▲▼
First topic message reminder :
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
1 nowa wiadomość od: Чарльз
Jestem w hotelu, w ogrodzie
Cholera. Gdy wytrzeźwiał zobaczył, że kupno biletu i rezerwacja pokoju w hotelu w narkotykowo–alkoholowym uniesieniu były prawdziwe. Szlag, dlaczego razem z procentami nie mogły parować decyzje, jakie podjęliśmy w czasie upojenia? Pomimo tego, że uważał to za ekscentryczny kaprys i uznał, że jest cholernie rozpieszczony i lekko myślny jak niedoświadczony szczeniak, nie wycofał się i przed dziesiątą wieczorem następnego dnia zameldował się w hotelu. Czekał na dachu, na którym urządzono oryginalny, futurystyczny ogród, cały wypełniony drzewami i kwiatami tak egzotycznymi, że kształtami i kolorami przypominały istoty z innego świata.
Cmoknął niezadowolony, że został przyłapany na tym drobnym krętactwie. Postara się, zrobi, och, co za różnica! Przynajmniej... przynajmniej nie rzucał obietnic na wiatr! Nie chciał kłamać Grikowi w żywe oczy.
Udało mu się nie odwrócić wzroku, gdy usłyszał odpowiedź, ale uśmiech, który miał być zadziorny wyszedł cholernie smutno. Wstał mocniej zaciskając dłonie na kubku.
– To dobrze, że minie. Jeszcze lepiej, że dopiero wtedy, a nie szybciej, jak jeszcze tu będę. – Udało mu się wykrzesać z siebie poczucie humoru, które nawet zabrzmiało szczerze. Dopił kawę, a naczynie odstawił na szafce nocnej.
– Idę. Ty stawiasz.
Udało mu się nie odwrócić wzroku, gdy usłyszał odpowiedź, ale uśmiech, który miał być zadziorny wyszedł cholernie smutno. Wstał mocniej zaciskając dłonie na kubku.
– To dobrze, że minie. Jeszcze lepiej, że dopiero wtedy, a nie szybciej, jak jeszcze tu będę. – Udało mu się wykrzesać z siebie poczucie humoru, które nawet zabrzmiało szczerze. Dopił kawę, a naczynie odstawił na szafce nocnej.
– Idę. Ty stawiasz.
Co? Dobrze, że minie, rozumie, że sobie tego nie życzy? Czy jak? To drugie z kolei to… Zabrzmiało jakby miała go zranić jakaś zmiana w relacji. Nagłe ochłodzenie czy… Blyat! Jak zechce to powie. Garik w każdym razie tego nie zrozumiał. Nie potraktował tego jak jakiś żart, później może dowie się czegoś więcej.
- Postawię ci wszystko, co tylko chcesz. – zmrużył oczy i wysłał mu całuska. Wyszedł z pokoju z uśmiechem.
Śniadanie… Czy tak właściwie obiad. Dopiero teraz przekonał się, która to godzina. Cóż. Wszedł do restauracji i zajął miejsce przy oknie. Widok na Copacabanę, idealnie. W tle leciała muzyka, hmmm bossa nova? Nie było dużo ludzi, głównie przesiadywali tu obcokrajowcy. Dużo niemieckiego i hiszpańskiego. Wszyscy zachowywali się swobodnie.
- Na początek przystawki. – nie zamierzał otwierać menu ani pytać się Charlesa czy się zgadza. Zdążył już wysmakować co tu podają najlepszego. – Póki tu jesteś, porozpieszczam cię smakami, zapachami, hmmm uczuciami?
Przecież widać po tobie, że bardzo ci ich brakuje.
- Postawię ci wszystko, co tylko chcesz. – zmrużył oczy i wysłał mu całuska. Wyszedł z pokoju z uśmiechem.
Śniadanie… Czy tak właściwie obiad. Dopiero teraz przekonał się, która to godzina. Cóż. Wszedł do restauracji i zajął miejsce przy oknie. Widok na Copacabanę, idealnie. W tle leciała muzyka, hmmm bossa nova? Nie było dużo ludzi, głównie przesiadywali tu obcokrajowcy. Dużo niemieckiego i hiszpańskiego. Wszyscy zachowywali się swobodnie.
- Na początek przystawki. – nie zamierzał otwierać menu ani pytać się Charlesa czy się zgadza. Zdążył już wysmakować co tu podają najlepszego. – Póki tu jesteś, porozpieszczam cię smakami, zapachami, hmmm uczuciami?
Przecież widać po tobie, że bardzo ci ich brakuje.
Zaśmiał się się mrukliwie i sam skierował w stronę drzwi.
– Wszystko? Nawet publicznie, tam w restauracji? Trafili do aresztu za seks w miejscu publicznym.
Po drodze na dół zorientował się, że nie wziął telefonu. Cholera... Nie bał się, że przegapi jakiś telefon, bo ludzie zazwyczaj do niego nie dzwonili, ludzie zazwyczaj nie wiedzieli, że ktoś taki jak Charles żyje. Chodziło o to, że wolał mieć kontakt ze światem, gdyby coś się stało. Ale, jasne, co mogłoby się teraz stać? Byli bezpieczni, całkowicie bezpieczni!
Usiadł obok Garika i jakby nigdy nic położył dłoń wysoko na jego udzie.
– Miła odmiana po konserwach i żarciu z proszku, którymi zazwyczaj żywię się na wyjazdach. – Bez cienia sprzeciwu przystałby nawet na to, gdyby znajomy zaproponował mu zacząć od deseru.
– Wszystko? Nawet publicznie, tam w restauracji? Trafili do aresztu za seks w miejscu publicznym.
Po drodze na dół zorientował się, że nie wziął telefonu. Cholera... Nie bał się, że przegapi jakiś telefon, bo ludzie zazwyczaj do niego nie dzwonili, ludzie zazwyczaj nie wiedzieli, że ktoś taki jak Charles żyje. Chodziło o to, że wolał mieć kontakt ze światem, gdyby coś się stało. Ale, jasne, co mogłoby się teraz stać? Byli bezpieczni, całkowicie bezpieczni!
Usiadł obok Garika i jakby nigdy nic położył dłoń wysoko na jego udzie.
– Miła odmiana po konserwach i żarciu z proszku, którymi zazwyczaj żywię się na wyjazdach. – Bez cienia sprzeciwu przystałby nawet na to, gdyby znajomy zaproponował mu zacząć od deseru.
Nie prowokuj Charles… Jeszcze zdoła się przekonać, że Garik jest zdolny do wielu rzeczy.
Telefon… Garik od przyjazdu tutaj użył go dwa razy. By zameldować się szefowej i by wyżalić się Charlesowi… Który właśnie głaszcze go po udzie. To sen?
- No nie… Żarcie w proszku? Bezczelne. Tyle dobrego tak po prostu odrzuciłeś? Yh… Jak tak można? – przysunął się do niego bardziej i ucałował mu skroń. Nie powinien… Ale chciał! Cholera. Przywołał do siebie kelnerkę i zaczął od komplementu. Znała go już i zamieniła z nim parę zdań. Kiedy zapytała czy wieczorem znowu spotkają się na naukę rosyjskiego, odmówił. Nie będzie się dzielił. Charlesem. Przynajmniej nie teraz.
Telefon… Garik od przyjazdu tutaj użył go dwa razy. By zameldować się szefowej i by wyżalić się Charlesowi… Który właśnie głaszcze go po udzie. To sen?
- No nie… Żarcie w proszku? Bezczelne. Tyle dobrego tak po prostu odrzuciłeś? Yh… Jak tak można? – przysunął się do niego bardziej i ucałował mu skroń. Nie powinien… Ale chciał! Cholera. Przywołał do siebie kelnerkę i zaczął od komplementu. Znała go już i zamieniła z nim parę zdań. Kiedy zapytała czy wieczorem znowu spotkają się na naukę rosyjskiego, odmówił. Nie będzie się dzielił. Charlesem. Przynajmniej nie teraz.
– Gdy pracuję raczej nie mam czasu i warunków na jedzenie czegoś lepszego. – Pozwolił się pocałować i nie wyglądał na specjalnie poruszonego takimi wyrazami czułości. Cóż, to nie on tu miewał problemy z przyznaniem się do swojej orientacji w obecności innych ludzi. Na przykład teraz nie cofnął dłoni nawet wtedy, gdy podeszła do nich kelnerka.
Och, proszę, proszę! Garik zdążył się zasymilować z miejscowymi bardziej niż Charles zakładał.
– Sądzę, że tego wieczora będzie zbyt zajęty nauką francuskiego. Głębokiego i gardłowego – wtrącił się bezczelnie i uśmiechnął samymi ustami, bojego oczy wyrażały coś na wzór znudzenia zmieszanego z odrobiną pogardy. Nie był zazdrosny, bynajmniej, raczej sprawiał wrażenie kogoś, kto zawiódł się na umiejętnościach społecznych dziewczyny, po której oczekiwał albo taktownego przemilczenia relacji, jakie łączą ją z Garikiem, albo zaproponowania wspólnej 'nauki' we trójkę. Najmniej grzeczne było tak prostackie zignorowanie jego obecności.
– I jak? Jaka jest? Bardziej pojętna w, hm, językoznawstwie niż we flirtowaniu? – zapytał znajomego, gdy kelnerka już odeszła.
Och, proszę, proszę! Garik zdążył się zasymilować z miejscowymi bardziej niż Charles zakładał.
– Sądzę, że tego wieczora będzie zbyt zajęty nauką francuskiego. Głębokiego i gardłowego – wtrącił się bezczelnie i uśmiechnął samymi ustami, bojego oczy wyrażały coś na wzór znudzenia zmieszanego z odrobiną pogardy. Nie był zazdrosny, bynajmniej, raczej sprawiał wrażenie kogoś, kto zawiódł się na umiejętnościach społecznych dziewczyny, po której oczekiwał albo taktownego przemilczenia relacji, jakie łączą ją z Garikiem, albo zaproponowania wspólnej 'nauki' we trójkę. Najmniej grzeczne było tak prostackie zignorowanie jego obecności.
– I jak? Jaka jest? Bardziej pojętna w, hm, językoznawstwie niż we flirtowaniu? – zapytał znajomego, gdy kelnerka już odeszła.
Zmieszał się po komentarzu Charlesa, ale zaśmiał się jakby to miał być żart… Nie wyszło mu za dobrze. Kobietka zrozumiała i spoważniała. Upewniła się czy znowu zacząć od przystawek, po czym szybkim krokiem odeszła.
- … Ona… Naprawdę chciała tylko bym ją pouczył. – złapał go za dłoń, którą nadal trzymał mu na udzie i pogłaskał ją – Nieważne… Mówiłeś z rana, że chcesz czarne, tak? Zastanawiam się nad miejscem, w którym mógłbyś w nich ze mną zatańczyć.
- … Ona… Naprawdę chciała tylko bym ją pouczył. – złapał go za dłoń, którą nadal trzymał mu na udzie i pogłaskał ją – Nieważne… Mówiłeś z rana, że chcesz czarne, tak? Zastanawiam się nad miejscem, w którym mógłbyś w nich ze mną zatańczyć.
Zmarszczył brwi, jakby czekał aż Garik powie, że to żart. Naprawdę chciała tylko się uczyć? I znajomy go nie nabierał? Nagle Charles wybuchł niskim i cichym, ale zabójczo szczerym śmiechem.
– W takim razie... – przerwał, bo znów napadł go atak śmiechu. Zasłonił twarz wolną dłonią. – ...chyba będzie musiała sobie znaleźć innego nauczyciela. Albo poczekać aż wyjadę. – Jeszcze chwilę zajęło mu uspokojenie się, a gdy już odzyskał panowanie odchrząknął i spojrzał na Garika w łagodny sposób. – Przepraszam, nie chciałem psuć ci znajomości. Jeśli chcesz, możesz wieczorem pouczyć rosyjskiego mnie... – zaproponował już w mniej niewinny sposób.
– Czarne, oczywiście, że tak. Widziałeś mnie kiedyś w kolorach innych niż czarny i biały? – Wykonał dłonią lekceważący gest i wzruszył ramionami. – Mogę zatańczyć praktycznie wszędzie. Lepiej się zastanów, czy ty możesz zrobić badania z taką samą łatwością i chęcią. – Z przyjemnością przypominał znajomemu o tym, że wpierw ma coś zrobić zanim dostanie swoją nagrodę. Uśmiechnął się milutko i wcale nie złośliwie jednocześnie zaczynając kciukiem głaskać jego udo.
– W takim razie... – przerwał, bo znów napadł go atak śmiechu. Zasłonił twarz wolną dłonią. – ...chyba będzie musiała sobie znaleźć innego nauczyciela. Albo poczekać aż wyjadę. – Jeszcze chwilę zajęło mu uspokojenie się, a gdy już odzyskał panowanie odchrząknął i spojrzał na Garika w łagodny sposób. – Przepraszam, nie chciałem psuć ci znajomości. Jeśli chcesz, możesz wieczorem pouczyć rosyjskiego mnie... – zaproponował już w mniej niewinny sposób.
– Czarne, oczywiście, że tak. Widziałeś mnie kiedyś w kolorach innych niż czarny i biały? – Wykonał dłonią lekceważący gest i wzruszył ramionami. – Mogę zatańczyć praktycznie wszędzie. Lepiej się zastanów, czy ty możesz zrobić badania z taką samą łatwością i chęcią. – Z przyjemnością przypominał znajomemu o tym, że wpierw ma coś zrobić zanim dostanie swoją nagrodę. Uśmiechnął się milutko i wcale nie złośliwie jednocześnie zaczynając kciukiem głaskać jego udo.
- Taaak…. – już widzi jak dziewczyna wraca do rosyjskiego geja. Jasne. Pośmiał się chwilę z Charlesa. – Ciebie mogę pouczyć w każdej chwili. Nawet teraz, chociaż nie wiem czy będzie nam wygodnie… - jedno słowo i zapomni o zachowywaniu się w miejscu publicznym.
- Czerwone pasowałyby do szminki, którą mógłbym ci kupić. – przesunął wzrokiem po jego sylwetce. Biały. Hm. Nie przyglądał się wcześniej jego ubraniom. Skoro lepiej mu w czerni i bieli, nie będzie go zmuszał do czerwonych butów. Może innym razem.
– Nie sądziłem, że tak będzie ci zależało na tych cholernych badaniach! - westchnął ciężko. Przecież wyniki dostaje się po paru dniach! Tak? Matko, nigdy się tym nie interesował. – Poszukam czegoś. Po obiedzie. Będziesz mógł w tym czasie… Nie wiem, popływać. Nie sądzę by chciało ci się denerwować w tych cudownych, brazylijskich szpitalach. - podobało mu się jak Charles zwraca na siebie uwagę. Delikatnie i dyskretnie, zupełnie inaczej niż Ona.
- Czerwone pasowałyby do szminki, którą mógłbym ci kupić. – przesunął wzrokiem po jego sylwetce. Biały. Hm. Nie przyglądał się wcześniej jego ubraniom. Skoro lepiej mu w czerni i bieli, nie będzie go zmuszał do czerwonych butów. Może innym razem.
– Nie sądziłem, że tak będzie ci zależało na tych cholernych badaniach! - westchnął ciężko. Przecież wyniki dostaje się po paru dniach! Tak? Matko, nigdy się tym nie interesował. – Poszukam czegoś. Po obiedzie. Będziesz mógł w tym czasie… Nie wiem, popływać. Nie sądzę by chciało ci się denerwować w tych cudownych, brazylijskich szpitalach. - podobało mu się jak Charles zwraca na siebie uwagę. Delikatnie i dyskretnie, zupełnie inaczej niż Ona.
– Wygodnie? – spojrzał na mężczyznę niewinnie, z zaciekawieniem. – Masz na myśli to, że zaraz będziemy jeść i niewygodnie nam się będzie mówić z jedzeniem w ustach? – Dalej utrzymywał powagę, chociaż w jego oczach iskrzył dobry humor. Pozwolił mu na siebie patrzeć, nawet odnalazł satysfakcjonującą przyjemność w tym, że znajomy się na nim skupia.
– [color=#8c8c8c]Spróbuj to sobie wyobrazić. Będzie pasować...[color] – zapewnił przesuwając kciukiem po swojej dolnej wardze. Im dłużej utrzymywał z Garikiem kontakt wzrokowy, tym głębiej wsuwał opuszkę palca do wnętrza ust. Ale, ale! Spokojnie. Nawet westchnął ciężko w ślad za mężczyzną i poklepał do po kolanie, jakby to pomogło samemu Charlesowi się uspokoić.
– Pójdę z tobą. Chcę przy tym być. Chcę mieć pewność, że nie skombinujesz sobie czegoś na lewo, na szybko i niezbyt wiarygodnie. – Nagle spoważniał, przymknął oczy i pokręcił głową. – Wiesz, że nie zdążą z wynikami przed moim wyjazdem?
– [color=#8c8c8c]Spróbuj to sobie wyobrazić. Będzie pasować...[color] – zapewnił przesuwając kciukiem po swojej dolnej wardze. Im dłużej utrzymywał z Garikiem kontakt wzrokowy, tym głębiej wsuwał opuszkę palca do wnętrza ust. Ale, ale! Spokojnie. Nawet westchnął ciężko w ślad za mężczyzną i poklepał do po kolanie, jakby to pomogło samemu Charlesowi się uspokoić.
– Pójdę z tobą. Chcę przy tym być. Chcę mieć pewność, że nie skombinujesz sobie czegoś na lewo, na szybko i niezbyt wiarygodnie. – Nagle spoważniał, przymknął oczy i pokręcił głową. – Wiesz, że nie zdążą z wynikami przed moim wyjazdem?
- Tak, właśnie to mam na myśli. – powoli pokiwał głową, nie ściągając z niego wzroku. Wyobraźnia działała, nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, by przestać.
- To by znacznie ułatwiło, zwłaszcza, że papierek przyda się tylko na dziś i jutro… Tak? – chciał sprawdzić czy Charles planuje coś dalej. To koniec czy początek? - Chyba, że wyłożę odpowiednią sumę pieniędzy… Mam tutaj znajomego lekarza, powinien nam ułatwić robotę. – znajomy lekarz, tak, człowiek szefowej. Zważając na prawdopodobieństwo postrzelenia w favelach ( Garika, bo kogo innego?), wolała ułatwić sobie i innym dostęp do pomocy medycznej.
Do stolika przyniesiono sztućce, dwa talerze i niedużą, okrągłą, drewnianą deskę, na której porozkładane były różne rodzaje mięs i kolorowych owoców. Wszystko idealnie zakomponowane i estetycznie ułożone. Kelnerka zapytała czy panowie życzą sobie jakieś wino.
- Chcesz? – zapytał, lekko uśmiechając się do Charlesa. – Zaraz doniosą coś jeszcze. Alcatra, takie… Specjalnie marynowane polędwiczki na ostro. Są dobre do Singular Nebbiolo, ich wytrawnego wina.
- To by znacznie ułatwiło, zwłaszcza, że papierek przyda się tylko na dziś i jutro… Tak? – chciał sprawdzić czy Charles planuje coś dalej. To koniec czy początek? - Chyba, że wyłożę odpowiednią sumę pieniędzy… Mam tutaj znajomego lekarza, powinien nam ułatwić robotę. – znajomy lekarz, tak, człowiek szefowej. Zważając na prawdopodobieństwo postrzelenia w favelach ( Garika, bo kogo innego?), wolała ułatwić sobie i innym dostęp do pomocy medycznej.
Do stolika przyniesiono sztućce, dwa talerze i niedużą, okrągłą, drewnianą deskę, na której porozkładane były różne rodzaje mięs i kolorowych owoców. Wszystko idealnie zakomponowane i estetycznie ułożone. Kelnerka zapytała czy panowie życzą sobie jakieś wino.
- Chcesz? – zapytał, lekko uśmiechając się do Charlesa. – Zaraz doniosą coś jeszcze. Alcatra, takie… Specjalnie marynowane polędwiczki na ostro. Są dobre do Singular Nebbiolo, ich wytrawnego wina.
Na kiedy przydadzą się badania? Rozłożył ręce i wzruszył ramionami. Nie wiedział. Nic nie planował, ale też niczego nie wykluczał. Samo to, że tu był z Garikiem potwierdzało, że staruszek fotograf jest nieprzewidywalny i lubi ryzykować.
– No wiesz... To zależy tylko od ciebie. Jak szybko chcesz móc wybrać model, jak szybko chcesz móc rozmazywać odpowiedni kolor szminki... – Mówił jakby nigdy nic, ale właśnie ta niepozorność udowodniała, że Charles bezwstydnie prowokuje.
Przyjrzał się jedzeniu, a na pytanie początkowo odpowiedział jedynie gestem, wskazując otwartą dłonią na znajomego.
– Poproszę. Posłucham się i weźmiemy to, co proponuje mój narzeczony – odezwał się bezpośrednio do kelnerki. Gdy odeszła, poprawił łańcuszek na szyi, wyjmując obrączkę na wierzch ubrania.
– No wiesz... To zależy tylko od ciebie. Jak szybko chcesz móc wybrać model, jak szybko chcesz móc rozmazywać odpowiedni kolor szminki... – Mówił jakby nigdy nic, ale właśnie ta niepozorność udowodniała, że Charles bezwstydnie prowokuje.
Przyjrzał się jedzeniu, a na pytanie początkowo odpowiedział jedynie gestem, wskazując otwartą dłonią na znajomego.
– Poproszę. Posłucham się i weźmiemy to, co proponuje mój narzeczony – odezwał się bezpośrednio do kelnerki. Gdy odeszła, poprawił łańcuszek na szyi, wyjmując obrączkę na wierzch ubrania.
Świadomość, że Charles nie zaplanował jeszcze co dalej, trochę go uspokoiła. Więc może… Hm, nadzieja matką głupich? Westchnął i uśmiechnął się błogo na kolejne wyobrażenie. Tak, zróbmy to, jak najszybciej.
Wszystko pięknie, cudnie i nagle... Narzeczony… Co?! Niepewnie odprowadził kelnerkę wzrokiem i popatrzył na fotografa. To miał być żart? A, o… Ta obrączka. Jeszcze jej nie sprzedał?! Czy on to robi specjalnie? Czy rzeczywiście tak się do niej przywiązał? Oparł się łokciem o stół i przesunął dłonią po boku twarzy. Zatrzymał ją na ustach i zaczął obserwować Charlesa.
Więc teraz wybuchniesz śmiechem? Robisz to specjalnie. Zależało ci na tej reakcji? Udało ci się, nie wiem co zrobić…
Wszystko pięknie, cudnie i nagle... Narzeczony… Co?! Niepewnie odprowadził kelnerkę wzrokiem i popatrzył na fotografa. To miał być żart? A, o… Ta obrączka. Jeszcze jej nie sprzedał?! Czy on to robi specjalnie? Czy rzeczywiście tak się do niej przywiązał? Oparł się łokciem o stół i przesunął dłonią po boku twarzy. Zatrzymał ją na ustach i zaczął obserwować Charlesa.
Więc teraz wybuchniesz śmiechem? Robisz to specjalnie. Zależało ci na tej reakcji? Udało ci się, nie wiem co zrobić…
Szybko przeniósł wzrok z jedzenia na Garika i sam zaczął go obserwować, wpół świadomie to nawijając łańcuszek na palec, to go z niego odwijając. W końcu nie wytrzymał, uśmiechnął się zaskakująco ciepło i poklepał znajomego po policzku, a nawet zanim cofnął dłoń pogłaskał go jej grzbietem.
Taak, robił to specjalnie. Badał reakcje. Wiedział, że takie zachowanie mogło być odebrane jako coś podłego. I, owszem, Charles z całą świadomością wykorzystał ciepłe uczucia Garika w stosunku do siebie, ale zrobił to w dobrej wierze.
– To jak z tą nauką? Jak jest po rosyjsku 'narzeczony'?
Taak, robił to specjalnie. Badał reakcje. Wiedział, że takie zachowanie mogło być odebrane jako coś podłego. I, owszem, Charles z całą świadomością wykorzystał ciepłe uczucia Garika w stosunku do siebie, ale zrobił to w dobrej wierze.
– To jak z tą nauką? Jak jest po rosyjsku 'narzeczony'?
- To później. – mruknął i rozejrzał się za zmianą tematu. Nie chciał za długo myśleć nad „narzeczeństwem”. – Spróbuj pierw tego – wskazał widelcem i nadział kawałek mięsa. Podsunął mu do ust i zaczekał aż spróbuje. Jeśli się nie odważył, sam zjadł.
Dostali dwa duże kieliszki, do których nalano ciemnego, czerwonego wina. Butelkę zabrano. Garik podziękował i od razu sięgnął spróbować. Powąchał i momentalnie uśmiech wkradł mu się na usta
- Za nas. – zechciał delikatnie stuknąć szkłem, po czym upił odrobinę i rozmarzył się. Cierpki i intensywny smak powoli rozchodził się po podniebieniu, na końcu dając uczucie gładkości.
Dostali dwa duże kieliszki, do których nalano ciemnego, czerwonego wina. Butelkę zabrano. Garik podziękował i od razu sięgnął spróbować. Powąchał i momentalnie uśmiech wkradł mu się na usta
- Za nas. – zechciał delikatnie stuknąć szkłem, po czym upił odrobinę i rozmarzył się. Cierpki i intensywny smak powoli rozchodził się po podniebieniu, na końcu dając uczucie gładkości.
Odebrał widelec i dopiero spróbował, sztuciec oddając prawowitemu właścicielowi. Cóż, było dobre przede wszystkim dlatego, że to mięso, które uwielbiał, chociaż obecnie wysoka temperatura odbierała Charlesowi apetyt.
Za nas? Jakich nas, chłopcze? Jakich nas... Uśmiechnął się smutno, ale pomimo tego wzniósł toast. To wino... Coś mu przypominało. Nie pamiętał co, ale na pewno próbował kiedyś coś podobnego. Właśnie, nie spodziewał się po Gariku, że będzie zwracał uwagę na lekkie alkohole, podejrzewał go raczej o picie czegoś, cóż, mocniejszego.
– Właściwie co robisz w czasie wolnym? W ogóle masz jakiś czas wolny? – zapytał polując na następny kawałek mięsa czy na jakiś owoc.
Za nas? Jakich nas, chłopcze? Jakich nas... Uśmiechnął się smutno, ale pomimo tego wzniósł toast. To wino... Coś mu przypominało. Nie pamiętał co, ale na pewno próbował kiedyś coś podobnego. Właśnie, nie spodziewał się po Gariku, że będzie zwracał uwagę na lekkie alkohole, podejrzewał go raczej o picie czegoś, cóż, mocniejszego.
– Właściwie co robisz w czasie wolnym? W ogóle masz jakiś czas wolny? – zapytał polując na następny kawałek mięsa czy na jakiś owoc.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach