Jake Raven O'Brien
Jake Raven O'Brien
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :



IMPREZA URODZINOWA









UWAGA! Napiszę to na początku, bo potem może zniknąć pod tekstem i w ogóle. Obecność na imprezie oznacza zgodę na wszelkie ingerencje Mistrza Gry. Nie zakładam, że stanie się tu coś drastycznego i nikt zapewne nie straci ręki ani tym bardziej głowy, ale wiedzcie, że mogą wydarzyć się tu różne rzeczy. Beep. Koniec przekazu.

Impreza została zorganizowana na terenie posiadłości O'Brienów. Całość odbywa się na zewnątrz. Na rzecz urodzinowego szaleństwa, cały obszar dookoła willi został dostosowany do potrzeb gości, podczas gdy dostęp do samej posiadłości został odpowiednio zabezpieczony. Nikt nie ma prawa ani możliwości dostania się do środka posiadłości i swobodnego poruszania się po niej. Zatrudniona ochrona pilnuje, by żaden z zaproszonych gości nie pozwolił sobie na podobną swobodę, jeśli nie przebywa akurat w towarzystwie Jake'a lub Matta. Wątpliwe jednak, by komukolwiek przyszło do głowy szukanie atrakcji wewnątrz rezydencji, gdy na zewnątrz ich nie brakuje.
[EVENT] Impreza nad basenem – ogród rezydencji - Page 7 Djpng_qexwpas
Muzyka dobiegająca z głośników sprawia, że całe miejsce wydaje się tętnić życiem. Nie mogło zabraknąć tu specjalnie wynajętego DJ'a, który zdecydowanie zna się na rzeczy i wie, w jaki sposób skutecznie rozruszać imprezę, na której nie brakuje młodzieży, dającej ponieść się rytmom. Różnorodność utworów sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie.
[EVENT] Impreza nad basenem – ogród rezydencji - Page 7 Basen-z-w_qexnhew
Basen w kształcie wiolonczeli wywarł wrażenie już na niejednym gościu, który miał okazję zwiedzać posesję. Kolorowe światła przyciągają uwagę obserwatorów szczególnie nocą, jednak o ile ten osobliwy zbiornik przez większość czasu wypełniony jest wodą, tak podczas trwającej imprezy uczyniono z niego główny wodopój. Tak, tym razem całą objętość basenu wypełniono drogą wódką, której może spróbować każdy gość imprezy. Jeśli jednak którykolwiek z nich marzył o okazji wykąpania się w procentach, musi na wstępie porzucić nadzieję na otrzymanie podobnej okazji na terenie posiadłości O'Brienów. Przy basenie nie bez powodu kręci się aż trzech ochroniarzy, którzy są odpowiedzialni za utrzymywanie porządku i niedopuszczenie do zabrudzenia trunku przez innych.
Ale czy ktokolwiek miał kiedyś możliwość napełnienia swojego kieliszka w podobny sposób? Na pewno nie.
Nie jest to jednak jedyne miejsce, w którym można zdobyć alkohol. Zaraz obok znajduje się przygotowany mini-bar, w którym goście mogą skorzystać z darmowych usług zatrudnionego barmana, który z chęcią przygotuje najbardziej wyszukane drinki. Wybór jest naprawdę szeroki.
[EVENT] Impreza nad basenem – ogród rezydencji - Page 7 Zarciepng_qexwpqe
Ilość i różnorodność jedzenia zadowoliłaby niejednego smakosza, szczególnie że organizatorzy zadbali o to, by podawane przekąski były najwyższej jakości. Nie ma tu miejsca na tanie orzeszki z pierwszego lepszego sklepu, a każdy stół został zadedykowany różnym kuchniom świata i udekorowany tak, by kojarzył się z danym krajem. Nic nie zostało przygotowane przypadkowo. Bufet kuchni orientalnej sprawia, że można poczuć się jak na wycieczce w Azji, a stolikowi z meksykańskimi przekąskami brakuje zaledwie przygrywających gdzieś w pobliżu mariachi. Poza tym można spotkać tu przystawki rodem z Włoch, Francji czy nawet Hiszpanii. Z pewnością nikt nie wyjdzie stąd głodny.


Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Bem, reakcja przewidziana. Finnegan Holmes. Ale taki na baby, oczywiście.
No dobrze, może faktycznie było coś w tej nienormalności Willow, a zaprezentowała to chociażby przy akcji z DJem. Kto normalny  podrywałby DJa dla jakiegoś randoma poznanego pięć minut wcześniej, a potem sterował konsolą i kurtynami? Ktoś dałby się w ogóle namówić na dotknięcie tego sprzętu?
Finn znał Jake’a, ale gdyby czarnowłosa nawaliła, cała wina poleciałaby na niego i nie podejrzewałby dobrego znajomego o całkowite uchylenie kary, nawet jeżeli się znali i byli w dobrych stosunkach. O zgrozo, że też on jej zaufał. Wychodzi na to, że jest równie powalony!
Aż tak? Bez przesady. Nie zmuszałem się do dania ci pierwszej zapalić. Zresztą, mamy to wpajane od dzieciaka przez mamy i trzeba byłoby być wielkim kutasem, żeby nie słuchać się mamy! ─ chyba że mamusia miała cię w tyłku od dłuższego czasu, ale to temat na inne jaranie. Cóż, przynajmniej nauka dobra. Tego należy się trzymać.
Czyli zajmujesz się jakimiś reklamami, czy coś takiego? Skoro po grafice? Jakiś art concept? Ogólnie design? ─ ojojoj, zabrano mu palenie! Nah, dobra. Ma drugie w kieszeni, niech dziewczyna pokorzysta!
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
______Finn naprawdę potrafił rozkręcić imprezę. Chwila szoku, szepty niedowierzania i... urodziny nabrały rozpędu. Rockowe brzmienie przetoczyło się po posiadłości, a tłum skakał i szalał jak na najlepszym koncercie. O'Brien znów podniósł poprzeczkę. Nie było 'ale' – nie na darmo nosił swój tytuł. Arda uśmiechnęła się pod nosem, słuchając przebojów chłopaka, odsuwając się nieco od skaczącej obok pary, która nie bacząc na otoczenie szalała w najlepsze, wyrzucając drinka z ręki jakiegoś nieszczęśnika. Srebrnowłosa upiła łyk swojego napoju, który ocalał w strefie wojny, po czym rozejrzała się, stając na palcach. Pomimo wysokich na zabój szpilek nadal nie była w stanie wyhaczyć Matt'a w gromadzie gości. Prawdopodobnie coś albo ktoś go zatrzymał – może na szota wódki albo wspólne selfie? Było to bardzo prawdopodobne.
______— Twoja sekretna moc nie jest taka sekretna. — rzuciła Rovere, zerkając na Jake'a, po czym pokręciła przecząco głową. — Pewnie ktoś go zatrzymał. Może zaciągnęli go do basenu z wódką? — spytała, odwracając się w kierunku wiolonczeli wypełnionej wysokoprocentowym napojem, ale ściana nastolatków zasłaniała pełen widok. — Chodź, sprawdzimy tam. — mówiąc to, pozwoliła sobie chwycić na chwilę nadgarstek solenizanta, zgrabnie omijając tą samą parę, które kręciła niezłe obroty. Kiedy wydostali się z parkietu, srebrnowłosa puściła O'Brien'a, ciągle szukając Matthew spojrzeniem.
______Przy basenie ludzie napełniali kieliszki, robili zdjęcia i mieli naprawdę dobry humor. Arda przystanęła w wolnym miejscu, okręcając się.
— Może spytaj, gdzie jest i czy nie potrzebuje ratunku? — Wydawało się to całkiem racjonalne. Niespodzianka niespodzianką, ale Matt mógł utknąć z kimś, kto nie chciał go wypuścić ze swych szponów. — W ogóle... nie mieliśmy zrobić wspólnego zdjęcia? — A to Ci cholera! Ale skoro i tak mieli chwilę to czemu nie? Basen w kształcie wiolonczeli na pewno będzie dobrze wyglądał w tle!
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Nie o palenie mi chodzi, z tego mam profit, więc o to nie mam co się złościć. ─ mówiąc tonem głosu mędrca objaśniającemu prawa natury swojemu uczniowi, zaciągnęła się jeszcze raz. ─ A mamusia nie zawsze ma rację. Nigdy nie nazwała Twoich kolegów z zespołu wariatami albo czymś takim? ─ tyrpnęła go zaczepnie łokciem.
____Oj, jej mama, mimo że z córkami miała bardzo dobrą relację, też potrafiła dowalić do pieca. Jak to mamusia. Kiedy Willow wróciła do domu ze swoim pierwszym tatuażem i dała rodzicom do obejrzenia przez folię spożywczą, matka się popłakała, że jej dziecko zostało oszpecone na wieki wieków amen. Batalia trwała długo, ale Will wyszła z tego może nie bez szwanku, ale jako wygrana. Choć może walka byłaby krótsza, gdyby nie robiła sobie jaj, że wytatuuje się jak Yakuza pod garnitur.
Z drugiej strony, dlaczego tego nie zrobić?
____Reklamami? Co ty! ─ zaśmiała się, przechylając lekko na kamieniu. ─ Concept art… no tak, zdarza się, ale na co dzień zajmuję się dziaraniem ludzi. Mam własne studio. A ty, co robisz, panie Kuc?
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
To był żart, oczywiście, że mamusie nie zawsze mają rację, Wierzbo ─ zaśmiał się, machając lekko ręką na lewo i prawo. ─ Moja matka należy do takich, które wypluwają, a potem unikają. No chyba, że trzeba pomóc przenieść stare meble, no to telefon nie przestaje dzwonić. Wtedy niewolnicza pomoc syna jest w cenie, zaoszczędzi na wynajęciu jakiejś firmy i odłoży na epickie płozy do szuflad, czy coś. Rozwiązanie? Nie odbierać.
Sięgnął po skręta, kradnąc go po chwili z dłoni ciemnowłosej, a następnie, rzecz jasna, przykładając go do ust. Znowu pociągnął dym, na moment zostawiając go w płucach, a potem wolno wypuścił na bok.
Serio dziarasz? ─ szybko na nią spojrzał! Ej, no tego się nie spo.. Dobra, kinda się spodziewał. Wyglądała na taką dziunię. ─ Ja? He. Nawet w połowie nie tak super. Aktualnie pracuję sobie w sklepie muzycznym, a po godzinach gram z zespołem w jakichś barach i tak dalej. W każdym razie, pokażesz mi jakieś swoje projekty?
Podciągnął wyżej nogi, żeby móc oprzeć o jedną z nich rękę, a na niej usadowić łeb. Bo przecież zaczynało być śmiesznie! Łiiii, ale ta dziewczyna ma długie włosy. O, fajny krzaczek.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Zerknęła na swojego kolegę, gdy ten podzielił się z nią informacją, którą trochę niezręcznie jest mówić dziewczynie, którą się zna 10 minut, o ile oczywiście nie jest nią Willow. Ona, sądząc po jej kwaśnym wyrazie twarzy, łączyła się z nim w jego zniesmaczeniu. Jak można tak traktować własnego syna? Aż zaczęła na moment doceniać płaczki mamy nad jej „szpeceniem się”, w końcu był to jakiś objaw matczynej troski, której niektóre rodzicielki, jak widać, nie posiadały względem własnych dzieci.
____Matka na medal. ─ skomentowała ze słyszalną w głosie niechęcią, co do głównej bohaterki tej opowieści.
Pokręciła głową, co tu więcej powiedzieć? Nic, to chyba wystarczyło. Zresztą, nie warto rozdrapywać starych strupów przy blancie, bo mogą z tego wyniknąć bardzo dziwne rzeczy. Will zna to z autopsji.
____Sklepie muzycznym? To oby Ci się nieco zespół rozkręcił, bo bycie ekspedientem a bycie gwiazdą rocka to… no, wiadomy wybór, nie? ─ zaśmiała się trochę przekornie, ale nie zamierzała go oczywiście urazić. Życzyła mu jak najlepiej, bo facet już przedstawił swój talent i po tych kilku minutach popisu na scenie uważała, że on i jego przyjaciele zasługiwali na więcej niż stanie przy kasie. ─ Już Ci pokazuję…
____Wyciągnęła ze skórzanej torebeczki telefon, po czym weszła na Instagrama, żeby pokazać mu prace na swoim profilu i wręczyła mu sprzęt do oglądania jej roboty. Co prawda przeplatały się one z selfiakami co jakiś czas, ale w większości to i tak były zdjęcia albo jej projektów, albo gotowych dziar na udach, plecach, rękach innych częściach ciała klientów.
William Cigfran
William Cigfran
Fresh Blood Lost in the City
Może William byłby mniej wrogi dla swojej kochanej siostrzyczki, gdyby ta nie zachowywała się tak, jakby wszystko miało jej ujść na sucho - pomimo że ciągle przekonywała się, że jest zupełnie odwrotnie.
Nie chciało mu się jednak z nią dyskutować. Zaraz zacznie tupać nóżką, krzyczeć i płakać, że ten głupi brat w nią nigdy nie wierzy i w ogóle jej nie wspiera.
To takie męczące!
Postanowił jednak doprowadzić ją do jeszcze większej irytacji. Niech pożałuje tę bezczelność i sposób w jaki się do niego zwracała. Dlatego zrobił krok w jej stronę i czule objął swoją małą siostrzyczkę. Wszystko wyglądało jak z bajki do czasu, gdy William przemówił:
- Jestem z Ciebie taki dumny moja słodka siostrzyczko - powiedział przesadnie przesłodzonym głosem, po czym dodał jeszcze:
- W końcu zachowujesz się jak normalny, cywilizowany człowiek. - OJ tak, William był naprawdę paskudnym typem.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Yep. Matka na medal. I chociaż wspomnienia kiepskie, to Finn nauczył się podchodzić do nich z luzem, bo jednak nie ma co za bardzo spinać pośladów, nie? Chociaż nie powie, czasem wciąż potrafił się na nią wkurwić, gdy bez słowa zadzwoniła i od razu prosiła o pomoc. Nie to, co jego ojciec. Ten przynajmniej próbował zaprosić na obiad albo coś takiego.
Jasne, że prosty wybór ─ gdyby miał okazję… Nawet by się nie zastanawiał. Spakowałby gitarę, parę par skarpetek i jazda. Jestę gwiazdę rockę.
Capnął jej telefon, kiedy tylko podsunęła mu go pod nos i zaczął swipe’ować i lawirować między jej fotkami i rysunkami. Cholera, niezła była. Znaczy! Ekhm, niezłe prace. Też źle. I ona i prace niezłe, o. Po chwili wyciągnął swój telefon i  dał jej parę like’ów i followa. Należało się jej!
Łooooo. ─ okay, ale te kolorki to tak powinny wyglądać, czy to wpływ zielska na człowieka? ─ Czekaj, czekaj. Ja wiem, że to czaszka. Ale nie widzisz w tym cieniu jelenia z jednym okiem? Whaaat.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Ooo, mam nowego obserwatora? ─ zapytała nieco przekornie, widząc, jak wyciągnął swój telefon i włączył Instagrama.
____Will nie była tym typem Instagramerki, która pod swoimi zdjęciami musi wpisać 666 hashtagów, żeby każdy po drugiej stronie globu znał i jej prace, i jej twarzy, ale nie była zła o rosnącą liczbę obserwatorów. Mimo to nie chciała, żeby doszło to do tego poziomu, gdzie nie będzie mogła jak człowiek wyjść w piżamie po bułki do piekarni, choć do tego raczej nie dojdzie!
____Jaki jeleń? Spizgałeś się. ─ mówiąc, zajrzała do jego telefonu, swój chowajac do kieszeni, a im intensywniej się przyglądała tatuażowi na bicepsie, tym bardziej marszczyła czoło. ─ …O kurwa, rzeczywiście! Co ja mu zrobiłam?! ─ i zaczęła się śmiać na cały głos, łapiąc się za ściśnięte w kucyku włosy.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Na pytanie o nowego obserwatora kiwnął dumnie głową, posyłając jej uśmieszek. Sam miał konto tylko po to, by je mieć. Nawet tam za bardzo nic nie wrzucał, czasem może tylko wpadła jakaś fota ze znajomymi, żeby nie było, że użytkownik zmarł śmiercią social media’ową.
No mówię, jeleń! ─ w końcu zauważyła to co on! Jak można było tego wcześniej nie widzieć?! Zwłaszcza jak się to tatuowało! Bosze, Wierzba! Ziomek teraz będzie na wieki wieków chodził z przypałem na ręce! ─ Co za babsko.. Jak mogłaś mu to zrobić?! ─ zaczęło się. Śmiechom i głupawki nie było końca?
Anonymous
Gość
Gość
_____Spodziewała się, że William zaraz rzuci jakimś chamskim tekstem w jej stronę. Chociaż nie widywali się zbyt często ze względu na mieszkanie na innych półkulach (no, prawie, bo w sumie przez Anglię przechodzi południk), to przez siedemnaście lat zdążyła poznać go na tyle, by wiedzieć, że William zaraz uderzy, próbując wytrącić ją z równowagi.
_____Nie zamierzała dawać mu tej satysfakcji.
_____Otaczające ją ramiona nie wzbudziły w Leilani żadnych emocji. Beznamiętnie odwzajemniła uścisk dochodząc do wniosku, że brunet używa całkiem przyjemnej wody kolońskiej. Takiej... przyjemnej. Po Williamie spodziewała się raczej wyciągu z chuja, czy innego soku ze żmii.
_____Przez ten brytyjski akcent zupełnie Cię nie rozumiem, braciszku — odparła zakładając jasne włosy za uszy, po czym wróciła do rozglądania się za pysznościami. Naprawdę sądził, że w taki sposób uda mu się doprowadzić Leię do białej gorączki?
_____Czy to jest jadalne? — zapytała wskazując palcem na ciasto marchewkowe, które zastała na stole poświęconym kuchni brytyjskiej. W końcu to rewir jej towarzysza.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Ale to było niechcący! ─ zapewniała, nie przypominając sobie, żeby ustalała przy wzorze, że w czaszeczce ma gdzieś zachachmęcić psa z porożem. ─ A co jeżeli ja to robię cały czas? ─ mówiąc, aż wzięła jego telefon, żeby przyjrzeć się innym zdjęciom.
____Will może nie była aż tak podatna na wpływy, ale z każdym kolejnym zaciąganiem się miała coraz więcej pewności, że rzeczywiście cierpi na jakąś nienazwaną chorobę, której dolegliwością jest wplatanie w projekty jeleni. A jeżeli to nie dotyczyło tylko tego rodzaju zwierzęcia, a całego rzędu parzystokopytnych? Jeżeli w kwiatach pod cyckami jakiejś niewiasty zaplątała jej się świnia domowa?
____Ja chyba wiem, dlaczego tak jest. ─ powiedziała tonem filozofa greckiego po wypuszczeniu dymu z ust, gdy znów dopadła skręta. ─ Jak byłam mała, to zepsułam kasetę z Bambim. Teraz się na mnie mści plamisty sukinsyn.
Meredith
Meredith "Aitch" Haze
Fresh Blood Lost in the City
Tymczasem Aitch, przez nikogo póki co nieniepokojona, zasysała gibonka, zajęta skubaniem nitki na brzegu skróconego nożyczkami t-shirta, zajęta rozmową telefoniczną.
– ... W sumie może być. Tylko jakoś średni jest z nimi kontakt, ale to w sumie może nawet dobrze. –– Tak, no, siostra. Znaczy: "siostra", czaisz. –– Okej, nie, okej – tylko jeszcze w sumie z nią nie gadałam, więc nie wiem.
Zasyczał lekko ognik na czubku skręta, po pobliskich krzaczkach poniósł się charakterystyczny swądek. Muzyka snuła się po ogrodzie.
- No proszszę cię! – śmiech. – Nie ma szans. Wtedy wszystko bym sobie rozjebała, nie? Zresz- ––– Pojebało cię, jasne że bym chciała! Jasne! Ale nie w ten sposób, kurwa. Weź się w ogóle uspokój... ––– – No no. Zresztą są inne sposoby. Na przyklad teraz jestem na takiej jakby imprezie... –– – No. Na takiej imprezie, w sumie urodzinowej. C- – strzepnęła popiół, przybrała się żarzącej się końcówce – Nie, jakiś taki tutejszy kurwa bogacz, wiesz. Synek wypasu. Złote kurwa klamki. Ty! W ogóle basen wypełniony wiesz czym? tu jest?? – wybuch śmiechu – – Nieee. Nie. Ale – wódką. Czaisz, Seth? Basen kurwa z wódką. –– – No. Co? Nie. –– – Nie. –– – Tak. Znaczy... No? – skubanie się dłoni znudziło i przeniosła się na jeżdżenie zapalniczką po krawężniczku alejeczki. – No tak. Jak będę miała chwilę to wpadnę. Tylko się nie przekręć do tego cza... –– – A pierdolisz teraz farmazony. Nie, no pierdolisz kompletnie... ––––– – No czyli bez sensu. Gdybyś się przyznał do współudziału, to byś nie dostał –– – No może tak... W sumie – okej. Dobra. Nie – idę coś wypić chyba. –– – No nudnawo, ale chuj, nie? Okej. Dobra. To nie jebnij w kalendarz jeszcze przez eee... trzy tygodnie, czy coś. Dam ci znać, spoko. No? –– – No. Tak. Chyba. Ale
Ktoś przeszedł ścieżką,z której Aitch skręcila tutaj, ale tylko szurnęła spojrzeniem w tamtą stronę, przytrzymując telefon ramieniem i zapalając drugiego jointa.
Cyk.
Psss...
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
(co ty, morsem napierdalasz, że tyle myślników? XD)

Jeżeli robisz to cały czas, to mam szczerą nadzieję, że nigdy nie będziesz robiła mi tatuażu. Chociaż z drugiej strony fajnie wyglądają, ale te jelenie.. Creepy shit. ─ przyjrzał się jeszcze projektom, potem wpatrując się w dziewczynę, jak zabija biednego skręta. Pokręcił głową ─ Biedny Bambi. Dawaj to, babo. Umiesz robić kręgi w zboż- znaczy, w dymie? Pa. ─ sam wciągnął dym, po chwili wypuszczając jego krążki! No cholera, mógłby walnąć z Indianami fajkę pokoju pod koniec piętnastego wieku. Może wyszłoby to dla nich na lepsze, kto wie?
O, tak to się robi, widzisz? ─ zaśmiał się, patrząc w górę na unoszące się pierścienie. A gdy rozwiał je delikatny wiaterek, oddał zdobycz Willow. Zdobyć na szczęście bez poroża. W ogóle, jak można nazwać Bambiego plamistym sukinsynem? Biedny stracił mamusię, a jego ojciec był jeszcze większym kutasem!
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Nigdy nie mów nigdy. ─ przestrzegła go, oddając skręta. ─ A masz w ogóle jakieś tatusy?
____Co jak co, ale tatuaże Willow według ocen na fanpage’u na Facebooku były warte przyczajonego jelenia. Może jednak Finn skusiłby się kiedyś? Kobieta jako prawdziwa, krwiożercza bestia absolutnie nie wzgardziłaby świeżym mięsem, jeżeli nie miał w ciele ani trochę tuszu. Mogłaby mu rozdziewiczyć skórę, stawiając na niej, a raczej pod nią pierwszą kreskę ─ jaki doświadczony tatuażysta nie byłby zajarany, jeżeli to jemu klient powierzy swój pierwszy raz?
____Eeeeej… ─ jęknęła, obserwując unoszące się i rozpływające w powietrzu kręgi dymne, które, gdy opuszczały usta faceta, jakoś były bardziej zabawniejsze niż te lecące już ku przestworzom. ─ Jak to robisz?
____Niby zapytała, ale nie oczekiwała wyjaśnień. Chciała to sama, organoleptycznie przetestować. Zaciągnęła się więc i… chmura dymu jej wyleciała zarówno ustami, jak i nosem.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Tatuaże! Ojej, już tyle razy się zastanawiał, czy czasem nie zrobić sobie jednego albo dwóch. ...albo w ogóle wszędzie. Zazwyczaj nie mógł po prostu zdecydować się na coś konkretnego. Nie chciał mieć popularnych motywów, które ma na skórze co druga osoba, która kiedykolwiek się dziarała. Chciał mieć na sobie coś oryginalnego. To dużo myślenia, ale spokojnie! W końcu na to wpadnie.
Nie, nie mam. ─ zaśmiał się, zerkając na marne próby Willow, które najwyraźniej prowadziły do nikąd. Ajaja, dziewczyna w tym tempie spali im całego skręta, co to ma być? ..dobra, i tak go to bawiło. Wszystko go teraz bawiło! A widzieliście, jak jej poszło nosem?!
Ja nie mogę, tragedia. Totalne beztalencie, oddawaj. ─ zabrał jej końcówkę blanta ─ Patrz, musisz zrobić taki śmieszny kształt ustami.
I na ostatkach zademonstrował jej swój sposób!
Kiedyś może ogarniesz. Zmotywuje cię to do powtórzenia tego ze mną. ─ i w stronę ciemnowłosej poleciało mrugnięcie!
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach