▲▼
First topic message reminder :
Nie jest to największe lotnisko w kraju, jednak z pewnością nie można powiedzieć, żeby prezentował się o wiele gorzej niż inne. Liczni inwestorzy dbają o jego modernizację, a sam budynek jest prawie w 90% automatyzowany. To właśnie tutaj przetacza się codziennie masa ludzi odlatująca z kraju lub przylatująca do niego.
Oczywiście na lotnisku nie mogło zabraknąć miejsc, w których można napić się czegoś ciepłego lub zjeść dobry posiłek.
► Starbucks. Kawiarnia oferuje szeroki, począwszy na zwykłych kawach, idealnych specjalnie dla tych, co wolą zostać przy tradycyjnym menu, a kończąc na przeróżnych wariacjach napoi. Cała kawiarnia jest utrzymana w jasnych kolorach. Przy ścianach ustawiono wygodne, wielkie poduszki, zamiast krzeseł, co tylko nadaje temu miejscu przyjaznego charakteru.
► Food on the Fly. Już przed wejściem restauracja kusi zapachami przeróżnych potraw. Można tu znaleźć głównie kanadyjskie dania, jednak w karcie nie zabrało również paru pozycji z innych kuchni świata.
Oczywiście na lotnisku nie mogło zabraknąć miejsc, w których można napić się czegoś ciepłego lub zjeść dobry posiłek.
► Starbucks. Kawiarnia oferuje szeroki, począwszy na zwykłych kawach, idealnych specjalnie dla tych, co wolą zostać przy tradycyjnym menu, a kończąc na przeróżnych wariacjach napoi. Cała kawiarnia jest utrzymana w jasnych kolorach. Przy ścianach ustawiono wygodne, wielkie poduszki, zamiast krzeseł, co tylko nadaje temu miejscu przyjaznego charakteru.
► Food on the Fly. Już przed wejściem restauracja kusi zapachami przeróżnych potraw. Można tu znaleźć głównie kanadyjskie dania, jednak w karcie nie zabrało również paru pozycji z innych kuchni świata.
LOTNISKO
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą na lotnisku? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą na lotnisku? Kliknij na W.
- Nie, ale chętnie bym tam pojechał. - odparł spoglądając na niego. Gdy podszedł do nich kelner, od razu zamówił filiżankę kawy. Odebrał menu i zaczął je przeglądać.
- Skąd znasz Garika? - zapytał i podparł brodę na dłoni.
- Skąd znasz Garika? - zapytał i podparł brodę na dłoni.
- Sprzedam kilka obrazów i może tam polecimy? Teraz jest bliżej niż z Włoch! – uśmiechnął się. Kiedy przyszedł kelner, nie ogarnął, by coś zamówić. Odebrał menu i westchnął ciężko. Może we włoskiej restauracji byłoby łatwej… Już miał pytać o pierwszy przypis, ale Artem go ubiegł.
- Gaaarik… Poznałem go kilka lat temu w Petersburgu. Któregoś razu na Nevskym Prospekcie przysnęło mi się z głową na akordeonie. Zarabiałem wtedy tworząc muzykę iii… Noo… Ktoś próbował mnie okraść. Zwyczajnie porwał mi torbę, do której ludzie wrzucali mi pieniądze. Gdyby nie Garik, pewnie straciłbym kanapki, które tam wsadziłem. – odłożył menu i podrapał się po policzku - Był takim anarchistą, złym chłopakiem, wiesz… Był bardzo głośny i lubił się bić, pić i robić głupie rzeczy. Inspirował mnie! Niczego się nie bał i wiedział czego chce! Często widziałem go podczas malowania. Przeszkadzał mi!... – zaśmiał się do siebie - Z wyglądu trochę przypominał wtedy ciebie. Nawet ta róża tutaj… - uśmiechnął się i wskazał na jego tatuaż. – Wiele razy prosiłem go, by pozował mi do obrazów i tak się zaczęło!... A ty, jak go poznałeś?
- Gaaarik… Poznałem go kilka lat temu w Petersburgu. Któregoś razu na Nevskym Prospekcie przysnęło mi się z głową na akordeonie. Zarabiałem wtedy tworząc muzykę iii… Noo… Ktoś próbował mnie okraść. Zwyczajnie porwał mi torbę, do której ludzie wrzucali mi pieniądze. Gdyby nie Garik, pewnie straciłbym kanapki, które tam wsadziłem. – odłożył menu i podrapał się po policzku - Był takim anarchistą, złym chłopakiem, wiesz… Był bardzo głośny i lubił się bić, pić i robić głupie rzeczy. Inspirował mnie! Niczego się nie bał i wiedział czego chce! Często widziałem go podczas malowania. Przeszkadzał mi!... – zaśmiał się do siebie - Z wyglądu trochę przypominał wtedy ciebie. Nawet ta róża tutaj… - uśmiechnął się i wskazał na jego tatuaż. – Wiele razy prosiłem go, by pozował mi do obrazów i tak się zaczęło!... A ty, jak go poznałeś?
Spojrzał na mężczyznę lekko zdezorientowany. On tak na serio?
- Emm... Jasne. Kiedyś można to ogarnąć. - odparł śmiejąc się cicho.
Ze skupieniem słuchał jego opowieści. Uśmiechnął się lekko na porównanie go do Garika.
- Ech... Troche ciężka historia. - westchnął - Poznałem go w barze. Pracuję tam dorywczo. Zwykle jest tam wiele klientów, z którymi nie rozmawiam jeśli nie ma takiej potrzeby, jednak w tym przypadku bylo inaczej. Garik wyglądał... Źle to nawet mało powiedziane. Siedział sam, pijany i w opłakanym stanie. - odgarnął włosy z czoła i podrapał się po karku. - Zagadałem do niego. Z początku chciał, żebym go zostawił, ale po jakimś czasie pękł. Wyznał, że nie może pozbierać się po rozstaniu... Cholernie to przeżywał. Wydawało mi się, że oszalałem, ale... Zaprowadziłem go do siebie, do domu, przenocowałem i jakoś ogarnąłem. - zaśmiał się smutno - Później spotykałem się z nim regularnie. Pomagałem, gdy tego chciał. Ja chyba chciałem tylko... Żeby się otrząsnął po tym wszystkim. - westchnął kończąc opowieść.
Gdy kelner przyniósł jego kawę podziękował i upił trochę.
- Potrzebujesz tłumaczenia? - uśmiechnął się nieco wskazując na menu.
- Emm... Jasne. Kiedyś można to ogarnąć. - odparł śmiejąc się cicho.
Ze skupieniem słuchał jego opowieści. Uśmiechnął się lekko na porównanie go do Garika.
- Ech... Troche ciężka historia. - westchnął - Poznałem go w barze. Pracuję tam dorywczo. Zwykle jest tam wiele klientów, z którymi nie rozmawiam jeśli nie ma takiej potrzeby, jednak w tym przypadku bylo inaczej. Garik wyglądał... Źle to nawet mało powiedziane. Siedział sam, pijany i w opłakanym stanie. - odgarnął włosy z czoła i podrapał się po karku. - Zagadałem do niego. Z początku chciał, żebym go zostawił, ale po jakimś czasie pękł. Wyznał, że nie może pozbierać się po rozstaniu... Cholernie to przeżywał. Wydawało mi się, że oszalałem, ale... Zaprowadziłem go do siebie, do domu, przenocowałem i jakoś ogarnąłem. - zaśmiał się smutno - Później spotykałem się z nim regularnie. Pomagałem, gdy tego chciał. Ja chyba chciałem tylko... Żeby się otrząsnął po tym wszystkim. - westchnął kończąc opowieść.
Gdy kelner przyniósł jego kawę podziękował i upił trochę.
- Potrzebujesz tłumaczenia? - uśmiechnął się nieco wskazując na menu.
Oparł brodę o ręce i słuchał go uważnie. Powoli łączył fakty i ludzi, o których kiedyś mówił Garik.
- Więc to ty jesteś tym chłopakiem… - wyprostował się – Człowieku… Szacun. Po tamtym rozstaniu Garik stał się bardzo… Wrażliwy i drażliwy. Wszyscy baliśmy się do niego podejść i dopiero po którymś tam powrocie zza granicy się uspokoił. To musiałeś być ty… - pochylił się do niego – Jak ty to zrobiłeś?... – zmrużył oczy i pokręcił głową – W każdym razie… Brawo. Teraz nie dziwię się, że tak dużo o tobie mówi. Nie sądziłem, że to właśnie będziesz ty. Garik ma mnóstwo kontaktów… Pewnie o tym wiesz. Ciężko się połapać kto jest kim zwłaszcza, że nie mam pamięci do imion. – odsunął się nieco kiedy przyszedł do nich kelner. Pokiwał głową na propozycję i wskazał palcem na jedno z dań. Dokładnie opowiedział co go interesuje i ile. Co jakiś czas zaczepiał Artema i próbował naśladować jego angielski. Najczęściej powtarzał słowo chicken. Śmiał się za każdym razem i porównywał je do hiszpańskiego chica.
W końcu dostał swoje fajitas z kurczakiem i jeśli tylko dostali małą miseczkę z chili, hojnie całe danie nim obsypał.
- Mówiłeś mi, że chcesz iść na historię sztuki! Uczysz się już zagadnień?
- Więc to ty jesteś tym chłopakiem… - wyprostował się – Człowieku… Szacun. Po tamtym rozstaniu Garik stał się bardzo… Wrażliwy i drażliwy. Wszyscy baliśmy się do niego podejść i dopiero po którymś tam powrocie zza granicy się uspokoił. To musiałeś być ty… - pochylił się do niego – Jak ty to zrobiłeś?... – zmrużył oczy i pokręcił głową – W każdym razie… Brawo. Teraz nie dziwię się, że tak dużo o tobie mówi. Nie sądziłem, że to właśnie będziesz ty. Garik ma mnóstwo kontaktów… Pewnie o tym wiesz. Ciężko się połapać kto jest kim zwłaszcza, że nie mam pamięci do imion. – odsunął się nieco kiedy przyszedł do nich kelner. Pokiwał głową na propozycję i wskazał palcem na jedno z dań. Dokładnie opowiedział co go interesuje i ile. Co jakiś czas zaczepiał Artema i próbował naśladować jego angielski. Najczęściej powtarzał słowo chicken. Śmiał się za każdym razem i porównywał je do hiszpańskiego chica.
W końcu dostał swoje fajitas z kurczakiem i jeśli tylko dostali małą miseczkę z chili, hojnie całe danie nim obsypał.
- Mówiłeś mi, że chcesz iść na historię sztuki! Uczysz się już zagadnień?
Nieco zakłopotany uśmiechnął się drapiac po karku.
- Ech... Sam nie wiem. Było mi go tak strasznie żal. - odparł - No i dziękuję... Chyba. - westchnął cicho.
Powoli tłumaczył nazwy dań i kiedy już zdecydowali, zamówił je. Śmiał się za każdym razem, kiedy Carlos powtarzał niektóre angielskie zwroty. Gdy dostał swoją sałatkę z awokado i kurczakiem, podobnie jak mężczyzna, dorzucił do dania kilka papryczek.
- Tak. Coś już powtarzałem, jednak tego materiału jest tyle, że jeśli przerobie wszystko zanim skończę trzydziestkę... To bedzie cud. - stwierdził nabijając awokado na widelec. - Szczególnie nie lubie impresjonizmu. To taaakie nudne.
- Ech... Sam nie wiem. Było mi go tak strasznie żal. - odparł - No i dziękuję... Chyba. - westchnął cicho.
Powoli tłumaczył nazwy dań i kiedy już zdecydowali, zamówił je. Śmiał się za każdym razem, kiedy Carlos powtarzał niektóre angielskie zwroty. Gdy dostał swoją sałatkę z awokado i kurczakiem, podobnie jak mężczyzna, dorzucił do dania kilka papryczek.
- Tak. Coś już powtarzałem, jednak tego materiału jest tyle, że jeśli przerobie wszystko zanim skończę trzydziestkę... To bedzie cud. - stwierdził nabijając awokado na widelec. - Szczególnie nie lubie impresjonizmu. To taaakie nudne.
- Eeee tam. – machnął ręką – Jeśli chcesz, mogę ci dać opracowane zagadnienia, które dają na każdych egzaminach w Europie. Też je w sumie dostałem. Są po włosku, myślę, że bez problemu dasz sobie z nimi radę iii… Wiesz zawsze mogę pomóc ci się uczyć, po kilku latach w tym temacie zdaje mi się, że podstawy to pamięęętam! – ukroił sobie kawałek kurczaka i wziął go do ust. Skrzywił się czując jak język mu drętwieje, a do oczu napływają łzy. Od razu wpakował sobie kolejną porcję.
- Jesteś pierwszą osobą, która nie lubi impresjonizmu! Preferujesz może klasycyzm albo romantyzm? – szybko sięgnął po swój koktajl z chili.
- Jesteś pierwszą osobą, która nie lubi impresjonizmu! Preferujesz może klasycyzm albo romantyzm? – szybko sięgnął po swój koktajl z chili.
- Będę bardzo wdzięczny. No i z chęcią skorzystam z pomocy. - uśmiechnął się spoglądając na mężczyznę.
Widząc jego reakcje na danie ledwo powstrzymał śmiech. Nabił na widelec porcję sałatki i wskazał nim na Carlosa.
- Właściwie to wole surrealizm i futuryzm. - odpowiedział sięgając po kawę. - A ty w czym się najbardziej odnajdujesz?
Gdy zjadł swoje danie oparł się o stolik, rozejrzał się po restauracji i powoli dopijał espresso.
Widząc jego reakcje na danie ledwo powstrzymał śmiech. Nabił na widelec porcję sałatki i wskazał nim na Carlosa.
- Właściwie to wole surrealizm i futuryzm. - odpowiedział sięgając po kawę. - A ty w czym się najbardziej odnajdujesz?
Gdy zjadł swoje danie oparł się o stolik, rozejrzał się po restauracji i powoli dopijał espresso.
- O! Skoro tak, lubisz pewnie marzyć… Może… Mi surrealizm i futuryzm kojarzy się z czymś nieokreślonym, niedokończonym snem albo wizją. Ma w sobie taką… Tajemniczość, a jednocześnie nadana im estetyka daje wrażenie dynamizmu. Więc się nie nudzi. W przypadku futuryzmu ta energia jest jakby dopowiadana przez widza, a w dziełach surrealistycznych jakby… Nakreślona. I jedno i drugie jest inspirujące. Moim zdaniem bardziej niż te wszystkie manieryzmy czy klasycyzmy. Osobiście lubię art noveau. Klimt, Mucha i jego kobiety, architektura w Barcelonie albo te dopracowane elementy dekoracyjne we wnętrzach… - westchnął – Ale, ale! Nie tylko to oczywiście. Surrealizm też lubię i realizm… Cenię kunszt artystów i ich umiejętności posługiwania się pędzlem i innymi narzędziami… No… Nie nudzę cię? – z trudem uniósł na widelcu wielki, czerwony od papryki kawałek dania i zjadł.
- Głównie pociąga mnie ta tajemniczość i nieskończone możliwości interpretacji obrazu. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym razem, gdy spoglądasz na surrealistyczne dzieło możesz znaleźć jakiś kolejny element, który wcześniej przegapiłeś. - dodał. Wziął łyk kawy i uważnie przysłuchiwał się temu, co mówił Carlos. - Absolutnie nie nudzisz. Art noveau też jest na swój sposób inspirujący. Swoją drogą... Podobały mi się twoje obrazy. Jeśli będziesz planował jakiś sprzedać chcę być pierwszy w kolejce. - uśmiechnął się patrząc na mężczyznę.
- Masz rację! – przytaknął mu i zaraz przyłożył sobie zimną dłoń do ust. Przełknął kawałek i westchnął ciężko. Ossstre... Ale dlatego dobre! – Podobały? Naprawdę? – uniósł brwi i uśmiechnął się. Położył mu dłoń na ramieniu i poklepał go. – Dla ciebie namaluję i z pięć! Zupełnie za darmo! – uśmiechnął się i zabrał ostatni kawałek jedzenia. – Zrobię co tylko zechcesz. Powiesz mi co lubisz i bez problemu to machnę! –przepił koktajlem i zrobił błogie spojrzenie. Zdecydowanie musi wziąć coś jeszcze na wynos. Po drodze nie wytrzyma bez podjadania. – Poprosiłbyś kelnera, aby zapakował dla nas jakieś przystawki? Myślę, że przydadzą się na podróż.
Uśmiechnął się kiwając głową.
- Och, przestań, są wspaniałe. Przyjmę wszystko. Chcę coś mieć do zawieszenia na ścianach. - zaśmiał się. Na jego pytanie skinął głową i poprosił kelnera. Zamówił jedzenie i poprosił o rachunek. Gdy otrzymali zamówienie, zapłacił za wszystko i wziął torbę z przystawkami. Wyszedł wraz z Carlosem z restauracji, uprzednio zabierając swój płaszcz.
- Apteka powinna być chyba przy wyjściu. Kupimy tabletki i możemy jechać. - zwrócił się do towarzysza.
- Och, przestań, są wspaniałe. Przyjmę wszystko. Chcę coś mieć do zawieszenia na ścianach. - zaśmiał się. Na jego pytanie skinął głową i poprosił kelnera. Zamówił jedzenie i poprosił o rachunek. Gdy otrzymali zamówienie, zapłacił za wszystko i wziął torbę z przystawkami. Wyszedł wraz z Carlosem z restauracji, uprzednio zabierając swój płaszcz.
- Apteka powinna być chyba przy wyjściu. Kupimy tabletki i możemy jechać. - zwrócił się do towarzysza.
Kiedy dostali rachunek ogarnął, że nie wziął ze sobą portfela. Siedział jak ta sierota i kończył swój koktajl. Widząc jak Artem płaci za jedzonko przez chwilę gotów był mu się oświadczyć. Podziękował mu i zaczął zbierać do wyjścia. Opatulił się w swoją kurtkę i szal, zupełnie zapominając o czapce.
- Szczerze mówiąc głowa bolała mnie chyba od głodu. Teraz jest w porządku… Jeszcze raz dzięki.
W drodze do auta powtórzył pod nosem kilka słów po angielsku i upewnił się od Artema o ich znaczenie. Chicken nadal było jego ulubionym. Zastanawiał się jak będzie mógł odwdzięczyć się za całą tą pomoc. Tamten cukierek to chyba jednak za mało…
- Jak tylko przylecisz do Europy, musisz do mnie wpaść. Zabiorę cię do wszystkich muzeów w Rzymie i zrobimy co tylko zechcesz. Później jeśli będziesz mieć ochotę możemy popłynąć do mojego rodzinnego domu na Sardynii. Będziesz traktowany jak króóól. W dodatku temperatura, widoki, spokój, szum morza… I oczywiście Maroko! Bo tam też mam rodzinę! Bez problemu możemy się tam wybrać! Tylko znajdź czas ja wszystko zorganizuję!
- Szczerze mówiąc głowa bolała mnie chyba od głodu. Teraz jest w porządku… Jeszcze raz dzięki.
W drodze do auta powtórzył pod nosem kilka słów po angielsku i upewnił się od Artema o ich znaczenie. Chicken nadal było jego ulubionym. Zastanawiał się jak będzie mógł odwdzięczyć się za całą tą pomoc. Tamten cukierek to chyba jednak za mało…
- Jak tylko przylecisz do Europy, musisz do mnie wpaść. Zabiorę cię do wszystkich muzeów w Rzymie i zrobimy co tylko zechcesz. Później jeśli będziesz mieć ochotę możemy popłynąć do mojego rodzinnego domu na Sardynii. Będziesz traktowany jak króóól. W dodatku temperatura, widoki, spokój, szum morza… I oczywiście Maroko! Bo tam też mam rodzinę! Bez problemu możemy się tam wybrać! Tylko znajdź czas ja wszystko zorganizuję!
- Och… Okej, nie ma sprawy. - uśmiechnął się ruszając w kierunku parkingu. Z nieukrywanym rozbawieniem tłumaczył mu wszystkie słowa, które ten chciał znać. Gdy dotarli do auta, włożył na tylnie siedzenia jedzenie i swój płaszcz, a następnie zajął miejsce kierowcy.
- Jasne. Jeśli tylko będę planował jakąś podróż… Na pewno zadzwonię. Chociaż wcale nie musisz tego dla mnie robić. Naprawdę. - zaśmiał się. Powoli wyjechał z parkingu i ruszył w stronę autostrady. Włączył radio i nieco zgłośnił muzykę.
- Czeka nas dłuuuga podróż.
z/t -> tutaj
- Jasne. Jeśli tylko będę planował jakąś podróż… Na pewno zadzwonię. Chociaż wcale nie musisz tego dla mnie robić. Naprawdę. - zaśmiał się. Powoli wyjechał z parkingu i ruszył w stronę autostrady. Włączył radio i nieco zgłośnił muzykę.
- Czeka nas dłuuuga podróż.
z/t -> tutaj
Jaime już od dłuższego czasu kluczył po całym lotnisku jak królik na amfetaminie. W końcu nie codziennie odbierało się swoją młodzą siostrę, którą zwariowani rodzice postanowili wysłać w ślad za tobą do Kanady. Łącznie będzie ich tu już czwórka. Co dalej? Przeprowadzą się w końcu wszyscy, a może wyślą mu ostatnią z sióstr, by pozbyć się z domu całego bagażu i móc szaleć jak Adam i Ewa? Byle nie spożywali żadnych zakazanych jabłek. Nie chciałby przeczytać, że jego rodzice zostali wpakowani do więzienia. Co za wstyd.
— Por el amor de Dios! O której miał być ten samolot? A tak, tutaj jest. Gate 17A, doskonale — wymamrotał do samego siebie, by w końcu skierować się w odpowiednią stronę. Rosę mieli zgarnąć nieco potem już we dwójkę. Dziewczyna nadal miała lekcje, a Jaime jako brat idealny nie zamierzał przyczyniać się do jej nieobecności.
Ustawił się przy odpowiedniej bramce z pięknym, przygotowanym wcześniej przez niego i Rosę transparentem "Bienvenido a Canadá, hermana!", wpatrując się intensywnie w drzwi, którymi miała wyjść. Od czasu do czasu postukiwał stopą o ziemię, zdradzając tym samym własne zniecierpliwienie. Miał nadzieję, że lot nie będzie opóźniony i uda jej się w miarę szybko odebrać walizki.
— Por el amor de Dios! O której miał być ten samolot? A tak, tutaj jest. Gate 17A, doskonale — wymamrotał do samego siebie, by w końcu skierować się w odpowiednią stronę. Rosę mieli zgarnąć nieco potem już we dwójkę. Dziewczyna nadal miała lekcje, a Jaime jako brat idealny nie zamierzał przyczyniać się do jej nieobecności.
Ustawił się przy odpowiedniej bramce z pięknym, przygotowanym wcześniej przez niego i Rosę transparentem "Bienvenido a Canadá, hermana!", wpatrując się intensywnie w drzwi, którymi miała wyjść. Od czasu do czasu postukiwał stopą o ziemię, zdradzając tym samym własne zniecierpliwienie. Miał nadzieję, że lot nie będzie opóźniony i uda jej się w miarę szybko odebrać walizki.
Samolot w końcu wylądował co spowodował uśmiech na twarzy u dziewczyny. Niedługo zobaczy swojego kochanego braciszka z którym długo nie widziała się, a na tyle dobrze że uwolniła od nadopiekuńczych rodziców marudzących w non stop. W końcu pragnęła spokoju jak każda normalna dziewucha z danej rodzinki. Wzięła głęboki oddech i wychodząc z lotniska niosła podręczny bagaż przy sobie kierując w stronę gdzie ludzie idą. W danym momencie doszła do głównego punktu, w którym odbiera się bagaż ale przedtem musi namierzyć swoim wzrokiem swojego brata. Zatrzymała wzrok na kartkę po hiszpańsku i pomachała ręką do brata z uśmiechem na twarzy witając się.
- Buenos Dias Jaime - rzekła krótko do swojego kochanego braciszka. Nie mogła wytrzymać i przytuliła go krótko do siebie bo tęskniła strasznie za nim. W danym momencie zastanawiała się gdzie siostra, która tu miała z nim być na lotnisku.
- Gdzie siostra? - spytała się z ciekawości, czyżby o czymś zapomniała Mia bo jeśli tak to oznacza, że jest zmęczona podróżą.
- Buenos Dias Jaime - rzekła krótko do swojego kochanego braciszka. Nie mogła wytrzymać i przytuliła go krótko do siebie bo tęskniła strasznie za nim. W danym momencie zastanawiała się gdzie siostra, która tu miała z nim być na lotnisku.
- Gdzie siostra? - spytała się z ciekawości, czyżby o czymś zapomniała Mia bo jeśli tak to oznacza, że jest zmęczona podróżą.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach