▲▼
Bieganie w kurtce z torbą przewieszoną przez ramię nie należało do najprzyjemniejszych. Mimo że Ian kochał ruch, zawsze wymagał on odpowiednich przygotowań. Stroju, który nie będzie mu ciążył, zostawienia wszystkich przedmiotów w domu, tak by jedyną rzeczą jaką musiał się "przejmować" były klucze. A często nawet z nich rezygnował, wiedząc że przecież w Kanadzie i tak nikt nie włamywał się do domów. Dlatego po wydostaniu się ze szkoły, stopniowo zwalniał kroku idąc bezmyślnie przed siebie.
Zdecydowanie nie zamierzał tam w ty momencie wrócić. Sama myśl śmiertelnie go przerażała. Drżącymi rękami wyciągnął z torby tablet i telefon, wyłączając oba urządzenia. Wiedział że jeśli tego nie zrobi, Ivo mógłby próbować się z nim skontaktować, a na to kompletnie nie był gotowy. Nie dopóki cały czas walczył ze swoim gigantycznym poczuciem winy, które dodatkowo rosło z każdą głupią akcją.
Rzucenie w niego puszką.
Robienie mu wyrzutów.
Ucieczka ze szkoły.
Wyłączenie urządzeń.
Każda z tych akcji była niczym gwóźdź wbijający się głęboko w jego umysł, utwierdzający go w przekonaniu jak bardzo bezwartościowym był człowiekiem. Pociągnał cicho nosem, zaraz trąc policzki dłońmi, by pozbyć się mokrych śladów.
Ile ty masz lat Ian, żeby płakać jak małe dziecko, tylko dlatego że pokłóciłeś się z bratem?
Zwiesił głowę, wsuwając dłonie do kieszeni. Ivo był najważniejszą osobą w jego życiu. Ważniejszą niż wszyscy przyjaciele. Ważniejszą nawet niż rodzice. Dzielił się z nim absolutnie wszystkim, nawet jeśli czasem robił to w wyjątkowo pokrętny sposób. Wiedział, że to właśnie od niego może liczyć na wsparcie i zrozumienie w każdej sytuacji. Ten głupi żart nie zasłużył na tak przesadzoną reakcję z jego strony. Z każdą sekundą pogrążał się coraz bardziej. Nie ocierał już nawet policzków nie widząc w tym żadnego sensu. Zatrzymał się na skraju krawężnika tuż przy ulicy, wpatrując się posępnie w przejeżdżające samochody. Jego cichy świat bez wątpienia niezwykle ułatwiał odcięcie się od rzeczywistości. Nie musiał zwracać uwagi na podniesione ludzkie głosy, piski opon czy głośny klakson. Był tylko on, bezgraniczny spokój i przemykające tuż przed jego oczami auta.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
Całkowicie zwyczajna ulica. W Vancouver można znaleźć takich setki.
Bez wątpienia!
Lecz nie każda z nich może pochwalić się mianem najczęstszego punktu spotkań wśród młodzieży (i nie tylko). Wokół znajduje się całe mnóstwo niezwykle popularnych lokali, zaczynając na Landmark Hot Pot House, oferującym tak uwielbiany przez wszystkich azjatycki hot pot. Każdego dnia zbierają się tu tłumy głodnych studentów, którzy idąc całą grupą, za niską cenę mogą najeść się do syta. Oprócz tego wokół znajduje się kuchnia tajwańska, japońska, kawiarnia Copa Cafe, pralnia, apteka, a nawet szpital dla zwierząt!
Co najważniejsze, niezwykle blisko tego punktu znajduje się stacja metra Króla Edwarda (aka. King Edward Station), co tylko zwiększa wartość ulicy dzięki niezwykle łatwemu dojazdowi.
► Czym jest SSP? Sprawdź w [ tym ] temacie.
Całkowicie zwyczajna ulica. W Vancouver można znaleźć takich setki.
Bez wątpienia!
Lecz nie każda z nich może pochwalić się mianem najczęstszego punktu spotkań wśród młodzieży (i nie tylko). Wokół znajduje się całe mnóstwo niezwykle popularnych lokali, zaczynając na Landmark Hot Pot House, oferującym tak uwielbiany przez wszystkich azjatycki hot pot. Każdego dnia zbierają się tu tłumy głodnych studentów, którzy idąc całą grupą, za niską cenę mogą najeść się do syta. Oprócz tego wokół znajduje się kuchnia tajwańska, japońska, kawiarnia Copa Cafe, pralnia, apteka, a nawet szpital dla zwierząt!
Co najważniejsze, niezwykle blisko tego punktu znajduje się stacja metra Króla Edwarda (aka. King Edward Station), co tylko zwiększa wartość ulicy dzięki niezwykle łatwemu dojazdowi.
-----
► Czym jest SSP? Sprawdź w [ tym ] temacie.
Tym razem Saturn nie oderwał się od telefonu, pomimo przyniesionego jedzenia. Ciężko było stwierdzić co mógł przeglądać, skoro z pewnością nie były to żadne idiotyczne strony, którym poświęcała się większość.
— Wiesz że nie robi tego na złość — odpowiedział krótko upominając brata. Mercury miał wyraźne problemy z zaakceptowaniem, że Paige nie zgadzał się na to, by wiecznie za niego płacił. Nawet jeśli faktycznie musiał pogodzić się z faktem, że nie będzie ciągał go we wszystkie drogie miejsca, stawiając mu co tylko się da, nadal narzekał na to przy byle okazji w zaufanym towarzystwie.
Nie żeby zamierzał odbierać mu podobną okazję.
— Wiesz że nie robi tego na złość — odpowiedział krótko upominając brata. Mercury miał wyraźne problemy z zaakceptowaniem, że Paige nie zgadzał się na to, by wiecznie za niego płacił. Nawet jeśli faktycznie musiał pogodzić się z faktem, że nie będzie ciągał go we wszystkie drogie miejsca, stawiając mu co tylko się da, nadal narzekał na to przy byle okazji w zaufanym towarzystwie.
Nie żeby zamierzał odbierać mu podobną okazję.
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Cambie Street [SSP]
Wto Wrz 26, 2017 11:17 pm
Wto Wrz 26, 2017 11:17 pm
- Oczywiście, co jak co, ale trzeba szanować swoje kubki smakowe - zaśmiał się cicho - Ha! No to jeszcze chwila i będzie można tu wrócić znów na owoce morza. Mam nadzieje, że ten czas nie będzie się zbytnio dłużył, a przez ostatnią sytuację tak też może się stać. - Machnął szybko ręką, jakby to miało pomóc zapomnieć całe zajście. Przyglądał się operacji Merca i na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech - Czyżbyś zdecydował się jednak pobierać lekcje gotowania?
Na wspomnienie o Alanie, blondyn lekko pokiwał głową, osobiście nie za bardzo orientował się w tych sprawach, więc nie mógł pomóc doświadczeniem, ale zawsze mógł posłuchać.
- Może powoli dochodź do takich miejsc z nim! Wiesz... krok po kroku, może się uda! - skrzyżował ręce na piersi z miną człowieka, który jest niemalże pewien swoich racji... a może tylko trochę pewien... wcale?
Na wspomnienie o Alanie, blondyn lekko pokiwał głową, osobiście nie za bardzo orientował się w tych sprawach, więc nie mógł pomóc doświadczeniem, ale zawsze mógł posłuchać.
- Może powoli dochodź do takich miejsc z nim! Wiesz... krok po kroku, może się uda! - skrzyżował ręce na piersi z miną człowieka, który jest niemalże pewien swoich racji... a może tylko trochę pewien... wcale?
Zgadzał się z nim, nawet jeśli w żaden sposób tego nie pokazał. Sam wolał, gdy czas upływał mu nieco szybciej w podobnych przypadkach, choć jednocześnie zbyt często potem narzekał, że chciałby znowu być dzieckiem i wrócić do beztroskich czasów.
— Gotowania? W życiu. Ciąć potrafię, bo to samo robię z kartkami papieru, wy to smażycie — parsknął, zerkając w stronę Saturna z nieznacznym niezadowoleniem. Wiedział że jego brat - jak zwykle - miał rację, ale wyraźnie upartość nie pozwoliła mu tego w tym momencie przyznać.
Dopiero słysząc słowa Cyrille'a westchnął ciężko, kręcąc głową.
— Chodzi o fundusze. Nie zarabia tyle, by sobie na to pozwolić.
— Gotowania? W życiu. Ciąć potrafię, bo to samo robię z kartkami papieru, wy to smażycie — parsknął, zerkając w stronę Saturna z nieznacznym niezadowoleniem. Wiedział że jego brat - jak zwykle - miał rację, ale wyraźnie upartość nie pozwoliła mu tego w tym momencie przyznać.
Dopiero słysząc słowa Cyrille'a westchnął ciężko, kręcąc głową.
— Chodzi o fundusze. Nie zarabia tyle, by sobie na to pozwolić.
Gdy jego brat uporał się z mięsem, Saturn zupełnie naturalnie sięgnął w stronę pasków pociętych żeberek, kładąc je na ruszcie. W przeciwieństwie do europejskich kawałków, te azjatyckie nigdy nie miały w sobie żadnych kości. Wycinane były z całkowicie innego mięsa, co sprawiało że stawały się jego absolutnie ulubioną pozycją na tle innych dań.
— Pomóż mi kontrolować czas — zwrócił się do Cyrille'a. Nawet jeśli radził sobie w kuchni dużo lepiej od Mercury'ego, nadal nie uważał się za szefa kuchni. Szkoda byłoby zmarnować tak dobre jedzenie.
— Pomóż mi kontrolować czas — zwrócił się do Cyrille'a. Nawet jeśli radził sobie w kuchni dużo lepiej od Mercury'ego, nadal nie uważał się za szefa kuchni. Szkoda byłoby zmarnować tak dobre jedzenie.
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Cambie Street [SSP]
Sro Wrz 27, 2017 12:05 am
Sro Wrz 27, 2017 12:05 am
Słysząc odpowiedź przyjaciela zaśmiał się pod nosem.
- No no, a już myślałem, że zbliżamy się do końca świata - błysnął ząbkami, blondyn powiedział sobie już dawno temu, że kiedyś uda mu się nauczyć Merca gotować! Na chwilę obecną to wszystko brzmiało jak jakieś odległe marzenie, wręcz niewykonalne. Jednak chłopak się jeszcze nie zraził do tego i wierzy, że kiedyś nadejdzie taki czas. Sprawę z funduszami podsumował wymownym przytaknięciem. Nie wiedział co miał tutaj powiedzieć, brak funduszy pojawił się u niego tylko kilka razy i nie trwał on jakoś długo. Najdłuższy trwał kilka godzin... Prędzej był odcięty od jakichkolwiek wygód niż gotówki, znajdował się w miejscach gdzie nie mógł jej użyć, ale wtedy miał ciekawsze rzeczy na głowie niż martwienie się o takie rzeczy.
Podrapał się po policzku i zerknął szybko na zegarek by mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i mięso będzie po prostu idealne.
- Jasne! Przy mnie temu mięsu nie stanie się krzywda! - Wyszczerzył się. - Właśnie Mercu, to co powiesz na lekcje gotowania? Może nie teraz, ale tak no... wiesz! Może ci się to kiedyś przydać!
- No no, a już myślałem, że zbliżamy się do końca świata - błysnął ząbkami, blondyn powiedział sobie już dawno temu, że kiedyś uda mu się nauczyć Merca gotować! Na chwilę obecną to wszystko brzmiało jak jakieś odległe marzenie, wręcz niewykonalne. Jednak chłopak się jeszcze nie zraził do tego i wierzy, że kiedyś nadejdzie taki czas. Sprawę z funduszami podsumował wymownym przytaknięciem. Nie wiedział co miał tutaj powiedzieć, brak funduszy pojawił się u niego tylko kilka razy i nie trwał on jakoś długo. Najdłuższy trwał kilka godzin... Prędzej był odcięty od jakichkolwiek wygód niż gotówki, znajdował się w miejscach gdzie nie mógł jej użyć, ale wtedy miał ciekawsze rzeczy na głowie niż martwienie się o takie rzeczy.
Podrapał się po policzku i zerknął szybko na zegarek by mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i mięso będzie po prostu idealne.
- Jasne! Przy mnie temu mięsu nie stanie się krzywda! - Wyszczerzył się. - Właśnie Mercu, to co powiesz na lekcje gotowania? Może nie teraz, ale tak no... wiesz! Może ci się to kiedyś przydać!
Gdy tylko Saturn przerzucił wszystkie kawałki na ruszt, wyciągnął swój telefon przyglądając im się w milczeniu. Nagrał krótki filmik, wstukując wiadomość i wysłał ją pod odpowiedni numer. Wbrew wiadomości na jego ustach w tym momencie nie do końca widniał uśmiech, którego można by się było spodziewać siedząc po drugiej stronie. Dopiero po kilku wymienionych wiadomościach w jego oczach pojawiły się pojedyncze iskry rozbawienia. Wsunął telefon z powrotem do kieszeni, wracając uwagą do obu chłopaków.
— Lekcja gotowania? Jasne. Pod warunkiem, że nie każesz mi kroić pomidora. Pamiętasz jak wyglądała moja ostatnia kanapka...? — momentalnie spochmurniał, wyraźnie próbując wyrzucić ten widok ze swojej głowy. Z drugiej strony umiejętność zrobienia kanapki zdecydowanie by mu się przydała.
Choć przecież nie musiał dodawać do niej pomidora. I problem z głowy.
— Lekcja gotowania? Jasne. Pod warunkiem, że nie każesz mi kroić pomidora. Pamiętasz jak wyglądała moja ostatnia kanapka...? — momentalnie spochmurniał, wyraźnie próbując wyrzucić ten widok ze swojej głowy. Z drugiej strony umiejętność zrobienia kanapki zdecydowanie by mu się przydała.
Choć przecież nie musiał dodawać do niej pomidora. I problem z głowy.
Na propozycję lekcji gotowania, to właśnie w oczach Saturna pojawił się swego rodzaju sceptycyzm. Przyjrzał się uważnie Mercury'emu początkowo nie odzywając ani słowem. Czarnowłosy dość dobitnie chował własny problem przed innymi, lecz lekcja w kuchni miała ponownie wystawić go na zagrożenie z własnej strony. Był naprawdę pewien, że chciał się go podjąć?
Przez chwilę mierzył go wzrokiem, dopóki Kyan nie obrócił się w końcu w jego stronę. Wystarczyło krótkie uściśnięcie przez niego kolana białowłosego, by odwrócił się w swoją stronę. Skoro twierdził, że da radę, niech tak będzie.
— Chciałbym przy tym być — poinformował blondyna, mimowolnie zerkając w stronę smażącego się mięsa.
Przez chwilę mierzył go wzrokiem, dopóki Kyan nie obrócił się w końcu w jego stronę. Wystarczyło krótkie uściśnięcie przez niego kolana białowłosego, by odwrócił się w swoją stronę. Skoro twierdził, że da radę, niech tak będzie.
— Chciałbym przy tym być — poinformował blondyna, mimowolnie zerkając w stronę smażącego się mięsa.
[ FABUŁA ZAMROŻONA DO JUTRA, CYRILLE WZNOWI JĄ SWOIM POSTEM. ]
Wyszczerzył się radośnie słysząc zgodę na wspólne lekcje gotowania i zaśmiał się cicho na wspomnienie o pomidorze.
- Spokojnie, pomidorami zajmiemy się w swoim czasie, o to nie musisz się martwić! - przeciągnął się lekko i przesunął wzrokiem po mięsku. Pociągnął nosem i zerknął na zegarek. Poprzewracał mięso i spojrzał na efekt zadowolony.
- Oczywiście! W grupie raźniej, a dla was zawsze znajdzie się miejsce w mojej kuchni! - skrzyżował ramiona na piersi i pokiwał stanowczo głową. Własna kuchnia, to coś o czym w obecnej chwili marzył. Sprzeczało się to trochę z wizją jego ojca. W końcu kuchnia pochłania naprawdę dużo czasu, a on... no miał robić co innego. - A przy okazji może sam się czegoś nauczę.
[ ZAMROŻONE POST MERCA/SATURNA ODMROZI FABUŁĘ ]
- Spokojnie, pomidorami zajmiemy się w swoim czasie, o to nie musisz się martwić! - przeciągnął się lekko i przesunął wzrokiem po mięsku. Pociągnął nosem i zerknął na zegarek. Poprzewracał mięso i spojrzał na efekt zadowolony.
- Oczywiście! W grupie raźniej, a dla was zawsze znajdzie się miejsce w mojej kuchni! - skrzyżował ramiona na piersi i pokiwał stanowczo głową. Własna kuchnia, to coś o czym w obecnej chwili marzył. Sprzeczało się to trochę z wizją jego ojca. W końcu kuchnia pochłania naprawdę dużo czasu, a on... no miał robić co innego. - A przy okazji może sam się czegoś nauczę.
[ ZAMROŻONE POST MERCA/SATURNA ODMROZI FABUŁĘ ]
P O N I E D Z I A Ł E K   -  G O D Z I N Y   P O R A N N E
Bieganie w kurtce z torbą przewieszoną przez ramię nie należało do najprzyjemniejszych. Mimo że Ian kochał ruch, zawsze wymagał on odpowiednich przygotowań. Stroju, który nie będzie mu ciążył, zostawienia wszystkich przedmiotów w domu, tak by jedyną rzeczą jaką musiał się "przejmować" były klucze. A często nawet z nich rezygnował, wiedząc że przecież w Kanadzie i tak nikt nie włamywał się do domów. Dlatego po wydostaniu się ze szkoły, stopniowo zwalniał kroku idąc bezmyślnie przed siebie.
Zdecydowanie nie zamierzał tam w ty momencie wrócić. Sama myśl śmiertelnie go przerażała. Drżącymi rękami wyciągnął z torby tablet i telefon, wyłączając oba urządzenia. Wiedział że jeśli tego nie zrobi, Ivo mógłby próbować się z nim skontaktować, a na to kompletnie nie był gotowy. Nie dopóki cały czas walczył ze swoim gigantycznym poczuciem winy, które dodatkowo rosło z każdą głupią akcją.
Rzucenie w niego puszką.
Robienie mu wyrzutów.
Ucieczka ze szkoły.
Wyłączenie urządzeń.
Każda z tych akcji była niczym gwóźdź wbijający się głęboko w jego umysł, utwierdzający go w przekonaniu jak bardzo bezwartościowym był człowiekiem. Pociągnał cicho nosem, zaraz trąc policzki dłońmi, by pozbyć się mokrych śladów.
Ile ty masz lat Ian, żeby płakać jak małe dziecko, tylko dlatego że pokłóciłeś się z bratem?
Zwiesił głowę, wsuwając dłonie do kieszeni. Ivo był najważniejszą osobą w jego życiu. Ważniejszą niż wszyscy przyjaciele. Ważniejszą nawet niż rodzice. Dzielił się z nim absolutnie wszystkim, nawet jeśli czasem robił to w wyjątkowo pokrętny sposób. Wiedział, że to właśnie od niego może liczyć na wsparcie i zrozumienie w każdej sytuacji. Ten głupi żart nie zasłużył na tak przesadzoną reakcję z jego strony. Z każdą sekundą pogrążał się coraz bardziej. Nie ocierał już nawet policzków nie widząc w tym żadnego sensu. Zatrzymał się na skraju krawężnika tuż przy ulicy, wpatrując się posępnie w przejeżdżające samochody. Jego cichy świat bez wątpienia niezwykle ułatwiał odcięcie się od rzeczywistości. Nie musiał zwracać uwagi na podniesione ludzkie głosy, piski opon czy głośny klakson. Był tylko on, bezgraniczny spokój i przemykające tuż przed jego oczami auta.
Ryu oczywiście wyłączył budzik, który miał go poinformować, że czas wstawać do szkoły. Zresztą przecież on zawsze się spóźniał i nigdy nie był na czas. Wyjątkiem jednak stanowiły sytuacje, które były dla niego ważne. Szkoła do tego się nie zaliczała. Ważne, że w ogóle się tam pojawiał. Miał dobre stopnie, nauczyciele się na niego darli, ale nadrabiał wszystko osiągnięciami sportowymi. Chwała sportowcom. Przewrócił się na drugi bok, a następnie z powrotem na plecy. Obserwując tak przez dłuższą chwilę, sufit swojego pokoju uznał, że chyba jednak pora już wstać. Umył się, doprowadził się do ładu, ubrał , zabrał plecak i poszedł, ale nie do szkoły, najpierw do cukierni po coś do jedzenia. Wszak nie jadł jeszcze śniadania, a potrzebował zjeść coś na szybko, więc kupił bułkę słodką, którą wszamał po drodze. Idąc uliczkami, trafił na większy ruch i chcąc przejść na drugą stronę, dojrzał kolegę z klasy. Chociaż stój. Nie byli właściwie kolegami, bo nigdy nie doszło między nimi do jakieś rozmowy, czy innej relacji, ale to przecież z jego powodu nauczył się języka migowego, ale to było teraz mniej istotne. Czy Ian nie powinien być teraz w szkole? Ano powinien. Przecież obydwoje mieli już dawno zajęcia. Jego twarz również nie należała teraz do miłych widoków. Wyglądał, jakby ryczał i przypuszczał, że chyba lepiej będzie doprowadzić go do szkoły, niż tak zostawić go tutaj, w szczególności, że nie wiedział w zasadzie, jak chłopak radził sobie z codziennym życiem. Przeszedł na drugą stronę i podszedł do chłopaka. Doskonale wiedział, że krzyknięcie wielkiego Hej, co tu robisz?! nie zda rezultatu, więc bezsensu było robić z siebie debila na środku chodnika. Bezcelowe było również pukanie go w bark, w plecy, czy tarmoszenie nim. Przecież był człowiekiem, miał uczucia i mógłby się wystraszyć, bądź co gorsza, z rozpędu ruszyć na ulice. Bezpieczniejszą opcją będzie po prostu zwrócenie jego oczu na siebie. Umiał czytać z ruchu warg, a Ryu nigdy nie wychylał się, że potrafi zrozumieć język migowy i to nie tak, że nie chciał tego pokazać, po prostu nie chciał być w żaden sposób nachalny. Czasami takie osoby miały swój świat i swoje kredki. Ryu wsunął swoją głowę dosłownie przed twarzą niższego od siebie kolegi. Z tej perspektywy faktycznie jego twarz była nadal w mokrych łzach, zapewne należących do właściciela tej buźki. - Cześć, a Ty przypadkiem nie powinieneś być na zajęciach? - rzekł, ale wolniej niż zwykle. Każdy wiedział, że dzieciak nie mówi i jest głuchy, ale jakoś nigdy nie zauważył, aby specjalnie ktoś zechciał spędzać z nim czas. To przykre, jakby o tym dłużej pomyśleć. Mógł się tylko domyśleć, że coś musiało się stać. Inaczej Ian nie byłby tu bez brata, z zapłakaną twarzą. Ale, czy wypada prosto z mostu pytać o to? Może poczekajmy z tym, aż do kolegi dojdzie fakt, że Ryu tu stoi i chce odpowiedzi.
Rozmaite kolory w jednym momencie wyraźne, w następnym zrobiły się rozmytą plamą wzbogaconą przez grę świateł. Czerwień, srebro, czerń, znowu czerwień, granat, czerń, czerń, granat, czerń, zieleń, srebro, srebro, biel, czerwień. Nie rejestrował ich kształtów, marek czy nawet prędkości z jaką jechali. Jedynie barwy. Poruszył nieznacznie palcami, gdy dotarło do niego jak wiele by dał, by mieć teraz przed sobą płótno. Mógł wręcz poczuć kolejne pociągnięcia pędzla, którymi poprowadziłby ten barwny szlak. Rozpędzone samochody wydawały się całkiem dobrym pomysłem.
Wcześniejszy ból nieco zelżał. Powtarzalność, która malowała mu się przed oczami była w tym momencie jego ostoją. Łzy na policzkach stopniowo zaczęły zasychać, pozostawiając po sobie jedynie brzydkie smugi. Nadal nie poruszył się ani o krok, dopóki ktoś nie wyrósł tuż przed nim. Zdecydowanie za blisko niego. Ian momentalnie spanikował, całe szczęście cofając się kilka kroków zamiast wybiec na ulicę, choć i tamta reakcja nie byłaby niczym dziwnym. Odsunął się z takim rozmachem, że zamachał rekami w powietrzu, próbując się uratować przed upadkiem. I udało mu się. Już drugi raz, tego samego dnia. Tylko że tym razem nie towarzyszyła temu tak absurdalna radość jak wcześniej. Nie rzucał wyzywających spojrzeń podłożu, ani nie szczerzył się jak idiota. Zamiast tego początkowe przerażenie przysłonił gniew, tylko po to by znowu wrócić do przerażenia. Strach przed pojawieniem się nowej osoby, wściekłość za podejście kogoś w tak nierozważny sposób, ponowny strach gdy rozpoznał kto przed nim stoi. Ian unikał Ryunosuke od pierwszej klasy i nie planował zmiany w tejże kwestii. Wokół niego działo się zdecydowanie zbyt wiele, by Nixon czuł się w jego otoczeniu komfortowo. Pociągnął nosem i otarł szybko policzki rękawem, odwracając wymownie wzrok w drugą stronę. Wyłączył zarówno tablet, jak i telefon, stracił więc swoje podstawowe środki komunikacji. Mógł rzecz jasna wyciągnąć notes, ale zamiast tego w dość sugestywnym geście, wsadził ręce do kieszeni. Czy ktoś niemy mógł bardziej dobitnie przekazać, że nie ma ochoty z tobą rozmawiać?
Zerknął ponownie na przejeżdżające samochody, lecz poprzedni czar prysł bezpowrotnie wraz z pojawieniem się Uemury. Szczerze mówiąc Ian był wcześniej tak zaabsorbowany ulicą, że nawet nie odczytał z ruchu warg o co takiego chciał zapytać go chłopak.
Wcześniejszy ból nieco zelżał. Powtarzalność, która malowała mu się przed oczami była w tym momencie jego ostoją. Łzy na policzkach stopniowo zaczęły zasychać, pozostawiając po sobie jedynie brzydkie smugi. Nadal nie poruszył się ani o krok, dopóki ktoś nie wyrósł tuż przed nim. Zdecydowanie za blisko niego. Ian momentalnie spanikował, całe szczęście cofając się kilka kroków zamiast wybiec na ulicę, choć i tamta reakcja nie byłaby niczym dziwnym. Odsunął się z takim rozmachem, że zamachał rekami w powietrzu, próbując się uratować przed upadkiem. I udało mu się. Już drugi raz, tego samego dnia. Tylko że tym razem nie towarzyszyła temu tak absurdalna radość jak wcześniej. Nie rzucał wyzywających spojrzeń podłożu, ani nie szczerzył się jak idiota. Zamiast tego początkowe przerażenie przysłonił gniew, tylko po to by znowu wrócić do przerażenia. Strach przed pojawieniem się nowej osoby, wściekłość za podejście kogoś w tak nierozważny sposób, ponowny strach gdy rozpoznał kto przed nim stoi. Ian unikał Ryunosuke od pierwszej klasy i nie planował zmiany w tejże kwestii. Wokół niego działo się zdecydowanie zbyt wiele, by Nixon czuł się w jego otoczeniu komfortowo. Pociągnął nosem i otarł szybko policzki rękawem, odwracając wymownie wzrok w drugą stronę. Wyłączył zarówno tablet, jak i telefon, stracił więc swoje podstawowe środki komunikacji. Mógł rzecz jasna wyciągnąć notes, ale zamiast tego w dość sugestywnym geście, wsadził ręce do kieszeni. Czy ktoś niemy mógł bardziej dobitnie przekazać, że nie ma ochoty z tobą rozmawiać?
Zerknął ponownie na przejeżdżające samochody, lecz poprzedni czar prysł bezpowrotnie wraz z pojawieniem się Uemury. Szczerze mówiąc Ian był wcześniej tak zaabsorbowany ulicą, że nawet nie odczytał z ruchu warg o co takiego chciał zapytać go chłopak.
Jednak się przestraszył, a można było to w łatwy sposób odczytać. Cofanie się do tyłu i machanie rękoma, były idealnym przykładem tego, czego chciał między innymi uniknąć. Domyślał się, że wcale Ian nie miał ochoty z nim "rozmawiać", ani tym bardziej żalić się ze swoich problemów, ale jakoś tak głupio było zostawić go tu na środku ulicy i to samego. Nie wątpił w to, że Nixon przebywał sam na zewnątrz nie raz, czy w wielkim mieście, ale dzisiaj nie wyglądał na takiego, co by mógł sobie dać rade sam. Nie spotykał go w żadnym dużym gronie, chociaż sam Ryu był do tego przyzwyczajony, ale to wcale nie oznaczało, że to lubił. Wręcz przeciwnie. Wolał ciszę i spokój. Sam gest wsadzenia rąk do kieszeni był niczym zlekceważeniem go? Chociaż domyślił się poniekąd, że była to zwykła reakcja osoby, która nie wiedziała kompletnie, co się dzieje i była to pierwsza myśl nasunięta przez mózg. Chyba to była ta pora na miganie. Durniś po prostu chyba poczuł się odpowiedzialny za kolegę. Ponownie do niego podszedł, ale tym razem nie wykonał gwałtownych ruchów, a tym bardziej nawet go nie dotknął, zamiast jednak otwierać usta, uniósł dłonie i zamigał Cześć, a Ty przypadkiem nie powinieneś być na zajęciach? Generalnie powtórzył swoje wcześniejsze pytanie, ale skoro czytanie z warg nie pomogło i nie doszukiwał się w tym celu, dlaczego, to może, jak pomiga w jego języku, to mu odpowie? Cokolwiek. Nie mógł go cały czas zaczepiać, bo jeszcze ludzie pomyślą, że dobrał się debil z głuchym, albo stare mohery powiedzą, że pedofil gnębi dziecko. Trzeba podejść do tego na spokojnie. Jeśli będzie trzeba to znajdzie inny sposób komunikacji, jeśli ten nie będzie na niego zwracał uwagi.
Ian nie do końca potrafił zrozumieć co właściwie Ryunosuke od niego chciał. Nigdy ze sobą nie rozmawiali, ani nie spędzali ze sobą czasu. Jasne, zdarzało mu się czasem na niego spojrzeć, tak jak na każdego człowieka w jego klasie. Nie wykazywał jednak żadnych chęci kontaktu. Może właśnie ta pełna izolacja sprawiła, że kompletnie nie spodziewałby się jakiegokolwiek dodatkowego zainteresowania. Podobne sytuacje go niepokoiły. Z miejsca zakładał, że Rene ma jakiś ukryty cel, którego sam po prostu nie jest w stanie zrozumieć czy rozszyfrować. Gdy ponownie ruszył w jego kierunku, Ian ledwo powstrzymał chęć cofnięcia się o krok. Zwłaszcza, gdy musiał nieznacznie zadrzeć głowę do góry. Świetnie. Po raz kolejny uświadamiał sobie, że nawet Azjaci byli wyżsi od niego. Czemu jego geny tak go nienawidziły?
Wtem na pustej jak do tej pory twarzy wyraźnie wyrysowało się zaskoczenie, gdy chłopak zaczął migać. Szarobłękitne oczy rozszerzyły się nieznacznie, a brwi powędrowały ku górze. Powoli wyciągnął dłonie z kieszeni, porzucając swoje poprzednie postanowienie, zupełnie jakby nigdy wcześniej nie istniało.
"Skąd znasz język migowy?"
Miał w rodzinie kogoś niedosłyszącego? A może głuchoniemego? W końcu zdecydowanie nie było to coś czego inni uczyli się w szkole.
"I dlaczego?"
Dodał, przekrzywiając głowę w bok. Nigdy wcześniej nie widział, by go używał. Bariera numer jeden została choć tymczasowo przełamana, przysypana ciekawością Nixona. W końcu to właśnie ona była jedną z jego podstawowych cech. Czymś co bez wątpienia miało go doprowadzić do piekła. Wystarczył jeden malutki bodziec, by porzucał swoje wcześniejsze postanowienia, zbyt zaintrygowany nowością. Ryunosuke zaskoczył go w tym momencie tak bardzo, że na chwilę wręcz zapomniał o kłótni ze szkoły.
Wtem na pustej jak do tej pory twarzy wyraźnie wyrysowało się zaskoczenie, gdy chłopak zaczął migać. Szarobłękitne oczy rozszerzyły się nieznacznie, a brwi powędrowały ku górze. Powoli wyciągnął dłonie z kieszeni, porzucając swoje poprzednie postanowienie, zupełnie jakby nigdy wcześniej nie istniało.
"Skąd znasz język migowy?"
Miał w rodzinie kogoś niedosłyszącego? A może głuchoniemego? W końcu zdecydowanie nie było to coś czego inni uczyli się w szkole.
"I dlaczego?"
Dodał, przekrzywiając głowę w bok. Nigdy wcześniej nie widział, by go używał. Bariera numer jeden została choć tymczasowo przełamana, przysypana ciekawością Nixona. W końcu to właśnie ona była jedną z jego podstawowych cech. Czymś co bez wątpienia miało go doprowadzić do piekła. Wystarczył jeden malutki bodziec, by porzucał swoje wcześniejsze postanowienia, zbyt zaintrygowany nowością. Ryunosuke zaskoczył go w tym momencie tak bardzo, że na chwilę wręcz zapomniał o kłótni ze szkoły.
Podsumowując, sam by się zdziwił, gdyby był głuchoniemy i ktoś nagle po ponad roku czasu zaczął do niego migać, nie mając przy tym żadnego kontaktu wcześniej. Mimo wszystko nie wyobrażał sobie sytuacji, kiedy byłby jakiś projekt szkolny, czy praca w zespole, która jednak polegałaby na komunikowaniu się, a dużo wygodniejszą rzeczą było jednak nauczyć się języka, niż pisać śmieszne kartki. Było to po prostu bardziej praktyczne. Wracając. Nie ucieszył go fakt, że w końcu się nim zainteresował, ale ulżyło mu, ponieważ mógł swobodnie z nim porozmawiać, nie robiąc przy tym żadnej sensacji. Będąc w pierwszej klasie pomyślałem, że trochę głupio i słabo byłoby, gdybyśmy mieli do zrobienia wspólny projekt, czy cokolwiek innego, a nie mielibyśmy możliwości normalnej komunikacji, więc zapisałem się na prywatne zajęcia. Nie skłamał i chociaż nie migał jakoś zadowalająco szybko i mega płynnie to jednak można było go rozumieć. Uczył się dalej, taki z niego zażarty gość. Plus pomyślałem, że tak byłoby ci po prostu zręczniej. Mówiące osoby okazywały niezręczność ciszą, a głuchoniemy? Dobre pytanie. Nie miał do czynienia z innymi takimi osobami, ale mogło się nieco wydawać dziwne, że chłopak znał i uczył się migowego, a nigdy nie zagadał do osoby, dla której właściwie się go nauczył. Może to kwestia indywidualna i nie chodziło tu wcale o to, że nie chciał mieć z nim wspólnego, tylko tak trochę głupio było podejść i wyskoczyć z tekstem "Cześć, kumplujmy się." Zresztą sam żył w swoim świecie, nawet jak otaczał się chmarą ludzi. Uznał też, że powiedzenie prawdy będzie słuszne. W końcu chciał znać odpowiedź. Przynajmniej zmienił wyraz twarzy i nadal nie uzyskał odpowiedzi.
To że Ian był głuchoniemy, nie znaczyło że był ułomny. We współczesnym świecie radził sobie doskonale, nawet bez użycia języka migowego. Nic dziwnego, że odpowiedź Ryunosuke wcale nie napawała go radością. Zmrużył nieznacznie oczy, nie zdając sobie nawet sprawy, że jego usta wykrzywiły się w niezadowoleniu.
"Od czegoś mamy tablety."
Zamigał, zaraz sięgając do swojej torby. Wcześniejszy strach przed odpaleniem urządzenia zniknął bezpowrotnie, zastąpiony czymś zupełnie nowym. Zdecydowanie nie chciał mu wierzyć. Uczenie się języka migowego tylko ze względu na to, że miałeś w klasie głuchoniemego znajomego? Nawet nie znajomego, a zwyczajną osobę, z którą nigdy nie zamieniłeś ani słowa? Zrozumiałby kilka znaków z ciekawości, ale cały kurs? Z chłopakiem było coś zdrowo nie tak. Chyba nie miał na jego punkcie jakiejś niezdrowej obsesji? Nie, raczej nie. Rozsądek próbował to wszystko zanegować, lecz paranoja robiła swoje odpalając z tyłu głowy ten sam nieprzyjemny głosik co zawsze.
Wiej, Ian.
Cofnął się o krok.
Nie, nie mógł uciekać. W przeciwieństwie do jego brata, Ryunosuke był sportowcem. Oczywiście, że o tym wiedział, w końcu gadała o tym cała szkoła. Bez problemu by go dogonił, jeśli faktycznie było z nim coś nie tak.
Zachowuj się naturalnie.
Otworzył messengera, ignorując poprzednie wiadomości, gdy pisał nową z wzrokiem wlepionym w Uemurę. Dopiero po chwili przytrzymał urządzenie ramieniem, migając nieco wolniej niż wcześniej, jakby chciał mu dać czas na zrozumienie.
"Mój pies wpadł wczoraj pod samochód."
Przynajmniej nie musiał nawet udawać, że jest mu smutno. W końcu faktycznie było.
Poza tym, że nie miał psa. A już na pewno nie takiego co wpadł pod samochód.
"Od czegoś mamy tablety."
Zamigał, zaraz sięgając do swojej torby. Wcześniejszy strach przed odpaleniem urządzenia zniknął bezpowrotnie, zastąpiony czymś zupełnie nowym. Zdecydowanie nie chciał mu wierzyć. Uczenie się języka migowego tylko ze względu na to, że miałeś w klasie głuchoniemego znajomego? Nawet nie znajomego, a zwyczajną osobę, z którą nigdy nie zamieniłeś ani słowa? Zrozumiałby kilka znaków z ciekawości, ale cały kurs? Z chłopakiem było coś zdrowo nie tak. Chyba nie miał na jego punkcie jakiejś niezdrowej obsesji? Nie, raczej nie. Rozsądek próbował to wszystko zanegować, lecz paranoja robiła swoje odpalając z tyłu głowy ten sam nieprzyjemny głosik co zawsze.
Wiej, Ian.
Cofnął się o krok.
Nie, nie mógł uciekać. W przeciwieństwie do jego brata, Ryunosuke był sportowcem. Oczywiście, że o tym wiedział, w końcu gadała o tym cała szkoła. Bez problemu by go dogonił, jeśli faktycznie było z nim coś nie tak.
Zachowuj się naturalnie.
Otworzył messengera, ignorując poprzednie wiadomości, gdy pisał nową z wzrokiem wlepionym w Uemurę. Dopiero po chwili przytrzymał urządzenie ramieniem, migając nieco wolniej niż wcześniej, jakby chciał mu dać czas na zrozumienie.
"Mój pies wpadł wczoraj pod samochód."
Przynajmniej nie musiał nawet udawać, że jest mu smutno. W końcu faktycznie było.
Poza tym, że nie miał psa. A już na pewno nie takiego co wpadł pod samochód.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach