▲▼
First topic message reminder :
Super świetny temat do spamu, bo tylko jego tutaj brakowało. Dzięki za pomysł, Kam.
Super świetny temat do spamu, bo tylko jego tutaj brakowało. Dzięki za pomysł, Kam.
... nie będę cię więcej trzymać na siłę do 3, kiedy masz następnego dnia szkołę z rana. Zaczynasz być tak samo ogarnięty jak ja, kiedy mówię do ciebie 3 minuty po tym jak wyszedłeś ze skype'a.
I rany ten komiks *parsk* jakim cudem ja go nie znałem, myślałem że widziałem od niego wszystko. Dammit. Pewnie zaraz się okaże, że mam jakieś braki.
I rany ten komiks *parsk* jakim cudem ja go nie znałem, myślałem że widziałem od niego wszystko. Dammit. Pewnie zaraz się okaże, że mam jakieś braki.
W sumie to nie trzymałeś mnie na siłę. No... może na początku, gdy było jeszcze wcześnie, a ty uznałeś, że to doskonała pora na film. Z tym, że później oboje się zatrzymywaliśmy. Tak bardzo rozgadanie, gdy trzeba się zwinąć spać. *parsk*
W ogóle dziś babka na wykładzie pokazywała nam ikony z Jezusem. Zgadnijcie, o czym sobie przypomniałem. Jeszcze ci ludzie tak stali dookoła krzyża, a on spoglądał na nich z góry.
W ogóle dziś babka na wykładzie pokazywała nam ikony z Jezusem. Zgadnijcie, o czym sobie przypomniałem. Jeszcze ci ludzie tak stali dookoła krzyża, a on spoglądał na nich z góry.
Tak. Wysyłanie wiadomości na skypie, gg, cb, oba telefony "Nie nie nie."
Nie mogę, trzymam tapetę. *parsk*
Nie mogę, trzymam tapetę. *parsk*
Weź. I te twoje argumenty:
A: Czemu?
M: Bo nie.
Dokładnie. Jeszcze patrzył w dół dokładnie w ten sam sposób, co udający go Ruciński. A. I jeszcze jedno. Miałem dziś grafikę wektorową i usiadłem przy kompie z bardzo pozytywną tapetą. Jakiś koleś tam był i ogólnie obrazek był powielony, a na nim napis: I will kill you. Poczuj się tu bezpieczny na zajęciach, ale nieważne. Próbuję włączyć sobie Illustratora. I klikam w tę jebaną ikonkę, klikam, klikam. No i, kurwa, nic. Nie da się. Myszka działa, ikonka nie działa.
Okazało się, że jakiś troll zrobił screena pulpitu i ustawił go na tapetę, a wszystkie inne ikonki wpakował do osobnego folderu (#graficy #informatycy). Nigdy nie ufajcie uczelnianym komputerom. Tak.
A: Czemu?
M: Bo nie.
Dokładnie. Jeszcze patrzył w dół dokładnie w ten sam sposób, co udający go Ruciński. A. I jeszcze jedno. Miałem dziś grafikę wektorową i usiadłem przy kompie z bardzo pozytywną tapetą. Jakiś koleś tam był i ogólnie obrazek był powielony, a na nim napis: I will kill you. Poczuj się tu bezpieczny na zajęciach, ale nieważne. Próbuję włączyć sobie Illustratora. I klikam w tę jebaną ikonkę, klikam, klikam. No i, kurwa, nic. Nie da się. Myszka działa, ikonka nie działa.
Okazało się, że jakiś troll zrobił screena pulpitu i ustawił go na tapetę, a wszystkie inne ikonki wpakował do osobnego folderu (#graficy #informatycy). Nigdy nie ufajcie uczelnianym komputerom. Tak.
Ja pieprzę nie wierzę, co za geniusz. Chcę go poznać i uścisnąć mu dłoń, tak bardzo. Nawet bym mu coś kupił.
To ja z kolei dzisiaj byłem przykładem 'dlaczego nie warto przekupować Merca'. Siedzimy sobie na filozofii neokonfucjańskiej i dostaliśmy pracę w grupach. No dobra. Jakoś tak wyszło, że akurat moja grupa składała się z dwóch dziewczyn i dwóch chłopaków z Ukrainy, plus jeden chłopak ze Stanów. Co chwilę pytania 'a co to znaczy' w sumie były zabawne, więc luz. No ale tak pracujemy i ogarniamy, że w sumie to żadne z nas nic nie wie o co chodzi. Czytamy te teksty raz po raz, coś tam spisujemy i nagle Jewgen (chłopak z Ukrainy) tak się we mnie wgapia.
J: ... Merc?
M: *ignore*
J: Merc?
M: Co? *zerk kątem oka znad tekstu*
J: Znasz ty słowo... parlour?
M: ... no znam.
J: To ja chcę z tobą parlour.
*tu oczywiście wszyscy parsknęli śmiechem, ja unoszę kącik ust w uśmiechu*
M: No dawaj.
J: Ty przedstawisz naszą pracę, bo ja nie wiem co zrobić, a ja ci kupię trzy czekolady. Może być?
M: Nie lubię słodyczy.
J: ...
M: *wraca do pracy*
No i nie wyszło parlour.
Chociaż ostatecznie ogarnąłem z tym Amerykańcem i jedną dziewczyną o co chodziło i wszystko spisaliśmy na kartce. Zgadnijcie kto przedstawiał?
Jewgen.
Ale nawet nas gość pochwalił, że nasza grupa była najlepsza. Ha. *duma, szpan, szacun na dzielni*
To ja z kolei dzisiaj byłem przykładem 'dlaczego nie warto przekupować Merca'. Siedzimy sobie na filozofii neokonfucjańskiej i dostaliśmy pracę w grupach. No dobra. Jakoś tak wyszło, że akurat moja grupa składała się z dwóch dziewczyn i dwóch chłopaków z Ukrainy, plus jeden chłopak ze Stanów. Co chwilę pytania 'a co to znaczy' w sumie były zabawne, więc luz. No ale tak pracujemy i ogarniamy, że w sumie to żadne z nas nic nie wie o co chodzi. Czytamy te teksty raz po raz, coś tam spisujemy i nagle Jewgen (chłopak z Ukrainy) tak się we mnie wgapia.
J: ... Merc?
M: *ignore*
J: Merc?
M: Co? *zerk kątem oka znad tekstu*
J: Znasz ty słowo... parlour?
M: ... no znam.
J: To ja chcę z tobą parlour.
*tu oczywiście wszyscy parsknęli śmiechem, ja unoszę kącik ust w uśmiechu*
M: No dawaj.
J: Ty przedstawisz naszą pracę, bo ja nie wiem co zrobić, a ja ci kupię trzy czekolady. Może być?
M: Nie lubię słodyczy.
J: ...
M: *wraca do pracy*
No i nie wyszło parlour.
Chociaż ostatecznie ogarnąłem z tym Amerykańcem i jedną dziewczyną o co chodziło i wszystko spisaliśmy na kartce. Zgadnijcie kto przedstawiał?
Jewgen.
Ale nawet nas gość pochwalił, że nasza grupa była najlepsza. Ha. *duma, szpan, szacun na dzielni*
Co to za ściskanie dłoni, która nie należy do mnie. *kaszl* Nie no. Właściwie też chciałbym wiedzieć, kto to zrobił. Co z tego, że to mnie nabrał. *parsk*
Kolega taki zgaszony. Ale ja bym cię przekupił, tak.
Kolega taki zgaszony. Ale ja bym cię przekupił, tak.
... aż mi się przypomniało jak chciałeś żebym ci coś podał, a ja ci podałem swoją dłoń z takim uściskiem.
A: Nie o to mi chodziło.
M: *macha jego ręką z zacieszem*
A: Meerc.
M: No dobra, już.
I pewnie nie byłeś pierwszy *parsk*
Ty byś wiedział, że oferuje się nie czekoladę, a chipsy.
A: Nie o to mi chodziło.
M: *macha jego ręką z zacieszem*
A: Meerc.
M: No dobra, już.
I pewnie nie byłeś pierwszy *parsk*
Ty byś wiedział, że oferuje się nie czekoladę, a chipsy.
Weź, tak bardzo. Chociaż nie wiem czy nie rzuciłem czegoś, że jeśli chciałeś potrzymać mnie za rękę, to wystarczyło powiedzieć. *parsk* Ale muszę w końcu znaleźć ten... dobry horror.
Pewnie nie, ale mimo wszystko. I akurat pomyślałem o hot-dogu, który tak ci smakował.
Pewnie nie, ale mimo wszystko. I akurat pomyślałem o hot-dogu, który tak ci smakował.
A, właśnie zapomniałem. Chyba dlatego cię puściłem.
To absolutnie nie było speszenie. Dobry horror *parsk* weź powodzenia.
... hot-dog. Daj mi. Teraz. *ślini się*
... hot-dog. Daj mi. Teraz. *ślini się*
Tak, chociaż w sumie i tak potem zaklepałeś sobie całe ramię.
I tak, domyślam się. Wcale. No. Chociaż gdzie tam do grudnia. Mam jeszcze czas. *kiwa głową* Czemutotakdługo.
A co z tego będę miał?
A co z tego będę miał?
Śmiechowo dość z tymi wykładami. Bardzo chciałbym zobaczyć minę Ukraińca, kiedy go w tak piękny sposób zgasiłeś.
Ja zaś dzisiaj miałem przesympatyczny dzień. Ten, który ostatnio tylko siedzi w domu i nic nie robi konkretnego z życiem, postanowił dzisiaj ruszyć dupę i pozałatwiać z samego rana różne rzeczy na mieście. 6 rano pobudka, prysznic, śniadanko, dzień mimo wszystko zapowiadał się w miarę okey. Nie padało, ale było w chuj zimno, ale dobra, można przeboleć. Zmierzam w stronę stacji na pociąg miejski, ciuchcia o dziwo nawet się nie spóźniła, więc humor level up. Ale co mnie spotyka? Złodziejaszek (tak, złodziejaszek, bo inaczej nazwać się go nie da), który próbował wziąć mnie za zakładnika. Wszędzie panika, sam w pierwszej chwili byłem lekko spanikowany, ale pomyślałem, że może nie umrę. Może. Jak później się okazało, był to tylko jakiś dresik, który chyba chciał rozpocząć karierę przestępcy. Mocny był w gębie, ale tylko w gębie. Broń, którą miał, jak się później okazało nawet nie była naładowana. Ale stałem się bohaterem pociągu, tak.
Druga sytuacja. Wracam sobie grzecznie do domu pociągiem, szczęśliwy, że wszelakie pierdoły, które miałem pozałatwiać szmat czasu temu mam w końcu za sobą. Wyciągam słuchawki z plecaka, zakładam na łeb, włączam full muzykę. Przy następnej stacji do pociągu wsiadł jakiś facet, który stanął dość blisko mnie. Wszystko spoko, gdyby nie fakt, że co chwilę się o mnie po prostu ocierał. Yup, zwróciłem mu kulturalnie uwagę. Co zrobił? Zaczął do mnie wyrywać. Jakby nigdy nic. "Co tam Stefek dzisiaj robiłeś?" "Aaa, dzień jak co dzień. Poocierałem się o jakiegoś gościa w pociągu, którego później chciałem wyrwać, żeby się ze mną przespał, jakbym był w pierdolonym klubie, co nie" A nawet i nie, bo w klubach są bardziej przyzwoite osoby. So... Ogromną miałem satysfakcję z tego, kiedy z całej siły glanem nadepnąłem mu na stopę, brudząc jego nowe sportowe buty, jak wysiadałem na swojej stacji.
Wniosek? Chciej mieć różnego rodzaju przygody, wychodź z domu.
Ja zaś dzisiaj miałem przesympatyczny dzień. Ten, który ostatnio tylko siedzi w domu i nic nie robi konkretnego z życiem, postanowił dzisiaj ruszyć dupę i pozałatwiać z samego rana różne rzeczy na mieście. 6 rano pobudka, prysznic, śniadanko, dzień mimo wszystko zapowiadał się w miarę okey. Nie padało, ale było w chuj zimno, ale dobra, można przeboleć. Zmierzam w stronę stacji na pociąg miejski, ciuchcia o dziwo nawet się nie spóźniła, więc humor level up. Ale co mnie spotyka? Złodziejaszek (tak, złodziejaszek, bo inaczej nazwać się go nie da), który próbował wziąć mnie za zakładnika. Wszędzie panika, sam w pierwszej chwili byłem lekko spanikowany, ale pomyślałem, że może nie umrę. Może. Jak później się okazało, był to tylko jakiś dresik, który chyba chciał rozpocząć karierę przestępcy. Mocny był w gębie, ale tylko w gębie. Broń, którą miał, jak się później okazało nawet nie była naładowana. Ale stałem się bohaterem pociągu, tak.
Druga sytuacja. Wracam sobie grzecznie do domu pociągiem, szczęśliwy, że wszelakie pierdoły, które miałem pozałatwiać szmat czasu temu mam w końcu za sobą. Wyciągam słuchawki z plecaka, zakładam na łeb, włączam full muzykę. Przy następnej stacji do pociągu wsiadł jakiś facet, który stanął dość blisko mnie. Wszystko spoko, gdyby nie fakt, że co chwilę się o mnie po prostu ocierał. Yup, zwróciłem mu kulturalnie uwagę. Co zrobił? Zaczął do mnie wyrywać. Jakby nigdy nic. "Co tam Stefek dzisiaj robiłeś?" "Aaa, dzień jak co dzień. Poocierałem się o jakiegoś gościa w pociągu, którego później chciałem wyrwać, żeby się ze mną przespał, jakbym był w pierdolonym klubie, co nie" A nawet i nie, bo w klubach są bardziej przyzwoite osoby. So... Ogromną miałem satysfakcję z tego, kiedy z całej siły glanem nadepnąłem mu na stopę, brudząc jego nowe sportowe buty, jak wysiadałem na swojej stacji.
Wniosek? Chciej mieć różnego rodzaju przygody, wychodź z domu.
No to widzę, że chyba polubisz siedzenie w domu. *parsk* Nie no, muszę przyznać, że dobrze jest mieć samochód.
Tak, siedzenie w domu dla mnie jest bardzo wygodne i przyjemne. Nikt mnie nie bierze na zakładnika i nikt bez pozwolenia się o mnie nie ociera, tak. I samochód... Będę miał, kiedyś.
... okej twoje przygody przebijają nasze razem wzięte. *parsk*
Ale to z tym zakładnikiem, co. Serio aż nawet nie jestem w stanie tego jakoś sensowniej skomentować, bo no. Brzmi jak scena z filmu. Weź zgłoś się do tego programu. Nie pamiętam nazwy... Zwykły Bohater? Czy jakoś tak.
Ale to z tym zakładnikiem, co. Serio aż nawet nie jestem w stanie tego jakoś sensowniej skomentować, bo no. Brzmi jak scena z filmu. Weź zgłoś się do tego programu. Nie pamiętam nazwy... Zwykły Bohater? Czy jakoś tak.
Hehe. Ma się tego skilla.
Wiesz, że ja do dnia dzisiejszego też nie myślałem, że kiedykolwiek coś podobnego mnie spotka? Sam później skomentowałem to bratu "no kurwa, scena prawie jak z filmu". Całe szczęście, że rzeczywistość nie okazał się tak brutalna jak w filmie. Teraz jak tak myślę, to zastanawiam się, czy przypadkiem nie był to jakiś żart. Ale szczeniaka i tak ochrona kolei miejskiej zabrała, później policja przyjechała. I nie, dzięki. Wolę pozostać neutralnym człowiekiem. Jeszcze będą na mnie na ulicy pokazywać palcem: "Oo! To ten, to ten!" Nie, nie kręci mnie to, wybacz.
Wiesz, że ja do dnia dzisiejszego też nie myślałem, że kiedykolwiek coś podobnego mnie spotka? Sam później skomentowałem to bratu "no kurwa, scena prawie jak z filmu". Całe szczęście, że rzeczywistość nie okazał się tak brutalna jak w filmie. Teraz jak tak myślę, to zastanawiam się, czy przypadkiem nie był to jakiś żart. Ale szczeniaka i tak ochrona kolei miejskiej zabrała, później policja przyjechała. I nie, dzięki. Wolę pozostać neutralnym człowiekiem. Jeszcze będą na mnie na ulicy pokazywać palcem: "Oo! To ten, to ten!" Nie, nie kręci mnie to, wybacz.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach