Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Stare Kontenery
Pią Paź 30, 2020 10:23 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:47 pm, w całości zmieniany 6 razy
First topic message reminder :

TEREN JACKALS
Stare Kontenery
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Olbrzymie tereny zastawione metalowymi skrzyniami o zunifikowanych wymiarach i konstrukcji. W przeszłości służyły do przewozu drobnicy zapakowanej w kartony, paczki, skrzynie czy worki. Stare kontenery do tej pory są wynajmowane zarówno przez osoby zajmujące się hurtowym przewozem/odbiorem paczek, jak i prywatne, które chcą ukryć to i owo przed oczami ciekawskich osób. Ich transport jest jednak niezwykle utrudniony od czasów odcięcia miasta od reszty świata. Nic dziwnego, że obecnie większość z nich stoi pusta. Co nie znaczy, że pozostają otwarte dla innych. Mosiężne kłódki skutecznie bronią dostępu przed ludźmi z zewnątrz. Wszystkie z nich mają namalowane czerwoną farbą na bocznych ścianach wielkie oznaczenia. Umożliwiają one w miarę szybkie ich zidentyfikowanie z pomocą wyrysowanej przy wejściu mapy. Pod warunkiem, że znasz odpowiedni sektor, rzecz jasna.
__________

Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.

Mihael
Mihael
The Fox Mischievous Trickster
Re: Stare Kontenery
Sro Maj 05, 2021 3:00 pm
Mihael kierował się prostymi zasadami. Jak jest źle to uciekać. Może dlatego nie miał przyjaciół, skoro wszystkich zostawiał by ratować własny tyłek. Ale co mu się dziwić? Nie potrafił walczyć, zwłaszcza z większą liczbą osób. Poza tym typy szukały Mihaela, nie Cinnamona. Ten drugi przecież mógł sobie spokojnie odejść i odwdzięczyć się za chęć ucieczki. Przecież tak robili ludzie. Dlaczego on został i postanowił ratować złodzieja? Tego Polak nie zrozumie i chyba dlatego wlepiał w niego zdziwiony wzrok.
Łatka handlarza może trochę nadszarpnie mu renomę, jednak złodziej nie mógł tego wiedzieć. Właściwie to nic nie wiedział o Cinnamonie, a jak już przyszedł go ratować to chciał mu pomóc. Najwyżej później pan żarłacz biały na niego trochę pokrzyczy.
Cóż, Cinnamon miał szczęście czując tylko lekkie mrowienie w ręce.
Na te słowa mężczyzna z którym rozmawiał spojrzał na niego spode łba. Nie spodobał mu się ostry ton, ale skoro faktycznie był to jakiś tam handlarz.. tylko dlaczego tak bardzo interesował go polaczek? Nie mógł znaleźć sobie kogo innego? Skrzyżował ręce na klacie.
- Coś ci za bardzo zależy. - Odparł, wzruszając barkami. Chwila ciszy była przerywana ciosami, wymierzanymi w Polaka, który swoją drogą ledwo kontaktował. Napastnikom też kończyła się energia, ich ciosy były nieco lżejsze, ale jednak za każdym razem gdy trafili w okolicę barku to wył.
- Grozisz mi? - Przechylił masywny łeb w bok, patrząc wprost na Cinnamona. Obydwoje siłowali się spojrzeniami. Problem był taki, że czas nie działał na korzyść Azjaty. Kiedy sięgnął do plecaka, przywódca bandy spiął się lekko. Jednak faktycznie wyciągnął on pendrive. Herszt zmrużył oczy i przyjrzał się znalezisku, cmokając w usta. Dopiero wtedy dał znak, by jego kumple przestali okładać Polaka.
Mihael czuł się jak rozjechany w połowie ślimak, którego wnętrzności taplają się w błotku. Dawno nikt go tak nie sprał, że każde utrzymywanie świadomości kosztowało go jeszcze więcej energii. Nie mógł się nawet ruszyć, czując dobrze znaną obolałość. Patrzył tylko spod ledwie otwartych powiek na sytuację obcego. Nie słyszał rozmowy, w zasadzie to strasznie dudniło mu w uszach. Mógł jedynie obstawiać, że Cinnamonowi się nie uda. Obydwoje wyglądali na zdenerwowanych. Wyciągnął coś z plecaka i pokazał.
Herszt zbliżył się do handlarza i spojrzał uważnie na urządzenie.
- Skoro znasz gościa, to mogę ci wierzyć, że faktycznie posiadasz to oprogramowanie. W takim razie daj mi je, a chłopak jest twój. - Powiedział, kiwając ręką. Dwójka mężczyzn chwyciła Mihaela za fraki i poszorowała nim trochę drogi zrzucając go pod nogi Cinnamona.
- Chyba nie muszę wspominać o tym, że jeśli blefujesz to cię znajdziemy i takie tam. Więc dawaj. - Powiedział patrząc na pendrive. Najwidoczniej Cinnamonowi udało się na tyle zająć handlarza i przekonać, że był w stanie wydać Polaka. Pytanie jednak czy Azjata faktycznie miał  to w planach.
Mihael patrzył na wszystkich z dołu, przymykając oczy. Powieki były zbyt ciężkie i choć rozmawiali nad nim, to nie był w stanie zrozumieć ani jednego słowa.
- Ja pierdole. - Powiedział po polsku, czując zawroty głowy. Coś go zemdliło i niefortunnie wyrzygał się na buty Cinnamona.
Herszt bandytów uśmiechnął się i jak tylko Cinnamon odda mu urządzenie to oddali się ze swoimi towarzyszami w siną dal. Nagle stracił całkowite zainteresowanie Polakiem, którego tak bardzo chciał zabić. Co ta elektronika potrafi zrobić.
Mihael zaczął charczeć jak stara lokomotywa. Piekielny ból prawego żebra, zmiażdżone palce. Jego ciało nie było w stanie wytrzymać więcej i tylko machnął ręką i stracił przytomność. W sumie jakby udławił się rzygami to Azjata miałby święty spokój. Przecież nie zamierzał gdzieś go ciągnąć i ratować bo po co? Nie ma z tego korzyści.
Cinnamon
Cinnamon
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Pon Maj 10, 2021 11:41 pm
Obchodzi Cię to? Raczej nie muszę spowiadać się, dlaczego jest nam on potrzebny i czemu mój szef chce właśnie jego — odparł dla wiarygodności swoich czynów, co oczywiście było perfidnym kłamstwem. Z tym jednak nigdy nie miał problemu, oszustwa i przekłamywanie prawdy od jakiegoś czasu stały się dla niego częścią życia.
I może właśnie dlatego mężczyzna dalej nie drążył. On zresztą też — słowa o groźbach zignorował. Tak, groził mu. Miał tyle tupetu, że w takiej sytuacji nie mógł pozwolić całkowicie płaszczyć się przed kimś, kogo nie znał i nawet nie wiedział kim był. Jego postura nie sprawiała na Cinnamonie większego wrażenia — też miał mięsnie, które w razie konieczności potrafił użyć. Był wysoki, możliwe że nawet wyższy od oponenta. Może był delikatniejszy, ale w oczach ciągle paliła się iskra, która w każdej chwili mogła zamienić się w niechybny pożar. Ale nie zamierzał teraz tego pokazywać, bo prawdą było, że czas był dla niego istotny. Całe szczęście Azja miał pamięć fotograficzną, a także swoje znajomości. Jeśli rzeczywiście będą sprawiać mu w przyszłości przykre problemy, będzie wiedział jak to rozwiązać. Znalezienie ich do trudnych należeć nie będzie.
W końcu gdzie mogliby uciec?
Po pokazaniu jego karty przetargowej, czekał tylko jak Mihael znajdzie się tuż przy nim. W innym wypadku nawet nie zamierzał oddać coś tak cennego — chociaż bez hasła i odpowiednich obejść w programowaniu, ten pendrive będzie bezużytecznym śmiechem. Ale przecież Azjata nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Przecież on wykonywał polecenia swojego szefa. Skąd mógł mieć coś tak przydatnego przy sobie.
Zdaję sobie z tego sprawę — zauważył, wymownie spoglądając na ledwo trzymającego się, bełkoczącego nieznajomego. Absolutnie nie zrozumiał tego, co właśnie powiedział, ale za to bardzo dobrze poczuł na sobie wymiociny.
Kurwa.
Masz to — rzucił tylko, podając hersztowi urządzenie, wciąż grając dobrą minął. W normalnej sytuacji nawet zezłościłby się na te wymiociny. Całe szczęście buty zawsze można było umyć.
Ważniejsze było to, aby grupa młotków odeszła sobie stąd jak najszybciej. Całe szczęście stało się tuż po tym gdy podał im pendrive. Pograł jeszcze chwilę, gadając coś trzy po trzy o tym, jak mu się zrzygał na buty, że zrobi z niego mielonkę i inne przyjemności, aż koniec końców kątem oka widział jak mężczyźni zniknęli w cholerę. W tym samym czasie przykucnął przy Polaku, a widząc jego stan... Generalnie określenie źle czy beznadziejnie zdecydowanie było zbyt lekkim komentarzem.
Tym bardziej, że Polak zemdlał. Przeklną do siebie, zagryzając wargę i ogólnikowo sprawdził jego puls i takie inne.  
Poczekaj jeszcze chwilę — odezwał się na tyle cicho, aby słyszał go tylko on (nawet jak go nie słyszał!). Po czym wstał i ruszył gdzieś, zostawiając go na chwilę samego sobie.
Dla pewności wolał sprawdzić, czy cała ta banda nie postanowiła schować się i poczekać na kolejny, właściwy moment. Gdy tym razem upewnił się, że prócz ich nie było nikogo innego w okolicy, wrócił do Polaka i z powrotem przykucnął. Cóż, musiał go najpierw spróbować wybudzić, czyż nie? Lekarzem nigdy nie zamierzał być i nie wiedział, czy będzie zdolny pomóc mu jakkolwiek.
Hej, Panie Sardynka, słyszysz mnie? — zaczął, w zasadzie nie wiedząc jak się do niego zwracając, więc pozwolił sobie użyć przydomka, który powstał w trakcie ich luźnej konwersacji. Zaczął poklepywać go po poliku, to z jednej to z drugiej. Gdy jednak to nie zdało egzaminu, z plecaka w pośpiechu wyciągnął drogocenne chusteczki, a także wodę i gdy przemył mu dokładnie usta, był gotów zrobić nawet sztuczne oddychanie, by przywrócić mu względną przytomność. Ponieważ zdawał sobie sprawę, że teraz naprawdę mieli mało czasu na cokolwiek. W każdej chwili mogli wrócić. Albo dotrze tu inne, jeszcze gorsze gówno. A skoro już poświęcił się całkowicie komuś kogo nie znał, mógł doprowadzić go do stanu względnej używalności, na tyle, na ile pozwalały mu umiejętności medyczne.
Mihael
Mihael
The Fox Mischievous Trickster
Re: Stare Kontenery
Sro Maj 26, 2021 6:20 pm
Osiłek wzruszył ramionami. W sumie racja, co go to obchodziło. Chociaż przez chwilę zastanawiał się czy jednak nie zatrzymać chłopaka dla siebie, w końcu spuszczanie wpierdolu to sama przyjemność. Chwilę tak się zastanawiał i na szczęście Cinnamona był zbyt głupi aby zapytać o jakieś hasło lub zabezpieczenia. O tym będzie się martwić wtedy kiedy ta dwójka stąd zniknie. Spojrzał na Mihaela, który obrzygał buty Azjaty i ryknął śmiechem.
- Miło witasz swojego nowego Pana. - Zwrócił się do ledwie kontaktującego Polaka i pochylił się nad nim. Już mogłoby się wydawać, że uderzy złodzieja, jednak rzygi go skutecznie odpędziły. Jedynie wziął od Azjaty urządzenie i zaczął się zbierać. Ostatecznie osiłek ze swoją świtą zniknęli w ciemnościach, zostawiając dwójkę samych.
Mówienie do siebie było całkiem normalne. Polak ciągle coś pierdzielił pod nosem, lecz póki był przytomny to jedynie coś mamrotał. Odcięło go w końcu, a jego świadomość pofrunęła gdzieś w kosmos. Czarna dziura pochłonęła umysł Polaka. Gdziekolwiek się znajdował, to czuł się strasznie sam. Nie chciał być w tym miejscu i wiedział, że musi stąd iść. Nagle usłyszał czyjś stłumiony głos. Sardynka? Ja ci do cholery dam sardynka! Niemal poczuł złość i chyba dzięki temu otworzył oczy, mając przed sobą usta Cinnamona.
- P-prosze mnie nie molestować. - Powiedział cicho, czując silny ból żeberek gdy chciał się zaśmiać, a na jego twarzy pojawił się wykrzywiony, ukrywający ból grymas. Dlaczego ostatnio wszyscy go dotykali?
Miło było nie czuć wymiocin w ustach, więc jedynie oblizał mokre wargi z wody, patrząc na Azjatę spod przymrużonych oczu.
- Przyznaj się, że jesteś moim aniołem stróżem. - Powiedział całkiem poważnie. Nikt nie był dla niego dobry, choć może ostatnio było lepiej to i tak nie wierzył w bezinteresowność. Choć mówienie sprawiało mu ból, nie przestawał.
- Jesteś tym.. Casem z ,,Nie z tego świata'', dobry serial. - Burknął bardziej do siebie. Zerknął na swoją rękę, która była sina. Skrzywił się, spojrzał w bok.
- Umieram? - Zapytał cicho, a w jego oczach dało się zobaczyć przerażenie. Nagle przestało mu być do śmiechu, jakby coś tak oczywistego zaczęło go nagle obchodzić. To dlatego Azjata został, bo nie chciał aby Mihael umierał w samotności. Nieco mu się oczy zeszkliły, z trudem przełknął ślinę.
- Cholera, chciałem spróbować tej ośmiornicy. - Bełkot i smutek w głosie. Zamknął oczy, wszystko go bolało i paliło, nawet bał się spróbować wstać. Ile razy dostał w głowę?
- A więc jesteś śmiercią, nie możemy umówić się na kiedy indziej? - Spytał go błagalnym tonem, na moment znów otwierając oczy. Umysł Polaczka był trochę roztrzaskany, co się więc dziwić że był pewien, że umiera.
Chase Whitelaw
Chase Whitelaw
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Wto Sie 10, 2021 8:30 pm
Przejmowanie terenu: 1/15
_________________

Było już grubo po drugiej w nocy, ale dla niektórych ta pora była wręcz idealna do przechadzek po mieście. Większość mieszkańców wolała spać spokojnie, zapominając o tym, że pod oknami ich domów – albo po prostu w zamieszkiwanej przez nich dzielnicy – działy się rzeczy, które kreowały zupełnie nowe wątki historii Riverdale.
    Whitelaw nie miał żadnego konkretnego planu, ale z perspektywy funkcjonowania Szakali nie było w tym nic złego. Przekraczali zamknięte granice, napadali na innych i kradli to, co akurat im się spodobało, kiedy tylko naszła ich taka ochota. Ta noc w żaden sposób nie różniła się od reszty nocy, w które wspólnie wyruszali na polowanie. Czarnowłosy tylko za sprawą zachcianki postanowił udać się inną drogą niż zwykle – ta zaprowadziła go prosto do miejsca, w którym wielkie metalowe kontenery wznosiły się ponad głowy wszystkich przypadkowych i nieprzypadkowych spacerowiczów. Nie zwracał na siebie uwagi, bo i nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby ją na niego zwrócić. Może poza bezpańskim kotem, który pędem przebiegł mu drogę, identyfikując narastający dźwięk kroków z nadchodzącym zagrożeniem.
    Brunet powiódł za nim wzrokiem bez większego zainteresowania.
    Podszedłszy do jednej z metalowych konstrukcji, zainteresował się grubą kłódką, która miała za zadanie chronić to, co znajdowało się w środku. Nie miał jeszcze okazji przyjrzeć się wszystkim kontenerom – dookoła było ich zwyczajnie za dużo – jednak zakładał, że nie zawracano sobie głowy zamykaniem tych, w których nic nie było. Zacisnąwszy palce na ciężkim zatrzasku, szarpnął za niego, choć nie robił sobie nadziei na to, że kłódka zerwie się pod naporem jego siły; wyglądała na solidną, ale warto było spróbować. Gdy wypuścił ją z ręki, uderzyła z hukiem o metalową ścianę.
    Chase otarł rękę o spodnie, zanim wyciągnął telefon z kieszeni. Sprawnie wystukał wiadomość do reszty gangu. Miał nadzieję, że nie zamierzali się opierdalać, ale skoro miał jeszcze trochę czasu... Zadarł głowę wyżej, chcąc ocenić wysokość, zanim wdrapał się zwinnie na kontener, wykorzystując do tego uchwyty złączone kłódką. Chwilę później siedział już na brzegu metalowej konstrukcji z nogami zwieszonymi w dół.
    Z góry to miejsce wcale nie prezentowało się lepiej, ale i tak byli już panami zadupi.
Neal Hewitt
Neal Hewitt
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Czw Sie 12, 2021 11:00 pm
|| Ubiór: czarne trapery, w które włożono nogawki joggerów. Na tors narzucony ciemnoszary t-shirt z Kojotem. Na twarzy chirurgiczna maseczka.
2|15
Zasnął z polikiem na telefonie, więc kiedy komórka zaczęła drgać i bzyczeć jak rozsierdzony owad, omal nie rzucił jej o ścianę w naturalnym odruchu. Zdążył się już zamachnąć, zaciskając palce na wyszarpanym spod siebie urządzeniu, ale w porę zastopował. Uniesiona nad głową dłoń opadła na brzeg kanapy chwilę po tym, jak sam Hewitt wsparł się na łokciu. Toczył prawdziwy bój o powrót do rzeczywistości.
Ledwo widział na oczy.
Blask z ekranu go oślepił, wyrywając z gardła Neala bluzgi w każdym znanym ludzkości języku; szpetnie komentował idiotyzm akcji-reakcji na zbyt duży rozstrzał w oświetleniu, kiedy wreszcie udało mu się przeczytać wiadomość.
Jest akcja.
Tocząc jeszcze zaspanym, załzawionym wzrokiem po zabałaganionym pokoju zastanawiał się, gdzie i czy w ogóle posiada narzędzia, którymi mógłby rozbroić kłódkę. Po podłodze walały się śmieci, nieuprane ubrania, zgniecione ręczniki i masa opakowań z nadgryzionymi daniami z tanich restauracji. Pizza sprzed tygodnia może była twarda jak beton, ale szczerze wątpił, że wygrałaby starcie z lepszym jakościowo zamknięciem.
O ile były tam lepsze jakościowo zamknięcia.
W tym wypadku pozostały stare sprawdzone metody.
Zatrzaskując za sobą drzwi, poprawił jeszcze plecak zwisający ciężko z ramienia, a chwilę potem widać już było tylko jego cień znikający za najbliższym zakrętem ulicy.


W Szakalach był stosunkowo nowy, dlatego nie spodziewał się szczególnych rewelacji i entuzjastycznych poklepywań po plecach. Mimo tej świadomości widać było przymrużone w uśmiechu oczy; wielu mogłoby sądzić, że chirurgiczna, czarna maseczka zasłaniająca połowę jego twarzy, jest zabezpieczeniem przed ewentualnym rozpoznaniem. Bo może nawalą. Może ktoś wejdzie z nimi w szranki. Może trzeba będzie wiać, jeżeli zleci się tutaj stado skundlonych stróżów prawa. W rzeczywistości element był stałym punktem w ubiorze Neala i tym razem też nie zrezygnował z jego założenia. Anonimowość była korzystnym skutkiem ubocznym.
Sprawdził raz jeszcze lokalizację. Podeszwy butów nie wybijały praktycznie żadnych kroków; szedł leniwie, bawiąc się płaskim kluczem trzymanym w dłoni. Lewa kieszeń bluzy ściągnięta była w dół; nie trzeba osobistych oględzin, by zorientować się, że trzymał wewnątrz coś ciężkiego.
Według odpalonej mapy zostało mu niecałe dwieście metrów do punktu, w którym ma się odbyć cała zabawa. Schował więc telefon i rozejrzał się uważniej, tocząc rozbawionym wzrokiem po okolicy. Co tutaj znajdą? Otoczenie wydawało się opustoszałe, jakby poza Nealem od dawna nikt więcej nie zapuścił się w te rejony. Towarzystwo olbrzymich, pozapinanych łańcuchami kontenerów nadawała całości filmowej, mrocznej osłony. Fakt, że zbliżała się trzecia w nocy tylko podkreślał, że coś jest na rzeczy. W powietrzu czuło się elektryczne spięcie.
A może te wyładowania miały związek z aurą chłopaka siedzącego na jednej z metalowych bestii?
Hewitt zatrzymał się w pół kroku, ostatni raz podrzucając klucz i łapiąc go silnie w pięść.
Chase.
Możesz zejść — rzucił na przywitanie, gwałtownym ruchem ramienia zrzucając plecak na nadgarstek. — Z tej wysokości i tak nie zobaczysz szczytu swojego ego. A na parterze jestem ja i niewidzialny tłum reszty śmietanki towarzyskiej. Same plusy.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Stare Kontenery
Pią Sie 13, 2021 1:46 pm
Przejmowanie terenu: 3/15
_________________

Nie trzeba było długo czekać na Travitzę. Kto go znał, ten chyba nie potrzebował zapewnienia, że późne godziny nocne, a także podejrzane i opustoszałe tereny były dla niego, niczym sawanna dla przechadzającego się po niej lwa. Może nie czuł się (jeszcze) królem, ale na pewno nie bał się tutaj przebywać. Szedł pewnie i nawet podśpiewywał sobie pod nosem jakąś rosyjską piosenkę. Czy prosił się o kłopoty? Pewnie tak. Z drugiej strony, to on najczęściej właśnie był tymi kłopotami, więc czego właściwie miał się obawiać? Zwłaszcza kiedy szedł na spotkanie swojego gangu. Trochę ułomnego, ale w grupie zawsze raźniej.
Gdy dotarł na miejsce, rozejrzał się dokładnie dookoła. Cóż, nic szczególnego. Chase na kontenerze, jakiś kolejny pajac i tajemnicza skrytka, w której mogli znaleźć zarówno wielki skarb, jak i zwykłe gówno. Travitza nie przyniósł ze sobą żadnego sprzętu, bo gdzie on będzie kurwa szukał łomu o drugiej w nocy? Poza tym był niedaleko i nie chciało mu się nigdzie specjalnie jeździć. Niech inni się wykazują, chociaż frekwencja jak na razie nie dopisywała.
Wiesz, mam wrażenie, że przy każdej akcji jest jakiś nowy pajac – skierował te słowa do Whitelawa, ignorując obecność Neala. – Pojawiają się nie wiadomo skąd, gówno robią, a potem znikają. Mamy w ogóle jakieś zasady przyjmowania do gangu? Ktoś za to odpowiada? Bo nasza opinia chyba na tym traci.
Dopiero po tych słowach spojrzał na Hewitta, a na jego twarzy wykwitł krzywy uśmiech. To było wyzwanie, dosyć jawne i oczywiste. Najwyraźniej bez motywacji ciężko było coś wyciągnąć z tych szakalątek.
"Udowodnij, że jesteś cokolwiek warty. Wykaż się", mówiło kpiące spojrzenie Travitzy. Chociażby rozprawienie się z tą kłódką mogło być niezłym pierwszym krokiem. Może nie zaczną mu bić brawo i kłaniać się w pas, ale przynajmniej wytrąci Rosjaninowi z ręki argument o bezużyteczności.
Kevlar
Kevlar
The Jackal Canis Lupaster
Re: Stare Kontenery
Pią Sie 13, 2021 7:55 pm
[Przejmowanie terenu 4/15]

Poprawił koszulkę i po raz kolejny sprawdził w telefonie drogę. Mimo, że mieszkał w mieście od dawna to w tej okolicy był chyba po raz pierwszy. Cóż. Plac starych, metalowych kontenerów przywoływał zdecydowanie zbyt wiele niechcianych wspomnień. Zastanawiał się co Chase wymyślił tym razem. Jednego był pewien. Jeśli wymarzyło mu się zapierdalanie dookoła i szukanie ukrytych skarbów on z przyjemnością użyje swoich talentów w wyłamywaniu zamków, ale za nic nie da się wrobić w wejście do metalowych pudeł. Nie ma kurwa mowy.
Schował telefon gdy znalazł się na miejscu, naciągnął na głowę kaptur i zaczął szukać znajomych twarzy. Na szczęście długo mu to nie zajęło. Z daleka dostrzegł Chase’a siedzącego na wysokości. Wyszedł zza rogu i powolnym krokiem zbliżył się do zbiegowiska. Janusza poznał niemal od razu, natomiast kim była nowa twarz? Usłyszał skrawek słów Rosjanina i nie mógł się z nim nie zgodzić.
”Siema popaprańce. Chase co ty znowu odpierdalasz?” Standardowo wyciągnął z kieszeni lizaka i po odpakowaniu wpakował go do ust. Szukasz dla siebie nowego domu?” Dodał jeszcze opierając się ramieniem o sąsiadujący kontener.
Miko
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Stare Kontenery
Pią Sie 13, 2021 11:48 pm
Przejmowanie terenu - 5/15

Poprawiła maskę, upewniając się, że zakrywała jej połowę twarzy, po czym zasunęła kaptur tak, by ukryć w większości swoje fioletowe włosy. Dotarcie na miejsce bez zbędnej uwagi nie było prostym celem. Głównie z tego powodu, że przez ten czas była zdana na siebie, a w pojedynkę nie zamierzała mieszać się w jakiekolwiek utarczki.
Po co zaczynać walkę, której nie dało się wygrać?
Jednakże pojawiła się na miejscu, gdzie wypisanym na twarzy zaskoczeniem zauważyła, że pojawiło się już parę osób. Nie spodziewała się, że aż tyle było wytrawnych łowców skarbów w ich ekipie.
- Cześć, księżniczki - przywitała się lekko, zbliżając się do nich. - Widzę, że trochę jest tu... o, i ktoś, kogo jeszcze nie miałam okazji zobaczyć - zrobiła daszek nad oczami, przyglądając się ze zmrużonymi oczami na Neala. - Ktoś nowy czy dopiero teraz ruszył szanowny tyłek by zaszczycić swoją obecnością? - nie kojarzyła go znikąd wcześniej. Nie licząc odczytanego niedawno chatu będącego główną przyczyną przez którą zrezygnowała ze swoich planów.
Przewróciła oczami nim odwróciła głowę, by przeskoczyć wzrokiem na każdego z obecnych.
- Ej. Jak zamierzasz skoczyć, to czekaj, przynajmniej uwiecznię to - powiedziała Miko, spoglądając w miejsce, gdzie znajdował się Chase. - Szkoda marnować okazji - już wyciągała telefon by stać się sprawcą chwilowego wzrostu sławy chłopaka.
Przekrzywiła głowę na bok, rozglądając się dookoła, by lepiej zapamiętać widok terenu.
- Przyznam, że dawno tutaj nie byłam. Ale uprzedzając pytania: "Nie, nie mam łomu" - niestety wszystkie sklepy z łomami były pozamykane. Wielkie nieszczęście. A pod łóżkiem znalazła głównie opakowania po jakiś słodyczach.
Chase Whitelaw
Chase Whitelaw
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Sob Sie 14, 2021 5:14 pm
Przejmowanie terenu: 6/15
_________________

Widok z góry był na tyle idealny, że bez większego trudu był w stanie wychwycić, że ktoś właśnie się zbliżał. Poruszająca się w półmroku sylwetka szybko przykuła jego uwagę, zwłaszcza że sceneria dookoła była na tyle monotonna – wszędzie tylko te kontenery i kontenery – by każde odstępstwo od reguł, którymi rządziły się odludzia, spotykało się z większym zainteresowaniem. Nie próbował na siłę oceniać, czy miał do czynienia z sojusznikiem, czy raczej z wrogiem, dopóki sam zainteresowany nie znalazł się w pobliżu. Musiał znać rozwiązanie na każdy możliwy scenariusz – w przeciwnym razie nie siedziałby tak spokojnie na wybranym przez siebie miejscu, mając świadomość, że nie powinno go tu być.
    „Możesz zejść.”
    — Neal, kurwa. Jak chcesz komuś dać buzi na powitanie, możesz obejść się bez tego całego pierdolenia — rzucił, nie widząc innego wytłumaczenia, dla którego w ogóle miałby schodzić na ziemię. Było mu tu całkiem wygodnie, a świat obserwowany z perspektywy „ponad wszystkimi” wydawał się jakiś taki bardziej kolorowy. — Masz coś? — dodał po chwili, odnosząc się do swoich wcześniejszych wiadomości na komunikatorze. Liczył na to, że ktoś pofatyguje się, by przynieść ze sobą jakiś cięższy sprzęt, zważywszy na to, że przez spontaniczność swojej decyzji Whitelaw przyszedł tu nieprzygotowany.
    Za chwilę okazało się, że wspomniana śmietanka towarzyska stopniowo zaczynała się powiększać. Kącik ust Chase'a uniósł się w ledwo widocznym półuśmiechu, mimo że spodziewał się, że Szakale odpowiedzą na wezwanie. Każdy z nich uwielbiał te nocne imprezy podsycane szczyptą ryzyka i bezprawia.
    — Spójrz na plusy. Ten przynajmniej jest kurwa ubrany — zauważył, wspominając ostatnią sytuację na plaży. Nie sądził, że to jakkolwiek miało pocieszyć Travitzę, ale lepszy taki argument niż żaden. — I chuj wie. Odkąd tu jestem, nie widziałem na oczy przewodniczącego cyrku. Nie żeby mi to przeszkadzało. — Wzruszył barkami. To, że Chase nie wyglądał na kogoś, kto lubił słuchać poleceń, raczej nie było dla nikogo zagadką. Miał nadzieję, że ich gang długo zachowa swoją luźną formę.
    Każdy miał szansę się wykazać.
    — Siema Kalmar — powitał kumpla, od razu przenosząc na niego wzrok. Gdy z jego ust padło dość osobliwe pytanie, brunet poklepał ręką metalowy kontener, jakby właśnie zaklepywał sobie tę miejscówkę. Blacha wydała z siebie charakterystyczny dźwięk. — No kurwa może powinienem? Ten kutas Theo wiecznie się do czegoś przypierdala. Wracasz do mieszkania i wysłuchujesz życiowych problemów o tym, jak prawie wyjebał się o twoją bluzę. No ja pierdolę. Nie moja wina, że nie patrzy pod nogi — rzucił, a na samo wspomnienie tego biadolenia jego głos przybrał markotny ton. Nawet wywrócił oczami, jak niezadowolony nastolatek, któremu matka kazała posprzątać pokój. A przecież to był jego pokój.
    Gdy na horyzoncie dodatkowo pojawiła się Miko, machnął ręką w jej stronę, ignorując fakt, że nazwała ich księżniczkami. Zdążył przyzwyczaić się do ciepłych powitań w gronie Jackals. Sam zresztą nie był lepszy, gdy przychodziło co do czego.
    — No słuchaj, jak będziesz skakać z wieżowca, to daj mi znać. Też ustawię się z kamerą — odpowiedział na jej zaczepkę. Ale prawda była taka, że skoro już się tu zebrali, wypadało zejść na ziemię. Podparł się rękami i zsunął z brzegu kontenera, po czym – ku rozczarowaniu dziewczyny – wylądował miękko na ziemi, jakby był przyzwyczajony do zeskakiwania z większych wysokości. Jego hobby wiele go nauczyło, a że wielkie metalowe pudło było dużo niższe niż budynek – Miko nie miała co liczyć na bardziej spektakularne nagranie z próby samobójczej.
    Otrzepał o siebie obie ręce i obrócił się w stronę dość sporej, mosiężnej kłódki.
    — To co robimy z tym gównem?
Neal Hewitt
Neal Hewitt
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Nie Sie 15, 2021 9:06 pm
7|15
— Neal, kurwa.
Łał — wyrzucił ręce ku niebu, uwieńczając marudną uwagę zbyt teatralnym westchnięciem. — To jednak zwracamy się do siebie po profesjach? Było tak od razu, skurwielu.
Chciał już się zabrać za robotę, ale rosyjskiej piosenki nie dało się zignorować. Podobnie jak właściciela tego skowroniego głosu; Neal zdążył co najwyżej obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni, a już natrafił na zbliżającą się sylwetkę jednego z towarzyskiej śmietanki. I jego komentarze.
Aż do teraz łudził się, że pójdzie gładko i bez zbędnych zaczepek. Może w szpitalu powinni w nim zabić naiwność, a nie pewność siebie i wiarę w zdolności interpersonalne? Z drugiej strony były plusy; nauczył się tam cierpliwości wystarczającej, by nie przerwać przybyłemu nawet na sekundę. Czekał nieruchomo na swoją kolej, podobnie jak robią aktorzy podczas odgrywanej sceny.
A potem nawet maska nie była w stanie zagłuszyć Neala Hewitta, więc kiedy gwizdnął, wszystkie ptaki powinny poderwać się do lotu.
Gdyby wokół były jakiekolwiek.
No proszę — rzucił głośno, rozkładając ramiona jak ktoś, kto lada moment uściska gościa. W jednej dłoni wciąż trzymał pordzewiały klucz; na nadgarstku drugiej znajdował się widocznie ciężki plecak, dyndając nad ziemią jak wisielec. — A jednak genetyka bywa złośliwa. Sądziłem, że nie można być i brzydkim, i głupim, ale oto przyszedłeś ty i stałeś się żywym dowodem. Przykro mi, stary. Na pocieszenie powiem, że wiem już, co dostaniesz na urodziny. — Kąciki oczu przymrużyły się i nawet mimo panującego wokół półmroku, dało się zorientować o uśmiechu Neala. Jeżeli nie po samym wyrazie tej części twarzy, która pozostała odsłonięta, to po rozbawionym, fałszywie poważnym i stroskanym tonie. — Słownik. Poznasz inne określenia niż „pajac”. Może nawet przestaniesz zaniżać wasz cholerny poziom.
Dał się sprowokować, wiedział o tym już w chwili, w której zagwizdał. Nie potrafił jednak się powstrzymać. Bójka? Nie ma problemu. Patrząc na to, że był nowy i nie znał tutaj nikogo, nie byłoby to wcale niesamowitą oryginalnością. Gangi to gangi. Może zachowywali się jak gromada przedszkolaków, ale koniec końców każda placówka miała opiekunów.
Oni nie.
Neal rzucił ukradkowe spojrzenie chcąc ocenić teren, gdyby rzeczywiście doszło do szarpaniny, ale kątem oka dostrzegł kolejną zbliżającą się osobę. Tego nie kojarzył w ogóle, ale nawet jeżeli zamierzał cokolwiek powiedzieć, znów nie zdążył. Do grupy dołączyła dziewczyna.
Nieświadomie zaczął obracać trzymane narzędzie w palcach; ważył ciężar, jakby spodziewał się, że za chwilę będzie musiał tego użyć.
„Ktoś nowy czy dopiero teraz ruszył szanowny tyłek by zaszczycić swoją obecnością?”
Jeżeli zainteresował cię ten szanowny tyłek to należy do Neala Hewitta — rzucił machinalnie, robiąc lekki, niechlujny ukłon. — Niestety jest zajęty. Trzymam w nim opinię o niektórych palantach, ale możesz umówić się z twarzą.
Prostując się, wreszcie rzucił na bruk plecak. Rozległ się charakterystyczny dźwięk obijających się o siebie metali; na materiał naciskały kanciaste kształty i nietrudno było odgadnąć, że wewnątrz znajduje się nie tylko łom. Najwidoczniej jako jedyny przytargał zaopatrzenie.
Księżniczki, co? — powtórzył w myślach, w akompaniamencie zeskakującego na parter Chase'a.
— To co robimy z tym gównem?
To co prawda nie lizaki, ale częstujcie się. — Wskazał dzierżonym kluczem na plecak, robiąc dwa kroki do tyłu i obracając się przodem do kłódki na kontenerze Whitelawa. Złapał ją w palce, obrócił na tyle, na ile było to możliwe. Robota bądź co bądź wydawała się prosta; sztuczek na otworzenie takich mechanizmów było od cholery i jeszcze kilka.
Potrzebowałby jednak...
Poda mi ktoś płaską dwunastkę?
Odgiął głowę, wbijając wyzywający wzrok w Travitza.
Tylko nie pomyl ze swoją dziewczyną. Dla jasności, chodzi mi o klucz.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Stare Kontenery
Nie Sie 15, 2021 10:25 pm
Przejmowanie terenu: 8/15
_________________

Travitza rejestrował przybycie kolejnych Szakali lekkim skinięciem głowy, ale nie odezwał się do nich. Już go trochę znudziły te "obraźliwe" przywitania. Na przybycie Miko wręcz się skrzywił. Jak zwykle przyszła i zaczęła pierdolić jakieś smuty. Panna maruda musiała oznajmić całemu światu, że istnieje i coś jej się nie podoba. Rosjanin prychnął i sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął paczkę papierosów.
Już miał wsadzić jednego z nich do ust, kiedy Neal rozpoczął swoją tyradę. Jasna cholera, on naprawdę mówił do niego. I to jak brzydko! Okej, może i Pavel nie należał do najpiękniejszych, ale żeby od razy od głupich wyzywać? To już Smuggler wziął sobie prosto do swojego radzieckiego, przepełnionego równością i wspólnym dobrobytem, serduszka. Schował papierosy do kieszeni z której ją wyciągnął i przechylił głowę w jedną, a potem drugą stronę, strzelając kośćmi.
Lubił, kiedy pyskowali.
"Poda mi ktoś płaską dwunastkę?"
"Tylko nie pomyl ze swoją dziewczyną. Dla jasności, chodzi mi o klucz."
Jaki kurwa mądry.
O, dzięki że wytłumaczyłeś, bo mogłem nie zrozumieć – odpowiedział Travitza z rozbrajającą szczerością i ruszył w jego kierunku, uśmiechając się przyjaźnie. – Jasne, już ci podaję.
Pewnie większość osób już widziała, że zachowywał się dziwnie jak na siebie. Nowy nie musiał tego wiedzieć. Rosjanin wykorzystał to, że ten odwrócił się tyłem (bardzo inteligentne, odwracać się od napakowanego Ruska, do którego się właśnie pyskuje) i zanim zdążył zareagować, Travitza chwycił rękę, w której Neal trzymał klucz, po czym mocno wykręcił ją za jego plecy, jednocześnie dociskając Hewitta do kontenera (wykorzystuję umiejętność walki wręcz: możliwość obezwładnienia pojedynczej wrogiej postaci na 1 post.)
Kurwa! Jednak się pomyliłem! – krzyknął Travitza wprost do ucha nowego Szakala. – Widzisz мой друг, może jestem brzydki i głupi, ale też silny i jebnięty, a w kieszeni mam nóż, który chętnie bym wpakował w twoje bebechy. A ponieważ jestem trochę głupi, to mogę też wpaść na głupi pomysł, żeby rozjebać tę kłódkę twoim głupim ryjem. Co ty na to? Zrobimy płaską dwunastkę z twojej mordy. Brzmi całkiem, kurwa, zabawnie.
Niestety, Travitza nie brzmiał, jakby żartował. Wręcz przeciwnie, z każdym kolejnym słowem się nakręcał.
Myślisz że co, jak sobie dołączyłeś do Szakali, to jesteś nietykalny? Możesz się wpierdalać, obrażać wszystkich i będzie w porządku? No to może to kurwa przemyśl. Może innym to pasuje, ale ja jakoś nie lubię, kiedy takie szmaty mnie obrażają.
Rosjanin przez cały ten wywód mocno trzymał rękę Neala, nie pozwalając mu się wyswobodzić. Jego twardy, wschodni akcent z każdym słowem stawał się coraz wyraźniejszy. Ostatnie słowa wręcz wypluwał wprost do ucha obezwładnionego chłopaka, przez co ten mógł poczuć jego zabarwiony alkoholem oddech. Nie trzeba być profesorem matematyki, aby dodać dwa do dwóch i wywnioskować, że Neal bardzo niefortunnie trafił na alkoholowy rausz Rosjanina, połączony z niezbyt dobrym humorem.
Cóż, czego innego on się w sumie spodziewał?
Neal Hewitt
Neal Hewitt
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Pon Sie 16, 2021 12:41 am
9|15
Nawet nie zorientował się kiedy.
W jednej sekundzie rzucał spojrzenie swojemu Celowi, a zaraz potem mrugnął. Później? Później rozległ się głuchy metaliczny odgłos, którego echo długo odbijało się falami po wnętrzu czaszki Neala. Potrzebował zresztą dodatkowych trzech sekund, by pojąć, że ostry ból w skroni nie był reakcją obronną na zbyt wysoki poziom żartów. Był efektem zderzenia głowy z kontenerem.
— Kurwa! Jednak się pomyliłem!
Kurwa, kurwa, kurwa, warknął w ślad za napastnikiem, w naturalnym odruchu próbując się wyrwać. Pierwsze szarpnięcie nie przyniosło żadnych skutków; nawet jeżeli napiął mięśnie, a połowę doby spędzał jako cholerny budowlaniec, tym razem miał wrażenie, że stojący za nim Rosjanin przemienił się w kamienną rzeźbę. Z równą swobodą dało się przesunąć stodołę, więc Neal szybko zrezygnował.
Tracił tylko energię.
Drżący w naporze nadgarstek przestał więc stawiać opór; słychać było jedynie głośny wydech Hewitta i szurnięcie maseczki po powierzchni kontenera. Obrócił głowę na tyle, na ile było to możliwe, choć szybko tego pożałował: starczyło rzucić okiem za siebie, by dostrzec jak blisko znajdowała się twarz nieznajomego.
Możesz mówić pod wiatr? — syknął rozbawiony i nic nie wskazywało na to, aby rozumiał, że powinien przestać. Miał w spojrzeniu coś, co ludzi autentycznie drażniło; było jak płachta na byka, jak ostre błyski światła dla ledwo wybudzonych oczu. Prowokował i bycie na przegranej pozycji niczego nie zmieniało. — Plujesz na mnie, a hipokryzja jest zaraźliwa.
Alkoholowy wyziew czuć było nawet mimo zakrycia nosa materiałem maski. Wszystkie mechanizmy odpowiedzialne za instynkt samozachowawczy wrzeszczały do Neala razem z samym Pavlem, jednak w porównaniu do niego, dawały jasne sygnały: gość jest wstawiony. Wiesz do czego zdolni są wstawieni ludzie?
Do obicia ci mordy.
Chcesz mieć obitą mordę?

Uśmiechnął się szerzej.
Nie chciał.
Więc bądź spokojny.
Dobra.
Już wyluzuj, okej? Masz rację — odpuścił  z powagą, choć wprawne ucho wychwyciłoby lekkie drżenie w jego głosie. — To w ogóle nie jest zabawne. — Przyznanie się do tego wiele go kosztowało. W końcu jako nadworny pajac skaczący wokół księżniczek mijał się teraz z powołaniem.
Powinien zresztą zamilknąć. Spotulnieć. Zrobić wszystko to, czego się od niego oczekuje. Objąć stanowisko kogoś, kto chce zachować obecne rozmieszczenie punktów na gębie.
Bez sensu przyłażę i obrażam ludzi.
Mógł się ugryźć w język.
Zamiast tego zszedł nagle o kilka tonów niżej; na pogranicze mowy i szeptu.
Zabawniej, gdy ty jesteś szmatą, która to robi — dokończył i Travitza mógł poczuć, jak przyciśnięty przez niego chłopak się targnął; w tym samym czasie rozległo się krótkie parsknięcie, jakby w ostatniej sekundzie Hewitt powstrzymał się przed zaśmianiem. —  Zwłaszcza wobec nowych, co? Wobec ludzi, których kurwa nie znasz. No dalej — zachęcił, jak na złość dalej nie próbując wyślizgnąć się z uchwytu silnych rąk. — Wbijaj ten swój nożyk w moje bebechy. Mam tylko nadzieję, że jest większy niż twój fiut, bo inaczej się trochę rozczarujemy.
Kevlar
Kevlar
The Jackal Canis Lupaster
Re: Stare Kontenery
Pon Sie 16, 2021 1:50 am
[Przejmowanie terenu 10/15]
Stał oparty o kontener i z bezpiecznej odległości obserwował całe zajście. Nie miał najmniejszej ochoty pakować się pomiędzy Janusza, a świeżaka. Bo po co? By oberwać za nic? Nie, nie miał tego w planach. Przełożył lizaka w drugi kącik ust i wyciągnął z kieszeni telefon.
Włączył kamerę i nagrał jak Smuggler przyciska nowego do drzwi metalowej skrzyni, następnie cykną jeszcze pare zdjęć po czym wszystko wysłał pewnemu milczącemu kolesiowi z podpisem: kolejny dzień w cyrku. Kąciki jego ust uniosły się do góry. Był ciekaw czy ich nadworny haker pofatyguje się na miejsce czy jak to miało miejsce w przeszłości pozostanie po drugiej stronie ekranu telefonu.
Kris schował urządzenie i przeniósł wzrok na Miko, obserwując jej reakcje na małe zamieszanie. Czy pozostanie jak on biernym obserwatorem czy będzie próbowała zgrywać lidera i próbować zapobiec rozlewowi krwi? Czas pokaże.
On tymczasem odwrócił się w stronę zaryglowanych drzwi od kontenera o który obecnie się opierał, podszedł do nich i na próbę pociągnął za kłódkę. Cóż, ona ani drgnęła, ale hej zawsze warto było spróbować. A skoro i tak nikt nie zwracał na niego uwagi, nie zamierzał dzielić się z nimi swoim odkryciem- lub jego brakiem. Powrócił na wcześniej zajmowane miejsce, ponownie złapał w dłonie telefon i jakby nigdy nic zaczął przeglądać swoje social media.
Miko
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Stare Kontenery
Pon Sie 16, 2021 5:39 pm
Przejmowanie terenu 11/15
Huh? Nieźle.
- Jeśli tylko twarz nie przypomina dupy - odparła niemalże niewinnością godnej świętej. - Inaczej będę zmuszona odmówić jakże tej hojnej oferty - machnęła dłonią w stronę Neala, przekierowując wzrok na Chase'a.
Czyli nici z zostania gwiazdą youtube... A już wyciągnęła telefon. I skończyło się na tym, że musiała go schować.
- Nie ma sprawy, dostaniesz jako pierwszy telefon - zrobiła gest słuchawki z dłoni. - Z dedykacją dla ciebie zrobię jeszcze jakieś salto w powietrzu - jednakże obecnie fioletowłosa nie czuła potrzeby gwałtownego zakończenia własnego żywota albo krótkiej nauki latania. Nie, gdy na ziemi było o wiele więcej ciekawszych rzeczy do ujrzenia.
Dotknęła dłonią czoła, kręcąc lekko głową. Mogłam się tego spodziewać. Widok gwałtownego rozwoju akcji między Nealem i Smugglerem nie mogła przejść niezauważalnie. Przyjrzała się swoim paznokciom, zaraz potem westchnęła cicho, zastanawiając się, czy powinna jakoś zareagować na to. Z jednej strony nie chciało jej się, z drugiej strony...
- Panowie, jak chcecie się bliżej zaprzyjaźnić, to przynajmniej idźcie na minimum trzy metry od tego cholernego kontynera - powiedziała do nich z słyszalnym znużeniem w głosie. -  Przeszkadzacie w próbie otworzenia tego żelastwa - przewróciła oczami. -  Chyba, że chodzi o coś innego - uderzyła pięścią w otwartą dłoń na znak jakby coś zrozumiała. -  A to wtedy nie przeszkadzajcie sobie. Jestem dość tolerancyjna, jeśli chodzi o takie sprawy.
Więc pozostawiła ich samych sobie jak przystało na wyrozumiałą koleżankę. Stawiała zarazem, że na dziesięć przypadków, w dziewięciu ją zwyczajnie zignorowaliby. Dlatego też nie zamierzała zbytnio czekać na ich reakcję - lub jej brak - po czym poszła truć życie swojej kolejnej ofierze.
Cześć, Kevlar.
-  Co to za porno przeglądasz? - stanęła na palcach, by zobaczyć ekran.  -  Przynajmniej dobre jakieś? Jak skończysz, to można spróbować otworzyć to pudło.
Chase Whitelaw
Chase Whitelaw
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Stare Kontenery
Sro Sie 18, 2021 10:00 pm
Przejmowanie terenu: 12/15
_________________

Na samym początku było nawet śmiesznie – zaczepki Neala nie robiły na nim wrażenia. Na swój sposób wydawał mu się zabawny z tym swoim całym pseudo-inteligentnym pierdoleniem, co ciężko było ukryć, gdy na jego ustach pojawił się dość sugestywny uśmiech. Był rozbawiony – tym, że nazwał go skurwielem (jakby tego nie wiedział), tym, że w tak odważny sposób startował do kogoś, kto w gangu cieszył się już znacznie dłuższym stażem i tym, że za wszelką cenę chciał pokazać, że jest ponad ich wszystkich, choć zapewne wcale nie był. Może jego podejście do całej sprawy było znacznie trzeźwiejsze, biorąc pod uwagę to, że to nie on był adresatem nieprzyjemnych obelg Hewitta.
    Wreszcie nie było już tak zabawnie. Zrobiło się poważnie.
    Chase nawet nie drgnął, gdy głowa jasnowłosego z nieprzyjemnym hukiem zaryła o metalowy kontener. Biorąc pod uwagę jego osobiste doświadczenia, takie widoki nie robiły na nim większego wrażenia. Każdy wiedział, że podstawowa zasada księgi ulicy brzmiała: jeśli trafisz na silniejszego, przyjmij z pokorą wpierdol od niego. Oczywiście z początku wydawało mu się, że Travitza da mu jedynie niewinną nauczkę, ale z jakiegoś powodu Rosjanin za bardzo popłynął, a to już kurwa średnio mu odpowiadało.
    — Tak przypomnę, że nie przyszliśmy tutaj się napierdalać. Jeśli chcecie to załatwić w ten sposób, to poczekajcie z tym do końca akcji. Puść go. Może i głośno szczeka, ale kurwa jako jedyny przyszedł tu przygotowany, więc może damy mu popracować, zanim go skroisz? — W normalnych warunkach nie bawiłby się w dyplomatę, ale był ciekaw, co znajdowało się wewnątrz wybranego przez nich kontenera, a ich dwójka właśnie utrudniała mu dostęp do kłódki. Nie po to ściągał ich w to miejsce w środku nocy, żeby teraz być uczestnikiem bójki na miarę piaskownicy, podczas której urażona duma przejmowała kontrolę nad zdrowym rozsądkiem.
    — Hm? — dodał po chwili, jakby oczekiwał natychmiastowej odpowiedzi. W tym samym czasie już podszedł do wskazanego wcześniej plecaka, uznając, że ta dwójka i tak nie ma żadnego wyboru. Mimo że na ten moment czarnowłosy postawił na słowne rozwiązywanie sprawy, nie oznaczało to, że nie posiadał bardziej drastycznego planu B.
    Zwłaszcza, że torba wypełniona żelastwem zadźwięczała, gdy podniósł ją z ziemi zamiarem wyłowienia z niej płaskiej dwunastki. Tylko jak to kurwa wyglądało?
    „Mam tylko nadzieję, że jest większy niż twój fiut...”
    — Ja pierdolę, Hewitt. Jak nie zamkniesz mordy, to osobiście wbiję ci ten nóż w dupę i chuj mnie będzie obchodzić twoje rozczarowanie. A na razie pokaż jak obracasz płaskimi dwunastkami, skoro tak się na nich znasz. — Podrzucił lekko jeden z wyciągniętych kluczy i spojrzał wymownie na Pavla, jakby oczekiwał, że w tym sporze okaże się jednak tym mądrzejszym i daruje sobie strzępienie ostrza.
    Wciąż trzymał plecak, jakby uznał, że pomimo kiepskiej jakości materiału, jego ciężka zawartość idealnie sprawdzała się w roli kolejnego argumentu.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach