▲▼
First topic message reminder :
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
– Dobrze, że uprzedziłeś, bo chciałem wziąć płaszcz – powiedział z uśmiechem i potrząsnął patelnią. Po pewnym czasie przewrócił omlet podrzucając go patelnią i zaczął zajmować się przygotowaniem składników na porcję dla siebie.
– Niedługo przed tym, jak się poznaliśmy, wróciłem do Kanady po kilkumiesięcznej wycieczce po świecie. Takie wyjazdy przypominają mi, że to, co dla mnie może wydawać się jakimś druzgocącym problemem, czymś, po czym myślę, że się nie podniosę, dla świata jest tak naprawdę niezauważalne, nic się nie kończy, nic nie zmienia. – Zerknął na Roro, aby sprawdzić, czy nie zanudza go tym monologiem. – To pomaga mi się zdystansować – dodał dla podsumowania swojego wyznania i nałożył omlet na talerz. – Chcesz? – z lodówki wyjął ostry sos pomidorowy i postawił na blacie, kontynuując robienie śniadania.
– Niedługo przed tym, jak się poznaliśmy, wróciłem do Kanady po kilkumiesięcznej wycieczce po świecie. Takie wyjazdy przypominają mi, że to, co dla mnie może wydawać się jakimś druzgocącym problemem, czymś, po czym myślę, że się nie podniosę, dla świata jest tak naprawdę niezauważalne, nic się nie kończy, nic nie zmienia. – Zerknął na Roro, aby sprawdzić, czy nie zanudza go tym monologiem. – To pomaga mi się zdystansować – dodał dla podsumowania swojego wyznania i nałożył omlet na talerz. – Chcesz? – z lodówki wyjął ostry sos pomidorowy i postawił na blacie, kontynuując robienie śniadania.
Wyciągnął z innej szafki dwa komplety sztućców, położył je na stole wraz z sosem i wrócił do fotografa uśmiechając się lekko. No tak, w płaszczu byłoby mu zdecydowanie za gorącą. Oparł się biodrem o blat i gdy słuchał Harveya, wbił wzrok w swoje stopy. Musiał zgodzić się z jego słowami, bo przecież czym są jego problemy i smutek dla reszty świata? Kiedy obie porcje były gotowe, chwycił talerze i zaniósł je do stołu. Zanim fotograf podszedł do niego, na jego porcji szybko narysował sosem uśmiechniętą buźkę i grzecznie odstawił butelkę na bok, odsuwając od siebie podejrzenia.
- Zdystansować od czego? - zapytał kiedy Harvey usiadł przy stole.
- Zdystansować od czego? - zapytał kiedy Harvey usiadł przy stole.
Podszedł do stołu i zaśmiał się cicho widząc, co namalował sosem znajomy. Fotografowi wydało się to dziecinne, ale i urocze, prowadzające trochę życia i świeżości. Chwycił widelec, ale jeszcze nie zabierał się za jedzenie.
– Do wszystkiego. – Wzruszył ramionami. – Głównie do problemów. Do pracy. Do rodziny. Do samotności. – Teraz posłał towarzyszowi smutny uśmiech. – Chociaż ostatnio nie mogę na nią narzekać. – Jego uśmiech stał się pogodniejszy. – Ach, właśnie. Dzięki, że pomagasz, wyjmujesz rzeczy z szafek i zanosisz tu. To miłe. – Zaczął kroić omlet brzegiem widelca i jeść.
– Do wszystkiego. – Wzruszył ramionami. – Głównie do problemów. Do pracy. Do rodziny. Do samotności. – Teraz posłał towarzyszowi smutny uśmiech. – Chociaż ostatnio nie mogę na nią narzekać. – Jego uśmiech stał się pogodniejszy. – Ach, właśnie. Dzięki, że pomagasz, wyjmujesz rzeczy z szafek i zanosisz tu. To miłe. – Zaczął kroić omlet brzegiem widelca i jeść.
Zapatrzył się na moment z nostalgią w swój talerz słuchając fotografa. Zdawał sobie sprawę, że Harvey nie był w stanie całkowicie wymazać ze swojego umysłu swojej przeszłości, która do niego wracała i męczyła. Odwzajemnił uśmiech i podniósł widelec powoli zabierając się za swoją smakowicie wyglądającą porcję.
– Przecież nie będę stać ciągle i patrzeć jak gotujesz. – zdziwił się nieco spoglądając na znajomego. Dla niego normalne było pomaganie mu, kiedy tylko mógł w takich codziennych sytuacjach.
Jedząc omlet zaczął na spokojnie w głowie układać sobie wszystkie rzeczy, które musi zrobić przed wyjazdem i tam na miejscu. Zerkając na Harveya zastanawiał się, jak odnajdzie się w takiej przesyconej tradycjami i przesądami sytuacji w kraju o odmiennej kulturze. Zapamiętał, że musi potem ostrzec fotografa przed wszelkimi ewentualnymi wpadkami.
– Muszę zaraz wracać do siebie. – powiedział cicho nie odrywając wzroku od swojego talerza. – Zmienić trochę grafik, poinformować klientów...
– Przecież nie będę stać ciągle i patrzeć jak gotujesz. – zdziwił się nieco spoglądając na znajomego. Dla niego normalne było pomaganie mu, kiedy tylko mógł w takich codziennych sytuacjach.
Jedząc omlet zaczął na spokojnie w głowie układać sobie wszystkie rzeczy, które musi zrobić przed wyjazdem i tam na miejscu. Zerkając na Harveya zastanawiał się, jak odnajdzie się w takiej przesyconej tradycjami i przesądami sytuacji w kraju o odmiennej kulturze. Zapamiętał, że musi potem ostrzec fotografa przed wszelkimi ewentualnymi wpadkami.
– Muszę zaraz wracać do siebie. – powiedział cicho nie odrywając wzroku od swojego talerza. – Zmienić trochę grafik, poinformować klientów...
No tak, normalne... Harvey nie miał wielu okazji, aby przyzwyczaić się do samej obecności kogoś w jego domu, nie mówiąc już o tym, żeby obecność ta i drobne, miłe gesty stały się dla niego normalne. W odpowiedzi wzruszył ramionami. Roro nie był proszony o pomoc, ale fotograf wolał powiedzieć, co spostrzegł i jak to odbiera.
– Jasne. – Podniósł wzrok na znajomego. – Ja pewnie pójdę pobiegać, wezmę prysznic i zajmę się zdjęciami z koncertu. – Zjadł ostatni kawałek omleta, poczekał aż znajomy też skończy jeść i zaniósł talerze do zmywarki. – Zamówić ci taksówkę? I może dam ci czystą piżamę, w razie czego,jeśli kiedyś bym nocował u ciebie?
– Jasne. – Podniósł wzrok na znajomego. – Ja pewnie pójdę pobiegać, wezmę prysznic i zajmę się zdjęciami z koncertu. – Zjadł ostatni kawałek omleta, poczekał aż znajomy też skończy jeść i zaniósł talerze do zmywarki. – Zamówić ci taksówkę? I może dam ci czystą piżamę, w razie czego,jeśli kiedyś bym nocował u ciebie?
– Dzięki, zamówię sam. – uśmiechnął się do niego i podszedł do stolika, na którym zostawił swój portfel, podniósł go, po czym wsadził do kieszeni wzdychając cicho. Czuł się przytłoczony całą sytuacją. Wiedział, że mimo wszystko świat się nie zawalił, musi zabrać się za swoje codzienne życie i uporządkować wszystko, jednak bał się, że ten wyjazd może go przerosnąć i coś nie pójdzie po jego myśli. – Mhm. – kiwnął głową zgadzając się z fotografem. – Możesz je dać. – zapamiętał, żeby następnym razem przynieść też swoje rzeczy, bo w przeciwnym wypadku pozbawi Harveya połowy garderoby. Zamówił taksówkę i powoli z ociąganiem zaczął zakładać buty, jakby wcale nie chciał wracać. I właściwie to nie chciał, ale nie mógł zostawić swojego małego salonu na pastwę złych i niepoinformowanych klientów.
Poszedł więc po czystą piżamę, zapakował w papierową torbę z uchwytami i postawił przy znajomym. Oparł się o ścianę i czekał, aż Roro się ubierze.
– Widzimy się na lotnisku – ni to zapytał, ni poinformował. Kiedy młodszy zebrał się i był gotowy do wyjścia, Harvey objął go i przyciągnął do siebie mocno przytulając. Zanim wypuścił go z uścisku, pocałował w policzek. Podał mężczyźnie torbę z piżamą i obserwował spokojnie, czekając aż mężczyzna opuści jego dom.
– Widzimy się na lotnisku – ni to zapytał, ni poinformował. Kiedy młodszy zebrał się i był gotowy do wyjścia, Harvey objął go i przyciągnął do siebie mocno przytulając. Zanim wypuścił go z uścisku, pocałował w policzek. Podał mężczyźnie torbę z piżamą i obserwował spokojnie, czekając aż mężczyzna opuści jego dom.
Ociągając się z ubraniem kurtki westchnął w duchu. Tak, zobaczą się na lotnisku w poniedziałek, za dwa dni. Za dopiero dwa dni. Odwzajemnił uścisk i przymykając oczy cieszył się nim, jakby mieli widzieć się dopiero za rok.
- Dziękuję. - powiedział cicho, kiedy niechętnie odsuwał się od niego. Przejął od fotografa torbę z jego ubraniami, kiwnął mu lekko głową z bladym uśmiechem i wyszedł, kierując się znanymi już uliczkami w stronę taksówki.
[zt]
- Dziękuję. - powiedział cicho, kiedy niechętnie odsuwał się od niego. Przejął od fotografa torbę z jego ubraniami, kiwnął mu lekko głową z bladym uśmiechem i wyszedł, kierując się znanymi już uliczkami w stronę taksówki.
[zt]
Harvey dopiero teraz, kiedy usłyszał odpowiedź, zdał sobie sprawę, że odetchnął z ulgą. Nie chciał być wzięty za nachalnego, ale skoro Roro wydawał się nie podchodzić niechętnie do perspektywy spędzenia wspólnie kolejnego dnia, fotograf dał sobie spokój z wątpliwościami. Pozbierał wszystkie swojej rzeczy i chwilę poczekał na znajomego. Kiedy wychodzili, sam upewnił się, że żadne okno nie jest otwarte i że mieszkanie jest zostawiane w bezpiecznym stanie. Kidy wyszli, poprosił, aby podeszli do sklepu, kupił coś na ząb na dziś i jutro, a potem zamówił taksówkę do siebie.
Kiedy tylko zamknął za nimi drzwi, odstawił plecak przy drzwiach i poszedł zaparzyć kawę, przy okazji rozpakowując zakupy.
– Napijesz się? – Kiwnięciem głowy wskazał na ekspres, który prawie zakończył pracę.
Kiedy tylko zamknął za nimi drzwi, odstawił plecak przy drzwiach i poszedł zaparzyć kawę, przy okazji rozpakowując zakupy.
– Napijesz się? – Kiwnięciem głowy wskazał na ekspres, który prawie zakończył pracę.
Kiedy wrócili do loftu fotografa, wzorując się na znajomym odstawił plecak przy drzwiach i zdjął kurtkę oraz buty. Poszedł za Harveyem w stronę kuchennej części i opierając się bokiem o blat śledził jego ruchy.
- Nie, dziękuję. - pokręcił lekko głową przyglądając się fotografowi. Nie był największym fanem kawy, nie za bardzo potrafił docenić jej właściwości, więc najzwyczajniej w świecie po prostu jej nie pił.- Dużo masz do zrobenia jeszcze zdjęć?
- Nie, dziękuję. - pokręcił lekko głową przyglądając się fotografowi. Nie był największym fanem kawy, nie za bardzo potrafił docenić jej właściwości, więc najzwyczajniej w świecie po prostu jej nie pił.- Dużo masz do zrobenia jeszcze zdjęć?
Zrobił kawę dla siebie i z szafki wyjął sporą paczkę migdałów w czekoladzie. Zmrużył oko i wykonał gest dłonią, dając znać, że średnio.
– Jestem mniej więcej w połowie pracy. Pewnie posiedzę nad tym ze dwie, trzy godziny... Co najmniej. Chcesz posiedzieć ze mną na dole w pracowni, czy tu? – Machnął w stronę sofy. – Nie mam telewizora, ale mogę dać ci laptopa, nie będę go potrzebować. – Proponował swobodnie, jednocześnie otwierając paczkę z migdałami i od razu biorąc jednego. Przysunął opakowanie do Roro, częstując go.
– Jestem mniej więcej w połowie pracy. Pewnie posiedzę nad tym ze dwie, trzy godziny... Co najmniej. Chcesz posiedzieć ze mną na dole w pracowni, czy tu? – Machnął w stronę sofy. – Nie mam telewizora, ale mogę dać ci laptopa, nie będę go potrzebować. – Proponował swobodnie, jednocześnie otwierając paczkę z migdałami i od razu biorąc jednego. Przysunął opakowanie do Roro, częstując go.
– Hm, nie chcę ci przeszkadzać w pracy. – poczęstował się jednym migdałem i zanim wsadził go do ust, obejrzał go obracając w palcach. Zależało mu na tym, żeby Harvey skończył to co miał w planach zrobić już wcześniej przed wyjazdem. Nie chciał być powodem zaniedbywania przez fotografa obowiązków. – Mogę posiedzieć tutaj, spokojnie, zajmę się sobą. – uśmiechnął się nurkując dłonią do paczki po kolejnego migdała. Na pytanie o laptopa pokręcił tylko przecząco głową i odpychając się od blatu przeniósł się na sofę, na której położył się i wyciągnął ramiona w górę. – Widzisz? Nie przejmuj się mną, skończ pracę. – machnął dłonią w kierunku klapy prowadzącej do jego pracowni. – Sio.
Chwilę przyglądał mu się z powagą chrupiąc migdała.
– Dobrze, jeśli tak chcesz. – Wzruszył ramionami. – Dla mnie to obojętne, nie przeszkadzałoby mi nawet, gdybym miał ci krok po kroku pokazywać, co robię i dlaczego. – Poszedł do sofy i uruchomił laptopa leżącego obok na stoliku. Wiedział, że Roro go nie chciał, ale włączył urządzenie, gdyby znajomy zmienił zdanie przez te parę godzin.
– Mam uczennicę, wiesz? – zagadał jednocześnie przesypując pół opakowania migdałów do miseczki i przynosząc ją młodszemu. – Przeważnie uczę ja, kiedy ma ferie albo wakacje. Chce robić podobne zdjęcia to tych, które ja robiłem. Staram się jej to wybić z głowy, ale... – Przerwał i machnął ręką. Odwiedzenie tej pannicy od tego, co sobie zaplanowała zwykle jest bezsensowne.
Harvey wpierw odblokował drzwi dotykając czytnika naczyń krwionośnych dłoni umieszczonego na ścianie, a potem uniósł je i zostawił otwarte.
– Przyjdź albo krzycz, jeśli będziesz czegoś potrzebować, na dole będę cię słyszeć. – Zabrał kawę i swoją część migdałów i zszedł po wąskich, stromych schodach na dół.
– Dobrze, jeśli tak chcesz. – Wzruszył ramionami. – Dla mnie to obojętne, nie przeszkadzałoby mi nawet, gdybym miał ci krok po kroku pokazywać, co robię i dlaczego. – Poszedł do sofy i uruchomił laptopa leżącego obok na stoliku. Wiedział, że Roro go nie chciał, ale włączył urządzenie, gdyby znajomy zmienił zdanie przez te parę godzin.
– Mam uczennicę, wiesz? – zagadał jednocześnie przesypując pół opakowania migdałów do miseczki i przynosząc ją młodszemu. – Przeważnie uczę ja, kiedy ma ferie albo wakacje. Chce robić podobne zdjęcia to tych, które ja robiłem. Staram się jej to wybić z głowy, ale... – Przerwał i machnął ręką. Odwiedzenie tej pannicy od tego, co sobie zaplanowała zwykle jest bezsensowne.
Harvey wpierw odblokował drzwi dotykając czytnika naczyń krwionośnych dłoni umieszczonego na ścianie, a potem uniósł je i zostawił otwarte.
– Przyjdź albo krzycz, jeśli będziesz czegoś potrzebować, na dole będę cię słyszeć. – Zabrał kawę i swoją część migdałów i zszedł po wąskich, stromych schodach na dół.
To bardzo miło ze strony Harveya, że chciałby się podzielić swoją wiedzą i pokazać jak dokładnie obrabia zdjęcia, ale pewnie zajęło by mu to dwa razy więcej czasu, a tego Roro nie chciał.
– Uczennicę? Ty? – ze zdziwieniem spojrzał na fotografa i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak jego słowa mogły zabrzmieć. – To znaczy... nie pomyślałbym, że możesz kogoś uczyć... nie, że się nie nadajesz do tego czy coś. – położył dłoń na karku i kiwnął głową dziękując za migdały. – Ok. – odprowadził Harveya wzrokiem do klapy i odwrócił wzrok dopiero, kiedy jego głowa zniknęła w podłodze.
Zerknął na laptopa, którego przyniósł mu znajomy, wyciągnął rękę zamykając go od razu i wstał. Wyciągnął ze swojego plecak mały notes z leniwymi szkicami i wrócił z nim na kanapę. Otworzył go na czystej stronie i starym ołówkiem zaczął bazgrać, nie wiadomo czemu, łosia. Kiedy minęła spora godzina, zamknął notes i odłożył go na stolik. Porwał jednego migdała i przeciągnął się zerkając w stronę otwartej klapy. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę i w końcu wstał kierując się do niej. Z ciekawością przyjrzał się czytnikowi przypominając sobie ich rozmowę o trzymanych na dole zwłokach i uśmiechnął się pod nosem. Zszedł cicho po schodach uważając na każdy krok i gdy był już na dole rozejrzał się po pracowni. Podszedł do siedzącego przy biurku Harveya i stanął za nim, pochylił się kładąc brodę na jego prawym ramieniu, a przez jego lewe ramię przewiesił swoją rękę.
– Jak ci idzie?
– Uczennicę? Ty? – ze zdziwieniem spojrzał na fotografa i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak jego słowa mogły zabrzmieć. – To znaczy... nie pomyślałbym, że możesz kogoś uczyć... nie, że się nie nadajesz do tego czy coś. – położył dłoń na karku i kiwnął głową dziękując za migdały. – Ok. – odprowadził Harveya wzrokiem do klapy i odwrócił wzrok dopiero, kiedy jego głowa zniknęła w podłodze.
Zerknął na laptopa, którego przyniósł mu znajomy, wyciągnął rękę zamykając go od razu i wstał. Wyciągnął ze swojego plecak mały notes z leniwymi szkicami i wrócił z nim na kanapę. Otworzył go na czystej stronie i starym ołówkiem zaczął bazgrać, nie wiadomo czemu, łosia. Kiedy minęła spora godzina, zamknął notes i odłożył go na stolik. Porwał jednego migdała i przeciągnął się zerkając w stronę otwartej klapy. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę i w końcu wstał kierując się do niej. Z ciekawością przyjrzał się czytnikowi przypominając sobie ich rozmowę o trzymanych na dole zwłokach i uśmiechnął się pod nosem. Zszedł cicho po schodach uważając na każdy krok i gdy był już na dole rozejrzał się po pracowni. Podszedł do siedzącego przy biurku Harveya i stanął za nim, pochylił się kładąc brodę na jego prawym ramieniu, a przez jego lewe ramię przewiesił swoją rękę.
– Jak ci idzie?
Harvey tak bardzo wciągnął się w pracę, że zapomniał o znajomym, który siedział na górze po cichu i przestraszył się, kiedy usłyszał, że ktoś schodzi po schodach. Uspokoił się od razu, gdy przypomniał sobie o Roro i szybko dokończył obróbkę tego zdjęcia, którym akurat się zajmował. Dopiero wtedy odłożył pióro od tabletu na biurko i położył dłoń na przedramieniu znajomego.
– Dobrze, ale myślę, że potrzebuję chwili przerwy – przyznał i lekko odchylił głowę, aby oprzeć na barku znajomego. Przymknął powieki. – A co u ciebie? Nudzisz się pewnie, co?
– Dobrze, ale myślę, że potrzebuję chwili przerwy – przyznał i lekko odchylił głowę, aby oprzeć na barku znajomego. Przymknął powieki. – A co u ciebie? Nudzisz się pewnie, co?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach