▲▼
Wasz obecny ekwipunek, prócz startowego:
- Gazeta Riverdale City News;
- Tajemniczy rysunek;
- List przewozowy załadunku kontenera VII;
- Klucz 03.
Porzucone przedmioty:
- Metalowa skrzynia 04;
- Plecak Thomasa Browna.
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
First topic message reminder :
________________________
Niby nie pierwszy raz postanowił wrócić do domu na piechotę i też niby nie pierwszy raz taką trasą. Ale tylko Will potrafi iść znaną mu trasą i, i tak skręcić nie tam gdzie trzeba. Ba, jak by tylko skręcić, on nawet nie zauważył, że droga która powinna mu zająć maksymalnie dwie godziny, trwa już znacznie dłużej. Na tyle dłużej, że niebo nad budynkami robiło się już jasne. Chociaż wcale nie wpływało to na lepsza widoczność tu na chodniku. Do dziewiętnastolatka, fakt, że się zgubił, dotarł dopiero jak stanął na chodniku a wokół niego kamienna dżungla zamieniła się parę budynków, a przed nim poranne słońce odbijało się od lekko falującej wody. Przystanął przyglądając się temu wszystkiemu. Na twarzy zastygła mu mina głębokiego zadumania. Lewą rękę przyłożył sobie do potylicy i podrapał ją. W końcu jego zmęczony i nietrzeźwy mózg zrozumiał. Głośne przekleństwo wydobyło się z jego ust a on sam ruszył w kierunku pomostów. Dopiero gdy usiadł na jego końcu z nogami zaledwie kilka centymetrów nad taflą zaczął zastanawiać się jak jednak wrócić do domu. Bo przecież tu nie zostanie- to było dla niego aż nazbyt oczywiste. Zajrzał do portfela ale nie posiadał już drobnych na taksówkę. - Noo..taak.. przecież właśnie dlatego szedłem- mruknął zwiedzony. Chwilę obracał portfel w palcach w końcu znajdując nowe rozwiązanie. Telefon zadzwonił do pierwszej osoby, która prawdopodobnie jeszcze nie spała.. albo już nie spała. Teraz to przecież już nie ważne skoro zadzwonił, prawda?
Miejsce, do którego, jeśli posiada się jacht, nie chce się wpływać. Nie wiadomo co jest na dnie, na pomost można wejść jedynie na własne ryzyko. Dziury między deskami nie zachęcają wyglądem. Oczywiście jest paru zagorzałych fanatyków tego miejsca, a ich jachty zatrzymują się właśnie tutaj, może ze względu na cenę, a może dlatego, że prawdopodobnie nikt nawet nie zwróciłby uwagi, gdyby ktoś zatrzymał się tutaj nielegalnie.
Poza kilkoma pomostami i tymi odważnymi, co tu zostawili swoje wodne pojazdy, jest jeszcze wychodek, do który na pewno nie zachęca swoim wyglądem i wydobywającym się z niego zapachem, do skorzystania z niego. Znajdzie się również masa krzaków i parking mogący pomieścić maksymalnie pięć samochodów, ale nawet przy tak małej ilości miejsca, nigdy nie jest on zapełniony.
Poza kilkoma pomostami i tymi odważnymi, co tu zostawili swoje wodne pojazdy, jest jeszcze wychodek, do który na pewno nie zachęca swoim wyglądem i wydobywającym się z niego zapachem, do skorzystania z niego. Znajdzie się również masa krzaków i parking mogący pomieścić maksymalnie pięć samochodów, ale nawet przy tak małej ilości miejsca, nigdy nie jest on zapełniony.
Zaniedbana Przystań
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą w przystani? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą w przystani? Kliknij na W.
________________________
Niby nie pierwszy raz postanowił wrócić do domu na piechotę i też niby nie pierwszy raz taką trasą. Ale tylko Will potrafi iść znaną mu trasą i, i tak skręcić nie tam gdzie trzeba. Ba, jak by tylko skręcić, on nawet nie zauważył, że droga która powinna mu zająć maksymalnie dwie godziny, trwa już znacznie dłużej. Na tyle dłużej, że niebo nad budynkami robiło się już jasne. Chociaż wcale nie wpływało to na lepsza widoczność tu na chodniku. Do dziewiętnastolatka, fakt, że się zgubił, dotarł dopiero jak stanął na chodniku a wokół niego kamienna dżungla zamieniła się parę budynków, a przed nim poranne słońce odbijało się od lekko falującej wody. Przystanął przyglądając się temu wszystkiemu. Na twarzy zastygła mu mina głębokiego zadumania. Lewą rękę przyłożył sobie do potylicy i podrapał ją. W końcu jego zmęczony i nietrzeźwy mózg zrozumiał. Głośne przekleństwo wydobyło się z jego ust a on sam ruszył w kierunku pomostów. Dopiero gdy usiadł na jego końcu z nogami zaledwie kilka centymetrów nad taflą zaczął zastanawiać się jak jednak wrócić do domu. Bo przecież tu nie zostanie- to było dla niego aż nazbyt oczywiste. Zajrzał do portfela ale nie posiadał już drobnych na taksówkę. - Noo..taak.. przecież właśnie dlatego szedłem- mruknął zwiedzony. Chwilę obracał portfel w palcach w końcu znajdując nowe rozwiązanie. Telefon zadzwonił do pierwszej osoby, która prawdopodobnie jeszcze nie spała.. albo już nie spała. Teraz to przecież już nie ważne skoro zadzwonił, prawda?
Przegrzebywanie pudeł z każdą minutą stawało się coraz bardziej męczące, zwłaszcza że nic nie znajdowali. Pobieżne oględziny wskazywały, że niewiele już mogą znaleźć. Jednak przynajmniej będą mieli z głowy pudła, zawsze coś pomyślał, gdy wtem gwałtowny ból wyrwał go z przemyśleń. Szczęśliwie nacięcie było na tyle płytkie, że dało się je przynajmniej na razie zignorować i dalej przegrzebywać kartony. Ostatecznie nie na próżno.
- Jasne – odparł, pomagając Alanowi przenieść pudło w celu bliższych oględzin. Po obróceniu go dokładnie kolejna liczba wcale nie okazała się zbawienna, a jeszcze bardziej komplikowała sprawę, co zresztą Alan bardzo trafnie skwitował. - W dodatku skrzynką, której za cholerę nie da się otworzyć – potwierdził, w międzyczasie przyświecając blondynowi latarką, gdy ten próbował jakkolwiek dobrać się do środka. Cztery, trzy i czternaście oraz żadnego połączenia między nimi. Przynajmniej o tyle dobrze, że znajdowali jakiekolwiek podpowiedzi.
- Skoro jesteśmy już wszyscy, to… - zawiesił głos i obrócił głowę, próbując sprawdzić czy na pewno ich pierwotna liczba się zgadzała. - … jeśli ktoś wie, gdzie są kontenery, to niech prowadzi. Może one dadzą nam coś więcej – uznał i następnie ruszył wraz z grupą, jeszcze rozglądając się na boki w poszukiwaniu czegoś, co ewentualnie mógłby przeoczyć. Kroki stawiał dosyć uważnie, bo nie umknęło mu uwadze, jak niewiele wcześniej deski dały popis swojej wątpliwej wytrzymałości.
- Jasne – odparł, pomagając Alanowi przenieść pudło w celu bliższych oględzin. Po obróceniu go dokładnie kolejna liczba wcale nie okazała się zbawienna, a jeszcze bardziej komplikowała sprawę, co zresztą Alan bardzo trafnie skwitował. - W dodatku skrzynką, której za cholerę nie da się otworzyć – potwierdził, w międzyczasie przyświecając blondynowi latarką, gdy ten próbował jakkolwiek dobrać się do środka. Cztery, trzy i czternaście oraz żadnego połączenia między nimi. Przynajmniej o tyle dobrze, że znajdowali jakiekolwiek podpowiedzi.
- Skoro jesteśmy już wszyscy, to… - zawiesił głos i obrócił głowę, próbując sprawdzić czy na pewno ich pierwotna liczba się zgadzała. - … jeśli ktoś wie, gdzie są kontenery, to niech prowadzi. Może one dadzą nam coś więcej – uznał i następnie ruszył wraz z grupą, jeszcze rozglądając się na boki w poszukiwaniu czegoś, co ewentualnie mógłby przeoczyć. Kroki stawiał dosyć uważnie, bo nie umknęło mu uwadze, jak niewiele wcześniej deski dały popis swojej wątpliwej wytrzymałości.
Zmęczona przeszukiwaniami jak gdyby nic usiadła na znalezionym metalowym pudle. Jeśli ktoś chciał ją za to skarcić, to szybko napotka się z jej wkurzonym wzrokiem mówiącym "nawet kurwa nie próbuj".
— Nie mamy żadnego łomu? Można by spróbować podważyć... — mruknęła znudzona. Ta cała zabawa powoli zaczynała być wyczerpująca. Oh well, może właśnie o to chodziło?
— A zresztą, jebać. Chodźmy przeszukać kontenery — westchnęła krzyżując ręce na piersiach. Było coraz chłodniej, powoli robiła się głodna i najchętniej wzięłaby długą gorącą kąpiel. Ale bała się wracać sama, więc wolała dokończyć grę z chłopakami i dopiero wtedy zasłużenie opychać się słodyczkami.
— Mniej więcej wiem — odpowiedziała tajemniczo i wyszła z budynku tuptając sobie w stronę starych kontenerów. Kto nie był cienką fretką, niech idzie za nią.
— Nie mamy żadnego łomu? Można by spróbować podważyć... — mruknęła znudzona. Ta cała zabawa powoli zaczynała być wyczerpująca. Oh well, może właśnie o to chodziło?
— A zresztą, jebać. Chodźmy przeszukać kontenery — westchnęła krzyżując ręce na piersiach. Było coraz chłodniej, powoli robiła się głodna i najchętniej wzięłaby długą gorącą kąpiel. Ale bała się wracać sama, więc wolała dokończyć grę z chłopakami i dopiero wtedy zasłużenie opychać się słodyczkami.
— Mniej więcej wiem — odpowiedziała tajemniczo i wyszła z budynku tuptając sobie w stronę starych kontenerów. Kto nie był cienką fretką, niech idzie za nią.
- Kto normalny chodzi z włomem przy sobie? - spojrzał na Leilani jak przygłup i podrapał się po nosie. Westchnął ciężko i wziął łyka wódki, bo czuł, że powoli zaczyna coś ogarniać, a to raczej nie było jego celem na obecny moment - Komuś soczku kochani? - zaśmiał się i poszedł powoli za dziewczyną.
- Ejjjjj… A jeśli te cyferki to jakiś szyfr? No taki wiecie... Jak się ma kłódki czy coś tam... - zmarszczył brwi i zaraz omal się nie przewrócił, nie dostrzegając progu.
- Ejjjjj… A jeśli te cyferki to jakiś szyfr? No taki wiecie... Jak się ma kłódki czy coś tam... - zmarszczył brwi i zaraz omal się nie przewrócił, nie dostrzegając progu.
Gratulacje! Ukończyliście pierwszy etap.
Jako że nikt nie wykazał inicjatywy zabrania ze sobą metalowej skrzyni o oznaczeniu 04, zostało ono w przystani, wraz ze swoją zawartością. Być może będziecie mieli szansę powrócenia na miejsce i podjęcia ponownej próby otwarcia. A może nie. Postanowiliście na wszelki wypadek skryć je przed oczami niewinnych świadków i z powrotem włożyć pomiędzy kartony, by pozostało w większej mierze niewidoczne. Porzuciliście również plecak Thomasa Browna, który rzeczywiście nie prezentował się w tym momencie zbyt intrygująco, biorąc pod uwagę fakt że wyciągnęliście z niego wszystko co było najważniejsze.Wasz obecny ekwipunek, prócz startowego:
- Gazeta Riverdale City News;
- Tajemniczy rysunek;
- List przewozowy załadunku kontenera VII;
- Klucz 03.
Porzucone przedmioty:
- Metalowa skrzynia 04;
- Plecak Thomasa Browna.
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach