierwszą lekcję jaka miała potem być (co mu zupełnie nie pasowało i jej też nie powinno), to dalej mieliby maksymalnie trochę ponad godzinę. Chyba, że...
- Jak nie chcesz biblioteki to jest jeszcze mój... - czy on na pewno chciał to mówić? Nigdy w życiu nikogo nie zapraszał, ani do swojego domu, gdy jeszcze mieszkał z ojcem, ani teraz do pokoju. Ale z drugiej strony myśli, że miałby kogoś wystawić, zawieść, okazać się nie wystarczającym - to wszystko go tak gnębiło, że był gotów stanąć na głowie, żeby tylko nie rezygnować z niczego na co się już zgodził. I to nawet dla osób z którymi wcale nie był aż tak blisko. Nie, Rene bardziej robił to dla siebie niż dla Iana i Lei. Dla własnego czystego sumienia.
- Może być u mnie... W pół godziny spokojnie przerobimy jeden temat. - uznał i zerknął szybko na komórkę. Mieli jeszcze tą jedną lekcję przed najdłuższą przerwą.
"O Boże, nie mogę dziś".
...czyli jak jednym zdaniem zepsuć humor Leilani. Nie mogła jednak mieć mu tego za złe, w końcu zgodził się udzielać jej korepetycji całkowicie za darmo i to w swoim wolnym czasie. Zrobił dla niej wystarczająco dużo i oczekiwanie czegoś więcej byłoby co najmniej nie na miejscu.
Nie mogła się jednak powstrzymać od zgryźliwego komentarza. A przynajmniej tak mającego brzmieć w jej głowie.
— Zdradzasz mnie z kimś? — zapytała udając omdlenie, które zaraz zamieniło się w chichot. Dubois i związek? Prawdopodobne tylko o tyle, o ile można być w związku z podręcznikiem do fizyki...
— U Ciebie w akademiku? — usiadła po turecku przygryzając wargę. Znowu włączył jej się tryb bezczelnej Leilani, zupełnie jakby sytuacja z wczoraj w ogóle nie miała miejsca. To własnie robiła całe życie; wypierała się rzeczy, które nie były po jej myśli. Odwyk? Jaki odwyk? Była na wymianie w Finlandii. Odebrane stypendium? Sama zrezygnowała, presja negatywnie odbiła się na jej zdrowiu. A sytuacja na balu? Była tylko świadkiem tego, jak Victor Ros ćpał. Perfekcyjne kłamstwo dopracowane w każdym szczególe... dopóki nie skonfrontuje się go z resztą zainteresowanych... — No nie wiem, czy mogę tak bez przyzwoitki. Mama nie pozwala mi zostawać sam na sam z chłopcami.
Kiedyś powinno jej się oberwać za to trollowanie. W kończy czy to nie przypadkiem Leia nie chciała zaprosić rudowłosego do domu, w którym miało nie być nikogo, a jesienią całkowicie go rozbroiła swoją bezpruderyjnością?
...czyli jak jednym zdaniem zepsuć humor Leilani. Nie mogła jednak mieć mu tego za złe, w końcu zgodził się udzielać jej korepetycji całkowicie za darmo i to w swoim wolnym czasie. Zrobił dla niej wystarczająco dużo i oczekiwanie czegoś więcej byłoby co najmniej nie na miejscu.
Nie mogła się jednak powstrzymać od zgryźliwego komentarza. A przynajmniej tak mającego brzmieć w jej głowie.
— Zdradzasz mnie z kimś? — zapytała udając omdlenie, które zaraz zamieniło się w chichot. Dubois i związek? Prawdopodobne tylko o tyle, o ile można być w związku z podręcznikiem do fizyki...
— U Ciebie w akademiku? — usiadła po turecku przygryzając wargę. Znowu włączył jej się tryb bezczelnej Leilani, zupełnie jakby sytuacja z wczoraj w ogóle nie miała miejsca. To własnie robiła całe życie; wypierała się rzeczy, które nie były po jej myśli. Odwyk? Jaki odwyk? Była na wymianie w Finlandii. Odebrane stypendium? Sama zrezygnowała, presja negatywnie odbiła się na jej zdrowiu. A sytuacja na balu? Była tylko świadkiem tego, jak Victor Ros ćpał. Perfekcyjne kłamstwo dopracowane w każdym szczególe... dopóki nie skonfrontuje się go z resztą zainteresowanych... — No nie wiem, czy mogę tak bez przyzwoitki. Mama nie pozwala mi zostawać sam na sam z chłopcami.
Kiedyś powinno jej się oberwać za to trollowanie. W kończy czy to nie przypadkiem Leia nie chciała zaprosić rudowłosego do domu, w którym miało nie być nikogo, a jesienią całkowicie go rozbroiła swoją bezpruderyjnością?
Jak mógł ją zdradzać, jeśli nie byli razem? W ogóle nie byli blisko! Już bliższą relację Rene utrzymywał z Ianem, więc to jego zdradzał, jeśli już kogokolwiek.
...na samą tą myśl chłopak aż się zaczerwienił. Znowu w głowie zahuczało mu pytanie Ivo o to kogo wolał. To nie pomogło mu uspokoić nerwów. Kolejne głupie teksty Leilani zresztą też.
- Nie to nie. - warknął i odsunął się od niej, po czym wrócił do nauki. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie, bo w rzeczywistości jego mózg znowu zaciął się na wydarzeniach ostatnich dni. Do cholery, właśnie dlatego wolał życie w samotności, z dala od innych! Ale było już za późno. Już dał się wciągnąć w gierki i to aż dwóch osób na raz. Mógł mieć do nich pretensje, ale żywił je głównie do siebie za to, że tak się im dawał. Jednemu ulegał na słodkie oczy, a drugiej na łzy. W efekcie był jak między młotem a kowadłem, odbijał się od nich jak piłeczka pingpongowa i tracił przy tym własne zdanie.
Lei (chyba) chciała być zabawna swoimi wrednymi tekstami, ale w efekcie traciła wyjątkową szansę. Rene chciał być fair i dlatego ją do siebie zapraszał, ale musiał przyznać, że było mu na rękę to, że się nie zgodziła. Nie do końca przemyślał swoją propozycję i nie czuł się komfortowo z myślą, że czeka go goszczenie kogoś w swoim pokoju. Z drugiej strony miał dalej poczucie winy spowodowane odmową dziewczynie. Coś za coś. Choć wiadomym było, że znowu ulegnie jeśli Leilani jednak zechce go odwiedzić. Musiał. Widział jaką zrobiła minę, gdy wspomniał, że nie może do niej dziś przyjść. Samo to z niewiadomych przyczyn dziwnie go zabolało.
...na samą tą myśl chłopak aż się zaczerwienił. Znowu w głowie zahuczało mu pytanie Ivo o to kogo wolał. To nie pomogło mu uspokoić nerwów. Kolejne głupie teksty Leilani zresztą też.
- Nie to nie. - warknął i odsunął się od niej, po czym wrócił do nauki. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie, bo w rzeczywistości jego mózg znowu zaciął się na wydarzeniach ostatnich dni. Do cholery, właśnie dlatego wolał życie w samotności, z dala od innych! Ale było już za późno. Już dał się wciągnąć w gierki i to aż dwóch osób na raz. Mógł mieć do nich pretensje, ale żywił je głównie do siebie za to, że tak się im dawał. Jednemu ulegał na słodkie oczy, a drugiej na łzy. W efekcie był jak między młotem a kowadłem, odbijał się od nich jak piłeczka pingpongowa i tracił przy tym własne zdanie.
Lei (chyba) chciała być zabawna swoimi wrednymi tekstami, ale w efekcie traciła wyjątkową szansę. Rene chciał być fair i dlatego ją do siebie zapraszał, ale musiał przyznać, że było mu na rękę to, że się nie zgodziła. Nie do końca przemyślał swoją propozycję i nie czuł się komfortowo z myślą, że czeka go goszczenie kogoś w swoim pokoju. Z drugiej strony miał dalej poczucie winy spowodowane odmową dziewczynie. Coś za coś. Choć wiadomym było, że znowu ulegnie jeśli Leilani jednak zechce go odwiedzić. Musiał. Widział jaką zrobiła minę, gdy wspomniał, że nie może do niej dziś przyjść. Samo to z niewiadomych przyczyn dziwnie go zabolało.
Przez większość życia wydawało się jej, że to ona nie umie w relacje międzyludzkie i nie potrafi odróżnić prawdy od ironii, ale Rene całkowicie ją w tym bił! I to, jak się rumienił za każdym razem, kiedy powiedziała coś nieodpowiedniego, było po prostu urocze. Aż złapałaby te policzki i zrobiła mu "a puci puci Reniaszki słodziaszki"! Tylko po tym już chyba nie miałaby się do niego po co odzywać...
— Hehe... wiesz, jednak matematyka jest ważniejsza. Założę pas cnoty i możemy się razem uczyć — puściła mu oko, żeby dać jasno do zrozumienia, że o żadnym pasie nie ma mowy, ale nie spodziewała się, żeby cokolwiek zrozumiał. Oh, może ona powinna omówić z nim istotę sarkazmu? Może wtedy jej żarty zaczną być śmieszne.
Długi palec zakończony pomalowanym czarnym lakierem paznokciem wbił się w policzek niczego nieświadomego chłopaka, choć nie na tyle mocno, by zadać mu ból. Chciała zwrócić na siebie jego uwagę, jak zwykle zresztą.
— Po przerwie obiadowej mamy wf, na który i tak nie zamierzam iść, bo... eee... jakby to powiedzieć, żebyś nie doznał szoku... Nevermind. Po prostu nie mogę ćwiczyć. — zaczęła rozbawiona. Normalnie nie miałaby oporów przed powiedzeniem "mam okres" (może to stąd jej wczorajszy wybuch emocji?), ale nieśmiałość Rene onieśmielała i ją. — Więc... zastanawiałam się, czy nie chciałbyś chociaż raz być złym chłopcem i przeczekać ze mną zajęcia... No bo po co wf, tylko biegasz i się pocisz i nawet jak weźmiesz prysznic, to czujesz się źle cały dzień. He...hehe...
Zmieniła pozycję na klęczącą i chwyciła chłopaka za ramiona patrząc mu prosto w oczy.
— Błagam, Rene! Sprawdzian jest pojutrze, a ja naprawdę nie rozumiem NIC. Kiedy próbuję rozwiązywać zadania, w głowie mam tańczące teletubisie. Już nie wiem co mam zrobić... — ostatnie zdanie było ledwie słyszalnym mamrotaniem, kiedy oparła głowę na jego klatce piersiowej. Tak, na środku korytarza, na oczach wszystkich.
— Hehe... wiesz, jednak matematyka jest ważniejsza. Założę pas cnoty i możemy się razem uczyć — puściła mu oko, żeby dać jasno do zrozumienia, że o żadnym pasie nie ma mowy, ale nie spodziewała się, żeby cokolwiek zrozumiał. Oh, może ona powinna omówić z nim istotę sarkazmu? Może wtedy jej żarty zaczną być śmieszne.
Długi palec zakończony pomalowanym czarnym lakierem paznokciem wbił się w policzek niczego nieświadomego chłopaka, choć nie na tyle mocno, by zadać mu ból. Chciała zwrócić na siebie jego uwagę, jak zwykle zresztą.
— Po przerwie obiadowej mamy wf, na który i tak nie zamierzam iść, bo... eee... jakby to powiedzieć, żebyś nie doznał szoku... Nevermind. Po prostu nie mogę ćwiczyć. — zaczęła rozbawiona. Normalnie nie miałaby oporów przed powiedzeniem "mam okres" (może to stąd jej wczorajszy wybuch emocji?), ale nieśmiałość Rene onieśmielała i ją. — Więc... zastanawiałam się, czy nie chciałbyś chociaż raz być złym chłopcem i przeczekać ze mną zajęcia... No bo po co wf, tylko biegasz i się pocisz i nawet jak weźmiesz prysznic, to czujesz się źle cały dzień. He...hehe...
Zmieniła pozycję na klęczącą i chwyciła chłopaka za ramiona patrząc mu prosto w oczy.
— Błagam, Rene! Sprawdzian jest pojutrze, a ja naprawdę nie rozumiem NIC. Kiedy próbuję rozwiązywać zadania, w głowie mam tańczące teletubisie. Już nie wiem co mam zrobić... — ostatnie zdanie było ledwie słyszalnym mamrotaniem, kiedy oparła głowę na jego klatce piersiowej. Tak, na środku korytarza, na oczach wszystkich.
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: [LICEUM] Korytarz [SSP]
Sob Sty 25, 2020 11:10 pm
Sob Sty 25, 2020 11:10 pm
Nie obraził się, ale mógł na takiego wyglądać. Kiedy prychnął na nią i wrócił do nauki, faktycznie mogło się wydawać, że cofa propozycję. Ale w rzeczywistości wiedział, że jakby zmieniła zdanie to nie musiałaby go mocno przyciskać by się zgodził i to wbrew sobie. Dlatego też tym mocniej zaskoczyło go jej zdesperowane podejście. No i kolejne durne żarty.
- Pas cnoty...? - zerknął na nią pobłażliwie. Za kogo ona go miała? Przecież on nigdy nawet... To znaczy, nawet by nie pomyślał o tym! I to z nią? W życiu! Ech, znowu poczuł jak się rumieni. Szlag by trafił tę jego jasną, piegowatą cerę na której wszystko było widać!
Co do tego dlaczego nie mogła ćwiczyć nawet się nie domyślał, ale uwierzył, że po wczorajszym wybuchu mogła mieć zwolnienie. Gorzej z nim, bo nigdy nie był dobry ze sportów, więc tym bardziej powinien chodzić na zajęcia z wychowania fizycznego. Jego średnia z tych lekcji leżała i kwiczała, bo pomimo iż codziennie ćwiczył wieczorem w pokoju, to zupełnie nie potrafił się odnaleźć na boisku z innymi dzieciakami. A już zwłaszcza kiedy do gry wchodziła jakakolwiek piłka. Wypadało więc by pojawiał się za każdym razem i przynajmniej w ten sposób pokazywał, że mu zależy. Ale czy ona brała to pod uwagę? Jasne, że nie!
Rene westchnął. Przy okazji dał się dźgnąć, ale to głównie przez własne zamyślenie przez które nie zauważył jej zbliżającego się palca. Od razu rzucił Lei zirytowane spojrzenie.
- To nie wchodzi w grę. - odrzekł na jej pomysł z urywaniem się z lekcji.
- Tobie może się nie chcieć ćwiczyć, ale ja... - nie skończył, schwytany nagle przez dziewczynę. Od razu spalił się na pysku już zupełnie i rozejrzał wokół. Na razie nie było w okolicy za wiele osób i nikt na nich jeszcze nie patrzył. Jeszcze.
- C-co ty... Tańczące co..? - jęknął zdezorientowany i w pierwszym odruchu sam ją złapał. Nie zdążył jednak nic zrobić, kiedy Lei oparła się o jego klatkę piersiową, a jemu zupełnie znienacka mocniej zabiło serce. Aż się biedak przeraził, że dziewczyna to poczuje.
- P-przecież powiedziałem, że możesz przyjść do mnie... - wymruczał z trudem. Już całkiem pogubiony czuł jak słowa grzęzną mu w gardle, kiedy Leilani znajduje się tak blisko niego. Nieprzyzwyczajony do czyjegokolwiek dotyku Rene zupełnie stracił rozum w tej dziwnej sytuacji. I tylko jedno przyszło mu na myśl.
- Tylko nie płacz...
- Pas cnoty...? - zerknął na nią pobłażliwie. Za kogo ona go miała? Przecież on nigdy nawet... To znaczy, nawet by nie pomyślał o tym! I to z nią? W życiu! Ech, znowu poczuł jak się rumieni. Szlag by trafił tę jego jasną, piegowatą cerę na której wszystko było widać!
Co do tego dlaczego nie mogła ćwiczyć nawet się nie domyślał, ale uwierzył, że po wczorajszym wybuchu mogła mieć zwolnienie. Gorzej z nim, bo nigdy nie był dobry ze sportów, więc tym bardziej powinien chodzić na zajęcia z wychowania fizycznego. Jego średnia z tych lekcji leżała i kwiczała, bo pomimo iż codziennie ćwiczył wieczorem w pokoju, to zupełnie nie potrafił się odnaleźć na boisku z innymi dzieciakami. A już zwłaszcza kiedy do gry wchodziła jakakolwiek piłka. Wypadało więc by pojawiał się za każdym razem i przynajmniej w ten sposób pokazywał, że mu zależy. Ale czy ona brała to pod uwagę? Jasne, że nie!
Rene westchnął. Przy okazji dał się dźgnąć, ale to głównie przez własne zamyślenie przez które nie zauważył jej zbliżającego się palca. Od razu rzucił Lei zirytowane spojrzenie.
- To nie wchodzi w grę. - odrzekł na jej pomysł z urywaniem się z lekcji.
- Tobie może się nie chcieć ćwiczyć, ale ja... - nie skończył, schwytany nagle przez dziewczynę. Od razu spalił się na pysku już zupełnie i rozejrzał wokół. Na razie nie było w okolicy za wiele osób i nikt na nich jeszcze nie patrzył. Jeszcze.
- C-co ty... Tańczące co..? - jęknął zdezorientowany i w pierwszym odruchu sam ją złapał. Nie zdążył jednak nic zrobić, kiedy Lei oparła się o jego klatkę piersiową, a jemu zupełnie znienacka mocniej zabiło serce. Aż się biedak przeraził, że dziewczyna to poczuje.
- P-przecież powiedziałem, że możesz przyjść do mnie... - wymruczał z trudem. Już całkiem pogubiony czuł jak słowa grzęzną mu w gardle, kiedy Leilani znajduje się tak blisko niego. Nieprzyzwyczajony do czyjegokolwiek dotyku Rene zupełnie stracił rozum w tej dziwnej sytuacji. I tylko jedno przyszło mu na myśl.
- Tylko nie płacz...
No ale czemu nie chciał zgodzić się na to, żeby opuścić jedną godzinę zajęć? Przecież wf to nie koniec świata, a i wszyscy dobrze wiedzieli, że kujoni zazwyczaj mają problem z kondycją i rzadko kiedy są dobrzy w jakichkolwiek sportach. Leilani na przykład po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca. Przeciwieństwem był jej kuzyn, Blythe, absolwent Riverdale; ponad dwa metry zdrowego trybu zycia, a przy okazji wzorowych ocen.
Ale dalej miała mu za złe, że zeznawał na jej niekorzyść podczas rozprawy o narkotyki. Obiecał, że nikomu nie powie i jak to się skończyło?
Słyszała szybkie bicie jego serca, ale nic sobie z tego nie robiła. Nawet nie skojarzyła tego ze swoja osobą. To znaczy, skojarzyła, ale doszła do wniosku, że to przez zdenerwowanie spowodowane tym, że kolejny raz naruszyła jego przestrzeń osobistą. Bo przecież ubzdurała sobie, że Rene może być gejem. Przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi i to, co sobie dopowiedziała, na to wskazywały.
— Nie chce mi się płakać. Chce mi się spać. — smukłe dłonie zsunęły się z ramion chłopaka, a ona naparła na niego swoim całym swoim ciężarem. Zaraz jednak się ogarnęła, wróciła na poprzednie miejsce pod ścianą i tylko oparła głowę o jego ramię. Od tak, dla zabawy. A poza tym nie wyspała się. — Zawsze możesz usiąść blisko mnie i podpowiadać mi na sprawdzianie.
Nie, oczywiście, że nie mógł. Nie sądziła, że Dubois byłby zdolny do oszustwa, szczególnie, że zdawał się za nią nie przepadać. Musiała jednak przyznać, że zachował się w porządku; nie rozpowiedział, że płakała w bibliotece po wyjściu z gabinetu dyrektora. Ta sytuacja była zbyt wielkim polem do plotek.
Ale dalej miała mu za złe, że zeznawał na jej niekorzyść podczas rozprawy o narkotyki. Obiecał, że nikomu nie powie i jak to się skończyło?
Słyszała szybkie bicie jego serca, ale nic sobie z tego nie robiła. Nawet nie skojarzyła tego ze swoja osobą. To znaczy, skojarzyła, ale doszła do wniosku, że to przez zdenerwowanie spowodowane tym, że kolejny raz naruszyła jego przestrzeń osobistą. Bo przecież ubzdurała sobie, że Rene może być gejem. Przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi i to, co sobie dopowiedziała, na to wskazywały.
— Nie chce mi się płakać. Chce mi się spać. — smukłe dłonie zsunęły się z ramion chłopaka, a ona naparła na niego swoim całym swoim ciężarem. Zaraz jednak się ogarnęła, wróciła na poprzednie miejsce pod ścianą i tylko oparła głowę o jego ramię. Od tak, dla zabawy. A poza tym nie wyspała się. — Zawsze możesz usiąść blisko mnie i podpowiadać mi na sprawdzianie.
Nie, oczywiście, że nie mógł. Nie sądziła, że Dubois byłby zdolny do oszustwa, szczególnie, że zdawał się za nią nie przepadać. Musiała jednak przyznać, że zachował się w porządku; nie rozpowiedział, że płakała w bibliotece po wyjściu z gabinetu dyrektora. Ta sytuacja była zbyt wielkim polem do plotek.
No tak, Leilani i te jej udziwnione teorie spiskowe. Dobrze, że tą nową nie pochwaliła się jeszcze przed Rene, bo dopiero by się dzieciak załamał. Wystarczyło, że sam nie wiedział co ma myśleć o tych sprawach, więc założenia innych nie były mu potrzebne.
Gorzej jeśli chwaliła się swymi spostrzeżeniami przed innymi. Tylko tego Francuzowi było trzeba - więcej plotek na jego temat.
A jednak, mimo ich dziwnej, nie do końca miłej relacji, chłopak poczuł ulgę, gdy Lei wyznała, że nie jest smutna. Zmęczenie z jej strony potrafił zrozumieć, ale najważniejsze, że nie zamierzała mu znowu płakać. Jej łzy go serio przerastały. W ogóle czyjekolwiek łzy by go pewnie zmiękły, a co dopiero kobiety. I to taki szloch... Wciąż odbijał mu się echem w uszach. Przypominał mu okropne zawodzenie jego brata z czasów, gdy jeszcze razem mieszkali. Okropne wspomnienia o których nie chciał teraz myśleć. Skupił się więc na kolejnym durnym pomyśle towarzyszki.
- Dobrze wiesz, że nie ma na to szans. - mruknął już z większym spokojem na jej usilne próby wymigania się od nauki. Kiedy odsunęła się i ułożyła na jego ramieniu, już nawet nie próbował jej odsuwać. To nie miało sensu. Ale poza tym zauważył, że jakoś im częściej go dotykała, tym mniej mu to przeszkadzało. O zgrozo, przyzwyczajał się do niej! Czy tego chciał czy nie, przez te wszystkie wspólne korki w pewnym stopniu nawykł do jej sposobu bycia, który nierozerwalnie wiązał się z wiecznym naruszaniem jego nietykalności cielesnej. Z nikim innym tak nie miał co tym mocniej dawało mu do myślenia i tym mocniej go konfundowało. Aż sam już nie wiedział jak się z tym wszystkim ma czuć.
- To chcesz się uczyć po tej lekcji czy nie? - zapytał, stawiając sprawę jasno.
Koniec gierek, bo zaraz im przerwa minie i na niczym nie stanie.
- Pytam serio. Po zajęciach nie będę mieć dziś czasu. - może i powinien postawić korepetycje z Lei ponad łyżwy z Ianem, ale nie chciał znowu przekładać spotkania z kolegą. Zresztą, i tak wychodził Leilani na przeciw. Ta dziewucha nie mogła zawsze dostawać tego co chciała! Czasami musi umieć pójść na kompromis. Zwłaszcza, że to Rene jak zwykle najwięcej na tym tracił.
Gorzej jeśli chwaliła się swymi spostrzeżeniami przed innymi. Tylko tego Francuzowi było trzeba - więcej plotek na jego temat.
A jednak, mimo ich dziwnej, nie do końca miłej relacji, chłopak poczuł ulgę, gdy Lei wyznała, że nie jest smutna. Zmęczenie z jej strony potrafił zrozumieć, ale najważniejsze, że nie zamierzała mu znowu płakać. Jej łzy go serio przerastały. W ogóle czyjekolwiek łzy by go pewnie zmiękły, a co dopiero kobiety. I to taki szloch... Wciąż odbijał mu się echem w uszach. Przypominał mu okropne zawodzenie jego brata z czasów, gdy jeszcze razem mieszkali. Okropne wspomnienia o których nie chciał teraz myśleć. Skupił się więc na kolejnym durnym pomyśle towarzyszki.
- Dobrze wiesz, że nie ma na to szans. - mruknął już z większym spokojem na jej usilne próby wymigania się od nauki. Kiedy odsunęła się i ułożyła na jego ramieniu, już nawet nie próbował jej odsuwać. To nie miało sensu. Ale poza tym zauważył, że jakoś im częściej go dotykała, tym mniej mu to przeszkadzało. O zgrozo, przyzwyczajał się do niej! Czy tego chciał czy nie, przez te wszystkie wspólne korki w pewnym stopniu nawykł do jej sposobu bycia, który nierozerwalnie wiązał się z wiecznym naruszaniem jego nietykalności cielesnej. Z nikim innym tak nie miał co tym mocniej dawało mu do myślenia i tym mocniej go konfundowało. Aż sam już nie wiedział jak się z tym wszystkim ma czuć.
- To chcesz się uczyć po tej lekcji czy nie? - zapytał, stawiając sprawę jasno.
Koniec gierek, bo zaraz im przerwa minie i na niczym nie stanie.
- Pytam serio. Po zajęciach nie będę mieć dziś czasu. - może i powinien postawić korepetycje z Lei ponad łyżwy z Ianem, ale nie chciał znowu przekładać spotkania z kolegą. Zresztą, i tak wychodził Leilani na przeciw. Ta dziewucha nie mogła zawsze dostawać tego co chciała! Czasami musi umieć pójść na kompromis. Zwłaszcza, że to Rene jak zwykle najwięcej na tym tracił.
Spokojnie, nikt poza jej ojcem nie wiedział o "koledze chyba nawet geju", który pomagał jej z nauką. A komu miałby powiedzieć o tym Louis? Jedynie swojemu partnerowi, albo matce Leilani, których nieszczególnie obchodziła orientacja seksualna osób, z którymi się spotykała, a to, czy znów nie sprowadzali ich małolaty na złą drogę. Spoiler: to ona sprowadzała na nią innych, tak jak teraz próbowała namówić biednego Rene na pomoc w ściąganiu. I to nie tak, że nie chciała się uczyć, bo naprawdę próbowała, ale czasami bywało to trudne.
— Zawsze jesteś taki grzeczny? — zapytała ujmując rudy kosmyk włosów chłopaka między palce, po czym zaczęła zakręcać go na jednym z nich. — Postępujesz według zasad i nigdy żadnej nie złamałeś, co? W takim razie mam dla Ciebie mały prezent. — uśmiechnęła się tajemniczo, nachylając się w stronę jego ucha, by zaraz podnieść głos — ZABURZENIA PSYCHICZNE NA CAŁE ŻYCIE. Martwię się o Ciebie.
Po tych słowach wróciła do okupywania jego ramienia. Przyzwyczajał się do niej? Niedobrze. Leilani nauczyła się, że nie powinno się przyzwyczajać do ludzi, bo kiedy odchodzą, serce rozbija się na milion kawałków.
Albo kiedy całują twój dawny obiekt westchnień pół metra przed twoją twarzą.
— Oczywiście, że chcę się uczyć! — prychnęła oburzona faktem, że w ogóle śmiał pomyśleć, że nie miała ochoty na wspólną naukę. W sumie, to... niezbyt miała ochotę spędzać czas z matematyką, ale jak mus, to mus.
— Idziesz z kimś na randkę? — zapytała z głupim uśmieszkiem na twarzy. No i jak tu wytrzymać z Cigfran?
— Zawsze jesteś taki grzeczny? — zapytała ujmując rudy kosmyk włosów chłopaka między palce, po czym zaczęła zakręcać go na jednym z nich. — Postępujesz według zasad i nigdy żadnej nie złamałeś, co? W takim razie mam dla Ciebie mały prezent. — uśmiechnęła się tajemniczo, nachylając się w stronę jego ucha, by zaraz podnieść głos — ZABURZENIA PSYCHICZNE NA CAŁE ŻYCIE. Martwię się o Ciebie.
Po tych słowach wróciła do okupywania jego ramienia. Przyzwyczajał się do niej? Niedobrze. Leilani nauczyła się, że nie powinno się przyzwyczajać do ludzi, bo kiedy odchodzą, serce rozbija się na milion kawałków.
Albo kiedy całują twój dawny obiekt westchnień pół metra przed twoją twarzą.
— Oczywiście, że chcę się uczyć! — prychnęła oburzona faktem, że w ogóle śmiał pomyśleć, że nie miała ochoty na wspólną naukę. W sumie, to... niezbyt miała ochotę spędzać czas z matematyką, ale jak mus, to mus.
— Idziesz z kimś na randkę? — zapytała z głupim uśmieszkiem na twarzy. No i jak tu wytrzymać z Cigfran?
No, dobra. Mógł się przyzwyczajać do jej dotyku, ale od włosów to wara! Rene aż się szarpnął, co w efekcie tylko jego samego zabolało, gdy prawie wyrwał sobie zaplątane na jej palcu włosy. A moment później prawie ogłuchł.
- Kur... - warknął, ledwo gryząc się w język. Jeszcze tego brakowało by przez tę siksę zaczął kląć w szkole.
- Jakie znowu zaburzenia? Gorsze niż twoje? - warknął na nią i podniósł z podłogi. Jeśli nie umiała być ani delikatna ani cicho, to nie będzie jej pobłażał. Dziewucha serio gotowa mu zaraz wejść na głowę. Momentami przypominała Dubois małe dziecko, albo może jakieś wkurzające zwierzątko. Ewentualnie połączenie tych obu stworków.
- Nie twój interes. - mruknął na jej pytanie, choć mimowolnie się zarumienił na samo słowo "randka". Czy to mogło tak właśnie wyglądać? Ale przecież to były tylko łyżwy z kolegą po szkole! Nawet za bardzo się na nie nie cieszył, bo nie potrafił jeździć. Jak na zawołanie w tej właśnie chwili rudzielec poczuł wibracje w telefonie. Wyjął go i szybko odpisał na smsa od Iana. Ten to miał wyczucie czasu! A nie, moment, po prostu ciągle go spamował odkąd dostał jego numer. Kolejny powód by nie dzielić się nim z nikim więcej.
- Kur... - warknął, ledwo gryząc się w język. Jeszcze tego brakowało by przez tę siksę zaczął kląć w szkole.
- Jakie znowu zaburzenia? Gorsze niż twoje? - warknął na nią i podniósł z podłogi. Jeśli nie umiała być ani delikatna ani cicho, to nie będzie jej pobłażał. Dziewucha serio gotowa mu zaraz wejść na głowę. Momentami przypominała Dubois małe dziecko, albo może jakieś wkurzające zwierzątko. Ewentualnie połączenie tych obu stworków.
- Nie twój interes. - mruknął na jej pytanie, choć mimowolnie się zarumienił na samo słowo "randka". Czy to mogło tak właśnie wyglądać? Ale przecież to były tylko łyżwy z kolegą po szkole! Nawet za bardzo się na nie nie cieszył, bo nie potrafił jeździć. Jak na zawołanie w tej właśnie chwili rudzielec poczuł wibracje w telefonie. Wyjął go i szybko odpisał na smsa od Iana. Ten to miał wyczucie czasu! A nie, moment, po prostu ciągle go spamował odkąd dostał jego numer. Kolejny powód by nie dzielić się nim z nikim więcej.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach