Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Opuszczona Strzelnica
Wto Paź 27, 2020 10:32 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:34 pm, w całości zmieniany 8 razy
First topic message reminder :

TEREN
FOXES
Opuszczona Strzelnica
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.

Kiedyś była niezwykle oblegana przez wielbicieli broni palnych. Dziesięć stanowisk było niemal cały czas zajętych, a teraz... jego przeznaczenie zmieniło się nie do poznania. Okna zabite deskami są bardzo dokładnym znakiem tego, że strzelnica już dawno zakończyła swoją działalność, jednak można łatwo dostać się do środka przez wyłamane drzwi. Mieszkańcy powiadają, że co jakiś czas słychać stąd przeraźliwe krzyki i wystrzały, ale nikt jeszcze nie ośmielił się sprawdzić prawdziwości tych plotek na własnej skórze. Dodatkowo widok krwawych plan na ścianach i podłodze nadaje miejscu dość niepokojącego wyglądu i zdecydowanie nie zachęca do miłego spędzania czasu. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Mimo że strzelnica została opróżniona z wszelkiego rodzaju broni, czy istnieje lepsze miejsce do testowania celności swojego nowego nabytku bądź uczenia młodocianych członków gangu?

__________

Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.

Nebit
Nebit
The Fox Macrotis
Re: Opuszczona Strzelnica
Nie Sty 31, 2021 4:23 pm
[Przejęcie tematu 12/15]

OMÓJBORZEONZNAŁSNAKEJAZZ. Z automatu zaczęla syczeć głośniej i gibać się do tej absolutnie idiotycznej melodyjki, którą tak kochała od dziecka. Wcale nie wciągnął jej w to ojciec, zapalony fan ogórricka. Wcale.
- Obstawienie tu paru kątów jakąś ochroną brzmi super - przyznała, kiwając głową w stronę reszty towarzystwa. - Może nawet jak Kasiek nie ma nic na stanie, to pewnie ma znajomych.
Ostatnie zdanie jakoś rzuciła trochę ciszej - mimo wszystko tryb pizda-w-świecie musiał się przez nią przebijać. Zamiotła aż nogą po podłodze jak zawstydzone anime dziewczynki, zaraz ożywiając się na kwestię elektroniki i zabezpieczeń. Przecież to był jej konik.
Kamery? Zostawcie to jej. Ponownie wyciągnęła telefon z kieszeni i, jakby była gotowa na wszelkie okazje, uruchomiła jakąś tajemniczą aplikację. Nie żeby to nie była zwykła miarka, bo była, ale cicho, najlepsza technologia. W końcu wypadałoby, żeby mieli choć poglądowy plan tego miejsca, żeby te nieszczęsne kamery rozmiejscowić.
- Się robi, kapitanie - rzuciła jeszcze na odchodne, żeby przeprawić się dookoła tej smutnej dziury, przy okazji odgarniając niedbale stopą pod ścianę wszystko, co leżało jej na drodze i zdawało się być śmieciem. Cały czas dłubała coś w tym nieszczęsnym telefonie, zatrzymywała się co parę kroków, obserwowała sklepienie budynku. Niczym mistrz architektury. Albo instalacji. AutoCADa. Nie wiem.
Wróciła na ogon swoich gangowych pobratymców dopiero po jakichś paru dobrych minutach, tylko po to żeby zacząć skakać wokół nich z telefonem i rysikiem. Może i była niesamowicie chaotycznym debilem, ale jej rysunek pseudoplanu strzelnicy był pooznaczany całkiem spójnie i zrozumiale.
- Dobra! Powklejałam gwiazdki tam w najlepszych spotach na kamery, powinno się obejść bez martwych punktów jeśli ustawimy je mniej więcej w oznaczonych miejscach - podjęła temat na dobry początek, rysunek poglądowy już wrzucając na ich komunikator, żeby po prostu mogli na niego zerknąć w wolnej chwili. - Później na czerwono zarysowałam rzeczy do załatania, a żółte krechy to jakieś zwisające kable albo wystające pręty czy inne świństwo, którym można się pokaleczyć. Polecam się - chwila na głębszy oddech iiii... - To co, trzeba pomóc coś powynosić? Jest gdzieś jakiś drugi śmiatek?
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Opuszczona Strzelnica
Wto Lut 02, 2021 10:04 pm
[Przejmowanie terenu 13/15]
Przez chwilę przypatrywała się jak jej Liski zamieniają się w wonsze, przekrzywiając lekko głowę w bok. Kojarzyła coś, skąd to pochodziło i w ogóle, ale widok tej dwójki w obecnej sytuacji był nad wyraz interesujący. Nie komentowała tego ani słowem, po prostu obserwowała.
Pluszaki brzmiały dobrze. Bardzo dobrze. Zapełnijmy cały pokój pluszakami. Dlaczego w ogóle Nebitka pytała o takie rzeczy? Przecież odpowiedź była oczywista. Sama miała kilka swoich faworytów zajmujących strategiczne miejsce na jej łóżku.
- ... tak, jasne, cokolwiek, bez różnicy. - Wyrzuciła z siebie i jakaś część chciała zapaść się pod ziemię. DLACZEGO?!
Pomasowała sobie kark rozglądając się jakby szukając nowego zajęcia.
- Świetnie jak uda nam się dorwać chociaż kilka rzeczy to już będzie dobrze. Nie jestem pewna co do Cas'a, nie wydawał się być entuzjastyczny. Do czegokolwiek. - Wzruszyła bezradnie ramionami, ten człowiek wyglądał jej na ten typ co gdyby nie jakieś odruchy, które zmuszają człowieka do jakiegoś przetrwania, to po prostu umarłby w łóżku. - Myślę, że uda mi się znaleźć kogoś kto by doglądał naszych miejscówek, ewentualnie zrobi się jakieś zmiany czy coś. Ciężko złapać i zebrać wszystkie kity w jednym miejscu, skoro potrafią się rozbiec po całym mieście. - Rozrastali się cały czas, może i powoli, ale jednak. To różniło się dużo bardziej od współpracy z garstką osób, które tak na prawdę nie mają ściśle określonych zasad. Dalej nie wiedziała, czy stanie w obecnym miejscu jej nieco nie przerasta, ale cóż. Demokracja to straszny ustrój.
- Jeżeli ufasz tej osobie, to jasne. Nie widzę problemów, niech dogada się przy okazji z Nebit. Jeśli jest tak dobry jak mówi to świetnie. Nebit, w razie czego będziecie musieli współpracować. Jesteś na to gotowa? Ostatecznie nie chcę całkowicie polegać na "podwykonawcach zewnętrznych".
Zaraz ich MemMaster została przydzielona do kolejnego zadania, jakim było pobieganie trochę po całym obiekcie.
Lark zdjęła maskę zbliżając się do jednego stanowiska strzeleckiego, dalej trzymając miotłę. Odłożyła wilczka na blat i odwróciła się w stronę Słowika, który to właśnie odrzucił kilka dech. Uśmiechnęła się pod nosem i dość gwałtownie zerwała się truchtem w jego stronę.
- Słowik, łap! - Wyrzuciła miotłę w powietrze w jego stronę. Ot taki odwracacz uwagi, zazwyczaj po takiej komendzie człowiek szukał wzrokiem lecącego obiektu i próbował go złapać. Gdyby to zrobił, cóż. Popełniłby duży błąd, bo Lark zmniejszyła odległość szarżując nisko na nogach próbując wbić pięść w jego brzuch.
Obiecała prawda?  

---

Gdy tylko Nebitka wróci ze swoim planem, Lark spojrzy na chwilę w stronę dziewczyny.
- Zaraz spojrzę na plan, a resztki sprzętu są w pomieszczeniu służbowym!
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Sro Lut 03, 2021 2:56 pm
[ przejmowanie terenu 14/15 ]

  Też tak sądził. W końcu Cas musiał skądś brać swoje towary i zdawał się znać absolutnie wszystkich. Puścił oko Lark.
  — Zagadamy i się przekonamy. Wyglądał bardziej na typa co po prostu lubi marudzić, ale bardzo rzetelnie wykonuje swoją pracę, gdy już trzeba. Udowodnił to przy barze.
  Uniósł do góry kciuk w odpowiedzi na jej "się robi, kapitanie", uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Chyba każdy lubił, gdy jego pomysł był aprobowany w jakikolwiek sposób. Nawet przy tak niewielkiej widowni. Słowik nie był najstarszym członkiem lisów i pewnie na dobrą sprawę znajdował się w wiekowych kategoriach bardzo nisko. Nic zatem dziwnego, że na każdym kroku starał się udowodnić swoją przydatność tak mocno jak tylko się dało.
  "Jeżeli ufasz tej osobie, to jasne."
  — Ufam. Jako jednej z nielicznych. Co nie zmienia faktu, że podczas inspekcji, jeśli chcesz brać udział, lepiej będzie jeśli pojawisz się w masce. Tak na wszelki wypadek — sam mógł spalić swoją przykrywkę przed Shanem, ale nie zamierzał narażać na to innych.
  Obrócił się błyskawicznie na nagłe wykrzyczenie jego imienia. Złapał miotłę, odchylając nieco przy tym głowę do tyłu, by nie dostać w ryj jej przodem. Zamiast tego dostał solidny cios w brzuch, który z kolei skończył się tym, że jego ręka zakręciła się w nagłym spięciu. I jeśli Lark nie miała czasu reakcji boga, jak nic przez ten głupi odruch sama oberwała trzonkiem w twarz.
  — Jezu, pogrzało cię Lark — jęknął rozmasowując obolały brzuch z wyraźnym skrzywieniem. Powinien się tego spodziewać, w końcu obiecała. Dobrze, że chociaż ustał na nogach.
  Plan przygotowany przez Nebit był świetny. Nie spodziewał się, że dziewczynie pójdzie to aż tak sprawnie. Wiedział rzecz jasna, że miała łeb jak sklep, ale czasem zapominał że gdy chciała naprawdę potrafiła solidnie się skupić.
Nebit
Nebit
The Fox Macrotis
Re: Opuszczona Strzelnica
Sro Lut 03, 2021 10:03 pm
[Przejęcie tematu 15/15]

Uniosła kciuki na pytanie o potencjalną współpracę ze znajomym nerdem Słowika. Czemu nie? Zawsze była to jakaś odmiana od robienia wszystkiego z piwnicy i możliwość pogadania z kimś, kto pewnie będzie rozumiał, co się do niego mówi, kiedy ekscytujesz się obieraniem kabli.
- Jasne, ogarniemy się. Nie mam zamiaru oddawać całej zabawy z kabelkami - prychnęła na dobry początek, choć słychać było oczywiste rozbawienie w jej głosie. - Załatwię też zdalny podgląd wszystkich obrazów kamer z poziomu telefonu, jak będziecie chcieli - nie żeby to była jakaś ciężka informatyka, ale jednak brzmiała całkiem przydatnie. A gotowych aplikacji tego typu też było na pęczki - wystarczyło tylko zabezpieczyć wszystko tak, żeby nikt nie położył łapek na ich danych.
"Ufam. Jako jednej z nielicznych."
- Pewnie spętał cię swoimi kabelkami. KABELKAMI MIŁOŚCI.
Plany były ogarnięte (przynajmniej w miarę, bo szczerze - gdyby Penny miała więcej czasu, to poszukałaby więcej elementów do usprawnienia), więc mogła przydać się do kolejnej rzeczy. Nie miała pojęcia o przekomarzankach i przemotylankach dwóch pozostałych Lisów w międzyczasie - była absolutnie zbyt zajęta swoją monitoringową eskapadą - więc nie mogła nawet zareagować żadnym memuszkiem czy komentarzem. Za to wyruszyła po kolejną miotłę. Jednak sprzątaczki nie kucharki - gdzie ich sześć tam z podłogi można jeść.
...Lisy miały tylko dwie, jak na razie, ale efekt też będzie zajebisty. Parker zaraz zabrała się za zamiatanie syfu, choć musiała oczywiście przystawać co jakiś czas, bo jednak nie była przyzwyczajona do takich dzikich czynności jak ogarnianie takiej zakurzonej, zasyfionej przestrzeni. Trzeba było sobie odkaszlnąć.
- Myślicie, że zakręcili tu już wodę? Wypadałoby tu przejechać mopem.
Kto by pomyślał, że tym razem stawianie lisiej flagi na szczycie góry będzie polegało na doprowadzeniu czegoś do stanu użyteczności.
Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Re: Opuszczona Strzelnica
Czw Lut 04, 2021 10:55 pm
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ LISY
Okres nietykalności: do 04.03.2021 (włącznie)
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Opuszczona Strzelnica
Sro Mar 03, 2021 10:18 pm
Cas faktycznie zrobił dobrą robotę w barze, co było potwierdzeniem, że potrafił wykonać robotę. Oby poziom jego innych umiejętności był co najmniej na poziomie zagadywania ludzi. Jeśli tak jest, to Lark mogła spać spokojnie. Później tylko mogła kiwać głową zadowolona. Oczywiście, że będzie nosiła maskę w momencie gdy pojawi się wsparcie "z zewnątrz". Musiała mieć go na oku, jeszcze porwie im Słowika i co? Trzeba było swoich bronić! Dodatkowo sama Nebita zadeklarowała chęć współpracy! Świetnie! O nią akurat się nie bała, to był ten typ osoby, który zaprzyjaźnia się z porywaczem i zostaje odwieziona do domu po godzinie.
Następnie przyszedł czas na tajemny atak! Rzuciła zmiotkiem, Słowik łyknął przynętę jak i przyjął też solidny cios prosto w brzuch. Same sukcesy! No prawie. Z rozpędu i samo satysfakcji zupełnie zapomniała o możliwych odruchach. W ostatniej chwili szarpnęła się do tyłu. Trzonek mimo wszystko dosięgnął nasady jej nosa. Odskoczyła i z drwiącym uśmieszkiem na ustach wskazała go palcem.
- Zawsze musisz być gotowy na atak! ZAWSZE! - Może brzmiałoby to bardziej przekonująco gdyby w momencie ich wypowiadania, skóra w miejscu uderzenia nieco się zaczerwieniła, a oczy zaszkliły się od łez. Oberwanie w nasadę nosa zawsze... - Masz jednak szczęście, bo mamy ważniejsze rzeczy na głowie.
Była bardzo wspaniałomyślną osóbką i nie zamierzała tego kryć! Tak....
Teraz mogła zerknąć na plany Nebitki, nie bardzo orientowała się w tych rzeczach, ale właśnie od tego miała tutaj tego uroczego trolla (<3).
- Wyślij mi to w razie czego i przygotuj też listę rzeczy, których ty potrzebujesz, by to wszystko zrealizować. Postaramy się to załatwić. - Podrapała się po policzku w zamyśleniu. Nadzór kamer, zdalny podgląd. Z momentu na moment uświadamiała sobie, że ... potrzebują więcej ludzi. Definitywnie.
- Zbieramy się na dziś. W tym całym chaosie, mogli zapomnieć odciąć to miejsce, jeśli nie to będzie trochę kombinowania, żeby przywrócić do tego miejsca wodę i prąd. Co też jest raczej wykonywalne, ale... może z tym być trochę zabawy. Nie wiem też, czy chcę by to miejsce od razu rzucało się w oczy. Dobrze będzie pozostawić teraz pozory ruiny. - Rzuciła na odchodne, opuszczając budynek z resztą lisów.

z/t - i dla pozostałych dwóch Lisków też!
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Pią Kwi 09, 2021 12:51 am
[ ubiór + czarna materiałowa maska na twarzy ]

  — Kurwa jebana mać — ostatnimi czasy Słowik zdecydowanie zbyt dużo przeklinał. Ciężko było stwierdzić co tak właściwie na to wpływało. Fakt, że trzymał się z osobami dużo starszymi od niego, zmęczenie życiem, negatywny wpływ gier komputerowych, a może po prostu jakiś przeciągający się okres buntu. Być może wszystkie te rzeczy wraz z jedną dodatkową - niewyobrażalnym męczącym go kacem. Jasne, Nixon pił na umór bardzo często, zwłaszcza po przeleceniu jednego z klientów w jego domu. Nie mógł sobie w końcu darować przeszperania ich barków pełnych alkoholi o etykietach tak drogo wyglądających, że pewnie niektórymi z nich mógłby opłacić miesięczny czynsz.
  Niemniej dziś był w naprawdę tragicznym stanie. Wszystko za sprawą jego ulubionego klienta, z którym ostatnimi czasy miał wrażenie, że pozwalał sobie na zdecydowanie zbyt wiele. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Sean doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a opłacone godziny wykorzystywał do absolutnego maksimum, niejednokrotnie przedłużając je w niezwykle sprytny sposób. Na przykład zmuszając Słowika do obalenia z nim kilku butelek mocniejszego alkoholu zaczynając na tequili, poprzez whiskey, na rumie kończąc. Gdyby nie jego twardy zapijaczony łeb, bez wątpienia wisiałby teraz nad kiblem i odchorowywał, zamiast stać w progu opuszczonej strzelnicy i... tak właściwie to też odchorowywać, tylko nieco łagodniej.
  Przysłonił połowę twarzy prostą, materiałową czarną maską skrywając się tym samym przed oczami niepożądanych osób, ale i Nebit, która zdążyła już ostatnimi czasy rozejrzeć się po całym pomieszczeniu, by zamontować w nim wszelkie kamery. Nadal mieli dość sporo do uporządkowania, jak i odnowienia całego pomieszczenia kanapami czy innymi wielkimi pufami, na których będzie można się rozwalić w wolnej chwili. Ewentualnie w momencie, gdy będą robić treningi strzelania do celu, gdy już uda im się odpowiednio uzupełnić skarbiec gangu.
  Wyciągnął telefon i sprawdził pokrótce czas, jak i to czy nie ma nowych wiadomości. Miał nadzieję, że Shane trafi na miejsce bez większych problemów. Mógł rzecz jasna gdzieś po niego podejść, choć kac morderca bez serca miał na ten temat nieco inne zdanie, gdy ponownie zmusił go do przytulenia policzka do zimnej framugi drzwi.
  Wody.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Sob Kwi 10, 2021 11:46 am
Ubiór  + kolczyk w uchu + włosy spięte w niski kucyk

To... gdzieś tu, prawda?
Przygryzł wewnętrzny policzek niemalże do krwi, po raz już któryś sprawdzając uruchomiony na telefonie Google Maps wraz z wytyczoną trasą. Jego ręka lekko zadrżała, gdy odblokował palcem ekran, a między oczami pojawiła się zmarszczka, gdy z lekkim trudem odczytał nazewnictwo miejsca, gdzie znajdował się obecnie. Zaraz potem przeszedł do drugiego okienka, w którym znajdowała się wiadomość odnoście adresu i trasy do owego miejsca. Porównał zaraz potem obie informacje.
To tutaj.
Jego spojrzenie skupiło się na zewnętrznej części budynku. Uniósł lekko brwi. Tu? Na moment odczuł narastające wahanie, które ustąpiło pewności. Nie wyglądało mu na to, że pomylił trasę. Upewnienie się wystarczyło mu, by przeszedł na teren opuszczonej strzelnicy, przy okazji wyliczając w myślach, czy zabrał wszystko.
Nie licząc skrzynki ze sprzętem, jaki potrzebował normalnie do pracy, wziął ze sobą niegazowaną wodę zawartą w litrowej butelce, kawę w termosie i trzy kanapki. Z otrzymanych wiadomości dotarło do niego, że nie szykowało mu się na robotę, którą mógł zrobić w maksymalnie pół godziny. Rozpoznanie terenu mogło zająć chwilę lub dwie, nim potem wziąłby się za ocenienie, gdzie i jak powinien zająć się swoją częścią pracy. W myślach powoli planował działanie, szacując tą dodatkową robotę - podjętą jedynie ze względu na Słowika - pod względem zwykłego mieszkania. Spoglądając na owe miejsce, uznał w myślach, że w normalnych warunkach, nie byłby na tyle skory, by poświęcać wolny czas, który zwykle spędzał na graniu.
Mam nadzieję, że naprawdę czeka na mnie.
Schował telefon do kieszeni, szukając wzrokiem żywej osoby, najlepiej w postaci jego przyjaciela. Jego oczy koloru piwnego skupiły się w końcu na postaci znajdującej się przy drzwiach. Wypuścił głośno powietrze z płuc, podchodząc do niej. Nie dostrzegał nikogo więcej na ów moment i liczył w duchu, że jeśli natrafi, to nie skończy się na problemach. Dlatego też podszedł bliżej, spoglądając na ziemię, by przypadkiem nie natrafić na przedmiot, który sprawiłby, że szybciej przywitałby się z podłożem. Dotarcie na miejsce skończyło się bez problemów, przez co mógł skierować swoją uwagę na inną sprawę.
Ocenił wzrokiem stan młodszego.
- Kontaktujesz? - spytał się, kładąc skrzynkę na ziemię. Przykucnął przy niej i otworzył, wyciągając z niej butelkę wody, po czym postawił ją przed czarnowłosym. Bez wahania rozstał się z przyniesionym przedmiotem, traktując to jak coś naturalnego. Prezentowany stan nie był dla niego nowością, przez co bez problemu przechodził do innych spraw.
- Jeśli nie idziesz w stronę światła, pokaż mi, gdzie są bezpieczniki. I przy okazji, czy jest do nich dostęp - dorzucił. - Wiele mi nie opisałeś zasadniczo w wiadomości - miejsce, zadanie i prośba. Przynajmniej tyle na teraz pamiętał, ale nie sięgał obecnie po komórkę, by upewnić się. - Ufam Ci, więc nie będę drążyć szczególnie - Kassir był zaintrygowany i zaciekawiony od samego początku, ale starał się poskramiać to na chwilę obecną niczym bohater gry złego smoka. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy przez owe skojarzenie, po czym zamknął skrzynkę.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Pią Kwi 23, 2021 12:59 am
  Niezależnie od tego w jakim był stanie, nadal pozostawał czujny. Jakby nie patrzeć, jego przyjaciel mógł nie być jedyną osobą, która pojawi się w okolicy. Riverdale po prostu uwielbiało wszystkich zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. I to nieszczególnie w pozytywny sposób.
  Tym razem miał szczęście. Żadnych podejrzanych jednostek, jeśli nie liczyć jednego elektryka ze swoją skrzynią niezbędników. Wymruczał coś pod nosem, nie ruszając się jednak z miejsca. Kto wie, może renoma Lisów mimo wszystko robiła swoje?
  "Kontaktujesz?"
  — Sam się zastanawiam. Chociaż z tego co pamiętam to ty tu jesteś od kontaktów, panie elektryku — uniósł kącik ust w nieznacznym uśmiechu, zaraz wpatrując się z niedowierzaniem w butelkę wody. Rany, jak to działało, że Shane zawsze miał przy sobie wszystko co potrzebne? Czy istniała na tym świecie druga tak niezawodna osoba jak on? Sięgnął po nią z początku ostrożnie, szybko porzucając jednak wszelkie pozory i opróżnił jedną trzecią butelki na raz. Do tego stopnia, że płyn zabulgotał przyjemnie w jego żołądku, a gardło przestało być tak suche jak wcześniej.
  — Wyznałbym ci w tym momencie miłość, ale mamy lepsze rzeczy do roboty — powiedział, zaraz kiwając głową na wspomnienie o bezpiecznikach. Uniósł dłoń wyraźnie każąc mu czekać, nim pomajstrował chwilę przy drzwiach, zaraz otwierając je krótkim pchnięciem.
  — Voilà — dygnął gustownie wchodząc do budynku przed Kassirem, by rozejrzeć się wokół. To było... — tutaj.
  Zatrzymał się po lewej przy wystającej ze ściany ciemnoszarej skrzynce z całą masą przełączników. Nie żeby wiedział co tak właściwie powinien z nimi zrobić.
  — Nie jestem pewien czy samo ich włączenie faktycznie przywróci prąd w pomieszczeniu. Próbowałem, ale nic się nie zadziało. Google rzucały coś o generatorach, ale szczerze mówiąc kompletnie się na tym nie znam więc... — rozłożył ręce, samemu przechodząc nieco dalej, by oprzeć się plecami o jeden z drewnianych filarów. Nie chciał mu w końcu przeszkadzać w pracy.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Nie Kwi 25, 2021 10:27 pm
Jedną częścią było przygotowanie się do pracy, jednakże... nie od wczoraj znał Słowika. Ich znajomość trwała już wystarczająco długi czas, by Kassir reagował na różne sytuacji bez większego zastanowienia się, jak w danej chwili. Nawet teraz główną jego odpowiedzią był lekki uśmiech, zdradzający swojego rodzaju lekkie rozbawienie.
- Przyjmę formę miłości w postaci kawy, jaką mi kupisz - odparł na jego słowa. - Przy sposobności.
Nad jego głową pojawił się niewidoczny pytajnik, ale bez protestów poczekał - chociaż nieco skołowany stukał butem o podłoże - nim został wpuszczony do środka. Strzelnica... - przemknęło mu przez głowę. - Coś próbowałem poszukać na ten temat, ale... - nigdy nie dawało się powiedzieć, że znalezione informacje były wystarczające. Zwłaszcza w takim przypadku.
Koniec końców znaleźli się w środku, a on mógł powoli przejść do głównego zadania. Wpierw... przełączniki. Dlatego przeszedł do otworzenia drzwiczek od nich.
- W sensie, podniosłeś wszystkie przełączniki bezpieczników do góry, robiłeś na zmianę czy ino część? - spytał się, świecąc sobie latarką od telefonu po przełącznikach, by odczytać napisy do nich. Nieco zatarte oznaczenia skojarzyły mu się z skrótowym opisaniem danych pomieszczeń. Cofnął się o krok, pozwalając sobie na zastanowienie się dogłębnie, gdzie mógł tkwić problem. Opuścił ramiona, pozwalając, by latarka oświetlała podłoże.
- Że agregat? - spytał się, by upewnić się, że dobrze usłyszał. - No dobra. Zdałoby się dowiedzieć, czy strzelnica posiadała swój, czy była podpięta do skrzynki - nie miał pojęcia, co działo się z strzelnicą, że skończyła w taki sposób, przez co niełatwo było określić, gdzie stanęła kwestia związana z elektrycznością owego miejsca. Wydawało się być zapomniane przez wszystkich, a jeśli zostało pozostawione same sobie w wyniku gwałtownych wydarzeń...
Przerywając w połowie swoje rozważania ponownie przekierował wzrok na skrzynkę, oświetlając ją na nowo.
- Ale najpierw zobaczę, czy gdziekolwiek w gniazdku jest prąd na daną chwilę - szansa na to, że mogło coś działać na chwilę obecną nie była zerowa. Uniósł wolną rękę, przestawiając odpowiednio poszczególne przełączniki w górę, by zarazem obserwować, czy któreś miejsce od razu wybije bezpiecznik, przez co opadnie na dół.
- Nie widzę, by coś opadało... - miał nadzieję, że wzrok go nie mylił. Wolałby nie próbować poszukiwać, czy w ramach przebłysku geniuszu, budujący owe miejsce osobnik nie zechciał się połączyć z okolicznym budynkiem.
Na razie jednak powrócił do ich rzeczy, biorąc je bez problemu do ręki.
- Będę potrzebować pokręcić się po całym budynku, by sprawdzić wszystkie kontakty. Zostajesz tutaj? - spytał się ciemnowłosego. - Trochę i tak mi to wszystko zejdzie, więc... - więc zasadniczo nie zapowiadało się na skończeniu pracy w przeciągu paru minut.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Sob Cze 19, 2021 11:27 pm
  Zamknął oczy kiwając się nieznacznie na boki. Pomachał tak przez chwilę w zwolnionym tempie głową na lewo i prawo, zupełnie jakby właśnie głęboko się nad czymś zastanawiał.
  — Kawa, kawa brzmi dobrze. Ale sam wybierzesz jaką chcesz, nie ma nic gorszego niż wybranie komuś kawy, która kompletnie nie trafia w jego gusta — aż się lekko skrzywił. Czyżby niemiłe wspomnienia z przeszłości? Kto wie. Niemniej był gotów zarówno na jakieś skromne kawiarenki, które Shane mógł preferować, jak i Starbucksa. Który mimo swojego oklepania, nadal w jego opinii serwował jedne z najlepszych napoi. Często ich refreshe podchodziły mu dużo bardziej niż te całe duże czarne.
  — Podnosiliśmy wszystkie do góry. Jak nic to nie dało, próbowaliśmy wszystkie opuścić w dół i podnieść ponownie, ale niewiele to zmieniło — końcówka jego zdania utonęła w głośnym ziewnięciu, gdy zmęczenie nocą uderzyło go na nowo.
  "Że agregat?"
  Pokiwał głową, zasłaniając usta ręką.
  — Pewnie tak — w prawdzie całe to nazewnictwo było mu dość obce, ale ufał Shane'owi na tyle, by stwierdzić że jego domysły najprawdopodobniej były prawdziwe.
  — Jasne. Nie wiem, przydam ci się jakkolwiek? Niezbyt się na tym wszystkim znam — był jednak gotów biegać gdzie było trzeba. Stanął za jego plecami, zerkając bez większego zainteresowania do skrzynki.
  — Noo. Grałem kiedyś w Simsy, więc wiem że śmierć od porażenia prądem nie jest zbyt przyjemna. Potem duchy latają po domu i rozwalają ci urządzenia elektroniczne — wypowiedział się głosem eksperta, kiwając głową z pełnym przekonaniem. W końcu czym się różniły Simsy od rzeczywistości? Absolutnie niczym. Tak.
  — Nie no idę z tobą. Mogę świecić ci latarką gdzie trzeba czy coś. Będę twoim światełkiem w tunelu, chociaż lepiej nie idź w jego stronę. To podobno nigdy nie kończy się zbyt dobrze — puścił mu oko, po prostu nie potrafiąc sobie darować tego głupiego żartu. Zaraz faktycznie wyciągnął jednak dłoń w jego stronę, wyraźnie zamierzając odebrać od niego latarkę. Dodatkowa para rąk zawsze się w końcu przyda, gdy będzie coś tam sobie majstrował.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Sro Cze 23, 2021 9:34 pm
- Byleby się nie skończyło na tym, że sam zapłacę - nie widział w tym problemu, by samemu zadecydować o napoju. Wzruszył lekko ramionami. - Inaczej z tego nie ma żadnej frajdy.
Nie był pewny o co chodziło z trafianiem w gusta względem kawy, przez to postanowił to zwyczajnie zignorować, uznając jako podsumowanie to, że część historii, w którą nie chciał się wgłębiać bez większego powodu. Może kiedyś... albo i nie? Przy czym teraz bardziej wolałby się skupić na pracy, która zapowiadała się z grubsza na większą zgadywankę niż sądził. Chociaż im dłużej poświęcał czasu na zastanowienie się, tym bardziej czuł natchnienie wobec kolejnych kroków działania.
Pomoc...?
- Huh... Najlepiej byłoby, gdybyś wyłączał i włączał bezpieczniki, gdy dam ci znać - odparł Kassir po krótkim namyśle. - Dość ułatwiłoby mi to sprawę - pozwoliłoby mu to na bardziej sprawniejsze sprawdzanie gniazdek i wymianę części. Wątpił, że wszystkie byłyby w stanie używalności. Do tego sprawdzenie przepływu prądu i zobaczenie, gdzie znajdowało się źródło elektryczności tego miejsca...
- Jak pojawi się duch, to uciekamy - rzucił bez większego namysłu. - Nie mam certyfikatu z łapania elektrycznych duchów - lekko uśmiechnął się. - Jakby co, to przygotuj numer do egzorcystów.
Tylko czy jacyś funkcjonowali w tym mieście? Niby istniały przybytki duchowe, ale czarnowłosego mało co bardziej interesowało to pod względem ich działalności. Po krótkim namyśle uznał, że jego wiara nie była wystarczająco wysoka, by cokolwiek zdałoby się w przyszłości.
Słowa Słowika sprawiły, że zawahał się na moment, po czym westchnął cicho. Nie potrafił znaleźć przeciwwskazań względem tego by podjąć jego pomoc. Pozostawił też bezpieczniki podniesione.
- To już od ciebie zależy - powiedział. - W tym przypadku mogłaby mnie czekać nagroda na końcu tunelu - zachichotał cicho. - Okay, trzymaj - bez najmniejszego wahania dał mu do rąk swoją komórkę z zapalonym światłem od wbudowanej latarki. - W ten sposób awansujesz też na moją osobistą nawigację. Prowadź kapitanie ku skarbowi...! Znaczy się gniazdku - zredukował swoją rolę do wędrownika - wraz z swoją skrzynką - aż do momentu dotarcia na miejsce. Nakierował najpierw Słowika na to, by świecił wprost na napotkany kontakt, gdy samemu wyciągnął ze swojej skrzynki coś, co wyglądało na dwa druty podłączone do żarówki. Od tego momentu działał już bez dodatkowego wymieniania zdań. Włożył oba druciki do środka, obserwując, czy światło zapaliło się.
Oczywiście, że nie.
Dlatego też poinstruował Słowika, który bezpiecznik ma wyłączyć, nim przeszedł do rozebrania gniazdka i przejrzenia kabli, w poszukiwaniu przyczyny. Jeśli nie został pytany o to, to nie odzywał się, jedynie pod koniec czarnym markerem oznaczając ścianę niewielkim "X". Zasadniczo tak przeszedł kawał czasu, na rutynowym sprawdzeniu każdego miejsca...
... jednakże prowizoryczna żarówka nie zaświeciła ani razu.
Mina Shane'a nie wyrażała zbytniego zachwytu, ale nie wyglądał też na zniechęconego. Po głowie chodziła mu od dłuższego czasu dodatkowa myśl odnośnie tej sytuacji, ale musiał samemu przyznać, że miał nadzieję, że nie chodziło o to.
- Wymieniłem te gniazdka, które wyglądały na przepalone lub poniszczone, ale wychodzi na to, że trzeba jednak poszukać dodatkowego źródła zasilania oprócz tego, do którego jest podpięta strzelnica. Tyle dobrze, że nie trzeba kuć ścian by ogarnąć te kable. Pochwała dla poprzedniego właściciela tego miejsca, że zadbał.
Wyglądał na zmęczonego, gdy zatrzymał się tuż przed skrzynką z bezpiecznikami. Podjęte działania nie były dla niego zbytnio skomplikowane, co żmudne i monotonne. Przejechał palcami po czole, krzywiąc się. Jakkolwiek by nie było, nie zamierzał zostawiać tego miejsca bez uprzedniego sprawdzenia dawno-zapomnianej elektroniki. Nic nie szkodziło mu, by powymieniać dane rzeczy, uwzględniając między innymi uziemienie.
- Jeśli kojarzę dobrze, to powinna być skrzynka dodatkowa. Albo w piwnicy tego budynku, albo na zewnątrz, nieopodal tylnej ściany. Nie rzuciło Ci się coś w tym guście w oczy? - zapytał towarzysza w nadziei, że to oszczędzi kilka minut poszukiwań.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Sro Cze 23, 2021 9:58 pm
  Fuknął z wyraźnym oburzeniem, zaraz żałując tej jakże prostej czynności, gdy mocniejszy ruch głowy skończył się jej sporym bólem. Przeszywającym i wyjątkowo nieprzyjemnym.
  — Czy ja wyglądam na sknerę? Poza tym zawsze dotrzymuję danego słowa to jeden z moich najważniejszych punktów w kodeksie. Zasada numer sześć — machnął ręką niczym urażony arystokrata, którego właśnie posądzono o małostkowość. On po prostu dbał o jego kubki smakowe, nic więcej. Poza tym kogo jak kogo, ale Shane'a nie potraktowałby w tak paskudny sposób jak innych ludzi. Przy nich nie miał w końcu jakichkolwiek wyrzutów sumienia i wyłączał swoje człowieczeństwo do cna. Dla przyjaciół zachowywał jego resztki. Te, które jakimś cudem przetrwały lata wiecznego wewnętrznego wyniszczania.
  — Uuu, jak przy rurach. Ty rozkręcasz, a ja włączam i wyłączam wodę. Dobra, dawaj. Jestem gotów — patrzcie tylko na ten zapał. Nawet kac jakby mu mocniej przeszedł. Podwinął rękawy do łokci i stanął w lekkim rozkroku, zupełnie jakby Kassir miał mu właśnie rzucić do walki niedźwiedzia, a nie kazać przyciskać przełączniki.
  Całe szczęście, bo nie było najmniejszych wątpliwości, że z niedźwiedziem nie miałby najmniejszych szans.
  — Dobra. Co prawda nie wiem czy w Riverdale funkcjonuje w ogóle jakiś kościół, bo nigdy się tym nie interesowałem, ale na pewno mamy tu jakieś ostatki księży, którzy chętnie odprawią egzorcyzmy na opuszczonej strzelnicy. Kompletnie nie będą nas podejrzewać o to, że chcemy zaciągnąć ich do starego, rozwalającego się budynku i postrzelić w tył głowy — wyszczerzył zębiska w uśmiechu. Po raz pierwszy od dawna. Ostatnio jego humor stawał się jeszcze bardziej niestabilny, ale odrobinę jakby kierował się w lepszą stronę.
  Szkoda, że sam to rujnował, chlejąc wieczorami na umór.
  — Czyli nie wyłączamy na razie niczego tutaj? — upewnił się, patrząc na wszystkie korki, które na wszelki wypadek raz jeszcze przesunął w górę. Nie chciał w końcu, żeby Shane'a naprawdę coś kopnęło, ale jednocześnie wierzył w jego umiejętności. Gdyby kazał mu je teraz wyłączyć oczywiście od razu by to zrobił.
  Ruszył posłusznie za przyjacielem, cały czas przyświecając mu nie tylko jego telefonem, ale i swoim. Tak na wszelki wypadek, by upewnić się że będzie miał wystarczająco dobre warunki do ogarnięcia co trzeba. Na kolejne polecenie podbiegł truchtem do bezpiecznika, upewniając się głosowo dwa razy czy na pewno chodzi o tej, nim przesunął go w dół.
  Sam chłopak milczał. Był czas na żarty i był czas na pracę. W tym momencie zdecydowanie nie chciał mu przeszkadzać, wiedząc że to mogłoby nie tylko poskutkować pożegnaniem się na dobre z prądem w strzelnicy, ale też przede wszystkim - utratą zdrowia (jeśli nie życia) przez samego Kassira. Mało kto dostrzegał, że bycie elektrykiem to cholernie trudna robota.
  — To dobra wiadomość — zgodził się z nim, choć rzecz jasna jego zorientowanie w temacie pozostawało tak samo słabe jak na początku. Wykonywał jedynie jego polecenia, bo skupienie się na czymkolwiek innym w obecnym stanie przychodziło mu z wielkim, ale to naprawdę wielkim trudem. Najchętniej położyłby się teraz na zimnej ziemi - której swoją drogą ponownie przydałoby się lekkie odkurzanie - i poszedł spać.
  — Jest, na zewnątrz. Widziałem ją ostatnio jak zach- jak wchodziłem tylnym wejściem — w porę ugryzł się w język, zmieniając szyk zdania. "Jak zachowiłem Wilki od tyłu" nie brzmiało zbyt dobrze.
  — A przynajmniej tak mi się wydaje, że to było to. Miała taki duży piorun co chyba wskazuje na to, że jest pod napięciem nie? No i napis nie dotykać — pokiwał głową niczym rasowy specjalista.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Nie Cze 27, 2021 10:21 pm
- Bardziej obstawiam, że zwyczajnie wyleci Ci to z głowy - przewrócił oczami. - Czyli mamy dodatkowy punkt do odwiedzenia podczas naszej randki - inaczej wypad na miasto, ale bez zawahania w głosie nazywał to w ten sposób. Na swój sposób uznawał to za całkiem zabawne.
Rury... - musiał przyznać, że nie pomyślał o takim porównaniu. Jednakże widok chęci do działania sprawił, że zrobiło mu się cieplej. Młodszy nie musiał podejmować żadnej inicjatywy, a Shane nie zamierzał też zmuszać go do tego, lecz... to zawsze było mile widziane.
Zastanowił się na moment nim odparł:
- Nie no, nie ma w tym nic podejrzanego. Całkowicie bezpieczne miejsce, pełne przyjaznych osób - zachichotał ponownie, tym razem na myśl o reakcji takich osób na widok owego miejsca. O ile znaleźliby się na tyle odważni by przystać na propozycję przybycia do tej placówki. Nie było może to dystrykt C, ale nie zapewniał swoim widokiem dodatkowe chęci do wycieczek.
- Nie. Potem wyłączymy - odparł mu jeszcze nim przystąpił do swojej części działania w tym miejscu.
W czasie pracy jego rozmowa przeinaczyła się do lakonicznych odpowiedzi w postaci instrukcji dla ciemnowłosego oraz potwierdzania lub zaprzeczania względem pytań jakie mu zadawał, nim wylądowali ponownie pod skrzynką.
- Dzięki za pomoc - bez takiej formy wsparcia zeszłoby mu to więcej czasu i wiedział o tym.
I przez to też mógł zrobić więcej jeszcze tego samego dnia.
- Bingo. Dobrze zapamiętałeś - pochwalił go Kassir. - I to właśnie jest cel mojej podróży, ale... - uniósł jedną brew, spoglądając uważniej na Słowika. - ... chce Ci się tułać ze mną jeszcze w tamto miejsce? - zdecydowanie było łatwiejsze do odnalezienia, w dodatku nie wymagało znajomości wnętrza ciemnego budynku, jakim była obecnie strzelnica. - Jak nie, to zaraz wrócę - zmęczenie było jednym, ale wolał już zamknąć sprawę w momencie, póki jego pomysł nie uciekł ulotną myślą. - Tylko... powiedz mi, gdzie jest tylne wejście - albo czekało go okrążanie całego budynku.
Nim przeszedł do kolejnego punktu, upewnił się, że bezpieczniki wskazywały na to, że prąd jest wyłączony. Wziął swoje przedmioty i udał się na zewnątrz, by dotrzeć do prawdopodobnego źródła problemu tego miejsca... by napotkać też tam inną przeszkodę.
No tak, tylko skąd wziąć klucze do tej skrzynki.
- Wiedziałem, że byłoby to zbyt proste - wymamrotał do siebie, pozostawiając swoje narzędzia na trawie. Zaraz potem sięgnął do ich wnętrza, wyciągając jeden z przedmiotów - śrubokręt. Obarczył go dość krytycznym spojrzeniem, przyglądając się kształtu końcówki, po czym wyprostował się. W jego pamięci znajdowało się rozwiązanie odnośnie tego, jak czynić w związku z takimi sytuacjami. Shane bardziej obawiał się kwestii, że może być niewystarczająco delikatny i wraz z otworzeniem skrzynki zostanie z uszkodzonym zamkiem.
Wsunął ostrożnie śrubokręt do szczeliny powstałej pomiędzy drzwiami i ostrożnie zaczął przesuwać nim, by zahaczyć o mechanizm oraz otworzyć nietypowy skarb. Przesunął językiem po ustach, zwilżając je nieco. Jego serce biło szybciej. Ewentualne naruszenie zamka nie zniszczyłoby wnętrza, ale wymusiłoby potem naprawianie tego przedmiotu.
Ciche kliknięcie wystarczyło jako dowód, że udało mu się. Lekko rozchylił drzwiczki, zaglądając do środka.
- Wiedziałem.
Zawartość potwierdziła jego wcześniejsze domysły, przez to jego kolejne czynności poszły o wiele sprawniej niż wcześniej, wewnątrz strzelnicy. Przesunięcie odpowiedniego przełącznika oraz sprawdzenie czy nic nie było uszkodzone zajęło mu krótki odstęp czasu, przez co zaraz potem powrócił na nowo do punktu wyjścia, jakim była skrzynka z bezpiecznikami.
Włączył na nowo bezpieczniki, po czym przekierował swoje kroki ku najbliższemu gniazdku. Powtórzył przy niej to samo, co za pierwszym razem - jednakże w tym momencie mrok rozświetliło niewielkie światło prowizorycznej żarówki. Uśmiechnął się łagodnie, nim wyciągnął druty z kontaktu i zwinął swoje narzędzie.
- I... gotowe? - ogłosił swoje zakończenie pracy. - W razie jeszcze jakiś problemów, jestem do usług - wyprostował się, po czym wyciągnął ręce do góry, starając się rozruszać trochę kości. Zmęczenie dawało się bardziej we znaki, więc bez większego zawahania przykucnął, by odpocząć nieco.
A przy okazji...
- Więc? Rozchylisz rękaw tajemnicy i nieco bardziej oświecisz mnie w sprawie tego miejsca, czy to nadal coś, o co mam nie pytać? - niewiele mógł poradzić na to, że ciekawość wyrywała się na pierwszy plan. Mimo to, był bardzo spokojny. - Twoje wyjaśnienia z początku są niewystarczające - rozplątał włosy, pozwalając by kosmyki opadły na jego ramiona. Nasunął gumkę do włosów na prawy nadgarstek. - Przyznaję, że nasuwa mi się parę rzeczy na myśl, ale wolałbym wiedzieć to od ciebie.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Opuszczona Strzelnica
Czw Lip 22, 2021 2:33 am
  — Bardzo prawdopodobne — nawet nie próbował go okłamywać. Słowik zapominał o całej masie rzeczy, zwłaszcza gdy na poprzedni wieczór przesadzał z alkoholem. A zdarzało mu się to praktycznie codziennie. Jego przyjaźń z butelką już dawno temu przekroczyła bezpieczny poziom i znacznie przysłoniła mu inne relacje. Czy czegokolwiek żałował? Nieszczególnie. Odcięcie od emocji było dla niego naturalnym skutkiem takich, a nie innych wydarzeń z jego życia.
  — Hej, jesteśmy bardzo przyjaźni! Dopóki ktoś nie wchodzi nam w drogę. Nikt nie lubi, gdy ktoś wchodzi ci w drogę. A wielogodzinne modlitwy i błaganie, by Jezus przyjął nas z powrotem zdecydowanie się do tego kwalifikuje. Czasem trafi się jakaś pojebana babka, która zrobi ci wywód na temat tego, że Bóg nie błogosławi związków jednopłciowych. Żałuję, że nie zawsze mam obok siebie jakiegoś przypadkowego kolesia, z którym mogę jej pokazać co o tym sądzę — rozłożył ręce na boki, na samo wspomnienie. Może powinien serio spróbować sobie znaleźć jakiegoś przydupasa, który chodziłby za nim krok w krok na wypadek potencjalnego mema.
  Nie, doskonale wiedział że jakiekolwiek kontrolowanie go skończyłoby się w wyjątkowo beznadziejny sposób. Nienawidził ogonów w podobnej formie i unikał ich na wszelki sposób. Zbyt mocno kontrolujące go osoby lądowały na samym dole jego listy.
  "Nie. Potem wyłączymy."
  Uniósł kciuk do góry, całkowicie poddając się w tym momencie jego woli. W końcu specjalistów trzeba było się słuchać. Zwłaszcza jeśli nie chciało się, by któregokolwiek z nich pierdolnął prąd. Skupił się na wskazywanej mu robocie, jedynie od czasu do czasu zadając jakieś pytanie, by przerwać panującą pomiędzy nimi ciszę. Zupełnie jakby nie był w stanie znieść absolutnego milczenia.
  — No pewnie, że idę. Komu by się chciało siedzieć tu samemu — poruszył kilkakrotnie głową i rękami na boki, by rozciągnąć zastygłe mięśnie. Podziwiał go, że potrafił tak długotrwale kulić się nad różnymi rzeczami. Słowik nieustannie musiał pozostawać w ruchu. Zwłaszcza w pracy. Ruszył więc grzecznie za nim, delektując się przez chwilę świeżym powietrzem.
  Wychylił się nieznacznie w bok, przyglądając zamkniętej skrzynce. Otworzył usta, by zaproponować że zawsze może rozjebać skrzynkę kijem baseballowym. Ostatecznie zamknął je jednak ponownie, gdy zrozumiał że mężczyzna miał już swój plan. Pozostał więc przy bezużytecznym bujaniu się na butach i nuceniu pod nosem jakiegoś hitu z lat 80, który utwił mu ostatnio w głowie.
  — Uuu, włamywacz. Najpierw skrzynki, potem rezydencje — zagwizdał z uznaniem, widząc jak plan zostaje zakończony sukcesem. Zaraz po tym stracił jednak zainteresowanie, wiedząc że i tak nie zrozumiałby kompletnie nic ze wszystkich przełączników. Zamiast tego odwrócił się i wyciągnął telefon, przeglądając wiadomości i odpisując na kilka z nich. Przesuwał się w ślad za Kassirem bardziej automatycznie. Nic dziwnego, że raz prawie potknął się o własne nogi, w ostatniej chwili łapiąc równowagę.
  I nagle nastała światłość.
  — Magia! — klasnął w dłonie zaraz chowając telefon do kieszeni. Poklepał Shane'a po ramieniu z wyraźną dumą, nim usłyszał jego pytanie. Zaraz po tym wzruszył ramionami.
  — W sumie to zależy od ciebie. Jeśli chcesz nadal pozostać neutralny lepiej nie zadawaj mi pytań. Jeśli z kolei chcesz mieć jakiś wpływ na to co się dzieje w mieście, nie do końca w legalny sposób — urwał swoją wypowiedź pozwalając, by resztę dopowiedział sobie sam. Nie zamierzał go w końcu, w nic wciągać bez jego zgody.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach