▲▼
First topic message reminder :
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Zmarszczył na moment brwi przysłuchując się Harveyowi. Somme-kim? Obiecał sobie, że sprawdzi to później w słowniku nie chcąc teraz zawracać tym głowy.
- Serio? Kwiatki? - powąchał ciągle śmiejąc się jak jakiś wariat. Jemu to i tak pachniało po prostu winem. - Nie, nie kłopocz się. Może dopiero za 5 lat docenię różnice w winach. - odchylił głowę do tyłu przymykając na moment oczy. No... już, opanuj głupawkę, Roro.
- Serio? Kwiatki? - powąchał ciągle śmiejąc się jak jakiś wariat. Jemu to i tak pachniało po prostu winem. - Nie, nie kłopocz się. Może dopiero za 5 lat docenię różnice w winach. - odchylił głowę do tyłu przymykając na moment oczy. No... już, opanuj głupawkę, Roro.
– Myślisz, że po trzydziestce dostaje się automatyczny update oprogramowania obsługującego wina? – pytał z uśmiechem. Nie udzielił mu się aż tak radosny humor, jak miał Roro, ale odrobinę poprawił. Odchylił głowę i ostrożnie oparł się też prawą, obolałą częścią pleców i sofę. Milczał wsłuchując się w muzykę.
- Mhm, zobaczę po trzydziestce. - wzruszył lekko ramionami już nic więcej nie mówiąc.
W ciszy cieszył się lenistwem w towarzystwie, ale powoli zaczęło go to nudzić. Przez wino?
- Hej... - zaczął unosząc głowę i spoglądając na twarz Harveya. - Na pewno mogę zostać u ciebie na noc? Nie masz żadnych planów na jutrzejszy ranek?
W ciszy cieszył się lenistwem w towarzystwie, ale powoli zaczęło go to nudzić. Przez wino?
- Hej... - zaczął unosząc głowę i spoglądając na twarz Harveya. - Na pewno mogę zostać u ciebie na noc? Nie masz żadnych planów na jutrzejszy ranek?
– Na pewno – potwierdził podnosząc głowę i patrząc na znajomego. – Jutro chcę zająć się edycją zdjęć, ale nie muszę tego robić na już. – Wstał i zaczął szukać na półce płyty z podobną muzyką, jaką wybrał znajomy. – Chyba że nie chcesz. Ja zrozumiem, jeśli wolisz na kolejną noc zostawić mnie samego, marznącego, dla rozgrzania smętnie popijającego whisky i myślącego tylko o tym, jaki ten świat jest zły i okrutny... – mówił niby poważnie, udając, że zamyślił się nad tym, jak mu niedobrze. Zerknął ukradkiem na Roro.
Zdjął nogi z fotografa kiedy wstawał i usiadł prosto przyglądając się mu z kanapy. Na jego słowa zmarszczył brwi i patrzył na niego w ciszy dłuższy czas. Bez słowa wstał i zgarniając rzeczy, które dostał zniknął w łazience. Wziął szybki prysznic i przebrał się w trochę za długie i za luźne na niego ubrania i z zadowoleniem wyszedł z łazienki.
- Teraz się mnie nie pozbędziesz! - wrócił na kanapę chwytając po drodze kubek z winem i rozłożył się wygodnie z uśmiechem.
- Teraz się mnie nie pozbędziesz! - wrócił na kanapę chwytając po drodze kubek z winem i rozłożył się wygodnie z uśmiechem.
Kiedy Roro wyszedł, Harvey uznał, że został zignorowany. W duchu wzruszył ramionami i ustawił nową płytę, tanecznym krokiem wracając na sofę.
– Och nie – udawał, że właśnie usłyszał coś złego, a wcześniej pozwolił Roro dosiąść się i wygodnie ułożyć obok. – Halo, deratyzacja? Zalęgły mi się w domu Rorowce pospolite... – Udał, że dokądś dzwoni, a potem odłożył telefon na stolik. – Rozumiem, że dziś znowu śpisz na sofie?
– Och nie – udawał, że właśnie usłyszał coś złego, a wcześniej pozwolił Roro dosiąść się i wygodnie ułożyć obok. – Halo, deratyzacja? Zalęgły mi się w domu Rorowce pospolite... – Udał, że dokądś dzwoni, a potem odłożył telefon na stolik. – Rozumiem, że dziś znowu śpisz na sofie?
- Heej... nie jestem aż takim pasożytem. - szturchnął go delikatnie i przybliżył się do stolika.
Opróżnił do końca swój kubek i odstawił go od razu. Obrócił się plecami do Harveya i zrobił sobie z jego kolan wygodną poduszkę, kładąc na nich głowę.
- Wiesz, było mi nawet całkiem wygodnie na tej sofie, ale twoja podłoga wydaje się też w porządku. Może dzisiaj na niej będę spać skoro próbujesz mnie wygonić...? - zerknął z tęsknotą w stronę podłogi i westchnął cicho.
Opróżnił do końca swój kubek i odstawił go od razu. Obrócił się plecami do Harveya i zrobił sobie z jego kolan wygodną poduszkę, kładąc na nich głowę.
- Wiesz, było mi nawet całkiem wygodnie na tej sofie, ale twoja podłoga wydaje się też w porządku. Może dzisiaj na niej będę spać skoro próbujesz mnie wygonić...? - zerknął z tęsknotą w stronę podłogi i westchnął cicho.
– W porządku, jeśli chcesz. – Sam zerknął na podłogę, jakby sprawdzał, czy nagle pojawiło się na niej coś wyjątkowego. – Mam dużo podłogi. Możemy spać na niej razem. – Tak jak przeważnie, i tym razem nie zareagował na to, że Roro położył mu głowę na kolanach. Zauważył to, ale nie chciał peszyć młodszego, dlatego dopiero po jakimś czasie wyciągnął dłoń i spokojnie, jakby od niechcenia zaczął głaskać i przeczesywać jego włosy palcami. – A chcesz iść spać już-teraz?
- Możemy spać razem gdziekolwiek. - mruknął cicho przymykając oczy, kiedy poczuł dłoń fotografa w swoich włosach.
To była właśnie jedna z tych chwil, w których nie żałował, że żeby spotkać Harveya musiał oberwać w twarz. O ile wcześniej czuł smutek i żal do samego siebie, bo zdawał sobie sprawę jaki jest samotny, tak teraz po prostu był szczęśliwy, że ma towarzystwo. I to jakie.
- Jeśli jesteś zmęczony możemy iść spać. - otworzył oczy i spojrzał na twarz fotografa. - Niekoniecznie na podłodze.
To była właśnie jedna z tych chwil, w których nie żałował, że żeby spotkać Harveya musiał oberwać w twarz. O ile wcześniej czuł smutek i żal do samego siebie, bo zdawał sobie sprawę jaki jest samotny, tak teraz po prostu był szczęśliwy, że ma towarzystwo. I to jakie.
- Jeśli jesteś zmęczony możemy iść spać. - otworzył oczy i spojrzał na twarz fotografa. - Niekoniecznie na podłodze.
– Niee... – mruknął. – Jeszcze nie chcę spać. – Chwilę siedział w ciszy, już prawie podświadomie głaszcząc Roro. Nagle zaśmiał się cicho. – Ciekawe, co twoi rodzice by o mnie pomyśleli. Oczywiście, gdyby nie wiedzieli, co nas łączy.
– Cóż... ojciec nic by nie powiedział, bo nawet nie chciałby się z tobą spotkać. – wzruszył lekko ramionami z uśmiechem i przymknął oczy. Oj... chyba się nieco wstawił. – A mama z pokerową miną prześwietliłaby cię od dołu do góry, wypytałaby o wszystko i w ogóle, ona lubi wiedzieć wszystko i wszystkich, a pod koniec stwierdziłaby, że i tak nie dorastasz jej do pięt. Bo nikt przecież jej nie dorasta... – skrzywił się lekko, ale po chwili otworzył oczy zdając sobie sprawę, że przykuł uwagę do nie tej części wypowiedzi Harveya co trzeba. – A co nas łączy? – zapytał cicho i spojrzał w oczy fotografowi. Co prawda nie potrzebował konkretnego określenia tej relacji, nie było mu to do niczego potrzebne, ale skoro jest okazja... to chciałby wiedzieć, jakie Harvey ma o tym zdanie.
– No tak... – mruknął, kiedy usłyszał o samoocenie matki znajomego, jakby Roro właśnie przypomniał mu o jakiejś oczywistości. Na pytanie o ich relacji nie odpowiedział od razu, a kiedy przemyślał temat, wzruszył ramionami.
– Nie wiem... Nie jestem dobry w samych znajomościach, a w ich nazywaniu to już w ogóle. – Wydawało się, że Harvey kontynuował bycie szczerym. – A ty? Jakbyś to nazwał?
– Nie wiem... Nie jestem dobry w samych znajomościach, a w ich nazywaniu to już w ogóle. – Wydawało się, że Harvey kontynuował bycie szczerym. – A ty? Jakbyś to nazwał?
Oh, czyli jednak dobrały się dwie małe ofiary, które nie mogą pochwalić się wiedzą na temat relacji międzyludzkich.
– Wcale. – odwrócił lekko głowę wpatrując się w w butelkę wina stojącą na stoliku. – Nie potrzebuję tego nazywać, nic to nie wniesie. Niech po prostu sobie będzie, takie nienazwane. – oderwał wzrok od alkoholu i jęknął cicho. – Przepraszam, chyba się trochę upiłem.
– Wcale. – odwrócił lekko głowę wpatrując się w w butelkę wina stojącą na stoliku. – Nie potrzebuję tego nazywać, nic to nie wniesie. Niech po prostu sobie będzie, takie nienazwane. – oderwał wzrok od alkoholu i jęknął cicho. – Przepraszam, chyba się trochę upiłem.
– Jak filozoficznie – mruknął i westchnął głęboko. Przeciągnął się, aż coś strzeliło mu w kręgosłupie.– W porządku, w urodziny możesz wszystko. – Luźno oparł dłoń na klatce piersiowej Roro. – No, to pomyślałeś, jaki prezent chcesz? Dresy to nie prezent, bo oddasz mi je prędzej czy później.
– A ty znowu z tym prezentem? – mruknął cicho i odwrócił wzrok od jego twarzy.
Dobrze obydwoje wiedzieli, że przecież Roro nie ma dzisiaj urodzin, dlatego dziwiło go, że Harvey tak się uparł na jakikolwiek prezent. Przecież zabrał go już na koncert, czego chcieć więcej? Nie chciał dostawać żadnych materialnych rzeczy. Zawiesił na dłuższą chwilę spojrzenie na butelce wina przyglądając się etykiecie. Cóż, zawsze będzie mógł powiedzieć, że jest pijany i że to wina alkoholu, prawda?
– Możesz mnie pocałować. – z rozbawieniem spojrzał na Harveya chcąc sprawdzić jego reakcję.
Dobrze obydwoje wiedzieli, że przecież Roro nie ma dzisiaj urodzin, dlatego dziwiło go, że Harvey tak się uparł na jakikolwiek prezent. Przecież zabrał go już na koncert, czego chcieć więcej? Nie chciał dostawać żadnych materialnych rzeczy. Zawiesił na dłuższą chwilę spojrzenie na butelce wina przyglądając się etykiecie. Cóż, zawsze będzie mógł powiedzieć, że jest pijany i że to wina alkoholu, prawda?
– Możesz mnie pocałować. – z rozbawieniem spojrzał na Harveya chcąc sprawdzić jego reakcję.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach