Anonymous
Gość
Gość
Sala numer 8
Pon Wrz 19, 2016 7:47 pm
First topic message reminder :

Typowe miejsce, gdzie przywozi się pacjentów. Jak w każdych salach, a przynajmniej większości, dominuje tutaj biel, pomieszana z jasnym błękitem. Również towarzyszy ku temu charakterystyczny zapach, aby bardziej umocnić w przekonaniu, że jest się w szpitalu. Obowiązuje tu cisza, a hałaśliwych gości bez mrugnięcia okiem wyprasza się z sali.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala numer 8
Czw Paź 27, 2016 1:16 am
Ou, zaczęła się brzydko wyrażać. Jakoś wyczuł, że to nic dobrego nie oznacza, ale nie potrafiło to zagłuszyć jego chorej potrzeby wyrwania się z tego okropnego miejsca. A ostatnią osobą, która mogła goprzed tym powstrzymać była znana im obojgu blond praktykantka.
- Czy coś się... - zaczęła i zamarła w miejscu z coraz bardziej nietęgą miną.
- Co pan robi...?
Remi zdążył ubrać kurtkę i skrócić dystans jaki dzielił go od wkurwionej Darkówny, przytrzymując ją w miejscu za ramiona i próbując udobruchać pomimo robienia wszystkiego czego kazała mu NIE robić.
- Ale o co ci chodzi, Vivs? Mówiłaś by nie robić nic głupiego, a chyba siedzenie tu, gdy nic mi nie dolega jest durne, nie sądzisz? - bo on serio w ten sposób to widział. Już mu pomogli, pozszywali go i nie było powodu dla którego miałby tu dłużej siedzieć. A to, że może mu się coś rozerwać, to cóż... Wypadki chodzą po ludziach! Siedzenie w łóżku nie było w jego stylu. Prawdopodobnie nawet jakby mu nogi ujebać to znalazłby sposób by się obywać bez wózka, bo nienawidził bezczynnie siedzieć. Aż szkoda, że całej tej energii i motywacji nie kierował w stronę nauki czy pracy...
A tak swoją drogą - on ją cytował, czyli coś tam trafiało do tego rudego łba! Może jeszcze nie wszystko stracone...?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala numer 8
Czw Paź 27, 2016 1:29 am
Wyrwała mu się, gdy próbował ją dotknąć.
- Nie do kurwy nędzy. Spierdalanie stąd jest cholernie idiotycznym pomysłem. Czy ty na serio nie rozumiesz, że się kurwa krzywdzisz? Niby po cholerę staram ci się pomóc, jeśli masz to głęboko w dupie, co? - Odepchnęła go, bo nadal był jak dla niej zbyt blisko.
Spojrzała zimnym wzrokiem na osobę, która weszła do sali.
- Wpakuj go do łóżka. I lepiej go przywiążcie, bo po dobroci tu nie zostanie - poradziła chłodno. Przechodzenie na ty nie było tu wskazane, ale lepiej żeby nikt nie zwracał jej teraz uwagi. Już i tak ledwie się teraz trzymała.
Chwyciła za torbę i pomaszerowała szybkim krokiem w stronę wyjścia.
Jebany idiota.
Po tej dziewczynie próżno było się spodziewać cieplejszych emocji. Z każdym kolejnym zetknięciem z Francuzem, jej serce stawało się coraz zimniejsze, stopniowo zamieniając się w kamień.
Nie dotykaj mnie. Jeszcze raz spróbuj mnie znieważyć swoimi łapami, a ci je kurwa połamię. Nie masz prawa. Nie jesteś kurwa wart. Nic nie jesteś wart. Po prostu się nie zabijaj i daj mi święty spokój. Mam cię dość.
- Cześć - rzuciła, wychodząc z pomieszczenia, nawet się do niego nie odwracając.
Nie, nie chcę próbować. Nie chce mi się z nim użerać. Radź sobie w końcu sam, skoro nie umiesz przyjąć niczyjej pomocy. Nie jestem ci nic winna, a ty na pewno mi się dobrze nie odpłacisz.

[z/t]
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala numer 8
Czw Paź 27, 2016 1:48 am
On... on jej zwyczajnie nie pojmował. Nie tak go wychowano, nie tak go życie ukształtowało by był w stanie podążać jej logiką i bez słowa się do niej dostosowywać.
Na tym świecie były różne złe rzeczy, miejsca i ludzie, ale szpitale zawsze były z nich najgorsze. To tutaj trafiało się, gdy zdarzały się wypadki. Tutaj ludzie zadawali najwięcej niewygodnych pytań na które nie wolno było odpowiadać i których samo słuchanie było trudne do zniesienia. To tutaj jego rodzice zabierali go najmniej chętnie i potem bardzo długo irytowali się, że w ogóle ich do tego niejako zmusił. Szpitale były złe i fakt ten był zupełnie niepodważalny. Wściekłość i odejście Natalie idealnie wpisało się więc w ten pogląd i były to tylko następne powody dla których nie warto było tu siedzieć.
Wbrew temu co Remi mógł sobie wyobrażać, okazał się w gorszym stanie niż zakładał i chociaż bardzo chciał nawiać, ostatecznie w pół korytarza zrobiło mu się słabo i niepewnie podążająca za nim praktykantka, która nie mogła zdecydować czy powinna wzywać pomocy czy zostać przy pacjencie, z ulgą pomogła rudemu wrócić do jego łóżka. Przygłup dorwał swoją antyczną nokię i wykręcił numer do jedynej osoby, która mogłaby jeszcze od niego odebrać. Sam nie wiedział po co ani co zamierza powiedzieć. Ale gdy już nie miał sił i dotarło do niego, że i tak nie miałby gdzie pójść, przypomniał sobie to zimne, puste spojrzenie i znowu napadły go wątpliwości.




Opuścił szpital już następnego dnia. Lekarz nie mógł go zatrzymać na siłę, zwłaszcza, że był dorosły. Niby dopiero od jednego dnia, ale prawo to prawo. A wypis na własne życzenie to wypis na własne życzenie.

[zt]
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach