Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 6:00 pm
Potworny Bal Potworny-_qrqpqsr

Wielokrotnie każde z was mijało olbrzymi budynek ratusza w sercu Vancouver, nawet jeśli nie mieliście w nim niczego konkretnego do roboty. Tym razem ciężko było go jednak przeoczyć. Już od kilku dni we wszystkich możliwych miejscach widzieliście reklamy nadchodzącego Potwornego Balu. Rodzina Blacków odpowiednio zadbała o to, by dotarły nawet do największych dziur Vancouver.
Kolorowe Halloweenowe ozdoby uderzały zewsząd, podkreślając jak wiele funduszy musieli wydać, by zapewnić podobny standard. Przy wejściu mężczyzna przebrany za Draculę pobiera opłaty i podaje wam kartkę, byście wpisali się na listę gości, pytając przy okazji czy przyszliście z własnym zwierzakiem. Dopiero wtedy w końcu udaje wam się przekroczyć próg. Wynajęci aktorzy chętnie od czasu do czasu położą znienacka dłoń na twoim ramieniu czy wyrosną spod ziemi, by przyprawić cię o zawał serca. Nic dziwnego, że już po chwili zombie złapał cię za ramię, warcząc coś o mózgach. Drgnąłeś nieznacznie i przyspieszyłeś kroku, by uciec z jego uścisku.
Jedzenie podtrzymujące klimat? Na miejscu! Steki w kształcie nerek, mózgowe galaretki, tatar ułożony w kształt serca, tajemnicze i bez wątpienia słodkie ludzkie palce maczane w równie słodkim sosie, cała seria kolorowych drinków (zarówno alkoholowych, jak i bezalkoholowych), których składu barmani zdecydowanie nie zamierzają zdradzać.

Bilet wstępu 25$ od osoby, 10$ od zwierzaka.
Każdy użytkownik udając się na bal, powinien przygotować sobie odpowiedni avatar który ustawi na czas eventu lub wrzucić szczegółowy opis stroju. Zarówno do profilu, jak i pierwszego posta wejściowego, co ułatwi wszystkim zareagowanie na waszą osobę.

BY WZIĄĆ UDZIAŁ W ZADANIACH TRUPIEGO PSA CZY WALCE O CUKIERKI, MUSICIE BYĆ OBECNI NA POTWORNYM BALU.


Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 6:53 pm

Mercury już od dłuższego czasu był na miejscu. Stał na podium ratusza obserwując zbierających się ludzi, zerkając kątem oka na stojącego obok niego Saturna, wyraźnie wyczekując odpowiedniej chwili. Zerkał przy tym na zegarek, obserwując uważnie przesuwające się po nim wskazówki, aż w końcu wybiła odpowiednia pora. Ruszył spokojnym krokiem w stronę mikrofonu z Trupim Psem u boku, który zamachał kilkakrotnie ogonem i usiadł prostując się dumnie tuż obok mównicy.
Proszę wszystkich o uwagę. Na początku chciałbym podziękować wszystkim za przybycie. Niezmiernie się cieszymy, że możemy was gościć podczas tej wyjątkowej uroczystości i bawić się we wspólnym gronie. W tym roku organizujemy wielką Walkę o Cukierki. Cztery grupy będą rywalizować pomiędzy sobą w różnych częściach miasta o to, kto zbierze najwięcej łakoci. Miejsca są ograniczone, dlatego wszystkich chętnych prosimy o szybkie wpisywanie się na listę. Gdy już ustalimy konkretne grupy, zostaniecie wypuszczeni w teren. Od czasu do czasu na waszej drodze mogą stanąć różne przeszkody, lecz jeśli wykażecie się współpracą, bez wątpienia z łatwością je pokonacie. Co więcej, mogą one zostawić po sobie dodatkowe cukierki, a przecież na tym zależy wam najbardziej. Oprócz tego zapraszamy was do wzięcia udziału w zadaniach Trupiego Psa — położył dłoń na łbie swojego wiernego przyjaciela, który szczeknął donośnie wyraźnie zadowolony z poświęconej mu uwagi — jak i Strasznej Loterii. Poczęstunek jest całkowicie darmowy, natomiast za drinki możecie płacić zarówno kartą i gotówką. Proszę powstrzymać się przed stawianiem alkoholu nieletnim. Strasznego Halloween!
Zszedł z mównicy, odsyłając Trupiego Psa na miejsce krótkim sygnałem ręki i sam zgarnął po drodze swojego brata, by zniknąć w tłumie. W końcu nawet organizatorzy mają prawo do zabawy.
Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 8:52 pm
Kocia Królowa Złodziei:

Halloween? Oczywiście, że nie mogła tego przegapić! Choć raz w roku jej niski wzrost do czegoś się przydawał. Bez problemu mogła wmieszać się w tłum dzieci, albo i swoich rówieśników. Urocza buźka robiła swoje, dębiąc całe mnóstwo cukierków od obcych ludzi. Niestety pomimo kilkukrotnego sprawdzania telefonu, nie było szans, by Mike zmienił zdanie i przyszedł do Ratusza. Nie żeby próbowała go jakkolwiek namawiać. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jakiekolwiek imprezy i zabawy po samobójstwie jego siostry były zwyczajnie nie na miejscu. Sama nie potrafiła się jednak zmusić do absolutnej żałoby (szczerze mówiąc, nawet nie za bardzo ją znała) i nie darowała sobie pojawienia się w tym miejscu.
Już stojąc przy wejściu podskoczyła kilka razy w miejscu, wyraźnie nie mogąc się doczekać, aż to jej podsuną listę i znajdzie się w końcu w środku. Zamaszysty podpis wystarczył, by kocica wskoczyła do środka z drapieżną miną, rozglądając się dookoła. Nie minęło nawet kilka minut, gdy dorwała uroczo wyglądającą babeczkę ze stołu i obróciła się w bok. Jej wzrok napotkał starszą panią przebraną za Wiedźmę z kotem na rękach.
Ojej jaki uroczy kotek! Można go pogłaskać? — uśmiechnęła się promiennie w stronę kobiety, która odwróciła się ku niej równie szczęśliwa.
Oczywiście. To Barnaba, uwielbia gdy drapie się go za uchem.
Tyle jej wystarczyło. Odstawiła babeczkę i sięgnęła w jego stronę drapiąc go z wyraźnym szczęściem, które odbiło się także na kocim pyszczku. Kto by się jednak spodziewał, że jeden z psów na ten widok wyskoczy ze szczeknięciem w ich stronę. Przerażony kot zadrapał Yunlei, zostawiając po sobie szramy na jej dłoniach. Wzdrygnęła się zaskoczona i cofnęła w tył.
O mój boże, strasznie przepraszam! Nic ci nie jest skarbie?
Spokojnie to nic takiego. Zresztą to nie pani wina. Ani Barnaby — uśmiechnęła się ignorując pieczenie na rękach. Wiedźma wyciągnęła zaraz chusteczkę z torebki i podała ją Yunlei.
Proszę kochanie. Naprawdę bardzo przepraszam.
Proszę się nie przejmować. To śliczny kot, po prostu się wystraszył. Zresztą nie tylko on — zaśmiała się cicho i skinęła jej głową, biorąc swoją babeczkę ze stołu, by odejść w tłum. Może znajdzie kogoś znajomego?
Zero
Zero
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 9:42 pm
Był tutaj z dwóch powodów – pierwszym z nich był fakt, że nie miałby życia, gdyby tego wieczoru nie zjawił się na prestiżowej imprezie. Choć gdyby to od niego zależało, darowałby sobie ten idiotyczny strój, nawet jeśli utrzymywał się on w dość neutralnych ramach. Przynajmniej nikt nie wcisnął mu na ręce kocich łap, a maska, skrywająca połowę twarzy i złote soczewki, które całkowicie zakryły nietypową barwę tęczówek, odcinały większość osób od jego prawdziwej tożsamości. Jedynie wpis na liście ze wszystkimi gośćmi świadczył o tym, że stawił się na miejscu i w większej mierze udało mu się uniknąć nagabywania przez niepożądane osoby.
Ale nie całkowicie.
Móóózgblgh ― głośny bełkot rozległ się tuż za jego plecami, a jasnowłosy obejrzał się za siebie, choć nie zdołał zareagować na tyle szybko, by w porę uniknąć pokrytej zgniłym makijażem dłoni, przyozdobionej przydługimi i specjalnie podniszczonymi paznokciami. Był to jeden z tych aspektów imprezy, który niezbyt przypadł mu do gustu – aktorzy naruszający przestrzeń osobistą. Aktorzy, na których nic nie mógł poradzić, bo źle wyglądałoby, gdyby od tak odwinął się komuś, komu za to płacono i kto z pewnością odwalał dobrą robotę, jednak tym razem atakowany przez niego obiekt nie podskoczył ze strachu ani nie skwitował tego występu rozbawioną pochwałą. Nieznajomy mężczyzna wystylizowany na zombie niemal od razu mógł poczuć, jak mięśnie pod jego palcami się spięły, a widocznie zmarszczone brwi Vessare'go świadczyły o tym, że przedstawienie nie przypadło mu do gustu.
Aktor na szczęście nie poczuł się zniechęcony albo najzwyczajniej w świecie uznał swoją pracę za zakończoną, bo niemal od razu ruszył dalej, by zaskoczyć kolejną ofiarę. Za co, przemknęło przez myśl blondyna, gdy z politowaniem uniósł wzrok w stronę sufitu, wypuszczając powietrze przez zaciśnięte zęby z cichym syknięciem, jednocześnie strzepując przy tym niewidzialny brud z ramienia.
Zdecydowanie nie byłoby go tu, gdyby nie drugi powód.
I tak ma lepsze rzeczy do roboty w przeciwieństwie do ciebie.
Saturn Kyrin Black
Saturn Kyrin Black
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 10:25 pm
Strój + Kot Saturna:

ZERO

Przyglądał się w milczeniu bratu na podium, nie uczestnicąc w żaden sposób za wyjątkiem swojej idealnej prezentacji. Perfekcyjna poza, całkowicie neutralna mina, bogaty, dopracowany strój. Biały kot na rękach z różkami na opasce i wymalowanymi łapkami tylko dodawał uroku całemu obrazkowi. Drapał go za uchem powoli, nie rozglądając się nawet po sali. Dopiero, gdy Mercury cofnął się by go zgarnąć, podniósł na niego wzrok i ruszył posłusznie w dół schodów. Nawet jeśli nieszczególnie uśmiechało mu się przedzieranie przez tłum.
Alan powinien gdzieś tu być...
Poszukaj go, mną się nie przejmuj. Znajdę sobie zajęcie — momentalnie dostrzegł czujny wzrok jego brata, gdy wyraźnie oceniał czy nie robi tego wyłącznie dla jego dobra.
Oczywiście, że robił. Mimo to nie było w nich ani szczypty kłamstwa. W końcu kto jak kto, ale Saturn nigdy nie kłamał. Pewnie dlatego Mercury w końcu westchnął krótko i wytarł palcami policzek Kyrina, kiwając głową.
Potem cię znajdę.
Kiwnął głową potakująco i odwrócił się, by samemu zniknąć w tłumie. Nie patrzył jakoś szczególnie gdzie idzie, w końcu i tak nie miał żadnych znajomych, z którymi chciałby spędzać teraz czas. Jedyną znaną mu osobą, której towarzystwo był w stanie znieść - był Cyrille. Dużo bardziej wolałby zamknąć się w czterech ścianach rezydencji i oddać dobrej książce. Przechodził pomiędzy innymi, cały czas drapiąc kota po łbie, gdy ten nagle zjeżył futro z głośnym sykiem i rzucił się przed siebie wystawiając wszystkie pazury.
Całe szczęście, że nawet mocno zaskoczony Saturn sam rzucił się do przodu i złapał go tuż przed tym, gdy już miał zadrapać ostrymi łapami czyjeś ubrania. Nie przewidział jednak, że ktoś popchnie go od tyłu.
Przewrócił się uderzając płasko twarzą w czyjąś klatkę piersiową. Kot raz jeszcze zasyczał, tym razem bardziej przestraszony wynikłą sytuacją, wijąc się w jego objęciach. Chyba nie mogło być gorzej. Dreszcz związany z kontaktem fizycznym z drugą osobą, momentalnie przebiegł po całym jego ciele, zostawiając po sobie wyjątkowo nieprzyjemne uczucie.
Niech cię, Prezesie Meow — wymamrotał niewyraźnie odsuwając się w tył. Kocie uszy na jego głowie poruszyły się miękko, gdy unosił wzrok na stojącą przed nim osobę.
Cóż, przynajmniej go znał.
Wybacz, Leslie. Nic ci nie jest? — powiedział spokojnym, neutralnym głosem, kładąc dłoń na białym łbie kota, by uciszyć jego głośne protesty.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 10:43 pm


Ostatnio zmieniony przez North 'Jackdaw' Callahan dnia Wto Paź 31, 2017 11:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Strój:

FREY

Umrze.
No jak nic tu umrze.
Mimo wcześniejszego odczulania, ilość psów i kotów (a cholera wie czego jeszcze, niektórzy przychodzili nawet z sowami czy świnkami morskimi) sprawiała, że już po pięciu minutach poczuł drażniący katar i wyciągnął z torby pierwszą chusteczkę, dmuchając nos. Jak tak dalej pójdzie, nie wytrzyma tu zbyt długo.
Zerknął na zegarek, sprawdzając godzinę. Powinien już tu być, racja? Kto jak kto, ale Jonker bez wątpienia nie spóźniłby się na tak wielkie wydarzenie. Wyskrobał mu krótkiego smsa i ustawił się przy stole z jedzeniem pod jedną z kolumn. Było to jedno z niewielu miejsc, które było jakkolwiek widoczne w tłumie tych wszystkich ludzi, którzy przeciskali się wszędzie, by dorwać coś na talerz, porwać kogoś do tańca czy kupić sobie jedną z wielu Halloweenowych pamiątek. Sam nie był jakoś szczególnie zainteresowany żadną z atrakcji poza tak mało wymagającymi rzeczami jak kręcenie kołem loterii. Zbieranie cukierków brzmiało całkiem interesująco - w końcu mógłby wydębić od mieszkańców darmowe łakocie - ale mimo wszystko wiązało się ze sporym nakładem pracy, na który w tym momencie zwyczajnie nie miał siły.
Jeden z psów szczeknął na niego, machając namiętnie ogonem. Ledwo udało mu się powstrzymać skrzywienie na ten widok.
Och spójrz, polubił cię!
Tak... z pewnością... — powiedział usilnie próbując zignorować wielki pysk, który pchał się na niego z coraz większą natarczywością. W końcu z wyraźnym zrezygnowaniem na twarzy poklepał go dwoma palcami ukrytymi pod rękawiczką, mając nadzieję że zwierzak zostawi go w spokoju. I całe szczęście tak właśnie się stało, gdy momentalnie znalazł sobie inną ofiarę, a Jackdaw odetchnął z ulgą, nawet nie patrząc za jego właścicielką.
Mówił już, że tu umrze?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 11:02 pm
Strój:

Wiecie kto miał największe szczęście na tym świecie? Liam. Nie dość, że wyciągnięto go z domu wbrew jego woli, to jeszcze osoba która to zrobiła zostawiła go na lodzie tuż po przekroczeniu drzwi ratusza. Całe szczęście, że chociaz opłacili mu wejściówkę i nie musiał wykładać na to z własnej kieszeni. Hałas docierający zewsząd, sprawiał że chłopak był niemalże całkowicie głuchy. Snuł się przygnębiony pomiędzy ludźmi, gdy niespodziewanie wyskoczyło na niego... zombie.
CZUJĘ BÓL, CHCĘ ZJEŚĆ TWÓJ MÓZG — świetnie. Nie dość, że czuł na sobie jego dłonie to jeszcze...
Apsik! — właśnie na niego kichnął — Eh sorki. Bycie martwym mi nie służy, zwłaszcza gdy wokół tyle zwierząt.
I poszedł. Jakby nigdy nic. Roztarł nasadę nosa, przecierając twarz rękawem z wyraźnym obrzydzeniem. Świetnie. Teraz sam czuł ochotę żeby...
Apsik! — ... kichać. Zapomniał, że przecież sam jest uczulony na sierść, a tak duża ilość zwierząt dookoła z pewnością nie miała mu w tym pomóc. Oczy momentalnie mu zapuchły, a nos poczerwieniał, gdy raz jeszcze potarł go rękawem, by powstrzymać swędzenie.
Fajny make-up. Zombie? — usłyszał od przechodzącego obok chłopaka, który nie zatrzymał się jednak, po prostu ruszając dalej.
Szkoda, że Liam poza soczewkami nie miał żadnego makijażu.

Atak alergii od zombie 1/5.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 11:04 pm
Co to by była za impreza, na której nie znalazłby się Koss? Słaba! Dlatego też przybył na zabawę Halloweenową, przebrany jakże oryginalnie za hrabiego Draculę. Planował coś lepszego, ale potem się okazało, że ten strój po prostu najlepiej mu leżał. Czasem najprostsze środki są najlepsze.
Odczekał swoje w kolejce, do czego nie był przyzwyczajony, więc kiedy już przyszło mu wpisać się na liście, zrobił to z niejakim rozdrażnieniem. Na szczęście szybko mu przyszło, bowiem przezorny Koss przed imprezą zrobił sobie mały before. Dlatego teraz już mu przyjemnie szumiało w głowie, a on z uśmiechem na twarzy od razu skierował się do sekcji drinków.
- Białego Rosjanina - odpowiedział do barmana, kiedy ten zapytał go, co sobie życzy. Gdy zaś otrzymał swój alkohol, ruszył do stołu z jedzeniem. Żarcie i alkohol. Czego chcieć więcej?
Wyglądało jednak na to, że nie tylko jemu przekąski przypadły do gustu. Na stole usadowił się czarny kocur, który uważnie go obserwował, niczym strażnik przerażająco wyglądających dań. Nekke otaksował zwierzę nieprzyjaznym spojrzeniem.
- Zjeżdżaj stąd sierściuchu.
Kot jednak ani myślał się ruszyć. Bursztynowe ślepia wbijał w Japończyka. Ten chciał go odpędzić i machnął na niego ręką. W odwecie kot machnął łapą i cztery malownicze szramy pojawiły się na dłoni chłopaka.
- Do kurwy jasnej - zaklął Koss, przyciskając rękę do ciała i patrząc z wyrzutem na kota. - Dobra już, zjem później. Pieprzony gnojek - ostatnie burknął pod nosem i poszedł w inne miejsce, delektować się swoim Białym Rosjaninem. Trudno, najwyraźniej jedzenie nie było mu pisane na tej imprezie. Przynajmniej nie w tej chwili.
Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 11:27 pm
KOSS

Kręciła się nieustannie w pobliżu jedzenia, zbierając coraz to ciekawsze kąski - zarówno z kategorii słodkości, jak i zwyczajnych mięsnych kąsków, które niezwykle bawiły ją swoim okropnym kształtem - aż w końcu postanowiła udać się energicznie w kierunku baru. Doskonale zdawała sobie sprawę, że tym razem nie uda jej się przekonać barmana, że jest pełnoletnia, postanowiła więc skorzystać z oferty bezalkoholowej.
Barman przygotował jej wyjątkowo kolorowego drinka z wyrysowanym na powierzchni mózgiem, który wprawił ją w niemały zachwyt. Zapłaciła zbliżeniowo, gdy nagle do jej uszu dobiegł znajomy głos.
"Do kurwy jasnej."
Rozejrzała się, by zlokalizować jego źródło, które właśnie oddalało się od baru. Momentalnie się wyprostowała i zeskoczyła ze stołka, zgarniając ze sobą szklankę (do czego podejście musiała robić dwa razy, cholerne wysokie lady), gnając za chłopakiem.
Koss? To ty, prawda? — upewniła się zrównując z nim krokiem. W jednej dłoni trzymała swój napój, a w drugim jedzenie, przez co jak widać połowicznie postanowiła iść na imprezę, a połowicznie to ona była imprezą. W końcu czego więcej było jej trzeba w podobnym momencie?
Meow, to naprawdę ty. Kto by pomyślał, że tak mi się poszczęści, już myślałam że nie znajdę nikogo znajomego — zaśmiała się wesoło, upijając kilka łyków bezalkoholowego drinka, nim jej wzrok padł na jego dłonie.
No nie. Ty też? — uniosła wyżej własną dłoń ze szklanką, pokazując mu niezwykle podobne zadrapania — Kot Wiedźmy. Twoje? Hej nie widziałeś może przypadkiem jakieś wróżki? Chcę wykonać zadanie Trupiego Psa, żeby go pogłaskać. Jest cudny, a pięć dolarów to zwyczajne zdzierstwo.

1/3 posty - Zadanie Trupiego Psa.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Wto Paź 31, 2017 11:50 pm
YUNLEI

Kiedy dosłyszał znajomy głos, odwrócił się i od razu dostrzegł rudą czuprynę, która sunęła w jego stronę z babeczką i jakimś fikuśnym drinkiem. Kocie uszy... chwila, to nie była jakaś catwoman. To jakieś dzikie stworzenie było. W sumie czego się spodziewał. Przynajmniej wyrwała się z kliszy, nie to co on.
- Co to za kot, kot, kot. Hej, Yun. - przywitał ją z uśmiechem i nawet ją lekko przytulił, o. Tak się cieszył. - Jeśli szukasz znajomych twarzy na takich imprezach, to mnie zawsze znajdziesz. No wiesz, tam gdzie jest alkohol i darmowa wyżerka, tam jest też Koss.
Na jej wspomnienie spojrzał na swoją dłoń i skrzywił się lekko. Potem zerknął na jej rękę. Jakaś plaga agresywnych kotów na tym Halloween. Normalnie pewnie już by się o to awanturował u jakiegoś organizatora, ale przecież hej, takie mamy święto. Głupio byłoby się kłócić o małe zadrapanie, gdy wokół śmierć prezentował się w co najmniej kilkuset odsłonach.
- Nie wiem. Znaczy też kot, ale nie wiem jaki. Siedział tam i... - wskazał na miejsce, gdzie został zaatakowany, jednak próżno było tam szukać agresywnego sierściucha. Opuścił rękę ze zdegustowaniem. - Zresztą, mniejsza z tym. A co do wróżki, to jeszcze żadnej nie widziałem, ale jeśli chcesz, to możemy poszukać razem, bo ja też mam chrapkę na tego psa i też nie mam zamiaru bulić za to pięciu dolców. Cholerny świat. A, i tak na przyszłość - nachylił się lekko w jej stronę i zaczął mówić konspiracyjnym tonem. - No wiesz, technicznie rzecz biorąc jestem wampirem. Więc nie chwal się tak swoimi ranami, bo wiesz jak to działa na wampiry. No wiesz, wyjeżdżają do Anglii, wyżynają pół miasta. A ja nie chciałbym zachlapać ubrań krwią - zaśmiał się i upił trochę napoju, który cały czas dzielnie dzierżył w dłoni. No i zaczął poszukiwać jakiejś wróżki, której mógłby podpierdzielić trochę pyłu.

1/3 posty - Zadanie Trupiego Psa.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Sro Lis 01, 2017 12:15 am


Ostatnio zmieniony przez Frey Orion Clawerich dnia Sro Lis 01, 2017 2:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Strój:

Przemknął wzrokiem po krótkiej treści smsa, szybko chowają telefon do kieszeni. Ten jeden raz postanowił nie udzielać odpowiedzi i wykorzystać element zaskoczenia. Nawet jeśli było to trudne zważywszy choćby na fakt, jak łatwo było go rozpoznać. Mimo wszystko miękki uśmiech nie znikał z jego ust, gdy witał kolejną znajomą twarz. Gdyby ktoś zadał mu pytanie odnośnie do balu, bez wahania odparłby, że zabawa jest cudowna i bardzo cieszy się z możliwości uczestniczenia w niej. Nieco odbiegało to od prawdy, jednak miał to pozostać fakt nie do odkrycia dla nikogo.
Jedną z rzeczy, która mogła nieco dziwić, był brak jakiegokolwiek czworonoga przy boku Jonkera. Z drobnym żalem spoglądał na wszystkich właścicieli i ich pupili, żałując, że nie mógł zabrać żadnego ze swoich zwierząt. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by zatrzymał się niemal przy każdym psie, pytając uprzednio, czy mógłby go pogłaskać. Oczywiście z racji posiadania takiego, a nie innego nazwiska, nie było szans na odmowę, co też wykorzystywał, jak tylko o mógł. W końcu jednak oderwał się od tego drobnego uzależnienia, odchrząknął i ruszył ku początkowo obranemu celowi. Zlokalizowanie wspomnianych stołów, jak i znajomej sylwetki nie zajęło wcale długo. Posłał Northowi serdeczny uśmiech, doprowadzając spojrzeniem psa, który przed momentem pchał kudłatą mordę do białowłosego.
Blondyn zatrzymał się tuż przed nim, zadzierając lekko głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Całkiem ciekawy strój, panie Callahan - mruknął, czemu towarzyszyła drobna, rozbawiona nuta. W całości posiadała pozytywny wydźwięk, toteż nie było mowy, by chłopak wziął to za żart. Tym bardziej że po krótkiej chwili Clawerich przekroczył ten dzielący ich krok, wspierając czoło na piersi towarzysza. Westchnął wtedy cicho, by nikt więcej nie miał prawa go usłyszeć.
- Miałem fatalny dzień - kolejny niski pomruk ujrzał światło dzienne, tym razem zawierając w sobie znacznie więcej zmęczenia. Blondyn przymknął powoli oczy, zaczepiając palce na szlufkach od spodni Jackdawa.
Zero
Zero
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Sro Lis 01, 2017 12:48 am
Sala pękała w szwach, a dookoła było całe mnóstwo rzeczy, które rozpraszały uwagę. Jego wzrok przesunął się wzdłuż nakrytych stolików, jakby jasnowłosy w całej tej bezczynności próbował znaleźć sobie coś, co mogłoby mu zasmakować. Po chwili jednak czyjś głośny pisk, który zakończył się salwą śmiechów jakiejś grupki nastolatków, skłonił go do zwrócenia twarzy gdzieś w bok, by pobieżnie zorientować się, co się właśnie stało. Nie było więc nic dziwnego w tym, że nie zauważył kolejnego nadchodzącego ataku.
Usta chłopaka mimowolnie wygięły się w zrezygnowanym i nieco zniesmaczonym wyrazie, jednak maska na na twarzy z dość dużą skutecznością zatuszowała ten fakt. Zupełnie odruchowo cofnął się o drobny krok do tyłu, tracąc wszelkie nadzieje na to, że tego wieczoru los miał być dla niego łaskawy, biorąc pod uwagę, w jak krótkim czasie rzucił mu kolejną kłodę pod nogi.
Cholera, dajcie mi chociaż chwilę przer--
Myśl urwała się równie szybko, co narodziła się w jego głowie, gdy złote tęczówki dosięgnęły twarzy kolejnego oprawcy. Choć z początku spodziewał się bezmyślnego zombie, które tym razem miało nieporadnie ładować się we wszystkie napotkane osoby, ale jego oczekiwania zostały zdeptane na tyle brutalnie, że niemalże sam poczuł, jakby ktoś właśnie wbił mu podeszwę buta w brzuch i jak na złość przekręcił nogę, jakby próbował wbić się w niego głębiej. Nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, z kim miał do czynienia, nawet jeśli obecny kolor włosów mógłby zmylić niejednego uczestnika imprezy. Na krótką chwilę zawiesił też wzrok na uszach, które wykonały lekki ruch, który na ten ułamek sekundy zaabsorbował go całkowicie i na tyle, by nie zwrócił uwagi na rozwścieczoną bestię, która miała ochotę targnąć się na jego życie.
„Wybacz, Leslie.”
Mrugnął, wyrywając się z krótkiego letargu. Mimowolnie przechylił głowę na bok, przesuwając własną rękę na bardziej odsłoniętym teraz fragmencie szyi i opuszczając wzrok z powrotem na twarz chłopaka. Potrzebował jeszcze chwili na przeanalizowanie całej sytuacji – już sam fakt, że był w stanie go rozpoznać powodował niemały zgrzyt w jego podświadomości, jednak dość szybko odsunął na bok wszelkie domniemania na ten temat. Były zwyczajnie nierealne.
Jest prowadzącym, powinien wiedzieć takie rzeczy, Leslie.
Nie szkodzi. To chyba ja powinienem o to spytać ― zaczął i od razu przyjrzał mu się uważniej. Nie sądził, by chłopak wpadł na niego przez własną nieporadność – Black zdecydowanie nie miał w sobie nic z fajtłapy. ― Uroczy kot ― stwierdził, zanim zdążył ugryźć się w język. Nie brzmiał na szczególnie przekonanego do zwierzaka, ale nie można było mieć mu tego za złe, biorąc pod uwagę, że futrzak już w pierwszym odruchu miał ochotę rzucić mu się do gardła. Vessare zaklął w myślach, będąc niemalże pewnym, że niezadowolony kocur miał stać się przyczyną szybkiego rozejścia się. Rzecz jasna, nie z jego strony.
Saturn Kyrin Black
Saturn Kyrin Black
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Sro Lis 01, 2017 1:13 am
ZERO

Nie odrywał wzroku od blondyna białowłosego, wyraźnie czekając na odpowiedź. Dopiero gdy jej udzielił, pozwolił sobie na przesunięcie po nim spojrzeniem, by ocenić strój w jakim przyszedł. Zatrzymał na dłużej wzrok na jego masce chłopaka i kocich uszach, dopiero teraz zdając sobie sprawę z przypadku jaki wynikł pomiędzy nimi.
Czarny i Biały Kot, co?
Właściwie sam zaczął się zastanawiać, jak tak szybko udało mu się go rozpoznać. Jakby nie patrzeć nigdy nie byli razem w klasie, a nawet jeśli widywali się na bankietach, nie nazwałby ich przyjaciółmi, ani nawet bliskimi znajomymi. Z drugiej strony ciężko było spotkać kogoś tak młodego, wysokiego i...
Kompletnie zignorował nieme pytanie Vessare, nie udzielając na nie odpowiedzi ani słownej, ani ruchem ciała. Był to dość jasny przekaz. Zwłascza, że Saturn zdążył już praktycznie wyrzucić wcześniejszą wpadkę z pamięci.
"Uroczy kot"
Podniósł na niego uważny wzrok.
Jasne. Ja czy Prezes Meow? — całkowicie poważny głos zabił jakiekolwiek ślady żartu, choć wyłapanie ich i tak graniczyło z cudem. Jedyną osobą, która jak do tej pory potrafiła interpretować jego zachowanie, był Mercury. Uniósł wyżej białego demonicznego kota, nie zdając sobie sprawy z tego jak wielki błąd popełnia, jak i tego że wcześniejszy atak nie był wyłącznie dziełem przypadku.
Futro kota momentalnie się zjeżyło, gdy zaczął syczeć i prychać wymachując w powietrzu łapami. Black trzymał go jednak na tyle mocno, by wszystkie te próby zdały się na nic.
Wstydź się, Prezesie — powiedział stanowczym tonem, praktycznie przerzucając sobie kota przez ramię. Zadziwiające, że tak szybko jak jego miękkie łapki zetknęły się z materiałem ubrań Saturna, a łeb zwrócił w przeciwnym kierunku gdzie nie widział Zero, momentalnie się uspokoił. Cichy pomruk odpalającego traktora choć był praktycznie niedosłyszalny w panującym wokół zgiełku, idealnie wpasował się w jego kocie ruchy, gdy zaczął ocierać się pyszczkiem o bok szyi Saturna.
Ten jednak kompletnie go ignorował, nie odrywając wzroku od Zero, zupełnie jakby spodziewał się, że białowłosy zabierze głos i rozpocznie jakąkolwiek konwersację, by nie trwali obaj w całkowicie nienaturalnej ciszy. Przy okazji zaczął się zastanawiać nad skorzystaniem z bufetu. Przez te wszystkie przygotowania przegapił obiad. Nie był przyzwyczajony do dłuższego niejedzenia, starał się raczej pilnować wyznaczonych sobie samemu godzin.
Wtedy nagle zabrał głos.
Medycyna, hm? — ambitny wybór. Dość oklepany jeśli chodziło o najbogatsze rodziny, w końcu zawsze chcieli posłać swoje dzieci gdzieś gdzie mogły się wykazać i stać powodem do dumy. Lekarze, weterynarze, prawnicy, biotechnolodzy, naukowcy. Nie potępiał jednak tych wyborów. Właściwie wyglądał na nieznacznie zainteresowanego, co nie zdarzało mu się zbyt często.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Sro Lis 01, 2017 1:33 am
FREY

Psy.
Ledwo uwolnił się od jednego, a już widział na horyzoncie kolejne. I koty, które wszyscy nosili na rękach jak małe maskotki. Wzdrygnął się kilkakrotnie na ten widok, mimo że jego własną głowę zdobiły uszy ku czci właśnie tych zwierząt. Widział jednak stanowczą różnicę między sztucznym futrem, które nijak nie wpływało na jego nos, a tym prawdziwym które zmieniało go w kichające zombie.
Apsik! — no właśnie. Przytknął chusteczkę do twarzy, mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem. Nie byłoby niczym dziwnym gdyby właśnie puszczał soczystą wiązankę, żałując że w ogóle postanowił się tutaj pojawić. Chyba tylko szczeście sprawiło, że po rozchyleniu oczu dojrzał osobę, której posłał wcześniej wiadomość.
To dla mnie zaszczyt usłyszeć coś podobnego z twoich ust pa-a-a-APSIK — kolejne kichnięcie kompletnie zrujnowało jego poważne zamiary. Do diabła z tą alergią naprawdę. Już teraz czuł jak zaczynały go swędzieć kąciki oczu.
Aaa, futro wszędzie, głaskałeś wszystko co się rusza? Przy-PSIK-znaj się — odchylił nieznacznie głowę w tył z cierpiętniczą miną, zasłaniając usta chusteczką. Mimo to nie odepchnął od siebie Jonkera, doskonale wiedząc że nie byłoby to mądre posunięcie. Zamiast tego położył rękę na jego włosach i pogładził je krótkimi ruchami, pociągając nosem.
No już. Jest Ha-a-APSIK-llowen, możesz głaskać wszystkie okoliczne psy i koty, to chyba twoje spełnienie marzeń? — powiedział mrugając kilkakrotnie, by pozbyć się napływających do swędzących oczu łez. Musiał zażyć kolejną tabletkę. A najlepiej dwie, jeśli chciał przeżyć ten wieczór.
Może się czegoś napijemy? — zaproponował tym razem powstrzymując się przed kolejnym kichnięciem. 10 punktów dla Slytherinu.
Liam
Liam
Fresh Blood Lost in the City
Re: Potworny Bal
Sro Lis 01, 2017 2:08 am
Upiór w operze:

Nie umawiał się z nikim na tę imprezę. Jego najlepszy kumpel chwilowo nie był opcją, bo zwyczajnie wziął i gdzieś zniknął (Liam podejrzewał, że Elliego jeszcze zwyczajniej poniósł melanż); zresztą nawet gdyby był w mieście, to Mason i tak wolałby akurat na tak prestiżowe wydarzenie go ze sobą nie zabierać.
Odwalanie maniany źle działało na potencjalnych klientów, których na balu mogło być wielu.
I tak nie miało to najmniejszego znaczenia. Fotograf wychodził z założenia, że jeśli koniecznie potrzebujesz znajomego towarzystwa, by się szampańsko bawić, to coś z tobą nie tak. W najlepszym razie spotka kogoś znajomego, w mniej udanym - pozna kogoś (a Liam, wbrew pozorom, lubił poznawać nowych ludzi), w najgorszym natomiast - po prostu będzie robił zdjęcia. Może nawet na tym zarobi. Był pewien, że lokalne media będą polowały na co ciekawsze ujęcia z imprezy organizowanej przez jedną z najbogatszych rodzin tego miasta.
Połowicznie zamaskowany upiór podbił do baru. Przez chwilę nawet rozważał zamówienie jednego z tych dziwnych, egzotycznie i halloweenowo wyglądających drinków. Przez chwilę. Skrzywił się, gdy mimowolnie pomyślał, że mógłby trafić na żelkową gałkę oczną albo coś równie niedorzecznego, co całkowicie zepsułoby smak i konsystencję napoju.
Cóż, gdyby chciał zjeść coś słodkiego i przypominającego części ludzkiego ciała, to sięgnąłby raczej po którąś z klimatycznych przekąsek.
- Cuba libre - rzucił do barmana, już klepiąc się po kieszeni, by znaleźć portfel. Przecież tego nie da się popsuć, pomyślał, rozglądając się po zatłoczonej sali w poszukiwaniu znajomych, ciekawych nieznajomych lub po prostu okazji do pstryknięcia dobrej fotki.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach