▲▼
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
First topic message reminder :
Miejsce pełne spokoju i ciszy. Odwiedzane przeważnie przez ludzi, którzy chcą odpocząć z dala od miejskiego zgiełku, ale jednak w cywilizowanej wygodzie. Pokoi, albo raczej domków jest niewiele, za to są bardzo dobrze wyposażone. No i każde z nich ma niewielkie ogródki, ogrodzone płotem, w których zamieszczone zostały najróżniejsze bajery, w tym jacuzzi, albo nawet basen.
Hotel posiada także własną stajnię. Małą bo małą, ale schludną i bardzo lubianą przez klientów.
Miejsce pełne spokoju i ciszy. Odwiedzane przeważnie przez ludzi, którzy chcą odpocząć z dala od miejskiego zgiełku, ale jednak w cywilizowanej wygodzie. Pokoi, albo raczej domków jest niewiele, za to są bardzo dobrze wyposażone. No i każde z nich ma niewielkie ogródki, ogrodzone płotem, w których zamieszczone zostały najróżniejsze bajery, w tym jacuzzi, albo nawet basen.
Hotel posiada także własną stajnię. Małą bo małą, ale schludną i bardzo lubianą przez klientów.
Koncert jęków pieścił jego uszy, gdy oczy nie odrywały się od twarzy kochanka pogrążonej w rozkoszy. Z lubością trzymał drugie ciało w ramionach, całym sobą chłonąc jego żywe reakcje. Szybko skontrolował ruchy jego dłoni, a z jego ust wydobył się dźwięk będący mieszanką jęku i syknięcia, bo poczuł doskonale nacisk paznokci na skórze. Po tym zostanie ślad. Miał jednak inne zmartwienia na głowie, przede wszystkim starał się jakoś zapanować nad rozlewającym się coraz mocniej gorącem w lędźwiach i zbyt szybkim oddechem.
Ciepło niosło się po jego ciele falami, a potem najprawdziwszy ogień wybuchł w okolicach podbrzusza. To był cud, że zachował resztki świadomości i jednak w ostatniej chwili wysunął się z ciasnego wnętrza długowłosego. Obaj osiągnęli spełnienia, które pozbawiło ich oddechów i sił. Przygarnął Francuza do siebie, palce wsuwając w jasne kosmyki włosów, leniwie masując skórę głowy w rejonie potylicy. Rozluźniające się po mocnych doznaniach mięśnie zachęciły go do wsparcia się plecami o brzeg wanny i zmrużenia oczu. Nie krył się z tym, że w tej chwili potrzebował odrobiny bliskości; ciepło drugiego ciała pomagało mu na nowo złapać kontakt z rzeczywistością, choć jeszcze przed chwilą pozwalało odciąć się od świata.
Czuł gorący oddech na swym ramieniu, ale właśnie tam chciał go czuć, bo właśnie tam pasował idealnie. Tak samo jak zapach potu mieszał się z aromatem eterycznych olejków do kąpieli, co też wpasowywało się w tę wspaniałą chwilę. Quentin osiągnął tryumf i zamierzał napawać się swym dziełem – kompletnie wykończonym kochankiem w zasięgu jego rąk.
– Naprawdę cię wymęczyłem – rzucił niedbale, gdy już zdążył unormować oddech i uspokoić bicie serca. Jednak skronie nadal pulsowały, a szum w głowie rujnował wszelkie plany wobec poskładania szalejących myśli. Powinni dokończyć kąpiel i odpocząć w łóżku. Albo dokończyć kąpiel i się pożegnać. Kolejna opcja zakładała, że ten wyskok w wannie był właściwym dla nich pożegnaniem.
– Nie mogło się skończyć na myciu pleców – dodał jeszcze nieco żartobliwie, w końcu odsuwając go od siebie, aby spojrzeć mu prosto w oczy z zaczepnym uśmieszkiem. Dłońmi przesunął po jego plecach, zmywając z nich słone krople potu. W końcu zaczęły sunąć po bokach jego ciała, zjechały do bioder, a na sam koniec badały uważnie zewnętrzną stronę obu ud. Lekki dotyk był idealny po tak dzikim akcie.
Ciepło niosło się po jego ciele falami, a potem najprawdziwszy ogień wybuchł w okolicach podbrzusza. To był cud, że zachował resztki świadomości i jednak w ostatniej chwili wysunął się z ciasnego wnętrza długowłosego. Obaj osiągnęli spełnienia, które pozbawiło ich oddechów i sił. Przygarnął Francuza do siebie, palce wsuwając w jasne kosmyki włosów, leniwie masując skórę głowy w rejonie potylicy. Rozluźniające się po mocnych doznaniach mięśnie zachęciły go do wsparcia się plecami o brzeg wanny i zmrużenia oczu. Nie krył się z tym, że w tej chwili potrzebował odrobiny bliskości; ciepło drugiego ciała pomagało mu na nowo złapać kontakt z rzeczywistością, choć jeszcze przed chwilą pozwalało odciąć się od świata.
Czuł gorący oddech na swym ramieniu, ale właśnie tam chciał go czuć, bo właśnie tam pasował idealnie. Tak samo jak zapach potu mieszał się z aromatem eterycznych olejków do kąpieli, co też wpasowywało się w tę wspaniałą chwilę. Quentin osiągnął tryumf i zamierzał napawać się swym dziełem – kompletnie wykończonym kochankiem w zasięgu jego rąk.
– Naprawdę cię wymęczyłem – rzucił niedbale, gdy już zdążył unormować oddech i uspokoić bicie serca. Jednak skronie nadal pulsowały, a szum w głowie rujnował wszelkie plany wobec poskładania szalejących myśli. Powinni dokończyć kąpiel i odpocząć w łóżku. Albo dokończyć kąpiel i się pożegnać. Kolejna opcja zakładała, że ten wyskok w wannie był właściwym dla nich pożegnaniem.
– Nie mogło się skończyć na myciu pleców – dodał jeszcze nieco żartobliwie, w końcu odsuwając go od siebie, aby spojrzeć mu prosto w oczy z zaczepnym uśmieszkiem. Dłońmi przesunął po jego plecach, zmywając z nich słone krople potu. W końcu zaczęły sunąć po bokach jego ciała, zjechały do bioder, a na sam koniec badały uważnie zewnętrzną stronę obu ud. Lekki dotyk był idealny po tak dzikim akcie.
Gdy wchodził do tego pokoju, miał włosy uczesane w chaotyczny warkocz, który teraz był już tylko wspomnieniem. Poplątane, poszarpane i wilgotne kosmyki dodawały mu znacznie większego i bardziej dzikiego uroku, doskonale pasującego zarówno do jego osoby jak i tej chwili. Uwielbiał pieszczoty Quentina w tych okolicach – gdy dłoń dotykała skóry jego głowy, Camille był w stanie mruczeć jak rozleniwione kocię, łasząc się jeszcze bardziej, pragnąc tej słodkiej bliskości.
Słowa kochanka dotarły do jego głowy ze słodkim opóźnieniem, brzmiąc nieco bardziej miękko, subtelnie. Wszystko w obecnej chwili miało zatarte krawędzie – także dźwięki i zapachy wydawały mu się na swój sposób rozmazane. Jedynie pieszczoty były realne, przyjemnie umożliwiające mu odniesienie się do danej chwili, konkretnego momentu.
Odetchnął, uśmiechając się pod nosem. Tak – był wymęczony, ale w rozkoszny i przyjemny sposób. Odsunięty, obserwował jego twarz ze zdawkowym uśmiechem, częściowo już dochodząc do siebie. Jego spojrzenie znów nabierało tej bystrości i pewnej słodkiej surowości, tak typowej dla jego osoby. Odetchnął nisko.
- Mm… – mruknął, znów opierając dłonie na jego torsie, zmywając z niego siebie samego. – Muszę się zbierać, Quen – postanowił nieco zachrypniętym głosem, przeciągając rękoma wzdłuż jego ramion, zmierzając w kierunku szyi.
Musiał uciec od tej czułości i wrócić do szorstkiej, nieprzyjemnej rzeczywistości.
Słowa kochanka dotarły do jego głowy ze słodkim opóźnieniem, brzmiąc nieco bardziej miękko, subtelnie. Wszystko w obecnej chwili miało zatarte krawędzie – także dźwięki i zapachy wydawały mu się na swój sposób rozmazane. Jedynie pieszczoty były realne, przyjemnie umożliwiające mu odniesienie się do danej chwili, konkretnego momentu.
Odetchnął, uśmiechając się pod nosem. Tak – był wymęczony, ale w rozkoszny i przyjemny sposób. Odsunięty, obserwował jego twarz ze zdawkowym uśmiechem, częściowo już dochodząc do siebie. Jego spojrzenie znów nabierało tej bystrości i pewnej słodkiej surowości, tak typowej dla jego osoby. Odetchnął nisko.
- Mm… – mruknął, znów opierając dłonie na jego torsie, zmywając z niego siebie samego. – Muszę się zbierać, Quen – postanowił nieco zachrypniętym głosem, przeciągając rękoma wzdłuż jego ramion, zmierzając w kierunku szyi.
Musiał uciec od tej czułości i wrócić do szorstkiej, nieprzyjemnej rzeczywistości.
Wyraźnie dostrzegał tę stopniową zmianę w postawie Camilla, co nie było dziełem przypadku, lecz efektem stałej obserwacji i wrodzonej spostrzegawczości. Na twarzy Francuza nadal można było odnaleźć oznaki zmęczenia, jednak w srebrnych tęczówkach na nowo pojawił się figlarny błysk świadczący o pokładach pewności siebie graniczącej z zuchwałością. Ledwo po chwilach namiętności osiągnęli rozluźnienie, a już musieli zdystansować się od wszystkiego i powrócić do rzeczywistości. Przejście do prawdziwego świata czasem bywało płynne, o ile znajdowali czas i chęci na spędzenie wspólnie kilku godzin. Czasem zaliczali bardziej gwałtowne powroty do życia, kiedy poddawali się pożądaniu i bez długich pożegnań szybko znikali sobie z oczu. Tym razem znaleźli się w jakimś punkcie pomiędzy i mógłby to być ich złoty środek łączący w sobie wszystkie ich potrzeby, gdyby o takowych zaczęli rozmawiać.
Było miło, ale się skończyło – stwierdził Sanders w myślach, poniekąd będąc zadowolonym z takiego obrotu spraw. Czułość nie pasowała do nich w żaden sposób, nawet czułe pieszczoty prędzej czy później przybierały na intensywności, aby całkiem wyzbyć się śladowej ilości subtelności. Zaliczyli całkiem miłe pożegnanie w wannie, więc nie ma powodów do narzekań.
– Ja też muszę wrócić do swoich spraw – odparł całkiem swobodnie, leniwie sunąc palcem po obojczyku kochanka, przyglądając się leniwemu ruchowi własnej dłoni. Gdy myśli powróciły do ładu i składu, znów zaczął rozmyślać o wszystkich sprawach, które powinien dopiąć na ostatni guzik. Sporo dźwiga na swoich barkach, ma wiele zobowiązań. Niekiedy ma ochotę rzucić wszystko i wyjechać niespostrzeżenie.
Odsunął kochanka od siebie aż na drugi brzeg wanny z chytrym uśmieszkiem i sam z niej wyszedł bez żadnej krępacji. Szybko zgarnął jeden z ręczników i przepasał nim biodra. Nie było mu dane porządnie się wymyć, jednak pot spłynął z jego ciała i również nie lepił się od spermy. Całe jego ciało nosiło teraz zapach aromatycznych olejków do kąpieli. Opuścił łazienkę, zgarnął swoje ubrania z podłogi i powoli zaczął je na siebie nakładać, gdy tylko rzucił ręcznik na łóżko. Nigdy nie przejmował się tym, w jakim stanie zostawia wynajęty pokój, nie chciał zabierać pracy obsłudze. Jakiż jest łaskawy.
W pełni już ubrany i doprowadzony do porządku, przeczesał jeszcze tylko włosy palcami, nim zdecydował się wrócić do łazienki. Upewnił się jeszcze, że ma w kieszeniach spodni wszystko na swoim miejscu, aby czasem nie zostać bez portfela. Oparł się niedbale o framugę drzwi, rzucając kolejne spojrzenie Francuzowi. To normalne, że lubi rzucić spojrzenie na jego smukłe ciało.
– Następnym razem możesz wpaść do mnie, tak będzie wygodniej.
Rzadko rzucał takie zaproszenia, w końcu mieszkanie było jego oazą. Ale Camille był w niej mile widziany, w końcu zdarzyło mu się już tam bywać. Poza tym, Quentin posiada dość wygodną kanapę i jeszcze bardziej wygodne łóżko. Wannę też ma niczego sobie.
Było miło, ale się skończyło – stwierdził Sanders w myślach, poniekąd będąc zadowolonym z takiego obrotu spraw. Czułość nie pasowała do nich w żaden sposób, nawet czułe pieszczoty prędzej czy później przybierały na intensywności, aby całkiem wyzbyć się śladowej ilości subtelności. Zaliczyli całkiem miłe pożegnanie w wannie, więc nie ma powodów do narzekań.
– Ja też muszę wrócić do swoich spraw – odparł całkiem swobodnie, leniwie sunąc palcem po obojczyku kochanka, przyglądając się leniwemu ruchowi własnej dłoni. Gdy myśli powróciły do ładu i składu, znów zaczął rozmyślać o wszystkich sprawach, które powinien dopiąć na ostatni guzik. Sporo dźwiga na swoich barkach, ma wiele zobowiązań. Niekiedy ma ochotę rzucić wszystko i wyjechać niespostrzeżenie.
Odsunął kochanka od siebie aż na drugi brzeg wanny z chytrym uśmieszkiem i sam z niej wyszedł bez żadnej krępacji. Szybko zgarnął jeden z ręczników i przepasał nim biodra. Nie było mu dane porządnie się wymyć, jednak pot spłynął z jego ciała i również nie lepił się od spermy. Całe jego ciało nosiło teraz zapach aromatycznych olejków do kąpieli. Opuścił łazienkę, zgarnął swoje ubrania z podłogi i powoli zaczął je na siebie nakładać, gdy tylko rzucił ręcznik na łóżko. Nigdy nie przejmował się tym, w jakim stanie zostawia wynajęty pokój, nie chciał zabierać pracy obsłudze. Jakiż jest łaskawy.
W pełni już ubrany i doprowadzony do porządku, przeczesał jeszcze tylko włosy palcami, nim zdecydował się wrócić do łazienki. Upewnił się jeszcze, że ma w kieszeniach spodni wszystko na swoim miejscu, aby czasem nie zostać bez portfela. Oparł się niedbale o framugę drzwi, rzucając kolejne spojrzenie Francuzowi. To normalne, że lubi rzucić spojrzenie na jego smukłe ciało.
– Następnym razem możesz wpaść do mnie, tak będzie wygodniej.
Rzadko rzucał takie zaproszenia, w końcu mieszkanie było jego oazą. Ale Camille był w niej mile widziany, w końcu zdarzyło mu się już tam bywać. Poza tym, Quentin posiada dość wygodną kanapę i jeszcze bardziej wygodne łóżko. Wannę też ma niczego sobie.
Lubił ten moment, w którym Quentin sam się odsuwał, oddalał i kończył ich cielesność. Wówczas mógł się łudzić, że on sam nie podjął tej decyzji. Że biernie poddaje się woli mężczyzny, wmawiając sobie, że jego własne podstępowanie jest tyko i wyłącznie wynikiem niechęci względem narzucania się.
Ale to wszystko było nieprawdą. Prawdą było, że on sam czuł się źle, gdy relacja była zbyt długa – niebezpieczeństwo związane ze spędzaniem nocy w jednym łóżku było zupełnie jasne dla Camilla. Pieprzyć się z kimś to jedno, ale spanie przy drugiej osobie wydawało mu się doznaniem znacznie bardziej intymnym i znaczącym. Dlatego też wolał ucieczkę – najlepiej cichą i pozornie niewynikającą z jego postępowania. Zwalał winę za dystans, który sam tworzył na innych, bo tak było łatwiej. Zawsze łatwiej jest nie przyznawać się do swojego własnego zjebania.
- Mhm – odpowiedział, korzystając jeszcze przez moment z zupełnie wolnej wanny. Nasłuchiwał jego kroków, ale jednocześnie poddawał się słodkiemu relaksowi. Gdyby mniej mu ufał, byłby bardziej czujny. Ale znał go już na tyle, żeby czuć się względnie bezpiecznie.
A bezpieczeństwo w jego mniemaniu było wtedy, gdy miał pewność, że mógłby się obronić. Bo nigdy nie miał pewności, czy partnerowi coś nie odpieprzy. Jakiś idiotyczny pomysł. Jakaś zbrodnia idealna.
Urok pieprzenia się z kim popadnie.
W końcu podniósł się z dna wanny i stanął w niej, raz jeszcze odkręcając wodę. Oblał chłodną cieczą swoje ciało i dopiero wtedy wyszedł, nie krępując się nagością. Lubił swoje ciało, ale nie zupełnie je akceptował. Kolejne blizny i siniaki napawały go niechęcią, a jednak umiał udawać, że nie istnieją.
- Skorzystam. Kiedyś – odparł krótko, sięgając po jeden z ręczników, żeby pobieżnie wytrzeć smukłe ciało nim ponownie ruszył w stronę sypialni. Gdzieś z podłogi zgarnął swoje spodnie, żeby naciągnąć je na biodra, ignorując kwestię istnienia bielizny. Jeansowy materiał zwisał nieco zbyt luźno na tym ciele. Był za chudy, zdecydowanie, ale wystające kości biodrowe czy obojczyki bywały atrakcyjnym wabikiem na amatorów delikatnych typów urody.
- Mm… To się już nie nadaje – stwierdził, sięgając potarganej koszuli. Obejrzał ją, a następnie po prostu wyrzucił do niewielkiego śmietnika przy oknie. Bezpośrednio na nagie ramiona naciągnął skórzaną kurtkę – za dużą, ale pasującą do jego wiecznie pozbawionego ładu stroju.
Z kieszeni wydobył paczkę papierosów, zapalniczkę i czym prędzej odpalił jednego, jednocześnie wciągając buty na stopy.
- To cześć – rzucił krótko, kończąc sznurowanie.
Ale to wszystko było nieprawdą. Prawdą było, że on sam czuł się źle, gdy relacja była zbyt długa – niebezpieczeństwo związane ze spędzaniem nocy w jednym łóżku było zupełnie jasne dla Camilla. Pieprzyć się z kimś to jedno, ale spanie przy drugiej osobie wydawało mu się doznaniem znacznie bardziej intymnym i znaczącym. Dlatego też wolał ucieczkę – najlepiej cichą i pozornie niewynikającą z jego postępowania. Zwalał winę za dystans, który sam tworzył na innych, bo tak było łatwiej. Zawsze łatwiej jest nie przyznawać się do swojego własnego zjebania.
- Mhm – odpowiedział, korzystając jeszcze przez moment z zupełnie wolnej wanny. Nasłuchiwał jego kroków, ale jednocześnie poddawał się słodkiemu relaksowi. Gdyby mniej mu ufał, byłby bardziej czujny. Ale znał go już na tyle, żeby czuć się względnie bezpiecznie.
A bezpieczeństwo w jego mniemaniu było wtedy, gdy miał pewność, że mógłby się obronić. Bo nigdy nie miał pewności, czy partnerowi coś nie odpieprzy. Jakiś idiotyczny pomysł. Jakaś zbrodnia idealna.
Urok pieprzenia się z kim popadnie.
W końcu podniósł się z dna wanny i stanął w niej, raz jeszcze odkręcając wodę. Oblał chłodną cieczą swoje ciało i dopiero wtedy wyszedł, nie krępując się nagością. Lubił swoje ciało, ale nie zupełnie je akceptował. Kolejne blizny i siniaki napawały go niechęcią, a jednak umiał udawać, że nie istnieją.
- Skorzystam. Kiedyś – odparł krótko, sięgając po jeden z ręczników, żeby pobieżnie wytrzeć smukłe ciało nim ponownie ruszył w stronę sypialni. Gdzieś z podłogi zgarnął swoje spodnie, żeby naciągnąć je na biodra, ignorując kwestię istnienia bielizny. Jeansowy materiał zwisał nieco zbyt luźno na tym ciele. Był za chudy, zdecydowanie, ale wystające kości biodrowe czy obojczyki bywały atrakcyjnym wabikiem na amatorów delikatnych typów urody.
- Mm… To się już nie nadaje – stwierdził, sięgając potarganej koszuli. Obejrzał ją, a następnie po prostu wyrzucił do niewielkiego śmietnika przy oknie. Bezpośrednio na nagie ramiona naciągnął skórzaną kurtkę – za dużą, ale pasującą do jego wiecznie pozbawionego ładu stroju.
Z kieszeni wydobył paczkę papierosów, zapalniczkę i czym prędzej odpalił jednego, jednocześnie wciągając buty na stopy.
- To cześć – rzucił krótko, kończąc sznurowanie.
Prowizoryczne czynności w wykonaniu Francuza nabierały erotyzmu, a przynajmniej Quentin dostrzegał w nich ogromne pokłady zmysłowości. Nawet niedbały sposób wytarcia przez niego ciała ręcznikiem można było uznać za seksowny. Sanders przyglądał się dalszym poczynaniom kochanka, swobodnie lustrując smukłe ciało w całej okazałości. Zostawił na nim ślady i fakt ten napawał go jakąś dumą i samozadowoleniem, choć wielu innych również miało przyzwolenie na dotykanie tych samych fragmentów skóry. Ale nie każdy doprowadzał Camilla do takiego stanu, co było jedynym powodem dla którego ten wciąż wracał. Ich ciała doskonale do siebie pasowały, również udało im się wystarczająco dobrze nawzajem poznać, aby wiedzieć, czego właściwie potrzebują w czasie tych intymnych zbliżeń.
Gdy długowłosy zaczął się ubierać, do Quentina dotarło, że ten nie musi świadomie kusić, aby skutecznie przyciągać uwagę innych mężczyzn. Kryła się w nim jakaś dzikość, do której inni lgnęli, aby móc jej posmakować lub spróbować ujarzmić. Jednak Camille to wolny ptak i chyba nikt nie jest w stanie go okiełznać. A jeśli siłą odbierze mu się wolność, cały jego urok zniknie.
– Szkoda, że tym razem to nie ja stoję za rozszarpaniem twojej koszuli – rzucił żartobliwie, kierując wzrok w stronę kosza, gdzie wylądowała koszula, a raczej jej resztki. Na całe szczęście francuski kochanek nie przejął się stratą i znalazł rozwiązanie dla swej sytuacji – od razu zarzucił na nagie ramiona kurtkę i nie zamierzał jej zapinać.
Zapalił papierosa, sznurował buty, a Quentin spokojnie czekał aż dokończy, choć sam dużo wcześniej doprowadził się do ładu. Wolał po prostu sam zwrócić klucz do pokoju.
– Do zobaczenia.
Przepuścił go w drzwiach, które za nimi zamknął. Nie mieli zwyczaju wychodzić z hotelu razem, dlatego to Camille ruszył pierwszy. Sanders z kolei zwrócił klucz i opłacił pokój, po czym całkiem opuścił hotel ani razu nie oglądając się za siebie.
z/t x 2
Gdy długowłosy zaczął się ubierać, do Quentina dotarło, że ten nie musi świadomie kusić, aby skutecznie przyciągać uwagę innych mężczyzn. Kryła się w nim jakaś dzikość, do której inni lgnęli, aby móc jej posmakować lub spróbować ujarzmić. Jednak Camille to wolny ptak i chyba nikt nie jest w stanie go okiełznać. A jeśli siłą odbierze mu się wolność, cały jego urok zniknie.
– Szkoda, że tym razem to nie ja stoję za rozszarpaniem twojej koszuli – rzucił żartobliwie, kierując wzrok w stronę kosza, gdzie wylądowała koszula, a raczej jej resztki. Na całe szczęście francuski kochanek nie przejął się stratą i znalazł rozwiązanie dla swej sytuacji – od razu zarzucił na nagie ramiona kurtkę i nie zamierzał jej zapinać.
Zapalił papierosa, sznurował buty, a Quentin spokojnie czekał aż dokończy, choć sam dużo wcześniej doprowadził się do ładu. Wolał po prostu sam zwrócić klucz do pokoju.
– Do zobaczenia.
Przepuścił go w drzwiach, które za nimi zamknął. Nie mieli zwyczaju wychodzić z hotelu razem, dlatego to Camille ruszył pierwszy. Sanders z kolei zwrócił klucz i opłacił pokój, po czym całkiem opuścił hotel ani razu nie oglądając się za siebie.
z/t x 2
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach