▲▼
____ Zapisał złożone zamówienie w swoim notatniku, aczkolwiek zanim zapytał o resztę informacji zgodnie z pracowniczą formułką, uniósł brew. Zagadka rozwiązana, Internet zbliża ludzi! Zdusił w sobie ekscytację, więc zamiast na darciu mordy jak ostatnim razem, gdy publicznie zrobił z siebie idiotę w pracy, skończyło się się na szerokim otwarciu ust i szerokim uśmiechu.
____ ─ Tak? Ja Ciebie chyba też! Jasemin, tak? ─ zapytał, mając nadzieję, że nie pomylił imion, bo jak się obserwuje tysiąc ludzi na społecznościówce, to tak jest. ─ Na miejscu, na wynos?
____ Z długopisem nad kartką oczekując na instrukcie od drugiego z klientów, przeczytał tekst napisany w tabletowym notatniku i w sekundę skoczyła mu adrenalina, nie wiedząc do końca, jak się zachować. Większość swojej kariery w Starbucksie pracował w małym lokaliku, gdzie trudno spotkać niesłyszącego… niemego… albo głuchoniemego. Zwłaszcza w same weekendy! Z drugiej strony, Jasemin mówiła do niego po angielsku. Co prawda, patrzyła na niego, ale… to za wiele dla mózgu Chauncey'ego!
____ Zaraz jednak zmienił mu się wyraz twarzy na nieco pewniejszy siebie, zapisał i pokazał okejkę, jakby nigdy nic.____ ─ Chyba się podszkoliłem w wymowie. ─ zaśmiał się. ─ Mam takiego znajomego, który się nazywa Sunzhong, Jasemin mi już chyba niestraszne.
____ Po niewielkiej zmianie wrócił do siebie akurat na odpowiedź, czy ma bazgrać po papierowych kubkach czy nie. Widząc uśmiechniętą twarz chłopaka, również ją odwzajemnił, chociaż nie do końca wiedział, co się przed momentem stało. Ważne, że wszyscy byli zadowoleni. Spojrzał na to, co miał dotąd zapisane i zaznaczył, że to idzie na wynos. Podpisał szybko odpowiedniego rozmiaru kubeczki najładniej jak potrafił, a potem zajął się stricte kasjerowaniem i przekazał zamówienie do realizacji.
Kawa, kawa, kawa. Zdecydowanie potrzebował w tym momencie kawy. Zerknął na telefon kontrolując czas. Jednocześnie miał nadzieję, że Jasemin wyrobi się w godzinę. Kompletnie zapomniał do niej wcześniej napisać przez... przez wszystko. Nie odzywał się za wiele idąc na miejsce. Wiedział, że Ivo próbował sporo z niego wyciągnąć już poprzedniego dnia, na co Ian zwyczajnie zaprotestował, ale teraz... teraz miał jeszcze więcej materiału. I kompletnie nie wiedział czy powinien w ogóle wywlekać go na wierzch. Nie wiedział też do końca co o nim sądzić. Relacje międzyludzkie zawsze przerastały go na żywo, ale mętlik który miał obecnie w głowie był czymś dużo, dużo gorszym. Co jakiś czas przyłapywał się na tym, że gdy tylko robiło mu się chłodniej, przywoływał w myślach...
Ian, stop.
Boże, to żenujące. Musiał zdecydowanie skupić się na czymś innym. Jak na przykład na dzisiejszym wypadzie. W końcu będzie miał ze sobą dwie osoby, które będzie musiał łapać, by uchronić je przed grzmotnięciem w lód. To dopiero miało być wyzwanie. Lekcje jeden na jeden zawsze wychodziły mu dobrze, ale nigdy nie jeździł w grupie. Może i małej, ale jednak grupie.
"Ivo"
Zamigał odwracając się nagle w stronę brata, jednocześnie chowając telefon.
"Będziesz mi migał wszystko co mówi Jass na lodowisku? Wątpię, bym był w stanie czytać z ruchu warg w takim tłumie."
Momentalnie jego mimika zmieniła się z zamyślonej na coś przypominającego zbitego psa. Nienawidził sprawiać innym kłopotu, lecz jednocześnie nauczył się w życiu prosić, gdy coś zwyczajnie miało go przerosnąć. Był to efekt tego, że zbyt wiele razy czuł, że zmarnował czas z powodu własnej dumy czy upartości.
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
First topic message reminder :
Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o Starbucksie. Szeroki wybór napojów, a także międzynarodowa rozpoznawalność marki sprawiają, że nigdy nie wieje tutaj pustkami. Kawy i inne przyrządzane rzeczy przez tutejszych pracowników nie tylko dobrze smakują, ale swoim wyglądem aż proszą się o zrobienie zdjęcia i wstawienia na Instagram bądź inne portale społecznościowe. Dlatego nie dziwne, że to właśnie młodzież najchętniej odwiedza Starbucksa, chcąc pochwalić się w sieci, jak spędza czas wolny. Obsługa oczywiście zawsze jest na najwyższym poziomie, gotowa doradzić w kwestii wyboru nawet najbardziej niezdecydowanym klientom. Lokal znajduje się w nowoczesnym budynku z wielkimi oknami, z widokiem rozciągającym się na jedną z dłuższych ulic w centrum. Z tyłu budynku znajduje się obszerny parking, z którego korzystają nie tylko goście Starbucksa, ale również ci, którzy chcą załatwić swoje sprawy w pobliskich miejscach.
Starbucks
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą w Starbucksie? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą w Starbucksie? Kliknij na W.
Słysząc, że mają opcje wegańskie momentalnie się uśmiechnął. W takim wypadku zdecydowanie nie zamierzał protestować. Będzie musiał po prostu darować sobie obiad w domu. Obawiał się jedynie, że po wypiciu kawy, jego żołądek mógł nie być aż tak zachwycony zbyt dużymi, dodatkowymi ilościami jedzenia.
Jak już wspomniał wcześniej, odczytywanie czegokolwiek z profilu było dla niego na tyle kłopotliwe, by zwyczajnie sobie darował. Odwrócił wzrok, patrząc przez szybę na jadące po ulicy samochody. Nie na długo, w końcu nie chciał żeby Jasemin pomyślała, że ją ignoruje. I tylko dzięki temu był w stanie dostrzec, jak wspomina o gwiazdkach w aplikacji. Ściągnął nieznacznie brwi.
W takim razie ja płacę za ramen.
Zadecydował, kiwając przy tym głową z miną, która zdecydowanie nie zamierzała tolerować odmowy. Okejka ze strony baristy sprawiła, że mimo wszystko nie mógł powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu. Decyzja o tym gdzie pili pozostawała w rękach Jass. Ian zwyczajnie przegapił jego pytanie.
Jak już wspomniał wcześniej, odczytywanie czegokolwiek z profilu było dla niego na tyle kłopotliwe, by zwyczajnie sobie darował. Odwrócił wzrok, patrząc przez szybę na jadące po ulicy samochody. Nie na długo, w końcu nie chciał żeby Jasemin pomyślała, że ją ignoruje. I tylko dzięki temu był w stanie dostrzec, jak wspomina o gwiazdkach w aplikacji. Ściągnął nieznacznie brwi.
W takim razie ja płacę za ramen.
Zadecydował, kiwając przy tym głową z miną, która zdecydowanie nie zamierzała tolerować odmowy. Okejka ze strony baristy sprawiła, że mimo wszystko nie mógł powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu. Decyzja o tym gdzie pili pozostawała w rękach Jass. Ian zwyczajnie przegapił jego pytanie.
- Tak! Chauncey? Omaga, jesteś chyba pierwszą osobą, która dobrze wymawia moje imię bez mojej pomocy - aż się złapała za poliki z wrażenia! Poliki, które wydęła, widząc co ten mały głuchoniemy gałgan odpowiedział na jej zbieranie punktów. Przecież ramen był ze dwa razy droższy, no kurde!
"Na miejscu, na wynos?"
Zamrugała, otrząsając się z chęci pstryknięcia dzieciaka stojącego przy niej w nos. Schyliła się do jednego z koszyków stojących przed ladą, by wyjąć z nich dwa super kubki przenośne, bo przecież nie będzie brała papierowych.
- Na wynos, możesz też skasować kubeczki! A to - tu poklepała Nixona po macoszemu po głowie - jest Ian, żeby oszczędzić mu już pisania.
Aplikacja włączona, karta gotowa do zeskanowania, pik puk, zakładam, że wszystko było ogarnięte i mogli powoli osunąć się na boczek.
"Na miejscu, na wynos?"
Zamrugała, otrząsając się z chęci pstryknięcia dzieciaka stojącego przy niej w nos. Schyliła się do jednego z koszyków stojących przed ladą, by wyjąć z nich dwa super kubki przenośne, bo przecież nie będzie brała papierowych.
- Na wynos, możesz też skasować kubeczki! A to - tu poklepała Nixona po macoszemu po głowie - jest Ian, żeby oszczędzić mu już pisania.
Aplikacja włączona, karta gotowa do zeskanowania, pik puk, zakładam, że wszystko było ogarnięte i mogli powoli osunąć się na boczek.
Tym razem cały czas patrzył na Jasemin i choć nadal mówiła do chłopaka, udało mu się wyłapać poszczególne słowa, które wystarczyły do zrozumienia kontekstu. Zwłaszcza, gdy zaczęła go klepać po głowie. Spojrzał wymownie na sufit, nim posłał chłopakowi kolejny lekki uśmiech, machając krótko dłonią w niezwykle oczywistym geście. Zaraz zerknął mimo wszystko na kupowane przez nią kubki. Nixonowie nie pochodzili ze szczególnie bogatej rodziny, więc nic dziwnego, że widząc tak spontaniczne zakupy zaczynał odrobinę panikować.
Nie były bardzo drogie?
Przez to wszystko kompletnie zapomniał spojrzeć na to jaką cenę wyświetliła kasa. Zerknął ponad ladą, przyglądając się pracownikom. Lubił obserwować ludzi przygotowujących kawę. Było to na swój sposób odprężające, do tego stopnia, że często pogrążał się w tych obserwacjach zbyt mocno, by uczestniczyć w konwersacji z innymi. Ale nie tym razem. W końcu widział Jasemin PO RAZ PIERWSZY. A na żywo była jeszcze ładniejsza niż na zdjęciach! Dlatego wpatrywał się w nią jak w obrazek, może z odrobinę nieprzytomną miną.
Skoro wzięliśmy kawę na wynos to znaczy, że idziemy prosto na jedzenie?
Upewnił się, unosząc wyżej tablet z pytającym wyrazem twarzy. Okej nie było źle. Jeszcze kontaktował.
Nie były bardzo drogie?
Przez to wszystko kompletnie zapomniał spojrzeć na to jaką cenę wyświetliła kasa. Zerknął ponad ladą, przyglądając się pracownikom. Lubił obserwować ludzi przygotowujących kawę. Było to na swój sposób odprężające, do tego stopnia, że często pogrążał się w tych obserwacjach zbyt mocno, by uczestniczyć w konwersacji z innymi. Ale nie tym razem. W końcu widział Jasemin PO RAZ PIERWSZY. A na żywo była jeszcze ładniejsza niż na zdjęciach! Dlatego wpatrywał się w nią jak w obrazek, może z odrobinę nieprzytomną miną.
Skoro wzięliśmy kawę na wynos to znaczy, że idziemy prosto na jedzenie?
Upewnił się, unosząc wyżej tablet z pytającym wyrazem twarzy. Okej nie było źle. Jeszcze kontaktował.
Wybałuszyła jedynie ślepia na Chauncey'ego, słysząc te dziwne dźwięki składające się w imię, którego nawet ona nie dałaby rady wymówić. No cóż, nic dziwnego, że Jasemin było w porównaniu banalnie proste. Płacąc za wszystko pomachała jeszcze bariście z wyszczerzem.
- Miło było cię poznać! - kiedyś mu normalnie uszyje koszulę, serio. Taką śliczną w kubki z kawą, lol.
Przyjrzała się temu, co naskrobał jej znowu Ian, marszcząc brwi w wyraźnie komicznym oburzeniu.
- Weź daj spokój, to tylko parę dolarów. I nie myśl sobie, że dam ci zapłacić za mój ramen, skoro to ja cię wyciągam na miasto - przynajmniej powiedziała "za mój", więc za siebie samego łaskawie POZWOLIŁA mu zapłacić. - Nooo, od razu tam pójdziemy. Znam miejsce, w którym jest super jedzenie, ale ludzie go nie oblegają o takiej porze.
I jak orzekła, tak poczynili, kiedy tylko odebrali swoje kubeczki. No i właśnie - kubeczki. Teraz Ian miał super prezent za trzy dolce, żeby pochwalić się swojemu bratu, że dostał na RaNdCe.
zt dla całej trójeczki, żeby Czonsi też nie musiał pisać wychodziajki >D
- Miło było cię poznać! - kiedyś mu normalnie uszyje koszulę, serio. Taką śliczną w kubki z kawą, lol.
Przyjrzała się temu, co naskrobał jej znowu Ian, marszcząc brwi w wyraźnie komicznym oburzeniu.
- Weź daj spokój, to tylko parę dolarów. I nie myśl sobie, że dam ci zapłacić za mój ramen, skoro to ja cię wyciągam na miasto - przynajmniej powiedziała "za mój", więc za siebie samego łaskawie POZWOLIŁA mu zapłacić. - Nooo, od razu tam pójdziemy. Znam miejsce, w którym jest super jedzenie, ale ludzie go nie oblegają o takiej porze.
I jak orzekła, tak poczynili, kiedy tylko odebrali swoje kubeczki. No i właśnie - kubeczki. Teraz Ian miał super prezent za trzy dolce, żeby pochwalić się swojemu bratu, że dostał na RaNdCe.
zt dla całej trójeczki, żeby Czonsi też nie musiał pisać wychodziajki >D
N I E D Z I E L A   -   G O D Z I N A   1 4 . 0 0
Kawa, kawa, kawa. Zdecydowanie potrzebował w tym momencie kawy. Zerknął na telefon kontrolując czas. Jednocześnie miał nadzieję, że Jasemin wyrobi się w godzinę. Kompletnie zapomniał do niej wcześniej napisać przez... przez wszystko. Nie odzywał się za wiele idąc na miejsce. Wiedział, że Ivo próbował sporo z niego wyciągnąć już poprzedniego dnia, na co Ian zwyczajnie zaprotestował, ale teraz... teraz miał jeszcze więcej materiału. I kompletnie nie wiedział czy powinien w ogóle wywlekać go na wierzch. Nie wiedział też do końca co o nim sądzić. Relacje międzyludzkie zawsze przerastały go na żywo, ale mętlik który miał obecnie w głowie był czymś dużo, dużo gorszym. Co jakiś czas przyłapywał się na tym, że gdy tylko robiło mu się chłodniej, przywoływał w myślach...
Ian, stop.
Boże, to żenujące. Musiał zdecydowanie skupić się na czymś innym. Jak na przykład na dzisiejszym wypadzie. W końcu będzie miał ze sobą dwie osoby, które będzie musiał łapać, by uchronić je przed grzmotnięciem w lód. To dopiero miało być wyzwanie. Lekcje jeden na jeden zawsze wychodziły mu dobrze, ale nigdy nie jeździł w grupie. Może i małej, ale jednak grupie.
"Ivo"
Zamigał odwracając się nagle w stronę brata, jednocześnie chowając telefon.
"Będziesz mi migał wszystko co mówi Jass na lodowisku? Wątpię, bym był w stanie czytać z ruchu warg w takim tłumie."
Momentalnie jego mimika zmieniła się z zamyślonej na coś przypominającego zbitego psa. Nienawidził sprawiać innym kłopotu, lecz jednocześnie nauczył się w życiu prosić, gdy coś zwyczajnie miało go przerosnąć. Był to efekt tego, że zbyt wiele razy czuł, że zmarnował czas z powodu własnej dumy czy upartości.
Wczorajsza rozmowa z bratem nie przyniosła zamierzonego efektu. O ile w ogóle Ivo mógł to nazywać rozmową, kiedy niemal przez cały czas tylko on próbował jakkolwiek ją podtrzymać, gdy wypytywał o lodowisko. Przez ten cały czas wydawało mu się, że tylko pogarsza sprawę swoim drążeniem tematu, aż wreszcie całkiem odpuścił z narastającym poczuciem przegranej i...
"Ivo."
Kątem oka wyłapał ruchy brata, przez chwilę zapatrzony w ścianę, wyglądając jakby wypatrywał na niej jakiegoś ciekawego punktu, ale prawie nieobecny wzrok jedynie błądził po kolorowej powierzchni bez celu, nie zauważając nawet przechodzących ludzi.
...bezradności. A może to było coś innego?
Pierwszy raz od dawna nie potrafił określić tego, co czuje, a świadomość czegoś takiego tylko pogarszała jego już i tak nie za dobry nastrój.
Zmusił się do skupiania uwagi na Ianie, mimo że ciągle przyłapywał się na odlatywaniu myślami.
Będę.
Zamierzał się trzymać blisko dziewczyny i ciemnowłosego, żeby tłumaczyć Jass to, co Ian chciałby przekazać, ale jednocześnie chciał im dać trochę swobody do nauki. Jasne, dalej wywalał się na lodzie, a upadki mogłyby się kończyć o wiele gorzej, gdyby nie szybka reakcja brata, ale podstawy łyżwiarstwa już dawno miał za sobą, dlatego nie potrzebował aż takiej opieki ze strony bliźniaka, który teraz na dodatek będzie musiał uważać na Jasemin.
Pójdę nam po picie. Co chcesz?
Po odpowiedzi ciemnowłosego podszedł zamówić napoje, dla siebie biorąc białą czekoladę. Podał Ianowi jego zamówienie, zanim usiadł z powrotem na swoim miejscu.
Od mamy słyszałem, że Rene spał u nas. Zaczęła wysnuwać jakieś absurdalne teorie, nawet dla mnie były one już przesadzone. A i właśnie... Przestawisz mi moją dziewczynę? Mama wypytywała mnie o nią przez dobre kilkanaście minut, a ja nawet nie wiem, jak wygląda ta moja dziewczyna. Mam nadzieję, że nie ma wąsów pod nosem, ale kto wie... Skoro tak dobrze się przede mną ukrywa.
Tym razem nie naciskał na rozmowę o rudowłosym. Nie pamiętał kiedy ostatnio Ian był tak zamknięty przed nim na jakikolwiek temat.
Czy zepsuł coś w jakimś momencie i teraz ciemnowłosy postanowiłmilczeć nie ujawniać niczego więcej, żeby Ivo nie miał okazji nawet do przypadkowego zniechęcenia Rene do kontynuowania znajomości z Ianem? Bo przecież za pierwszym razem prawie do tego doszło.
"Ivo."
Kątem oka wyłapał ruchy brata, przez chwilę zapatrzony w ścianę, wyglądając jakby wypatrywał na niej jakiegoś ciekawego punktu, ale prawie nieobecny wzrok jedynie błądził po kolorowej powierzchni bez celu, nie zauważając nawet przechodzących ludzi.
...bezradności. A może to było coś innego?
Pierwszy raz od dawna nie potrafił określić tego, co czuje, a świadomość czegoś takiego tylko pogarszała jego już i tak nie za dobry nastrój.
Zmusił się do skupiania uwagi na Ianie, mimo że ciągle przyłapywał się na odlatywaniu myślami.
Będę.
Zamierzał się trzymać blisko dziewczyny i ciemnowłosego, żeby tłumaczyć Jass to, co Ian chciałby przekazać, ale jednocześnie chciał im dać trochę swobody do nauki. Jasne, dalej wywalał się na lodzie, a upadki mogłyby się kończyć o wiele gorzej, gdyby nie szybka reakcja brata, ale podstawy łyżwiarstwa już dawno miał za sobą, dlatego nie potrzebował aż takiej opieki ze strony bliźniaka, który teraz na dodatek będzie musiał uważać na Jasemin.
Pójdę nam po picie. Co chcesz?
Po odpowiedzi ciemnowłosego podszedł zamówić napoje, dla siebie biorąc białą czekoladę. Podał Ianowi jego zamówienie, zanim usiadł z powrotem na swoim miejscu.
Od mamy słyszałem, że Rene spał u nas. Zaczęła wysnuwać jakieś absurdalne teorie, nawet dla mnie były one już przesadzone. A i właśnie... Przestawisz mi moją dziewczynę? Mama wypytywała mnie o nią przez dobre kilkanaście minut, a ja nawet nie wiem, jak wygląda ta moja dziewczyna. Mam nadzieję, że nie ma wąsów pod nosem, ale kto wie... Skoro tak dobrze się przede mną ukrywa.
Tym razem nie naciskał na rozmowę o rudowłosym. Nie pamiętał kiedy ostatnio Ian był tak zamknięty przed nim na jakikolwiek temat.
Czy zepsuł coś w jakimś momencie i teraz ciemnowłosy postanowił
Nie było w porządku. Nawet jeśli nie był światowym mistrzem w określaniu nastrojów innych, w przypadku brata było zupełnie inaczej. Za każdym razem, gdy widział tę konkretną minę na jego twarzy, czuł ten sam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Który tym razem był dwukrotnie mocniejszy, bowiem zdawał sobie sprawę, że wynikał z jego winy. Zawsze dzielili się absolutnie wszystkim, ale też nigdy Ian nie znalazł się w takiej sytuacji jak teraz. Mimo że nie chciał mieć przed nim tajemnic, zażenowanie brało górę, nie pozwalając mu złapać nawet chwili oddechu. Bo jak miałby mu opowiedzieć o tym wszystkim co się ostatnio działo? Co jeśli Ivo źle by to odebrał i postanowiłby porozmawiać na ten temat z Rene? Było zdecydowanie zbyt wcześnie, by mógł pozwolić na jakąkolwiek ingerencję z zewnątrz. I tak czuł, że nieustannie stąpa po cienkim lodzie.
Więc jak powinien to rozegrać, by nie stracić ani jednego, ani drugiego?
"Matcha Green Tea Latte. Czy jakoś tak. Na mleku sojowym."
Zamigał, siedząc w ciszy przy stole i rozmyślając. Nie mógł być cały czas cicho. Nawet jeśli zależało mu na Rene, nie mógł pozwolić by rozpadła się przez to jego relacja z bratem. Podskoczył nieznacznie w miejscu, widząc że brat siada naprzeciwko niego i podniósł wzrok zasłaniając twarz.
"Ona jest nienormalna. Nie wiem jakim cudem nikt jej nas nie zabrał tuż po urodzeniu."
Zamigał unosząc brwi z wyraźnym rozbawieniem, z ulgą odkrywając że wcale, a wcale nie musi się zmuszać do rozbawionego uśmiechu. Uścisk w piersi nieznacznie zelżał. Przecież wiedział co musiał zrobić.
"E... no. Nie wiem o czym mówisz."
WYMIGAŁ się od odpowiedzi, czym prędzej zabierając swój kubek, by upić z niego ostrożnie jeden łyk. Khh, gorąca. Odstawił go więc z powrotem, podnosząc wzrok na brata.
"Przepraszam Ivo. Za wczoraj. I za wszystko. Za to, że nie chciałem z tobą wczoraj rozmawiać i..."
Urwał wyraźnie zastanawiając się co powinien dalej przekazać.
"To nie twoja wina, tylko moja. Przepraszam. Widzę po tobie, że się obwiniasz od tej sytuacji w szkole. Ale od początku nie zrobiłeś nic złego. Zresztą, może gdybyś nie zadał tego głupiego pytania, Rene nawet nie zdałby sobie sprawy z tego, że chłopak może lubić innego chłopaka. Sam jeszcze nie do końca rozumiem jak działa jego tok myślenia."
Postukał palcami w stół, robiąc sobie chwilową przerwę, by dać mu czas na przyswojenie sobie informacji.
"Opowiem ci tyle, na ile czuję się komfortowo. Przepraszam, że nie umiem opowiedzieć ci wszystkiego. Po prostu to wszystko jest dla mnie nowe i... strasznie żenujące. Bo rzucanie żartami na różne tematy to jedno, ale gdy już ci się to przydarza to drugie. Cokolwiek ci powiem zachowaj to dla siebie i proszę, nie wyciągaj tego przy Rene. Nigdy."
Uniósł dłonie do twarzy, cicho wzdychając.
"Pocałował mnie na lodowisku. Prawie. Przypadkiem? Sam nie wiem. Najpierw wyglądał jakby chciał to zrobić, a potem się wycofał, potknął i... stało się zupełnie przypadkowo. A potem zaczął mnie przepraszać. I nie wiem co mi odbiło, ale byłem tak bardzo wkurzony."
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że pokazuje wszystko dużo bardziej zamaszyście, gdy skrywane od dwóch dni emocje w końcu zaczęły z niego wypływać na wierzch.
"I też go pocałowałem. To był błąd. Bo on kompletnie nie czuł do mnie tego co ja do niego. Chyba nawet nie dopuszczał tego do świadomości. Ciężko mi powiedzieć, że po tym się pokłóciliśmy, ale pozwól że tak to uproszczę. Pokłóciliśmy się, pogodziliśmy i wydawało mi się, że zaakceptował moje uczucia, nawet jeśli ich nie odwzajemniał. A później, następnego dnia poszedł na te cholerne korki i..."
Machnął gwałtownie ręką przy jednym z gestów tak zamaszyście, że uderzył nią w stół. Syknął cicho, zaraz pocierając ją palcami drugiej ręki, nie zdając sobie sprawy, że wszyscy spojrzeli w ich stronę. Musiał się uspokoić.
Więc jak powinien to rozegrać, by nie stracić ani jednego, ani drugiego?
"Matcha Green Tea Latte. Czy jakoś tak. Na mleku sojowym."
Zamigał, siedząc w ciszy przy stole i rozmyślając. Nie mógł być cały czas cicho. Nawet jeśli zależało mu na Rene, nie mógł pozwolić by rozpadła się przez to jego relacja z bratem. Podskoczył nieznacznie w miejscu, widząc że brat siada naprzeciwko niego i podniósł wzrok zasłaniając twarz.
"Ona jest nienormalna. Nie wiem jakim cudem nikt jej nas nie zabrał tuż po urodzeniu."
Zamigał unosząc brwi z wyraźnym rozbawieniem, z ulgą odkrywając że wcale, a wcale nie musi się zmuszać do rozbawionego uśmiechu. Uścisk w piersi nieznacznie zelżał. Przecież wiedział co musiał zrobić.
"E... no. Nie wiem o czym mówisz."
WYMIGAŁ się od odpowiedzi, czym prędzej zabierając swój kubek, by upić z niego ostrożnie jeden łyk. Khh, gorąca. Odstawił go więc z powrotem, podnosząc wzrok na brata.
"Przepraszam Ivo. Za wczoraj. I za wszystko. Za to, że nie chciałem z tobą wczoraj rozmawiać i..."
Urwał wyraźnie zastanawiając się co powinien dalej przekazać.
"To nie twoja wina, tylko moja. Przepraszam. Widzę po tobie, że się obwiniasz od tej sytuacji w szkole. Ale od początku nie zrobiłeś nic złego. Zresztą, może gdybyś nie zadał tego głupiego pytania, Rene nawet nie zdałby sobie sprawy z tego, że chłopak może lubić innego chłopaka. Sam jeszcze nie do końca rozumiem jak działa jego tok myślenia."
Postukał palcami w stół, robiąc sobie chwilową przerwę, by dać mu czas na przyswojenie sobie informacji.
"Opowiem ci tyle, na ile czuję się komfortowo. Przepraszam, że nie umiem opowiedzieć ci wszystkiego. Po prostu to wszystko jest dla mnie nowe i... strasznie żenujące. Bo rzucanie żartami na różne tematy to jedno, ale gdy już ci się to przydarza to drugie. Cokolwiek ci powiem zachowaj to dla siebie i proszę, nie wyciągaj tego przy Rene. Nigdy."
Uniósł dłonie do twarzy, cicho wzdychając.
"Pocałował mnie na lodowisku. Prawie. Przypadkiem? Sam nie wiem. Najpierw wyglądał jakby chciał to zrobić, a potem się wycofał, potknął i... stało się zupełnie przypadkowo. A potem zaczął mnie przepraszać. I nie wiem co mi odbiło, ale byłem tak bardzo wkurzony."
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że pokazuje wszystko dużo bardziej zamaszyście, gdy skrywane od dwóch dni emocje w końcu zaczęły z niego wypływać na wierzch.
"I też go pocałowałem. To był błąd. Bo on kompletnie nie czuł do mnie tego co ja do niego. Chyba nawet nie dopuszczał tego do świadomości. Ciężko mi powiedzieć, że po tym się pokłóciliśmy, ale pozwól że tak to uproszczę. Pokłóciliśmy się, pogodziliśmy i wydawało mi się, że zaakceptował moje uczucia, nawet jeśli ich nie odwzajemniał. A później, następnego dnia poszedł na te cholerne korki i..."
Machnął gwałtownie ręką przy jednym z gestów tak zamaszyście, że uderzył nią w stół. Syknął cicho, zaraz pocierając ją palcami drugiej ręki, nie zdając sobie sprawy, że wszyscy spojrzeli w ich stronę. Musiał się uspokoić.
Może otruła jedzeniem wszystkich, którzy próbowali nas odebrać.
To byłoby wielce prawdopodobne, gdyby matka Nixonów faktycznie była zdolna do czegoś takiego. Owszem, gotowała gorzej niż dziecko, któremu dopiero co pozwolono potrzymać nóż do obierania ziemniaków, ale jeszcze nigdy nie podała komuś specjalnie czegoś kompletnie niejadalnego i szkodliwego.
Zmarszczył brwi, patrząc podejrzliwie na brata. No pięknie, Ian najpierw robił z niego zasłonę dymną i wplątywał w jakieś dziwne, nieistniejące relacje, o których sam Ivo nie miał bladego pojęcia, a potem jeszcze nawet nie chciał go przedstawić tej rzekomej dziewczynie. Nieładnie. No mógłby się odrobinę postarać, khym.
Upił kilka łyków, krzywiąc się nieznacznie, gdy czekolada okazała się bardziej gorąca niż zakładał.
Westchnął cicho, powstrzymując się od spuszczenia wzroku na stół, kiedy Ian zaczął się tłumaczyć. To przecież nie tak, że chciał go nieświadomie dobijać swoją postawą i dokładać zmartwień. Przez myślenie o tym, jak bardzo musiał zjebać, całkiem zapomniał, że brat był jedyną osobą, która z taką łatwością potrafiła odczytać jego każdy najmniejszy grymas czy spojrzenie, które umknęłoby komuś innemu.
Nieświadomie mocniej ścisnął kubek - zorientował się dopiero, gdy kilka gorących kropel spłynęło na palce. Od razu odstawił picie, zlizując czekoladę.
Nie przepraszaj, nie masz za co. Po prostu... ja... — ręce znieruchomiały w powietrzu przy pokazywaniu kolejnego słowa. Co miał zrobić? Wszystko w jego myślach brzmiało zwyczajnie źle, tak jakby zrzucał winę na Iana, a przecież nie o to chodziło. Dlatego odpuścił, pozwalając bratu kontynuować.
Ale nie był przygotowany na to, czego się dowiedział.
Rene, ten nieśmiały chłopak, płosząca się łania, pocałował Iana? I jeszcze za to przepraszał? Coś tu było mocno nie tak. No bo kto normalny zachowuje się w taki sposób?
Kompletnie nie wiedział, co o tym sądzić, a z każdym gestem Iana mętlik w głowie jeszcze bardziej się powiększał, rodząc nowe pytania. Dodatkowo ciemnowłosy wyznał swoje uczucia komuś takiemu! Chociaż Ivo dostrzegł je szybciej niż sam Ian, to nie był do końca zadowolony z tego, że bliźniak polubił Rene, ale nawet jeśli nie do końca mu się to podobało, musiał zaakceptować wybór ciemnowłosego. I oczywiście wspierać, przy okazji dyskretnie obserwując w jakim kierunku toczy się relacja Iana i jego kolegi, mając rękę na pulsie, gdyby okazało się, że Rene wcale nie jest taki za jakiego mają go inni.
Spokojnie, napij się, a potem kontynuuj.
Mimo że Ian spuścił na Ivo bombę informacyjną, blondyn próbował poukładać to wszystko w głowie, a przynajmniej częściowo, ustalając jakieś punkty zaczepiania, które mogłyby mu jakkolwiek pomóc w niezgubieniu się w tym.
Rudy (przypadkiem) pocałował Iana, a potem on jego.
Ale pokłócili się i następnie pogodzili.
Rene poznał uczucia ciemnowłosego, jednak ich nie odwzajemniał.
Więc...
Dlaczego on to zrobił, jeśli nic do ciebie nie czuje?
Musiał sięgnąć po picie, by zwilżyć gardło, w którym mu zaschło, choć od zakończenia rozmowy ze sprzedawcą nie odezwał się ani słowem.
Na tych korkach coś się wydarzyło?
No pewnie, że tak, inaczej bliźniak nie wspominałby o nich.
To byłoby wielce prawdopodobne, gdyby matka Nixonów faktycznie była zdolna do czegoś takiego. Owszem, gotowała gorzej niż dziecko, któremu dopiero co pozwolono potrzymać nóż do obierania ziemniaków, ale jeszcze nigdy nie podała komuś specjalnie czegoś kompletnie niejadalnego i szkodliwego.
Zmarszczył brwi, patrząc podejrzliwie na brata. No pięknie, Ian najpierw robił z niego zasłonę dymną i wplątywał w jakieś dziwne, nieistniejące relacje, o których sam Ivo nie miał bladego pojęcia, a potem jeszcze nawet nie chciał go przedstawić tej rzekomej dziewczynie. Nieładnie. No mógłby się odrobinę postarać, khym.
Upił kilka łyków, krzywiąc się nieznacznie, gdy czekolada okazała się bardziej gorąca niż zakładał.
Westchnął cicho, powstrzymując się od spuszczenia wzroku na stół, kiedy Ian zaczął się tłumaczyć. To przecież nie tak, że chciał go nieświadomie dobijać swoją postawą i dokładać zmartwień. Przez myślenie o tym, jak bardzo musiał zjebać, całkiem zapomniał, że brat był jedyną osobą, która z taką łatwością potrafiła odczytać jego każdy najmniejszy grymas czy spojrzenie, które umknęłoby komuś innemu.
Nieświadomie mocniej ścisnął kubek - zorientował się dopiero, gdy kilka gorących kropel spłynęło na palce. Od razu odstawił picie, zlizując czekoladę.
Nie przepraszaj, nie masz za co. Po prostu... ja... — ręce znieruchomiały w powietrzu przy pokazywaniu kolejnego słowa. Co miał zrobić? Wszystko w jego myślach brzmiało zwyczajnie źle, tak jakby zrzucał winę na Iana, a przecież nie o to chodziło. Dlatego odpuścił, pozwalając bratu kontynuować.
Ale nie był przygotowany na to, czego się dowiedział.
Rene, ten nieśmiały chłopak, płosząca się łania, pocałował Iana? I jeszcze za to przepraszał? Coś tu było mocno nie tak. No bo kto normalny zachowuje się w taki sposób?
Kompletnie nie wiedział, co o tym sądzić, a z każdym gestem Iana mętlik w głowie jeszcze bardziej się powiększał, rodząc nowe pytania. Dodatkowo ciemnowłosy wyznał swoje uczucia komuś takiemu! Chociaż Ivo dostrzegł je szybciej niż sam Ian, to nie był do końca zadowolony z tego, że bliźniak polubił Rene, ale nawet jeśli nie do końca mu się to podobało, musiał zaakceptować wybór ciemnowłosego. I oczywiście wspierać, przy okazji dyskretnie obserwując w jakim kierunku toczy się relacja Iana i jego kolegi, mając rękę na pulsie, gdyby okazało się, że Rene wcale nie jest taki za jakiego mają go inni.
Spokojnie, napij się, a potem kontynuuj.
Mimo że Ian spuścił na Ivo bombę informacyjną, blondyn próbował poukładać to wszystko w głowie, a przynajmniej częściowo, ustalając jakieś punkty zaczepiania, które mogłyby mu jakkolwiek pomóc w niezgubieniu się w tym.
Rudy (przypadkiem) pocałował Iana, a potem on jego.
Ale pokłócili się i następnie pogodzili.
Rene poznał uczucia ciemnowłosego, jednak ich nie odwzajemniał.
Więc...
Dlaczego on to zrobił, jeśli nic do ciebie nie czuje?
Musiał sięgnąć po picie, by zwilżyć gardło, w którym mu zaschło, choć od zakończenia rozmowy ze sprzedawcą nie odezwał się ani słowem.
Na tych korkach coś się wydarzyło?
No pewnie, że tak, inaczej bliźniak nie wspominałby o nich.
Cały czas przyglądał się uważnie Ivo, zupełnie jakby chciał wybadać tym samym reakcję Ivo. Wiedział, że mu się to wszystko nie spodoba. Jak miałoby mu się spodobać, skoro sam słuchając czegoś podobnego z boku, w życiu nie pozwoliłby mu się w to wplątać. Ale czy nie tak właśnie to wyglądało? Że człowiek zapominał o całej racjonalności? No, może nie całej. Chyba. Sam już nie wiedział.
Posłuchał go unosząc kubek ku górze. Przez chwile przytykał ręce do ciepłego kartonu, dodatkowo je ogrzewając.
"Nie mam pojęcia."
Przecież mu nie powie, że Rene dosłownie powiedział mu, że chciał coś sprawdzić. Wiedział, że jeśli Ivo usłyszałby coś podobnego, nie byłby w stanie utrzymać tego powierzchownego spokoju. Zbyt wiele ludzi bawiło się w przeszłości Ianem. A on doskonale wiedział jak się to dla nich kończyło. Był święcie przekonany, że jeśli faktycznie dojdzie do wniosku, że to wszystko co działo się między nim, a rudowłosym osiągnęłoby miano wybitnie niezdrowego - sam byłby w stanie przestać.
"Coś. Nie wchodziłem w szczegóły. W każdym razie pojechałem do niego do akademika i go stamtąd zabrałem. W sumie nie wiem, chyba chciałem po prostu z nim porozmawiać, wiesz? Ludzkie relacje są takie trudne. I tak łatwo w nich o nieporozumienia. Nawet nie do końca wiem kiedy i dlaczego zaprosiłem go do domu. Jak teraz o tym myślę, chyba planowałem to od samego początku."
Zaczerwienił się, przerywając na chwilę swoją historię. Ian zawsze był impulsywny i niezwykle często działał jak na autopilocie. Jego podświadomość całkowicie przejmowała nad nim kontrolę i pchała do przodu tak jak chciała.
"I zaczęliśmy rozmawiać. W sumie o wszystkim? Chyba. I dopiero wczoraj zrozumiałem, że... on... Ivo, ja nigdy nie spotkałem kogoś, kto myśli w tak dziwny sposób."
Zacisnął pięści, podnosząc na niego wzrok.
"Kompletnie mnie nie zrozumiał wtedy na lodowisku. A ja nie zrozumiałem jego. Jak można stać naprzeciwko siebie i widzieć zupełnie co innego? Dopiero wczoraj... nie wiem. Sam nie wiem. Teraz już wie. Zrozumiał za drugim razem. Sam nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdę w sobie tyle odwagi, by wyznać coś podobnego dwa razy. W dodatku czułem wtedy taki spokój. Nie potrafię tego nawet do końca nazwać. Powinienem być wściekły, ale nijak nie potrafiłem tego przywołać, mimo że wcześniej gdy pisał do mnie z tych całych korepetycji, ledwo byłem w stanie utrzymać telefon w dłoni. Za każdym razem gdy jestem obok niego czuję się, jakbym by na swoim miejscu. Ale gdy znika mi z oczu i nie wiem co robi, ogarnia mnie ta straszna pustka. Nie mam prawa ingerować w jego życie. Nie mam prawa go o nic wypytywać. Nie mam prawa zakładać, że należy do mnie tylko dlatego, że mnie nie odepchnął. I nie pozwolę sobie na żadną z tych rzeczy dopóki sam mi na to nie pozwoli. Tylko, że ja go kompletnie nie rozumiem. Powiedział, że to wszystko jest dla niego dziwne. Sam złapał mnie za rękę. Nie odepchnął mnie ani razu. A jednocześnie wiem, po prostu czuję to, że nie jest w stanie tego do końca zaakceptować."
Zamrugał kilkakrotnie, gdy oczy zaszły mu znajomą białą mgłą, której kompletnie nie potrafił powstrzymać, nawet jeśli nieustannie się starał. Zaciskał zęby na wardze tak mocno, że cała pobielała, gdy próbował przekierować swój mózg z psychicznego bólu na fizyczny. Znowu rozryczał się jak dziecko, choć trans w jaki wpadł kompletnie nie pozwalał mu przestać migać.
"Ja po prostu nie wiem co mam robić. Nie potrafię z tego zrezygnować, a jednocześnie boję się, że któregoś dnia przyjdzie do mnie jak do przyjaciela i przedstawi mi swoją dziewczynę. Jak mam się wtedy uśmiechać i życzyć im szczęścia? Albo co jeśli będę próbował, on też będzie próbował, a na końcu stwierdzi że przez cały ten czas kompletnie niczego nie czuł? Nawet teraz jedyne o czym potrafię myśleć to fakt jak duży spokój przynosiła mi jego obecność obok. I jak bardzo teraz popadam w panikę, nie wiedząc co robi. O czym myśli? Z kim to robi? A gdyby wszedł teraz przez te drzwi, wszystko zniknęłoby w przeciągu sekundy. Jak mogłem doprowadzić się do takiego stanu w tak krótkim czasie? Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Coś jest ze mną nie tak, Ivo. To nie powinno tak wyglądać."
Wybranie Starbucksa zdecydowanie nie było dobrym pomysłem. Ian wyraźnie stracił na chwilę kontrolę nad własnym oddechem, cały czas wycierając twarz rękawami. Mógł powiedzieć to wszystko w domu. Dlaczego uparł się, żeby wyjść na miasto?
Posłuchał go unosząc kubek ku górze. Przez chwile przytykał ręce do ciepłego kartonu, dodatkowo je ogrzewając.
"Nie mam pojęcia."
Przecież mu nie powie, że Rene dosłownie powiedział mu, że chciał coś sprawdzić. Wiedział, że jeśli Ivo usłyszałby coś podobnego, nie byłby w stanie utrzymać tego powierzchownego spokoju. Zbyt wiele ludzi bawiło się w przeszłości Ianem. A on doskonale wiedział jak się to dla nich kończyło. Był święcie przekonany, że jeśli faktycznie dojdzie do wniosku, że to wszystko co działo się między nim, a rudowłosym osiągnęłoby miano wybitnie niezdrowego - sam byłby w stanie przestać.
"Coś. Nie wchodziłem w szczegóły. W każdym razie pojechałem do niego do akademika i go stamtąd zabrałem. W sumie nie wiem, chyba chciałem po prostu z nim porozmawiać, wiesz? Ludzkie relacje są takie trudne. I tak łatwo w nich o nieporozumienia. Nawet nie do końca wiem kiedy i dlaczego zaprosiłem go do domu. Jak teraz o tym myślę, chyba planowałem to od samego początku."
Zaczerwienił się, przerywając na chwilę swoją historię. Ian zawsze był impulsywny i niezwykle często działał jak na autopilocie. Jego podświadomość całkowicie przejmowała nad nim kontrolę i pchała do przodu tak jak chciała.
"I zaczęliśmy rozmawiać. W sumie o wszystkim? Chyba. I dopiero wczoraj zrozumiałem, że... on... Ivo, ja nigdy nie spotkałem kogoś, kto myśli w tak dziwny sposób."
Zacisnął pięści, podnosząc na niego wzrok.
"Kompletnie mnie nie zrozumiał wtedy na lodowisku. A ja nie zrozumiałem jego. Jak można stać naprzeciwko siebie i widzieć zupełnie co innego? Dopiero wczoraj... nie wiem. Sam nie wiem. Teraz już wie. Zrozumiał za drugim razem. Sam nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdę w sobie tyle odwagi, by wyznać coś podobnego dwa razy. W dodatku czułem wtedy taki spokój. Nie potrafię tego nawet do końca nazwać. Powinienem być wściekły, ale nijak nie potrafiłem tego przywołać, mimo że wcześniej gdy pisał do mnie z tych całych korepetycji, ledwo byłem w stanie utrzymać telefon w dłoni. Za każdym razem gdy jestem obok niego czuję się, jakbym by na swoim miejscu. Ale gdy znika mi z oczu i nie wiem co robi, ogarnia mnie ta straszna pustka. Nie mam prawa ingerować w jego życie. Nie mam prawa go o nic wypytywać. Nie mam prawa zakładać, że należy do mnie tylko dlatego, że mnie nie odepchnął. I nie pozwolę sobie na żadną z tych rzeczy dopóki sam mi na to nie pozwoli. Tylko, że ja go kompletnie nie rozumiem. Powiedział, że to wszystko jest dla niego dziwne. Sam złapał mnie za rękę. Nie odepchnął mnie ani razu. A jednocześnie wiem, po prostu czuję to, że nie jest w stanie tego do końca zaakceptować."
Zamrugał kilkakrotnie, gdy oczy zaszły mu znajomą białą mgłą, której kompletnie nie potrafił powstrzymać, nawet jeśli nieustannie się starał. Zaciskał zęby na wardze tak mocno, że cała pobielała, gdy próbował przekierować swój mózg z psychicznego bólu na fizyczny. Znowu rozryczał się jak dziecko, choć trans w jaki wpadł kompletnie nie pozwalał mu przestać migać.
"Ja po prostu nie wiem co mam robić. Nie potrafię z tego zrezygnować, a jednocześnie boję się, że któregoś dnia przyjdzie do mnie jak do przyjaciela i przedstawi mi swoją dziewczynę. Jak mam się wtedy uśmiechać i życzyć im szczęścia? Albo co jeśli będę próbował, on też będzie próbował, a na końcu stwierdzi że przez cały ten czas kompletnie niczego nie czuł? Nawet teraz jedyne o czym potrafię myśleć to fakt jak duży spokój przynosiła mi jego obecność obok. I jak bardzo teraz popadam w panikę, nie wiedząc co robi. O czym myśli? Z kim to robi? A gdyby wszedł teraz przez te drzwi, wszystko zniknęłoby w przeciągu sekundy. Jak mogłem doprowadzić się do takiego stanu w tak krótkim czasie? Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Coś jest ze mną nie tak, Ivo. To nie powinno tak wyglądać."
Wybranie Starbucksa zdecydowanie nie było dobrym pomysłem. Ian wyraźnie stracił na chwilę kontrolę nad własnym oddechem, cały czas wycierając twarz rękawami. Mógł powiedzieć to wszystko w domu. Dlaczego uparł się, żeby wyjść na miasto?
Nie podobało mu się to. Brakowało mu w tym wszystkim czegoś, co pozwoliłoby mu zrozumieć zachowanie Rene. O co w tym wszystkim chodziło? Czyżby w natłoku informacji umknął mu jakiś ważny szczegół, bez którego nie zdoła w pełni zrozumieć tego, co Ian przekazywał? Najprościej byłoby zapytać samego rudowłosego i zażądać wyjaśnień, ale Ivo tym samym zrujnowałby wszystko o co tak zabiegał Ian. Dopóki brat nie wyglądał na zrozpaczonego i chciał dalej brnąć w coraz bardziej zagmatwaną relację, blondyn nie mógł tak po prostu wtrącić się. Niestety.
Próbował zachować neutralny wyraz twarzy, ale co jakiś czas usta wykrzywiały się w lekkim grymasie, a między brwiami pojawiała się ledwo widoczna zmarszczka, gdy kolejne gesty ciemnowłosego zaskakiwały Ivo. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że nie jest teraz w stanie kontrolować swojej mimiki.
I on tak po prostu przyszedł do domu?
Rene wyglądał na osobę, która późny wieczór spędza przy książkach i to najlepiej naukowych, z których można pochłaniać wiedzę strona po stronie. Nixon w życiu nie posądziłby go o to, że nowy znajomy brata tak łatwo daje się wyrwać do całkiem nieznanego miejsca i to jeszcze domu, w którym nietrudno o spotkanie kogoś z Nixonów. Ivo ciągle miał przed oczami obraz chłopaka odwracającego wzrok i zachowującego się, jakby wszelkie czynności nieograniczające się do oddychania i stania przy ścianie zwyczajnie go przerastały. Jak skończyłoby się tamto spotkanie, gdyby blondyn nie wymusił na nim rozmowy i stanowczo nie zażądał napisania do Iana? Czy wtedy Ren potrafiłby podjąć sam jakąkolwiek decyzję?
Szybko pożałował wyjścia na miasto. W jednej chwili niewidzialna ręka zacisnęła się na jego gardle, gdy pierwsze łzy popłynęło po policzkach brata. Cholera, po raz pierwszy czuł się bardziej bezsilny niż kilka lat temu, gdy próbował przekonać Iana do wypowiedzenia na głos choć jednego słowa. Zacisnął jedna dłoń w pięść, zaraz potem prostując i zginając palce kilka razy, jakby te zdrętwiały w parę sekund i potrzebowały przypomnieć sobie jak się poruszać.
Naprawdę chciałby powiedzieć, że doskonale rozumie uczucia Iana i jest w stanie mu pomóc, ale tym razem w głowie Ivo pojawiały się jedynie znaki zapytania, gdy próbował dosięgnąć tego, co tak bardzo wpływa na bliźniaka. Sam nigdy nie zaznał niczego nawet podobnego, już samo utrzymanie głębszych z kimś głębszych relacji po krótkim czasie poznania kogoś nie wychodziło mu za dobrze, nie mówiąc już o mocnym zauroczeniu się po paru spotkaniach.
Gdybym wiedział, że tyle w nim siedzi, w życiu nie pozwoliłbym mu tego pokazać poza domem.
W pokoju nie czułby się aż tak bardzo obserwowany. Nawet jeśli wybrali najbardziej odległy stolik, jaki się dało, a większość ludzi i tak była pochłonięta swoimi sprawami lub rozmową, to brakowało tego pełnego poczucia prywatności.
— Ian... — odparł prawie bezgłośnie, irracjonalnie obawiając się, że ktoś mógłby go podsłuchać.
Pochylił się i pochwycił ręce brata. Uścisnął jego dłonie, zamykając je w swoich. Nabrał powietrza do płuc, próbując dodać sobie odwagi i przekonać siebie samego, że to, co właśnie zamierza powiedzieć, w przyszłości nie okaże się jednym wielkim błędem, jeśli ciemnowłosy go posłucha.
— Boję się, że pewnego dnia stanie się to, czego tak bardzo nie chcesz. Już teraz ta sytuacja jest przytłaczająca, ale... — Mówił na tyle cicho, żeby nawet ktoś przechodzący obok nich, nie mógł wyłapać ani jednego dobrze brzmiącego słowa. Blondyn mógłby w ogóle nie wydawać żadnego dźwięku, ale obawiał się, że bez usłyszenia własnego głosu nie udałoby mu się powiedzieć nawet połowy swoich przemyśleń w taki sposób, żeby nie zapanował w nich chaos. — Rene dużo dla ciebie znaczy, prawda? Może to, co czujesz, jest tak silne, bo przytrafiło ci się pierwszy raz i to na dodatek względem kogoś, kto sam nie potrafi się określić? Spróbuj dać mu czas oswoić się z tym, bo skoro nie wybiegł z domu po tym, jak drugi raz powiedziałeś mu co czujesz, może jednak istnieje jakaś szansa, że myśli o tym, nooo... że coś mogłoby z tego być? Pamiętasz pytanie, które mu zadałem? Gdy mu je powtórzyłem, strasznie się speszył... Wtedy wydawało mi się to głupie, bo przecież to nie było nic takiego, ale może on sam nie wiedział, co odpowiedzieć? Cholernie ciężko go rozgryźć. I sam nie wierzę, że to mówię, ale spróbuj jakoś do niego dotrzeć... Może wtedy przekona się, że też coś czuje? Bo wiem, że nie zechcesz teraz zrezygnować z niego, ale, proszę, nie działaj całkiem pochopnie, przynajmniej dopóki on zachowuje się w taki sposób.
Odetchnął, puszczając dłonie brata i opierając się na krześle. Złapał za napój, od razu wypijając połowę jego zawartości, kompletnie. nie przejmując się gorącem rozlewającym się po gardle i języku.
Próbował zachować neutralny wyraz twarzy, ale co jakiś czas usta wykrzywiały się w lekkim grymasie, a między brwiami pojawiała się ledwo widoczna zmarszczka, gdy kolejne gesty ciemnowłosego zaskakiwały Ivo. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że nie jest teraz w stanie kontrolować swojej mimiki.
I on tak po prostu przyszedł do domu?
Rene wyglądał na osobę, która późny wieczór spędza przy książkach i to najlepiej naukowych, z których można pochłaniać wiedzę strona po stronie. Nixon w życiu nie posądziłby go o to, że nowy znajomy brata tak łatwo daje się wyrwać do całkiem nieznanego miejsca i to jeszcze domu, w którym nietrudno o spotkanie kogoś z Nixonów. Ivo ciągle miał przed oczami obraz chłopaka odwracającego wzrok i zachowującego się, jakby wszelkie czynności nieograniczające się do oddychania i stania przy ścianie zwyczajnie go przerastały. Jak skończyłoby się tamto spotkanie, gdyby blondyn nie wymusił na nim rozmowy i stanowczo nie zażądał napisania do Iana? Czy wtedy Ren potrafiłby podjąć sam jakąkolwiek decyzję?
Szybko pożałował wyjścia na miasto. W jednej chwili niewidzialna ręka zacisnęła się na jego gardle, gdy pierwsze łzy popłynęło po policzkach brata. Cholera, po raz pierwszy czuł się bardziej bezsilny niż kilka lat temu, gdy próbował przekonać Iana do wypowiedzenia na głos choć jednego słowa. Zacisnął jedna dłoń w pięść, zaraz potem prostując i zginając palce kilka razy, jakby te zdrętwiały w parę sekund i potrzebowały przypomnieć sobie jak się poruszać.
Naprawdę chciałby powiedzieć, że doskonale rozumie uczucia Iana i jest w stanie mu pomóc, ale tym razem w głowie Ivo pojawiały się jedynie znaki zapytania, gdy próbował dosięgnąć tego, co tak bardzo wpływa na bliźniaka. Sam nigdy nie zaznał niczego nawet podobnego, już samo utrzymanie głębszych z kimś głębszych relacji po krótkim czasie poznania kogoś nie wychodziło mu za dobrze, nie mówiąc już o mocnym zauroczeniu się po paru spotkaniach.
Gdybym wiedział, że tyle w nim siedzi, w życiu nie pozwoliłbym mu tego pokazać poza domem.
W pokoju nie czułby się aż tak bardzo obserwowany. Nawet jeśli wybrali najbardziej odległy stolik, jaki się dało, a większość ludzi i tak była pochłonięta swoimi sprawami lub rozmową, to brakowało tego pełnego poczucia prywatności.
— Ian... — odparł prawie bezgłośnie, irracjonalnie obawiając się, że ktoś mógłby go podsłuchać.
Pochylił się i pochwycił ręce brata. Uścisnął jego dłonie, zamykając je w swoich. Nabrał powietrza do płuc, próbując dodać sobie odwagi i przekonać siebie samego, że to, co właśnie zamierza powiedzieć, w przyszłości nie okaże się jednym wielkim błędem, jeśli ciemnowłosy go posłucha.
— Boję się, że pewnego dnia stanie się to, czego tak bardzo nie chcesz. Już teraz ta sytuacja jest przytłaczająca, ale... — Mówił na tyle cicho, żeby nawet ktoś przechodzący obok nich, nie mógł wyłapać ani jednego dobrze brzmiącego słowa. Blondyn mógłby w ogóle nie wydawać żadnego dźwięku, ale obawiał się, że bez usłyszenia własnego głosu nie udałoby mu się powiedzieć nawet połowy swoich przemyśleń w taki sposób, żeby nie zapanował w nich chaos. — Rene dużo dla ciebie znaczy, prawda? Może to, co czujesz, jest tak silne, bo przytrafiło ci się pierwszy raz i to na dodatek względem kogoś, kto sam nie potrafi się określić? Spróbuj dać mu czas oswoić się z tym, bo skoro nie wybiegł z domu po tym, jak drugi raz powiedziałeś mu co czujesz, może jednak istnieje jakaś szansa, że myśli o tym, nooo... że coś mogłoby z tego być? Pamiętasz pytanie, które mu zadałem? Gdy mu je powtórzyłem, strasznie się speszył... Wtedy wydawało mi się to głupie, bo przecież to nie było nic takiego, ale może on sam nie wiedział, co odpowiedzieć? Cholernie ciężko go rozgryźć. I sam nie wierzę, że to mówię, ale spróbuj jakoś do niego dotrzeć... Może wtedy przekona się, że też coś czuje? Bo wiem, że nie zechcesz teraz zrezygnować z niego, ale, proszę, nie działaj całkiem pochopnie, przynajmniej dopóki on zachowuje się w taki sposób.
Odetchnął, puszczając dłonie brata i opierając się na krześle. Złapał za napój, od razu wypijając połowę jego zawartości, kompletnie. nie przejmując się gorącem rozlewającym się po gardle i języku.
Uspokojenie się zajęło mu nieco dłuższą chwilę. Siedział w miejscu wyraźnie próbując złapać na nowo oddech. I zaczynało mu się to udawać. Objął powoli kubek drżącymi palcami i uniósł go ku górze. Upił kilka łyków, zupełnie jakby w ten sposób mógł opanować natłok emocji. W końcu ciepło zawsze działało na niego kojąco. Aż dziwne, że mimo upływu lat nieszczególnie rozważał wyprowadzkę z Kanady i przeniesienie się do cieplejszych krajów. Wycieczkę? Tak. Wyprowadzkę? Zdecydowanie nie.
Palce Ivo dosięgnęły jego dłoni. Podniósł na niego wzrok, skupiając się na jego twarzy. Zamrugał jeszcze kilka razy, nim odzyskał odpowiednią wizję, przywracając sobie tym samym możliwość czytania z ruchu warg. W końcu nie śmiałby teraz zabrać rąk, nawet gdyby miał to być sensowny gest mający na celu otarcie twarzy.
Gdy już wszystko z siebie wyrzucił, ponownie ogarnęła go pustka. Rejestrował wszystkie wypowiadane przez niego zdania, lecz jednocześnie wrzucał je gdzieś w zamkniętą strefę własnego umysłu, by tam rozrobnić je na części pierwsze, stopniowo analizując.
Poruszył palcami, czując jak ciepło Ivo się wycofuje. Nie do końca wiedział, co powinien teraz odpowiedzieć, zwłaszcza że tuż po wybuchu emocji szybko nadeszła pustka. Oparł się plecami o krzesło, patrząc w kierunku lady.
— "Chcesz ciasto?" — zamigał, jednocześnie wyciągając telefon, by napisać coś na konferencji do Jass. Jeśli miała do nich przyjść, byłoby dobrze gdyby zrobiła to teraz. Nawet jeśli nadal miał zaczerwienione oczy, nie chciał już dłużej ciągnąć tego tematu. Wszystkie emocje wylały się z niego błyskawicznie, przywracając pierwotną równowagę. Do tego stopnia, że wyglądało to wręcz nienaturalnie.
Dopóki coś nagle go nie uderzyło na tyle, by ściągnął brwi, wpatrując się uważnie w Ivo. Odstawił kubek.
— "Co masz na myśli przez pochopnie?" — przekrzywił głowę w bok, wyraźnie chcąc zrozumieć. Naprawdę zachowywał się jak dziecko we mgle, ale z drugiej strony jak można było oczekiwać od niego doświadczenia na podobnej płaszczyźnie?
Palce Ivo dosięgnęły jego dłoni. Podniósł na niego wzrok, skupiając się na jego twarzy. Zamrugał jeszcze kilka razy, nim odzyskał odpowiednią wizję, przywracając sobie tym samym możliwość czytania z ruchu warg. W końcu nie śmiałby teraz zabrać rąk, nawet gdyby miał to być sensowny gest mający na celu otarcie twarzy.
Gdy już wszystko z siebie wyrzucił, ponownie ogarnęła go pustka. Rejestrował wszystkie wypowiadane przez niego zdania, lecz jednocześnie wrzucał je gdzieś w zamkniętą strefę własnego umysłu, by tam rozrobnić je na części pierwsze, stopniowo analizując.
Poruszył palcami, czując jak ciepło Ivo się wycofuje. Nie do końca wiedział, co powinien teraz odpowiedzieć, zwłaszcza że tuż po wybuchu emocji szybko nadeszła pustka. Oparł się plecami o krzesło, patrząc w kierunku lady.
— "Chcesz ciasto?" — zamigał, jednocześnie wyciągając telefon, by napisać coś na konferencji do Jass. Jeśli miała do nich przyjść, byłoby dobrze gdyby zrobiła to teraz. Nawet jeśli nadal miał zaczerwienione oczy, nie chciał już dłużej ciągnąć tego tematu. Wszystkie emocje wylały się z niego błyskawicznie, przywracając pierwotną równowagę. Do tego stopnia, że wyglądało to wręcz nienaturalnie.
Dopóki coś nagle go nie uderzyło na tyle, by ściągnął brwi, wpatrując się uważnie w Ivo. Odstawił kubek.
— "Co masz na myśli przez pochopnie?" — przekrzywił głowę w bok, wyraźnie chcąc zrozumieć. Naprawdę zachowywał się jak dziecko we mgle, ale z drugiej strony jak można było oczekiwać od niego doświadczenia na podobnej płaszczyźnie?
Po wciśnięciu swojej kierowczyni ubera dwóch stroopwafli z działki, która miała być rozdzielona między bliźniaków (!!!), Holenderka wygrzebała się z jej samochodu, żeby ruszyć prosto do środeczka kawiarni, z płaszczem już przewieszonym przez przedramię. Nawet się nie pofatygowała żeby założyć go na przebrnięcie tego krótkiego dystansu między wnętrzem auta a lokalem, no plz.
Rozejrzała się uważnie po wszystkich stolikach, a że nie była najbardziej spostrzegawczą osobą na świecie, to zajęło jej ze dwie rundki przejeżdżania wzrokiem przez klientów nim wychwyciła znajome sobie czerepy. I jak od razu do nich poleciała, jak wyrwała, jaki to był-... nie było wrzasku, bo wiedziała, że Ian i tak nie usłyszy. Ale szczerzyła się mocarnie.
- Heeeeeej - rzuciła przeciągle, dłońmi opierając się o blat stolika, przy którym siedzieli bliźniacy. I zamiast, nie wiem, dosiąść się, objąć ich, cokolwiek, walnęła swój drobny plecaczek na blat i wygrzebała im po paczce ciastek. Jasemin wydawała się strasznie zafiksowana na głupich stroopwaflach i szwedzkich piernikach, bo dosłownie wyłącznie właśnie to znajdowało się w niewielkich metalowych puszkach, jakie im przyniosła. Obie prostokątne, z pandzim wzorem, typowo od cioci Jass. - To kto chce przytulić się pierwszy, wy moje trudne okresy?
Jezuchryste.
Rozejrzała się uważnie po wszystkich stolikach, a że nie była najbardziej spostrzegawczą osobą na świecie, to zajęło jej ze dwie rundki przejeżdżania wzrokiem przez klientów nim wychwyciła znajome sobie czerepy. I jak od razu do nich poleciała, jak wyrwała, jaki to był-... nie było wrzasku, bo wiedziała, że Ian i tak nie usłyszy. Ale szczerzyła się mocarnie.
- Heeeeeej - rzuciła przeciągle, dłońmi opierając się o blat stolika, przy którym siedzieli bliźniacy. I zamiast, nie wiem, dosiąść się, objąć ich, cokolwiek, walnęła swój drobny plecaczek na blat i wygrzebała im po paczce ciastek. Jasemin wydawała się strasznie zafiksowana na głupich stroopwaflach i szwedzkich piernikach, bo dosłownie wyłącznie właśnie to znajdowało się w niewielkich metalowych puszkach, jakie im przyniosła. Obie prostokątne, z pandzim wzorem, typowo od cioci Jass. - To kto chce przytulić się pierwszy, wy moje trudne okresy?
Jezuchryste.
Ciasto?
Powiódł wzrokiem po menu, zastanawiając się przez chwilę na nad propozycją brata. Niby jadł już wcześniej, ale dobrze jedzenia nigdy nie mogłoby być za wiele, jednak chyba nie chciał się za bardzo najadać przed wypadem na lodowisko.
Nie, dzięki. Ty coś bierzesz?
Przez chwilę przyglądał się Ianowi, zanim sam sięgnął po telefon, żeby sprawdzić, czy Jasemin cokolwiek napisała. Prawie zapomniałby, że przecież miała do nich dołączyć. Za bardzo dał się pochłonąć myślom na temat problemu z Rene. Może źle doradził bliźniakowi? Nigdy nie stracił dla nikogo głowy i nie zadurzył się po uszy jak Ian i wręcz prawie nie potrafił sobie wyobrazić, aby coś takiego mogło kiedykolwiek jego dotyczyć.
Położył komórkę na stole, gdy skończył pisać wiadomości, przez parę sekund patrząc na rozświetlony ekran, na którym pojawiały się powiadomienia z różnych aplikacji, do których i tak rzadko zaglądał.
No wiesz, jak to czasami bywa, gdy działa się pochopnie i bez przemyślenia... Zadręczałbyś się, gdybyś zrobił pod pływem impulsu coś, co mogłoby zrazić Rene. Nie wiem na ile już wyczułeś jego zachowanie oraz reakcje i czy przy tobie się tak płoszy, ale mnie się wydał trochę dziwny.
No może przy Ianie nogi rudowłosego nie ruszały do biegu, oczy nie błądziły na wszystkie strony, a język się nie zawiązywał w supeł?
Powoli dopił swoją czekoladę, co jakiś czas zerkając na drzwi wejściowe, czekając, aż ujrzy wchodzącą Jasemin. Czuł, że rozprostowanie nóg na lodowisku dobrze mu zrobi i być może tam zrozumie coś więcej z tego, co brat powiedział.
O, to musi być ona.
Dziewczyna, która zmierzała do ich stolika, wyglądała tak samo jak na zdjęciach, które Ivo wcześniej widział.
— Hej — powiedział, odruchowo odchylając się na krześle, gdy znajoma walnęła swój plecak na stół.
Pudełka?
— Teraz to mi trochę głupio, że niczego dla ciebie nie mam, ale mogę ci postawić picie czy coś innego. — Sięgnął po jedno opakowanie. Nie sądził, że dziewczyna faktycznie coś przyniesie, ale też nie zamierzał gardzić dobrym jedzeniem, które dla Ivo mogłoby być drugą najlepszą walutą zaraz obok pieniędzy. — I przytul Iana, ja nie mam ciężkiego okresu, a Ian tylko marzy, żebyś go przytuliła.
Powiódł wzrokiem po menu, zastanawiając się przez chwilę na nad propozycją brata. Niby jadł już wcześniej, ale dobrze jedzenia nigdy nie mogłoby być za wiele, jednak chyba nie chciał się za bardzo najadać przed wypadem na lodowisko.
Nie, dzięki. Ty coś bierzesz?
Przez chwilę przyglądał się Ianowi, zanim sam sięgnął po telefon, żeby sprawdzić, czy Jasemin cokolwiek napisała. Prawie zapomniałby, że przecież miała do nich dołączyć. Za bardzo dał się pochłonąć myślom na temat problemu z Rene. Może źle doradził bliźniakowi? Nigdy nie stracił dla nikogo głowy i nie zadurzył się po uszy jak Ian i wręcz prawie nie potrafił sobie wyobrazić, aby coś takiego mogło kiedykolwiek jego dotyczyć.
Położył komórkę na stole, gdy skończył pisać wiadomości, przez parę sekund patrząc na rozświetlony ekran, na którym pojawiały się powiadomienia z różnych aplikacji, do których i tak rzadko zaglądał.
No wiesz, jak to czasami bywa, gdy działa się pochopnie i bez przemyślenia... Zadręczałbyś się, gdybyś zrobił pod pływem impulsu coś, co mogłoby zrazić Rene. Nie wiem na ile już wyczułeś jego zachowanie oraz reakcje i czy przy tobie się tak płoszy, ale mnie się wydał trochę dziwny.
No może przy Ianie nogi rudowłosego nie ruszały do biegu, oczy nie błądziły na wszystkie strony, a język się nie zawiązywał w supeł?
Powoli dopił swoją czekoladę, co jakiś czas zerkając na drzwi wejściowe, czekając, aż ujrzy wchodzącą Jasemin. Czuł, że rozprostowanie nóg na lodowisku dobrze mu zrobi i być może tam zrozumie coś więcej z tego, co brat powiedział.
O, to musi być ona.
Dziewczyna, która zmierzała do ich stolika, wyglądała tak samo jak na zdjęciach, które Ivo wcześniej widział.
— Hej — powiedział, odruchowo odchylając się na krześle, gdy znajoma walnęła swój plecak na stół.
Pudełka?
— Teraz to mi trochę głupio, że niczego dla ciebie nie mam, ale mogę ci postawić picie czy coś innego. — Sięgnął po jedno opakowanie. Nie sądził, że dziewczyna faktycznie coś przyniesie, ale też nie zamierzał gardzić dobrym jedzeniem, które dla Ivo mogłoby być drugą najlepszą walutą zaraz obok pieniędzy. — I przytul Iana, ja nie mam ciężkiego okresu, a Ian tylko marzy, żebyś go przytuliła.
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach