▲▼
First topic message reminder :
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
„ Mój.
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Odrzucił połączenie, ale wyrzucił cygaretkę (ach, pieprzyć zaśmiecanie miasta!), obrócił się i potruchtał z powrotem w stronę klubu. Kiedy tylko zobaczył taksówkę i Dragana zwolnił i dysząc ostatnie metry przeszedł wolniej. Zdążył napisać SMS-a znajomemu: Chciałem chwilę się przejść. Usiadł na tylnym siedzeniu nie zaprzątając sobie głowy pasami. Czuł, jak kręciło mu się w głowie, miał nadzieję, że mu zaraz przejdzie. Z drugiej strony przecież tego chciał, prawda? Zerknął na znajomego i, choć się nie uśmiechnął, to posłał mu ciepłe spojrzenie. Wszystko okej. Wszystko po staremu.
Odetchnął kiedy znalazł go w zasięgu wzroku. Odczytał smsa i schował telefon do kieszeni. W aucie usiadł obok Charlesa i rzucił kierowcy adres. Szczerze mówiąc zdążył już zgłodnieć. Chętnie porwałby jakieś pierożki albo… O pizza, dawno nie jadł pizzy! Zanim to jednak nastąpi…
- Tak jak mówiłem, porywam cię do cukierni. Później na moment wrócimy do domu. Co to te… Tealights? Dobrze to wymawiam?
- Tak jak mówiłem, porywam cię do cukierni. Później na moment wrócimy do domu. Co to te… Tealights? Dobrze to wymawiam?
Charles wpółświadomie bawił się obrączką, pocierał ją i obracał na palcu. Cukiernia, taak, dobry pomysł. Zjadłby ciastko albo dwa. Ewentualnie z pięć. Wyjął telefon z kieszeni i wyszukał w internecie zdjęcia świeczki, o którą pytał go Garik i pokazał ekran. Tadaaam! Oto tealight.
Po chwili nachylił się nad znajomym jednocześnie lekko popychając go w stronę drzwi po jego stronie.
Dobrze to wymawiasz – wyszeptał cicho, tak aby tylko znajomy mógł go usłyszeć i szybko przeciągnął językiem po płatku jego ucha, po czym odsunął się na swoje miejsce jakby nigdy nic.
Kiedy dotarli na miejsce, fotograf z przyjemnością wybrał parę różnych ciastek, a to z czekoladą i wiśniami, a to z kremem śmietanowym, z toffi... Powybierał też parę takich, których nie próbował wcześniej i spojrzał na Dragana, po czym wskazał mu ladę ze słodkościami. Oto moje zdobycze, teraz twoja kolej!
Po chwili nachylił się nad znajomym jednocześnie lekko popychając go w stronę drzwi po jego stronie.
Dobrze to wymawiasz – wyszeptał cicho, tak aby tylko znajomy mógł go usłyszeć i szybko przeciągnął językiem po płatku jego ucha, po czym odsunął się na swoje miejsce jakby nigdy nic.
Kiedy dotarli na miejsce, fotograf z przyjemnością wybrał parę różnych ciastek, a to z czekoladą i wiśniami, a to z kremem śmietanowym, z toffi... Powybierał też parę takich, których nie próbował wcześniej i spojrzał na Dragana, po czym wskazał mu ladę ze słodkościami. Oto moje zdobycze, teraz twoja kolej!
Złapał za dłoń, w której trzymał telefon i przybliżył do siebie… Aaaa! To to! Absolutnie, nie kupi mu tego na tort. Czy tam ciastka. Ściągnął brwi i odchylił się do drzwi, a zaraz westchnął i z trudem ukrył uśmiech. No już, popsoci mu się później.
W kawiarni zamówił małą espresso i kiedy Charles wybierał, ten ją popijał.
- Po trochu wszystkich, które macie z jabłkami. – zwrócił się do sprzedawczyni, gdy Charles skończył wybierać. – Tak mało? Myślałem, że jesteś głodny. Zapakujesz sobie trochę do domu jeśli zostanie. – jak nie on, nie przejmując się towarzystwem, złapał fotografa w talii, przyciągnął do siebie i ucałował w bok głowy. – Na pewno nie chcesz tortu? Albo jakiegoś ciasta? Patrz, to tiramisu wygląda całkiem ładnie. – znowu go ucałował i podszedł do kasy. Odłożył filiżankę na ladę i wyciągnął portfel.
W kawiarni zamówił małą espresso i kiedy Charles wybierał, ten ją popijał.
- Po trochu wszystkich, które macie z jabłkami. – zwrócił się do sprzedawczyni, gdy Charles skończył wybierać. – Tak mało? Myślałem, że jesteś głodny. Zapakujesz sobie trochę do domu jeśli zostanie. – jak nie on, nie przejmując się towarzystwem, złapał fotografa w talii, przyciągnął do siebie i ucałował w bok głowy. – Na pewno nie chcesz tortu? Albo jakiegoś ciasta? Patrz, to tiramisu wygląda całkiem ładnie. – znowu go ucałował i podszedł do kasy. Odłożył filiżankę na ladę i wyciągnął portfel.
Oczywiście, Charles żartował z tealightami na tort czy nawet ciastka, dlatego śmiał się, kiedy o tym mówił. Wydawało mu się zabawne, aby zanurzyć czterdzieści naczynek ze świeczką w cieście albo kremie.
Pozwolił się przytulić i pocałować, ukradkiem sprawdzając reakcję dziewczyny za ladą. On jest moim bratem – szepnął do niej po rusku niby w konfidencji. Jasne, jasne! Skinął głową, okej, tamto tiramisu też. Pozwolił braciszkowi zapłacić i poprosił o zapakowanie wszystkich ciastek prócz jednego, bo zakładał, że więcej nie da rady zjeść.
Usiadł przy stoliku i czekał aż dostanie swój urodzinowy tort, ale w tym czasie nie potrafił sobie darować zaczepiania Dragana. Usiadł w taki sposób, aby trzymać jedno z kolan między jego kolanami.
Pozwolił się przytulić i pocałować, ukradkiem sprawdzając reakcję dziewczyny za ladą. On jest moim bratem – szepnął do niej po rusku niby w konfidencji. Jasne, jasne! Skinął głową, okej, tamto tiramisu też. Pozwolił braciszkowi zapłacić i poprosił o zapakowanie wszystkich ciastek prócz jednego, bo zakładał, że więcej nie da rady zjeść.
Usiadł przy stoliku i czekał aż dostanie swój urodzinowy tort, ale w tym czasie nie potrafił sobie darować zaczepiania Dragana. Usiadł w taki sposób, aby trzymać jedno z kolan między jego kolanami.
Jej mina… Cóż, dziewczyna uśmiechała się, a po usłyszeniu, że to brat cicho zachichotała. Wszystko zapakowała w kilka pudełek i schowała do dużej torby. Garik zostawił pieniądze i poszedł do jednego ze stolików. Sam poprosił o przyniesienie kilku małych ciastek nadziewanych jabłkami z cynamonem.
- Czuuuję… - wymruczał, delikatnie przesuwając łydką po jego łydce. Uśmiechnął się do kobietki kiedy podawała im talerzyki. Dostali ciastko z wiśniami i małe jabłeczniki.
- Skąd jesteście? – zapytała po angielsku. Oho, jednak ten dzień może go jeszcze czymś zaskoczyć.
- Mój… Narzeczony z Kanady, ja z Serbii. – uśmiechnął się na siłę i wzrokiem pogonił, by już odeszła. Ta jak na złość jeszcze bardziej się rozpromieniła i podeszła bliżej.
- Naprawdę!? Kanada to tak daleko! Zawsze chciałam tam polecieć. Dobrze się tam żyje?
- Bardzo. Zamierzam się tam przeprowadzić. – patrzył na nią z jeszcze większą niechęcią. Jeszcze, no zbliż się jeszcze i dotknij Charlesa. Zaraz cię…
- Czuuuję… - wymruczał, delikatnie przesuwając łydką po jego łydce. Uśmiechnął się do kobietki kiedy podawała im talerzyki. Dostali ciastko z wiśniami i małe jabłeczniki.
- Skąd jesteście? – zapytała po angielsku. Oho, jednak ten dzień może go jeszcze czymś zaskoczyć.
- Mój… Narzeczony z Kanady, ja z Serbii. – uśmiechnął się na siłę i wzrokiem pogonił, by już odeszła. Ta jak na złość jeszcze bardziej się rozpromieniła i podeszła bliżej.
- Naprawdę!? Kanada to tak daleko! Zawsze chciałam tam polecieć. Dobrze się tam żyje?
- Bardzo. Zamierzam się tam przeprowadzić. – patrzył na nią z jeszcze większą niechęcią. Jeszcze, no zbliż się jeszcze i dotknij Charlesa. Zaraz cię…
Charles posłał Draganowi zaskoczone spojrzenie. Przyznał się do pochodzenia? Już-już chciał odpowiedzieć, że tak, Kanada jest super, że zaprasza, ale znajomy go uprzedził. Że co? Przeprowadzić...? Normalnie uznałby, że mężczyzna powiedział to tylko po to, aby odstraszyć Bogu ducha winną dziewczynę, ale po ty, jak przyznał się, że są narzeczeństwem i że chwilę temu oświadczył mu się na poważnie, fotograf uznał, że nigdy nic nie wiadomo.
Och... – Przełknął kawałek ciastka i wskazał widelczykiem na towarzysza. – Nie wiedziałem. Naprawdę chcesz?
Sprzedawczyni, korzystając z braku klientów, przysunęła sobie odrobinkę krzesło od sąsiedniego stolika i przysiadła na nim niedaleko Charlesa, w milczeniu, z uśmiechem na ustach przysłuchiwała się rozmowie.
Och... – Przełknął kawałek ciastka i wskazał widelczykiem na towarzysza. – Nie wiedziałem. Naprawdę chcesz?
Sprzedawczyni, korzystając z braku klientów, przysunęła sobie odrobinkę krzesło od sąsiedniego stolika i przysiadła na nim niedaleko Charlesa, w milczeniu, z uśmiechem na ustach przysłuchiwała się rozmowie.
Zanim odpowiedział, zaczekał aż kobietka odejdzie… No ta…
- Chciałbym. Zdaję sobie sprawę, że to mogłoby utrudnić moją pracę, ale… Jeśli to pozwoliłoby mi być bliżej ciebie? Chociaż żeby ten przeklęty Atlantyk nas nie rozdzielał. Jestem zmęczony długimi lotami i zimnymi nocami. – westchnął – Nadal chcesz nas słuchać? – popatrzył na dziewczynę i złapał za swoje ciastko – Chciałbym… Sprawiłbym Pierożkowi porządny wybieg, a tobie… Zabierałbym cię na wycieczki na północ, pod namiot, byśmy mogli sypiać pod gwiazdami i rozpalać ognisko. Kupiłbym ci psa… Golden retrivera. Takiego jasnego. – uśmiechnął się i ugryzł kawałek ciasta.
- Chciałabym, żeby ktoś mi kiedyś powiedział coś takiego. – westchnęła i popatrzyła na Charlesa, ciekawa jego odpowiedzi.
- Chciałbym. Zdaję sobie sprawę, że to mogłoby utrudnić moją pracę, ale… Jeśli to pozwoliłoby mi być bliżej ciebie? Chociaż żeby ten przeklęty Atlantyk nas nie rozdzielał. Jestem zmęczony długimi lotami i zimnymi nocami. – westchnął – Nadal chcesz nas słuchać? – popatrzył na dziewczynę i złapał za swoje ciastko – Chciałbym… Sprawiłbym Pierożkowi porządny wybieg, a tobie… Zabierałbym cię na wycieczki na północ, pod namiot, byśmy mogli sypiać pod gwiazdami i rozpalać ognisko. Kupiłbym ci psa… Golden retrivera. Takiego jasnego. – uśmiechnął się i ugryzł kawałek ciasta.
- Chciałabym, żeby ktoś mi kiedyś powiedział coś takiego. – westchnęła i popatrzyła na Charlesa, ciekawa jego odpowiedzi.
Charles przez moment bawił się okruszkiem przeganiając go bokiem widelca po brzegu talerzyka. Dragan pewnie widział fotografa w takim zamyśleniu już setki razy, pewnie wiedział, że w tej chwili w głowie mężczyzny toczy się zacięta dyskusja między tą romantyczną a racjonalną stroną. Nagle Charles zaśmiał się wysokim głosem.
Może wpierw wytrzeźwiej i chwilę ochłoń, odpocznij ode mnie. Wróć do swojej ukochanej szefowej, zapytaj jej o pozwolenie. I nie zapomnij sam do siebie strzelić, żeby ona nie musiała sobie brudzić rączek – odpowiedział złośliwie, szepcząc głośno. Zerknął na dziewczynę, ale on wydawała się coraz mniej z ich rozmowy rozumieć, dlatego westchnęła, uśmiechnęła się do mężczyzn i wstała odstawiając swoje krzesło na miejsce. Weszła za ladę i zajęła się uzupełnianiem zapasów ciastek.
Może wpierw wytrzeźwiej i chwilę ochłoń, odpocznij ode mnie. Wróć do swojej ukochanej szefowej, zapytaj jej o pozwolenie. I nie zapomnij sam do siebie strzelić, żeby ona nie musiała sobie brudzić rączek – odpowiedział złośliwie, szepcząc głośno. Zerknął na dziewczynę, ale on wydawała się coraz mniej z ich rozmowy rozumieć, dlatego westchnęła, uśmiechnęła się do mężczyzn i wstała odstawiając swoje krzesło na miejsce. Weszła za ladę i zajęła się uzupełnianiem zapasów ciastek.
Przewrócił oczami i westchnął. Dopchał się ciastkiem i odprowadził dziewczynę spojrzeniem. No w końcu.
- Pierrrrw… Chciałbym jeszcze się tobą nacieszyć tutaj. – sięgnął po ciastko – Proś mnie o wszystko. Dzisiaj jest twój dzień. Zrobię co zechcesz. Wszystkiego najlepszego. – uśmiechnął się i wysłał mu całuska.
Przez cały dzień i noc był dla niego. Starał się go zaskakiwać, ale z umiarem, by nie zraził się od ilości wciskanej w niego miłości. Tańczył z nim i całował go, nie zwracając uwagi na oglądający ich świat. Jeśli tylko miał taką możliwość, trzymał go przy sobie i upewniał się co do prawdziwości towarzysza. Nadal nie mógł uwierzyć, że on i Charles dobrowolnie, razem… Bogu, dlaczego zesłałeś mi akurat jego? Wrócili nad ranem. Nastawił budzik i przytulił się do Charlesa. Dobranoc… Niech to nie będzie sen. Proszę… Nie chcę cię tracić.
Mokry psi nos w oku od zawsze działał lepiej od budzika. Jęknął cicho i wstał, ale zaraz zaklął pod nosem czując wbijające się w ciało zimno. Złapał za szlafrok i wyszedł z nim do kuchni, po kawę. Pies wskoczył na łóżko i położył się przy Charlesie, w ten sposób prosząc o uwagę.
- Pierrrrw… Chciałbym jeszcze się tobą nacieszyć tutaj. – sięgnął po ciastko – Proś mnie o wszystko. Dzisiaj jest twój dzień. Zrobię co zechcesz. Wszystkiego najlepszego. – uśmiechnął się i wysłał mu całuska.
Przez cały dzień i noc był dla niego. Starał się go zaskakiwać, ale z umiarem, by nie zraził się od ilości wciskanej w niego miłości. Tańczył z nim i całował go, nie zwracając uwagi na oglądający ich świat. Jeśli tylko miał taką możliwość, trzymał go przy sobie i upewniał się co do prawdziwości towarzysza. Nadal nie mógł uwierzyć, że on i Charles dobrowolnie, razem… Bogu, dlaczego zesłałeś mi akurat jego? Wrócili nad ranem. Nastawił budzik i przytulił się do Charlesa. Dobranoc… Niech to nie będzie sen. Proszę… Nie chcę cię tracić.
Mokry psi nos w oku od zawsze działał lepiej od budzika. Jęknął cicho i wstał, ale zaraz zaklął pod nosem czując wbijające się w ciało zimno. Złapał za szlafrok i wyszedł z nim do kuchni, po kawę. Pies wskoczył na łóżko i położył się przy Charlesie, w ten sposób prosząc o uwagę.
Dragan zrobi wszystko, o co Charles poprosi? Och, niebezpiecznie jest mówić coś takiego. Fotograf wyciągnął telefon i napisał Wszystko? Nawet jeśli proszę, abyś rzucił obecny sposób życia raz na zawsze i zaczął żyć bezpiecznie? Bez wariatki-kryminalistki, Krotova i nielegalnie pozyskanych narządów obok siebie.
Charles tego dnia już więcej nie pił, dlatego kiedy kładli się spać był całkiem trzeźwy. Wziął sporą dawkę leków, ale i tak długo nie mógł zasnąć. Jego myśli co chwila były bombardowane nowymi wizjami tragedii, które może spowodować to wszystko, co tu się dzieje. Raz cieszył się z bólu, który na pewno wywoła rozłąka, bo to dobra okazja do otrzeźwienia się i być może zorientowania, jak bardzo brnie w bagno, a z drugiej chciał iść w to jeszcze głębiej, dusić się i chłonąć, a ich rozłąkę traktował jako udowodnienie samemu sobie, że to nic takiego, że bywali w gorszych sytuacjach, a i tak spotykali się ponownie. W nocy nie do końca wiedział, czy to sen, w którym ciągle wspomina to, co przypomniało mu się w ciągu dnia, czy po prostu śpi tak płytko, że jeszcze jakimś cudem daje rade myśleć na temat tego, co tak go poruszyło. Wszedł w głębszą fazę snu dopiero nad ranem.
Obudziło go, kiedy Dragan wstawał, ale tylko ułożył się inaczej, na wpół śpiąc zaczął głaskać Pierożka i w końcu zasnął znowu z ręką na psie i tak spał, dopóki znajomy znów nie zajrzał do sypialni.
Charles tego dnia już więcej nie pił, dlatego kiedy kładli się spać był całkiem trzeźwy. Wziął sporą dawkę leków, ale i tak długo nie mógł zasnąć. Jego myśli co chwila były bombardowane nowymi wizjami tragedii, które może spowodować to wszystko, co tu się dzieje. Raz cieszył się z bólu, który na pewno wywoła rozłąka, bo to dobra okazja do otrzeźwienia się i być może zorientowania, jak bardzo brnie w bagno, a z drugiej chciał iść w to jeszcze głębiej, dusić się i chłonąć, a ich rozłąkę traktował jako udowodnienie samemu sobie, że to nic takiego, że bywali w gorszych sytuacjach, a i tak spotykali się ponownie. W nocy nie do końca wiedział, czy to sen, w którym ciągle wspomina to, co przypomniało mu się w ciągu dnia, czy po prostu śpi tak płytko, że jeszcze jakimś cudem daje rade myśleć na temat tego, co tak go poruszyło. Wszedł w głębszą fazę snu dopiero nad ranem.
Obudziło go, kiedy Dragan wstawał, ale tylko ułożył się inaczej, na wpół śpiąc zaczął głaskać Pierożka i w końcu zasnął znowu z ręką na psie i tak spał, dopóki znajomy znów nie zajrzał do sypialni.
Starał się zachowywać cicho. Wypił kawę i spakował dla Charlesa jedzenie na drogę. Ubrał się i wyprowadził psa na spacer. Wrócił pół godziny później i obudził narzeczonego dopiero gdy zrobił mu śniadanie. Usiadł na brzegu łóżka i pogłaskał go po policzku. Pochylił się i ucałował mu głowę.
- Jest dziewiąta… Wiem, okropnie rano, ale już czas. Nie możemy się spóźnić na lotnisko. – chwilę tak mu się przyglądał, sam nienawidził gdy ktoś go budził. Jak mógłby mu umilić? Na pewno nie poprzez wtargnięcie pod ciepłą kołdrę i przyklejenie się… No właśnie. Wyściskał go tam i wycałował nim wstali.
Na śniadanie przygotował bliny w cukrze pudrze i z malinami, do tego hektolitry kawy. Po zjedzeniu ich poprosił Charlesa, aby szybko się ubrał i zamknął za sobą drzwi. Sam pójdzie po samochód i zaczeka przed domem.
- Jest dziewiąta… Wiem, okropnie rano, ale już czas. Nie możemy się spóźnić na lotnisko. – chwilę tak mu się przyglądał, sam nienawidził gdy ktoś go budził. Jak mógłby mu umilić? Na pewno nie poprzez wtargnięcie pod ciepłą kołdrę i przyklejenie się… No właśnie. Wyściskał go tam i wycałował nim wstali.
Na śniadanie przygotował bliny w cukrze pudrze i z malinami, do tego hektolitry kawy. Po zjedzeniu ich poprosił Charlesa, aby szybko się ubrał i zamknął za sobą drzwi. Sam pójdzie po samochód i zaczeka przed domem.
Co jakiś czas budził go jakiś dźwięk, za którymś razem wymacał telefon na szafce i sprawdził, która godzina otwierając tylko jedno oko. Ygh, jeszcze trochę... Chciał wykorzystać każdą minutę snu, bo wiedział, że później trudno będzie mu się wyspać w samolocie. Gdy Dragan wszedł pod kołdrę, Charlesowi udało się coraz bardziej rozbudzić i oprzytomnieć. Rzeczywiście taka pobudka była przyjemniejsza niż dzięki budzikowi. Niewyspany szybko zjadł, umył i ubrał, ale zanim wyszedł dołączyć do Dragana w samochodzie, szybko wyrwał kartkę z pamiętnika, zapisał coś na niej i dopiero wtedy uznał, że może wyjechać.
Zamknął drzwi czując się tak cholernie dziwnie i nieprzyjemnie przez myśli, które zaprzątały mu głowę. Wrzucił plecak na tylne siedzenie, a sam usiadł z przodu i zerknął na Dragana, a później przeniósł wzrok za okno.
Zamknął drzwi czując się tak cholernie dziwnie i nieprzyjemnie przez myśli, które zaprzątały mu głowę. Wrzucił plecak na tylne siedzenie, a sam usiadł z przodu i zerknął na Dragana, a później przeniósł wzrok za okno.
Kiedy zajął miejsce obok niego, przysunął się do niego bliżej i ucałował mu policzek. Zapiął pasy, włączył kamerę w samochodzie i ruszył na lotnisko. Po godzinie byli na miejscu. Odprawa już się zaczęła, ale… Mieli jeszcze kilka minut na pożegnanie się. Pociągnął towarzysza w mniej ruchliwe miejsce i mocno do siebie przytulił.
- Mam nadzieję, że uda nam się spotkać niedługo. Jeśli nie na święta to chociaż we Włoszech, albo Serbii. Tak jak planowaliśmy. – chwilę potrzymał go przy sobie, chcąc zapamiętać jak najdłużej to głupie, naiwne poczucie stabilności i myśli mówiące mu, że w końcu nie jest sam. Jeszcze chwilę… Sekundę… Ucałował go krótko i delikatnie. Kiedyś drażniły go teksty typu „ już za tobą tęsknię”, albo „będę na ciebie czekać” teraz doskonale je rozumiał, przeżywał i cholera jasna za przyjemne to nie było.
- Zapakowałem ci trochę jedzenia i schowałem matrioszki. Będą cię pilnować. – uśmiechnął się szeroko i zaraz westchnął – Chyba nie muszę prosić kolejny raz byś na siebie uważał, prawda? I że będę tęsknił i pisał do ciebie. – złapał go za palce i pogłaskał je. Zawiesił na nich spojrzenie. – Tym bardziej wiesz, że cię tak jakby kocham i będę tęsknił… Pisz do mnie!
- Mam nadzieję, że uda nam się spotkać niedługo. Jeśli nie na święta to chociaż we Włoszech, albo Serbii. Tak jak planowaliśmy. – chwilę potrzymał go przy sobie, chcąc zapamiętać jak najdłużej to głupie, naiwne poczucie stabilności i myśli mówiące mu, że w końcu nie jest sam. Jeszcze chwilę… Sekundę… Ucałował go krótko i delikatnie. Kiedyś drażniły go teksty typu „ już za tobą tęsknię”, albo „będę na ciebie czekać” teraz doskonale je rozumiał, przeżywał i cholera jasna za przyjemne to nie było.
- Zapakowałem ci trochę jedzenia i schowałem matrioszki. Będą cię pilnować. – uśmiechnął się szeroko i zaraz westchnął – Chyba nie muszę prosić kolejny raz byś na siebie uważał, prawda? I że będę tęsknił i pisał do ciebie. – złapał go za palce i pogłaskał je. Zawiesił na nich spojrzenie. – Tym bardziej wiesz, że cię tak jakby kocham i będę tęsknił… Pisz do mnie!
Kiwnął głową. Tak jak planowali, tak. Tak, wiedział, że ma jedzenie, ale, co? Matrioszki mają go pilnować? No tak, przecież małe, czterdziestoletnie dziecko trzeba 'pilnować'. Skrzywił się i westchnął, a zaraz też kawałek odsunął.
W tej chwili nie ja jestem tym, którego trzeba pilnować i który musi uważać, tylko ty. Wiesz, jaki tryb życia prowadzisz... – odpowiedział i pokiwał głową. Tak, będzie pisać. – Idę. Nie cierpię pożegnań – dodał, jeszcze raz uściskał znajomego i ruszył, aby się odprawić. Gdy czekał w kolejce, zdjął z palca obrączkę i z powrotem założył ją na szyję na łańcuszku.
Gdy Dragan wrócił do domu, mógł znaleźć na łóżku kartkę, a na niej napisane:
Dziękuję najlepsze urodziny w życiu, za uzależniający seks, za pyszne jedzenie i dużo kawy, za ciastka, za taniec i całą resztę.
C.
W tej chwili nie ja jestem tym, którego trzeba pilnować i który musi uważać, tylko ty. Wiesz, jaki tryb życia prowadzisz... – odpowiedział i pokiwał głową. Tak, będzie pisać. – Idę. Nie cierpię pożegnań – dodał, jeszcze raz uściskał znajomego i ruszył, aby się odprawić. Gdy czekał w kolejce, zdjął z palca obrączkę i z powrotem założył ją na szyję na łańcuszku.
Gdy Dragan wrócił do domu, mógł znaleźć na łóżku kartkę, a na niej napisane:
Dziękuję najlepsze urodziny w życiu, za uzależniający seks, za pyszne jedzenie i dużo kawy, za ciastka, za taniec i całą resztę.
C.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach