▲▼
First topic message reminder :
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
„ Mój.
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Złamał się dopiero w drodze do domu. Płakał jak dzieciak, nie mogąc pogodzić się z utratą kogoś. Utratą… Przecież niedługo znowu się spotkają! Prawda?
W domu pierwszy dorwał Pierożka, nosił go ze sobą wszędzie i wycierał w niego mokre policzki. Kiedy już nieco się uspokoił, zobaczył kartkę. I od nowa…
Z/T
W domu pierwszy dorwał Pierożka, nosił go ze sobą wszędzie i wycierał w niego mokre policzki. Kiedy już nieco się uspokoił, zobaczył kartkę. I od nowa…
Z/T
Niemożliwe… Żyje. Jednak jest, w dodatku nie sam? Póki mógł, z daleka oglądał jego sylwetkę. Zaraz zachłannie pociągnięty za brodę do pocałunku, na krótki moment wyobraził sobie usta kogoś innego, bliskość i ciepło tej jednej osoby. Od razu odsunął się i skrzywił.
I po co to robisz. Oszczędź sobie. Wstał z jednego z foteli i powoli przeszedł do baru. Poprosił kelnera o kartkę i whisky w zmrożonej szklance. Wyciągnął z kieszonki marynarki pióro i po chwili zapisał nim po specjalnej, klubowej wizytówce jedno słowo. Przywołał do siebie kelnerkę i wskazał komu ma przekazać alkohol i liścik. Usiadł przy barze, a po chwili dostał cygaro i popielniczkę. Ile tym razem będzie musiał wydmuchać dymu na Madonnę, by i tym razem dała mu spokój? Podążała za nim jak cień, usiadła obok i robiła wszystko, by tylko zwrócić na siebie uwagę. Jego myśli były przy kimś innym. Tym uśmierconym kłamstwem, nieodgadnionym Charlesie.
Kobieta przyniosła do stołu szklankę i dyskretnie wręczyła Charlesowi list.
I po co to robisz. Oszczędź sobie. Wstał z jednego z foteli i powoli przeszedł do baru. Poprosił kelnera o kartkę i whisky w zmrożonej szklance. Wyciągnął z kieszonki marynarki pióro i po chwili zapisał nim po specjalnej, klubowej wizytówce jedno słowo. Przywołał do siebie kelnerkę i wskazał komu ma przekazać alkohol i liścik. Usiadł przy barze, a po chwili dostał cygaro i popielniczkę. Ile tym razem będzie musiał wydmuchać dymu na Madonnę, by i tym razem dała mu spokój? Podążała za nim jak cień, usiadła obok i robiła wszystko, by tylko zwrócić na siebie uwagę. Jego myśli były przy kimś innym. Tym uśmierconym kłamstwem, nieodgadnionym Charlesie.
Kobieta przyniosła do stołu szklankę i dyskretnie wręczyła Charlesowi list.
Charles odebrał whisky i kartkę. Spojrzał na towarzyszącą mu kobietę lekko zaskoczony. Ha, zimna szklanka i whisky, zupełnie jak... Szybko zorientował się, kto mógł zamówić mu taki alkohol. Jego znajoma bacznie przyjrzała się twarzy fotografa i zapytała, czy coś się stało. Pokręcił głową. Przeczytał, co było napisane na wizytówce i długo siedział w zamyśleniu, patrząc gdzieś w przeciwległy kąt sali. Co powinien zrobić? W pierwszej chwili chciał wyjść. Dał mu informację, dostał podziękowanie. Byli kwita. Wstał, powiedział parę słów do dziewczyny, ona pokiwała głową i również wstała, a za chwilę ruszyła w stronę wyjścia. Charles rozejrzał się po sali, a gdy rozpoznał znajomą sylwetkę poczuł przypływ dawno przebrzmiałego żalu i smutku. Poczekał aż Dragan skieruje na niego spojrzenie, podniósł szklankę w geście toastu, napił się i z powrotem usiadł na swoim miejscu. Spokojnie, z elegancją, bez uśmiechu. Fotograf już nie wyglądał tak młodo, ktoś nieznajomy mógłby powiedzieć, że dobija czterdziestki. Miał dłuższe włosy niż rok temu, ciemne pasma zaczesane do tylu falami opadały mu na kark, gdzieniegdzie upstrzone pojedynczymi siwymi refleksami. Siedział, czekał. Dał Draganowi piętnaście minut na zdecydowanie, czy chce podejść, po tym czasie zamierzał wyjść, wrócić do hotelu.
Przez dłuższą chwilę tonął we wspomnieniach. Przywoływał obrazy sprzed roku i porównywał je z teraźniejszością. Na tej ladzie, paląc to samo cygaro, z nim, oglądającym go z tamtej kanapy. Obejrzał się i przechwycił jego spojrzenie. Toast. Za co wtedy był toast? Wydmuchał dym i powoli skinął głową w jego stronę.
Zmieniłeś się, ale tylko odrobinę. Co robiłeś przez ten czas, gdy ja nieprzerwanie pracowałem w Moskwie? Odtrącił od siebie byłą szefową i oschle nakazał trzymać się od siebie z daleka. Gdzie twoja koleżanka, Charles? Mam zająć jej miejsce?
Zabrał ze sobą popielniczkę i powoli podszedł do kanapy.
- Czy mogę? – zapytał wskazując cygarem na wolne miejsce. Jeśli dał mu pozwolenie, odłożył rzeczy na stół i ostrożnie się przysiadł. Oparł się łokciami o kolana i splótł palce u dłoni. Odwrócił głowę w jego stronę i chwilę tak mu się poprzyglądał. Sam również nieco się zmienił. Oprócz tego, że zgolił zarost i w końcu założył na siebie porządny garnitur, to blizny oraz tatuaże powoli blakły i znikały.
- Pozwól, że zapytam... Co porabiasz na końcu świata, w tej zimnej i paskudnej Moskwie?
Zmieniłeś się, ale tylko odrobinę. Co robiłeś przez ten czas, gdy ja nieprzerwanie pracowałem w Moskwie? Odtrącił od siebie byłą szefową i oschle nakazał trzymać się od siebie z daleka. Gdzie twoja koleżanka, Charles? Mam zająć jej miejsce?
Zabrał ze sobą popielniczkę i powoli podszedł do kanapy.
- Czy mogę? – zapytał wskazując cygarem na wolne miejsce. Jeśli dał mu pozwolenie, odłożył rzeczy na stół i ostrożnie się przysiadł. Oparł się łokciami o kolana i splótł palce u dłoni. Odwrócił głowę w jego stronę i chwilę tak mu się poprzyglądał. Sam również nieco się zmienił. Oprócz tego, że zgolił zarost i w końcu założył na siebie porządny garnitur, to blizny oraz tatuaże powoli blakły i znikały.
- Pozwól, że zapytam... Co porabiasz na końcu świata, w tej zimnej i paskudnej Moskwie?
Lewis nie odpowiedział, nie zgodził się, ale też nie zaprzeczył. Patrzył przed siebie kciukiem nieświadomie przesuwając to w górę, to w dół szklanki, a na byłego przyjaciela spojrzał dopiero, kiedy ten znów się odezwał. Zanim odpowiedział, przez moment przyglądał się twarzy mężczyzny z łagodnym, ale tak szczerze smutnym uśmiechem. W taki sposób mógł uśmiechać się tylko ktoś, kto oswoił się z bólem pękającego serca.
Odchrząknął i przełknął ślinę, chcąc choć trochę nastroić gardło do mówienia.
– Po części zrobiłem sobie wakacje, a po części miałem tu coś do załatwienia – odpowiedział nadal patrząc na mężczyznę, choć już się nie uśmiechał, przez co w jego oczach dało się poznać tylko ten stary wyraz zagadkowego smutku. Co do głosu, fotograf tylko momentami brzmiał jak dawniej, przez większość czasu musiał kontrolować, aby zbytnio nie chrypieć albo aby w ogóle być słyszalnym, ale wyraźnie przywykł już do takiego mówienia.
Odchrząknął i przełknął ślinę, chcąc choć trochę nastroić gardło do mówienia.
– Po części zrobiłem sobie wakacje, a po części miałem tu coś do załatwienia – odpowiedział nadal patrząc na mężczyznę, choć już się nie uśmiechał, przez co w jego oczach dało się poznać tylko ten stary wyraz zagadkowego smutku. Co do głosu, fotograf tylko momentami brzmiał jak dawniej, przez większość czasu musiał kontrolować, aby zbytnio nie chrypieć albo aby w ogóle być słyszalnym, ale wyraźnie przywykł już do takiego mówienia.
Przeszedł go dreszcz, słysząc jego głos. Więc jednak tamta operacja się udała. Heh… Gdyby udało im się wytrzymać ze sobą odrobinę dłużej… Nie, Dragan stop. Nie gdybaj.
- Czas, w którym masz coś załatwiać nazywasz wakacjami? Dziwi mnie, że zdecydowałeś się na Moskwę, a zwłaszcza klub, w którym ci się oświadczyłem… - zamknął się na moment. Zabrał z popielniczki cygaro i zaciągnął się nim. – Tęsknota nie mija, zwłaszcza gdy uczucie szczęścia było prawdziwe… - powiedział bardziej do siebie. Odwrócił wzrok na Charlesa i przybrał zrezygnowany wyraz twarzy. – Mam nadzieję, że whisky, którą ci zamówiłem jest odpowiednia.
- Czas, w którym masz coś załatwiać nazywasz wakacjami? Dziwi mnie, że zdecydowałeś się na Moskwę, a zwłaszcza klub, w którym ci się oświadczyłem… - zamknął się na moment. Zabrał z popielniczki cygaro i zaciągnął się nim. – Tęsknota nie mija, zwłaszcza gdy uczucie szczęścia było prawdziwe… - powiedział bardziej do siebie. Odwrócił wzrok na Charlesa i przybrał zrezygnowany wyraz twarzy. – Mam nadzieję, że whisky, którą ci zamówiłem jest odpowiednia.
– Ja zawsze jestem w pracy, nawet na wakacjach. – Charles zaśmiał się ponuro i spuścił wzrok na szklankę. Zorientował się, że cały czas przesuwa po niej palcem, przestał i chwycił szkło mocniej. – Porcja gorzkiego sentymentu, to wszystko. – Spojrzał na Dragana z lekkim zaskoczeniem. Co? On mówi to do niego? Ma się jakoś do tego odnieść? Postanowił nic nie mówić, w końcu nie był pytany, a na uzewnętrznianie się, wzorem byłego znajomego, nie miał ochoty.
– Tak, dzię... – przerwał, cicho odchrząknął. – Dziękuję. Jest w porządku.
– Tak, dzię... – przerwał, cicho odchrząknął. – Dziękuję. Jest w porządku.
Wakacje i praca nigdy nie szył dla niego w parze. Albo jedno, albo drugie. Odpuścił sobie dzielenie się tą myślą. Tak samo jak nie drążył tematu czemu właściwie zawdzięcza jego wizytę. Czy rzeczywiście chodziło o pracę? I okazjonalnie zerknął do klubu? Drugi raz? Nie sądził.
Skinął głową na odpowiedź. Rozejrzał się po klubie chcąc się upewnić, że Madonna trzyma się od niego z daleka, a po chwili odwrócił się bardziej bokiem do rozmówcy. Ciekawiło go, co ta wariatka mu o nim powiedziała, jak dużo zmyśliła i czy cokolwiek to zmieniło w jego postrzeganiu.
- Jak długo musisz zmuszać się do pozostania w Moskwie?
Skinął głową na odpowiedź. Rozejrzał się po klubie chcąc się upewnić, że Madonna trzyma się od niego z daleka, a po chwili odwrócił się bardziej bokiem do rozmówcy. Ciekawiło go, co ta wariatka mu o nim powiedziała, jak dużo zmyśliła i czy cokolwiek to zmieniło w jego postrzeganiu.
- Jak długo musisz zmuszać się do pozostania w Moskwie?
Przez moment musiał prześledzić, co Dragan powiedział i zastanowić się, co miał na myśli.
– Ach, pytasz, jak długo tu będę? – Pochylił się w stronę mężczyzny i sięgnął po popielniczkę i postawił ją między nimi na kanapie. Tak, wiedział, że to nieeleganckie, ale po prostu miał to gdzieś, w tej chwili wolał praktyczność.
– Przyleciałem wczoraj rano, wylatuję jutro w nocy. – Wyjął dla siebie cygaretkę, podpalił, zaciągnął się i napił whisky. Starał się coś powiedzieć, ale udało się go usłyszeć dopiero, gdy odchrząknął.
– Szefowa powiedziała ci, że tu jestem? Czy po moim SMS-e postanowiłeś odświeżyć wspomnienia? Bo w przypadkowe spotkanie nie uwierzę...
– Ach, pytasz, jak długo tu będę? – Pochylił się w stronę mężczyzny i sięgnął po popielniczkę i postawił ją między nimi na kanapie. Tak, wiedział, że to nieeleganckie, ale po prostu miał to gdzieś, w tej chwili wolał praktyczność.
– Przyleciałem wczoraj rano, wylatuję jutro w nocy. – Wyjął dla siebie cygaretkę, podpalił, zaciągnął się i napił whisky. Starał się coś powiedzieć, ale udało się go usłyszeć dopiero, gdy odchrząknął.
– Szefowa powiedziała ci, że tu jestem? Czy po moim SMS-e postanowiłeś odświeżyć wspomnienia? Bo w przypadkowe spotkanie nie uwierzę...
Prześledził wzrokiem drogę popielniczki i kiedy spokojnie ustała na kanapie, strzepał do niej popiół.
- To niedługo… W porządku, przynajmniej nie musisz się tu niepotrzebnie męczyć. – doskonale pamiętał jak Charles przyznał się przed nim, że nie lubi Rosji. Po co więc ma w niej siedzieć? Wakacje… Śmieszne.
- Powiedziała, ale nie wierzyłem jej. Dopiero po twojej wiadomości coś mnie tknęło i przyjechałem. Może i mnie przyciągnął tutaj sentyment? Może po prostu chciałem przekonać się, że jednak żyjesz… - wzruszył ramionami. Chwilę zastanowił się nad czasem, jak mógłby go wykorzystać, aby chociaż odrobinę wczuć się w Charlesa, spróbować jego towarzystwa i znowu poznać go po roku. Czy się uda? Wątpił. Na jego miejscu szybko osunąłby się w cień, odrzucając męczące myśli i wspomnienia. – Czy miałbyś ochotę przejść się na spacer ze mną i moim psem? Obiecuję, że mój szofer odwiezie cię do hotelu kiedy tylko tego zechcesz.
- To niedługo… W porządku, przynajmniej nie musisz się tu niepotrzebnie męczyć. – doskonale pamiętał jak Charles przyznał się przed nim, że nie lubi Rosji. Po co więc ma w niej siedzieć? Wakacje… Śmieszne.
- Powiedziała, ale nie wierzyłem jej. Dopiero po twojej wiadomości coś mnie tknęło i przyjechałem. Może i mnie przyciągnął tutaj sentyment? Może po prostu chciałem przekonać się, że jednak żyjesz… - wzruszył ramionami. Chwilę zastanowił się nad czasem, jak mógłby go wykorzystać, aby chociaż odrobinę wczuć się w Charlesa, spróbować jego towarzystwa i znowu poznać go po roku. Czy się uda? Wątpił. Na jego miejscu szybko osunąłby się w cień, odrzucając męczące myśli i wspomnienia. – Czy miałbyś ochotę przejść się na spacer ze mną i moim psem? Obiecuję, że mój szofer odwiezie cię do hotelu kiedy tylko tego zechcesz.
Charles przez chwilę przyglądał się Draganowi z wyrazem twarzy kogoś, kto próbuje rozgryźć jakąś zagadkę. To dobrze? Nie będzie się niepotrzebnie męczyć? Westchnął, pokręcił głową. Najwyraźniej Serb pod tym względem się nie zmienił, dalej uważał, że Charles jest biedny i bez woli, gdy tymczasem przecież to fotograf sam zdecydował, że tu przyleci, że to potrzebne i nawet jeśli się męczy to zgadza się na to i tego chce. Przez chwilę zastanawiał się, czy próbować wyjaśnić mu to, ale zrezygnował, uznał, że to daremny trud.
– Żyję – potwierdził lakonicznie i przez jakiś czas skupiał się na cygaretce i obserwowaniu tańczących ludzi.
Spacer z nim i z psem? Szofer? Lewis spojrzał na Dragana znowu ze smutkiem, ale też z jakimś dziwnym wyrazem współczucia.
– Nie przyleciałem tu, aby się z tobą spotykać, nie planowałem tego. – Poczuł się w obowiązku poinformować o tym byłego narzeczonego, ot tak, dla jasności, żeby mężczyzna nie zaczął snuć jakichś przypuszczeń. – Chcesz o czymś ze mną porozmawiać? – zapytał odsuwając moment, w którym da odpowiedź, czy zgadza się iść na spacer.
– Żyję – potwierdził lakonicznie i przez jakiś czas skupiał się na cygaretce i obserwowaniu tańczących ludzi.
Spacer z nim i z psem? Szofer? Lewis spojrzał na Dragana znowu ze smutkiem, ale też z jakimś dziwnym wyrazem współczucia.
– Nie przyleciałem tu, aby się z tobą spotykać, nie planowałem tego. – Poczuł się w obowiązku poinformować o tym byłego narzeczonego, ot tak, dla jasności, żeby mężczyzna nie zaczął snuć jakichś przypuszczeń. – Chcesz o czymś ze mną porozmawiać? – zapytał odsuwając moment, w którym da odpowiedź, czy zgadza się iść na spacer.
Skrzywił się na takie spojrzenie. Dlaczego mi je dajesz? Co znowu powiedziałem źle?
- Może i nie planowałeś, ale sprowokowałeś do tego los. – oparł się i założył nogę na nogę – Kolejny raz, gdzieś na końcu świata znajdujemy się, później kochamy i uciekamy. Miałeś rację, to od początku było chore… I dziwne. – zaciągnął się – Jak dobrze, że tym razem nie musi tak być. – westchnął i leniwie prześlizgnął spojrzeniem po jego sylwetce. Chciał cokolwiek wyczytać z jego postawy, mimiki, gestów.
- Gdybym nie chciał, nie zagościłbym do klubu, a tym bardziej nie zaczął rozmowy i nie zapraszał na spacer. Skoro już udało mi się z tobą spotkać, chcę wykorzystać ten czas. Twoja wola co zdecydujesz… Nie namawiam, tylko proponuję.
- Może i nie planowałeś, ale sprowokowałeś do tego los. – oparł się i założył nogę na nogę – Kolejny raz, gdzieś na końcu świata znajdujemy się, później kochamy i uciekamy. Miałeś rację, to od początku było chore… I dziwne. – zaciągnął się – Jak dobrze, że tym razem nie musi tak być. – westchnął i leniwie prześlizgnął spojrzeniem po jego sylwetce. Chciał cokolwiek wyczytać z jego postawy, mimiki, gestów.
- Gdybym nie chciał, nie zagościłbym do klubu, a tym bardziej nie zaczął rozmowy i nie zapraszał na spacer. Skoro już udało mi się z tobą spotkać, chcę wykorzystać ten czas. Twoja wola co zdecydujesz… Nie namawiam, tylko proponuję.
Kochamy? Zmarszczył brwi. Kochamy albo nienawidzimy. Albo raczej: kochaliśmy albo nienawidziliśmy, bo obecnie żadna z tych opcji nie pasuje – przynajmniej dla Charlesa.
Z sylwetki Lewisa nie dało się wyczytać zbyt dużo, po prostu siedział wygodnie, utrzymywał grzeczny dystans, jakby rozmawiał z nieznajomym, jego oczy znowu wyrażały znajomy smutek z domieszką czegoś, co trudno było poznać. Może zawód? Może tęsknota? Żal? Poczucie ulgi? Albo wszystko naraz.
– Dobrze, pójdźmy. Teraz i bez psa – zadecydował kończąc palić cygaretkę i gasząc ją. Po tym, co Dragan powiedział Charles poczuł, że mężczyzna na niego naskakuje i być może jest zniecierpliwiony, ale nie skomentował tego. Zaczął zachowywać się bardziej oficjalnie i odeszła mu jakakolwiek chęć opowiedzenia o sobie, która narodziła się wraz z naiwną nadzieją na łatwe dogadanie się. Nie chciał sprostować, że nie zatrzymał się w hotelu, nie tłumaczył też wielu innych rzeczy, z których naturalnie zwierzyłby się komuś bliskiemu. Czuł się dziwnie i cały czas pilnował.
Z sylwetki Lewisa nie dało się wyczytać zbyt dużo, po prostu siedział wygodnie, utrzymywał grzeczny dystans, jakby rozmawiał z nieznajomym, jego oczy znowu wyrażały znajomy smutek z domieszką czegoś, co trudno było poznać. Może zawód? Może tęsknota? Żal? Poczucie ulgi? Albo wszystko naraz.
– Dobrze, pójdźmy. Teraz i bez psa – zadecydował kończąc palić cygaretkę i gasząc ją. Po tym, co Dragan powiedział Charles poczuł, że mężczyzna na niego naskakuje i być może jest zniecierpliwiony, ale nie skomentował tego. Zaczął zachowywać się bardziej oficjalnie i odeszła mu jakakolwiek chęć opowiedzenia o sobie, która narodziła się wraz z naiwną nadzieją na łatwe dogadanie się. Nie chciał sprostować, że nie zatrzymał się w hotelu, nie tłumaczył też wielu innych rzeczy, z których naturalnie zwierzyłby się komuś bliskiemu. Czuł się dziwnie i cały czas pilnował.
Skinął głową i kiedy ten zgasił cygaretkę, odstawił popielniczkę i odłożył tam cygaro. Wstał, poprawił na sobie marynarkę i ruszył w stronę szatni. Obejrzał się za siebie, jeśli Charles jeszcze nie szedł, zaczekał na niego.
Odebrał długi, czarny płaszcz i patrząc na swoje odbicie w lustrze założył go na siebie i zapiął. Schował dłonie do kieszeni i bez słowa wyszedł przed lokal. Ruszył przed siebie dopiero, gdy Charles mógł zrównać z nim krok.
- Lepiej… - spojrzał w niebo, na ciężkie, ciemne chmury zasłaniające gwiazdy i zacmokał. Niedobrze… Zbiera się na deszcz. Za długo ze sobą nie pobędą. – Wolę porozmawiać z tobą tutaj, daleko od właścicielki i muzyki, która przeszkadzała mi w słyszeniu ciebie.
Odebrał długi, czarny płaszcz i patrząc na swoje odbicie w lustrze założył go na siebie i zapiął. Schował dłonie do kieszeni i bez słowa wyszedł przed lokal. Ruszył przed siebie dopiero, gdy Charles mógł zrównać z nim krok.
- Lepiej… - spojrzał w niebo, na ciężkie, ciemne chmury zasłaniające gwiazdy i zacmokał. Niedobrze… Zbiera się na deszcz. Za długo ze sobą nie pobędą. – Wolę porozmawiać z tobą tutaj, daleko od właścicielki i muzyki, która przeszkadzała mi w słyszeniu ciebie.
Dopił whisky i wstał. Cały czas trzymał się zaraz za Draganem. Mężczyzna mógł zauważyć, że fotograf dalej nosi czarny płaszcz, być może ten sam? Założył też ciemnozielony szalik i czarną fedorę, co mogło wydawać się nowością. Gdy wyszli, fotograf zapalił nową cygaretkę.
– Słucham cię – zapewnił Dragana idąc obok niego.
– Słucham cię – zapewnił Dragana idąc obok niego.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach