▲▼
First topic message reminder :
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
- No i co, że piliśmy i paliliśmy? - uniósł brew w zdziwieniu patrząc na fotografa. Dopiero argument o temperaturze na zewnątrz zmienił jego zdanie. - Ah, no tak. Wolałbym nie zmarznąć. Tak cholernie nie lubię zimna, a przyjechałem do Kanady!
Co prawda na południu kraju nie było cały rok ostrej zimy, ale dla niego sam fakt, że zimą spada śnieg był całkiem przejmujący.
- Harvey... - szepnął nagle i spojrzał na znajomego z nadzieją w oczach. - Czy ty nie wspominałeś czegoś o balecie?
Co prawda na południu kraju nie było cały rok ostrej zimy, ale dla niego sam fakt, że zimą spada śnieg był całkiem przejmujący.
- Harvey... - szepnął nagle i spojrzał na znajomego z nadzieją w oczach. - Czy ty nie wspominałeś czegoś o balecie?
Ha! Wiedział, że argument o zimnie skutecznie odstraszy Roro od chęci buszowania po ciemku i pod wpływem po dachu loftu! ...ale nie wiedział, że znajomemu przypomni się coś innego.
Zerknął na towarzysza kątem oka, a potem przetarł twarz dłonią, jakby starał się trochę otrzeźwić.
– Człowieku, ty paliłeś to samo, co ja..? – wymruczał. Ostatnim, czego teraz pragnął było tańczenie, a na dodatek powoli zaczynał odczuwać charakterystyczny głód.
– Nie mów, że chcesz, żebym ci teraz coś zatańczył... – sam zaczął szeptać.
Zerknął na towarzysza kątem oka, a potem przetarł twarz dłonią, jakby starał się trochę otrzeźwić.
– Człowieku, ty paliłeś to samo, co ja..? – wymruczał. Ostatnim, czego teraz pragnął było tańczenie, a na dodatek powoli zaczynał odczuwać charakterystyczny głód.
– Nie mów, że chcesz, żebym ci teraz coś zatańczył... – sam zaczął szeptać.
Widząc nie do końca zadowoloną i pozytywnie nastawioną minę Harveya, jego uśmiech powoli stawał się coraz bledszy.
- Więc... nie zatańczysz? - z rozczarowaniem spojrzał na swoje kolana i podciągnął je do swojej twarzy obejmując nogi ramionami. - No to nie. - mruknął i zamknął oczy. - Pewnie i tak ssiesz z tym baletem. - powiedział cicho i ukradkiem spojrzał na znajomego.
- Więc... nie zatańczysz? - z rozczarowaniem spojrzał na swoje kolana i podciągnął je do swojej twarzy obejmując nogi ramionami. - No to nie. - mruknął i zamknął oczy. - Pewnie i tak ssiesz z tym baletem. - powiedział cicho i ukradkiem spojrzał na znajomego.
Przewrócił oczami, kiedy usłyszał, jak Roro próbuje w dziecinny sposób wpłynąć mu na ambicję, aby dostać to, czego chciał.
– Taa, masz rację. Ssę. – Przyznał i wziął łyk wina prosto z butelki. – Przestałem tańczyć w balecie jak miałem jakieś czternaście lat – dodał. No, nie skłamał, bo rzeczywiście później z własnej woli nie ćwiczył tego stylu tańca, ale dla własnego spokoju nie powiedział całej prawdy i zataił, że później kontynuował naukę tańców towarzyskiego i współczesnego, wykorzystując wiedzę i techniki, które już znał.
– Jeśli tak rozpiera cię energia, możesz sam zatańczyć.
– Taa, masz rację. Ssę. – Przyznał i wziął łyk wina prosto z butelki. – Przestałem tańczyć w balecie jak miałem jakieś czternaście lat – dodał. No, nie skłamał, bo rzeczywiście później z własnej woli nie ćwiczył tego stylu tańca, ale dla własnego spokoju nie powiedział całej prawdy i zataił, że później kontynuował naukę tańców towarzyskiego i współczesnego, wykorzystując wiedzę i techniki, które już znał.
– Jeśli tak rozpiera cię energia, możesz sam zatańczyć.
Wymruczał pod nosem kilka przeplecionych w dwóch językach słów i z marudnym spojrzeniem opuścił nogi. Spróbuje innym razem. Kiedyś w końcu Harvey będzie musiał się zgodzić.
- Nie umiem tańczyć. - wyciągnął mu z dłoni butelkę i sam pociągnął łyk wina. - Poza tym nie rozpiera mnie energia... gdybym się położył to pewnie zasnąłbym.
Co prawda nie miał najmniejszej ochoty iść spać, ale powoli zaczynał czuć się nieco ociężały i przymulony.
- Nie umiem tańczyć. - wyciągnął mu z dłoni butelkę i sam pociągnął łyk wina. - Poza tym nie rozpiera mnie energia... gdybym się położył to pewnie zasnąłbym.
Co prawda nie miał najmniejszej ochoty iść spać, ale powoli zaczynał czuć się nieco ociężały i przymulony.
Roro nie umiał tańczyć? No i co z tego? Harvey wzruszył ramionami, a później rozłożył ręce.
– Jeszcze za wcześnie na spanie – zaprotestował. Przeciągnął się unosząc ramiona wysoko nad głowę i mruknął. Kiedy skończył, zsunął się na skraj sofy i odwrócił do Roro.
– Hm... – W zamyśleniu potarł kciukiem dolną wargę. – Mam pomysł. – Zamilkł na moment, aby podkreślić, jak ważny jest to moment i zebrać całą uwagę rozmówcy na siebie. – Zamówimy pizzę, a ja zatańczę, ale... – znów przerwał. – Ale ty zatańczysz ze mną. Tańcz ze mną, dopóki nie przyjedzie jedzenie. – Teraz przechylił głowę i posłał mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
– Jeszcze za wcześnie na spanie – zaprotestował. Przeciągnął się unosząc ramiona wysoko nad głowę i mruknął. Kiedy skończył, zsunął się na skraj sofy i odwrócił do Roro.
– Hm... – W zamyśleniu potarł kciukiem dolną wargę. – Mam pomysł. – Zamilkł na moment, aby podkreślić, jak ważny jest to moment i zebrać całą uwagę rozmówcy na siebie. – Zamówimy pizzę, a ja zatańczę, ale... – znów przerwał. – Ale ty zatańczysz ze mną. Tańcz ze mną, dopóki nie przyjedzie jedzenie. – Teraz przechylił głowę i posłał mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
No tak, za wcześnie żeby spać. Wpatrywał się w Harveya nieco tępo przyglądając się jego kciukowi, który dotykał ust fotografa. Dopiero gdy usłyszał magiczne słowo "pizza", spojrzał mu w oczy skupiając się na jego słowach.
- Nie mam nic przeciwko jedzeniu, z chęcią zjadłbym coś, jak zawsze zresztą, ale... ja naprawdę nie umiem tańczyć. - zaśmiał się cicho i pokręcił głową na boki. - No dobrze! Zamawiaj, balerino!
To się nie może skończyć dobrze.
- Nie mam nic przeciwko jedzeniu, z chęcią zjadłbym coś, jak zawsze zresztą, ale... ja naprawdę nie umiem tańczyć. - zaśmiał się cicho i pokręcił głową na boki. - No dobrze! Zamawiaj, balerino!
To się nie może skończyć dobrze.
Zanim Roro skończył mówić, Harvey wyjął telefon z kieszeni telefon i szybko wybrał numer pobliskiej pizzerii.
– Pepperoni z podwójnym serem? – bardziej stwierdził niż zapytał. Składanie zamówienia zajęło mu chwilę. No, był gotowy. Spojrzał na Roro i nie spuszczając z niego wzroku podniósł butelkę wina do ust. Kiedy skończył pić odłożył butelkę i wstał. Obszedł sofę zatrzymując się przy Roro i wyciągnął do niego rękę tym samym zapraszając do tańca.
– Pepperoni z podwójnym serem? – bardziej stwierdził niż zapytał. Składanie zamówienia zajęło mu chwilę. No, był gotowy. Spojrzał na Roro i nie spuszczając z niego wzroku podniósł butelkę wina do ust. Kiedy skończył pić odłożył butelkę i wstał. Obszedł sofę zatrzymując się przy Roro i wyciągnął do niego rękę tym samym zapraszając do tańca.
Uśmiechnął się sam do siebie wyobrażając sobie pizzę, którą właśnie zamówił fotograf. Czy taka ostra gastrofaza jest wynikiem wcześniej wypalonej używki?
Kiedy jego uwagę przykuł znajomy stający przed nim i wyciągający do niego dłoń w charakterystycznym geście, skrzywił się i przymknął na moment oczy. To chyba będzie najbardziej żenujący moment tego dnia...
- Rany, Harvey... - stęknął cicho, ale złapał jego dłoń i z jej pomocą podniósł się z kanapy. - Czuję, że się upokarzam właśnie.
Kiedy jego uwagę przykuł znajomy stający przed nim i wyciągający do niego dłoń w charakterystycznym geście, skrzywił się i przymknął na moment oczy. To chyba będzie najbardziej żenujący moment tego dnia...
- Rany, Harvey... - stęknął cicho, ale złapał jego dłoń i z jej pomocą podniósł się z kanapy. - Czuję, że się upokarzam właśnie.
Podciągnął go pomagając Roro wstać, a później położył jego jedną dłoń na swoim biodrze, a drugą na ramieniu, samemu łapiąc go w podobny sposób. Nie starał się w żaden sposób tworzyć poprawnej ramy czy innej pozycji, tylko zwyczajnie coś wygodnego i na tyle bliskiego, aby łatwo mogli wyczuć i skoordynować swoje ruchy.
– Niee... – mruknął i zaczął go prowadzić, na początek jedynie drepcząc z nim w rytm (na szczęście niezbyt szybkiej) piosenki po lofcie. – Może właśnie odkrywam w tobie talent albo nową pasję?
– Niee... – mruknął i zaczął go prowadzić, na początek jedynie drepcząc z nim w rytm (na szczęście niezbyt szybkiej) piosenki po lofcie. – Może właśnie odkrywam w tobie talent albo nową pasję?
O ile po winie i w dodatku po skręcie czuł się dzisiaj pewny siebie, tak w tym momencie jego śmiałość ulatywała gdzieś w całkiem szybkim tempie. W ciszy dał się ustawić w odpowiedniej pozycji i kiedy fotograf zaczął poruszać nogami, z paniką spojrzał w dół obserwując ich stopy. O ile ich ruchy nie były skomplikowane i nie wymagały wielkich umiejętności tanecznych, to jednak nadal miał problem, żeby zsynchronizować się z krokami znajomego. Rytm? Dobre sobie... dla niego coś takiego w ogóle w tym momencie nie istniało.
– Co... my... wyprawiamy? – szepnął i zaczynając chichotać pod nosem uniósł głowę spoglądając na twarz Harveya. – Nie do końca o to mi chodziło, kiedy próbowałem namówić cię do małego pokazu baletowego, ale... – nagle poczuł, że jego stopa nadeptuję inną i to w dodatku nie jego. – O cholera...! Przepraszam! – spojrzał szybko w dół i wrócił do pilnowania swoich nóg, żeby znowu nie zacząć deptać fotografa w tak banalnie prostych ruchach.
– Co... my... wyprawiamy? – szepnął i zaczynając chichotać pod nosem uniósł głowę spoglądając na twarz Harveya. – Nie do końca o to mi chodziło, kiedy próbowałem namówić cię do małego pokazu baletowego, ale... – nagle poczuł, że jego stopa nadeptuję inną i to w dodatku nie jego. – O cholera...! Przepraszam! – spojrzał szybko w dół i wrócił do pilnowania swoich nóg, żeby znowu nie zacząć deptać fotografa w tak banalnie prostych ruchach.
Kiedy zobaczył, że Roro spogląda w dół, dłonią, którą trzymał jego ramię dotknął brody Roro i pociągnął w górę, zmuszając mężczyznę do uniesienia głowy. Uśmiechnął się do niego spokojnie, ale też odrobinę szelmowsko. Loft miał masę wolnej przestrzeni, a do tego Harvey dobrze znał rozłożenie mebli, dlatego na moment pozwolił sobie na zamknięcie oczu. Co robią? Zaśmiał się bezgłośnie i wzruszył ramionami. A czy to ważne? Dla Harveya na pewno nie. W tej chwili wydawał się nie przejmować.
Otworzył powieki dopiero, kiedy poczuł stopę Roro na swojej. Znowu zmusił młodszego do uniesienia głowy i tym razem zmniejszył dystans między nimi na tyle, że patrzenie w dół wiązałoby się z oparciem czoła na mostku fotografa.
– Spokojnie, jesteś lekki – starał się go uspokoić. Dla lepszego efektu położył obydwie dłonie na jego barkach i parę razy lekko zacisnął palce, masując go lekko i przytrzymując przy sobie, w razie gdyby Roro chciał znów zacząć gapić się na swoje stopy.
Otworzył powieki dopiero, kiedy poczuł stopę Roro na swojej. Znowu zmusił młodszego do uniesienia głowy i tym razem zmniejszył dystans między nimi na tyle, że patrzenie w dół wiązałoby się z oparciem czoła na mostku fotografa.
– Spokojnie, jesteś lekki – starał się go uspokoić. Dla lepszego efektu położył obydwie dłonie na jego barkach i parę razy lekko zacisnął palce, masując go lekko i przytrzymując przy sobie, w razie gdyby Roro chciał znów zacząć gapić się na swoje stopy.
Gdy Harvey uniósł jego głowę i przybliżył się uniemożliwiając mu patrzenie w dół, mimowolnie odchylił lekko głowę do tyłu, żeby ich twarze nie były aż tak blisko siebie. Nawet po winie czuł się skrępowany bliskością drugiego człowieka, bo po prostu nie był do niej przyzwyczajony. A w szczególności, że drugim człowiekiem był mężczyzna, który zdawał sobie sprawę z nieco poplątanych, ale w miarę określonych uczuć Roro wobec niego.
Spojrzał gdzieś w bok, żeby nie patrzeć na twarz znajomego i ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że jego stopy aż tak nie szaleją bez ciągłego nadzoru.
– Nie jestem znowu taki lekki... – mruknął i spojrzał Harveyowi w oczy, a po chwili na jego dłonie na swoich ramionach, które, jeśli dobrze myślał, miały przytrzymać go blisko fotografa. – Nie zamierzam uciekać. – zaśmiał się cicho i podniósł wzrok.
Spojrzał gdzieś w bok, żeby nie patrzeć na twarz znajomego i ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że jego stopy aż tak nie szaleją bez ciągłego nadzoru.
– Nie jestem znowu taki lekki... – mruknął i spojrzał Harveyowi w oczy, a po chwili na jego dłonie na swoich ramionach, które, jeśli dobrze myślał, miały przytrzymać go blisko fotografa. – Nie zamierzam uciekać. – zaśmiał się cicho i podniósł wzrok.
Jasne, że nie jest lekki. Każdy widział, że Roro jest grubasem, ale przecież Harvey nie powie mu tego, bo chce myć miły, prawda? Kiedy usłyszał o uciekaniu znowu się zaśmiał, choć tym razem gorzko, ale chyba nie zamierzał dzielić się ze znajomym myślami. Przez moment dalej tak z nim tańczył, lecz w końcu się zatrzymał, wybierając odpowiedni moment w piosence. Nie opuścił rąk, ale pozwolił im się prześlizgnąć po ramionach znajomego. Obszedł Roro, stanął za nim, od razu przywierając do jego pleców i płynnym ruchem obejmując grzbiety jego dłoni wnętrzem swoich, a za moment splatając z nim palce. W taki sposób odrobinę uniósł ich ramiona, a później zaczął spokojnie poruszać, wykonywać zgrabne ruchy kierując się muzyką. Niedługo, również pod muzykę, wykonał szybszy gest i skrzyżował ramiona na piersi Roro, lekko też nacisnął na jego ciało, znów prowokując kroki do przodu.
– Nie jest z tobą aż tak źle – skomentował cicho, blisko jego lewego ucha.
– Nie jest z tobą aż tak źle – skomentował cicho, blisko jego lewego ucha.
Kiedy znajomy zaczął poruszać się wokół niego, nie do końca nadążał za jego ruchami. Momentami czuł się jak na jakiejś terapii szokowej, na której serwuje się ludziom kontakt z rzeczami których się boją lub nie są do nich przyzwyczajeni. Kiedy powoli zaczynał oswajać się z bliskością Harveya, ten wzmacniał kontakt przywierając do niego coraz to mocniej. Mimo wszystko starał się nie panikować i nie protestować. W końcu nikt przecież nie powiedział, że mu się to nie podoba...
Słysząc gdzieś z boku jego głos, musiał przymknąć na moment oczy czując jak dostaje małej, gęsiej skórki na karku. Po chwili zerknął w bok chcąc spojrzeć na twarz fotografa.
- Z ciebie też nie najgorsza balerina... - powiedział cicho wtapiając się lekko plecami w Harveya z dziwnie zadowolonym uśmiechem na twarzy.
Słysząc gdzieś z boku jego głos, musiał przymknąć na moment oczy czując jak dostaje małej, gęsiej skórki na karku. Po chwili zerknął w bok chcąc spojrzeć na twarz fotografa.
- Z ciebie też nie najgorsza balerina... - powiedział cicho wtapiając się lekko plecami w Harveya z dziwnie zadowolonym uśmiechem na twarzy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach