Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- T’as raison. – stanął przed nim i rozpiął trzy guziki koszuli. Zostawił ją tak i pomógł mu ściągnąć jego. – Pierw musiałem zadbać o zdrowie. Gdybym dalej zmuszony był do leżenia, prawdopodobnie już dawno dobraliby ci się do dupy. Do tej pory tylko ciebie zasłoniłem przed szefową. Przez ten cholerny gest, domyśliła się. – przesunął dłonią po jego boku i pewnie położył dłoń na jego plecach. Przyciągnął go bliżej siebie i oparł. Skupił wzrok na przecięciu na jego ustach. – Kolumbijska Lady wkopała mnie w zdradę, dlatego szefowa przypłynęła mnie zabić. Bez sensu, nie? – bardzo powoli zaczął się z nim poruszać. Delikatnie dawał mu do zrozumienia co chce z nim zatańczyć – Myślałem, że umrę, z każdym dniem bolało bardziej. Nie chciałem robić nam nadziei na kolejne spotkanie, nie chciałem by było ostatnie. – złapał go za dłoń i przyciągnął do ust. Pocałował mu palce i naparł na niego by wykonał kolejny krok. – Po co miałbyś oglądać i słuchać mnie w tak żałosnym stanie? Nie lubię pokazywać się z tak beznadziejnej strony. Nie tak chcę byś o mnie myślał. Zresztą, nie to było najważniejsze.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Domyśliła się czego? Mówiłeś, że nie jesteście parą. Pomimo tego nie powinieneś mieć do mnie tej swojej słabości? – zapytał szybko, zanim zdążył się zastanowić, czy wierzy, że Garik mu odpowie i czy w ogóle sam chce znać odpowiedź na te pytania. Czuł, że jeśli ma za niedługo jeszcze coś wypić to powinien już teraz zacząć się o wiele bardziej pilnować. Zamilkł. Poruszał się nie przerywając tańca, ale na razie nie objął znajomego tylko rozpiął do końca jego koszulę, a nawet gdy to zrobił, jedynie oparł przedramiona na jego barkach. Pozwolił pocałować swoją dłoń przyglądając się temu z lekko zmarszczonymi brwiami.
Widziałem ludzi w różnym stanie... – odezwał się, ale niewyraźnie. Przeniósł nieobecne spojrzenie ze swojej ręki na usta Garika, a potem gdzieś całkiem za niego. Nagle lekko się uśmiechnął i chyba wrócił do rzeczywistości. – Nie sądzę, aby mnie to przeraziło, ale... rozumiem. W podobnej sytuacji sam bym nie chciał mieć przy sobie nikogo... Co nie znaczyłoby, że nie napisałbym wiadomości, że żyję tylko muszę się na chwilę gdzieś zaszyć. – Rzucił mu karcące spojrzenie, a zaraz cmoknął wpadając na inną myśl. – Widzisz, najmniej wygodne jest to, że wiesz, jakie są moje prawdziwe dane. Byłoby łatwiej gdybyś nie wiedział... Gdyby oni nie wiedzieli... – Westchnął i pokręcił głową. – Jak się teraz czujesz? Właściwie myślę, że nie powinieneś jeszcze pić alkoholu.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Obiecałem, że będę tylko jej. W końcu to ona utrzymała mnie przy życiu, kiedy byłem najsłabszy. Przez długi czas żyłem tylko dla niej. Czułem się zobowiązany i chciałem zostać tylko jej. – westchnął i przesunął ustami z jego palców na nadgarstek. Położył sobie jego dłoń na policzku i przytulił się do niej - Szkoda, że jest niezrównoważona, z przyjemnością spędziłbym z nią resztę życia. – uśmiechnął się słabo – Wie, że po tym co zrobiła, nie zmusi mnie do jakichś chorych usług. Jesteś jedyną osobą, która przekonałaby mnie do spełnienia jej kolejnej dzikiej zachcianki. Wciągnąłem cię w to i czuję się za ciebie odpowiedzialny. Nie chcę by z mojej winy stała ci się krzywda.
Chyba każdy z nich widział ludzi w gorszym stanie niż wtedy Garik, ale prawdopodobnie nie były to osoby im bliskie. Chociaż? Może się dowie.
- Do mnie takiej wiadomości nie napisałeś. Też nie wiedziałem czy żyjesz. – zakręcił nim i objął go obiema rękoma – Teraz czuję się dobrze. – pocałował go w bok głowy – Zdaje mi się, że nie znają twoich prawdziwych danych. Skąd niby… - znowu przyjął pozę do tańca i dał Charlesowi prowadzić.
Gdybyś ty wiedział jaki jestem cholernie samolubny…
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zmarszczył brwi słysząc to. O, tak, właśnie tak... Właśnie dlatego musiał się pilnować. Nie chciał znać odpowiedzi. Powinien ugryźć się w język i siedzieć cicho. Gdyby potrafił złościć się z takich powodów, na pewno byłby teraz na siebie bardzo zły. Tymczasem objął dłonią policzek Garika i chciał zażartować, że on nie będzie ani przekonywał ani kazał spełniać czyichkolwiek zachcianek, chyba że Garika kręci jak ktoś wydaje mu polecenia... ale zrezygnował. Nagle pewna myśl uderzyła go z takim impetem, że aż wyrwała z jego piersi odrobinę powietrza. Charles przypomniał sobie to, co napisane miał jego znajomy na plecach na zdjęciu, które wysłał mu w MMS-ie. Razem z tym skojarzeniem posypała się cała lawina myśli i pytań. Przeważająca większość z nich krzyczała do fotografa, że nie powinien tu być. Powinien wyjść chociażby i teraz. Szlag.
Przymknął oczy i z powrotem opuścił dłoń na bark Garika. Jeszcze chwilę mu zajęło uspokojenie myśli na tyle, by był w stanie skupić się na rozmowie, przez co większość wypowiedzi znajomego mu umknęła.
Skąd? Choćby ktoś z ludzi z placu budowy mógł zobaczyć w dokumentach tak jak zobaczyłeś to ty. Albo sam komuś powiedziałeś. Jeśli nie... cóż, musieliby przeczesać całą Kanadę dom po domu, ulica po ulicy. Nigdy nie sprzedawałem zdjęć pod swoim nazwiskiem, a jedyne co świadczy o tym, że ktoś taki jak ja żyje to właśnie te pieprzone dokumenty. Nie ma na nich adresu, tylko kraj. Poza tym... – Zaśmiał się gorzko. – Po co ja ci to mówię? Jeszcze kiedyś wykorzystasz to jako rady dla samego siebie. – Mówił żeby zająć swoje myśli analizowaniem czegoś innego niż przed chwilą. Zaczął również przykładać się do tańca, skupiać na trzymaniu odpowiedniej pozycji i na tym, aby przez przypadek nie urazić 'kontuzji' Garika. Wszystko byle tylko się nie zdradzić. Nie potrzebował więcej odpowiedzi na pytania.
Mówiłeś, że masz jakiś alkohol... – Tego teraz potrzebował. Alkoholu i seksu.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Tamci ludzie nie zajmują się ściganiem innych. To przemytnicy. Kiedyś siedziałem w narkotykach i z nimi współpracowałem. Nie interesujesz ich. Nikt cię w Kanadzie nie dorwie. – dostosował się do jego ruchów, jednocześnie pilnując by żaden się nie przewrócił. – Nawet ja… Miej chociaż jedno miejsce, w którym zawsze znajdziesz spokój. – uśmiechnął się do niego i zamilknął. Skupił się na powolnych ruchach i dotyku. Ah, jak on dawno nie dawał nikomu tyle uwagi…
- Mam. Jesteś pewien, że chcesz pić więcej? – powoli go puścił. Nie oczekiwał odpowiedzi, poszedł do kuchni odszukać butelkę i szklanki.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Mogą podać informacje komuś, kto ściga. Zresztą nie tylko oni mnie nie lubią. Wielu osobom nie podoba się to co robię. To normalne. Przywykłem. Taka praca. – Uśmiechnął się, ale jego oczy wciąż pozostawały poważne, a nawet smutne.
Trochę jeszcze mogę wypić... Chociaż to ciebie mieliśmy doprowadzić do 'właściwego' stanu. – Odsunął się i pozwolił Garikowi pójść do kuchni, ale za chwilę sam powlókł się tam za nim. Oparł się plecami o framugę i zaplótł ramiona na piersi. W ciszy obserwował, co mężczyzna robi. Gryzł wargę wyraźnie nad czymś się zastanawiając, aż w końcu nie wytrzymał.
Myślę, że im więcej o mnie wiesz, im dłużej jesteś obok tym... nie mówię, że to pewne, ale prawdopodobne... tym trudniej będzie, eee... ech... – Spuścił głowę i zasłonił twarz dłonią. – Tym większą twoją słabością jestem.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Nie sądzę. – pokiwał głową i machnął ręką. Zna tych ludzi i wie, że Charles nie wzbudził aż takiego zainteresowania, by później mieli go szukać.
Kuchnia była mała i kwadratowa. Przy oknie stał stoliczek z jednym, składanym krzesłem. Po przeciwnej stronie znajdowała się mała lodówka, blaty, stara kuchenka i wiszące szafki. Garik podał gościowi wypełnioną wódką szklankę z plastikowym koszyczkiem, a sam zaczął pić z butelki. Skrzywił się po pierwszym łyku, ale zaraz wesoło uśmiechnął i usiadł na jednym z blatów.
- To chyba normalne, nie? – wyciągnął rękę by Charles do niego podszedł. Wiadomość w żaden sposób go nie tknęła. Zdawał sobie sprawę, że dużo ryzykuje. Pamiętał jak był traktowany i wykorzystywany. Długi czas starał się by więcej do tego nie doszło. Wolał zniknąć, przepaść, wyciszyć się i zapomnieć. A teraz? Cholera… Znowu się zaczyna… Blyat! Pieprzyć to! – To jak? Zaczniesz grę?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Podszedł, złapał mężczyznę za dłoń i tym razem to on go pocałował. Mógłby jeszcze długo opowiadać o swoich wątpliwościach i tym, co powinni zrobić, ale zrezygnował. Nie ma sensu. Nawet nie próbował się uśmiechać w odpowiedzi. Odebrał szklankę i przyjrzał się jej przy okazji starając się przypomnieć, czy widział kiedyś coś podobnego.
Dobrze... – Westchnął. Taak, bardzo dobrze. Musiał zastanowić się nad tym, co chce powiedzieć, co na moment odciągnęło jego uwagę od nieprzyjemnych tematów. – No więc... Pierwsze: leczyłem się na bezsenność i jestem uzależniony od środków nasennych. Drugie: nie lubię psów i się ich boję. Trzecie to nigdy nie uczyłem nikogo robić zdjęć. – Zbliżył się i stanął między kolanami znajomego, a dłoń w której nie trzymał szklanki położył na jego udzie. – Które to kłamstwo?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Od razu objął go nogami i położył rękę na jego barku. Delikatnie głaskał palcami jego szyję i patrzył mu w oczy.
- Drugie. Sądzę, że nie boisz się psów. – do tej pory Charles bał się jedynie powiedzieć za dużo… Chociaż? Bał, czy raczej nie chciał?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Pokręcił głową.
Trzecie. Uczyłem kilku znajomych, a zanim na dobre zacząłem na tym zarabiać dorabiałem dając lekcje dziecku jakichś bogaczy. – Stuknął szklanką w butelkę, którą trzymał jego znajomy. – Nie cierpię psów. Jak byłem nastolatkiem pogryzł mnie taki jeden dziki, który plątał się w okolicy domu i do tej pory za nimi nie przepadam. Twoja kolej.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- No nieee… - wyszczerzył się – Przecież psy są takie fajne! – przyłożył sobie butelkę do ust i powoli, ostentacyjnie wsunął ją do buzi. Przechylił ją i napił się. – I… - skrzywił się i wytarł usta – Można przecież je głaskać, uczyć… - westchnął – Dobra, co powiesz na to. Raz, umiem tańczyć na obcasach, dwa, częściej kocham się z kobietami niż facetami, trzy, nie umiem rysować…
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles nadal uważał, że psy nie są fajne, ale sposób, w jaki Garik to powiedział rozbawił go i odrobinę poprawił humor.
Ale mają zęby i szczęki silne jak skurwysyn, i nigdy nie wiadomo co takiemu odbije. – W prawdzie fotograf nie uśmiechnął się, ale wyraz jego oczu stał się cieplejszy. Zerknął na usta znajomego i nie odrywał od nich spojrzenia dopóki butelka nie znalazła się dalej od nich. Cholera... sądził, że przyleci tu i albo pobije  znajomego, albo się prześpią. I tyle. Bez rozmów. Bo po co? Skupiał się na fizyczności i łatwo było go sprowokować. Z drugiej strony nie byłby sobą, gdyby ominął droczenie się, dlatego kolejny raz wrócił myślami do gry.
Pierwsze... hm. Obcasy... wydaje mi się, że się na nich znasz i lubisz, więc jest prawdopodobne, że umiesz na nich tańczyć. Drugie... prawie jestem pewny, że to prawda. Przez większość naszej znajomości zapierałeś się, że nie sypiasz z mężczyznami. Czyli trzecie...? Umiesz rysować? – Zerknął na Garika pytająco. Oczywiście podszedł do zagadnienia logicznie, teraz nawet zdradzając sposób swojego myślenia.[/color]
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Pij. Jestem beznadziejny w rysowanie. – zaśmiał się pod nosem – Od kiedy poznałem ciebie, częściej sypiam z facetami. Zwykle dlatego, że widzę w tym jakieś korzyści. Co ty na to? – zabrał rękę z jego barku i położył ją na jego dłoni. Przesunął ją wyżej swojego uda. – Teraz ty.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
O dziwo, gdy usłyszał prawdę, uśmiechnął się z jakiegoś powodu z satysfakcją. Aby jak najszybciej pozbyć się tego wyrazu podniósł szklankę do ust i pociągnął z niej łyka. Obrócił głowę i przytknął usta do swojego barku przeczekując pierwsze okropne uczucie. Cholera, zapomniał, że wódka potrafi smakować gorzej niż śmierdzi. Po chwili wzruszył ramionami. Co on na to? Nic, nic, oczywiście, że nic. Seks biznesowy, jasne.
Mój ojciec był jednym z wyższych sędziów wojskowych, ale prywatnie wielkim hedonistą, miłośnikiem sztuki i seksu. Zaraził się i zmarł na AIDS. Hm... Moja matka za to jest artystką, malarką. Ma schizofrenię, mieszka w pensjonacie z widokiem na Ocean. – Głaskał kciukiem wnętrze uda Garika i mówił cicho, powoli wpadając w łagodny i spokojny ton, idealny do opowiadania historii. – A ja mam córkę. W tej chwili ma osiem lat, ale nie utrzymuję kontaktu z nią ani z jej matką, nie chcę by moja praca je narażała.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Hmmm… - przyjrzał mu się uważnie. To wszystko w ogóle nie pasowało mu do Charlesa. Ojciec hedonista, matka artystka i dzieciak? – Pierwsze być może jest prawdą, nie chcesz umrzeć jak ojciec… Drugie też może być prawdą, chociaż nie przypuszczałem, że w twojej rodzinie jest ktoś ze schizofrenią. To ostatnie… Dałbyś się tak ponieść i zrobić sobie dziecko? Umiałbyś obdarzyć kobietę takim uczuciem by zachowała ciążę i dała ci święty spokój? Nie sądzę. Trzecie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach