▲▼
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
Super zajebisty apartament położony w najwyższej wie-... wysoko. Wieżowiec wysoki, piętro wysokie.
W wykurwistej pierwszej sypialni (tej w ciemnych barwach) w kącie - czyli na długości całej jednej ściany - stoi kilka gitar wszelkiej maści:
♦ Gibson Les Paul Custom nazwana imieniem Meggie;
♦ Fender American Special Stratocaster - Suzy;
♦ Fender Standard Jazzmaster - Naomi;
♦ Schecter Damien Platinum - Marié;
♦ Gibson 1932 L-00 Vintage - Torri;
♦ Pavan TP-30 - Kaila;
♦ Pavan TP-Flamenco Negra - Genevieve.
I tam jest kuchnia. Use your imagination.
Super zajebisty apartament położony w najwyższej wie-... wysoko. Wieżowiec wysoki, piętro wysokie.
W wykurwistej pierwszej sypialni (tej w ciemnych barwach) w kącie - czyli na długości całej jednej ściany - stoi kilka gitar wszelkiej maści:
♦ Gibson Les Paul Custom nazwana imieniem Meggie;
♦ Fender American Special Stratocaster - Suzy;
♦ Fender Standard Jazzmaster - Naomi;
♦ Schecter Damien Platinum - Marié;
♦ Gibson 1932 L-00 Vintage - Torri;
♦ Pavan TP-30 - Kaila;
♦ Pavan TP-Flamenco Negra - Genevieve.
I tam jest kuchnia. Use your imagination.
- Mhm.. - mruknęła w odpowiedzi na jego stwierdzenie, jakby jednak nie była do końca pewna tego, co właśnie wyprawia. Droczenie się i wszelakie złośliwości występowały zbyt często w jej życiu, by kobieta zwracała na nie większą uwagę. Oczywiście dotyczyło to też paru innych aspektów, których na razie lepiej było nie poruszać. W końcu taka miła chwila, szkoda ją psuć.
Gdy mężczyzna przeszedł do odpowiadania na jej pytanie, z początku uniosła tylko brew, zaraz jednak ściągając obie ku sobie, aż do pojawienia się charakterystycznej zmarszczki. Może i miała odpuścić sobie z wyrzutami sumienia, ale to było trudne. No i zbyt egoistyczne. Co prawda ostatnimi latami myślała najpierw o sobie, a później dopiero o innych, jednak widziała potem jaki był tego skutek. I wcale jej nie zadowalał. Chociażby teraz miała tego przykład.
- A miałam nadzieję, że znajdziesz sobie jakąś pannę i o mnie zapomnisz. W końcu zawsze byłeś kobieciarzem. - przyznała, przesuwając w pewnym momencie paznokciami po jego karku. Po powrocie mogła przecież cieszyć się jego szczęściem. Takie pocieszenie w zupełności by jej wystarczyło. Ba, może nawet tak by było lepiej dla nich obu.
- No nie wiem, wydaje mi się, że nawet na tych największych buntowników można znaleźć sposób. To tylko dzieci, jeszcze da się przemówić im do rozsądku. - rzuciła, już pomijając swoje głębsze poglądy na ten temat. Nie chciała wybuchnąć ze swoimi dzikimi ideami, niesprawiedliwością, czy kij wie czym jeszcze.
- Brzmi.. zwyczajnie. - podsumowała z lekką nutą zazdrości w głosie, bo jednak u niej wyglądało to zupełnie inaczej. Robiła wszystko by dostać się, a później utrzymać na stanowisku agenta, chociaż zadanie to nie należało do najłatwiejszych. I pewnie dlatego też tak bardzo jej to odpowiadało.
- Można powiedzieć, że wyjechałam do pracy. - westchnęła ciężko, zastanawiając się jak delikatnie ubrać w słowa to, co chce mu powiedzieć. - Chris, musisz wiedzieć, że.. - nie było jej dane jednak skończyć zdania, ponieważ w pokoju rozbrzmiał przytłumiony sygnał telefonu, informujący o nadchodzącym połączeniu. Milfish wiedziała jednak, że nie jest to zwykły dzwonek. - Wybacz na moment. - powiedziała tylko i wyplątała się z jego objęć, schodząc następnie z kolan i podchodząc do swojej torebki, chcąc sprawdzić komórkę.
- Muszę iść, przepraszam. Innym razem dokończymy tę rozmowę, obiecuję. - oznajmiła, choć nie była do końca pewna czy obiecywanie komukolwiek czegokolwiek jest dobrym posunięciem. Nie czekając jednak na reakcję Grey'a zaczęła się zbierać do wyjścia, zaczynając od włożenia butów, a potem płaszcza i szalika, robiąc wszystko dość pospiesznie i niedbale. Widać było, że sprawa jest dość pilna.
- Zobaczymy się w pracy. Na razie. - rzuciła jedynie tyle na pożegnanie, zgarniając do ręki torbę i wychodząc z mieszkania. No to nie miało tak wyglądać, ale nie mogła nic na to poradzić. Taka praca.
/zt.
Gdy mężczyzna przeszedł do odpowiadania na jej pytanie, z początku uniosła tylko brew, zaraz jednak ściągając obie ku sobie, aż do pojawienia się charakterystycznej zmarszczki. Może i miała odpuścić sobie z wyrzutami sumienia, ale to było trudne. No i zbyt egoistyczne. Co prawda ostatnimi latami myślała najpierw o sobie, a później dopiero o innych, jednak widziała potem jaki był tego skutek. I wcale jej nie zadowalał. Chociażby teraz miała tego przykład.
- A miałam nadzieję, że znajdziesz sobie jakąś pannę i o mnie zapomnisz. W końcu zawsze byłeś kobieciarzem. - przyznała, przesuwając w pewnym momencie paznokciami po jego karku. Po powrocie mogła przecież cieszyć się jego szczęściem. Takie pocieszenie w zupełności by jej wystarczyło. Ba, może nawet tak by było lepiej dla nich obu.
- No nie wiem, wydaje mi się, że nawet na tych największych buntowników można znaleźć sposób. To tylko dzieci, jeszcze da się przemówić im do rozsądku. - rzuciła, już pomijając swoje głębsze poglądy na ten temat. Nie chciała wybuchnąć ze swoimi dzikimi ideami, niesprawiedliwością, czy kij wie czym jeszcze.
- Brzmi.. zwyczajnie. - podsumowała z lekką nutą zazdrości w głosie, bo jednak u niej wyglądało to zupełnie inaczej. Robiła wszystko by dostać się, a później utrzymać na stanowisku agenta, chociaż zadanie to nie należało do najłatwiejszych. I pewnie dlatego też tak bardzo jej to odpowiadało.
- Można powiedzieć, że wyjechałam do pracy. - westchnęła ciężko, zastanawiając się jak delikatnie ubrać w słowa to, co chce mu powiedzieć. - Chris, musisz wiedzieć, że.. - nie było jej dane jednak skończyć zdania, ponieważ w pokoju rozbrzmiał przytłumiony sygnał telefonu, informujący o nadchodzącym połączeniu. Milfish wiedziała jednak, że nie jest to zwykły dzwonek. - Wybacz na moment. - powiedziała tylko i wyplątała się z jego objęć, schodząc następnie z kolan i podchodząc do swojej torebki, chcąc sprawdzić komórkę.
- Muszę iść, przepraszam. Innym razem dokończymy tę rozmowę, obiecuję. - oznajmiła, choć nie była do końca pewna czy obiecywanie komukolwiek czegokolwiek jest dobrym posunięciem. Nie czekając jednak na reakcję Grey'a zaczęła się zbierać do wyjścia, zaczynając od włożenia butów, a potem płaszcza i szalika, robiąc wszystko dość pospiesznie i niedbale. Widać było, że sprawa jest dość pilna.
- Zobaczymy się w pracy. Na razie. - rzuciła jedynie tyle na pożegnanie, zgarniając do ręki torbę i wychodząc z mieszkania. No to nie miało tak wyglądać, ale nie mogła nic na to poradzić. Taka praca.
/zt.
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach