▲▼
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
Typowe miejsce, gdzie przywozi się pacjentów. Jak w każdych salach, a przynajmniej większości, dominuje tutaj biel, pomieszana z jasnym błękitem. Również towarzyszy ku temu charakterystyczny zapach, aby bardziej umocnić w przekonaniu, że jest się w szpitalu. Obowiązuje tu cisza, a hałaśliwych gości bez mrugnięcia okiem wyprasza się z sali.
Typowe miejsce, gdzie przywozi się pacjentów. Jak w każdych salach, a przynajmniej większości, dominuje tutaj biel, pomieszana z jasnym błękitem. Również towarzyszy ku temu charakterystyczny zapach, aby bardziej umocnić w przekonaniu, że jest się w szpitalu. Obowiązuje tu cisza, a hałaśliwych gości bez mrugnięcia okiem wyprasza się z sali.
I... znowu zaczynał swoje. Z tym facetem nie można się było całować, bo od razu zaczynał się do niej dobierać tak, jak nie powinien.
Dakrówna skrzywiła się i odsunęła jego rękę na biodro, żeby na zbyt wiele sobie nie pozwalał. Będzie mu musiała wbić do głowy, że tym akurat nie jest zainteresowana i ma obecnie nie próbować, bo tylko ją wnerwi.
- Nie przeginaj - burknęła akurat w chwili, gdy usłyszała za sobą kogoś wchodzącego do pokoju. Przez te ciągłe spacery ludzi po korytarzu ciężko było wcześniej wychwycić, że ktoś zbliża się akurat do tych drzwi.
Odsunęła się trochę od Francuza i przekrzywiła głowę by kątem oka zerknąć na stojącą w drzwiach młodą damę. Nie wydawała się wizualnie znacznie starsza od Natalie, co tylko dodawało brunetce pewności siebie.
- Pora odwiedzin skończyła się dobre kilka godzin temu, ale jakoś nadal tu jestem i nikt nie miał nic przeciwko - stwierdził trochę ozięble, a w chwilę później rudzielec tylko jeszcze mocniej się do niej przytulił. Violet zerknęła na niego, a później z cichym westchnieniem wróciła do głaskania go.
- Jak już panienka zauważyła, miał operację, bo trafił tu w okropnym stanie. Może jednak lepiej, żeby siedział przy nim ktoś bliski zamiast zostawiać go samego sobie na całą noc w tym paskudnym miejscu. Szpital to jednak przygnębiające miejsce, a jego stanu nie powinno się tu raczej pogarszać, nieprawdaż? - Odwróciła głowę, ale tylko na tyle by móc posłać dziewczynie wyczekujące spojrzenie. Brytyjka zdecydowanie nie wydawała się speszona przez to całe zajście. Ba, wydawało się, że czuje się tu znacznie pewniej niż osoba, która powinna mieć tutaj choć minimalny autorytet. Cóż, młoda kobieta wydawała się osobą, której pewność siebie można było bardzo łatwo podkopać i Natalie zamierzała to wykorzystać.
A całowanie się z nim? Fakt, to było przegięcie, o czym sama zamierzała mu przypomnieć i nie potrzebowała w tej kwestii przypomnienia jakiejś blondyny. Kim Violet dla niej była? Idiotką, która nie ma pojęcia o czasie, w jakim goją się rany i nie wie, co orientacyjnie może robić osoba w jego stanie? Przecież od dłuższego czasu robiła wszystko, żeby rudzielec się przez swoją porywczość nie uszkodził. W przeciwieństwie do blondyny, wiedziała jakich sztuczek można się po nim spodziewać i miała jakieś pojęcie na temat radzenia sobie z nim.
Dakrówna skrzywiła się i odsunęła jego rękę na biodro, żeby na zbyt wiele sobie nie pozwalał. Będzie mu musiała wbić do głowy, że tym akurat nie jest zainteresowana i ma obecnie nie próbować, bo tylko ją wnerwi.
- Nie przeginaj - burknęła akurat w chwili, gdy usłyszała za sobą kogoś wchodzącego do pokoju. Przez te ciągłe spacery ludzi po korytarzu ciężko było wcześniej wychwycić, że ktoś zbliża się akurat do tych drzwi.
Odsunęła się trochę od Francuza i przekrzywiła głowę by kątem oka zerknąć na stojącą w drzwiach młodą damę. Nie wydawała się wizualnie znacznie starsza od Natalie, co tylko dodawało brunetce pewności siebie.
- Pora odwiedzin skończyła się dobre kilka godzin temu, ale jakoś nadal tu jestem i nikt nie miał nic przeciwko - stwierdził trochę ozięble, a w chwilę później rudzielec tylko jeszcze mocniej się do niej przytulił. Violet zerknęła na niego, a później z cichym westchnieniem wróciła do głaskania go.
- Jak już panienka zauważyła, miał operację, bo trafił tu w okropnym stanie. Może jednak lepiej, żeby siedział przy nim ktoś bliski zamiast zostawiać go samego sobie na całą noc w tym paskudnym miejscu. Szpital to jednak przygnębiające miejsce, a jego stanu nie powinno się tu raczej pogarszać, nieprawdaż? - Odwróciła głowę, ale tylko na tyle by móc posłać dziewczynie wyczekujące spojrzenie. Brytyjka zdecydowanie nie wydawała się speszona przez to całe zajście. Ba, wydawało się, że czuje się tu znacznie pewniej niż osoba, która powinna mieć tutaj choć minimalny autorytet. Cóż, młoda kobieta wydawała się osobą, której pewność siebie można było bardzo łatwo podkopać i Natalie zamierzała to wykorzystać.
A całowanie się z nim? Fakt, to było przegięcie, o czym sama zamierzała mu przypomnieć i nie potrzebowała w tej kwestii przypomnienia jakiejś blondyny. Kim Violet dla niej była? Idiotką, która nie ma pojęcia o czasie, w jakim goją się rany i nie wie, co orientacyjnie może robić osoba w jego stanie? Przecież od dłuższego czasu robiła wszystko, żeby rudzielec się przez swoją porywczość nie uszkodził. W przeciwieństwie do blondyny, wiedziała jakich sztuczek można się po nim spodziewać i miała jakieś pojęcie na temat radzenia sobie z nim.
Każdy inny zareagowałby jakoś na tak jasny zakaz ze strony partnerki. "Nie przeginaj" i zabranie ręki z biustu powinno wystarczyć, ale Remi nie przejmował się, przynajmniej nie dopóki nie kopnęło się go w otwartą ranę na nodze czy coś w tym guście.
Kiedy tak brutalnie im przerwano, górę wziął lęk przed tym okropnym miejscem i mocny awers do personelu. Remi momentalnie wczepił się w Natalie, która ku jego wyczuwalnej uldze ze stoickim spokojem wybroniła się z sytuacji. Królewna w lśniącej zbroi skutecznie przygasiła już i tak zażenowaną niecodzienną komplikacją praktykantkę i blondyna skończyła z lekko rozdziawionymi ustami, niepewna jak ma teraz postąpić.
- To... to nie mnie decydować. A-ale wątpię by mogła zostać tu pani... pani jest jego rodziną? Och, tylko rodzina miała móc go odwiedzać...
Studentka wyraźnie dała ciała i właśnie to do niej zaczęło docierać. Nieprzekonana jak ma rozwiązać zaistniałą sytuację, a zarazem nieszczególnie rwąca się pobiec po pomoc starszych pielęgniarek (zapewne ze strachu przed opieprzem za dotychczasowe zaniedbania) dziewczyna jeszcze raz podjęła próbę przejęcia kontroli.
- Już późno... I tak powinien pan już spać, to... to niech pan się położy i zaśnie, a pani wróci tu jutro? - pełen nadziei wzrok praktykantki zwrócił się ku brunetce.
- Nie chce... - Rem również spojrzał na Natalie, którą teraz z dwóch stron bombardowały pełne wyczekiwania pary oczu; jedne błękitne i zagubione, oraz drugie miodowe, wciąż trochę zaczerwienione, szukające wsparcia i pełne uczucia. I pomyśleć, że była z tej trójki najmłodsza...
Kiedy tak brutalnie im przerwano, górę wziął lęk przed tym okropnym miejscem i mocny awers do personelu. Remi momentalnie wczepił się w Natalie, która ku jego wyczuwalnej uldze ze stoickim spokojem wybroniła się z sytuacji. Królewna w lśniącej zbroi skutecznie przygasiła już i tak zażenowaną niecodzienną komplikacją praktykantkę i blondyna skończyła z lekko rozdziawionymi ustami, niepewna jak ma teraz postąpić.
- To... to nie mnie decydować. A-ale wątpię by mogła zostać tu pani... pani jest jego rodziną? Och, tylko rodzina miała móc go odwiedzać...
Studentka wyraźnie dała ciała i właśnie to do niej zaczęło docierać. Nieprzekonana jak ma rozwiązać zaistniałą sytuację, a zarazem nieszczególnie rwąca się pobiec po pomoc starszych pielęgniarek (zapewne ze strachu przed opieprzem za dotychczasowe zaniedbania) dziewczyna jeszcze raz podjęła próbę przejęcia kontroli.
- Już późno... I tak powinien pan już spać, to... to niech pan się położy i zaśnie, a pani wróci tu jutro? - pełen nadziei wzrok praktykantki zwrócił się ku brunetce.
- Nie chce... - Rem również spojrzał na Natalie, którą teraz z dwóch stron bombardowały pełne wyczekiwania pary oczu; jedne błękitne i zagubione, oraz drugie miodowe, wciąż trochę zaczerwienione, szukające wsparcia i pełne uczucia. I pomyśleć, że była z tej trójki najmłodsza...
Pytanie dziewczyny sprawiło, że Natalie zaczęła poważnie zastanawiać się nad jej poziomem inteligencji i tym, jak ma odpowiedzieć tak by jawnie z niej nie zakpić.
- Niech pani cofnie się pamięcią do momentu wejścia i zastanowi się nad pytaniem o pokrewieństwo. - To był jedyny kulturalny sposób zwrócenia jej uwagi, a jednocześnie podkopania jej już i tak wątpliwej pewności siebie, jaki przyszedł Violet teraz do głowy.
- Biorąc pod uwagę, że znajdujemy się na oddziale dla nieletnich, więc z oczywistych powodów nie mogę być jego żoną, to tym pytaniem sugeruje pani możliwość występowania tu związku kazirodczego. - Sugestia, że jej słowa godziły w tym momencie w honor nie tylko Natalie, ale również Remiego był tutaj przemyślanym posunięciem, a jednocześnie niemożliwą do powstrzymania kąśliwą uwagą, bo przecież w wypadku Brytyjki nie wystarczyło zwykłe: "Nie, nie jesteśmy rodziną".
- Nie włamałam się tutaj, tylko zostałam zwyczajnie wpuszczona, więc najwyraźniej nie tylko rodzina ma prawo go odwiedzać - zauważyła, wytrącając studentce kolejną kartę z ręki. Biednej kobiecie zostawało ich coraz mniej.
Ty wydajesz nam polecenie czy pytasz nas, co myślimy o twojej propozycji?
Uśmiechnęła się w myślach. Niszczenie tej kobietki sprawiało jej jakąś chorą satysfakcję. Natalie nie stosowała na ogól przemocy psychicznej na ludziach, ale to nie oznaczało, że jej nie lubiła. Do fizycznej nie miała predyspozycji, ale z psychiczną było co innego. Potrafiła szybko myśleć, kojarzyć fakty, nie traciła rezonu i potrafiła nieźle grać. W przeciwieństwie do Remiego była wręcz doskonałym kłamcą i manipulatorem.
Milczała przez krótki moment zanim sama nie wystartowała ze swoją propozycją. Skoro blondynka nie była pewna własnej, to złożoną ze strony Natalie powinna przyjąć wręcz z ulgą.
- Pozwoli pani, że zostanę tu aż zaśnie. Jutro mam zajęcia i nie będę mogła się tu tak szybko pojawić, a Remi naprawdę nie powinien siedzieć w najbliższym czasie sam. - Zwróciła uwagę studentki na widocznie spanikowanego rudzielca. Jego reakcja na wizję zabrania mu Nat była tu kolejnym argumentem, dla którego to młodsza z dziewczyn miała rację. Z resztą, przecież ona zawsze ją miała.
Ponownie przeczesała jego włosy palcami, tym razem to na nim skupiając swój wzrok, a nie na studentce. Patrząc teraz na Darkównę nie trudno było zrozumieć, dlaczego jej ojciec zdołał osiągnąć taki sukces. Skoro jego nastoletnia córka potrafiła tak umiejętnie walczyć o swoje, to co dopiero dorosły pan Dark, który miał jednak cięższe życie i zdążył się w nim znacznie więcej nauczyć.
Heh. W końcu wywodzili się z narodu, który wodził Hitlera za nos dmuchanymi czołgami i resztą komicznych zagrań, więc nie było się co dziwić, że potrafili sobie radzić ze znacznie bardziej błahymi problemami niż tworzenie frontu zachodniego.
- Niech pani cofnie się pamięcią do momentu wejścia i zastanowi się nad pytaniem o pokrewieństwo. - To był jedyny kulturalny sposób zwrócenia jej uwagi, a jednocześnie podkopania jej już i tak wątpliwej pewności siebie, jaki przyszedł Violet teraz do głowy.
- Biorąc pod uwagę, że znajdujemy się na oddziale dla nieletnich, więc z oczywistych powodów nie mogę być jego żoną, to tym pytaniem sugeruje pani możliwość występowania tu związku kazirodczego. - Sugestia, że jej słowa godziły w tym momencie w honor nie tylko Natalie, ale również Remiego był tutaj przemyślanym posunięciem, a jednocześnie niemożliwą do powstrzymania kąśliwą uwagą, bo przecież w wypadku Brytyjki nie wystarczyło zwykłe: "Nie, nie jesteśmy rodziną".
- Nie włamałam się tutaj, tylko zostałam zwyczajnie wpuszczona, więc najwyraźniej nie tylko rodzina ma prawo go odwiedzać - zauważyła, wytrącając studentce kolejną kartę z ręki. Biednej kobiecie zostawało ich coraz mniej.
Ty wydajesz nam polecenie czy pytasz nas, co myślimy o twojej propozycji?
Uśmiechnęła się w myślach. Niszczenie tej kobietki sprawiało jej jakąś chorą satysfakcję. Natalie nie stosowała na ogól przemocy psychicznej na ludziach, ale to nie oznaczało, że jej nie lubiła. Do fizycznej nie miała predyspozycji, ale z psychiczną było co innego. Potrafiła szybko myśleć, kojarzyć fakty, nie traciła rezonu i potrafiła nieźle grać. W przeciwieństwie do Remiego była wręcz doskonałym kłamcą i manipulatorem.
Milczała przez krótki moment zanim sama nie wystartowała ze swoją propozycją. Skoro blondynka nie była pewna własnej, to złożoną ze strony Natalie powinna przyjąć wręcz z ulgą.
- Pozwoli pani, że zostanę tu aż zaśnie. Jutro mam zajęcia i nie będę mogła się tu tak szybko pojawić, a Remi naprawdę nie powinien siedzieć w najbliższym czasie sam. - Zwróciła uwagę studentki na widocznie spanikowanego rudzielca. Jego reakcja na wizję zabrania mu Nat była tu kolejnym argumentem, dla którego to młodsza z dziewczyn miała rację. Z resztą, przecież ona zawsze ją miała.
Ponownie przeczesała jego włosy palcami, tym razem to na nim skupiając swój wzrok, a nie na studentce. Patrząc teraz na Darkównę nie trudno było zrozumieć, dlaczego jej ojciec zdołał osiągnąć taki sukces. Skoro jego nastoletnia córka potrafiła tak umiejętnie walczyć o swoje, to co dopiero dorosły pan Dark, który miał jednak cięższe życie i zdążył się w nim znacznie więcej nauczyć.
Heh. W końcu wywodzili się z narodu, który wodził Hitlera za nos dmuchanymi czołgami i resztą komicznych zagrań, więc nie było się co dziwić, że potrafili sobie radzić ze znacznie bardziej błahymi problemami niż tworzenie frontu zachodniego.
Zachowanie Natalie względem starszej kobiety było nieszczególnie przyjemne, a ta i bez kąśliwych uwag czuła się nieswojo obserwując siedzącą na pacjencie nastolatkę.
- N-no tak, ale... - jęknęła speszona, coraz bardziej przekonując się do wezwania na pomoc przełożonej. Tylko wtedy sama również zarobiłaby cięgi...
- Miała wchodzić tylko rodzina... To było życzenie pańskiej matki, które lekarz uznał za najlepsze wyjście... - "A ja zapomniałam powtórzyć tego innym" zdawały się mówić jej oczy, gdy tym razem zwróciła się bezpośrednio do Francuza. Ten jednak nie mógł mieć na nią już bardziej wyjebane. Przytulony do Natalie cieszył się pierwszą szczęśliwszą chwilą od ostatnich kilku tygodni.
- Uhmmm... - widząc, że nic nie wskóra z pacjentem, a zarazem nie mogąc dłużej wytrzymać ani krępującego widoku, ani krytycznego spojrzenia Darkówny, praktykantka zgasiła światło i niepewnym, cichym głosikiem dodała tuż przed opuszczeniem sali;
- A-ale niech on już idzie spać... - po tych słowach nacisnęła klamkę i wyszła z sali, dając zakochanym wreszcie trochę prywatności.... z której Remi nie byłby sobą, gdyby nie próbował skorzystać. Tak jak jeszcze moment temu zdawał się usypiać w objęciach brunetki, tak teraz znowu zaczął ją macać, ani na moment się od niej nie odklejając. To właściwie już nawet nie wyglądało jak dążenie do "czegoś więcej", tylko zwykły odruch, gdy jego dłonie przy byle okazji przesuwały się na kluczowe miejsca. Ale cóż, Remi nigdy nie ukrywał, że podobają mu się kobiece atrybuty, co zresztą nie było niczym dziwnym w przypadku mężczyzny, a już szczególnie Francuza.
- N-no tak, ale... - jęknęła speszona, coraz bardziej przekonując się do wezwania na pomoc przełożonej. Tylko wtedy sama również zarobiłaby cięgi...
- Miała wchodzić tylko rodzina... To było życzenie pańskiej matki, które lekarz uznał za najlepsze wyjście... - "A ja zapomniałam powtórzyć tego innym" zdawały się mówić jej oczy, gdy tym razem zwróciła się bezpośrednio do Francuza. Ten jednak nie mógł mieć na nią już bardziej wyjebane. Przytulony do Natalie cieszył się pierwszą szczęśliwszą chwilą od ostatnich kilku tygodni.
- Uhmmm... - widząc, że nic nie wskóra z pacjentem, a zarazem nie mogąc dłużej wytrzymać ani krępującego widoku, ani krytycznego spojrzenia Darkówny, praktykantka zgasiła światło i niepewnym, cichym głosikiem dodała tuż przed opuszczeniem sali;
- A-ale niech on już idzie spać... - po tych słowach nacisnęła klamkę i wyszła z sali, dając zakochanym wreszcie trochę prywatności.... z której Remi nie byłby sobą, gdyby nie próbował skorzystać. Tak jak jeszcze moment temu zdawał się usypiać w objęciach brunetki, tak teraz znowu zaczął ją macać, ani na moment się od niej nie odklejając. To właściwie już nawet nie wyglądało jak dążenie do "czegoś więcej", tylko zwykły odruch, gdy jego dłonie przy byle okazji przesuwały się na kluczowe miejsca. Ale cóż, Remi nigdy nie ukrywał, że podobają mu się kobiece atrybuty, co zresztą nie było niczym dziwnym w przypadku mężczyzny, a już szczególnie Francuza.
Na wzmiankę o matce Remiego ręce Natalie jakoś automatycznie się zacisnęły. Na szczęście, nie na czuprynie chłopaka, bo udało jej się w tamtym momencie wyplątać z niej palce. O, jak ona tej kobiety nienawidziła. Wolała nie wspominać o tym rudzielcowi, ale ona naprawdę miała ochotę ją ukatrupić i to w bardzo bardzo brutalny sposób.
Szkoda tylko, że nikt z rodziny nie jest łaskaw przy nim siedzieć.
Poruszyła ustami, ale nie powiedziała tego na głos. W tamtym momencie specjalnie odwróciła twarz tak by żadne z nich nie mogło jej zobaczyć.
Uspokoiła się trochę, gdy dziewczyna wreszcie ustąpiła i postanowiła się wycofać. Natalie pokiwała jej na pożegnanie głową i ześlizgnęła się z kolan chłopaka, ale nie wróciła na krzesło tylko usiadła obok niego na łóżku. Ze zrezygnowaniem zjechała wzrokiem na jego ładujące się pod jej bluzkę łapy.
- Serio? - powiedziała tylko i przewróciła oczami.
- Kładź się lepiej, bo wolę nie ryzykować kolejnej wizyty personelu. Naprawdę nie powinno mnie tu być. - Położyła mu rękę na barku i naciskiem zmusiła go do powolnego powrotu na poduszki.
Nie, w tym geście nie można się było doszukać niczego dwuznacznego, choć Francuzowi i tak mogło się to jakoś skojarzyć. Na to jednak Natalie nie miała już żadnego wpływu.
- Jutro też do ciebie przyjdę, a wypuszczą cię najpewniej za kilka dni. - Wzruszyła ramionami, odpowiadając z dużym opóźnieniem na zadane przez niego wcześniej pytanie.
Szkoda tylko, że nikt z rodziny nie jest łaskaw przy nim siedzieć.
Poruszyła ustami, ale nie powiedziała tego na głos. W tamtym momencie specjalnie odwróciła twarz tak by żadne z nich nie mogło jej zobaczyć.
Uspokoiła się trochę, gdy dziewczyna wreszcie ustąpiła i postanowiła się wycofać. Natalie pokiwała jej na pożegnanie głową i ześlizgnęła się z kolan chłopaka, ale nie wróciła na krzesło tylko usiadła obok niego na łóżku. Ze zrezygnowaniem zjechała wzrokiem na jego ładujące się pod jej bluzkę łapy.
- Serio? - powiedziała tylko i przewróciła oczami.
- Kładź się lepiej, bo wolę nie ryzykować kolejnej wizyty personelu. Naprawdę nie powinno mnie tu być. - Położyła mu rękę na barku i naciskiem zmusiła go do powolnego powrotu na poduszki.
Nie, w tym geście nie można się było doszukać niczego dwuznacznego, choć Francuzowi i tak mogło się to jakoś skojarzyć. Na to jednak Natalie nie miała już żadnego wpływu.
- Jutro też do ciebie przyjdę, a wypuszczą cię najpewniej za kilka dni. - Wzruszyła ramionami, odpowiadając z dużym opóźnieniem na zadane przez niego wcześniej pytanie.
Oj, miał odruchy! I chciał skorzystać z okazji,dopóki mógł! I był przecież facetem i... i wcale się nie przejmował jej nietęgą miną, widocznie przyzwyczajony do tego, że ludzie właśnie w ten sposób na niego zawsze patrzyli- z pobłażaniem, niedowierzaniem lub pretensją. Serio, gdyby brał do siebie każde takie westchnięcie, uniesienie brwi i ostry ton to dawno temu już by go tu nie było. Przy takiej matce jaką miał łatwiej było przywyknąć do bycia zerem niż walczyć o coś więcej. A skoro Nat go dotąd nie uderzyła, to znaczy, że krzywdy jej nie robił. Co jak co, ale ona potrafiła się bronić, więc o nadużyciach nie mogło być mowy.
Gdy posłała go na poduszki, nie oponował przede wszystkim z braku sił na takie manewry. Jasne, przeszło mu też przez myśl, że może dostanie nagrodę za posłuszeństwo i odwiedziny w szpitalu zmienią się we wstęp do pornosa, ale nie zdziwił się, jak dziewczyna kazała mu odpocząć.
- Jest mi lepiej. Chcę już wyjść... - mruknął uparcie.
- Po co mam tu siedzieć? Bywałem w gorszym stanie i jakoś sam sobie radziłem. - przekonywał, chociaż trudno było stwierdzić jednoznacznie co mógł mieć na myśli wspominając owy "gorszy stan". Z drugiej strony potrafił ponad tydzień plątać się z raną po nożu w udzie i nie pomyśleć o zajrzeniu na ostry dyżur, więc ciężko było mu nie uwierzyć. Był zaskakująco wytrzymały jak na te swoje osiemnaście lat.
Gdy posłała go na poduszki, nie oponował przede wszystkim z braku sił na takie manewry. Jasne, przeszło mu też przez myśl, że może dostanie nagrodę za posłuszeństwo i odwiedziny w szpitalu zmienią się we wstęp do pornosa, ale nie zdziwił się, jak dziewczyna kazała mu odpocząć.
- Jest mi lepiej. Chcę już wyjść... - mruknął uparcie.
- Po co mam tu siedzieć? Bywałem w gorszym stanie i jakoś sam sobie radziłem. - przekonywał, chociaż trudno było stwierdzić jednoznacznie co mógł mieć na myśli wspominając owy "gorszy stan". Z drugiej strony potrafił ponad tydzień plątać się z raną po nożu w udzie i nie pomyśleć o zajrzeniu na ostry dyżur, więc ciężko było mu nie uwierzyć. Był zaskakująco wytrzymały jak na te swoje osiemnaście lat.
Szkoda, że nawet w tej kwestii nie potrafili myśleć podobnie. Remi uważał, że dopiero przemoc fizyczna wyznacza jasne granice, a Natalie miała postanowienie, że nie chce jej wobec niego używać. Miłość z jej strony była nieco specyficzna i znacząco odbiegała od tego, co przychodziło na myśl człowiekowi, który to słyszał. Dla niej nie miał znaczenia aspekt fizyczny. Ba, pewnie nawet by wolała, żeby jej nie dotykał. Ugh, to było takie denerwujące i upokarzające. Serio, uważanie jej za obiekt seksualny było z jej punktu widzenia czymś hańbiącym i naprawdę źle jej było z tym, że rudzielca nie da się w tej kwestii "przestawić". Dla niej to uczucie nie oznaczało serduszek, trzymania się za rączki, rozmarzonego wzroku i gorących wyznań. Nie, dla niej była to troska, dbanie o kogoś, gotowość niesienia pomocy, bezinteresowność, ale i chęć nauczenia kogoś, jak samemu sobie radzić. Nigdy nie uważała, że potrafiłaby kochać tak, jak inni nastolatkowie. Nie przeżywała czegoś takiego jak "zakochanie", ona po prostu kochała. Problem w tym, że kochała też ojca, brata, matkę i kilka innych osób. W jej przypadku różnice w tej miłości były bardziej subtelne niż u innych ludzi. Szkoda, że z kolei Remi nieszybko (o ile w ogóle) sobie to uświadomi.
Zmarszczyła brwi, zirytowana już jego marudzeniem.
- To twoje "lepiej" jest nadal niebezpieczne. Ile razy zerwałeś szwy, gdy miałeś je na nodze? Jeśli zerwiesz te, to będzie już zdeeecydowanie gorzej. - Pokręciła głową, wpatrując się w niego z powagą.
- Mogło cię w życiu wiele spotkać, ale nie sądzę byś ocierał się o śmierć w takim stopniu jak teraz. Nie, nie poradziłeś sobie sam. Musiało cię operować kilku lekarzy i tylko cudem udało im się cię odratować. - Zacisnęła zęby.
- Poleżysz tu dopóki specjalista nie powie, że wyjście ze szpitala będzie dla ciebie bezpieczne. - Dyskutować na ten temat nie zamierzała. Dość miała jego ciągłego marudzenia i narażania się przy byle okazji.
Przysunęła sobie krzesło zastanawiając się nad najbliższymi dniami. Zaczynała się szkoła i jako prefekt oraz wzorowa uczennica miała naprawdę dużo na głowie. Całe to załatwianie, kluby i masa pierwszaków do ogarnięcia. Już samo to było przytłaczające, a teraz jeszcze on.
Westchnęła ciężko i usiadła na przygotowanym sobie miejscu koło łóżka.
- A, jeszcze jedna kwestia. Nadal jestem prefektem i mam dobrze reprezentować szkołę, więc postaraj się mnie w nic nie wpakować, ok? Zero klejenia się do mnie przy ludziach, bez takich scen jak na rozpoczęciu i mówienia o mnie rzeczy, jakich sama bym komuś nie powiedziała. Dotarło? - Przyjrzała mu się uważnie by mieć pewność, że weźmie to sobie do serca. Nie wiedziała, co może mu odwalić, ale wiedziała, że może mieć przez to problemy.
- To dla mnie naprawdę ważne, bo może mi sprawić w życiu bardzo wiele problemów. - Przez te rozmyślania nad sprawami do ogarnięcia, przypomniała jej się rozmowa z prefektem naczelnym i fakt, że nawet przez coś takiego spotkały ją niedogodności.
- Przez moją funkcję znacznie łatwiej trafić mi na dywanik do dyrektora. - Westchnęła ciężko. Wolała mu o tym powiedzieć z zawczasu, żeby nie było później, że nie wiedział. Skoro już się uważał za takiego nieudacznika i kłopot dla wszystkich, to może lepiej, żeby nie musiał później patrzyć jak się na niego wścieka i jedzie po nim za to, co niechcący zrobił.
Zmarszczyła brwi, zirytowana już jego marudzeniem.
- To twoje "lepiej" jest nadal niebezpieczne. Ile razy zerwałeś szwy, gdy miałeś je na nodze? Jeśli zerwiesz te, to będzie już zdeeecydowanie gorzej. - Pokręciła głową, wpatrując się w niego z powagą.
- Mogło cię w życiu wiele spotkać, ale nie sądzę byś ocierał się o śmierć w takim stopniu jak teraz. Nie, nie poradziłeś sobie sam. Musiało cię operować kilku lekarzy i tylko cudem udało im się cię odratować. - Zacisnęła zęby.
- Poleżysz tu dopóki specjalista nie powie, że wyjście ze szpitala będzie dla ciebie bezpieczne. - Dyskutować na ten temat nie zamierzała. Dość miała jego ciągłego marudzenia i narażania się przy byle okazji.
Przysunęła sobie krzesło zastanawiając się nad najbliższymi dniami. Zaczynała się szkoła i jako prefekt oraz wzorowa uczennica miała naprawdę dużo na głowie. Całe to załatwianie, kluby i masa pierwszaków do ogarnięcia. Już samo to było przytłaczające, a teraz jeszcze on.
Westchnęła ciężko i usiadła na przygotowanym sobie miejscu koło łóżka.
- A, jeszcze jedna kwestia. Nadal jestem prefektem i mam dobrze reprezentować szkołę, więc postaraj się mnie w nic nie wpakować, ok? Zero klejenia się do mnie przy ludziach, bez takich scen jak na rozpoczęciu i mówienia o mnie rzeczy, jakich sama bym komuś nie powiedziała. Dotarło? - Przyjrzała mu się uważnie by mieć pewność, że weźmie to sobie do serca. Nie wiedziała, co może mu odwalić, ale wiedziała, że może mieć przez to problemy.
- To dla mnie naprawdę ważne, bo może mi sprawić w życiu bardzo wiele problemów. - Przez te rozmyślania nad sprawami do ogarnięcia, przypomniała jej się rozmowa z prefektem naczelnym i fakt, że nawet przez coś takiego spotkały ją niedogodności.
- Przez moją funkcję znacznie łatwiej trafić mi na dywanik do dyrektora. - Westchnęła ciężko. Wolała mu o tym powiedzieć z zawczasu, żeby nie było później, że nie wiedział. Skoro już się uważał za takiego nieudacznika i kłopot dla wszystkich, to może lepiej, żeby nie musiał później patrzyć jak się na niego wścieka i jedzie po nim za to, co niechcący zrobił.
Tak jak Natalie kochała zupełnie inaczej od rówieśniczek,tak Remi był pod tym względem wręcz stereotypowy. Hormony brały nad nim górę, oczy latały za co ładniejszą buzią i nie mógł, nawet nie myślał by się powstrzymywać, przekonany, że to tylko naturalnie należy mu się w mniejszym czy większym stopniu. Potrafił wychodzić z łapami do Natalie zanim jeszcze byli parą, więc nie wyobrażał sobie by przestać to nagle robić, gdy faktycznie są razem. To po prostu nie wchodziło w grę.
Westchnął ciężko, gdy wspomniała o szwach na nodze.
- Sam się wtedy zaszywałem, a nie jestem pro. To było jasne, że nie wytrzymają za długo! -przewrócił oczami, już nawet nie mają siły by unieść ręce w geście oburzenia. Serio,on zdążyło tym dawno zapomnieć, a ta dalej się czepiała. Było i minęło, no! teraz została p tym tylko kolejna blizna nad którą lepiej było się dłużej nie zastanawiać.
- Zresztą, jak mnie znowu nie walniesz, to nie powinno być tragedii. - tu się już uśmiechnął cwanie. Ona mogła mu wypominać porażki? Cóż, chyba zapomniała, że sama przyczyniła się co najmniej raz do uszkodzenia jego amatorsko opatrzonej rany. Mina zrzedła mu dopiero jak Natalie wspomniała o odratowywaniu przez lekarzy. Momentalnie odwrócił wzrok z widocznym dąsem.
- Nie kazałem im tego robić... - mruknął o wiele za szybko, zanim zdążyłby się ugryźć w ten swój durny jęzor. Musiał jednak zrozumieć ze ma za co być wdzięcznym, bo szybko się poddał, kończąc temat.
- Uh, dobra. Ale serio, masz jakąś obsesje z tym bezpieczeństwem. Nawet moja matka się tak o mnie nie martwi. - stwierdził już spokojniejszym, choć wciąż niezadowolonym tonem. Na moment nastała cisza i tyle wystarczyło by zaczął przysypiać. Z przymulenia wyrwał go głos Darkówny i jej zaskakujące żądania. Spojrzał na nią zaskoczony, a kiedy zauważył z jaką powagą się do niego zwraca, jego jasne ślepia posmutniały, aż wreszcie zamknął je,wtulając się w pościel.
- Dotarło. Nie przejmuj się, nie dam nikomu poznać, że jesteś z takim... mną. - dokończył już bez epitetów, stwierdzając najwidoczniej, że daruje sobie robienie z siebie większej sieroty niż już zdążył. Mimo to widać było, że złamało mu to serce na tyle mocno by nie próbował już nawet odzywać się nieproszony. Gdyby nie leżał w szpitalu, najpewniej dawno dałby w długą i znowu przestał się odzywać. Taki już był; kiedy coś go przerastało lub bolało,wolał uciec i o tym zapomnieć. Tak było prościej.
Westchnął ciężko, gdy wspomniała o szwach na nodze.
- Sam się wtedy zaszywałem, a nie jestem pro. To było jasne, że nie wytrzymają za długo! -przewrócił oczami, już nawet nie mają siły by unieść ręce w geście oburzenia. Serio,on zdążyło tym dawno zapomnieć, a ta dalej się czepiała. Było i minęło, no! teraz została p tym tylko kolejna blizna nad którą lepiej było się dłużej nie zastanawiać.
- Zresztą, jak mnie znowu nie walniesz, to nie powinno być tragedii. - tu się już uśmiechnął cwanie. Ona mogła mu wypominać porażki? Cóż, chyba zapomniała, że sama przyczyniła się co najmniej raz do uszkodzenia jego amatorsko opatrzonej rany. Mina zrzedła mu dopiero jak Natalie wspomniała o odratowywaniu przez lekarzy. Momentalnie odwrócił wzrok z widocznym dąsem.
- Nie kazałem im tego robić... - mruknął o wiele za szybko, zanim zdążyłby się ugryźć w ten swój durny jęzor. Musiał jednak zrozumieć ze ma za co być wdzięcznym, bo szybko się poddał, kończąc temat.
- Uh, dobra. Ale serio, masz jakąś obsesje z tym bezpieczeństwem. Nawet moja matka się tak o mnie nie martwi. - stwierdził już spokojniejszym, choć wciąż niezadowolonym tonem. Na moment nastała cisza i tyle wystarczyło by zaczął przysypiać. Z przymulenia wyrwał go głos Darkówny i jej zaskakujące żądania. Spojrzał na nią zaskoczony, a kiedy zauważył z jaką powagą się do niego zwraca, jego jasne ślepia posmutniały, aż wreszcie zamknął je,wtulając się w pościel.
- Dotarło. Nie przejmuj się, nie dam nikomu poznać, że jesteś z takim... mną. - dokończył już bez epitetów, stwierdzając najwidoczniej, że daruje sobie robienie z siebie większej sieroty niż już zdążył. Mimo to widać było, że złamało mu to serce na tyle mocno by nie próbował już nawet odzywać się nieproszony. Gdyby nie leżał w szpitalu, najpewniej dawno dałby w długą i znowu przestał się odzywać. Taki już był; kiedy coś go przerastało lub bolało,wolał uciec i o tym zapomnieć. Tak było prościej.
Skrzywiła się mimowolnie, gdy zasugerował, że mogłaby chcieć go "znowu" uszkodzić. Tamto było w obronie własnej i musiał być tego świadomy. To cud, że po tamtym zajściu jeszcze w ogóle utrzymywała z nim kontakt zamiast nasłać na niego policję.
Czy żałowała, że mu wtedy przywaliła? Oczywiście, że nie. Nie było to dla niej przyjemne, bo wpojono jej, że przemoc fizyczna jest zła (zwłaszcza ta wobec przyjaciół), ale gdyby musiała, to była gotowa to powtórzyć, bo wpojono jej też jeszcze jedną rzecz - w obronie własnej ma pełne prawo jej użyć. Jeśli poczuje się zagrożona, to wszystkie narzucone wcześniej zasady może śmiało wyrzucić do kosza i skupić się na ratowaniu swojego tyłka. Niestety, ale Remi sam ją do tego zmusił i jeśli czegoś tam miała żałować, to właśnie jego nieodpowiedzialności, a nie swojego uczynku.
Wcale nie zdziwił jej tu komentarz rudzielca. To było oczywiste, że nie oczekiwał od nikogo pomocy. Ba, musiał jej wręcz nie chcieć. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby zaraz po odzyskaniu świadomości przeklinał ich w myślach, że go nie zostawili. Sam przyznał, że żałuje, iż nawet zabicie się mu nie wyszło, więc z pewnością się z niej nie cieszył. No, może mu się to teraz zmieniło, ale to była już zupełnie inna historia. Natalie nawet nie próbowała udawać, że o tym nie wiedziała. Zwykle wolała widzieć rzeczy takimi, jakie były niż wmawiać sobie ich wygodniejszą wersję.
Przełknęła ślinę.
- Kwestia wychowania - stwierdziła cicho. Nie chciało jej się kontynuować tego tematu. Jakoś porównywanie swojej rodziny do jego nie było czymś, na co miałaby teraz ochotę. Musiałaby mu zdecydowanie za dużo wyjaśniać by zrozumiał jej podejście.
U niej w domu przesadna troska była na porządku dziennym. Może nie powtarzało się ciągle dzieciom, że mają nie biegać z nożyczkami, myć ręce by nie chorować, nie garbić się i nie dotykać ostrych rzeczy. Rodzice Natalie nie byli tak nadopiekuńczy by wychowywać dzieci pod kloszem, ale na pewno bardzo się o nie martwili. Było to widać głównie po Jamesie, któremu ten strach towarzyszył praktycznie od chwili ich poczęcia. Nie chciał by przechodziły to, co on i starał się je przed tym chronić. Na swój sposób. Stąd te wpojone zachowania na wypadek zagrożenia i znajomość realiów. Mężczyzna bał się też, że może sam ich skrzywdzić. Niektóre rzeczy były zapisane w genach i tylko potęgowane przez wychowanie. Stąd przechodząca z pokolenia na pokolenie przemoc w rodzinie, a tej pan Dark za wszelką cenę chciał uniknąć. Ludzie potrafią wyczuwać emocje innych podświadomie, zwłaszcza strach, nic więc dziwnego, że Brytyjczyk zaszczepił go w swoim potomstwie nawet, jeśli nigdy nie powiedział im o swoich obawach na głos.
Kurna~ Ludzkie poczucie własnej wartości może tak strasznie wszystko zakrzywić. Jezz...
- Nie o to mi chodziło. - Westchnęła i przewróciła oczami, czego już nie mógł widzieć.
- Nie chcę po prostu żadnych nieporozumień. Wolę z zawczasu coś wyjaśnić niż później musieć się denerwować. Nie czytasz mi w myślach, więc bez tego nie wszystko musisz od razu wiedzieć. Mam dość stresu w życiu by bez powodu ryzykować dodatkowym. - Tu przyszła jej do głowy możliwa interpretacja jej słów z uwzględnieniem jego podejścia.
- Zanim coś źle zinterpretujesz. Nie, to nie w tobie tkwiłby tu problem tylko w różnicach w naszym podejściu. Coś, co jest normalne dla mnie, nie koniecznie musi być takie dla ciebie. - W najbliższym czasie musiała analizować swoje wypowiedzi przez pryzmat jego obecnej samooceny. Złe zrozumienie słów drugiej osoby już nieraz przysporzyła im mnóstwo kłopotu.
Czy żałowała, że mu wtedy przywaliła? Oczywiście, że nie. Nie było to dla niej przyjemne, bo wpojono jej, że przemoc fizyczna jest zła (zwłaszcza ta wobec przyjaciół), ale gdyby musiała, to była gotowa to powtórzyć, bo wpojono jej też jeszcze jedną rzecz - w obronie własnej ma pełne prawo jej użyć. Jeśli poczuje się zagrożona, to wszystkie narzucone wcześniej zasady może śmiało wyrzucić do kosza i skupić się na ratowaniu swojego tyłka. Niestety, ale Remi sam ją do tego zmusił i jeśli czegoś tam miała żałować, to właśnie jego nieodpowiedzialności, a nie swojego uczynku.
Wcale nie zdziwił jej tu komentarz rudzielca. To było oczywiste, że nie oczekiwał od nikogo pomocy. Ba, musiał jej wręcz nie chcieć. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby zaraz po odzyskaniu świadomości przeklinał ich w myślach, że go nie zostawili. Sam przyznał, że żałuje, iż nawet zabicie się mu nie wyszło, więc z pewnością się z niej nie cieszył. No, może mu się to teraz zmieniło, ale to była już zupełnie inna historia. Natalie nawet nie próbowała udawać, że o tym nie wiedziała. Zwykle wolała widzieć rzeczy takimi, jakie były niż wmawiać sobie ich wygodniejszą wersję.
Przełknęła ślinę.
- Kwestia wychowania - stwierdziła cicho. Nie chciało jej się kontynuować tego tematu. Jakoś porównywanie swojej rodziny do jego nie było czymś, na co miałaby teraz ochotę. Musiałaby mu zdecydowanie za dużo wyjaśniać by zrozumiał jej podejście.
U niej w domu przesadna troska była na porządku dziennym. Może nie powtarzało się ciągle dzieciom, że mają nie biegać z nożyczkami, myć ręce by nie chorować, nie garbić się i nie dotykać ostrych rzeczy. Rodzice Natalie nie byli tak nadopiekuńczy by wychowywać dzieci pod kloszem, ale na pewno bardzo się o nie martwili. Było to widać głównie po Jamesie, któremu ten strach towarzyszył praktycznie od chwili ich poczęcia. Nie chciał by przechodziły to, co on i starał się je przed tym chronić. Na swój sposób. Stąd te wpojone zachowania na wypadek zagrożenia i znajomość realiów. Mężczyzna bał się też, że może sam ich skrzywdzić. Niektóre rzeczy były zapisane w genach i tylko potęgowane przez wychowanie. Stąd przechodząca z pokolenia na pokolenie przemoc w rodzinie, a tej pan Dark za wszelką cenę chciał uniknąć. Ludzie potrafią wyczuwać emocje innych podświadomie, zwłaszcza strach, nic więc dziwnego, że Brytyjczyk zaszczepił go w swoim potomstwie nawet, jeśli nigdy nie powiedział im o swoich obawach na głos.
Kurna~ Ludzkie poczucie własnej wartości może tak strasznie wszystko zakrzywić. Jezz...
- Nie o to mi chodziło. - Westchnęła i przewróciła oczami, czego już nie mógł widzieć.
- Nie chcę po prostu żadnych nieporozumień. Wolę z zawczasu coś wyjaśnić niż później musieć się denerwować. Nie czytasz mi w myślach, więc bez tego nie wszystko musisz od razu wiedzieć. Mam dość stresu w życiu by bez powodu ryzykować dodatkowym. - Tu przyszła jej do głowy możliwa interpretacja jej słów z uwzględnieniem jego podejścia.
- Zanim coś źle zinterpretujesz. Nie, to nie w tobie tkwiłby tu problem tylko w różnicach w naszym podejściu. Coś, co jest normalne dla mnie, nie koniecznie musi być takie dla ciebie. - W najbliższym czasie musiała analizować swoje wypowiedzi przez pryzmat jego obecnej samooceny. Złe zrozumienie słów drugiej osoby już nieraz przysporzyła im mnóstwo kłopotu.
Oj, przecież wiedział, że sam wtedy nawalił! No, może uważał, że nieco przesadziła, bo przecież po reakcjach dałby se łapy uciąć, że się jej podobało... Ale jednak jego skucha i garnął ten niezaprzeczalny fakt. Po prostu przy okazji był wrednym, rudym chujem i musiał jej to powypominać, tak dla zasady. Bo przecież współczucia po niej nie oczekiwał.
On chyba nigdy nie oczekiwał po nikim współczucia. Ani pomocy, ani niczego zupełnie. A kiedy zdarzali się tacy ludzie jak Natalie... Nie, chwila. Oni się dotąd mu nie zdarzali, a więc tym bardziej nie wiedział jak reagować.Ostatecznie zakochał się w tym nowym sposobie w jaki traktowała go Darkówna, aż w końcu w całej Natalie. Od ciemnych,choć czasem pociągająco fioletowych oczu, aż po smukłe nóżki o cholernie silnym kopie. Kochał ją całą, calusieńką. I równie co ją pożądał, tak samo czuł się jej nie wart. Nic więc dziwnego, że wystarczyły źle dobrane słowa by rudzielec poczuł się odtrącony i tym samym zmusił nastolatkę do mozolnych tłumaczeń.
Temat ich skrajnie różnego wychowania pozostał bez komentarza. Kłócenie się o to jak powinna wyglądać rodzina nie było w tym momencie niczym na co którekolwiek z nich miało jakąkolwiek ochotę. Właściwie to Remi stracił chęci na cokolwiek, gdy tylko miłość jego życia zażądała by trzymał od niej łapy z daleka. Widocznie nie doceniała, że i tak starał się hamować, chociaż ciężko winić dotąd aseksualną laskę by cieszyła się, że starszy chłopak wsadza jej łapę tylko pod stanik,a nie w majtki...
- Uhum... - potaknął, wcale jej nie słuchając. Pod tym względem był uparty jak osioł i gdy raz złapał focha czy doła, to można było się i pół dnia produkować, a i tak miało to efekt porównywalny co do walenia grochem o ścianę.
"Nie o to mi chodziło" wystarczyło w zupełności. Wstęp jak do wymówki po tym, gdy kazała mu nie robić sobie wiochy przed ludźmi nie mógł oznaczać nic dobrego, prawda? A on już przecież obiecał się jej nie narzucać i naprawdę nie wiedział czego jeszcze po nim oczekiwano.
- Dobra, garnę... - mruknął, zmęczony jej usilnym wbijaniem mu do głowy sam nie był pewien czego. Ani przez moment nie pomyślał, że robienie scen w szkole, a już zwłaszcza komuś z tak odpowiedzialną funkcją kogo non stop monitorowali inni uczniowie i profesorowie, mogłoby być jakkolwiek złe czy nieodpowiednie. No, bo przecież się kochali i nie powinno to ani nikogo obchodzić, ani tym bardziej sprowadzać problemów, co nie? Szkoda, że w rzeczywistości świat nie był tak wspaniale prosty jakim widział go Thibault.
On chyba nigdy nie oczekiwał po nikim współczucia. Ani pomocy, ani niczego zupełnie. A kiedy zdarzali się tacy ludzie jak Natalie... Nie, chwila. Oni się dotąd mu nie zdarzali, a więc tym bardziej nie wiedział jak reagować.Ostatecznie zakochał się w tym nowym sposobie w jaki traktowała go Darkówna, aż w końcu w całej Natalie. Od ciemnych,choć czasem pociągająco fioletowych oczu, aż po smukłe nóżki o cholernie silnym kopie. Kochał ją całą, calusieńką. I równie co ją pożądał, tak samo czuł się jej nie wart. Nic więc dziwnego, że wystarczyły źle dobrane słowa by rudzielec poczuł się odtrącony i tym samym zmusił nastolatkę do mozolnych tłumaczeń.
Temat ich skrajnie różnego wychowania pozostał bez komentarza. Kłócenie się o to jak powinna wyglądać rodzina nie było w tym momencie niczym na co którekolwiek z nich miało jakąkolwiek ochotę. Właściwie to Remi stracił chęci na cokolwiek, gdy tylko miłość jego życia zażądała by trzymał od niej łapy z daleka. Widocznie nie doceniała, że i tak starał się hamować, chociaż ciężko winić dotąd aseksualną laskę by cieszyła się, że starszy chłopak wsadza jej łapę tylko pod stanik,a nie w majtki...
- Uhum... - potaknął, wcale jej nie słuchając. Pod tym względem był uparty jak osioł i gdy raz złapał focha czy doła, to można było się i pół dnia produkować, a i tak miało to efekt porównywalny co do walenia grochem o ścianę.
"Nie o to mi chodziło" wystarczyło w zupełności. Wstęp jak do wymówki po tym, gdy kazała mu nie robić sobie wiochy przed ludźmi nie mógł oznaczać nic dobrego, prawda? A on już przecież obiecał się jej nie narzucać i naprawdę nie wiedział czego jeszcze po nim oczekiwano.
- Dobra, garnę... - mruknął, zmęczony jej usilnym wbijaniem mu do głowy sam nie był pewien czego. Ani przez moment nie pomyślał, że robienie scen w szkole, a już zwłaszcza komuś z tak odpowiedzialną funkcją kogo non stop monitorowali inni uczniowie i profesorowie, mogłoby być jakkolwiek złe czy nieodpowiednie. No, bo przecież się kochali i nie powinno to ani nikogo obchodzić, ani tym bardziej sprowadzać problemów, co nie? Szkoda, że w rzeczywistości świat nie był tak wspaniale prosty jakim widział go Thibault.
No tak, przecież on i tak wiedział swoje. Kij z tym, co Panna Wszystko Tłumacząca mówiła, on przecież rozumiał jej słowa lepiej od niej.
Westchnęła i przewróciła oczami. Miała szczerze dość użerania się z jego nastawieniem do tego, co usiłowała mu przekazać, a mimo to nadal próbowała.
- Nie, jak widać nie garniesz - burknęła.
Przeczesała palcami włosy, które jak zwykle postanowiły władować jej się na twarz.
- Właściwie, dlaczego nie chce ci się chociażby spróbować zrozumieć to, co do ciebie mówię, co? Zawsze wiesz wszystko lepiej. - Wzięła głęboki, powolny oddech by nie zacząć się bardziej irytować. Nie miała ochoty na kłótnie. Rudzielec miał odpoczywać... Niestety, Darkówna jednak nie potrafiła robić zawsze to, co powinna, a zamiast tego ją ponosiło i zaczynała gadać to, co myśli, co nie zawsze było najlepszym rozwiązaniem. Aż dziwne, że osoba z tak niewyparzoną buzią doczekała się tytułu prefekta. Jak widać, na szczęście nie miała zbyt często styczności z głupimi dorosłymi, przed pyskowaniem którym nie byłaby w stanie się powstrzymać.
Westchnęła i przewróciła oczami. Miała szczerze dość użerania się z jego nastawieniem do tego, co usiłowała mu przekazać, a mimo to nadal próbowała.
- Nie, jak widać nie garniesz - burknęła.
Przeczesała palcami włosy, które jak zwykle postanowiły władować jej się na twarz.
- Właściwie, dlaczego nie chce ci się chociażby spróbować zrozumieć to, co do ciebie mówię, co? Zawsze wiesz wszystko lepiej. - Wzięła głęboki, powolny oddech by nie zacząć się bardziej irytować. Nie miała ochoty na kłótnie. Rudzielec miał odpoczywać... Niestety, Darkówna jednak nie potrafiła robić zawsze to, co powinna, a zamiast tego ją ponosiło i zaczynała gadać to, co myśli, co nie zawsze było najlepszym rozwiązaniem. Aż dziwne, że osoba z tak niewyparzoną buzią doczekała się tytułu prefekta. Jak widać, na szczęście nie miała zbyt często styczności z głupimi dorosłymi, przed pyskowaniem którym nie byłaby w stanie się powstrzymać.
Słysząc niezadowolone burknięcie ukochanej, rudy agent specjalnej troski nakrył się bardziej kołdrą, niespecjalnie zachwycony, że niewygodny temat nie został ucięty na jego ostatnim potaknięciu. No, bo przecież powiedział jej, że rozumie, to czego jeszcze oczekiwała? Przyznania racji na piśmie? Kiedy dziewczyna kontynuowała, on westchnął głośno i uniósł ręce,którymi po chwili przetarł twarz, od środka w stronę włosów,zatrzymując dłonie na uszach. Chciał, naprawdę pragnął moc teraz się odciąć i mieć wyjebane na jej niezrozumiałe pretensje, ale aż za dobrze wiedział, że to tylko pogorszyłoby sytuację - tego jednego Natalie zdążyła go już nauczyć, więc jeśli nie miał możliwości wzięcia nóg za pas i zaszycia w jakimś dalekim od niej, bezpiecznym kącie, to wolał jej dodatkowo nie drażnić. Opuściwszy ręce na pościel przeniósł spojrzenie jasnych tęczówek na jej słodką buzię,której nawet gniew czy zmęczenie niczego nie ujmowały.
- Vivs... - zaczął cicho, tylko po to by zaraz poprawić się i trochę nieśmiałym, proszącym tonem zwrócić się do niej szczerząc przy tym lekko ząbki.
- Kochanie...?
To brzmiało tak źle. Tak dziwnie. Tak... tak, że aż poczuł się jak ostatni debil i odwrócił wzrok, czując jak z zupełnie niezrozumiałego dlań powodu zaczyna robić mu się gorąco. Przecież nie pierwszy raz zwracał się do laski w podobny sposób! A już szczególnie w stronę Darkówny. A jednak... jednak tym razem byli parą. Chyba. Bo przecież tego nie ustalili? Albo zdążył zapomnieć. Kurwa, czy obrazi się jak ją spyta? "Kochanie, to jesteś ze mną czy nie?". Jakby usłyszał nie to by skoczył z okna zanim zdążyłaby go powstrzymać.
I takim oto sposobem Remi zafiksował się na własnych rozmyślaniach na tyle by zapomnieć o co chciał spytać, że w ogóle miał zamiar zadać jakieś pytanie i że nie jest tu sam. Oczywiście z tego powodu dociekania Natalie pozostały bez odzewu.
- Vivs... - zaczął cicho, tylko po to by zaraz poprawić się i trochę nieśmiałym, proszącym tonem zwrócić się do niej szczerząc przy tym lekko ząbki.
- Kochanie...?
To brzmiało tak źle. Tak dziwnie. Tak... tak, że aż poczuł się jak ostatni debil i odwrócił wzrok, czując jak z zupełnie niezrozumiałego dlań powodu zaczyna robić mu się gorąco. Przecież nie pierwszy raz zwracał się do laski w podobny sposób! A już szczególnie w stronę Darkówny. A jednak... jednak tym razem byli parą. Chyba. Bo przecież tego nie ustalili? Albo zdążył zapomnieć. Kurwa, czy obrazi się jak ją spyta? "Kochanie, to jesteś ze mną czy nie?". Jakby usłyszał nie to by skoczył z okna zanim zdążyłaby go powstrzymać.
I takim oto sposobem Remi zafiksował się na własnych rozmyślaniach na tyle by zapomnieć o co chciał spytać, że w ogóle miał zamiar zadać jakieś pytanie i że nie jest tu sam. Oczywiście z tego powodu dociekania Natalie pozostały bez odzewu.
Jego zatkanie uszu jeszcze bardziej ją podłamało. Nie cierpiała, gdy ludzie nie potrafili w prost odpowiadać na pytania. W jej domu zawsze liczyły się konkrety. Nie ważne, ile miałeś lat, na poważne pytania zawsze padały poważne odpowiedzi. Niby rodzeństwo czasem próbowało migać się od przyznawania do niewygodnej prawdy przed rodzicami, ale w końcu się łamało i wszystko szczerze tłumaczyło. Kwestia szacunku do siebie i rozmówcy. Pewnie właśnie przez to podejście tak strasznie denerwowało ją kręcenie Francuza. Serio, powiedzenie, co mu chodzi po głowie byłoby znacznie szybsze i łatwiejsze. Właściwie, w tym momencie nie musiał nawet nic wyjaśniać, bo prosiła go raczej, żeby to on skupił się na jej wyjaśnieniach. Niestety, rozważania nad innym tematem pochłonęły go do tego stopnia, że zupełnie ją w końcu olał.
Uniosła brwi sceptycznie, gdy usłyszała, jak ją nazwał.
Serio?
Nie powiedziała tego na głos, ale nawet nie próbowała ukryć tego retorycznego pytania, które było wymalowane na jej twarzy. Takie oklepane teksty i określenia zawsze wywoływały u niej podobną reakcję. Ale zawsze mogło być gorzej. Gdyby nazwał ją jakimś misiaczkiem czy tygryskiem, to by jej się tutaj zwyczajnie mózg wyłączył by ratować te resztki umysłu, które pozostały jeszcze niezałamane.
Wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym krótko westchnęła i się wyprostowała.
- Dobra, idź w końcu spać. Miałeś wypoczywać. - Potarła brwi powoli się uspokajając. Oboje mieli już na dziś dość wrażeń.
Znów podniosła na niego oczy, nie odrywając do końca ręki od twarzy.
- Ale proszę cię, nie rób nic głupiego, jak mnie nie będzie. - To przykre, ale ona sama nie wierzyła, że rudzielec potrafi to zrobić.
Uniosła brwi sceptycznie, gdy usłyszała, jak ją nazwał.
Serio?
Nie powiedziała tego na głos, ale nawet nie próbowała ukryć tego retorycznego pytania, które było wymalowane na jej twarzy. Takie oklepane teksty i określenia zawsze wywoływały u niej podobną reakcję. Ale zawsze mogło być gorzej. Gdyby nazwał ją jakimś misiaczkiem czy tygryskiem, to by jej się tutaj zwyczajnie mózg wyłączył by ratować te resztki umysłu, które pozostały jeszcze niezałamane.
Wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym krótko westchnęła i się wyprostowała.
- Dobra, idź w końcu spać. Miałeś wypoczywać. - Potarła brwi powoli się uspokajając. Oboje mieli już na dziś dość wrażeń.
Znów podniosła na niego oczy, nie odrywając do końca ręki od twarzy.
- Ale proszę cię, nie rób nic głupiego, jak mnie nie będzie. - To przykre, ale ona sama nie wierzyła, że rudzielec potrafi to zrobić.
Dopiero głos Natalie wyrwał Remiego z gonitwy myśli, która jakimś cudem zeszła na temat najbliższych świąt Bożego Narodzenia ("Czy powinienem dać jej prezent? Czy to powinno być coś romantycznego? Czy ona w ogóle lubi romantyczne rzeczy? Czy tabsy w kształcie serduszek się liczą? Ciekawe czy wciąż ma tamtą,którą jej wtedy dał w podzięce. Wydał na nią oszczędności życia i zastawił wątrobę. Ale nic nie mówiła by ją brała. A jeśli ją wyrzuciła?" itd)... a potem na kolejne dziesięć i tylko nabierała na sile. Gdyby nie Darkówna, facet mógłby zaciąć się na kolejne godziny, a tak zerknął na nią nieprzytomnie i przetrawiwszy wypowiedziane przez nią słowa, skrzyżował ręce na piersi by z miną pod tytułem "nie jesteś moją mamą" zapowiedzieć;
- Nie chcę.
A ponieważ to byłoby za mało na tak szybko zdrowiejącego młodzieńca, rudzielec zerwał się z miejsca tak szybko i niespodziewanie, że powstrzymanie go przekraczałoby możliwości ludzkiego refleksu. Czy ona nie prosiła go by nie robił nic głupiego? Oj, chyba tej części jej wypowiedzi już nie dosłyszał...
- Już mi serio lepiej. - zapewnił, zanim Nat zdążyłaby zacząć go opieprzać. Leki, które dotąd trzymały go jakkolwiek na wodzy najwidoczniej zdążyły przestać działać, gdyż francuz syknął z bólu przy zbyt gwałtownym odwróceniu głowy. I chociaż wydawał się słaniać na nogach, dawał radę robić uniki i dorwać się do swoich leżących na parapecie ubrań, a przynajmniej tego co z nich zostało...
- Nie chcę.
A ponieważ to byłoby za mało na tak szybko zdrowiejącego młodzieńca, rudzielec zerwał się z miejsca tak szybko i niespodziewanie, że powstrzymanie go przekraczałoby możliwości ludzkiego refleksu. Czy ona nie prosiła go by nie robił nic głupiego? Oj, chyba tej części jej wypowiedzi już nie dosłyszał...
- Już mi serio lepiej. - zapewnił, zanim Nat zdążyłaby zacząć go opieprzać. Leki, które dotąd trzymały go jakkolwiek na wodzy najwidoczniej zdążyły przestać działać, gdyż francuz syknął z bólu przy zbyt gwałtownym odwróceniu głowy. I chociaż wydawał się słaniać na nogach, dawał radę robić uniki i dorwać się do swoich leżących na parapecie ubrań, a przynajmniej tego co z nich zostało...
Tego to już było za wiele. Naprawdę starała się tu być miła, ale do cholery jasnej, ona nie była aniołem w ludzkiej skórze jak jej matka. Nie, z charakteru przypominała raczej gościa, który za znacznie drobniejsze rzeczy był gotów się pobić.
Po tym, jak nie udało jej się go złapać, syknęła już nieźle wkurzona.
- Jasna cholera... Nie, nie siliła się już na delikatności.
Pierdolić to. Pierdolić to wszystko. Nie będę do cholery udawała kogoś kim nie jestem.
Bez słowa sięgnęła szybko po guzik, którym wzywa się personel szpitalny. W końcu to oni byli tu od tego by zajmować się pacjentami, a nie ona.
Podniosła się powoli z miejsca z grobową miną.
- Ty do cholery po prostu nie umiesz mnie słuchać. - Jakby to była jakaś niespodzianka.
Nie chciało jej się tu siedzieć i go niańczyć. Przyszła tu żeby upewnić się, że nikt nie pogorszy sprawy i Remi się nie zabije, a nie po to by wyniszczać samą siebie. Nie, tego już nie zamierzała robić.
Najpierw ja, później inni. Kurwa..
Miała ochotę coś rozwalić, ale wolała z tym poczekać, aż opuści szpital. Na szczęście była dziś zwolniona z nocowania w internacie, więc mogła sobie pozwolić na tak swobodne odreagowanie w zaciszu własnego domu. Może ten pokój, który zrobiła przez wakacje? Czemu nie. W końcu i tak nigdy nie był on dobrym pomysłem.
Niektóre rzeczy nigdy nie powinny się zmieniać.
Po tym, jak nie udało jej się go złapać, syknęła już nieźle wkurzona.
- Jasna cholera... Nie, nie siliła się już na delikatności.
Pierdolić to. Pierdolić to wszystko. Nie będę do cholery udawała kogoś kim nie jestem.
Bez słowa sięgnęła szybko po guzik, którym wzywa się personel szpitalny. W końcu to oni byli tu od tego by zajmować się pacjentami, a nie ona.
Podniosła się powoli z miejsca z grobową miną.
- Ty do cholery po prostu nie umiesz mnie słuchać. - Jakby to była jakaś niespodzianka.
Nie chciało jej się tu siedzieć i go niańczyć. Przyszła tu żeby upewnić się, że nikt nie pogorszy sprawy i Remi się nie zabije, a nie po to by wyniszczać samą siebie. Nie, tego już nie zamierzała robić.
Najpierw ja, później inni. Kurwa..
Miała ochotę coś rozwalić, ale wolała z tym poczekać, aż opuści szpital. Na szczęście była dziś zwolniona z nocowania w internacie, więc mogła sobie pozwolić na tak swobodne odreagowanie w zaciszu własnego domu. Może ten pokój, który zrobiła przez wakacje? Czemu nie. W końcu i tak nigdy nie był on dobrym pomysłem.
Niektóre rzeczy nigdy nie powinny się zmieniać.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach