▲▼
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
- Kartony? Powinny być jakieś w garażu. Chyba zostało trochę po przeprowadzce. - spojrzał na niego nieco zdezorientowany. Wyjął garnek i kilka paczek makaronu różnego rodzaju, a następnie postawił wszystko na blacie. Odwrócił się w jego stronę słysząc o co go prosi.
- Trzy, duże słoiki? Przecież my to będziemy jeść pół roku... - uniósł brwi i zrezygnowany pokiwał głową. - Ech... Zresztą... Nie mi oceniać. - westchnął i poszedł po kolejne składniki.
Dodatkowo zabrał trochę świeżej bazylii, czosnek i suszone zioła.
- Proszę. Wedle życzenia. - zaśmiał się cicho i podłożył wszystko na stole.
- Trzy, duże słoiki? Przecież my to będziemy jeść pół roku... - uniósł brwi i zrezygnowany pokiwał głową. - Ech... Zresztą... Nie mi oceniać. - westchnął i poszedł po kolejne składniki.
Dodatkowo zabrał trochę świeżej bazylii, czosnek i suszone zioła.
- Proszę. Wedle życzenia. - zaśmiał się cicho i podłożył wszystko na stole.
Poprosił o pięć dużych kartonów i zaraz pokręcił głową.
- Pół roku?... Pewnie dlatego jesteś taki… - pokazał najmniejszego palca i zaśmiał się cicho – Najesz się w końcu, zobaczysz. – wysłał mu oczko i wstawił wodę w garnku i w czajniku. Kiedy Artem wrócił ze składnikami, rozłożył je na blacie i zaczął ze sobą łączyć. Poprosił, by towarzysz zajął się makaronem, odpowiednio go doprawił i przypilnował, by wyszedł al dente. Sam wziął dwa największe garnki i zaczął w nich przygotowywać sos.
- Wiesz ile ja jem? Kiedy jest jedzenie potrafię na obiad zjeść całą taką kilogramową paczkę.
- Pół roku?... Pewnie dlatego jesteś taki… - pokazał najmniejszego palca i zaśmiał się cicho – Najesz się w końcu, zobaczysz. – wysłał mu oczko i wstawił wodę w garnku i w czajniku. Kiedy Artem wrócił ze składnikami, rozłożył je na blacie i zaczął ze sobą łączyć. Poprosił, by towarzysz zajął się makaronem, odpowiednio go doprawił i przypilnował, by wyszedł al dente. Sam wziął dwa największe garnki i zaczął w nich przygotowywać sos.
- Wiesz ile ja jem? Kiedy jest jedzenie potrafię na obiad zjeść całą taką kilogramową paczkę.
Szturchnął go lekko i zaśmiał się.
- Wcale taki nie jestem… I ja jem. Dużo. - zmarszczył nos i zgodnie z jego poleceniem, zaczął przygotowywać makaron. By trochę poprzeszkadzać Carlosowi, co jakiś czas szturchał lub zabierał mu łyżkę, uśmiechając się niewinnie.
- Nieeee wierzę. - pokręcił głową i lekko dźgnął go w żebra. - Jesteś za mały, żeby tyle jeść!
- Wcale taki nie jestem… I ja jem. Dużo. - zmarszczył nos i zgodnie z jego poleceniem, zaczął przygotowywać makaron. By trochę poprzeszkadzać Carlosowi, co jakiś czas szturchał lub zabierał mu łyżkę, uśmiechając się niewinnie.
- Nieeee wierzę. - pokręcił głową i lekko dźgnął go w żebra. - Jesteś za mały, żeby tyle jeść!
Wściekał się kiedy zabierał mu narzędzia. Ganiał za nim i jeśli tylko cholera jasna tą swoją długą ręką podnosił sztuciec Carlos zaczynał go łaskotać.
- Zjem! – szybko wygiął się, by nie dźgnął go palcem. – Zobaczysz! Ten jeden garnek sosu robię dla siebie. Drugi… Dasz radę to zjeść? Skoro mówisz, że dużo?... Może jeszcze dorobię, co? – ukroił trochę czosnku i dodał oliwy.
- Zjem! – szybko wygiął się, by nie dźgnął go palcem. – Zobaczysz! Ten jeden garnek sosu robię dla siebie. Drugi… Dasz radę to zjeść? Skoro mówisz, że dużo?... Może jeszcze dorobię, co? – ukroił trochę czosnku i dodał oliwy.
Śmiał się, gdy tylko czuł łaskotanie.
- Tak nie może być! - parsknął i objął go ramionami, by ten nie miał żadnej opcji ucieczki i sam zaczął go łaskotać. Przez chwilę torturował go tak, a następnie puścił i uśmiechnął się niewinnie.
- Nieeeee. To niemożliwe! - uniósł brwi, słysząc, że gotuje cały garnek sosu dla siebie. - Ja też tego nie zjem! Jem dużo, ale nie… Aż tak dużo. - pokręcił głową i odcedził gotowy makaron. - No to co teraz, panie kucharzu?~
- Tak nie może być! - parsknął i objął go ramionami, by ten nie miał żadnej opcji ucieczki i sam zaczął go łaskotać. Przez chwilę torturował go tak, a następnie puścił i uśmiechnął się niewinnie.
- Nieeeee. To niemożliwe! - uniósł brwi, słysząc, że gotuje cały garnek sosu dla siebie. - Ja też tego nie zjem! Jem dużo, ale nie… Aż tak dużo. - pokręcił głową i odcedził gotowy makaron. - No to co teraz, panie kucharzu?~
O nie nie nie! Zaczął się wyrywać i płakać ze śmiechu. Rozpaczliwym głosem błagał go, by przestał i kiedy w końcu skończył, uciekł dwa metry dalej. Otarł policzki i spróbował się uspokoić.
- Policzymy się jeszcze… - westchnął i uśmiechnięty wrócił do swojej roboty. Dodał kolejne przyprawy i podpytał o dodatkowe – Wiem, że w Italii praktycznie ich nie używają, ale… Wiesz, że ja nie do końca jestem Włochem, nie? To musi mieć ssssmak! – zabrał garnki i postawił je na gazie.
- Słabo, słabo Artem. Ja cię nakarmię, zobaczysz… Wyciągaj wok. Albo trzy!
- Policzymy się jeszcze… - westchnął i uśmiechnięty wrócił do swojej roboty. Dodał kolejne przyprawy i podpytał o dodatkowe – Wiem, że w Italii praktycznie ich nie używają, ale… Wiesz, że ja nie do końca jestem Włochem, nie? To musi mieć ssssmak! – zabrał garnki i postawił je na gazie.
- Słabo, słabo Artem. Ja cię nakarmię, zobaczysz… Wyciągaj wok. Albo trzy!
- Będę czekać z niecierpliwością. - parsknął i zaraz podał mu kilka słoiczków z przyprawami. Dorzucił jeszcze kilka ostrych papryczek. Energicznie pokiwał głową na znak, że się z nim zgadza. Podpytał jeszcze, czy może mu jakoś pomóc i jeśli otrzymał jakieś zadanie, od razu je wykonał.
- Wydaje mi się, że aż trzech nie mam. Ale dwa się znajdą. - uśmiechnął się i sięgnął po trzy woki, które zaraz położył na blacie. - A jednak są!
- Wydaje mi się, że aż trzech nie mam. Ale dwa się znajdą. - uśmiechnął się i sięgnął po trzy woki, które zaraz położył na blacie. - A jednak są!
Uuuuu tymi papryczkami to zapunktował! Pokiwał głową z uznaniem i uśmiechnął się do niego. Sięgnął po łyżkę i dał spróbować Artemowi trochę sosu.
- Serio masz trzy! To pójdzie szybciej niż myślałem! – podszedł do kuchenki i nalał do każdego trochę oliwy. Doprawił ją i zaraz dodał odcedzony makaron. Nieco go usmażył i dodał do każdego woku sos.
- No to… Ten jest dla ciebie – wskazał tam gdzie było najwięcej jedzenia – Ten dla mnie i następny na dokładkę. – pokiwał głową i poprosił Artema, by przepłukał zdobyte słoiki i asystował mu przy mieszaniu. Po kilku minutach było gotowe.
- Pachnie jak w domu! – rozmarzył się i widelcem nawinął sobie trochę makaronu. - … Całkiem, całkiem! Nawet trochę ostrawe!... – odchrząknął i pociągnął nosem… Trochę… Troszeczkę.
Poprosił Artema o talerze, tarkę i ser, po czym nałożył im porcje wielkościowo podobne do tych dawanych przez babuszki. Zabrał deskę, postawił na niej jeden wok i te zaraz znalazły się na stole. Po co wstawać ( a przy tym męczyć się!) po dokładkę, skoro można postawić podstawić sobie wszystko bliżej?
- Serio masz trzy! To pójdzie szybciej niż myślałem! – podszedł do kuchenki i nalał do każdego trochę oliwy. Doprawił ją i zaraz dodał odcedzony makaron. Nieco go usmażył i dodał do każdego woku sos.
- No to… Ten jest dla ciebie – wskazał tam gdzie było najwięcej jedzenia – Ten dla mnie i następny na dokładkę. – pokiwał głową i poprosił Artema, by przepłukał zdobyte słoiki i asystował mu przy mieszaniu. Po kilku minutach było gotowe.
- Pachnie jak w domu! – rozmarzył się i widelcem nawinął sobie trochę makaronu. - … Całkiem, całkiem! Nawet trochę ostrawe!... – odchrząknął i pociągnął nosem… Trochę… Troszeczkę.
Poprosił Artema o talerze, tarkę i ser, po czym nałożył im porcje wielkościowo podobne do tych dawanych przez babuszki. Zabrał deskę, postawił na niej jeden wok i te zaraz znalazły się na stole. Po co wstawać ( a przy tym męczyć się!) po dokładkę, skoro można postawić podstawić sobie wszystko bliżej?
Spróbował sosu i uśmiechnął się szeroko.
- No chyba będę musiał cię pochwalić. - westchnął, jakby była to najgorsza rzecz w jego życiu.
Patrzył na Carlosa, gdy ten sprawnie poruszał się po kuchni. Widząc porcję przewidzianą dla niego, uniósł brew. - Ty chyba żartujesz... - spojrzał przerażony w jego stronę. - Tym przecież wykarmisz jakieś małe miasto. - przeczesał dłonią włosy i zabrał się za umycie słoików, a następnie pomógł mu przy wokach.
Zaśmiał się cicho, widząc jego reakcję na ostrość dania i wziął resztę potrzebnych rzeczy. Talerze rozłożył na stole razem ze sztućcami, a tarkę i ser odłożył obok.
- Oszalałeś. - pokręcił głową widząc ich porcje i usiadł do stołu. Po chwili jednak od niego odszedł i wrócił z dwoma kieliszkami i winem. Nalał im obu i uśmiechnął się. - No tooo smacznego. - napił się trochę i zaczął jeść.
- No chyba będę musiał cię pochwalić. - westchnął, jakby była to najgorsza rzecz w jego życiu.
Patrzył na Carlosa, gdy ten sprawnie poruszał się po kuchni. Widząc porcję przewidzianą dla niego, uniósł brew. - Ty chyba żartujesz... - spojrzał przerażony w jego stronę. - Tym przecież wykarmisz jakieś małe miasto. - przeczesał dłonią włosy i zabrał się za umycie słoików, a następnie pomógł mu przy wokach.
Zaśmiał się cicho, widząc jego reakcję na ostrość dania i wziął resztę potrzebnych rzeczy. Talerze rozłożył na stole razem ze sztućcami, a tarkę i ser odłożył obok.
- Oszalałeś. - pokręcił głową widząc ich porcje i usiadł do stołu. Po chwili jednak od niego odszedł i wrócił z dwoma kieliszkami i winem. Nalał im obu i uśmiechnął się. - No tooo smacznego. - napił się trochę i zaczął jeść.
- Ja i szaleństwa? W żyyyciu, to zbyt kłopotliwe – zaśmiał się i zasiadł do stołu. Podziękował za wino i uniósł je – Toast zaaa… Dobre rozpoczęcie tego roku – uśmiechnął się i napił.
Z minuty na minutę jadł coraz szybciej. Nie myślał, że może to już czas być najedzonym… Czy coś… Nałożył sobie kolejną babuszą porcję i postukał w wok. Popatrzył na Artema karcąco.
- Jedz, bo nie urośniesz!....... – wrócił szybko do swojego talerza.
Z minuty na minutę jadł coraz szybciej. Nie myślał, że może to już czas być najedzonym… Czy coś… Nałożył sobie kolejną babuszą porcję i postukał w wok. Popatrzył na Artema karcąco.
- Jedz, bo nie urośniesz!....... – wrócił szybko do swojego talerza.
Wystarczyła połowa porcji, by Artem położył się na stole wzdychając z przejedzenia.
- Mhm... - podniósł się i napił wina. - Było... Naprawdę dobre, ale już chyba podziękuję. - uśmiechnął się błogo i oparł brodę na pięści. Wziął widelec i powoli zaczął nawijać na niego makaron. Jeśli tylko zobaczył, że ich kieliszki są puste, nalał do nich alkoholu.
- Mhm... - podniósł się i napił wina. - Było... Naprawdę dobre, ale już chyba podziękuję. - uśmiechnął się błogo i oparł brodę na pięści. Wziął widelec i powoli zaczął nawijać na niego makaron. Jeśli tylko zobaczył, że ich kieliszki są puste, nalał do nich alkoholu.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- A później mówią ci, że jesteś wielki i chudy! – westchnął i kiedy ten leżał, rozczochrał mu włosy. Póki nie opróżnił do końca swojego talerza, a w woku nie została jedynie część dla Artema, nie ruszył się od stołu. Po wszystkim wygodnie rozsiadł się na krześle i przymknął oczy.
- Dobra… Zmęczyłem się… Przerwa od jedzenia i idę malować… Jak zechcesz możesz ze mną… Aaa i pytanie, masz może drukarkę?
- A później mówią ci, że jesteś wielki i chudy! – westchnął i kiedy ten leżał, rozczochrał mu włosy. Póki nie opróżnił do końca swojego talerza, a w woku nie została jedynie część dla Artema, nie ruszył się od stołu. Po wszystkim wygodnie rozsiadł się na krześle i przymknął oczy.
- Dobra… Zmęczyłem się… Przerwa od jedzenia i idę malować… Jak zechcesz możesz ze mną… Aaa i pytanie, masz może drukarkę?
- Nie jestem wielki. Skromne metr dziewięćdziesiąt cztery. - wyszczerzył się i poprawił włosy. Gdy Carlos zjadł swoją porcję, Artem wziął talerze i kieliszki i zaniósł je do zmywarki, a wok z resztą obiadu odstawił na kuchenny blat.
- Mogę ci potowarzyszyć. - uśmiechnął się lekko. - Drukarka stoi w moim pokoju i gabinecie matki. - wziął umyte słoiki i postawił je przed mężczyzną, a sam usiadł naprzeciwko niego.
- Mogę ci potowarzyszyć. - uśmiechnął się lekko. - Drukarka stoi w moim pokoju i gabinecie matki. - wziął umyte słoiki i postawił je przed mężczyzną, a sam usiadł naprzeciwko niego.
- Tak, tak, przepraszam… OG-RO-MNY! – uśmiechnął się.
Podziękował gdy Artem odniósł naczynia i wyciągnął telefon. Ucieszył się, że chłopak chce jeszcze mu towarzyszyć… Może dzięki temu Carlos nie zaśnie już na samym początku malowania…
- Chodzi o to, że… Wolę malować z natury, a jeśli już to chociażby ze zdjęcia. Jeśli byłbyś w stanie wydrukować… Chociaż na A5 jeden!... Byłoby łatwiej…
Podziękował gdy Artem odniósł naczynia i wyciągnął telefon. Ucieszył się, że chłopak chce jeszcze mu towarzyszyć… Może dzięki temu Carlos nie zaśnie już na samym początku malowania…
- Chodzi o to, że… Wolę malować z natury, a jeśli już to chociażby ze zdjęcia. Jeśli byłbyś w stanie wydrukować… Chociaż na A5 jeden!... Byłoby łatwiej…
Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Jasne. Nie ma problemu. - wzruszył ramionami. - Tooo… Możesz mi wysłać wszystko co tam chcesz mieć i zaraz to ogarnę. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego. - A tak właściwie… Po co ci te słoiki?
- Jasne. Nie ma problemu. - wzruszył ramionami. - Tooo… Możesz mi wysłać wszystko co tam chcesz mieć i zaraz to ogarnę. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego. - A tak właściwie… Po co ci te słoiki?
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach