▲▼
Chyba nigdy się nie zbiorę, żeby to obejrzeć.
Bądź Alegzem.
Idź do wojska, mówili. Będzie fajnie, mówili.
Dzień pierwszy. Dojeżdżasz na wypizdowo do swojej jednostki, pół dnia chodzisz po sali gimnastycznej i wypełniasz papiery, później trzy godziny czekasz pod magazynem mundurowym, bo kolejka, na koniec dnia dostajesz gówno na kolację. Czas na wzięcie prysznica przez dziewięć osób to dziesięć minut. Łóżko trzeszczy tak bardzo, że nie możesz zasnąć, wszystko cię boli i chcesz umrzeć. Wstajesz o piątej trzydzieści i, niestety, wciąż żyjesz, więc zapierdalasz sobie pobiegać.
Profit? Brak profitu.
Pierwsze zajęcia z wychowania fizycznego. Dwadzieścia pompek na start, bo za późno się wylazło z szatni. W międzyczasie trzy osoby mdleją z wycieńczenia. Dobry chorąży pozwala im nie ćwiczyć do końca zajęć. Zajebista sprawa.
Apel. Szef kompanii spaceruje sobie między twoimi ziomkami, sprawdza, czy buty wam się świecą jak psu jajca na wielkanoc i inne takie pierdoły. Kilka lasek ma pomalowane paznokcie czy ki chuj - w wojsku, srls. Szef staje przed kompanią i piłuje ryj.
"KURWA MAĆ, TO NIE SĄ PARYSKIE SALONY. NIE OBCHODZI MNIE, CZY TO SĄ HYBRYDY, SRYDY, ŻELOWE, GÓWNANIE CZY CHUJ WIE JAKIE. DO WIECZORA WSZYSTKIE MAJĄ MIEĆ KRÓTKIE PAZNOKCIE, BO INACZEJ BĘDĄ PIŁOWAĆ W MOJEJ KANCELARII MOIM PILNIKIEM. TO JEST WOJSKO, KURWA."
Na co dzień miej do czynienia z debilizmem w większym lub mniejszym natężeniu. Czasami jak tak patrzysz, to się zastanawiasz, jakim cudem Ci ludzie przeszli testy psychologiczne czy w ogóle dali radę łazić sobie po świecie w najlepsze. Dobrze wiesz, że gdybyś był takim człowiekiem, to chyba byś się wziął i powiesił.
Taktyka. Odpieranie przeciwników nacierających z północy, okopy robione na szybko, wszyscy strzelajo. Prawie wszyscy. Jeden zjeb siedzi tuż obok i tylko broń trzyma. Nic nie mówisz, bo nie twoja bajka, masz w to szczerze wyjebane, bo właśnie sobie imaginujesz koreańców, którzy na ciebie biegną. #fleszbeki_z_wietnamu
Podbija plutonowy, patrzy.
- IKSIŃSKA, CZEMU NIE STRZELASZ?
- NIE MAM AMUNICJI, PANIE PLUTONOWY.
- JAK NIE MASZ, TRZEBA BYŁO DO MNIE PODEJŚĆ, TO BYM CI WYDAŁ.
- JA NIE WIEDZIAŁAM, ŻE TRZEBA.
Siedzisz na zajęciach. Podchorąży czyta wam regulamin, ogólnie wszyscy macie na to wyjebane, śpicie na ławkach. W pewnym momencie ktoś uderza łokciem, chujem, piętą czy czymś o ławkę i rzuca do siebie ciche "kurwa". W tej sennej ciszy to słowo dociera do podchorążego, ten podnosi łeb znad książki i lustruje wzrokiem biedaczkę.
- ZNA PANI TRZYDZIESTY CZWARTY PUNKT REGULAMINU OGÓLNEGO?
Laska odpowiada, że nie zna. Bo kto by to kurwa znał.
Podchorąży uśmiecha się tak, jakby ktoś mu właśnie powiedział, że Gwiazdka jest już jutro.
- TO JA PANI PRZECZYTAM. - Wertuje przez chwilę regulamin i po chwili odczytuje głośno. - Żołnierza obowiązuje poszanowanie języka ojczystego, kultura słowa, powstrzymanie się od używania słów oraz gestów wulgarnych i nieprzyzwoitych.
Cisza.
Po chwili rozlega się stłumiony chichot. Twój. Przypominasz sobie, jak parę godzin temu plutonowy wieszał na was kurwy, szmaty i inne brudne ściery, to trochę nie możesz. Śmiejesz się. Podchorąży nie wygląda na zadowolonego.
- Nazwisko.
- Szeregowy Alegz.
- Proszę pójść do plutonowego i zameldować, że śmieje się pan na lekcji. Nie, inaczej! Pójdzie pan do plutonowego i zamelduje mu się pan, że nie potrafi się pan zachować na zajęciach.
- Tak jest.
W środku nadal kiśniesz, ale jebać, przecież nic nie powiesz. Wychodzi z sali, idziesz do biura - potocznie nazywanego kancelarią, chuj wie czemu - i pukasz trzy razy. Słyszysz za drzwiami przyzwolenie na wejście, to wbijasz, stajesz na baczność, hardo patrząc w oczy plutonowemu. Widziałeś na własne oczy Liama, więc nic nie jest już Ci straszne. Nic.
- Panie plutonowy, szeregowy Alegz. Melduję, że nie potrafię zachować się na zajęciach.
Plutonowy patrzy na Ciebie jak na człowieka chorego psychicznie. Przynajmniej. W końcu pyta, o co chodzi. Rzeczowo i pokrótce opisujesz całe zajście. Ten przez pewną chwilę niczego nie mówi, po prostu na Ciebie patrzy. Coś wewnątrz mówi ci, że masz chyba z lekka przejebane.
- Podchorążego pojebało, spierdalaj na zajęcia.
- Tak jest.
Wychodzisz, kiśniesz. Modlisz się, żeby podchorąży nie zapytał o przebieg rozmowy, bo jak chuj wylądujesz u kapitana.
Jebać, nie zapytał.
Poligon. Pada, ziąb, ogólnie taka pogoda, że człowiek nawet Drejka czy Dżeka by na zewnątrz nie wyrzucił. Twój pluton beztrosko stoi sobie na tej pizgawicy. Podchodzi plutonowy, wyrywkowo pyta ludzi, czy dalej podoba im się w wojsku. Wszyscy twardo odpowiadają, że tak. Ten wzdycha ciężko i oznajmia na to:
- Szkoda. Tych, którzy odpowiedzieliby, że nie, zabrałbym do jednostki od razu i zajęcia zaliczył od ręki.
Ta, kurwa, jasne.
Regulamin wymaga, żeby żołnierze młodsi stopniem zwracali się do starszych używając wystukanej na blachę formułki - młodszy od ciebie nie jest nawet pies z kulawą nogą, który kuśtyka po jednostce, więc mówisz tak w gruncie rzeczy do wszystkich. Stosujesz się, bo już udało ci się wyrobić swoją tygodniową porcję opierdolu w trzy dni.
Idziesz do plutonowego, ten siedzi nad jakimiś papierami.
- Panie plutonowy, szeregowy Alegz...
- KURWA.
Milkniesz. Patrzysz na niego jak na zjeba, ale on milczy. No chuj, próbujesz ponownie.
- Panie plutonowy, szereg...
- ALEGZ, KURWA, TRZY RAZY JUŻ DO MNIE DZISIAJ PODCHODZISZ PO JAKIEŚ BYLE GÓWNO, SZANUJ MÓJ CZAS, JA PIERDOLĘ I MÓW OD RAZU, O CO CHODZI, BO JA CI GWARANTUJĘ, ŻE TEN PIĄTEK BĘDZIE DLA CIEBIE ZAJEBIŚCIE PECHOWY, ROZUMIESZ?
Instynkt podpowiada ci, żeby mu rzucić "oki doki, ziomek, zcziluj". Rozsądek jednak zwyciężył.
- Tak jest.
- To co chcesz?
- Możemy iść zapalić? Pięć osób.
Chwila bolesnej ciszy.
- Wypierdalaj.
Skinięcie głową, kierujesz się do drzwi. Ale no chuj, nie powiedział ani be, ani me, ani kukuryku. Zatrzymujesz się i odwracasz.
- To możemy czy nie?
- TAK, KURWA, MOŻECIE.
Odchodzisz, niczego więcej nie mówiąc.
Poligon, zajęcia z taktyki.
Maszerujecie sobie w szyku przez las, jest zajebiście, pięknie wam wychodzi. Nagle atak z przodu, więc rozwijacie się się ładnie, wszyscy biegną i padają do pozycji klęczącej niemal w równej linii. Dowódca wydaje komendę - napierdalacie ślepakami w krzaki. Jest cudownie. Nagle słychać komendę do przerwania ognia, dwie sekundy po niej "PADNIJ".
Nie zastanawiasz się, padasz. Jeśli czegoś w tym wojsku się nauczyłeś, to właśnie to, że żołnierz nie zadaje głupich pytań, żołnierz po prostu robi to, co musi. Słyszysz w tle zdegustowany ton jakiejś dupy.
"FUUU, ALE TU SĄ KUPY."
Modlisz się, żeby dowódca nie usłyszał.
Taki chuj, to nie jest twój szczęśliwy dzień.
Dowódca piłuje na nią mordę, używając słów niecenzuralnych, a ty już się szykujesz. Dobrze wiesz, co się zaraz stanie. To przecież taktyka, zajęcia z przemieszczania się po polu walki w ciągu dnia. Ty wiesz.
Dowódca wydaje komendę. No to czołgacie się beztrosko po lesie. Nie to, że nosicie na sobie sprzęt, który waży gdzieś ze 12-13 kilogramów, ale chyba tak. Nie to, że hełm jest trochę za duży i nasuwa ci się na oczy i gówno widzisz. Patrzysz w bok, a tam jakieś dupy podnoszą dupska i zapierdalają na kolanach. Modlitwy niewiele pomagają, bo nagle słyszysz "MASKI W POGOTOWIU, MASKI WŁÓŻ".
No i chuj, no i cześć. Czołganie się jest przejebane. Czołganie się z całym sprzętem jest przejebane trochę bardziej. Ale czołganie się z całym sprzętem i w masce to już poziom wyżej. Ale chuj, jak trza, to trza.
Wesołe zajęcia z taktyki. Zdobywanie piaszczystych wzgórz czołgając się i wydłubywanie później piasku tak mniej więcej z każdego jednego zakamarku mundury, broni, maski czy właściwie wszystkiego to zdecydowanie nie jest twoje ulubione zajęcie.
Najważniejszą zasadą używania broni palnej jest to, że zawsze należy traktować ją jak załadowaną. Drugą najważniejszą - nigdy, ale to kurwa nigdy, nie kieruj lufy w stronę ludzi. Bo tak i chuj. Wałkują wam to odkąd dostaliście swoją broń etatową. Cały czas jedna i ta sama śpiewka, bo kiedyś tam jakiś pedał zastrzelił innego debila, bo myślał, że ma broń zabezpieczoną, a nie miał, i wycelował w niego i nacisnął spust. Wciskają wam tę historyjkę przy każdej możliwej okazji, żebyśmy pamiętali, że możemy zrobić krzywdę albo przypadkiem zapierdolić swoich kolegów z plutonu.
No i chuj, czasami naprawdę masz ochotę niektórych zapierdolić.
Selekcja naturalna prawie działa.
Ślepaki załadowane w magazynkach, trzeba to wypierdolić na szybko, bo zaraz wracamy. To ładujemy w przestrzeń. Jednej dupie zacięła się broń, bo niedokładnie ją wyczyściła - brawo, kurwa. Mocuje się i szarpie dłuższą chwilę, opierając kolbę o swoje ramię. No nie styka. A to jeeeeebać, postanowiła sobie sprawę ułatwić. Kolba o ziemię, lufa w ryj, a ta dalej. Plutonowy to zobaczył.
- IKSIŃSKA, KURRRRRWA MAĆ, CO TY ROBISZ.
Broń jej zabrał, sam wystrzelił, karne bieganie w maskach dla całego plutonu dookoła autobusu. Luz. Takie tam wesołe zabawy.
Dowódca twojego plutonu to jebany śmieszek poza kontrolą, który ma na wszystko wyjebane. Jego popisowe powiedzonka to "sinus cosinus daj boże trzy minus", "o ja jebię, Marcinku", "tu się utnie, tu się skróci, resztę w pizdu się wyrzuci", "siwy dym, czacha dymi, pała grzeje, skóra schodzi" - wszystkie, oczywiście, używane z dupy i nagle, zwykle gdy się tego po prostu, kurwa, nie spodziewasz.
Bądź Alegzem. Miej świadomość, że przed Tobą całe życie rzeźbienia w tym gównie.
Profit?
Brak profitu.
First topic message reminder :
Super świetny temat do spamu, bo tylko jego tutaj brakowało. Dzięki za pomysł, Kam.
Super świetny temat do spamu, bo tylko jego tutaj brakowało. Dzięki za pomysł, Kam.
Merc, ja bym nie odmówiła jakby ktoś mi wysyłał takie gify.Ryan Jay Grimshaw napisał:
Też wcale nie zamierzam odmawiać. *kaszl*
"Rzeczy" potoczyły się w interesującą stronę tutaj~ *idzie po popcorn*
*przyłącza się do Bianci*
Mercowe klony.
Mercowe klony.
Chciałeś powiedzieć Bianco-Blancowe klony :]
Chciałabyś.
I'm the best one in here.
I'm the best one in here.
TO JA, NARCYZ SIĘ NAZYWAM
Chciałam opowiedzieć Wam o pewnej ważnej osobie, która pojawiła się w moim życiu.
Poznajcie Lawrence'a.
Poznałam go zaledwie wczoraj, ale wtargnął do mojego życia w swoich pomarańczowych butkach i natychmiastowo zawładnął moim sercem.
Jak wiadomo, prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Dlatego Lawrence'a kupiłam kiedy nie kosztował 1,99zł za kilogram. Kosztował jedynie 89gr. Wzięłam go pod pachę, dokonałam nieco brutalnego zabiegu przyklejenia mu metki, czego - jak powszechnie wiadomo - przyjaciołom robić się nie powinno, a następnie wróciliśmy razem do domu.
Jak możecie zauważyć, Lawrence był szczęśliwy w nowym miejscu, od razu zyskał radość życia, kiedy tylko wyzwoliłam go ze szponów potwornego supermarketu.
Pomogłam mu nawet odzyskać zmysł słuchu!
Dzięki ekspresowej terapii miłosnej, przybrał swój prawdziwy kształt i pokazał, jak lśni jego wnętrze.
Lawrence to cudowny przyjaciel, kompan, wiecznie radosny, uśmiechnięty, gotów by rzucić trochę światła na mój dzień. Kocham go jakbym znała go od zawsze.
A TERAZ PIZDA CZEKA ŻEBY ZROBIĆ Z NIEGO PUREE XDDDDDDD
Poznajcie Lawrence'a.
Poznałam go zaledwie wczoraj, ale wtargnął do mojego życia w swoich pomarańczowych butkach i natychmiastowo zawładnął moim sercem.
Jak wiadomo, prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Dlatego Lawrence'a kupiłam kiedy nie kosztował 1,99zł za kilogram. Kosztował jedynie 89gr. Wzięłam go pod pachę, dokonałam nieco brutalnego zabiegu przyklejenia mu metki, czego - jak powszechnie wiadomo - przyjaciołom robić się nie powinno, a następnie wróciliśmy razem do domu.
Jak możecie zauważyć, Lawrence był szczęśliwy w nowym miejscu, od razu zyskał radość życia, kiedy tylko wyzwoliłam go ze szponów potwornego supermarketu.
Pomogłam mu nawet odzyskać zmysł słuchu!
Dzięki ekspresowej terapii miłosnej, przybrał swój prawdziwy kształt i pokazał, jak lśni jego wnętrze.
Lawrence to cudowny przyjaciel, kompan, wiecznie radosny, uśmiechnięty, gotów by rzucić trochę światła na mój dzień. Kocham go jakbym znała go od zawsze.
A TERAZ PIZDA CZEKA ŻEBY ZROBIĆ Z NIEGO PUREE XDDDDDDD
Czekam na ciąg dalszy: Lawrence jako puree i ciasto dyniowe >:3
That's what you get for trusting people. Zostaje z ciebie puree.
Lawrence nie będzie ciastem, będzie pumpkin spice latte. ♥
Yup, Alan. To chciałam przekazać tą historią. x"D Jeśli jesteś produktem spożywczym, nie ufaj ludziom.
Yup, Alan. To chciałam przekazać tą historią. x"D Jeśli jesteś produktem spożywczym, nie ufaj ludziom.
I tak powstało Sausage Party. Pewnie chcieli przekazać dosłownie to samo. Plus parę innych rzeczy... tak.
Alan Hayden Paige napisał:I tak powstało Sausage Party. Pewnie chcieli przekazać dosłownie to samo. Plus parę innych rzeczy... tak.
Chyba nigdy się nie zbiorę, żeby to obejrzeć.
Czy wiecie, dlaczego dookoła jednostek wojskowych są takie wysokie mury?
Żeby logika nie dostała się do środka*
Z wojska opowieści
Żeby logika nie dostała się do środka*
Z wojska opowieści
* to prawda, kurwa
Bądź Alegzem.
Idź do wojska, mówili. Będzie fajnie, mówili.
Dzień pierwszy. Dojeżdżasz na wypizdowo do swojej jednostki, pół dnia chodzisz po sali gimnastycznej i wypełniasz papiery, później trzy godziny czekasz pod magazynem mundurowym, bo kolejka, na koniec dnia dostajesz gówno na kolację. Czas na wzięcie prysznica przez dziewięć osób to dziesięć minut. Łóżko trzeszczy tak bardzo, że nie możesz zasnąć, wszystko cię boli i chcesz umrzeć. Wstajesz o piątej trzydzieści i, niestety, wciąż żyjesz, więc zapierdalasz sobie pobiegać.
Profit? Brak profitu.
Pierwsze zajęcia z wychowania fizycznego. Dwadzieścia pompek na start, bo za późno się wylazło z szatni. W międzyczasie trzy osoby mdleją z wycieńczenia. Dobry chorąży pozwala im nie ćwiczyć do końca zajęć. Zajebista sprawa.
Apel. Szef kompanii spaceruje sobie między twoimi ziomkami, sprawdza, czy buty wam się świecą jak psu jajca na wielkanoc i inne takie pierdoły. Kilka lasek ma pomalowane paznokcie czy ki chuj - w wojsku, srls. Szef staje przed kompanią i piłuje ryj.
"KURWA MAĆ, TO NIE SĄ PARYSKIE SALONY. NIE OBCHODZI MNIE, CZY TO SĄ HYBRYDY, SRYDY, ŻELOWE, GÓWNANIE CZY CHUJ WIE JAKIE. DO WIECZORA WSZYSTKIE MAJĄ MIEĆ KRÓTKIE PAZNOKCIE, BO INACZEJ BĘDĄ PIŁOWAĆ W MOJEJ KANCELARII MOIM PILNIKIEM. TO JEST WOJSKO, KURWA."
Na co dzień miej do czynienia z debilizmem w większym lub mniejszym natężeniu. Czasami jak tak patrzysz, to się zastanawiasz, jakim cudem Ci ludzie przeszli testy psychologiczne czy w ogóle dali radę łazić sobie po świecie w najlepsze. Dobrze wiesz, że gdybyś był takim człowiekiem, to chyba byś się wziął i powiesił.
Taktyka. Odpieranie przeciwników nacierających z północy, okopy robione na szybko, wszyscy strzelajo. Prawie wszyscy. Jeden zjeb siedzi tuż obok i tylko broń trzyma. Nic nie mówisz, bo nie twoja bajka, masz w to szczerze wyjebane, bo właśnie sobie imaginujesz koreańców, którzy na ciebie biegną. #fleszbeki_z_wietnamu
Podbija plutonowy, patrzy.
- IKSIŃSKA, CZEMU NIE STRZELASZ?
- NIE MAM AMUNICJI, PANIE PLUTONOWY.
- JAK NIE MASZ, TRZEBA BYŁO DO MNIE PODEJŚĆ, TO BYM CI WYDAŁ.
- JA NIE WIEDZIAŁAM, ŻE TRZEBA.
Siedzisz na zajęciach. Podchorąży czyta wam regulamin, ogólnie wszyscy macie na to wyjebane, śpicie na ławkach. W pewnym momencie ktoś uderza łokciem, chujem, piętą czy czymś o ławkę i rzuca do siebie ciche "kurwa". W tej sennej ciszy to słowo dociera do podchorążego, ten podnosi łeb znad książki i lustruje wzrokiem biedaczkę.
- ZNA PANI TRZYDZIESTY CZWARTY PUNKT REGULAMINU OGÓLNEGO?
Laska odpowiada, że nie zna. Bo kto by to kurwa znał.
Podchorąży uśmiecha się tak, jakby ktoś mu właśnie powiedział, że Gwiazdka jest już jutro.
- TO JA PANI PRZECZYTAM. - Wertuje przez chwilę regulamin i po chwili odczytuje głośno. - Żołnierza obowiązuje poszanowanie języka ojczystego, kultura słowa, powstrzymanie się od używania słów oraz gestów wulgarnych i nieprzyzwoitych.
Cisza.
Po chwili rozlega się stłumiony chichot. Twój. Przypominasz sobie, jak parę godzin temu plutonowy wieszał na was kurwy, szmaty i inne brudne ściery, to trochę nie możesz. Śmiejesz się. Podchorąży nie wygląda na zadowolonego.
- Nazwisko.
- Szeregowy Alegz.
- Proszę pójść do plutonowego i zameldować, że śmieje się pan na lekcji. Nie, inaczej! Pójdzie pan do plutonowego i zamelduje mu się pan, że nie potrafi się pan zachować na zajęciach.
- Tak jest.
W środku nadal kiśniesz, ale jebać, przecież nic nie powiesz. Wychodzi z sali, idziesz do biura - potocznie nazywanego kancelarią, chuj wie czemu - i pukasz trzy razy. Słyszysz za drzwiami przyzwolenie na wejście, to wbijasz, stajesz na baczność, hardo patrząc w oczy plutonowemu. Widziałeś na własne oczy Liama, więc nic nie jest już Ci straszne. Nic.
- Panie plutonowy, szeregowy Alegz. Melduję, że nie potrafię zachować się na zajęciach.
Plutonowy patrzy na Ciebie jak na człowieka chorego psychicznie. Przynajmniej. W końcu pyta, o co chodzi. Rzeczowo i pokrótce opisujesz całe zajście. Ten przez pewną chwilę niczego nie mówi, po prostu na Ciebie patrzy. Coś wewnątrz mówi ci, że masz chyba z lekka przejebane.
- Podchorążego pojebało, spierdalaj na zajęcia.
- Tak jest.
Wychodzisz, kiśniesz. Modlisz się, żeby podchorąży nie zapytał o przebieg rozmowy, bo jak chuj wylądujesz u kapitana.
Jebać, nie zapytał.
Poligon. Pada, ziąb, ogólnie taka pogoda, że człowiek nawet Drejka czy Dżeka by na zewnątrz nie wyrzucił. Twój pluton beztrosko stoi sobie na tej pizgawicy. Podchodzi plutonowy, wyrywkowo pyta ludzi, czy dalej podoba im się w wojsku. Wszyscy twardo odpowiadają, że tak. Ten wzdycha ciężko i oznajmia na to:
- Szkoda. Tych, którzy odpowiedzieliby, że nie, zabrałbym do jednostki od razu i zajęcia zaliczył od ręki.
Ta, kurwa, jasne.
Regulamin wymaga, żeby żołnierze młodsi stopniem zwracali się do starszych używając wystukanej na blachę formułki - młodszy od ciebie nie jest nawet pies z kulawą nogą, który kuśtyka po jednostce, więc mówisz tak w gruncie rzeczy do wszystkich. Stosujesz się, bo już udało ci się wyrobić swoją tygodniową porcję opierdolu w trzy dni.
Idziesz do plutonowego, ten siedzi nad jakimiś papierami.
- Panie plutonowy, szeregowy Alegz...
- KURWA.
Milkniesz. Patrzysz na niego jak na zjeba, ale on milczy. No chuj, próbujesz ponownie.
- Panie plutonowy, szereg...
- ALEGZ, KURWA, TRZY RAZY JUŻ DO MNIE DZISIAJ PODCHODZISZ PO JAKIEŚ BYLE GÓWNO, SZANUJ MÓJ CZAS, JA PIERDOLĘ I MÓW OD RAZU, O CO CHODZI, BO JA CI GWARANTUJĘ, ŻE TEN PIĄTEK BĘDZIE DLA CIEBIE ZAJEBIŚCIE PECHOWY, ROZUMIESZ?
Instynkt podpowiada ci, żeby mu rzucić "oki doki, ziomek, zcziluj". Rozsądek jednak zwyciężył.
- Tak jest.
- To co chcesz?
- Możemy iść zapalić? Pięć osób.
Chwila bolesnej ciszy.
- Wypierdalaj.
Skinięcie głową, kierujesz się do drzwi. Ale no chuj, nie powiedział ani be, ani me, ani kukuryku. Zatrzymujesz się i odwracasz.
- To możemy czy nie?
- TAK, KURWA, MOŻECIE.
Odchodzisz, niczego więcej nie mówiąc.
Poligon, zajęcia z taktyki.
Maszerujecie sobie w szyku przez las, jest zajebiście, pięknie wam wychodzi. Nagle atak z przodu, więc rozwijacie się się ładnie, wszyscy biegną i padają do pozycji klęczącej niemal w równej linii. Dowódca wydaje komendę - napierdalacie ślepakami w krzaki. Jest cudownie. Nagle słychać komendę do przerwania ognia, dwie sekundy po niej "PADNIJ".
Nie zastanawiasz się, padasz. Jeśli czegoś w tym wojsku się nauczyłeś, to właśnie to, że żołnierz nie zadaje głupich pytań, żołnierz po prostu robi to, co musi. Słyszysz w tle zdegustowany ton jakiejś dupy.
"FUUU, ALE TU SĄ KUPY."
Modlisz się, żeby dowódca nie usłyszał.
Taki chuj, to nie jest twój szczęśliwy dzień.
Dowódca piłuje na nią mordę, używając słów niecenzuralnych, a ty już się szykujesz. Dobrze wiesz, co się zaraz stanie. To przecież taktyka, zajęcia z przemieszczania się po polu walki w ciągu dnia. Ty wiesz.
Dowódca wydaje komendę. No to czołgacie się beztrosko po lesie. Nie to, że nosicie na sobie sprzęt, który waży gdzieś ze 12-13 kilogramów, ale chyba tak. Nie to, że hełm jest trochę za duży i nasuwa ci się na oczy i gówno widzisz. Patrzysz w bok, a tam jakieś dupy podnoszą dupska i zapierdalają na kolanach. Modlitwy niewiele pomagają, bo nagle słyszysz "MASKI W POGOTOWIU, MASKI WŁÓŻ".
No i chuj, no i cześć. Czołganie się jest przejebane. Czołganie się z całym sprzętem jest przejebane trochę bardziej. Ale czołganie się z całym sprzętem i w masce to już poziom wyżej. Ale chuj, jak trza, to trza.
Wesołe zajęcia z taktyki. Zdobywanie piaszczystych wzgórz czołgając się i wydłubywanie później piasku tak mniej więcej z każdego jednego zakamarku mundury, broni, maski czy właściwie wszystkiego to zdecydowanie nie jest twoje ulubione zajęcie.
Najważniejszą zasadą używania broni palnej jest to, że zawsze należy traktować ją jak załadowaną. Drugą najważniejszą - nigdy, ale to kurwa nigdy, nie kieruj lufy w stronę ludzi. Bo tak i chuj. Wałkują wam to odkąd dostaliście swoją broń etatową. Cały czas jedna i ta sama śpiewka, bo kiedyś tam jakiś pedał zastrzelił innego debila, bo myślał, że ma broń zabezpieczoną, a nie miał, i wycelował w niego i nacisnął spust. Wciskają wam tę historyjkę przy każdej możliwej okazji, żebyśmy pamiętali, że możemy zrobić krzywdę albo przypadkiem zapierdolić swoich kolegów z plutonu.
No i chuj, czasami naprawdę masz ochotę niektórych zapierdolić.
Selekcja naturalna prawie działa.
Ślepaki załadowane w magazynkach, trzeba to wypierdolić na szybko, bo zaraz wracamy. To ładujemy w przestrzeń. Jednej dupie zacięła się broń, bo niedokładnie ją wyczyściła - brawo, kurwa. Mocuje się i szarpie dłuższą chwilę, opierając kolbę o swoje ramię. No nie styka. A to jeeeeebać, postanowiła sobie sprawę ułatwić. Kolba o ziemię, lufa w ryj, a ta dalej. Plutonowy to zobaczył.
- IKSIŃSKA, KURRRRRWA MAĆ, CO TY ROBISZ.
Broń jej zabrał, sam wystrzelił, karne bieganie w maskach dla całego plutonu dookoła autobusu. Luz. Takie tam wesołe zabawy.
Dowódca twojego plutonu to jebany śmieszek poza kontrolą, który ma na wszystko wyjebane. Jego popisowe powiedzonka to "sinus cosinus daj boże trzy minus", "o ja jebię, Marcinku", "tu się utnie, tu się skróci, resztę w pizdu się wyrzuci", "siwy dym, czacha dymi, pała grzeje, skóra schodzi" - wszystkie, oczywiście, używane z dupy i nagle, zwykle gdy się tego po prostu, kurwa, nie spodziewasz.
Bądź Alegzem. Miej świadomość, że przed Tobą całe życie rzeźbienia w tym gównie.
Profit?
Brak profitu.
CHRONOLOGIA LOSOWA, CIĄG DALSZY BYĆ MOŻE* NASTĄPI
*jeśli mi się zechce
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach