▲▼
Słowik momentalnie spoważniał słysząc słowa Lark. Jakby nie patrzeć, miała całkowitą rację. Panoszenie się na ich terenie zdecydowanie nie wchodziło w grę. Chyba wszyscy wiedzieli jak to wszystko wyglądało, gdy zezwoliło się na coś jednej grupie. Inne szybko szły w jej ślady.
Zaśmiał się krótko na słowa swojego brata momentalnie zmieniając bieg rozmowy. Poklepał kilka razy Shane'a po ramieniu.
— Spoko, w razie czego będę cię łapał. W końcu po to tu jestem, zawsze osłaniam twoje plecy i tak dalej — nie zamierzał udawać, że się nie znają. Już od samego początku wprowadzał go przed Lark do gangu jako zaufanego przyjaciela. Własną nerkę i wątrobę by mu zawierzył. Chociaż z tego drugiego na tym etapie raczej nie było zbyt wiele pożytku.
"Jeśli chociaż raz potkniesz się o własne nogi, przez resztę dnia będziesz się czołgał. Dopilnuje tego."
— Okej, jednak musisz liczyć na samego siebie — uniósł ręce w powietrze z psotnym uśmiechem, najwyraźniej szampańsko się w tym momencie bawiąc. Momentalna zmiana strony i wybór odpowiedniej strony konfliktu była w końcu tak bardzo lisim zachowaniem, czyż nie?
"Nebit dzisiaj dołącza do nas ze swojej nory?"
— Stęskniłem się już za nią. Mam nadzieję, że w dziwny sposób to słyszysz, Nebit — powiedział nieco głośniej, zupełnie jakby dziewczyna miała się zaraz odezwać z jednego, z telefonów. Nawet by go to specjalnie nie zdziwiło.
Obrócił się w kierunku Nikity i wzruszył ramionami.
— Osobiście niezbyt tu bywam — konkurencja i te sprawy. Jeśli już tu przychodził to tylko po to żeby szpiegować ich nowości i przekazywać wszystko właścicielowi własnego przybytku. Obrócił się w stronę Ivo, zupełnie jakby to on mógł im udzielić lepszej odpowiedzi. Zwłaszcza, że jak widać został wytyczony do prowadzenia.
Uśmiechnął się nieznacznie widząc, jak Słowik po słowach Lark zmienia stronę. I tak oto biedny Raichu po upadku zostałby bez pomocy, zmuszony do czołgania się. Sięgnął po komórkę, ruszając za resztą. Kątek oka zerknął na dziewczynę, gdy ta odpowiedziała na jego pytanie. Gdyby nie to, że właśnie mieli przejmować jego miejsce pracy, to czułby się prawie zawiedzony, że tym razem Nebit nie dołączy do nich ze swojego fotela za pomocą kilku kliknięć na klawiaturze.
Wyłapał spojrzenie brata, jednak nie od razu odpowiedział na pytanie Nikity. Dopiero po wysłaniu wiadomości i schowaniu telefonu, z powrotem skupił swoją uwagę na grupie.
— Coś wiadomo. Jest to mężczyzna po pięćdziesiątce. Dosyć spokojny i otwarty na współpracę, jeśli nie robi się go w chuja. Plotki mówią, że jeśli ktoś go oszuka, to może w najlepszym przypadku ustawić się w kolejce do dentysty po nowe zęby, a w najgorszym przypadku tego kogoś będzie odwiedzała rodzina na cmentarzu — odparł, niedbale wzruszając ramionami. Sam żył dobrze ze swoim szefem, dlatego nie miał powodów, by obawiać się jakiegokolwiek niebezpiecznego ruchu z jego strony.
Zmrużył oczy po wejściu do środka. Zawsze musiał się chwilę przyzwyczajać do kolorów i panującego tutaj półmroku. Od razu zaprowadził grupę do kanap ustawionych pod ścianami, samemu nie siadając od razu, tylko podchodząc do Lark.
— Iść z tobą czy chcesz sama? Jak coś to prosto i za tymi drzwiami — wskazał palcem na ciemne drzwi z napisem "dla upoważnionych" — w prawo, a potem wchodzisz do pierwszego pomieszczenia po lewej.
Niełatwo było nie zarzucać samemu sobie nieodpowiedzialności w postaci niewyspania. Jednakże ilość wypowiedzianych słów nie mogło zastąpić dwóch rzeczy - obecnego stanu i braku kawy.
Wymamrotał słowa przywitania w stronę Słowika. Znajoma osoba była niczym odświeżenie, ale niewystarczające jednak do tego, by błyskawicznie poprawić jego stan. Pół na pół łapał poszczególne słowa, zastanawiając się mimowolnie do czego powinien ograniczyć swoją rolę.
Podpórka na drzwi. Brzmi kusząco.
Zachichotał cicho, słysząc słowa Lark. Rozbawiły go, chociaż wiedział, że szansa zostania jednodniowym dywanem była nad wyraz wysoka.
- Jasne, będę mieć to na uwadze - niemalże zasalutował w odpowiedzi. Niemalże. Czyli nie tylko zmęczenie było jego rywalem, co i rozwiązane sznurówki. Pora wystrzegać się ich niebezpieczeństwa. I przede wszystkim inwestować w buty na rzepy.
Ale odebranie wsparcia sprawiło, że jego oczy zapiekły. Chociaż równie dobrze to wysuszenie mogło dawać się we znaki. Dlatego też lekko przetarł skórę pod okiem kciukiem.
- No wiesz co... Mogłeś chociaż udawać, że się zastanawiasz - zbyt szybko nastąpiła zmiana zdania. - A nie tak szybko odbierać nadzieję - przewrócił oczami. Opuścił zarazem ręce, wkładając je do kieszeni.
Bardziej niż wnętrzu pomieszczenia, większą uwagę poświęcił progowi, który właśnie przekroczył, by rzeczywiście nie zaliczyć niechciany lot w stronę podłogi. Dopiero potem - bez zaangażowania - pozwolił wzrokowi skakać po poszczególnych elementach miejsca, rejestrując całkiem losowe elementy. Aż dotarli na miejsce wskazane przez Lézarda. Uznał, że obecnie podaruje sobie siadanie na miękkich meblach. Wypuścił cicho powietrze, przekrzywiając głowę nieco na lewo. Skrzyżował ręce, stukając palcami o przedramię, nastawiając się na czekanie na rozwój wydarzeń z właścicielem.
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
TEREN
FOXES
FOXES
Klub Evening Desire
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.
Dawniej nazywany klubem Morning Light, z biegiem czasu postanowił się przebranżowić na nową nazwę Evening Desire. Miejsce jest niezwykle chętnie odwiedzane przez tych, którzy lubią się dobrze zabawić i przy okazji wrzucić coś na ząb, aby nie ruszać się w rytm muzyki z pustym żołądkiem. W wystroju dominują kolory granatowy, fioletowy oraz czarny. Skórzane kanapy ustawiono pod ścianami, a nieco bliżej środka sali stoliki wraz z fotelami. Półmrok panujący w lokalu sprawia, że ciężko wypatrzeć coś na większą odległość, co zdecydowanie pomaga przy robieniu mniej lub bardziej legalnych interesów. W menu można znaleźć ofertę z różnymi rodzajami pizzy, choć zdecydowanie jest ona zdominowana przez tutejsze oferty alkoholowe. W którymś momencie klub praktycznie całkowicie pozbył się napoi bezalkoholowych, zupełnie jakby doszedł do wniosku, że obecne czasy wymagają konkretnego podejścia. Parkiet jest na tyle duży, by móc swobodnie zabawić się z przyjaciółmi, a przynajmniej w pierwszej godzinie otwarcia lokalu, kiedy ludzie dopiero zaczynają przychodzić. Po bokach ustawiono miejsca do siedzenia. Stoły są na tyle duże, by można było przy nich usiąść większą grupą.
[ Przejmowanie terenu 13/15 ]
Słowik momentalnie spoważniał słysząc słowa Lark. Jakby nie patrzeć, miała całkowitą rację. Panoszenie się na ich terenie zdecydowanie nie wchodziło w grę. Chyba wszyscy wiedzieli jak to wszystko wyglądało, gdy zezwoliło się na coś jednej grupie. Inne szybko szły w jej ślady.
Zaśmiał się krótko na słowa swojego brata momentalnie zmieniając bieg rozmowy. Poklepał kilka razy Shane'a po ramieniu.
— Spoko, w razie czego będę cię łapał. W końcu po to tu jestem, zawsze osłaniam twoje plecy i tak dalej — nie zamierzał udawać, że się nie znają. Już od samego początku wprowadzał go przed Lark do gangu jako zaufanego przyjaciela. Własną nerkę i wątrobę by mu zawierzył. Chociaż z tego drugiego na tym etapie raczej nie było zbyt wiele pożytku.
"Jeśli chociaż raz potkniesz się o własne nogi, przez resztę dnia będziesz się czołgał. Dopilnuje tego."
— Okej, jednak musisz liczyć na samego siebie — uniósł ręce w powietrze z psotnym uśmiechem, najwyraźniej szampańsko się w tym momencie bawiąc. Momentalna zmiana strony i wybór odpowiedniej strony konfliktu była w końcu tak bardzo lisim zachowaniem, czyż nie?
"Nebit dzisiaj dołącza do nas ze swojej nory?"
— Stęskniłem się już za nią. Mam nadzieję, że w dziwny sposób to słyszysz, Nebit — powiedział nieco głośniej, zupełnie jakby dziewczyna miała się zaraz odezwać z jednego, z telefonów. Nawet by go to specjalnie nie zdziwiło.
Obrócił się w kierunku Nikity i wzruszył ramionami.
— Osobiście niezbyt tu bywam — konkurencja i te sprawy. Jeśli już tu przychodził to tylko po to żeby szpiegować ich nowości i przekazywać wszystko właścicielowi własnego przybytku. Obrócił się w stronę Ivo, zupełnie jakby to on mógł im udzielić lepszej odpowiedzi. Zwłaszcza, że jak widać został wytyczony do prowadzenia.
| Przejęcie terenu 14/15 |
Uśmiechnął się nieznacznie widząc, jak Słowik po słowach Lark zmienia stronę. I tak oto biedny Raichu po upadku zostałby bez pomocy, zmuszony do czołgania się. Sięgnął po komórkę, ruszając za resztą. Kątek oka zerknął na dziewczynę, gdy ta odpowiedziała na jego pytanie. Gdyby nie to, że właśnie mieli przejmować jego miejsce pracy, to czułby się prawie zawiedzony, że tym razem Nebit nie dołączy do nich ze swojego fotela za pomocą kilku kliknięć na klawiaturze.
Wyłapał spojrzenie brata, jednak nie od razu odpowiedział na pytanie Nikity. Dopiero po wysłaniu wiadomości i schowaniu telefonu, z powrotem skupił swoją uwagę na grupie.
— Coś wiadomo. Jest to mężczyzna po pięćdziesiątce. Dosyć spokojny i otwarty na współpracę, jeśli nie robi się go w chuja. Plotki mówią, że jeśli ktoś go oszuka, to może w najlepszym przypadku ustawić się w kolejce do dentysty po nowe zęby, a w najgorszym przypadku tego kogoś będzie odwiedzała rodzina na cmentarzu — odparł, niedbale wzruszając ramionami. Sam żył dobrze ze swoim szefem, dlatego nie miał powodów, by obawiać się jakiegokolwiek niebezpiecznego ruchu z jego strony.
Zmrużył oczy po wejściu do środka. Zawsze musiał się chwilę przyzwyczajać do kolorów i panującego tutaj półmroku. Od razu zaprowadził grupę do kanap ustawionych pod ścianami, samemu nie siadając od razu, tylko podchodząc do Lark.
— Iść z tobą czy chcesz sama? Jak coś to prosto i za tymi drzwiami — wskazał palcem na ciemne drzwi z napisem "dla upoważnionych" — w prawo, a potem wchodzisz do pierwszego pomieszczenia po lewej.
Przejmowanie terenu 15/15
Niełatwo było nie zarzucać samemu sobie nieodpowiedzialności w postaci niewyspania. Jednakże ilość wypowiedzianych słów nie mogło zastąpić dwóch rzeczy - obecnego stanu i braku kawy.
Wymamrotał słowa przywitania w stronę Słowika. Znajoma osoba była niczym odświeżenie, ale niewystarczające jednak do tego, by błyskawicznie poprawić jego stan. Pół na pół łapał poszczególne słowa, zastanawiając się mimowolnie do czego powinien ograniczyć swoją rolę.
Podpórka na drzwi. Brzmi kusząco.
Zachichotał cicho, słysząc słowa Lark. Rozbawiły go, chociaż wiedział, że szansa zostania jednodniowym dywanem była nad wyraz wysoka.
- Jasne, będę mieć to na uwadze - niemalże zasalutował w odpowiedzi. Niemalże. Czyli nie tylko zmęczenie było jego rywalem, co i rozwiązane sznurówki. Pora wystrzegać się ich niebezpieczeństwa. I przede wszystkim inwestować w buty na rzepy.
Ale odebranie wsparcia sprawiło, że jego oczy zapiekły. Chociaż równie dobrze to wysuszenie mogło dawać się we znaki. Dlatego też lekko przetarł skórę pod okiem kciukiem.
- No wiesz co... Mogłeś chociaż udawać, że się zastanawiasz - zbyt szybko nastąpiła zmiana zdania. - A nie tak szybko odbierać nadzieję - przewrócił oczami. Opuścił zarazem ręce, wkładając je do kieszeni.
Bardziej niż wnętrzu pomieszczenia, większą uwagę poświęcił progowi, który właśnie przekroczył, by rzeczywiście nie zaliczyć niechciany lot w stronę podłogi. Dopiero potem - bez zaangażowania - pozwolił wzrokowi skakać po poszczególnych elementach miejsca, rejestrując całkiem losowe elementy. Aż dotarli na miejsce wskazane przez Lézarda. Uznał, że obecnie podaruje sobie siadanie na miękkich meblach. Wypuścił cicho powietrze, przekrzywiając głowę nieco na lewo. Skrzyżował ręce, stukając palcami o przedramię, nastawiając się na czekanie na rozwój wydarzeń z właścicielem.
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ LISY
Okres nietykalności: do 19.11.2021 (włącznie)
Okres nietykalności: do 19.11.2021 (włącznie)
Lark notowała w głowie każde słowo Lezarda tworząc w głowie obraz właściciela baru, ich przyszłego współpracownika. Nie było innej możliwości. Szczególnie, że facet brzmiał od początku na lepszy typ osoby niż taki jeden z poprzedniego przybytku, który to zaraz po nawiązaniu współpracy, sprzedał klub i wyniósł się, cholera wie gdzie. To nie było oczywiście złe. Typ działał Lark na nerwy, więc zmiana kierownictwa wyszła jej na zdrowie. Szczególnie, że ten nowy właściciel wydawał się bardziej kompetentny.
Uśmiechnęła się jeszcze pod maską widząc jak Słowik bardzo szybko zmienił stronę po jakiej stał. Mądra decyzja.
Następnie znaleźli się w klubie. Na pytanie Lezarda, Lark machnęła lekceważąco dłonią.
- Mam już pewne doświadczenie w takich rozmowach. Dam sobie radę, bawcie się dobrze. Tylko grzecznie. - Skierowała się we wskazanym kierunku. - Nie roznieście tego miejsca w momencie gdy zniknę za tamtymi drzwiami, dobra?
Odeszła by wbić do pomieszczenia właściciela, ugadać warunki. Takie jak zwykle - nic odkrywczego, więc i same rozmowy nie powinny trwać długo.
Po tym wszystkim wróciła do reszty, ogłaszając im szczęśliwą nowinkę. Jedynie brakowało w tym wszystkim nagłej zmiany muzyki i koloru. Jednak Nebitka była dziś nieobecna.
- Jeśli chcecie, możecie zająć się swoimi sprawami. Dobra robota. - Powiedziała machając im od niechcenia
Liski, które chcą mogą opuścić to miejsce.
[zt]
Uśmiechnęła się jeszcze pod maską widząc jak Słowik bardzo szybko zmienił stronę po jakiej stał. Mądra decyzja.
Następnie znaleźli się w klubie. Na pytanie Lezarda, Lark machnęła lekceważąco dłonią.
- Mam już pewne doświadczenie w takich rozmowach. Dam sobie radę, bawcie się dobrze. Tylko grzecznie. - Skierowała się we wskazanym kierunku. - Nie roznieście tego miejsca w momencie gdy zniknę za tamtymi drzwiami, dobra?
Odeszła by wbić do pomieszczenia właściciela, ugadać warunki. Takie jak zwykle - nic odkrywczego, więc i same rozmowy nie powinny trwać długo.
Po tym wszystkim wróciła do reszty, ogłaszając im szczęśliwą nowinkę. Jedynie brakowało w tym wszystkim nagłej zmiany muzyki i koloru. Jednak Nebitka była dziś nieobecna.
- Jeśli chcecie, możecie zająć się swoimi sprawami. Dobra robota. - Powiedziała machając im od niechcenia
Liski, które chcą mogą opuścić to miejsce.
[zt]
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach