▲▼
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
- Spis pomocniczy pracowników (c) Sketch i Mercury:
- Martin - staruch, który próbuje być nastolatkiem, stąd zainteresowanie towarzystwem Sketcha. Rzuca sprośnymi żartami na poziomie gimnazjum, podrywa koleżanki z pracy (tylko te ładne) choć ma żonę i próbuje się ubierać "na czasie".
Clark to poczciwy psiarz, który mógłby zyskać miano dobrego wujka. Chętnie pomoże przekonać innych, gdyby coś było potrzeba.
Turner poluje na 'młode mięsko' więc interesują ją młodsi chłopcy. Jednocześnie ma sylwetkę arbuza, duszy przy spacerze po korytarzu i bywa niesmaczna z zachowaniem.
Inspektor. Dobry ojciec, choć trochę staromodny. Człowiek niesamowicie zainteresowany westernami. Urodzony kowboj.
Jasper - recepcjonista. Ma niesamowite zamiłowanie do pączków, ale o dziwo jest bardzo szczupły. Niby nie zlecają mu żadnych zadań w terenie, a sam chłopak niespecjalnie się do nich kwapi uznając posadę za biurkiem za dużo bezpieczniejszą, ale gdy już go wyślą na jakieś akcje, łatwo udowadnia że cukier we krwi nie przeszkadza mu w solidnym wykonaniu roboty.
Monica. Blondynka. Zwykła funkcjonariuszka, wydaje się niesamowicie miła, ale gdy tylko ktoś wejdzie jej w paradę, albo nie zgodzi się z jej zdaniem, chętnie wykonuje popisowe kopnięcie sprowadzające największego twardziela do parteru. Ma drobną słabość - czekoladę i to właśnie nią można ją przekupić w kryzysowych sytuacjach.
Sean. Typowy cwaniaczek, na innym posterunku chodziły plotki że przyjmuje łapówki, co jest zwyczajną bujdą. Nigdy mu niczego nie udowodniono, chociaż faktycznie czasem nieco źle mu z oczu patrzy, ale bardziej trąci cwaniactwem niż chęcią skrzywdzenia kogokolwiek. Chętnie pomoże innym, ale oczekuje czegoś w zamian, a plotki wzięły się stąd, że jest urodzonym hazardzistą.
- Tak. To był mój pierwszy raz, kiedy zażyłem narkotyk... Gdybym to zrobił w Chinach to miałbym przerąbane u rodziców. W sumie... To teraz i tak będę miał przerąbane u nich... Nie ważna czy to Kanada, czy Chiny - jeszcze wpatrywał się w otwartą przestrzeń, a w głowie czuł niebywałą pustkę. Jakby ktoś go zresetował i chciał coś nowego zaprogramować. - N-Nie zachowuje się jak emo... Po prostu mam wszystkiego dość - spróbował się zaśmiać, ale to mu nie wyszło. Ten zjazd po amfetaminie, bardzo wpłynął na chłopaka. Z każdym oddechem czuł się jakby za chwile miał zejść z tym schodów przed komisariatem i wąchać asfalt. Aż z tego niezadowolenia cicho przeklną.
- Tak, pewnie tak było albo w bardzo młodym wieku musiał przyjąć rolę gospodarza domu i był bardzo rozwydrzony, kiedy otrzymywał od drugiej osoby negatywną odpowiedź. Tacy ludzie są najgorsi... - pokręcił przecząco głową. Myślał, że szybko skończą o nim mówić, bo jak tylko wspomina jego osobę to miał ochotę mu przywalić z całej siły, ale i tak pewnie by zablokował jego cios i udawał, że jest nietykalny dla innych.
- Rozumiem. Ty zawalisz rok, a pod odwyku wrócisz i będzie powtarzać klasę, jeśli dyrektor się zgodzi.A ze mną to nie wiem, czy będzie tak w miarę kolorowo jak z tobą...- zmienił pozycję, położył ręce na ugiętych nogach w kolanach i oparł o nie czoło. Na samą myśl, że będzie musiał użerać się z dyrektorem, aby pozwolił mu tu zostać i dalej się uczyć robiło mu się niedobrze i uświadamiał sobie jak teraz jest bardzo bezradny.
- Tak, pewnie tak było albo w bardzo młodym wieku musiał przyjąć rolę gospodarza domu i był bardzo rozwydrzony, kiedy otrzymywał od drugiej osoby negatywną odpowiedź. Tacy ludzie są najgorsi... - pokręcił przecząco głową. Myślał, że szybko skończą o nim mówić, bo jak tylko wspomina jego osobę to miał ochotę mu przywalić z całej siły, ale i tak pewnie by zablokował jego cios i udawał, że jest nietykalny dla innych.
- Rozumiem. Ty zawalisz rok, a pod odwyku wrócisz i będzie powtarzać klasę, jeśli dyrektor się zgodzi.A ze mną to nie wiem, czy będzie tak w miarę kolorowo jak z tobą...- zmienił pozycję, położył ręce na ugiętych nogach w kolanach i oparł o nie czoło. Na samą myśl, że będzie musiał użerać się z dyrektorem, aby pozwolił mu tu zostać i dalej się uczyć robiło mu się niedobrze i uświadamiał sobie jak teraz jest bardzo bezradny.
Nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Dylematy chłopaka wydawały jej się tak śmiesznie błahe w porównaniu z tym, co czekało ją. Opieprz od rodziców był niczym w porównaniu z wyrokiem, jaki dostanie Lei. Rodzinne awantury nie ciągną się w papierach latami i nie tworzą komplikacji przy szukaniu pracy.
— Jeśli Twoi rodzice średnio stoją z angielskim, to zawsze możesz zrobić z siebie ofiarę i udawać wrobionego. — wzruszyła ramionami. Ona na jego miejscu by tak zrobiła, ale Lei kłamanie miała we krwi. W końcu matka przez szesnaście lat oszukiwała ją w kwestii ojca. — Możesz im powiedzieć, że nie wiedziałeś, co się z Tobą dzieje, zrobić ze mnie i Rosa potworów, którzy zaciągnęli Cię do łazienki i kazali wziąć razem z nimi, bo inaczej… No, wymyśl sobie, co mogłoby Cię zaboleć.
Zmęczenie połączone z poirytowaniem na spóźniających się rodziców najwidoczniej wyzwoliło drzemiący w dziewczynie cynizm. Kłamanie, by ratować swoją własną skórę… Cholera, dlaczego nie wpadła na to kilka godzin wcześniej, gdy była przesłuchiwana? Być może nie wpakowałaby się teraz w przymusowe leczenie odwykowe.
Machnęła ręką, tym samym sugerując Kaku, że temat Victora uznaje za zakończony. Ten dupek zdecydowanie nie zasłużył na to, by zajmować myśli Lei, choć jeszcze przed północą wzdychała za nim, gdy zostawił ją na środku parkietu samą, ze śladem pocałunku na ustach. Oh, tacy doskonale wiedzą jak zawrócić w głowach, dlatego powinna trzymać się od niego z daleka.
— Kaku. — oparła się łokciami o wyższy stopień odwracając głowę w jego stronę. — Nie zamierzam się licytować które z nas ma gorzej, ale wierz mi, wolałabym być na Twoim miejscu.
Rodziców się udobrucha, w najbardziej optymistycznej opcji sąd może nawet odstąpić od wymierzenia wyroku, a Cadogana… No, z dyrektorem jakoś będzie. Rok w plecy w czwartej klasie to nic strasznego, więcej czasu na przygotowanie się do studiów.
Westchnęła cicho kładąc dłoń na jego ramieniu, po czym przyciągnęła go do siebie, tym samym zmuszając go, aby na nią spojrzał.
— Obiecaj, że więcej nie sięgniesz po to gówno i nie skończysz jak ja.
— Jeśli Twoi rodzice średnio stoją z angielskim, to zawsze możesz zrobić z siebie ofiarę i udawać wrobionego. — wzruszyła ramionami. Ona na jego miejscu by tak zrobiła, ale Lei kłamanie miała we krwi. W końcu matka przez szesnaście lat oszukiwała ją w kwestii ojca. — Możesz im powiedzieć, że nie wiedziałeś, co się z Tobą dzieje, zrobić ze mnie i Rosa potworów, którzy zaciągnęli Cię do łazienki i kazali wziąć razem z nimi, bo inaczej… No, wymyśl sobie, co mogłoby Cię zaboleć.
Zmęczenie połączone z poirytowaniem na spóźniających się rodziców najwidoczniej wyzwoliło drzemiący w dziewczynie cynizm. Kłamanie, by ratować swoją własną skórę… Cholera, dlaczego nie wpadła na to kilka godzin wcześniej, gdy była przesłuchiwana? Być może nie wpakowałaby się teraz w przymusowe leczenie odwykowe.
Machnęła ręką, tym samym sugerując Kaku, że temat Victora uznaje za zakończony. Ten dupek zdecydowanie nie zasłużył na to, by zajmować myśli Lei, choć jeszcze przed północą wzdychała za nim, gdy zostawił ją na środku parkietu samą, ze śladem pocałunku na ustach. Oh, tacy doskonale wiedzą jak zawrócić w głowach, dlatego powinna trzymać się od niego z daleka.
— Kaku. — oparła się łokciami o wyższy stopień odwracając głowę w jego stronę. — Nie zamierzam się licytować które z nas ma gorzej, ale wierz mi, wolałabym być na Twoim miejscu.
Rodziców się udobrucha, w najbardziej optymistycznej opcji sąd może nawet odstąpić od wymierzenia wyroku, a Cadogana… No, z dyrektorem jakoś będzie. Rok w plecy w czwartej klasie to nic strasznego, więcej czasu na przygotowanie się do studiów.
Westchnęła cicho kładąc dłoń na jego ramieniu, po czym przyciągnęła go do siebie, tym samym zmuszając go, aby na nią spojrzał.
— Obiecaj, że więcej nie sięgniesz po to gówno i nie skończysz jak ja.
Nie śmiej się... Mogą to być błahe dla ciebie sprawy jak użeranie się z rodzicami i później z dyrektorem tej szkoły, ale... Ale... Przestań się śmiać, do cholery! Dla niego to nie było wcale śmieszne... Musiał przyjąć konsekwencje na siebie, a nie obarczać nimi rodziców, którzy wypchali go z rodzinnego gniazda i ma radzić sobie sam. Być może u dziewczyny było jeszcze gorzej, ale nie będzie się o to pytał. To byłoby niegrzeczne z jego strony. Niech każdy upora się z nim własną taktyką.
Wysłuchał pomysłu Lei. To wcale nie był głupi pomysł, ale nie wiedział czy będzie potrafił tak skłamać. Bo kłamstwa nie wychodziły mu najlepiej, a ojciec rozpozna, kiedy białowłosy kłamie.
- ...Ale co to może zmienić, jeśli zrobię z siebie ofiarę i naopowiadam moim rodzicom takich głupstw. Jak na przesłuchaniu powiedziałem całą prawdę - wymamrotał, nadal mając spuszczoną głowę w pozycji lekko skulonej. Następnie usłyszał od Lei, że wolałaby być na jego miejscu. Nie był taki pewien. Ale to miało swoje plusy. On będzie miał to zapisane jako przewinienie i wyślą go na zajęcia z terapeutą i w przyszłości będzie mógł znaleźć jakąś pracę i jego życie się wyprostuje, a jego towarzyszka, pewnie pójdzie na odwyk i ta sprawa z narkotykami zostanie u niej zapisana z inny sposób niż u niego i będzie miała przez to małe problemy. Gdyby miał inną sytuację rodzinną, niż teraz to chętnie mógłby się zamienić, ale teraz to nie było możliwe. Musiał walczyć o swoje, nawet jeśli to mu udolnie wychodziło. Nagle poczuł na swoim ramieniu dotyk, a następnie przyciągnięcie. Podniósł lekko głowę, aby sprawdzić co się dzieje i wtedy zostały wypowiedziane ważne słowa. Patrzył na jej usta zmęczonym wzrokiem, aby upewnić się, czy mówi to na poważnie. Przez chwilę spuścił powiekę, lekko otwierając usta, aby powiedzieć następujące słowa.
- Obiecuje. Nie wezmę tego świństwa...
Wysłuchał pomysłu Lei. To wcale nie był głupi pomysł, ale nie wiedział czy będzie potrafił tak skłamać. Bo kłamstwa nie wychodziły mu najlepiej, a ojciec rozpozna, kiedy białowłosy kłamie.
- ...Ale co to może zmienić, jeśli zrobię z siebie ofiarę i naopowiadam moim rodzicom takich głupstw. Jak na przesłuchaniu powiedziałem całą prawdę - wymamrotał, nadal mając spuszczoną głowę w pozycji lekko skulonej. Następnie usłyszał od Lei, że wolałaby być na jego miejscu. Nie był taki pewien. Ale to miało swoje plusy. On będzie miał to zapisane jako przewinienie i wyślą go na zajęcia z terapeutą i w przyszłości będzie mógł znaleźć jakąś pracę i jego życie się wyprostuje, a jego towarzyszka, pewnie pójdzie na odwyk i ta sprawa z narkotykami zostanie u niej zapisana z inny sposób niż u niego i będzie miała przez to małe problemy. Gdyby miał inną sytuację rodzinną, niż teraz to chętnie mógłby się zamienić, ale teraz to nie było możliwe. Musiał walczyć o swoje, nawet jeśli to mu udolnie wychodziło. Nagle poczuł na swoim ramieniu dotyk, a następnie przyciągnięcie. Podniósł lekko głowę, aby sprawdzić co się dzieje i wtedy zostały wypowiedziane ważne słowa. Patrzył na jej usta zmęczonym wzrokiem, aby upewnić się, czy mówi to na poważnie. Przez chwilę spuścił powiekę, lekko otwierając usta, aby powiedzieć następujące słowa.
- Obiecuje. Nie wezmę tego świństwa...
Czasem nie pozostawało nic innego, jak roześmianie się. Wielu ludzi robiło tak w stresie, zamiast siedzieć ze spuszczoną głową i użalać się nad sobą. Na bycie depresyjną kluchą można sobie pozwolić w samotności, ewentualnie w towarzystwie najbliższych osób. Wśród obcych było to żenujące; tak właśnie oceniała swoją postawę w gabinecie dyrektora, a później w sali przesłuchań. Nikt tu nie będzie ubolewał nad jej żałosnym losem. Witamy w świecie, gdzie szczerość i życzliwość są towarami deficytowymi.
— Czegoś nie rozumiem… — zmarszczyła brwi przyglądając się badawczo Chińczykowi. — Nie jesteś przypadkiem pełnoletni? Twoi rodzice nie są raczej świadkami w tej sprawie, ani stronami postępowania, więc yy… nie powinni mieć nawet wglądu w akta sprawy?
Nie była do końca pewna jak działa kanadyjskie prawo, nigdy nie zagłębiała się w ten temat uznając, że to wcale jej się nie przyda (surprise, little druggie), ale ściąganie rodziców Kaku i mieszanie ich w sprawę, która ich nie dotyczyła, była bez sensu. Chyba, że chłopak podobnie do Lei zeznał o swojej trudnej sytuacji rodzinnej. Jego obietnica ponownie wywołała jej uśmiech, tym razem szczery, bez ani jednej nutki sarkazmu. Wyciągnęła w jego stronę mały palec prawej dłoni. — A obiecasz mi na małego paluszka? —zapytała robiąc przy tym najniewinniejszą minę, na jaką było ją stać. Ponoć obietnice tego typu w Azji miały mocne znaczenie…
Wsunęła buty na obolałe stopy, cicho przy tym klnąc i podniosła się ze schodów. Dopiero wtedy zauważyła mężczyznę przed sześćdziesiątką i towarzyszącą mu rudowłosą kobietę, która wyglądała na znacznie mniej lat, niż miała w rzeczywistości, na co z ust Lei wyrwało się słyszalne tylko dla Kaku „ja pierdole”.
— Jesteś z siebie dumna? — pan Cigfran, któremu, zdawać się mogło, w ciągu kilku godzin przybyło siwych włosów, chwycił nastolatkę za ramię, boleśnie zaciskając na niej swoje palce. — Pomyślałaś chociaż, jak mogliśmy się czuć, kiedy…
— George — przerwała kobieta rozluźniając jego uścisk, po czym mocno objęła córkę, nie kryjąc łez — Boże, Leilani, ty żyjesz.
Z boku reakcja matki mogła wyglądać dziwnie, ale jeśli wziąć pod uwagę, że równe cztery lata temu straciła starszą z córek, której sukienkę miała teraz na sobie dziewczyna, to wszystko nagle zaczęło mieć sens.
— Przepraszam. — wymamrotała w ramię kobiety zaciągając się zapachem jej perfum. — Muszą jeszcze Was przesłuchać…
I tak cała trójka w składzie George'a, karcącego dziewczynę, próbującej go uspokoić Jonny i oczywiście gwiazdy dzisiejszego wieczor ruszyła w stronę budynku. Lei tylko na moment odwróciła się do Kaku posyłając mu blady uśmiech. Jej koszmar jeszcze się nie skończył.
z/t
— Czegoś nie rozumiem… — zmarszczyła brwi przyglądając się badawczo Chińczykowi. — Nie jesteś przypadkiem pełnoletni? Twoi rodzice nie są raczej świadkami w tej sprawie, ani stronami postępowania, więc yy… nie powinni mieć nawet wglądu w akta sprawy?
Nie była do końca pewna jak działa kanadyjskie prawo, nigdy nie zagłębiała się w ten temat uznając, że to wcale jej się nie przyda (surprise, little druggie), ale ściąganie rodziców Kaku i mieszanie ich w sprawę, która ich nie dotyczyła, była bez sensu. Chyba, że chłopak podobnie do Lei zeznał o swojej trudnej sytuacji rodzinnej. Jego obietnica ponownie wywołała jej uśmiech, tym razem szczery, bez ani jednej nutki sarkazmu. Wyciągnęła w jego stronę mały palec prawej dłoni. — A obiecasz mi na małego paluszka? —zapytała robiąc przy tym najniewinniejszą minę, na jaką było ją stać. Ponoć obietnice tego typu w Azji miały mocne znaczenie…
Wsunęła buty na obolałe stopy, cicho przy tym klnąc i podniosła się ze schodów. Dopiero wtedy zauważyła mężczyznę przed sześćdziesiątką i towarzyszącą mu rudowłosą kobietę, która wyglądała na znacznie mniej lat, niż miała w rzeczywistości, na co z ust Lei wyrwało się słyszalne tylko dla Kaku „ja pierdole”.
— Jesteś z siebie dumna? — pan Cigfran, któremu, zdawać się mogło, w ciągu kilku godzin przybyło siwych włosów, chwycił nastolatkę za ramię, boleśnie zaciskając na niej swoje palce. — Pomyślałaś chociaż, jak mogliśmy się czuć, kiedy…
— George — przerwała kobieta rozluźniając jego uścisk, po czym mocno objęła córkę, nie kryjąc łez — Boże, Leilani, ty żyjesz.
Z boku reakcja matki mogła wyglądać dziwnie, ale jeśli wziąć pod uwagę, że równe cztery lata temu straciła starszą z córek, której sukienkę miała teraz na sobie dziewczyna, to wszystko nagle zaczęło mieć sens.
— Przepraszam. — wymamrotała w ramię kobiety zaciągając się zapachem jej perfum. — Muszą jeszcze Was przesłuchać…
I tak cała trójka w składzie George'a, karcącego dziewczynę, próbującej go uspokoić Jonny i oczywiście gwiazdy dzisiejszego wieczor ruszyła w stronę budynku. Lei tylko na moment odwróciła się do Kaku posyłając mu blady uśmiech. Jej koszmar jeszcze się nie skończył.
z/t
- Uhg... Przepraszam. Chyba mi się coś pomyliło od tego zmęczenia. Tak, tak jestem pełnoletni mogę takie coś zarządzić, aby moi rodzice nie mieli wglądu w moje akta - odparł szybko, zmuszając się do uśmiechu, ale to nic nie wyszło. Uśmiech to dla niego w obecnej sytuacji było za wiele. On również nie miał pojęcia jak działa prawo w Kanadzie. Jeśli będzie mógł wypełnić takie dokument to bardzo chętnie to zrobi. Być może takim sposobem jego rodzice o tym się nie dowiedzą i obejdzie się od przykrych kazań. A jeśli mowa tu o ściąganiu jego rodziców do Kanady z powodu sytuacji rodzinnej. Może powiedział trochę za dużo o tym, ale miał nadzieję, że to tylko zapiszą w swoich notatkach i przymknął na to oko. Jeśli sytuacja będzie od tego wymagała terapeuty to zapisze się i będzie uczęszczał na sesje. Może to spowoduje jakieś zmiany i będzie lepiej w pewnym sensie.
- T-Tak- odpowiedział krótko i wyciągnął z jej stronę swoją prawą rękę i złożył jej obietnice odnośnie środków odurzających. Następnie spojrzał przed siebie. Zobaczył mężczyznę w średnim wieku i kobietę z rudymi włosami. Po krótkim komentarzu z strony Lei domyślił się że dotarli jej rodzice. Miał okazję im się przyjrzeć i wymienić się spojrzeniami, jeśli tylko spojrzą na niego. Gdy tak przypatrywał się jak jej ojciec reaguje to była podobna karykatura jego ojca, tylko że jego ojciec najpierw zaczął krzykiem, a następnie uderzyłby w twarz i tym się skończyło. Cicho westchnął, na myśl o tym i pożegnał Lei wzrokiem.
- Masz rację... Zrobię tak, że oni nie będą mieli wglądu do moich aktów, jeśli to jest możliwe i tylko powiem o tym zaufanym osobom - powiedział do siebie, w swoim języku, aby stojący za nim policjant nie wiedział o czym mówi. Wciągnął powietrze nosem, a wypuścił ustami, potem wstał z schodów i poszedł w swoją stronę.
// z.t
- T-Tak- odpowiedział krótko i wyciągnął z jej stronę swoją prawą rękę i złożył jej obietnice odnośnie środków odurzających. Następnie spojrzał przed siebie. Zobaczył mężczyznę w średnim wieku i kobietę z rudymi włosami. Po krótkim komentarzu z strony Lei domyślił się że dotarli jej rodzice. Miał okazję im się przyjrzeć i wymienić się spojrzeniami, jeśli tylko spojrzą na niego. Gdy tak przypatrywał się jak jej ojciec reaguje to była podobna karykatura jego ojca, tylko że jego ojciec najpierw zaczął krzykiem, a następnie uderzyłby w twarz i tym się skończyło. Cicho westchnął, na myśl o tym i pożegnał Lei wzrokiem.
- Masz rację... Zrobię tak, że oni nie będą mieli wglądu do moich aktów, jeśli to jest możliwe i tylko powiem o tym zaufanym osobom - powiedział do siebie, w swoim języku, aby stojący za nim policjant nie wiedział o czym mówi. Wciągnął powietrze nosem, a wypuścił ustami, potem wstał z schodów i poszedł w swoją stronę.
// z.t
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach