Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Zaśmiał się i obejrzał na niego – Co ty, oligarcha ruski? Drrrogie restauracje i wareników się zachciało. Blyatiful. kiedy przygotował ciasto, podszedł do Charlesa i przytulił się do jego pleców. Spojrzał jak mu idzie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Ja nie, ale ty...? Kto cię tam wie? Chcę znaleźć coś, co nie urazi twojej boskości swoim poziomem, rozumiesz. – Znowu zachowywał się poważnie i spokojnie... czyli zwyczajnie. Pozwolił Garikowi się do siebie przytulić w tym czasie kończąc zdrapywanie etykiety. Pomyślał, że butelka będzie występować w roli wałka do ciasta, ale nie uprzedzał faktów i pozwolił znajomemu działać i nauczać. Pięknie. Prawie jak miesiąc miodowy. Haha...
– [color=#8c8c8c]Właśnie... – Opłukał dłonie z resztek papieru i odłożył nóż i butelkę do zlewu. Odwrócił się przodem do znajomego. – Polecisz ze mną do Kanady? Zawiozę nas do domu. Sprawdzimy jego stan. – Miał powiedzieć to dziś więc to zrobił. Od początku tłumacząc o co chodzi i o co pyta, tak jakby nigdy wcześniej o tym nie rozmawiali.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Ja nie będę, nie chcę. Raczej… Mam złe nawyki, ty byłbyś w tym lepszy.
Oparł się brodą o jego ramię i oglądał jak kończy zdzierać z butelki naklejkę. Pogłaskał go po brzuchu i pocałował w szyję. Już miał coś powiedzieć, ale znajomy go ubiegł i zepsuł moment.
- Co?... Kanada… - uciekł wzrokiem i uśmiechnął się – Chciałbym. Ale najszybciej pewnie za… Trzy do czterech tygodni. Może być?... – ujął jego policzek i pogłaskał kciukiem. – Mam bardzo dużo do zrobienia, ale jeśli tylko zechcesz, postaram się wykonać wszystko szybciej. – czasami dziwił się na ilość przelewanych na Charlesa czułości. Zabawa w miłość chyba nigdy się nie znudzi. Co za…
Puścił go i schował ręce do kieszeni. Musi dać mu więcej przestrzeni…
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Trzy do czterech tygodni... Cholera. W zamyśleniu zaczął gryźć wargę i zapatrzył się w jeden punkt. W końcu westchnął.
Zobaczymy. Będę wtedy tuż przed wyjazdem. Zwykle wolę się wtedy nie rozpraszać, trenuję intensywnie i... Chociaż jedna doba by wielkiej różnicy nie zrobiła. – Wzruszył ramionami. – Zobaczymy. Dasz mi znać, kiedy zrobisz, co musisz i się dogadamy, hm? Jeśli nie teraz to może jak wrócę. – Jak wróci. Otóż to... Uśmiechnął się smutno i rozejrzał, jakby szukał punktu zaczepienia do przyjemniejszego tematu. – To co? Po co ta butelka?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- To daj mi dwa tygodnie. Najwyżej jak do ciebie polecę, ze trzy dni prześpię. – o nie, nie, chce go jeszcze zobaczyć przed wyjazdem. Kto wie ile będzie musiał czekać aż wróci? Przez myśl mu nie przeszło, że Charles miałby zginąć na froncie. Przecież… To by było zbyt durne, bez sensu! W żadnym wypadku się na to nie godzi, nie przyjmuje do wiadomości. Basta.
- Do ciasta. – poszedł po kubeczek z kawą i powoli zaczął z niego pić – Chaaarles kochaanie zrób mi kanapkę… A najlepiej cały talerz proszę. – wysłał mu całuska. Zauważył, że temat tego wyjazdu coś mu nie leży, wolał go nie poruszać… Przynajmniej nie teraz.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Nie, w takim wypadku to niewiele zmienia... tydzień w tę czy w tę... – Znów wzruszył ramionami. – Zrób o potrzebujesz i się odezwij. – Co? Kanapki? Podniósł brew. Chwilę w taki sposób patrzył na mężczyznę, jakby czekał, że ten powie, że to żart. Nie? Lekko zacisnął usta. Z papierowej torby wyjął słodką bułkę i wyciągnął w stronę znajomego.
Jeśli jesteś bardzo głodny to masz... Chyba, że nie lubisz, to za moment... A, hm, z tym mogą być? – Podniósł ser pleśniowy.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Skinął głową. Oczywiście, że będzie się odzywał! Póki mają możliwość się kontaktować, nie będzie się powstrzymywał. Kanapki. Tak, właśnie tak, co w tym dziwnego? Zanim zrobią wareniki, minie pół dnia. Jest głodny to poprosił, nie widział w tym nic dziwnego.
- Mogą ze wszystkim co jest zjadliwe. – odebrał bułkę i od razu zaczął ją wpychać na siłę do buzi. Ledwo przeżuwając, jeszcze z wielkim kawałkiem poza ustami, wrócił do ugniatania ciasta i rozsypywania mąki wszędzie wokół.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles przez chwilę przyglądał się jedzącemu Garikowi. Pewnie coś analizował albo zastanawiał się nad czymś, ale o co dokładnie chodziło? Nie dało się tego wyczytać z jego twarzy. Szybko zajął się robieniem kanapek. Nie widać było po nim ani zgorszenia ani zbytniej ekscytacji, pewnie sam uznał, że to coś normalnego. Oczywiście jeśli ma się kogoś obok. Czyli dla fotografa całkiem nowe doznanie. Szybko skończył, dla Garika przygotował kanapki z trzech bułek, dla siebie z jednej. Przysunął talerz w jego stronę, sam zaś opadł się plecami o lodówkę i obserwował. Ciasto na very Nicki. Nagle wyszedł do pokoju i wrócił z aparatem, bez uprzedzenia robiąc Garikowi parę zdjęć. Tego też nie skomentował, tylko podszedł bliżej, żeby złapać lepsze ujęcie.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Kiedy już kanapki pojawiły się w zasięgu jego wzroku, niepewnie, ręką całą w cieście, sięgnął po jedną nich i na siłę wcisnął sobie do buzi ile mógł. Zdjęcia jak ktoś je? Charles, dlaczego?! Gdyby buła nie zajmowała tyle miejsca, zrobiłby nieco zmieszaną minę, ale… Ech, mniejsza, przynajmniej kanapka dobra, chyba. To jeszcze nie ten etap, by czuć smak.
Kiedy ciasto było już zmasowane rosyjską miłością, poszedł opłukać ręce i wytrzeć butelkę. Dopchał też bułkę i przepił kawą.
- Dddddobra była! – westchnął z błogą miną. Usta tak bolały, że wolał przez chwilę jeszcze się nie uśmiechać. – Wybierz składniki, co chcesz do pierogów. Ja w tym czasie zrobię drugie ciasto, inne.
Yhym, a późnej, po całym ciężkim dniu roboty, cała lodówka i zamrażarka obłożona jest pierogami. Starcza na trzy dni.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Owszem, zrobił parę zdjęć jedzącego Garika, ale skupił się głównie na jego dłoniach i cieście.
Po co drugie? – Zrobił jeszcze parę zdjęć, a potem dojadł swoją kanapkę i... nagle, nie wiadomo jak to zrobił, ale dotknął dłonią całą umazaną w mące policzka mężczyzny pozostawiając na niej biały ślad. Oczywiście nie zawahał się przed uchwyceniem tego na zdjęciach. Uśmiechnął się z wyrazem satysfakcji.
To takie słowiańskie! Plemienne znaki podczas rytualnego przyrządzania zdobyczy.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Bo chcę zrobić jeszcze takie jakby pieczo… - no nie… I jeszcze zdjęcie?! tak się bawi? Tak się bawi!? Patrzył na niego z przymrużonymi oczami. Strzepał mąkę z zarostu i bez słowa podał mu butelkę. Podszedł do blatu robić kolejne ciasto. Spokój, cisza, wszystko w porządku aż dziwne.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Wyszczerzył się w niewinnym uśmiechu. No co? On nic a nic nie zrobił. Taki grzeczny był, skąd to spojrzenie?
Otrzepał dłonie, odłożył aparat i zabrał butelkę trzymając ją tak po prostu, nie wiedząc, co innego z nią zrobić.
Właściwie kto nauczył cię te verynicki gotować? Matka? Sam się nauczyłeś?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Baaabushka – zmył blat i wysypał mąkę – Jak miałem siedem lat, zajmowała się mną i uczyła różnych rzeczy… Zawsze mówiła, że jeśli nauczę się gotować to w przyszłości nigdy nie będę głodny… Chyba nadal nic nie umiem, skoro całe życie mój żołądek nie jest do końca pełen…. Albo mam ich pięć. – szybko odwrócił się do niego, położył mu dwie dłonie na tyłku i zacisnął palce. – Jak dobrze, że chodzisz na czarno… - zabrał ręce i przyjrzał się pracy. Ahhh, cudnie, prawie jak Yves Klein. Wyciągnął z kieszeni telefon i spróbował zrobić zdjęcie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Babushka? Charlesowi chwilę zajęło zgadnięcie, co to słowo oznacza.
Może nigdy nie zrobiłeś ich wystarczająco dużo? Albo to sprawka jakiegoś błędu w rytuale? – Chciał powiedzieć jeszcze coś, ale zamilkł z otwartymi w wyrazie zaskoczenia wyrazie. Starał się skrzywić z oburzeniem, ale w rzeczywistości wcale go to nie poruszyło. No, na pewno bardziej rozbawiło niż zdenerwowało. Kiedy tylko spostrzegł, że Garik chce mu zrobić zdjęcie, odwrócił się, oparł o blat i wyprężył plecy w łuk. Taak, skoro już był płótnem, chce zaprezentować się jak najbardziej okazale.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Za mało? Nie pomyślałem o tym. – cofnął się odrobinę, robiąc mu miejsce i zaraz bez zastanowienia cykając zdjęcia. – To co? Rozkręcamy interes artystyczny? Białe odbicia dłoni na ciele, albo na czarnych ubraniach. Carlo wymyśli do tego jakąś filozofię. Zarobimy troszeczkę… - schował telefon i przesunął palcami po jego kręgosłupie, do karku. Przez chwilę walczył ze sobą i swoim „chce mi się”. Wyszło jak zawsze. Pociągnął go za brzuch i przytulił do siebie – Jak cię będzie denerwować takie ściskanie… To ogarnij mnie w końcu. Ja się tak tylko cieszę, że jesteś tu ze mną. Już niedługo się od ciebie odlepię. Już chwilę… Chwileczkę… - dołożył jeszcze dwa słabe ślady na jego udach, po czym puścił i poszedł po kolejną kanapkę. Ugryzł jej kawałek i wrócił do ciasta. – A fy umief gofofać?
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach