▲▼
First topic message reminder :
Przez całą drogę starał się nie szarpać autem ani nie wjeżdżać na dziury. Z małym poślizgiem czasowym dotarł pod piętrową posiadłość i zatrzymali się przed wjazdem do garażu. Garik od razu uruchomił go pilotem i kiedy drzwi całkowicie się podniosły, wjechał do środka. Światło zapaliło się automatycznie rozświetlając wnętrze. Zupełnie nie przypominało składziku przepełnionego narzędziami i rupieciami. Oprócz drugiego kosztownego samochodu i harleya znalazły się także zawieszone na ścianach grafiki mniej znanych artystów kanapa i barek.
Psy zaczęły popiskiwać, chcąc już wyjść. Wyciągnął kluczyki i rozpiął pasy. Wysiadł, nadal nie budząc Artema i puścił psy, by pobiegały po ogródku. Podszedł do drzwi pasażera i otworzył je. Oparł się o ramę i pochylił.
- Wstaaawaj… - dźgnął go lekko w policzek – Jesteśmy.
Przez całą drogę starał się nie szarpać autem ani nie wjeżdżać na dziury. Z małym poślizgiem czasowym dotarł pod piętrową posiadłość i zatrzymali się przed wjazdem do garażu. Garik od razu uruchomił go pilotem i kiedy drzwi całkowicie się podniosły, wjechał do środka. Światło zapaliło się automatycznie rozświetlając wnętrze. Zupełnie nie przypominało składziku przepełnionego narzędziami i rupieciami. Oprócz drugiego kosztownego samochodu i harleya znalazły się także zawieszone na ścianach grafiki mniej znanych artystów kanapa i barek.
Psy zaczęły popiskiwać, chcąc już wyjść. Wyciągnął kluczyki i rozpiął pasy. Wysiadł, nadal nie budząc Artema i puścił psy, by pobiegały po ogródku. Podszedł do drzwi pasażera i otworzył je. Oparł się o ramę i pochylił.
- Wstaaawaj… - dźgnął go lekko w policzek – Jesteśmy.
Garika jak zwykle obudził nos. Zimny, mokry nos Pierożka obwąchujący jego powiekę. Westchnął i wolną ręką odsunął psi pysk i podrapał go.
Co się dzieje?... Lekko otworzył oczy i zaczął się rozglądać. Wszystko powoli wracało i zaczynało mieć sens. Ta nieświadoma błogość powoli przemijała. Popatrzył na osobę leżącą obok i przytulił do jej głowy policzek. Nim zdążył obudzić Artema, Bernardyn bezczelnie po nim przeszedł, by przywitać się z panem i obwąchać go.
- Już… Starczy. – uśmiechał się, próbując uciec twarzą od bernardyna.
Co się dzieje?... Lekko otworzył oczy i zaczął się rozglądać. Wszystko powoli wracało i zaczynało mieć sens. Ta nieświadoma błogość powoli przemijała. Popatrzył na osobę leżącą obok i przytulił do jej głowy policzek. Nim zdążył obudzić Artema, Bernardyn bezczelnie po nim przeszedł, by przywitać się z panem i obwąchać go.
- Już… Starczy. – uśmiechał się, próbując uciec twarzą od bernardyna.
Spałby dalej, gdyby nie przechodzący po nim Bernardyn.
- Cholera. Ile to bydle waży? - wystękał i wtulił twarz w poduszkę. Nakrył się mocniej kołdrą, tak by zasłaniała jego głowę i jęknął męczeńsko. Dopiero po chwili doprowadził się do porządku i podniósł się nieco.
- Dzień dobry. - jeszcze dość nieprzytomny odgarnął włosy z twarzy i przetarł oczy, by spojrzeć na mężczyznę.
- Cholera. Ile to bydle waży? - wystękał i wtulił twarz w poduszkę. Nakrył się mocniej kołdrą, tak by zasłaniała jego głowę i jęknął męczeńsko. Dopiero po chwili doprowadził się do porządku i podniósł się nieco.
- Dzień dobry. - jeszcze dość nieprzytomny odgarnął włosy z twarzy i przetarł oczy, by spojrzeć na mężczyznę.
- Jakie bydle? – wziął głęboki wdech, widząc jak Okruszek próbuje się na nim położyć. Przytulił go do siebie i zaczął głaskać. Pierożek oczywiście od razu zaczął robić się zazdrosny więc… Nie zwracając uwagi na gościa, zaczął po nim chodzić i wpychać się w miejsce bernardyna. W pewnym momencie dopiero zauważył, że góra pod pościelą chyba żyje. Obwąchał ją i usiadł po trochu na każdym z facetów.
- Priviet. – odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha, targając maluszka leżącego na nim. – Głodni są pewnie, dlatego tak bezczelnie domagają się uwagi. Prawda? Pyzo? – zapytał bawiąc się uszami i pufkami leżącego na nim psa. Powoli tracił powietrze, ale co tam. Dla tylu kilogramów psiej miłości się poświęci.
- Priviet. – odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha, targając maluszka leżącego na nim. – Głodni są pewnie, dlatego tak bezczelnie domagają się uwagi. Prawda? Pyzo? – zapytał bawiąc się uszami i pufkami leżącego na nim psa. Powoli tracił powietrze, ale co tam. Dla tylu kilogramów psiej miłości się poświęci.
- O mój boże. Kolejny. Ratunkuuu! - jęknął, gdy pies zaczął po nim chodzić. Podniósł się do siadu i odetchnął. Od razu Pierożka i pochylił się do Garika, by ucałować go w policzek. Wyprostował się i przytulił do psa. Zaśmiał się cicho i spojrzał kątem oka na mężczyznę.
- No to w takim razie chyba trzeba będzie im coś uszykować... - cmoknął zwierzaka w łebek i uśmiechnął się do siebie. Przeciągnął się i westchnął cicho. - Mógłbym się tak budzić codziennie...
- No to w takim razie chyba trzeba będzie im coś uszykować... - cmoknął zwierzaka w łebek i uśmiechnął się do siebie. Przeciągnął się i westchnął cicho. - Mógłbym się tak budzić codziennie...
- Polecam! Tylko żeby to było tak chociaż o dziesiątej, a nie jak zwykle koło ósmej… Ej mały? Na spacerek? – psy słysząc te dwa święte słowa, zaczęły wariować. Zerwały się i zaczęły latać po łóżku i pokoju. Garik natychmiast przeniósł się do siadu, by nie zostać stratowanym. Przeniósł się na krawędź łóżka i przeciągnął się.
- Chooodź ze mną Artem. – skinął głową w stronę wyjścia i wstał. Owczarek natychmiast zaczął skakać na pana i obszczekiwać go, że taki powolny i jak tak można obiecywać spacer i natychmiast na niego nie gnać.
- Chooodź ze mną Artem. – skinął głową w stronę wyjścia i wstał. Owczarek natychmiast zaczął skakać na pana i obszczekiwać go, że taki powolny i jak tak można obiecywać spacer i natychmiast na niego nie gnać.
- No tak... Wczesne wstawanie jest nieuniknione. - pokręcił głową i przetarł twarz dłonią. Skulił się nieco, by nie zostać zmaltretowanym, kiedy psy zaczęły szaleć. Skinął głową na jego prośbę i wstał z łóżka.
- Daj mi jeszcze minutkę. Przebiorę się i wracam. - uśmiechnął się szeroko i szybko udał się do swojego pokoju. Tam zarzucił na siebie dwie ciepłe bluzy i ubrał buty. Już po chwili wyszedł gotowy i czekał na dalsze rozporządzenia Garika.
- Daj mi jeszcze minutkę. Przebiorę się i wracam. - uśmiechnął się szeroko i szybko udał się do swojego pokoju. Tam zarzucił na siebie dwie ciepłe bluzy i ubrał buty. Już po chwili wyszedł gotowy i czekał na dalsze rozporządzenia Garika.
Pokiwał głową i sam tak samo szybko zaczął przygotowywać się do wyjścia.
Pierożek czekał przed drzwiami. Widząc nadchodzącego Artema, zaczął skomleć i drapać w drzwi, by mu otworzyć. Garik stał w kuchni i coś przygotowywał. Po dwóch minutach podbiegł z bernardynem do wyjścia i wręczył chłopakowi reklamówkę z jakimś jedzeniem. Natychmiast odrzucił lecący pysk owczarka w stronę zapakowanego jedzenia i pchnął nieco towarzysza.
- Potresujemy je trochę. – otworzył drzwi, a psy z całą swoją siłą i wybiegły na zewnątrz i zaczęły się ganiać. Garik zszedł powoli po schodach i od razu wyciągnął z kieszeni kurtki czapkę i rękawiczki.
Pierożek czekał przed drzwiami. Widząc nadchodzącego Artema, zaczął skomleć i drapać w drzwi, by mu otworzyć. Garik stał w kuchni i coś przygotowywał. Po dwóch minutach podbiegł z bernardynem do wyjścia i wręczył chłopakowi reklamówkę z jakimś jedzeniem. Natychmiast odrzucił lecący pysk owczarka w stronę zapakowanego jedzenia i pchnął nieco towarzysza.
- Potresujemy je trochę. – otworzył drzwi, a psy z całą swoją siłą i wybiegły na zewnątrz i zaczęły się ganiać. Garik zszedł powoli po schodach i od razu wyciągnął z kieszeni kurtki czapkę i rękawiczki.
Włożył płaszcz, owinął się szalikiem i wciągnął rękawiczki na dłonie. Gdy tylko pies zaczął drapać w drzwi, odgonił go od nich i zaczął głaskać. Podniósł się dopiero, kiedy Garik wręczył mu jakąś torbę.
- Jasne! - uśmiechnął się szeroko i ruszył z towarzyszem. Opuściwszy dom jęknął cicho i skulił się. Było cholernie zimno. Nie to, że nie przyzwyczaił się do pogody w Kanadzie, ale jednak...
- To od czego zaczynamy? - bardziej opatulił się szalikiem i zaczął przeskakiwać z nogi na nogę.
- Jasne! - uśmiechnął się szeroko i ruszył z towarzyszem. Opuściwszy dom jęknął cicho i skulił się. Było cholernie zimno. Nie to, że nie przyzwyczaił się do pogody w Kanadzie, ale jednak...
- To od czego zaczynamy? - bardziej opatulił się szalikiem i zaczął przeskakiwać z nogi na nogę.
- No wiesz… Psy zaczęły od biegania, by się trochę rozgrzać… - wyszczerzył się szeroko i pochylił. – My też powinniśmy, by tutaj nie zamarznąć… - ulepił grubą pigułę ze śniegu i szybko rzucił ją w twarz Artemowi. Zaczął się śmiać i uciekać.
Obserwował Garika nieco podejrzliwie. Gdy tylko śnieżka wylądował na jego twarzy, drgnęła mu brew. Zacisnął szczęki i rzucił się w pościg za mężczyzną. Po drodze nabrał sobie w ręce pełno śniegu. Nie było trudno go dogonić. W końcu treningi nie poszły na marne! Dopadł Garika, przyłożył mu swoje ręce do twarzy i chwilę tak przytrzymał.
- Mam nadzieję, że to cię rozgrzeje. - uśmiechnął się i puścił go. Od razu odszedł od niego kawałek i stanął gotowy do ucieczki.
- Mam nadzieję, że to cię rozgrzeje. - uśmiechnął się i puścił go. Od razu odszedł od niego kawałek i stanął gotowy do ucieczki.
O nie, nie, nie! Skoro już był tak blisko, z całej siły naparł na niego i podciął go, by się przewrócił. Usiadł na nim szybko i zaczął nacierać go śniegiem.
- I co teraaaaaaaz?! – śmiał się na tyle głośno, że zwrócił uwagę psów. Podbiegły i zaczęły obszczekiwać dwójkę.
Nawciskał mu pełno śniegu pod szalik i jeszcze dwa razy natarł mu policzki. Może i Artem był szybki, ale na tyle silny, by zrzucić z siebie Garika już raczej nie.
Nagle wstał i ze śmiechem zaczął uciekać. Po drodze zbierał śnieg i rzucał twardymi pigułami w goniącego.
- I co teraaaaaaaz?! – śmiał się na tyle głośno, że zwrócił uwagę psów. Podbiegły i zaczęły obszczekiwać dwójkę.
Nawciskał mu pełno śniegu pod szalik i jeszcze dwa razy natarł mu policzki. Może i Artem był szybki, ale na tyle silny, by zrzucić z siebie Garika już raczej nie.
Nagle wstał i ze śmiechem zaczął uciekać. Po drodze zbierał śnieg i rzucał twardymi pigułami w goniącego.
- Garik! Cholera by cię! - krzyczał, wierzgał i wyrywał się. Zasłaniał sobie twarz dłońmi, jednak jego starania były bezskuteczne. Gdy tylko z niego zszedł, Artem wstał i pobiegł za Garikiem. Schylał się, by uniknąć śniegowych pocisków. Gdy tylko go dopadł, wskoczył na jego plecy i rozplątał sobie szalik, z którego wysypało się pełno białego puchu prosto na głowę przeciwnika. Odchylił kołnierz jego kurtki, by i tam trochę wleciało.
- Blyyyaaaat! – krzyknął kiedy poczuł śnieg za kurtką. Nie myśląc dłużej, przytrzymał Artema i rzucił się z nim w zaspę. Miał przewagę! Leżał na nim!... Ile śniegu mu się udało złapać, tyle w niego rzucał, póki bez problemu nie wstał.
- Garik! - załkał, gdy został wrzucony w zaspę. Przygnieciony jego ciężarem, jedynie bronił się machając rękoma we wszystkie strony. Otrzepał się ze śniegu i zaraz wstał. Przetarł twarz i przyciągnął mężczyznę do siebie, łapiąc go za fragment kurtki. Przegryzł swoją wargę i leniwie się uśmiechnął. Zmniejszył między nimi dystans i pochylił się, jakby chciał go pocałować. W ostatniej chwili pchnął go, by i on w końcu wpadł w górę śniegu. Od razu usiadł na jego biodrach i zaczął go przysypywać śniegiem śmiejąc się głośno.
W ostatniej chwili to Garikowi udało się musnąć mu usta. Padł w zaspę i dał na sobie usiąść. Śmiał się i słaniał przed śniegiem padającym na niego zewsząd. Niby starał się oddawać tym samym, ale nie wychodziło za dobrze. Szybko złapał go za biodra i pociągnął w bok, by przewrócił się obok niego. Zebrał się i z zaspy i docisnął go, by nawet nie myślał o wstaniu. Rozpiął mu kilka guzików płaszcza i natychmiast wcisnął tam tyle śniegu ile mógł. Pierożek podbiegł do nich i zaczął ich obszczekiwać i obwąchiwać, co jakiś czas uciekając przed latającym dookoła śniegiem.
- I co teraz zrobisz? – trzymał mu kolano na brzuchu, oczywiście nie całym ciężarem, ale jednak i ściskał mu nadgarstki. Pochylił się nad nim i uśmiechnął wrednie – Przekonaj mnie, bym cię puścił. Dawaj, dawaj!
- I co teraz zrobisz? – trzymał mu kolano na brzuchu, oczywiście nie całym ciężarem, ale jednak i ściskał mu nadgarstki. Pochylił się nad nim i uśmiechnął wrednie – Przekonaj mnie, bym cię puścił. Dawaj, dawaj!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach