▲▼
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
First topic message reminder :
[Kontynuacja z parkingu]
Sam jest dzieckiem? Okej! On to zapamięta. Wiedział, że młodo wygląda, ale bez przesady! Nie starał się ożywiać Garika ani rozbudzać. Pomyślał, że może nawet udostępni mu łóżko na krótką drzemkę.
Już wyciągał dłoń, aby otworzyć drzwi, ale zatrzymał się. Co on...? Ach, no tak, jasne.
– Garrrik... – wymruczał nachylając się w jego stronę i zawisając w pewnej odległości. Jedną ręką oparł się o barek umiejscowiony między siedzeniami, a drugą pewnie sięgnął jego krocza mocno masując go przez materiał. – Niestety mamy tu monitoring. Ktoś zaraz by przyszedł i płacilibyśmy mandat. A na górze... mamy ciepłe łóżko... i widok na miasto. – Cholera, nigdy nie przypuszczał, że będzie zachęcać kogoś, aby przyszedł do jego apartamentu.
[Kontynuacja z parkingu]
Sam jest dzieckiem? Okej! On to zapamięta. Wiedział, że młodo wygląda, ale bez przesady! Nie starał się ożywiać Garika ani rozbudzać. Pomyślał, że może nawet udostępni mu łóżko na krótką drzemkę.
Już wyciągał dłoń, aby otworzyć drzwi, ale zatrzymał się. Co on...? Ach, no tak, jasne.
– Garrrik... – wymruczał nachylając się w jego stronę i zawisając w pewnej odległości. Jedną ręką oparł się o barek umiejscowiony między siedzeniami, a drugą pewnie sięgnął jego krocza mocno masując go przez materiał. – Niestety mamy tu monitoring. Ktoś zaraz by przyszedł i płacilibyśmy mandat. A na górze... mamy ciepłe łóżko... i widok na miasto. – Cholera, nigdy nie przypuszczał, że będzie zachęcać kogoś, aby przyszedł do jego apartamentu.
- Aaaa to znaczyło kawa… Chcę. – doczytał resztę i popatrzył badawczo na Charlesa. Hm… Na pewno chcesz iść? Wyszedł z pracowni i poszedł w stronę kuchni. Oparł się o blat i skrzyżował ręce.
- W poniedziałek mam spotkanie z jakimś Inuki Kanako. Ponoć gościu zajmuje się teorią gier. Znasz na pewno. Kilka lat temu robił kolejne badania nad sztuczną inteligencją i po kilku testach, badani nie byli w stanie wykryć, kto jest człowiekiem, a kto nie. Krotov będzie chciał to wykorzystać w mojej pracy. – westchnął głęboko – Zainwestuje pewnie kilka miliardów i prawdopodobnie wciągnie mnie w to środowisko. Aż boję się jak daleko to będzie mogło zajść. – podrapał się po nosie i wlepił spojrzenie w fotografa– Mój narzeczony nadal jest zły?
- W poniedziałek mam spotkanie z jakimś Inuki Kanako. Ponoć gościu zajmuje się teorią gier. Znasz na pewno. Kilka lat temu robił kolejne badania nad sztuczną inteligencją i po kilku testach, badani nie byli w stanie wykryć, kto jest człowiekiem, a kto nie. Krotov będzie chciał to wykorzystać w mojej pracy. – westchnął głęboko – Zainwestuje pewnie kilka miliardów i prawdopodobnie wciągnie mnie w to środowisko. Aż boję się jak daleko to będzie mogło zajść. – podrapał się po nosie i wlepił spojrzenie w fotografa– Mój narzeczony nadal jest zły?
Wstał przy okazji zabierając swój kubek i poszedł do kuchni. Nastawił ekspres i wsunął się na blyat, siadając na nim. Słuchał Dragana patrząc na niego. Pokiwał głową, że rozumie, ale komentarz i opinię na temat nowej pracy i wyzwań przed znajomym pozostawił sobie.
Nie wiem. Zapytaj go – wyszeptał wzruszając ramionami. Wyraźnie to, że Dragan nie zwrócił się do niego bezpośrednio tylko bezosobowo mówiąc przecież o nim, o narzeczonym, fotografowi wydało się głupie, przewrócił oczami i lekko zacisnął usta. Miał ochotę odpowiedzieć w podobny sposób, w stylu 'a co tam u naszego mafioza'? Ale darował sobie i jemu. Po chwili zeskoczył z blyatu, aby sięgnąć po kubek dla mężczyzny i za chwilę nalać im kawy. Do swojej wylał sporą porcję syropu migdałowego i oblizał wylot butelki.
Nie wiem. Zapytaj go – wyszeptał wzruszając ramionami. Wyraźnie to, że Dragan nie zwrócił się do niego bezpośrednio tylko bezosobowo mówiąc przecież o nim, o narzeczonym, fotografowi wydało się głupie, przewrócił oczami i lekko zacisnął usta. Miał ochotę odpowiedzieć w podobny sposób, w stylu 'a co tam u naszego mafioza'? Ale darował sobie i jemu. Po chwili zeskoczył z blyatu, aby sięgnąć po kubek dla mężczyzny i za chwilę nalać im kawy. Do swojej wylał sporą porcję syropu migdałowego i oblizał wylot butelki.
Mhmmm… Uśmiechnął się na odpowiedź i kiedy Charles ruszył się z blyatu, zbliżył się do niego. Objął go od tyłu i przytulił policzek do boku jego głowy.
- Oczywiście, że jesteś zły… Za tego szczeniaka, którego oddałem właścicielce. – wymruczał i mocniej go w siebie przytulił, by zaraz mu nie uciekł. Westchnął i ucałował go za uchem – Ten tydzień z nim przyniósł mi wiele radości, wiesz? Opiekując się nim dowiedziałem się o sobie kilku istotnych rzeczy. Bardzo brakuje mi stabilizacji i towarzystwa. Pies nieco podnosi mnie na duchu, bo cały czas dbam o niego, mogę się nim opiekować i wiem, że mnie nie opuści. Psy są fajne. – uśmiechnął się i oparł się o drugą stronę jego głowy – Jeśli kiedykolwiek uda mi się dożyć momentu, w którym będę mógł decydować o sobie, chyba założę schronisko. – przesunął nosem po jego karku i odwrócił Charlesa przodem do siebie - Musisz być bardzo wrażliwy, skoro tak bardzo się przejąłeś tamtym psem. Dobrze to ukrywasz… - zmrużył oczy i puścił go. – Idę się ubrać. To za mało – pociągnął za gumkę od bielizny i poszedł na górę po ubrania.
- Oczywiście, że jesteś zły… Za tego szczeniaka, którego oddałem właścicielce. – wymruczał i mocniej go w siebie przytulił, by zaraz mu nie uciekł. Westchnął i ucałował go za uchem – Ten tydzień z nim przyniósł mi wiele radości, wiesz? Opiekując się nim dowiedziałem się o sobie kilku istotnych rzeczy. Bardzo brakuje mi stabilizacji i towarzystwa. Pies nieco podnosi mnie na duchu, bo cały czas dbam o niego, mogę się nim opiekować i wiem, że mnie nie opuści. Psy są fajne. – uśmiechnął się i oparł się o drugą stronę jego głowy – Jeśli kiedykolwiek uda mi się dożyć momentu, w którym będę mógł decydować o sobie, chyba założę schronisko. – przesunął nosem po jego karku i odwrócił Charlesa przodem do siebie - Musisz być bardzo wrażliwy, skoro tak bardzo się przejąłeś tamtym psem. Dobrze to ukrywasz… - zmrużył oczy i puścił go. – Idę się ubrać. To za mało – pociągnął za gumkę od bielizny i poszedł na górę po ubrania.
Dragan mógł czuć, że Charles spiął się i próbował ruszyć wpierw w bok, później do tyłu, aby wymknąć mu się z objęć. Na pewno zdawał sobie sprawę, że fotograf wiedział, jak się oswobodzić, ale nie chciał się szarpać i dla dobra ogólnej atmosfery zniósł bliskość znajomego, choć jej nie chciał.
Milczał, chociaż mógłby dużo mu powiedzieć. Milczał, bo nie był pytany. Kiedy Dragan chciał go odwrócić przodem, Charles skorzystał z okazji i odsunął od siebie Dragana na tyle, aby dał mu spokój i zachował odległość. Jeśli mężczyzna nie chciał dać mu swobody dobrowolnie, Lewis zdobył ją dla siebie siłą. Prychnął, kiedy usłyszał o wrażliwości. No co ty nie powiesz, Sherlocku?
W czasie kiedy Dragan się ubierał, Charles zdążył rozrobić ciasto na naleśniki i właśnie zaczynał je smażyć.
Milczał, chociaż mógłby dużo mu powiedzieć. Milczał, bo nie był pytany. Kiedy Dragan chciał go odwrócić przodem, Charles skorzystał z okazji i odsunął od siebie Dragana na tyle, aby dał mu spokój i zachował odległość. Jeśli mężczyzna nie chciał dać mu swobody dobrowolnie, Lewis zdobył ją dla siebie siłą. Prychnął, kiedy usłyszał o wrażliwości. No co ty nie powiesz, Sherlocku?
W czasie kiedy Dragan się ubierał, Charles zdążył rozrobić ciasto na naleśniki i właśnie zaczynał je smażyć.
Nie musiał używać siły, kiedy go obracał i wyczuł, że chce być dalej, puścił go.
Wrócił dopiero po kilku minutach. Zbiegł po schodach i podbiegł do kuchni.
- Pomóc ci w czymś? – wziął swój kubek z kawą i zaczął z niego pić.
Wrócił dopiero po kilku minutach. Zbiegł po schodach i podbiegł do kuchni.
- Pomóc ci w czymś? – wziął swój kubek z kawą i zaczął z niego pić.
Podszedł do stołu, odsunął jedno z krzeseł i postawił przy nim talerz na stole, po czym skłonił się i dwornym gestem dłoni zaprosił Dragana. Po niedługim czasie przyniósł mu naleśniki i syrop klonowy, a za chwilę również i sobie, ale zanim zaczął jeść, poszedł na górę i włączył muzykę. Milczał podczas jedzenia i patrzył przez wielkie okno zastępujące jedną ze ścian.
Westchnął cicho i uśmiechnął się smutno. Poszedł gdzie został zaproszony. Zanim zaczął jeść poczekał na Charlesa.
- W Kanadzie zawsze jecie naleśniki na śniadanie? – zapytał lejąc syrop – U mnie w domu zwykle był to chleb z oliwą albo tosty z jakimś mięsem. Jeśli moja babcia żyje, prawdopodobnie ugości nas i pokaże trochę serbskich smaków. Ja… Myślę, że mi takie przygotowanie... - nie, nie. Nie widział siebie by miał wracać do wspomnień i starych przepisów matki na niektóre dania - Ale! Pierogi to wiesz! – złapał się za serce, zamknął oczy i uśmiechnął się błogo. – O, albo gołąbki! Takie dobre w liściach kapusty. To też umiem, babushka mi je ciągle wciskała w czwartki. Nadal nie wiem czemu to były czwartki... Dobra mniejsza. Jadłeś takie pewnie, prawda? – wyciągnął telefon i zaraz pokazał mu jak wyglądają.
- W Kanadzie zawsze jecie naleśniki na śniadanie? – zapytał lejąc syrop – U mnie w domu zwykle był to chleb z oliwą albo tosty z jakimś mięsem. Jeśli moja babcia żyje, prawdopodobnie ugości nas i pokaże trochę serbskich smaków. Ja… Myślę, że mi takie przygotowanie... - nie, nie. Nie widział siebie by miał wracać do wspomnień i starych przepisów matki na niektóre dania - Ale! Pierogi to wiesz! – złapał się za serce, zamknął oczy i uśmiechnął się błogo. – O, albo gołąbki! Takie dobre w liściach kapusty. To też umiem, babushka mi je ciągle wciskała w czwartki. Nadal nie wiem czemu to były czwartki... Dobra mniejsza. Jadłeś takie pewnie, prawda? – wyciągnął telefon i zaraz pokazał mu jak wyglądają.
Pokręcił przecząco głową. Nie zawsze, po prostu on je lubił, ale nie powiedział tego, bo przecież nie został zapytany, Garik już zdążył zacząć gadać. Słuchał go jednocześnie przechwytując jedną z kanapek z masłem orzechowym. Pierogi, taaak. Uśmiechnął się blado widząc, jak znajomy się rozpływa. Gołąbki? Zerknął na telefon. Czy pamięta? Skoro nie jadł ich przy Gariku, to skąd może wiedzieć? Dokończył kanapkę i opowiedział 'nie pamiętam' jednocześnie patrząc na znajomego w taki sposób, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale powstrzymał się. Przeniósł wzrok na naleśniki i znowu zaczął jeść. Nagle odłożyłwidelec, opadł łokcie na stole i zasłonił twarz dłońmi. Westchnął. Kurwa. Wiedział, że nadejdzie moment, w którym będzie żałował przywiązywania się i przełamania swojego lęku przed byciem z kimś blisko. Oto ten moment nadszedł. Nie cierpiał takiej atmosfery, nie cierpiał, kiedy ktoś przytulał go na siłę, nie cierpiał tej różnicy, którą tak cholernie wyraźnie czuł między ostatnim ich spotkaniem a tym. Jeszcze trochę i po prostu wstanie, wyjdzie i nie wróci.
Lecisz stąd prosto do Tokio? – zapytał podnosząc głowę.
Lecisz stąd prosto do Tokio? – zapytał podnosząc głowę.
Widząc jego… Hmm no właśnie. Jak to nazwać? W każdym razie to zachowanie było niepokojące. Nada trzyma jakąś urazę?
Na nieszczęście Charlesa, Garik już prawie zapomniał o ich niedokończonej... Hmmm Kłótni? No właśnie. Ciężko było mu to wszystko ponazywać. Odłożył widelce i podszedł do niego. Złapał go za ramię i pogłaskał kciukiem.
- Tak. Lecę bezpośrednio… Co się stało? Chcesz mi to napisać? – stał przy nim i trzymał go tak póki go nie odrzucił.
Na nieszczęście Charlesa, Garik już prawie zapomniał o ich niedokończonej... Hmmm Kłótni? No właśnie. Ciężko było mu to wszystko ponazywać. Odłożył widelce i podszedł do niego. Złapał go za ramię i pogłaskał kciukiem.
- Tak. Lecę bezpośrednio… Co się stało? Chcesz mi to napisać? – stał przy nim i trzymał go tak póki go nie odrzucił.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, sam wziął telefon znajomego i napisał: myślę, że to przez... różnice. Różnice w tym, czego oczekujemy od partnera, w sposobie komunikacji, w tym, że ja wyjaśniam nieporozumienia, a ty od nich uciekasz. Przestaję już mieć siłę, aby być wyrozumiałym.
Ukucnął przed nim i poczekał aż skończy pisać. Odebrał telefon i chwilę zaczął się zastanawiać.
- Nie powiedziałeś mi czego ode mnie oczekujesz. Chcesz to zrobić teraz? – oddał mu telefon – Te nieporozumienia też? – sięgnął po kawę ze stołu i napił się. Dalej przy nim kucał.
- Nie powiedziałeś mi czego ode mnie oczekujesz. Chcesz to zrobić teraz? – oddał mu telefon – Te nieporozumienia też? – sięgnął po kawę ze stołu i napił się. Dalej przy nim kucał.
Odebrał telefon i zaczął się nim bawić. W końcu wstał, z blyatu wziął paczkę cygaretek i zapalił jedną. Chodził po salonie, jednocześnie wolną dłonią pisząc wiadomość:
Przede wszystkim oczekuję, że będziesz respektować, kiedy ci odmawiam. Nie chcę psa? Nie dajesz mi go. Albo przykład sprzed paru chwil: nie chcę, abyś mnie przytulał? Nie przytulasz mnie. Odkąd pamiętam musiałem walczyć o swoje zdanie, a z twoich opowieści wynika, że tak było od początku tej chorej znajomości.
Po drugie, kiedy rozmawiam z tobą o czymś ważnym, co sam sprowokowałeś, nie pokazuj, jak bardzo masz to w dupie pisząc mi 'dobranoc kochanie'. Po czymś takim nie mam ochoty z tobą rozmawiać już o niczym. Poza tym ja wiem, że kiedy nie ma mnie blisko, w twojej głowie i w spodniach zawraca ta twoja szefowa wariatka, ale pisać tak oschle, żeby za chwilę wprosić się do mnie i udawać, że nic się nie stało, to już szczyt bezczelności. Czyżbyś do Tokio miał lepsze połączenie z Kanady niż Moskwy? Nie wiem, czy u was to jest normalnie, ale tutaj nie.
Mogę cię wspierać, jeśli będziesz tego potrzebował. Mogę z tobą sypiać i spotykać się dwa, trzy razy na rok, ale nie bądźmy żałośni i nie nazywajmy tego narzeczeństwem.
Kiedy Charles podawał Draganowi telefon, nie wyglądał na złego, tylko na cholernie rozgoryczonego i smutnego.
Przede wszystkim oczekuję, że będziesz respektować, kiedy ci odmawiam. Nie chcę psa? Nie dajesz mi go. Albo przykład sprzed paru chwil: nie chcę, abyś mnie przytulał? Nie przytulasz mnie. Odkąd pamiętam musiałem walczyć o swoje zdanie, a z twoich opowieści wynika, że tak było od początku tej chorej znajomości.
Po drugie, kiedy rozmawiam z tobą o czymś ważnym, co sam sprowokowałeś, nie pokazuj, jak bardzo masz to w dupie pisząc mi 'dobranoc kochanie'. Po czymś takim nie mam ochoty z tobą rozmawiać już o niczym. Poza tym ja wiem, że kiedy nie ma mnie blisko, w twojej głowie i w spodniach zawraca ta twoja szefowa wariatka, ale pisać tak oschle, żeby za chwilę wprosić się do mnie i udawać, że nic się nie stało, to już szczyt bezczelności. Czyżbyś do Tokio miał lepsze połączenie z Kanady niż Moskwy? Nie wiem, czy u was to jest normalnie, ale tutaj nie.
Mogę cię wspierać, jeśli będziesz tego potrzebował. Mogę z tobą sypiać i spotykać się dwa, trzy razy na rok, ale nie bądźmy żałośni i nie nazywajmy tego narzeczeństwem.
Kiedy Charles podawał Draganowi telefon, nie wyglądał na złego, tylko na cholernie rozgoryczonego i smutnego.
Kiedy odszedł, wrócił do śniadania. Obserwował go i jadł naleśniki. To, że ty mógłbyś być moim narzeczonym, nie znaczy, że ja temu podołam. Jak zwykle mój cholerny egoizm, nadinterpretacja, wiara i idealizacja ciebie ze mną wygrała – takie myśli chodziły mu po głowie, podczas jego pisania. Gdy już mógł, odebrał telefon i powoli zaczął czytać treść. Modlił się w duchu, by przetłumaczył to sobie dobrze…
Przecież psa ci nie dałem. – od razu odpowiadał sobie w myślach. Przeczytał do końca i jeszcze raz i jeszcze. Oparł głowę o rękę i postukał palcem w wyświetlacz. Hmmm… Więc jakby… Narzeczeństwo jest dla niego jednoznaczne z ciągłym byciem razem? Docierało do niego, że jeśli będzie chciał, aby Charles był jego, nie ma innej drogi jak odrzucenie wszystkiego i oddanie się mu… Harasho. Temu podoła. Westchnął i włączył notatnik.
Kiedy Charles na niego nie patrzył, zabierał ze stołu syrop i pił go bezpośrednio z gwintu.
Nie powiedziałeś mi, że nie chcesz być przytulany więc jak mogłem tego nie robić? Kocham cię i chcę cię tykać, głaskać, przytulać i całować kiedy tylko mogę.
Chora znajomość nie brzmi dobrze. Przykro mi, że tak ją traktujesz.
Będę respektować twoje zdanie w granicach rozsądku. Mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie za mało.
Popatrzył na Charlesa i uśmiechnął się ciepło.
- Jesteś zaborczy jak ja. – wrócił do telefonu i dopisał:
Nie lubię się kłócić, zwłaszcza z tobą i do tego na odległość. Dlatego wolałem to w ten sposób przerwać. Nie chcę uzależniać naszego życia od kilku myśli spisanych w wiadomościach. Nie chcę, by później miały odbicie w rzeczywistości. A przynajmniej nie chcę, by było to negatywne.
Co do szefowej. Skoro już o niej wspomniałeś… Zaskoczyłeś mnie! Naprawdę! Myślałem, że jednak trochę mnie kochasz i czujesz to… Teraz widzę, że nie jesteś w stanie zrozumieć, że miłość, którą do ciebie żywię jest silniejsza od pożądania do drugiej osoby. Heh… Mam nadzieję, że kiedyś poznasz to uczucie. Jest niesamowicie uzależniające.
Mam twoje zdjęcia. Przy nich śpię, kiedy czuję się źle.
- Bože, pomozi mi. Dozvolite mi da to napišem na kraju. Muka mi je. – mruczał do siebie kiedy to pisał.
Kiedy ból zżera ci serce, chcesz wyładować go w jakikolwiek sposób. Trafiło na ciebie. Przykro mi.
Wstał z krzesła i oddał Charlesowi telefon.
- Patrząc geograficznie, tak. Mam lepsze połączenie z Vancouver niż z Moskwy. – skierował się do wyjścia. – Muszę wyjść. Trochę… Ostygnąć. Nie karz mi więcej pisać takich rzeczy. – szybko zawiązał sznurówki w butach, zabrał kurtkę i wyszedł.
Przecież psa ci nie dałem. – od razu odpowiadał sobie w myślach. Przeczytał do końca i jeszcze raz i jeszcze. Oparł głowę o rękę i postukał palcem w wyświetlacz. Hmmm… Więc jakby… Narzeczeństwo jest dla niego jednoznaczne z ciągłym byciem razem? Docierało do niego, że jeśli będzie chciał, aby Charles był jego, nie ma innej drogi jak odrzucenie wszystkiego i oddanie się mu… Harasho. Temu podoła. Westchnął i włączył notatnik.
Kiedy Charles na niego nie patrzył, zabierał ze stołu syrop i pił go bezpośrednio z gwintu.
Nie powiedziałeś mi, że nie chcesz być przytulany więc jak mogłem tego nie robić? Kocham cię i chcę cię tykać, głaskać, przytulać i całować kiedy tylko mogę.
Chora znajomość nie brzmi dobrze. Przykro mi, że tak ją traktujesz.
Będę respektować twoje zdanie w granicach rozsądku. Mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie za mało.
Popatrzył na Charlesa i uśmiechnął się ciepło.
- Jesteś zaborczy jak ja. – wrócił do telefonu i dopisał:
Nie lubię się kłócić, zwłaszcza z tobą i do tego na odległość. Dlatego wolałem to w ten sposób przerwać. Nie chcę uzależniać naszego życia od kilku myśli spisanych w wiadomościach. Nie chcę, by później miały odbicie w rzeczywistości. A przynajmniej nie chcę, by było to negatywne.
Co do szefowej. Skoro już o niej wspomniałeś… Zaskoczyłeś mnie! Naprawdę! Myślałem, że jednak trochę mnie kochasz i czujesz to… Teraz widzę, że nie jesteś w stanie zrozumieć, że miłość, którą do ciebie żywię jest silniejsza od pożądania do drugiej osoby. Heh… Mam nadzieję, że kiedyś poznasz to uczucie. Jest niesamowicie uzależniające.
Mam twoje zdjęcia. Przy nich śpię, kiedy czuję się źle.
- Bože, pomozi mi. Dozvolite mi da to napišem na kraju. Muka mi je. – mruczał do siebie kiedy to pisał.
Kiedy ból zżera ci serce, chcesz wyładować go w jakikolwiek sposób. Trafiło na ciebie. Przykro mi.
Wstał z krzesła i oddał Charlesowi telefon.
- Patrząc geograficznie, tak. Mam lepsze połączenie z Vancouver niż z Moskwy. – skierował się do wyjścia. – Muszę wyjść. Trochę… Ostygnąć. Nie karz mi więcej pisać takich rzeczy. – szybko zawiązał sznurówki w butach, zabrał kurtkę i wyszedł.
Uśmiechnął się cierpko widząc pierwsze słowa jego odpowiedzi. Nie powiedział, że nie chce, owszem. Zastanówmy się, dlaczego... Och, może dlatego, że od prawie roku nie mógł swobodnie mówić? Próbował się uwolnić, bo było przekazem niewerbalnym, ale znajomy go przytrzymał.
Zerknął, co Dragan robi. Ach, chce wyjść? Teraz Charles wybuchł gorzkim śmiechem.
– Tchórz. Jeśli teraz wyjdziesz, możesz zabrać swoje rzeczy i nie wracać – odezwał się zaraz po tym, jak odchrząknął starając się trochę ogarnąć swój głos. Poinformował znajomego i spuścił wzrok na telefon, szybko zaczął odpisywać, dając Draganowi wolny wybór.
Respektować moje zdanie w granicach rozsądku? Twojego rozsądku. Twojej oceny. Czyli wątpię, aby coś się zmieniło. Jestem w stanie dać ci to, czego chcesz, ale tylko pod warunkiem, że ty potrafisz się odwdzięczyć. To tak jakbym ja zgodził dawać ci wsparcie, ale tylko w dni parzyste i tylko jeśli akurat nie będzie mgły, bo takie są moje granice rozsądku.
Niewyjaśnienie sytuacji uzależnia i psuje znajomość bardziej niż wyjaśnienie jej SMS-ami. Nie wyjaśniłeś jej i oto masz swoje konsekwencje. Fajne są? Takie planowałeś? To są te twoje braki rzutowania na rzeczywistość?
Tak, ta znajomość jest chora. Zaczęła się w chory sposób i jest taka cały czas.
Nie rozumiem, o co ci chodzi z szefową i co sobie pomyślałeś. Napisałeś mi wiadomość, że otworzyłem ci oczy na te twoje kochane panie, więc domyśliłem się, że seks z nią nie jest już dla ciebie taki fajny i dzielisz się ze mną tą refleksją, która akurat cię naszła.
Nie jestem w stanie zrozumieć miłości...? Może dlatego, że zawsze uciekałeś od rozmowy o niej?
Chłopcze, tobie daleko do zrozumienia samego siebie, więc nawet nie próbuj rozumieć mnie, a tym bardziej sugerować mi, co czuję, a czego nie.
Wyjdź, jeśli chcesz. Uciekaj przed wyjaśnieniem. Raz już namieszałeś i uciekłeś, a teraz zbierasz tego żniwo.
Jeśli Dragan zaczekał, Charles wcisnął mu telefon w dłoń, zabrał popielniczkę, kawę i wrócił do pracowni zatrzaskując głośno za sobą drzwi, jeśli zaś Serb wyszedł, zastał swoje rzeczy spakowane przed drzwiami apartamentu Lewisa.
Zerknął, co Dragan robi. Ach, chce wyjść? Teraz Charles wybuchł gorzkim śmiechem.
– Tchórz. Jeśli teraz wyjdziesz, możesz zabrać swoje rzeczy i nie wracać – odezwał się zaraz po tym, jak odchrząknął starając się trochę ogarnąć swój głos. Poinformował znajomego i spuścił wzrok na telefon, szybko zaczął odpisywać, dając Draganowi wolny wybór.
Respektować moje zdanie w granicach rozsądku? Twojego rozsądku. Twojej oceny. Czyli wątpię, aby coś się zmieniło. Jestem w stanie dać ci to, czego chcesz, ale tylko pod warunkiem, że ty potrafisz się odwdzięczyć. To tak jakbym ja zgodził dawać ci wsparcie, ale tylko w dni parzyste i tylko jeśli akurat nie będzie mgły, bo takie są moje granice rozsądku.
Niewyjaśnienie sytuacji uzależnia i psuje znajomość bardziej niż wyjaśnienie jej SMS-ami. Nie wyjaśniłeś jej i oto masz swoje konsekwencje. Fajne są? Takie planowałeś? To są te twoje braki rzutowania na rzeczywistość?
Tak, ta znajomość jest chora. Zaczęła się w chory sposób i jest taka cały czas.
Nie rozumiem, o co ci chodzi z szefową i co sobie pomyślałeś. Napisałeś mi wiadomość, że otworzyłem ci oczy na te twoje kochane panie, więc domyśliłem się, że seks z nią nie jest już dla ciebie taki fajny i dzielisz się ze mną tą refleksją, która akurat cię naszła.
Nie jestem w stanie zrozumieć miłości...? Może dlatego, że zawsze uciekałeś od rozmowy o niej?
Chłopcze, tobie daleko do zrozumienia samego siebie, więc nawet nie próbuj rozumieć mnie, a tym bardziej sugerować mi, co czuję, a czego nie.
Wyjdź, jeśli chcesz. Uciekaj przed wyjaśnieniem. Raz już namieszałeś i uciekłeś, a teraz zbierasz tego żniwo.
Jeśli Dragan zaczekał, Charles wcisnął mu telefon w dłoń, zabrał popielniczkę, kawę i wrócił do pracowni zatrzaskując głośno za sobą drzwi, jeśli zaś Serb wyszedł, zastał swoje rzeczy spakowane przed drzwiami apartamentu Lewisa.
Ciiiiiiiichhoooszzza…. Westchnął głośno i odwiesił kurtkę. Nauczony doświadczeniem ugryzł się w język. Ściągnął buty i poszedł na górę. Usiadł tam na jednym z foteli i czekał. Oj bardzo, bardzo musiał się teraz pilnować, aby emocje nie przejęły nad nim kontroli. Podkulił nogi i oparł się głową o oparcie. Patrzył przez okno, starając skupić myśli na czymkolwiek innym.
Odebrał telefon i powoli odczytał.
- Ja jebie… Ja kurwa pierdole… - szeptał sobie już po pierwszym akapicie. – Jakie kurwa dni… Co to za słowo… - westchnął i przesunął wzrokiem dalej.
O jakich sytuacjach on pisze? Boguuuuu… Położył telefon na brzuchu i szybko, nerwowo podrapał się po głowie. O co kurwa chodzi. Co ja mu nie wyjaśniłem? Wrócił do smsów i przeczytał je kilka razy.
Wdech, wydech. Nie musisz tego rozumieć Dragan.
Doczytał do końca i położył się w fotelu głębiej. Cokolwiek napisał, wydźwięk był prosty. Oj głupi i naiwny był, że uwierzył. Oj czy to znowu jest tamto dławiące i rozdzierające uczucie oszukania? No już, już nie ma ratunku. To tylko kolejna niewłaściwa osoba.
Zablokował telefon i schował go do kieszeni. Gdyby tylko mógł coś złapać… O! Wstał, dorwał misia, którego kiedyś mu kupił i rozerwał. Szczątki wykopał mu pod łóżko. Chodził po pokoju wściekły na wszystko i wszystkich. Ostatnie co chciał to znaleźć Charlesa w zasięgu swoich rąk.
Odebrał telefon i powoli odczytał.
- Ja jebie… Ja kurwa pierdole… - szeptał sobie już po pierwszym akapicie. – Jakie kurwa dni… Co to za słowo… - westchnął i przesunął wzrokiem dalej.
O jakich sytuacjach on pisze? Boguuuuu… Położył telefon na brzuchu i szybko, nerwowo podrapał się po głowie. O co kurwa chodzi. Co ja mu nie wyjaśniłem? Wrócił do smsów i przeczytał je kilka razy.
Wdech, wydech. Nie musisz tego rozumieć Dragan.
Doczytał do końca i położył się w fotelu głębiej. Cokolwiek napisał, wydźwięk był prosty. Oj głupi i naiwny był, że uwierzył. Oj czy to znowu jest tamto dławiące i rozdzierające uczucie oszukania? No już, już nie ma ratunku. To tylko kolejna niewłaściwa osoba.
Zablokował telefon i schował go do kieszeni. Gdyby tylko mógł coś złapać… O! Wstał, dorwał misia, którego kiedyś mu kupił i rozerwał. Szczątki wykopał mu pod łóżko. Chodził po pokoju wściekły na wszystko i wszystkich. Ostatnie co chciał to znaleźć Charlesa w zasięgu swoich rąk.
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach