Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
[ NIEMCY, BERLIN ] Berlin i okolice
Pon Maj 01, 2017 12:40 pm
[Wcześniejsze wydarzenia w tym temacie]
Około dziewiątej obudziło go coś dziwnego, coś, do czego zupełnie nie przywykł: śpiew ptaków. Rany, gdzie on dokładnie był? A, tak, już pamiętał. Robił się na to za stary, naprawdę! Przeciągnął się i od razu sięgnął po puszkę z kawą. Był obolały jak cholera, ale na szczęście w inny sposób niż wczoraj.
Dzień dobry? – rzucił nadal lekko nieprzytomny. Nie uśmiechał się, ale jego spojrzenie miało przyjemny, ciepły wyraz.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Dzień dobry… Co? Kto tu jest?...
Niechętnie otworzył oczy, wszystko zaczęło wracać. Zawiesił wzrok na jednym punkcie i zebrał myśli. Wyjechał z Amserdamu, zabrał ze sobą Charlesa, jest w drodze do Belina, musi odnaleźć Ilyię. Dzisiaj zrobi teatr…
- Privet – mruknął i przetarł twarz. – Teraz ty się wysilasz z mówieniem. – przeszedł na rosyjski. Usiadł i rozmasował sobie ramię. Czemu czuje się tak połamany? Oczywiście nie wpadł na to, że jak padł, tak się nie ruszył i gniótł się do teraz. Zauważył co pije Charles i zastanowił się chwilę czy gdzieś nie znajdzie jeszcze jednej kawusi… Chociaż? Ah, skręci na stację i tam kupi ciepłą, czarną. Do tego czasu, może spacerek? – Zamierzasz tu siedzieć? – zapytał i wyszedł na zewnątrz. Musi się przeciągnąć, jeszcze chwilę pobyć z dala od problemów.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zmarszczył brwi? Wysila się? Nie zrozumiał, ale nie dopytywał. Duszkiem wypił zawartość puszki i wyjął z plecaka szczoteczkę i pastę, po czym jakby nigdy nic przysiadł na masce i umył zęby usta płucząc wodą z butelki. Co jak co, ale spełniał poranne rytuały jeśli tylko mógł, już dawno odkrył, że to pomaga mu utrzymać humor na w miarę stałym poziomie. Właśnie, jeśli o humorze mowa, to Charles, pomimo stosunkowo wczesnej godziny, wydawał się czuć o wiele lepiej niż wczoraj.
Babe, there's something tragic about you, something so magic about you. Don't you agree? – nucił prawie szeptem do akompaniamentu piosenki, którą puścił z telefonu, jednocześnie goląc się przy lusterku bocznym. – Babe, there's something lonesome about you, something so wholesome about you. Get closer to me.* – Szybko skończył, wytarł twarz ręcznikiem i ponownie spakował rzeczy do plecaka. – Wejdźmy gdzieś na śniadanie zanim zaczniemy zabawę, hm? – rzucił między jednym skłonem a drugim. Starał się chociaż trochę rozluźnić plecy i ramiona obolałe po spaniu w niewygodnej pozycji.


*Hozier – From Eden
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Charles podśpiewuje? W sumie… Czemu nie? Chyba lepiej się czuje skoro tak żwawo i dzielnie się ogarnia. Tak jakby się cieszył nadchodzącym przedstawieniem…
- Mów do mnie po rusku.. – jęknął niezadowolony i kontynuował w tym języku - Pierw znajdziesz drogi hotel, w którym na chwilę się zatrzymamy. – opierał się o bok auta i patrzył w dal. Wyciągnął papierosy i zapalił sobie jednego.
Tam się ogarnie, wykąpie, doprowadzi do porządku… Nie będzie śmierdzący chodził po jakichś gejowskich domach mody, a później taki rozmawiał z klientami. Tam mogą też zjeść śniadanie. – Zadzwonisz w drodze czy mają wolne pokoje. Chcemy jeden. – dopali i siada za kierownicą. Szkoda czasu. – A propos dzwonienia. Dostałeś jakąś wiadomość od swojego koleżki? Zdawało mi się, że w nocy wyszedłeś z auta.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Pokręcił głową. Nie, nie będzie mówił po rusku. Koniec przekazu. Nawet nie wpadł na to, by wytłumaczyć dlaczego. Ostatnio i tak gadał za dużo.
Podszedł do Garika i zabrał mu jednego papierosa, podpalił swoją zapalniczką i zaczął przechadzać się wzdłuż samochodu. Przez chwilę pisał do kogoś wiadomość i po wysłaniu odruchowo usunął historię.
Tak, rozmawialiśmy. Ustaliliśmy parę rzeczy. Do południa da znać, co udało mu się zrobić, ale wydaje mi się, że na coś się przyda. – Zatrzymał się i odetchnął odgarniając włosy z twarzy. – Kolejna osoba, u której będę miał dług... – Taak, domyślał się, jakiej zapłaty jego znajomy będzie chciał. Pewnie znowu zażąda, aby Charles pozował do obrazu, wyjechał z nim w nieznane, zabrał do Kanady albo coś równie oryginalnego i absorbującego.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Chodził za nim wzrokiem. Ten znowu w tym telefonie… Pewnie pisze do tego swojego kolegi. A co jeśli nie? Hmm… Gdyby widział Charlesa z nosem w wiadomościach na ich spotkaniu, prawdopodobnie zabrałby mu sprzęt. Jego uwaga ma być tylko na nim!... Jak dobrze, że to innego typu relacja. Czy raczej współpraca…
- Kolejna? – szybko dopalił papierosa. Wyrzucił peta i zaczął robić sobie miejsce na przodzie - Zamęczysz mnie angielskim… Wsiadaj i szukaj nam hotelu! – która to godzina? Chętnie pokimałby jeszcze ze dwie godzinki. Ściągnął przewiązaną na biodrach koszulę i razem z kurtką położył na plecaku, na tylnych siedzeniach. Usiadł za kierownicą i odpalił auto. Jak on cholernie marzył o normalnym, miękkim łóżku, ciszy i wolnym od wszystkiego i wszystkich. Cóż... Kiedyś się uda.
- Musi mieć restaurację i być klimatyczny. Zdaję się na ciebie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Ale ty możesz mówić po rusku, jak czegoś nie zrozumiem to zapytam. – Zignorował wcześniejsze pytanie uznając je za mało ważne, a może nawet retoryczne. W ciszy zajął się rezerwowanie miejsca. Wydawało się, że wie co robi, nawet nie zastanawiał się nad wyborem, tylko wyszukał jedno konkretne miejsce i zarezerwował pokój przez internet. Wygodne łóżka, wręcz nazbyt luksusu i nowoczesności, wysoki standard, cóż, miła odmiana po spaniu w samochodzie. – Właściwie dlaczego chcesz hotel z restauracją? Przecież oni nie będą wiedzieć co robimy poza ich biurem. – spytał, gdy już dopiął rezerwację miejsca na ostatni guzik.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Przed sobą mieli niecałe dwie godziny drogi plus przeciskanie się przez Berlin. Ciekawe, o której będą na miejscu... W każdym razie w tym czasie będzie mówił po rosyjsku!
- Jestem głodny i chcę mieć jedzenie pod nosem. Nie zamierzam za dużo łazić po Berlinie... Przynajmniej nie kiedy wyglądam tak jak teraz. W przebraniu co innego. Chciałbym kupić sobie coś na szyję… Do tego czarne, skórzane rękawiczki, hmmm… Jeszcze buty! Coś nam wynajdziesz, prawda? Wiesz gdzie są takie sklepy – uśmiechnął się do niego – Ustaw mi nawigację na ten hotel. Na miejscu chciałbym doprowadzić się do porządku, zjeść i pójść z tobą po stroje i rekwizyty na nasze przedstawienie. W międzyczasie mam nadzieję, że będziemy wiedzieli czy twój kolega coś wymyślił.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Na szyję? Ach, no tak. Charles przez moment przyglądał się tatuażom Garika, a także fakturze jego skóry. Blizny, ciekawe.
Fular? Hm, nie, to za mało... Myślę, że nie popełniłbyś faux pas, gdybyś dobrał szalik do garnituru i zawiązał go na kołnierz koszuli, ale pod kołnierz marynatki. Wtedy bez problemu by się utrzymał na odpowiedniej wysokości. Będziesz wizjonerem, będą w stanie ci wiele wybaczyć. – Znowu zajął się telefonem, ale po chwili znów zerknął na mężczyznę. – A może ja poprowadzę? Pamiętam jak dojechać do hotelu i większości bardziej znanych miejsc z mieście.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Garik dnia Sro Maj 03, 2017 11:58 am, w całości zmieniany 1 raz
⁃ Zajmiesz się mną w razie potrzeby... - nie zna się na tej całej modzie, zda się na Charlesa, w końcu po coś tu jest! Ciekawiło go jak razem będą się prezentować. Wcześniej udawało mu się uczestniczyć w podobnych spotkaniach, ale przed nikim nie musiał ukrywać siebie. Szefowa wybrała garnitur, szefowa przypilnowała, szefowa doradziła i uprzedziła co będzie najlepsze w danym momencie. Nie przypominał sobie sytuacji, w której zupełnie sam miałby załatwiać jakiś interes. Polegał na innych. Czasami na tym polegał, czasem nie. Wierzył w ludzi, chciał mieć ich przy sobie.
⁃ W porządku. Poprowadzisz jak stąd już wyjadę. - skoro proponuje... Sam w tym czasie pobawi się sprzętem Charlesa, może mu się nie oberwie? Niedaleko zjazdu na autostradę, zjechał na pobocze i zatrzymał się. Szybko wysiadł i zamienił się miejscem.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zajmie się nim? Charles zerknął na Garika żeby upewnić się, że mężczyzna nie żartuje. Poważnie zostawia to na jego głowie? A co on? Jego niańka? Według fotografa to zupełnie niemęskie, aby zostawiać takie rzeczy na głowie innej osoby, ale szybko przypomniał sobie, że sam pewnie gdy był mniej więcej w wieku znajomego cieszyłby się, gdyby mógł zrzucić to na barki kogoś bardziej doświadczonego. Ech, czy tak objawia się starość? A może dorosłość? Mruknął na potwierdzenie, że organizowanie ubioru, lokum i reszty rzeczy bierze na siebie.
W międzyczasie dostał wiadomość i odczytał ją głośno: znajomy z Berlina pisał, że udało mu się załatwić odbiór garnituru dla Charlesa o godzinie 1:30. Garnitur dla Garika też ma być, ale przez to, że nie znał jego dokładnych wymiarów ubranie może wymagać paru szybkich poprawek. Co do firmy to udało mu się wynegocjować dwadzieścia minut u jednego z głównych marketingowców od 4:40 i nawet nie chce wiedzieć, co fotograf z przedmieścia Kanady robi w takich miejscach z takimi ludźmi. Dodał jeszcze, że Charles zaraz powinien dostać maila z informacją o przebukowaniu jego rezerwacji, bo znajomy pozwolił sobie zmienić pokój na inny, w tym samym hotelu, ale zdecydowanie lepszy. I że wcale nie musi dziękować. Fotograf wyraźnie dalszą część wiadomości zostawił dla siebie i nie powtarzał Garikowi. Odpisał parę słów i szybko skasował wątek, a telefon schował do kieszeni.
Gdy zamienił się miejscami z dotychczasowym kierowcą, widać było, że prowadzenie samochodu to nie jest jego ulubiona czynność, a i Garik wchodził przy nim na spokojnego i łagodnego za kółkiem.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Wiadomość brzmiała dobrze. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Przydatny ten Charles. Aż chciałoby się mieć go przy sobie częściej. Chociaż… Biedaczek pewnie by nie wytrzymał. Raz na ruski rok mógłby go ze sobą gdzieś porwać. Podczas wypadów do Szwajcarii przydałaby się jego znajomość Niemieckiego i sama obecność. Ciekawe czy i tam ma swoich znajomych. Poprzednia akcja z przekazywaniem do banku śmierdzącego towaru była żałosna. Cudem nie wpadł, a przesyłka wylądowała na miejscu przez błąd jednego z pracowników. Dobrze, że nie musi tam po to wracać. Z pewnością za szybko się tam nie zjawi.
Skoro tym razem nie musiał skupiać się na drodze, wyciągnął tablet i zaczął przeglądać obrazki męskich garniturów dopasowanych do nich dodatków. Nie skomentował jazdy, nie przeszkadzało mu, byle tylko nigdzie ich nie rozbił. Kiedy znalazł odpowiadający, pokazał go Charlesowi i zapytał czy taki fason pasuje na pogadankę.
Kiedy znudziło mu się przeglądanie grafik, sięgnął po aparat i delikatnie zaczął go rozpracowywać. Kierował obiektyw na kierowcę i robił mu serię zdjęć. Kiedy mu się to znudziło, próbował zrobić zdjęcia im razem.
- Uśmiechnij się! Pokaż zęby! No dawaj! – próbował jakkolwiek go rozbawić. Dźgał go w bok, łaskotał go i przeszkadzał w każdy możliwy sposób. Wszystko oczywiście uwieczniał. To lepiej to gorzej. Chciał zobaczyć te reakcje, śmiał się z nich i chował się za obiektywem przed jego ganiącym spojrzeniem. Po kilkudziesięciu minutach schował urządzenie. To jednak zabawa nie dla niego… Chyba nie ma do tego wystarczająco cierpliwości. Hmmm… Z powrotem sięgnął po tablet i zaczął przeglądać strony poświęcone branży kosmetycznej.

Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zerknął na zdjęcie i mruknął. Średnie zdjęcie, on zrobiłby to lepiej, oczywiście, zestaw dla odmiany całkiem niezły. Super. I co z tego? Był przekonany, że jego znajomy wybrał coś innego, a co za tym idzie, dodatki też trzeba dobrać inaczej. No dobrze, zrozumiał: szalik i rękawiczki. Ech, trzeba było nie dziarać sobie łap...
Charles starał się ich nie rozbić, ale to było cholernie trudne, kiedy ten idiota zaczął go łaskotać. Samo to, że Garik zabrał aparat nie było złe głównie dlatego, że fotograf nie uważał tego sprzętu za własny tylko za, cóż, wypożyczony. Nie kupił go za własne pieniądze, nie zrobił tego wedle własnego aparatowego rytuału, więc to liczyło się tylko w połowie!
Początkowo, gdy był fotografowany tylko on, zaczął pozować w śmiesznych pozycjach, dotknął swojego policzka z gracją godną prawdziwej damy, potem zrobił dzióbek, przyłożył palec do ust, powoli wplótł palce we włosy i lekko zmrużył powieki, jakby panował ogromny skwar, a słońce raziło w oczy. No, już? Koniec? Garikowi się znudziło? Nie, o nie!
Uważaj, żeby zaraz twoje zęby nie rozsypały się po samochodzie. – Odruchowo uciekał przed dotykiem, raz nawet niechcący wygiął się i szarpnął kierownicę w bok i gdyby natychmiast nie skontrował drugą dłonią, pewnie uderzyliby w barierki. Mruknął jakieś przekleństwo niby oburzony, wystawił język i nachylił się w stronę mężczyzny, jakby chciał polizać go po policzku. No, to powinno go odstraszyć i nauczyć trzymać dystans. Z drugiej strony Charles nie wydawał się zdenerwowany, Garik nie raz się przekonał, że fotograf potrafił go unieruchomić jeśli tego chciał.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Pfff… To miała być groźba, czy co? Nie przerywał, póki nie szarpnęło go na bok.
Ostatni raz daje mu prowadzić… Kurna on sam po pijaku nie miał takich akcji! Co jest?! Motor już całkowicie odebrał mu umiejętności jazdy autem?! Odruchowo wbił palce w drzwi i rozluźnił się dopiero kiedy facet wyprostował. Nie komentował… Szkoda słów.  To nauczka, by fotograf nie tykał kierownicy, przynajmniej nie kiedy Garik jest obok.
- W mieście może jednak się przesiądziemy… - propozycja brzmiała oznajmująco. Nie ma ochoty co dwie minuty dostawać zawału. Lubił szybką jazdę, ale zawsze dbał by była bezpieczna. Przecież musi chronić swoich, prawda?! Już wystarczająco naraża ich w innych sytuacjach.
- Co ci? – skrzywił się i od razu wcisnął w drzwi. To chyba nie ten etap znajomości, czy coś… - Skup się na drodze! – starał się o tym nie myśleć. Zachował dystans i wrócił do czytania co tam ciekawego w internecie. - Zachód… - mruknął pod nosem i zaczął szukać odpowiedniego artykułu.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Nie. To twoja wina. Trzeba było mnie nie łaskotać. – Rzeczywiście, Charles sam z siebie na pewno nie ryzykowałby tak gwałtownego ruchu. – Nigdy więcej tego nie rób, jeśli chcesz żyć. – Nie, nie, nie jechał szybko... przynajmniej nie za szybko, a nawet zgodnie z przepisami, po prostu łaskotanie kierowcy nie sprzyjało bezpieczeństwu na drogach.
Wyjmiesz z mojego plecaka paczkę z cygaretkami? W przedniej kieszeni.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach