▲▼
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Współlokatorzy: Trystian
Jeden z bardziej nietypowych pokoi w akademiku. Tak jak większość jest dwuosobowy i podłoga jest drewniana, ale zamiast standardowych kolorów jak w innych posiada on niebieskie, wręcz granatowe ściany. Wydaje się dość przestrzenny i posiada jedno szerokie okno z czarnymi zasłonami naprzeciwko drzwi wejściowych, przy których stał wieszak na ubrania i leżał dywanik na buty. Po prawie stronie pokoju znajduje się łóżko piętrowe, które wydają się wytworzone z drogich materiałów, duża biblioteczka wypełniona różnymi książkami, prawdopodobnie zostawionymi przez poprzedniego lokatora, i dwie szafki na ubrania jedna dla Ryu, a druga dla Trystiana, natomiast po lewej są dwa biurka z wbudowaną mała szafeczką na przechowywanie różnych bzdetów, nad którymi widnieje porządnie przymocowany telewizor LCD. Znalazło tu się też miejsce na półki na przedmioty różnej maści znajdujące się obok okna. Warto dodać, iż w pokoju jako dodatek jest też mała łazieneczka z prysznicem, umywalką i ubikacją.
Jeden z bardziej nietypowych pokoi w akademiku. Tak jak większość jest dwuosobowy i podłoga jest drewniana, ale zamiast standardowych kolorów jak w innych posiada on niebieskie, wręcz granatowe ściany. Wydaje się dość przestrzenny i posiada jedno szerokie okno z czarnymi zasłonami naprzeciwko drzwi wejściowych, przy których stał wieszak na ubrania i leżał dywanik na buty. Po prawie stronie pokoju znajduje się łóżko piętrowe, które wydają się wytworzone z drogich materiałów, duża biblioteczka wypełniona różnymi książkami, prawdopodobnie zostawionymi przez poprzedniego lokatora, i dwie szafki na ubrania jedna dla Ryu, a druga dla Trystiana, natomiast po lewej są dwa biurka z wbudowaną mała szafeczką na przechowywanie różnych bzdetów, nad którymi widnieje porządnie przymocowany telewizor LCD. Znalazło tu się też miejsce na półki na przedmioty różnej maści znajdujące się obok okna. Warto dodać, iż w pokoju jako dodatek jest też mała łazieneczka z prysznicem, umywalką i ubikacją.
- No i jesteśmy. - oznajmił Kurogane wchodząc do akademiku. Po nieudanej prowokacji jakieś reakcji ze strony Stern'a miał on lekkie doła. Wydawało mu się, że całkiem dobrze odegrał przypisaną sobie rolę, a tu nic. Jego pewność swoich umiejętności aktorskich, trochę zmalała. Oczywiście nie było to nic czego czas nie wykuruje. Przyznał rację chłopakowi, że przydałoby się wymienić numerami i na miejscu to zrobili, aby następnie udać się w stronę akademika. Prowadzili tam jakieś mniej znaczące rozmowy, głównie po to by zabić czas. Normalnie od razu udałby się do pokoju z Trystianem, żeby mu pokazać jaki on jest, no ale pierw trzeba było poinformować tych od przypisywania pokoi. Niby decydowali oni losowo, kto z kim, ale jeśli się kogoś znało to bezproblemowo można było załatwić ten sam pokój. Z tego co Ryu wiedział, zrobiono to z takim zamiarem by nowi czuli się bardziej komfortowo w towarzystwie innych. Dojrzał jedną z osób, które przydzielały innym pokoje i ku ich szczęściu był to ktoś z kim kruczowłosy się dogadywał.
- Poczekaj chwilę. - oznajmił swojemu współlokatorowi. Właściwie to przyszłemu, ale to się zaraz zmieni. - Hej Eric! - krzyknął Ryu i oddalił się od Stern'a. Po wymienieniu paru zdań ze znajomym, kruczowłosy wrócił do swojego kompana i pomachał mu kluczykiem z numerkiem 36 przed twarzą.
-On jest teraz twój. A teraz chodźmy do pokoju. - poinformował i zaczął iść w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro. Kurogane nie zaczynał nawet rozmowy na czas ich niesamowicie krótkie podróży do pokoju. O dziwo, nikogo nie minęli po drodze z niejasnych dla Ryu przyczyn. Normalnie o tej godzinie wszyscy zaczynali wracać do swoich 'kryjówek'. Tymczasem akademik wyglądał na opuszczony. Może organizowali jakąś imprezę o której nie wiedział? Wzruszył ramionami na swoje myśli i zatrzymał się przed drzwiami do ich sanktuarium. Spojrzał kątem oka na Trystiana w oczekiwaniu na jakąś reakcję i otrzymując odpowiedź na swoje przypuszczenia, wyjął klucz i otworzył drzwi. Odsunął się do tyłu i jak lokaj pokazujący nowy pokój jakiemuś księciu, lekko się ukłonił z wyprostowaną ręką wskazującą na ich przytułek.
- Zapraszam do środka. - powiedział z szacunkiem bawiąc się przez chwilę w jakiegoś sługę. Kurogane zamknął za nimi pokój i rzucił klucze na jedno z biurek. Na te zawalone wszelkiej maści papierami. Wzdychając, zdjął buty, zebrał wszystkie kartki razem i wrzucił do środka biurka. Nie było to nic ciekawego, więc nie miało co wystroju psuć. Podszedł do okna i uchylił je, by do pomieszczenia wpadło trochę powietrza.
-Wolisz spać na górze czy na dole? - zapytał się idąc w stronę wieszaka przy wejściu, na który rzucił swoją skórzaną kurtkę. - Mi to jest obojętnie, więc jak wolisz.
Podszedł do biurka, z którego wcześniej zgarnął niepotrzebne rzeczy i usiadł na fotelu, które było w komplecie z resztą. Następnie obrócił się żeby widzieć swojego nowego współlokatora, myślącego nad jego pytaniem. Uzyskując odpowiedź kiwnął głową i zaczął po kolei pokazywać palcem co gdzie jest.
-Tutaj masz swoją szafę na ubrania i inne sekrety jakie tam posiadasz. Te drugie biurko jest do twojej dyspozycji. Telewizora osobiście w ogóle nie używam, więc masz do niego wyłączny dostęp. Za mną jest łazienka, co pewnie ogarnąłeś. Akademik ponoć ma fundować czyste ręczniki jak zaczną się już lekcje, ale to jest opcjonalny wybór. - wyjaśnił i porozglądał się jeszcze po pokoju, czy aby na pewno niczego nie ominął. - To chyba tyle. Jakieś pytania?
- Poczekaj chwilę. - oznajmił swojemu współlokatorowi. Właściwie to przyszłemu, ale to się zaraz zmieni. - Hej Eric! - krzyknął Ryu i oddalił się od Stern'a. Po wymienieniu paru zdań ze znajomym, kruczowłosy wrócił do swojego kompana i pomachał mu kluczykiem z numerkiem 36 przed twarzą.
-On jest teraz twój. A teraz chodźmy do pokoju. - poinformował i zaczął iść w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro. Kurogane nie zaczynał nawet rozmowy na czas ich niesamowicie krótkie podróży do pokoju. O dziwo, nikogo nie minęli po drodze z niejasnych dla Ryu przyczyn. Normalnie o tej godzinie wszyscy zaczynali wracać do swoich 'kryjówek'. Tymczasem akademik wyglądał na opuszczony. Może organizowali jakąś imprezę o której nie wiedział? Wzruszył ramionami na swoje myśli i zatrzymał się przed drzwiami do ich sanktuarium. Spojrzał kątem oka na Trystiana w oczekiwaniu na jakąś reakcję i otrzymując odpowiedź na swoje przypuszczenia, wyjął klucz i otworzył drzwi. Odsunął się do tyłu i jak lokaj pokazujący nowy pokój jakiemuś księciu, lekko się ukłonił z wyprostowaną ręką wskazującą na ich przytułek.
- Zapraszam do środka. - powiedział z szacunkiem bawiąc się przez chwilę w jakiegoś sługę. Kurogane zamknął za nimi pokój i rzucił klucze na jedno z biurek. Na te zawalone wszelkiej maści papierami. Wzdychając, zdjął buty, zebrał wszystkie kartki razem i wrzucił do środka biurka. Nie było to nic ciekawego, więc nie miało co wystroju psuć. Podszedł do okna i uchylił je, by do pomieszczenia wpadło trochę powietrza.
-Wolisz spać na górze czy na dole? - zapytał się idąc w stronę wieszaka przy wejściu, na który rzucił swoją skórzaną kurtkę. - Mi to jest obojętnie, więc jak wolisz.
Podszedł do biurka, z którego wcześniej zgarnął niepotrzebne rzeczy i usiadł na fotelu, które było w komplecie z resztą. Następnie obrócił się żeby widzieć swojego nowego współlokatora, myślącego nad jego pytaniem. Uzyskując odpowiedź kiwnął głową i zaczął po kolei pokazywać palcem co gdzie jest.
-Tutaj masz swoją szafę na ubrania i inne sekrety jakie tam posiadasz. Te drugie biurko jest do twojej dyspozycji. Telewizora osobiście w ogóle nie używam, więc masz do niego wyłączny dostęp. Za mną jest łazienka, co pewnie ogarnąłeś. Akademik ponoć ma fundować czyste ręczniki jak zaczną się już lekcje, ale to jest opcjonalny wybór. - wyjaśnił i porozglądał się jeszcze po pokoju, czy aby na pewno niczego nie ominął. - To chyba tyle. Jakieś pytania?
Przez większość drogi milczał, jedynie kiedy zapisywał jego numer nie mógł się nie zaśmiać, gdy wprowadził nazwę kontaktu- "Ryu-chan~". Skupiał się na niej wiercąc głową we wszystkie strony, ale też zauważył jego reakcję na swoje poprzednie zachowanie. Triss momentalnie urósł w sobie. Dokonał tego, czego chciał. Jego wzrok wyglądał jakby pierwszy raz był na zewnątrz. W akademiku to samo. Jakby pierwszy raz się w takim znajdował, chociaż w sumie to nie było dalekie prawdy. Ryu był w stanie wszystko tak szybko i zwinnie załatwić. To było wręcz niemożliwe dla świeżaka w nowym życiu, jakim był Kot. Był pełen podziwu dla kolegi. Schował klucz do kieszeni i dalej podążał za chłopakiem. Kiedy tylko wszedł do pokoju nie dawał po sobie poznać żadnej reakcji. Kompletny "poker face" i suche ocenianie nowego miejsca. Można by było przypuścić, że był trochę zawiedziony nowym miejscem. Ale czy to była do końca prawda? W sumie nie wiadomo. Możliwe, że spodziewał się więcej. W końcu od zawsze pławił się w luksusach. Nie tyle co mógł wymagać więcej, co po prostu spodziewał się tego. Wchodząc do pokoju zdjął buty i zaczął się wiercić wokół, dotykając wszystkich mebli, sprawdzając każdy kąt, przejeżdżając po półkach z książkami, jakby pochłaniał ich wiedzę przez sam dotyk, momentami zatrzymując się na jakimś tytule. No wszystko wyglądało jak w największym porządku. Odłożył swój plecak w jakiś kąt, po czym wskoczył na piętro w łóżku, jakby od razu odpowiadając, że to te miejsce chce przypisać jako swoje. Możliwe, że przez lekki zawód nie był w stanie kompletnie nic powiedzieć. Nie wiedział o co spytać. Wszystko wydawało się takie proste i objaśnione. W pewnym momencie jednak zaświtało parę pytań.
- Co z personelem śniadaniowym? Przynoszą zamówienia do pokoi, czy schodzi się do jakiejś restauracji? Kiedy zbierają ubrania do uprania? Jest możliwość wzięcia większej ilości niż ta, która jest w ofercie?- Powiedział wszystko, wciąż mając obojętny wyraz twarzy. Jego wymowa też była typowo informacyjna, oschła, bez najmniejszych emocji. Jakby podpiąć słowa do jakiegoś zmechanizowanego robota z ludzkim głosem. Po chwili jednak wzrok powędrował mu ponownie na szafkę i zrodziło się kolejne pytanie. - Rozumiem, że tu jest miejsce na rzeczy najczęściej noszone, by mieć je przy sobie. A gdzie mogę znaleźć jakieś większe miejsce na garderobę? Jest gdzieś blisko pokoju, czy potrzeba jest większego przejścia budynku?- W sumie to były tak dziwne pytania, nawet jak dla samego Trystiana. W końcu jakby nie wiele trzymało się kupy. Po co mieliby robić oddzielne miejsce daleko pokoju? Nie mogli najzwyczajniej w świecie zagospodarować miejsca i robić drzwi po obu stronach pokoju z garderobą? No ale w sumie widząc rozmiar pokoju, można było się domyślić, że przechowuje się tu ubrania tylko na dany sezon, ewentualnie nawet nie do końca, by potem zrobić rotacje znoszonych rzeczy. W sumie bardzo praktyczne. Jednak co z resztą? Przecież gdzieś trzeba je trzymać. Gdzieś muszą się znajdować! Coraz mniej to wszystko miało sensu... Chłopak momentalnie poczuł się bardzo zagubiony.
- Co z personelem śniadaniowym? Przynoszą zamówienia do pokoi, czy schodzi się do jakiejś restauracji? Kiedy zbierają ubrania do uprania? Jest możliwość wzięcia większej ilości niż ta, która jest w ofercie?- Powiedział wszystko, wciąż mając obojętny wyraz twarzy. Jego wymowa też była typowo informacyjna, oschła, bez najmniejszych emocji. Jakby podpiąć słowa do jakiegoś zmechanizowanego robota z ludzkim głosem. Po chwili jednak wzrok powędrował mu ponownie na szafkę i zrodziło się kolejne pytanie. - Rozumiem, że tu jest miejsce na rzeczy najczęściej noszone, by mieć je przy sobie. A gdzie mogę znaleźć jakieś większe miejsce na garderobę? Jest gdzieś blisko pokoju, czy potrzeba jest większego przejścia budynku?- W sumie to były tak dziwne pytania, nawet jak dla samego Trystiana. W końcu jakby nie wiele trzymało się kupy. Po co mieliby robić oddzielne miejsce daleko pokoju? Nie mogli najzwyczajniej w świecie zagospodarować miejsca i robić drzwi po obu stronach pokoju z garderobą? No ale w sumie widząc rozmiar pokoju, można było się domyślić, że przechowuje się tu ubrania tylko na dany sezon, ewentualnie nawet nie do końca, by potem zrobić rotacje znoszonych rzeczy. W sumie bardzo praktyczne. Jednak co z resztą? Przecież gdzieś trzeba je trzymać. Gdzieś muszą się znajdować! Coraz mniej to wszystko miało sensu... Chłopak momentalnie poczuł się bardzo zagubiony.
Gdy Kurogane przyglądał się twarzy współlokatora nie widział jakiegoś podekscytowania czy czegoś. Przez chwilę zastanawiał się co jest nie tak i rozejrzał się ponownie po pokoju. Lampeczka zapaliła mu się w głowie, kiedy przypomniał sobie fakt, iż Trystian jest z zamożnej rodziny. W przeciwieństwie do kruczowłosego. Prawdopodobnie ich standardy różniły się jak niebo i ziemia. No cóż. Każdy kiedyś musi napotkać takie przeszkody. Poza tym na dłuższą metę, wyszłoby mu to na lepsze.
Ryu spodziewał się jakichś pytań, ale to był po prostu natłok. Szczególnie kiedy pomyślał jakiego one są typu. Westchnął tylko jak zdał sobie sprawę co one oznaczały.
To nie mogło być takie proste, prawda?...
-No to po kolei. Jest tutaj coś w stylu restauracji, ale potrawy prawdopodobnie są trochę inne od tych które jadałeś na co dzień. W sumie to nie wiem czy jest opcja by zamówić jedzenie do pokoi. Z góry przypuszczałem, że nie ma. Ale patrząc na to, że to jest Riverdale nie zdziwiłbym się gdyby taka opcja była. Później się dowiem. Co do prania to tak naprawdę nie ma jakieś dużej rutyny. Brudne ubrania wrzucasz do jednego z dwóch koszyków będących w łazience i kiedy uznajesz, że jest ich już za dużo lub gdy ci brakuje na przyszłe dni, zanosisz je do pralni na parterze. Tam każdy kosz jest oddzielnie obsługiwany i po 24 godzinach jest on dostarczany razem z świeżymi ciuchami. - wyjaśnił chłopak na temat pierwszej części pytań. Następne jednak zmieszały go, pewnie tak samo jak Stern'a, chociaż z innego powodu. Szafa, która się tu znajduje była dwa razy większa niż ta w jego starym domu, a tam miał ją zapełnioną tylko do połowy. Różnica sfer została mu wręcz co chwila uświadamiana. A może to po prostu różnica osobowości? Kto wie. I po części potrafił zrozumieć obawy innych czy Trystian da tu sobie rade.
-Jak często wychodziłeś z domu? I gdzie, jeśli można się spytać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Wbrew pozorem w tej sytuacji miało ono bardzo duże znaczenie. - Na temat szafy będę w stanie ci jutro odpowiedzieć. Nie dopytywałem się o to. - ostatecznie dodał, by różowo włosy się tym nie przejmował. Ciągłe zastanawianie się nad sytuacją z którą będą musieli się zmierzyć, odebrało Ryu szanse na rozpoczęcie jakiegoś tematu do rozmowy. Zaczął nieświadomie stukać palcami o biurko w rytm piosenki, którą kiedyś słyszał i patrzył przed siebie, a jednak znacznie dalej niż wzrok mógł dosięgnąć. Kiedy pomyślał o rodzinie Trystiana, automatycznie przeszedł na zastanawianie się o swojej co dało mu jedno pytanie.
- Masz jakieś rodzeństwo? - zapytał z czystej ciekawości, tym razem bez żadnych rozważań.
Ryu spodziewał się jakichś pytań, ale to był po prostu natłok. Szczególnie kiedy pomyślał jakiego one są typu. Westchnął tylko jak zdał sobie sprawę co one oznaczały.
To nie mogło być takie proste, prawda?...
-No to po kolei. Jest tutaj coś w stylu restauracji, ale potrawy prawdopodobnie są trochę inne od tych które jadałeś na co dzień. W sumie to nie wiem czy jest opcja by zamówić jedzenie do pokoi. Z góry przypuszczałem, że nie ma. Ale patrząc na to, że to jest Riverdale nie zdziwiłbym się gdyby taka opcja była. Później się dowiem. Co do prania to tak naprawdę nie ma jakieś dużej rutyny. Brudne ubrania wrzucasz do jednego z dwóch koszyków będących w łazience i kiedy uznajesz, że jest ich już za dużo lub gdy ci brakuje na przyszłe dni, zanosisz je do pralni na parterze. Tam każdy kosz jest oddzielnie obsługiwany i po 24 godzinach jest on dostarczany razem z świeżymi ciuchami. - wyjaśnił chłopak na temat pierwszej części pytań. Następne jednak zmieszały go, pewnie tak samo jak Stern'a, chociaż z innego powodu. Szafa, która się tu znajduje była dwa razy większa niż ta w jego starym domu, a tam miał ją zapełnioną tylko do połowy. Różnica sfer została mu wręcz co chwila uświadamiana. A może to po prostu różnica osobowości? Kto wie. I po części potrafił zrozumieć obawy innych czy Trystian da tu sobie rade.
-Jak często wychodziłeś z domu? I gdzie, jeśli można się spytać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Wbrew pozorem w tej sytuacji miało ono bardzo duże znaczenie. - Na temat szafy będę w stanie ci jutro odpowiedzieć. Nie dopytywałem się o to. - ostatecznie dodał, by różowo włosy się tym nie przejmował. Ciągłe zastanawianie się nad sytuacją z którą będą musieli się zmierzyć, odebrało Ryu szanse na rozpoczęcie jakiegoś tematu do rozmowy. Zaczął nieświadomie stukać palcami o biurko w rytm piosenki, którą kiedyś słyszał i patrzył przed siebie, a jednak znacznie dalej niż wzrok mógł dosięgnąć. Kiedy pomyślał o rodzinie Trystiana, automatycznie przeszedł na zastanawianie się o swojej co dało mu jedno pytanie.
- Masz jakieś rodzeństwo? - zapytał z czystej ciekawości, tym razem bez żadnych rozważań.
Widząc pierwsze westchnięcie znajomego zrozumiał, że chyba coś złego zrobił. Albo nie tyle złego, co... dziwnego? Zaczerwienił się lekko. Po prostu poczuł się głupio. Sam nie wiedział do końca czemu, ale ta mała reakcja chłopaka dała do zrozumienia, że coś jest nie tak. Źle sie zachował? W głowie już pojawiło mu się słowo "przepraszam". Jednak nie mogło wyjść na zewnątrz. Może ze względu na to, że nie do końca rozumiał co zrobił źle? Wszystko starał sobie ułożyć w głowie i jakoś dostosować. Będzie trzeba schodzić ze stertą ubrań na dół i... wykonywać różne inne czynności. Brzmiało stosunkowo ciężko. Jak te wszystkie prace domowe na filmach. Jak widać nie były fikcją. Z jednej strony tego chłopak się spodziewał. A z drugiej nie chciało mu się wierzyć w to wszystko. Będzie ciężko ot tak się przestawić. Zasłonił sobie twarz grzywką i z lekkim rumieńcem i skrępowaniem zapytał.
- Pomożesz mi z tym... wszystkim?- Powiedział dość niezrozumiale, ale nie chciał też do końca się kompromitować wymieniając wszystkie czynności. Miał nadzieję, że ten zrozumie jego pytanie i odpowie twierdząco. Zaczynał znowu się bać w co się pakuje. Ale da sobie radę, prawda? Następnie przyszedł moment na odpowiedź Trisa. Przez chwile się zastanawiał, po czym ze spokojem odpowiedział - W sumie to codziennie wychodziłem. Zawsze było gdzie pójść. Co tydzień grali interesujące spektakle w teatrze, w ogrodzie miałem treningi z samoobrony i łucznictwa, kolacje często jedliśmy w restauracji hotelowej w Toronto. Na tydzień w miesiącu też musiałem jechać do Stanów Zjednoczonych na Brodway. No... było co robić. Rzadko kiedy pojawiał się dzień, gdzie kompletnie zostawałem w domu i nie miałem co robić. Plan miesiąca był już ułożony na miesiąc wstecz, więc też to nie było wielką niespodzianką. Hmm...- Starał sobie przypomnieć w jakiś sposób swoją rutynę. Aczkolwiek jakoś ciężko mu szło. Chyba po prostu za dużo emocji, wrażeń i stresu tego dnia otrzymał i nie był w stanie skupić myśli, by wypowiedzieć się w jakikolwiek sposób o swojej przeszłości. Nawet tej najbliższej. Miał nadzieję, że ta odpowiedź będzie satysfakcjonująca i uspokoi chłopaka, że jednak Trystian nie jest jakimś nerdem, który nie wychodzi z domu. Bo o to chodziło, prawda? Niee...?
To było bardzo miłe, że Ryu chciał mu pomóc. Dużo bardziej się wyluzował od kiedy to wszystko usłyszał. Jakby cały świat stał się coraz bardziej jasny i wcale nie taki trudny. Tylko i wyłącznie dzięki niemu. Kolejne pytanie. - Nie. Jestem jedynakiem.- To akurat było proste. Proste, krótkie tak samo jak odpowiedź. Wszystko niby było w porządku, jednak... mimo wszystko Triss położył się na łóżku w ciszy. Było tak cicho i spokojnie. Łzy w tym momencie same zaczęły ściekać po twarzy chłopaka. Automatycznie. Bez żadnych dźwięków, 'chlipów', czy tym podobne. Najzwyczajniej leżał sobie i... "odpoczywał".
- Pomożesz mi z tym... wszystkim?- Powiedział dość niezrozumiale, ale nie chciał też do końca się kompromitować wymieniając wszystkie czynności. Miał nadzieję, że ten zrozumie jego pytanie i odpowie twierdząco. Zaczynał znowu się bać w co się pakuje. Ale da sobie radę, prawda? Następnie przyszedł moment na odpowiedź Trisa. Przez chwile się zastanawiał, po czym ze spokojem odpowiedział - W sumie to codziennie wychodziłem. Zawsze było gdzie pójść. Co tydzień grali interesujące spektakle w teatrze, w ogrodzie miałem treningi z samoobrony i łucznictwa, kolacje często jedliśmy w restauracji hotelowej w Toronto. Na tydzień w miesiącu też musiałem jechać do Stanów Zjednoczonych na Brodway. No... było co robić. Rzadko kiedy pojawiał się dzień, gdzie kompletnie zostawałem w domu i nie miałem co robić. Plan miesiąca był już ułożony na miesiąc wstecz, więc też to nie było wielką niespodzianką. Hmm...- Starał sobie przypomnieć w jakiś sposób swoją rutynę. Aczkolwiek jakoś ciężko mu szło. Chyba po prostu za dużo emocji, wrażeń i stresu tego dnia otrzymał i nie był w stanie skupić myśli, by wypowiedzieć się w jakikolwiek sposób o swojej przeszłości. Nawet tej najbliższej. Miał nadzieję, że ta odpowiedź będzie satysfakcjonująca i uspokoi chłopaka, że jednak Trystian nie jest jakimś nerdem, który nie wychodzi z domu. Bo o to chodziło, prawda? Niee...?
To było bardzo miłe, że Ryu chciał mu pomóc. Dużo bardziej się wyluzował od kiedy to wszystko usłyszał. Jakby cały świat stał się coraz bardziej jasny i wcale nie taki trudny. Tylko i wyłącznie dzięki niemu. Kolejne pytanie. - Nie. Jestem jedynakiem.- To akurat było proste. Proste, krótkie tak samo jak odpowiedź. Wszystko niby było w porządku, jednak... mimo wszystko Triss położył się na łóżku w ciszy. Było tak cicho i spokojnie. Łzy w tym momencie same zaczęły ściekać po twarzy chłopaka. Automatycznie. Bez żadnych dźwięków, 'chlipów', czy tym podobne. Najzwyczajniej leżał sobie i... "odpoczywał".
"Pomożesz mi z tym... wszystkim?"
- Od tego tu jestem. - odpowiedział po kiwnięciu głową. Taki miał plan od początku i w końcu bycie współlokatorami tego wymagało, w jego opinii. Skrzywił się trochę na myśl ile to będzie pracy, ale przyjmie to wyzwanie. Napotkał większe problemy w swoich poprzednich latach, co jednak nie zmieniało trudności zadania jakie sobie przydzielił. Pamiętał jeszcze jak sam był w podobnej sytuacji. No, może trochę innej bo wszystkie te rzeczy uważał za normalne, lecz nigdy się nimi nie zajmował. Zmiana w nim nastąpiła, kiedy miał bodajże 10 lat. Jego matka przepracowała się i zemdlała podczas robienie obiadu. Chłopak tak się przejął, że przekonał ją na nauczenie go wszystkiego dotyczącego obowiązków domowych. Od tamtej pory jej pomagał i wszystko było w porządku. Nie wiedział tylko jak teraz sobie radzi, ale w razie czego miała do pomocy jego siostrę.
Odpowiedź Trystiana tylko potwierdziła jego wcześniejsze domysły. Kontakt z pospolitymi osobami, w jego przypadku był ograniczony. Odpowiedzmy sobie szczerze. Spektakle w teatrze nie były domeną biedniejszych. Również wątpił, żeby w jego ogrodzie znaleźli się tacy ludzie. Taka sama sytuacji przy restauracji. Nie mówiąc już o Broadway'u. Była też równie prawdopodobna opcja, iż najzwyczajniej w świecie chłopak nie wymienił takiego spotkania z kimś z niższych sfer. Chociaż ułożony plan miesiąca z pewnością, ją trochę zaniżał. Sam nie mógł sobie wyobrazić takiej sytuacji, gdzie nie mógł sam decydować nad swoimi działaniami.
To pewnie jeden z wielu negatywów bycia bogaczem.
Ciekawość kruczowłosego, dotyczącą rodzeństwa, została zbita przez prostą odpowiedź. Dało się tego spodziewać, więc nie zaprzątał sobie tym głowy. Nie na wszystkie tematy dało się gadać z innymi osobami. Dobrze to rozumiał. Kurogane patrzył jak chłopak się położył i przestał rozmawiać. Spojrzał na zegar i zobaczył, że za niedługo będzie noc, więc dzisiaj już nie będą nigdzie wychodzić. Wstał ze swojego siedzenia i w ciszy podszedł do szafy by wyjąć jakieś ubrania. Będąc usatysfakcjonowany swoim wyborem zaczął iść w stronę łazienki. Skoro temat im się skończył to równie dobrze może nie tracić czasu. Poza tym wydawało mu się, że Stern potrzebował chwili dla siebie. W jego opinii tak było.
-Dam ci pobyć samemu. Jak coś to wołaj. - powiedział Trystianowi nie odwracając głowy od drzwi łazienkowych. Jakiś szybki prysznic powinien mu wystarczyć. Wszedł do drugiego pomieszczenia i z przyzwyczajenia, przymknął drzwi, które chyba wypadałoby zamknąć na to jakieś dzikie pokrętło. Zrzucił z siebie wszystko i czmychnął pod prysznic, zostawiając wszystkie przemyślenia za sobą, gdy poczuł krople gorącej wody. Nie śpieszył się. Rozleniwił się przez przyjemne uczucie jakie towarzyszyło mu podczas pryszniców. Tego właśnie potrzebował.
- Od tego tu jestem. - odpowiedział po kiwnięciu głową. Taki miał plan od początku i w końcu bycie współlokatorami tego wymagało, w jego opinii. Skrzywił się trochę na myśl ile to będzie pracy, ale przyjmie to wyzwanie. Napotkał większe problemy w swoich poprzednich latach, co jednak nie zmieniało trudności zadania jakie sobie przydzielił. Pamiętał jeszcze jak sam był w podobnej sytuacji. No, może trochę innej bo wszystkie te rzeczy uważał za normalne, lecz nigdy się nimi nie zajmował. Zmiana w nim nastąpiła, kiedy miał bodajże 10 lat. Jego matka przepracowała się i zemdlała podczas robienie obiadu. Chłopak tak się przejął, że przekonał ją na nauczenie go wszystkiego dotyczącego obowiązków domowych. Od tamtej pory jej pomagał i wszystko było w porządku. Nie wiedział tylko jak teraz sobie radzi, ale w razie czego miała do pomocy jego siostrę.
Odpowiedź Trystiana tylko potwierdziła jego wcześniejsze domysły. Kontakt z pospolitymi osobami, w jego przypadku był ograniczony. Odpowiedzmy sobie szczerze. Spektakle w teatrze nie były domeną biedniejszych. Również wątpił, żeby w jego ogrodzie znaleźli się tacy ludzie. Taka sama sytuacji przy restauracji. Nie mówiąc już o Broadway'u. Była też równie prawdopodobna opcja, iż najzwyczajniej w świecie chłopak nie wymienił takiego spotkania z kimś z niższych sfer. Chociaż ułożony plan miesiąca z pewnością, ją trochę zaniżał. Sam nie mógł sobie wyobrazić takiej sytuacji, gdzie nie mógł sam decydować nad swoimi działaniami.
To pewnie jeden z wielu negatywów bycia bogaczem.
Ciekawość kruczowłosego, dotyczącą rodzeństwa, została zbita przez prostą odpowiedź. Dało się tego spodziewać, więc nie zaprzątał sobie tym głowy. Nie na wszystkie tematy dało się gadać z innymi osobami. Dobrze to rozumiał. Kurogane patrzył jak chłopak się położył i przestał rozmawiać. Spojrzał na zegar i zobaczył, że za niedługo będzie noc, więc dzisiaj już nie będą nigdzie wychodzić. Wstał ze swojego siedzenia i w ciszy podszedł do szafy by wyjąć jakieś ubrania. Będąc usatysfakcjonowany swoim wyborem zaczął iść w stronę łazienki. Skoro temat im się skończył to równie dobrze może nie tracić czasu. Poza tym wydawało mu się, że Stern potrzebował chwili dla siebie. W jego opinii tak było.
-Dam ci pobyć samemu. Jak coś to wołaj. - powiedział Trystianowi nie odwracając głowy od drzwi łazienkowych. Jakiś szybki prysznic powinien mu wystarczyć. Wszedł do drugiego pomieszczenia i z przyzwyczajenia, przymknął drzwi, które chyba wypadałoby zamknąć na to jakieś dzikie pokrętło. Zrzucił z siebie wszystko i czmychnął pod prysznic, zostawiając wszystkie przemyślenia za sobą, gdy poczuł krople gorącej wody. Nie śpieszył się. Rozleniwił się przez przyjemne uczucie jakie towarzyszyło mu podczas pryszniców. Tego właśnie potrzebował.
Kiedy Ryu tylko zniknął za drzwiami łazienki chłopakowi zrobiło się trochę gorzej. Poczuł samotność, której wtedy nie czuł chociażby ze względu na znajomego. Zwyczajne zniknięcie z zasięgu wzroku a Triss tak to odczuł. Kiedy usłyszał lecącą wodę, podniósł się z łóżka i podszedł do uchylonych drzwi. Usiadł, opierając się o framugę, tak właśnie sobie czekał na współlokatora. Co prawda robił się zmęczony po całym dniu i powoli zaczął przysypiać. Jednak jednocześnie nie chciał, żeby te miłe chwile się skończyły. Dla niego dzień mógłby trwać w nieskonczoność. W sumie mimo godziny chętnie by się gdzieś wyrwał, jak to robił u siebie. Przyciągnął do siebie plecak i zaczął szukać wsówek, chyba głównie dlatego, by się czymś zająć. Kiedy już je odnalazł i wyciągnął wraz ze szczotką- zaczął sobie je upinać na boku, zaczesując włosy do tyłu. Tak sobie dla zabawy to robił, może akurat będzie mu pasować? Wiele razy widział, że aktorzy i inni celebryci tak noszą. Może nie byłą to moda z najwyższej półki, znajdowana w każdych gazetach, czy magazynach. No ale względnie podobało się Kotowi, więc czemuby nie spróbować? Przy tym zaczął sobie nucić i bujać się na boki, jak i w przód i tył. Choroba sieroca zaczęła się odzywać, czy jest na sali lekarz? Kiedy tylko skończył zerknął na siebie w kamerze telefonu i uznał, że mógłby czesać się tak częściej. Nawet dobrze to wyglądało. Może nie pasowało do niego jakoś specjalnie, jako ułożenie wryzury, ale miało coś w sobie. Najprawdopodobniej po prostu to było dla niego nietypowe upięcie, którego nigdy nie próbował, więc w wyglądzie też nie przyzwyczaił się do samego siebie. Zadowolony z siebie przeciągnął się i w tym samym momencie zaczął tracić równowagę. Niby trwało to chwilę, a dla Trissa zwolnił wtedy czas i upadał przez wieczność. Kto włączył slow motion? Drzwi się otworzyły a sam łamaga, bo inaczej go nie można nazwać, uderzył z całej siły tyłem głowy w kafelki w łazience . Jakby tego było mało drzwi odbiły się od ściany i dobiły jeszcze leżącego. Mimowolnie poleciało trochę łez i oczy zamknęły się za dobre. Złapał się jeszcze za głowę, w miejsce bólu, bo... bo tak się robi, prawda? Nie krzyczał jakoś bardzo a zamiast tego zaciskał zęby z całej siły. Chuk od tego upadku był naprawdę głośny. W sumie nie byłoby co się dziwić jakby zrobił sobie dość durzą krzywdę, przed... taką głupotę. Wrodzony 'sierotyzm' ukazywał się coraz bardziej i bardziej. I chyba właśnie w tym momencie rozpoczął swój bieg sprintem. Chłopak nawet nie miał chwili na pomyślenie, że przerwał relaksujący prysznic współlokatorowi a miejsce w jakim się właśnie znalazł może zostać odebrane trochę w inny sposób niż "przez przypadek". To od kiedy przyjmujemy zakłady, śmierci różowego? Kiedyś na pewno się wykończy, a 9 żyć nie jest wieczne...
__________
Edit: A tak na koniec posta wstawię krótki filmik z życia codziennego Trystiana: *klik*
__________
Edit: A tak na koniec posta wstawię krótki filmik z życia codziennego Trystiana: *klik*
Kurogane próbował nacieszyć się tymi chwilami ciszy. Dźwięk spotykających się z płytkami kropel wody nie liczył się, okej? Jego myśli były wręcz całkowicie puste. Bardzo możliwe, że z powodu tej pary, która go otaczała. Zdecydowanie gustował on w ciepłej wodzie. Pokazywały to choćby ściekające po wszystkich czterech ścianach krople wody, widocznie pozostałości po skraplającej się parze. Kruczowłosemu wydawało się, że widział jakiś ruch przy drzwiach, ale zignorował to na ten moment. Nic takiego ważnego pewnie się nie działo. Po jakichś 5 minutach zaczął w końcu brać się za mycie, a nie bezsensowne stanie w 'deszczu'. Chociaż jakiś tam sens miało. W końcu było przyjemne. Ostatecznie wyszedł z nie takiej ciasnej kabiny i wziął któryś z dużych, białych ręczników poukładanych w szafeczce obok. Dokładnie wytarł całe swoje ciało, ale nie ubrał się w świeże ciuchy. Zamiast tego przewiązał wcześniej nabyty ręcznik w pasie i podszedł do umywalki. Skoro już tu był, mógł równie dobrze umyć zęby, prawda? Namoczył porządnie szczoteczkę, by nie była zbyt twarda i nałożył sporą ilość pasty. Szorując kolejno każdy ząbek z każdej strony, przypomniał mu się fakt, iż musiał jakoś oddzielić swoje rzeczy w łazience, od tych Trystiana. Nie dało się ukryć niezdarności chłopaka. Nie tyle co mu przeszkadzała, ale lepiej było być ubezpieczonym na przyszłość. Choć nie wątpił w to, że chłopak będzie miał przynajmniej 3 razy tyle rzeczy co on.
Wręcz jak na zawołanie, drzwi do łazienki szybko otworzyły się i Stern upadł z dość niezłym hukiem tyłem głowy na kafelki. Nawet jeśli Kurogane nie do końca ogarniał sytuację, sam poczuł jakby coś go zabolało. Upadek różowowłosego nie wyglądał na delikatny. Dodatkowo drzwi postanowiły, że będzie śmiesznie jak wrócą i zadały całkowite K.O Trystianowi. Wcześniejszy, jedyny okupant łazienki miał dopytywać się czy wszystko w porządku, kiedy nagle po jego 'gościu' została tylko chmurka kurzu. Zaklął pod nosem i szybko wypłukał resztki pasty z zębów. Współlokator nawet dobrze się nie rozejrzał nim czmychnął. Ryu nie zaprzeczał sobie, iż sytuacja byłaby niezwykle niekomfortowa jeśli nadał by był pod prysznicem. Przechodząc obok ścianki w stronę ubrań, zatrzymał się na chwilę i uderzył głową w ścianę. Jakoś trzeba było wybić te złe myśli, który miały się w nim zaraz zagnieździć. Pośpieszył się w stronę ubrań i rzucając ręcznik do kosza z ciuchami które nosił wcześniej, zaczął szybko zakładać świeże. Następnie wyruszył za zgubionym współlokatorem. Co by o nim rodzice pomyśleli. Nie minęła nawet godzina odkąd go zdobył, a już zdążył go zgubić. Jakaś przewaga była po stronie Kurogane. Parkour trochę nauczył go o bieganiu bez zwalniania i zamierzał to w pełni wykorzystać. Chyba musiał odbyć z Stern'em długą rozmowę. Problem w tym, że sam jeszcze nie wiedział co powiedzieć.
Wręcz jak na zawołanie, drzwi do łazienki szybko otworzyły się i Stern upadł z dość niezłym hukiem tyłem głowy na kafelki. Nawet jeśli Kurogane nie do końca ogarniał sytuację, sam poczuł jakby coś go zabolało. Upadek różowowłosego nie wyglądał na delikatny. Dodatkowo drzwi postanowiły, że będzie śmiesznie jak wrócą i zadały całkowite K.O Trystianowi. Wcześniejszy, jedyny okupant łazienki miał dopytywać się czy wszystko w porządku, kiedy nagle po jego 'gościu' została tylko chmurka kurzu. Zaklął pod nosem i szybko wypłukał resztki pasty z zębów. Współlokator nawet dobrze się nie rozejrzał nim czmychnął. Ryu nie zaprzeczał sobie, iż sytuacja byłaby niezwykle niekomfortowa jeśli nadał by był pod prysznicem. Przechodząc obok ścianki w stronę ubrań, zatrzymał się na chwilę i uderzył głową w ścianę. Jakoś trzeba było wybić te złe myśli, który miały się w nim zaraz zagnieździć. Pośpieszył się w stronę ubrań i rzucając ręcznik do kosza z ciuchami które nosił wcześniej, zaczął szybko zakładać świeże. Następnie wyruszył za zgubionym współlokatorem. Co by o nim rodzice pomyśleli. Nie minęła nawet godzina odkąd go zdobył, a już zdążył go zgubić. Jakaś przewaga była po stronie Kurogane. Parkour trochę nauczył go o bieganiu bez zwalniania i zamierzał to w pełni wykorzystać. Chyba musiał odbyć z Stern'em długą rozmowę. Problem w tym, że sam jeszcze nie wiedział co powiedzieć.
Daleko na pewno nie trzeba było szukać. Tris jedyne co zrobił to wyszedł z akademika i... już się zgubił. Nie miał bladego pojęcia gdzie się znajduje i gdzie może się udać. Więc co zrobił? Przed drzwiami zwrócił uwagę na daszek ochraniający przed deszczem. Nie myśląc długo- z rozpędu zaczął biec w jego stronę, po czym wywijając się na róże wspiął się na górę. I tak sobie siedział na daszku. Bo czemu nie? Było ładnie, ciemno. I tu mógł zostać nie zauważony. Kolejne fajne miejsce, na ucieczkę i odprężenie się. Odprężył się i zaczął analizować swoje zachowanie. Sam nie rozumiał siebie. Nie wiedział co do końca robi. Ale... "jest sobą". To chyba ważne, prawda? Tak powiedziałeś Ryu... Wszystkie jego słowa bardzo brał sobie do siebie i w sumie uczył się na nich życia. Siedział tak sobie spokojnie, patrząc się w księżyc. Po chwili bardziej się skulił i przytulił sobie nogi. Taka kulka w dość nietypowym miejscu. Przez chwile poczuł się jak typowy zwierzak, którym trzeba się zajmować. Niby to nie było dalekie prawdy, ale jednak trochę dziwne. Tylko, że idąc tym tropem myślenia, najprawdopodobniej byłby właśnie Kotem, czyli w sumie sobą. I potrzebowałby kogoś. Tris dopiero teraz poczuł, że w sumie to jest dość zimno jak na bycie na zewnątrz w nocy w samej bluzie i podkoszulku. Jednak po całym zajściu jakoś nie czuł się na siłach by wracać do akademika. Wolał być... na nim. Tak, to miało jak największy sens. Zaśmiał się cicho do siebie i ponownie zahipnotyzował pięknem księżyca.
Ku nieszczęściu Ryu, chłopak zniknął szybciej niż się spodziewał. Nim się obejrzał zostało mu jedynie przeszukiwanie akademika. Wątpił, żeby uciekł on poza jego tereny. W końcu znajomość ich otoczenia była u różowowłosego nikła. Trochę zajęło mu przeszukanie wszystkich pokoi poza tymi do zamieszkania. Lekko poirytowany zmierzał w stronę lobby. Skoro nigdzie nie mógł go znaleźć w akademiku to postanowił spróbować w okolicach. Nie sądził, że jeśli da mu czas to wróci. Może i by to zrobił, ale wątpił, iż dzisiejszego dnia byłaby na to szansa. Wyszedł przed budynek i idąc przed siebie, zaczął się rozglądać. Po zrobieniu paru kroków odwrócił się jeszcze w stronę akademika, myśląc czy na pewno przejrzał wszystkie możliwe miejsca. Ku jego zdziwieniu, oczom ukazała mu się sylwetka zguby patrzącej w stronę księżyca. Nie pomyślałby, że ten znajduje się w takim miejscu. Rzadko ktokolwiek siadał na ten sporej wielkości daszek. Nie zastanawiając się długo, zaczął biec w stronę ściany znajdującej się obok tego dachu. Bez większego problemu wbiegł po niej do pewnej wysokości i na ostatnim kroku wybił się w stronę swojego współlokatora. Lądując obok niego, usiadł złapał go za nadgarstek i spojrzał w stronę księżyca tak jak Trystian.
- Chyba mówiłem wcześniej, że nie ma uciekania? - zapytał retorycznie i oparł się o budynek. Nie wypuścił jego nadgarstka. Nie chciało mu się znowu za nim gonić w razie czego. Sam musiał jeszcze parę myśli zebrać, by miały jakiś logiczny sens. Poza tym oczekiwał, iż Stern jako pierwsze coś wypowie. Skoro miał w pewnym stopniu nauczyć go trudności życia, mógłby już to zacząć.
- Chyba mówiłem wcześniej, że nie ma uciekania? - zapytał retorycznie i oparł się o budynek. Nie wypuścił jego nadgarstka. Nie chciało mu się znowu za nim gonić w razie czego. Sam musiał jeszcze parę myśli zebrać, by miały jakiś logiczny sens. Poza tym oczekiwał, iż Stern jako pierwsze coś wypowie. Skoro miał w pewnym stopniu nauczyć go trudności życia, mógłby już to zacząć.
To stało się tak szybko. Stern nie zorientował się jak znalazł się tu Ryu, lecz mimo wszystko odruchowo chciał dać nogi za pas. Ale nie. Ten go złapał i nie było możliwości ucieczki. Triss zasłonił twarz swoją grzywką i przełknął ślinę.
- Przepraszam... - Wyszeptał, z jednej strony chcąc to po prostu odbębnić, a z drugiej po prostu było mu na tyle głupio, że i uważał, że należy się znajomemu. Ile razy jeszcze będzie używał tego słowa w stosunku do chłopaka? Nie znają się długo a użył go już masę razy.
Zaczął czuć zimno. Nie chciał się ruszać z tego miejsca bo jakimś cudem go bardzo zaciekawiło. I było wygodnie i cicho, spokojnie, z dobrym widokiem. Bardzo mu się spodobało siedzenie tu. W tym momencie Trystian nie chciał o niczym innym myśleć, jak i też nie był w stanie nic powiedzieć. W pewnym momencie jednak jedno ze zdań przeleciało mu przez myśl - Zachowujesz się jak starszy brat...- Nie była to w żadnym stopniu obelga ani żadne zażalenie. Po prostu stwierdził fakt. Poczuł się jakby miał kogoś bliskiego, mimo, że się nie znają za bardzo. A przynajmniej na pewno Ryu byłby w stanie dużo więcej powiedzieć o Trisie niżeli na odwrót. Pierwszy raz poczuł się tak jakby miał kogoś z rodziny, dla kogo jest widoczny. W życiu nie przegadał tyle czasu z żadnym z rodziców, tylko dlatego, że z nimi prawie wcale nie rozmawiał. Byli zbyt zajęci. Kot skulił się jeszcze trochę bardziej, chcąc wytworzyć dla siebie jak najwięcej ciepła. Po chwili jednak znowu się odezwał.
- Opowiedz coś o sobie. Skąd jesteś? I...i w ogóle.- Czyżby prosta ciekawość, czy może po prostu uniknięcie odpowiedzialności, rozmowy i tym podobnych? Zmiana tematu na taki który jest bardziej skomplikowany, niż ten o pogodzie? A może najzwyczajniej w świecie oba na raz? Też sobie wybrał moment na takie pytania. Ale co poradzić, że to zaciekawienie właśnie w takim momencie się pojawiło? Mimo, że brzmiał normalnie, jakby nigdy nic się nie stało, jakby zapomniał o wszystkim co z bliskiej przeszłości, to nadal miał grzywkę, która zasłaniała prawie całą jego twarz. Ogólnie nawet jakby spojrzeć na całokształt, to byłby dość dziwnie opisany, bo wyglądał jakby miał zaraz się stoczyć z daszku i zniknąć w krzakach. O! A może to był plan?! Cóż, wtedy pierwszoklasista byłby naprawdę dobry w planowaniu ucieczek. W międzyczasie wyjął z kieszeni lizaka i po odwinięciu z papierka, włożył sobie do buzi, cicho 'ciamkając'.
- Przepraszam... - Wyszeptał, z jednej strony chcąc to po prostu odbębnić, a z drugiej po prostu było mu na tyle głupio, że i uważał, że należy się znajomemu. Ile razy jeszcze będzie używał tego słowa w stosunku do chłopaka? Nie znają się długo a użył go już masę razy.
Zaczął czuć zimno. Nie chciał się ruszać z tego miejsca bo jakimś cudem go bardzo zaciekawiło. I było wygodnie i cicho, spokojnie, z dobrym widokiem. Bardzo mu się spodobało siedzenie tu. W tym momencie Trystian nie chciał o niczym innym myśleć, jak i też nie był w stanie nic powiedzieć. W pewnym momencie jednak jedno ze zdań przeleciało mu przez myśl - Zachowujesz się jak starszy brat...- Nie była to w żadnym stopniu obelga ani żadne zażalenie. Po prostu stwierdził fakt. Poczuł się jakby miał kogoś bliskiego, mimo, że się nie znają za bardzo. A przynajmniej na pewno Ryu byłby w stanie dużo więcej powiedzieć o Trisie niżeli na odwrót. Pierwszy raz poczuł się tak jakby miał kogoś z rodziny, dla kogo jest widoczny. W życiu nie przegadał tyle czasu z żadnym z rodziców, tylko dlatego, że z nimi prawie wcale nie rozmawiał. Byli zbyt zajęci. Kot skulił się jeszcze trochę bardziej, chcąc wytworzyć dla siebie jak najwięcej ciepła. Po chwili jednak znowu się odezwał.
- Opowiedz coś o sobie. Skąd jesteś? I...i w ogóle.- Czyżby prosta ciekawość, czy może po prostu uniknięcie odpowiedzialności, rozmowy i tym podobnych? Zmiana tematu na taki który jest bardziej skomplikowany, niż ten o pogodzie? A może najzwyczajniej w świecie oba na raz? Też sobie wybrał moment na takie pytania. Ale co poradzić, że to zaciekawienie właśnie w takim momencie się pojawiło? Mimo, że brzmiał normalnie, jakby nigdy nic się nie stało, jakby zapomniał o wszystkim co z bliskiej przeszłości, to nadal miał grzywkę, która zasłaniała prawie całą jego twarz. Ogólnie nawet jakby spojrzeć na całokształt, to byłby dość dziwnie opisany, bo wyglądał jakby miał zaraz się stoczyć z daszku i zniknąć w krzakach. O! A może to był plan?! Cóż, wtedy pierwszoklasista byłby naprawdę dobry w planowaniu ucieczek. W międzyczasie wyjął z kieszeni lizaka i po odwinięciu z papierka, włożył sobie do buzi, cicho 'ciamkając'.
"Przepraszam..."
Kiedy on w końcu przestanie to mówić?...Ma on o sobie, aż tak niskie zdanie? Uważa, że przez drobny błąd go porzucę?
Kurogane osobiście nie uważał, że chłopak musi go za to przepraszać. Tak samo jak za te wcześniejsze sytuacje. Przypadki się zdarzają. Nawet jeśli u niego występowały w większych ilościach niż zazwyczaj. Albo to po prostu Ryu był nietypowy? Kruczowłosy wiedział, iż naprawdę rzadko się na kogoś denerwuje. Na ogół przetrzymuje te emocje w sobie, póki nie przeminą. Ale nie wydawało mu się, że tak też robił w tym przypadku. Nawet nie miał czasu, bo od razu przeprosiny słyszał. Nic nie odpowiedział na jego przeprosiny i siedział cicho nadal wpatrując się w księżyc.
"Zachowujesz się jak starszy brat..."
Słowa rózowowłosego zaskoczyły Kurogane. Chłopak nawet nie wiedział, iż w ten sposób się zachowywał. Nie powinno to być tak bardzo zaskakujące z racji, że chłopak faktycznie był starszym bratem. Tylko nie Trystiana. Kiedy myślał o ich sytuacja z perspektywy innej osoby, to faktycznie mógł ktoś pomyśleć, iż są braćmi. Gdyby nie ich drastyczna różnica w wyglądzie i niektóre sytuacja z wcześniej.
- Możliwe... - wyszeptał z uśmiechem i na tym skończył. Cisza mogła być niekomfortowa dla Stern'a, ale w końcu taki był plan. 'Silent treatment' może coś podziała. Niektóre osoby nie wytrzymywały takich sytuacji i po prostu mówiły to co miały na myśli bez jakichkolwiek przeszkód.
"Opowiedz coś o sobie. Skąd jesteś? I...i w ogóle"
- Hmm... w porządku. - powiedział Kurogane. Domyślał się, że to prawdopodobnie było zwyczajne odwracanie kota ogonem, ale mógł na taką propozycje przystać. Tak naprawdę to nie wiele o sobie powiedział Trystianowi, więc w pewnym sensie był mu to winien.
- Żeby nie było wątpliwości urodziłem się w Vancouver. Moi rodzice przybyli tutaj jakieś dwadzieścia lat temu. W sumie to nigdy mi nie powiedzieli, czemu taką decyzje podjęli. A ja nie dociekałem. Jakiś czas po ich przeprowadzce urodziłem się... - zatrzymał na chwilę monolog, by pozbierać swoje myśli - Zachowuję się jak starszy brat nie bez przyczyny. Moja młodsza siostra ma teraz 10 lat. Prosta matematyka. Różnica między nami wynosiła 6 lat, więc często się nią opiekowałem jak byliśmy młodsi. Co tu jeszcze powiedzieć... Mój ojciec zginął 8 lat temu. Najzwyklejszy wypadek przy pracy. - wyjaśnił i dał chwilę Trystianowi, by przetworzył tą informacje.
- Jakiś czas po jego śmierci zacząłem pomagać mamie w pracach domowych. Sama była na skraju wymęczenia, gdy musiała robić wszystko dla swoich dzieci. To dlatego znam się na tych wszystkich rzeczach związanych z mieszkaniem samemu. O rodzinie to chyba tyle. Wierz lub nie, dawnej nie byłem taką miłą osobą. Właściwie to nie byłem kimś z kim dało się normalnie rozmawiać. Brak zainteresowań podobnych do innych robił to z człowiekiem. W gimnazjum odkryłem swoje hobby i z grupką znajomych rozwijaliśmy je. Niestety ukazał się mu niespodziewany talent do tego i mimo że byłem z przyjaciółmi, tak naprawdę byłem sam. Po ukończeniu szkoły, każdy poszedł w swoją stronę więc tak to wyszło. W ten sposób jestem tutaj. - i na tym zakończył swój monolog. Trochę zaschło mu w gardle, ale zignorował to. Nie było to nic wymagającego jego natychmiastowej uwagi. Siedząc przez chwilę w ciszy, w końcu spojrzał na swojego współlokatora i ścisnął lekko jego nadgarstek, by ten czuł, iż on tu jest.
-Nigdzie się nie wybieram. - powiedział Kurogane. Niektórym ciężko byłoby zrozumieć sens jego słów. No dobra. Większość miałaby z tym problem. Nie wiedział tylko jak będzie w przypadku Trystiana.
Kiedy on w końcu przestanie to mówić?...Ma on o sobie, aż tak niskie zdanie? Uważa, że przez drobny błąd go porzucę?
Kurogane osobiście nie uważał, że chłopak musi go za to przepraszać. Tak samo jak za te wcześniejsze sytuacje. Przypadki się zdarzają. Nawet jeśli u niego występowały w większych ilościach niż zazwyczaj. Albo to po prostu Ryu był nietypowy? Kruczowłosy wiedział, iż naprawdę rzadko się na kogoś denerwuje. Na ogół przetrzymuje te emocje w sobie, póki nie przeminą. Ale nie wydawało mu się, że tak też robił w tym przypadku. Nawet nie miał czasu, bo od razu przeprosiny słyszał. Nic nie odpowiedział na jego przeprosiny i siedział cicho nadal wpatrując się w księżyc.
"Zachowujesz się jak starszy brat..."
Słowa rózowowłosego zaskoczyły Kurogane. Chłopak nawet nie wiedział, iż w ten sposób się zachowywał. Nie powinno to być tak bardzo zaskakujące z racji, że chłopak faktycznie był starszym bratem. Tylko nie Trystiana. Kiedy myślał o ich sytuacja z perspektywy innej osoby, to faktycznie mógł ktoś pomyśleć, iż są braćmi. Gdyby nie ich drastyczna różnica w wyglądzie i niektóre sytuacja z wcześniej.
- Możliwe... - wyszeptał z uśmiechem i na tym skończył. Cisza mogła być niekomfortowa dla Stern'a, ale w końcu taki był plan. 'Silent treatment' może coś podziała. Niektóre osoby nie wytrzymywały takich sytuacji i po prostu mówiły to co miały na myśli bez jakichkolwiek przeszkód.
"Opowiedz coś o sobie. Skąd jesteś? I...i w ogóle"
- Hmm... w porządku. - powiedział Kurogane. Domyślał się, że to prawdopodobnie było zwyczajne odwracanie kota ogonem, ale mógł na taką propozycje przystać. Tak naprawdę to nie wiele o sobie powiedział Trystianowi, więc w pewnym sensie był mu to winien.
- Żeby nie było wątpliwości urodziłem się w Vancouver. Moi rodzice przybyli tutaj jakieś dwadzieścia lat temu. W sumie to nigdy mi nie powiedzieli, czemu taką decyzje podjęli. A ja nie dociekałem. Jakiś czas po ich przeprowadzce urodziłem się... - zatrzymał na chwilę monolog, by pozbierać swoje myśli - Zachowuję się jak starszy brat nie bez przyczyny. Moja młodsza siostra ma teraz 10 lat. Prosta matematyka. Różnica między nami wynosiła 6 lat, więc często się nią opiekowałem jak byliśmy młodsi. Co tu jeszcze powiedzieć... Mój ojciec zginął 8 lat temu. Najzwyklejszy wypadek przy pracy. - wyjaśnił i dał chwilę Trystianowi, by przetworzył tą informacje.
- Jakiś czas po jego śmierci zacząłem pomagać mamie w pracach domowych. Sama była na skraju wymęczenia, gdy musiała robić wszystko dla swoich dzieci. To dlatego znam się na tych wszystkich rzeczach związanych z mieszkaniem samemu. O rodzinie to chyba tyle. Wierz lub nie, dawnej nie byłem taką miłą osobą. Właściwie to nie byłem kimś z kim dało się normalnie rozmawiać. Brak zainteresowań podobnych do innych robił to z człowiekiem. W gimnazjum odkryłem swoje hobby i z grupką znajomych rozwijaliśmy je. Niestety ukazał się mu niespodziewany talent do tego i mimo że byłem z przyjaciółmi, tak naprawdę byłem sam. Po ukończeniu szkoły, każdy poszedł w swoją stronę więc tak to wyszło. W ten sposób jestem tutaj. - i na tym zakończył swój monolog. Trochę zaschło mu w gardle, ale zignorował to. Nie było to nic wymagającego jego natychmiastowej uwagi. Siedząc przez chwilę w ciszy, w końcu spojrzał na swojego współlokatora i ścisnął lekko jego nadgarstek, by ten czuł, iż on tu jest.
-Nigdzie się nie wybieram. - powiedział Kurogane. Niektórym ciężko byłoby zrozumieć sens jego słów. No dobra. Większość miałaby z tym problem. Nie wiedział tylko jak będzie w przypadku Trystiana.
Łiii. Bardzo ucieszyła go zgoda na opowieść, jednak Tryst przed tym musiał jeszcze coś zrobić. Pomijając, że przydałoby się jakieś kakao z piankami i bitą śmietaną, to ważną kwestią było też ułożenie, które powoli zaczynało denerwować chłopaka. Należał do tych osób, które jednak bardziej się wiercą we wszystkie strony, szukając najwygodniejszej pozycji, a gdy już znajdą stwierdzą po dziesięciu minutach, że jednak już przestała być wygodna i czas na zmiany. No tak. Bardzo, bardzo logiczne. Do tego jeszcze szyja zaczęła mu drętwieć od patrzenia w górę. Tak bardzo zachwycał się całym tym niebem, chciał mieć wgląd na nie przez cały czas. I wtedy zapaliła się żarówka nad głową Trissa. Spojrzał się z uśmiechem na Ryu. Jednak takim, którego nigdy nie wykonywał. Wyglądał trochę bardziej jak delikatna parodia tego co czasem ukazuje współlokator. Zbliżył się do jego ucha i wyszeptał krótkie pytanie: "Dasz się wykorzystać, prawda?". A po tym zrobił w sumie coś prostego, po prostu przechylił się na stronę znajomego kładąc się po prostu. A jego ciała używając jako poduszki. Dzięki temu oczy miał cały czas skierowane w niebo. Zaś zrobił przedstawienie bo... w sumie będąc szczerym po prostu chciał zagrać jego rolę, ale dzięki temu wszystkiemu mógł wszystko obserwować i też słuchać o Ryu. Czy to nie był idealny wieczór? Nawet nie potrzeba kakałka! Po tym, jak chłopak sam przyznał do tego, w jaki sposób czasem traktuje Trystiana, ten uśmiechnął się tym bardzo szczerym uśmiechem, dokładnie ukazujące bialutkie ząbki i wypowiedział.
- Dziękuję Ryu-chan!- W tym momencie poczuł się po prostu wdzięczny. Za to wszystko co chłopak dla niego robi. Co zrobi w przyszłości. Obecnie bardzo dziękował losowi, za to spotkanie na dachu.
Słuchał uważnie każdego słowa. Jednak nie odezwał się ani jednym słowem komentarza. Nie chciał przerywać. Chciał wszystko na spokojnie usłyszeć, po czym ewentualnie powiedzieć swoje odczucia względem niektórych zdań. Czy może dopytać o coś więcej w nich? Kiedy ten zaczął o tym jak rozpoczął pomoc dla swojej rodzicielki, wszelkie poprzednie pytania straciły na znaczeniu. To bardzo wzruszyło Trisa, i pod koniec jedyne co powiedział to
- Ryu... jesteś niesamowity.- Powiedział to z wielką lekkością, najłatwiej, po prostu. W tym momencie podziwiał go. W końcu pewnie w mniejszym lub większym stopniu zaczynał z tego samego miejsca co 'różowy'. I sam wszystkiego dokonał, by być w stanie opiekować się rodziną. Czując ucisk na nadgarstku, po czym wypowiedziane słowa, Kot po prostu wyjął ze swojej buzi lizaka, po czym wręcz siłą wsadził go do ust Ryu. Lizak był o smaku cytrynowym. Jeden z ostatnich, jak nie ostatni, jaki miał Triss w kieszeni. Po tym przekręcił się lekko, by nie musieć patrzeć w górę i odpowiedział, stanowczo i pewnie. Jakby był przepytywany i na to jedno pytanie znał aż za dobrze odpowiedź. Chociaż znając go, mogło być to kolejne wymuszenie, tym razem głosu. A może i nie?
- Wiem przecież.- Jednak ostatecznie nie udało mu się od początku do końca nie zachwiać głosu, przez co wypowiedź brzmiała jakby miał coś jeszcze do dodania, poza tymi dwoma słowami. Jednak przez chwilę nastała cisza. Nic nie powiedział, żadnego dodatku. Tak byli w ciszy. Sam starał się znaleźć jakąś myśl, cokolwiek. Ale chyba potrzebował czegoś na uspokojenie, albo ukierunkowania w temacie, bo niczego nie był w stanie chwycić w mózgu. Za dużo tego wszystkiego się zebrało w tym momencie i nic nie miało najmniejszego sensu. Nawet nie zauważył kiedy jego ciało zaczęło się trząść z zimna.
- Dziękuję Ryu-chan!- W tym momencie poczuł się po prostu wdzięczny. Za to wszystko co chłopak dla niego robi. Co zrobi w przyszłości. Obecnie bardzo dziękował losowi, za to spotkanie na dachu.
Słuchał uważnie każdego słowa. Jednak nie odezwał się ani jednym słowem komentarza. Nie chciał przerywać. Chciał wszystko na spokojnie usłyszeć, po czym ewentualnie powiedzieć swoje odczucia względem niektórych zdań. Czy może dopytać o coś więcej w nich? Kiedy ten zaczął o tym jak rozpoczął pomoc dla swojej rodzicielki, wszelkie poprzednie pytania straciły na znaczeniu. To bardzo wzruszyło Trisa, i pod koniec jedyne co powiedział to
- Ryu... jesteś niesamowity.- Powiedział to z wielką lekkością, najłatwiej, po prostu. W tym momencie podziwiał go. W końcu pewnie w mniejszym lub większym stopniu zaczynał z tego samego miejsca co 'różowy'. I sam wszystkiego dokonał, by być w stanie opiekować się rodziną. Czując ucisk na nadgarstku, po czym wypowiedziane słowa, Kot po prostu wyjął ze swojej buzi lizaka, po czym wręcz siłą wsadził go do ust Ryu. Lizak był o smaku cytrynowym. Jeden z ostatnich, jak nie ostatni, jaki miał Triss w kieszeni. Po tym przekręcił się lekko, by nie musieć patrzeć w górę i odpowiedział, stanowczo i pewnie. Jakby był przepytywany i na to jedno pytanie znał aż za dobrze odpowiedź. Chociaż znając go, mogło być to kolejne wymuszenie, tym razem głosu. A może i nie?
- Wiem przecież.- Jednak ostatecznie nie udało mu się od początku do końca nie zachwiać głosu, przez co wypowiedź brzmiała jakby miał coś jeszcze do dodania, poza tymi dwoma słowami. Jednak przez chwilę nastała cisza. Nic nie powiedział, żadnego dodatku. Tak byli w ciszy. Sam starał się znaleźć jakąś myśl, cokolwiek. Ale chyba potrzebował czegoś na uspokojenie, albo ukierunkowania w temacie, bo niczego nie był w stanie chwycić w mózgu. Za dużo tego wszystkiego się zebrało w tym momencie i nic nie miało najmniejszego sensu. Nawet nie zauważył kiedy jego ciało zaczęło się trząść z zimna.
"Dasz się wykorzystać, prawda?"
Mówiąc lekko Kurogane był zaskoczony słowami swojego współlokatora. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Trystian użył go jak najzwyklejsze poduszki. Ryu tak naprawdę nie myślał o tym wiele. Jak się przekonał wcześniej Stern nie jest typowym szaraczkiem, a nawet arystokratą. Poza tym, nie zależało mu na tym tak bardzo, by się o coś czepiać. Chociaż inni to mogli różnie odebrać.
Osobiście uważał, że nazwanie go niesamowitym było wielką przesadą. Nie był przecież nikim specjalnym. Nie uważał jego działań za jakichś nadzwyczajnych. Wiele osób miało takich sytuacji i robili tak jak on. Mimo, że częściej spotykało się momenty, gdy ktoś je przeciwieństwem jego. Może to przez to, iż różowowłosy jest z wyższych sfer? Takie sytuacje raczej rzadko się tam działy. Taka była prawda. Najczęściej słyszy się, że mają własną służbę od wszystkich prac domowych i większości pewnie tak było. Więzi między członkami rodziny też były ponoć słabe. Niby było parę wyjątków.
Ryu otworzył szerzej oczy z zaskoczenia na to, co zrobiła osoba uważająca go za poduszkę. Powiedzenie, że taka sytuacja była rzadkością w życiu kruczowłosego, nie byłoby przesadą. Prędzej skromnością. Kurogane nawet nie zauważył, kiedy Trystian się przekręcił na bok. Wrócił do odbierania bodźców z zewnątrz na słowa chłopaka.
"Wiem przecież."
Słychać był, iż próbował on powstrzymać emocje. Lekkie zachwianie dało to rozpoznać. Kurogane w odpowiedzi położył dłoń na głowie chłopaka, dając do zrozumienia, iż nie musi nic mówić. Słowa pewnie i tak by nie wyraziły uczuć jakie w tym momencie otaczały te dwójkę. Były one zwyczajnie zbyt skomplikowane, w jego nie tak skromnej opinii. Siedzieli w ciszy, a Kurogane podziwiając księżyc, cały czas trzymał rękę na głowie Trystiana. Zauważył też, że jego współlokator zaczął się trząść. Nie wiedział co sądzić o jego braku reakcji na odczuwane przez niego zimno. Przeklinając w głowie upartość Sterna, zdjął skórzaną kurtkę i okrył nią chłopaka.
-Nie martw się. Jestem ciepłym chłopakiem. - dodał od razu, nie chcąc nawet słyszeć protestów różowowłosego. Nie kłamał on. Zawsze czuł się ciepło, nawet kiedy w środku zimy wylądował w samej koszulce. A jakby pozwolił Trystianowi marznąć, ten pewnie zaraz zrobił by się chory i oboje mieliby kłopoty. W ten sposób mogli przesiedzieć tu nawet całą noc, jeśli jego współlokator sobie tego życzył. Spojrzał z powrotem na księżyc i cieszył się ciszą, pomimo niewiedzy co na ten temat czuje Stern.
Mówiąc lekko Kurogane był zaskoczony słowami swojego współlokatora. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Trystian użył go jak najzwyklejsze poduszki. Ryu tak naprawdę nie myślał o tym wiele. Jak się przekonał wcześniej Stern nie jest typowym szaraczkiem, a nawet arystokratą. Poza tym, nie zależało mu na tym tak bardzo, by się o coś czepiać. Chociaż inni to mogli różnie odebrać.
Osobiście uważał, że nazwanie go niesamowitym było wielką przesadą. Nie był przecież nikim specjalnym. Nie uważał jego działań za jakichś nadzwyczajnych. Wiele osób miało takich sytuacji i robili tak jak on. Mimo, że częściej spotykało się momenty, gdy ktoś je przeciwieństwem jego. Może to przez to, iż różowowłosy jest z wyższych sfer? Takie sytuacje raczej rzadko się tam działy. Taka była prawda. Najczęściej słyszy się, że mają własną służbę od wszystkich prac domowych i większości pewnie tak było. Więzi między członkami rodziny też były ponoć słabe. Niby było parę wyjątków.
Ryu otworzył szerzej oczy z zaskoczenia na to, co zrobiła osoba uważająca go za poduszkę. Powiedzenie, że taka sytuacja była rzadkością w życiu kruczowłosego, nie byłoby przesadą. Prędzej skromnością. Kurogane nawet nie zauważył, kiedy Trystian się przekręcił na bok. Wrócił do odbierania bodźców z zewnątrz na słowa chłopaka.
"Wiem przecież."
Słychać był, iż próbował on powstrzymać emocje. Lekkie zachwianie dało to rozpoznać. Kurogane w odpowiedzi położył dłoń na głowie chłopaka, dając do zrozumienia, iż nie musi nic mówić. Słowa pewnie i tak by nie wyraziły uczuć jakie w tym momencie otaczały te dwójkę. Były one zwyczajnie zbyt skomplikowane, w jego nie tak skromnej opinii. Siedzieli w ciszy, a Kurogane podziwiając księżyc, cały czas trzymał rękę na głowie Trystiana. Zauważył też, że jego współlokator zaczął się trząść. Nie wiedział co sądzić o jego braku reakcji na odczuwane przez niego zimno. Przeklinając w głowie upartość Sterna, zdjął skórzaną kurtkę i okrył nią chłopaka.
-Nie martw się. Jestem ciepłym chłopakiem. - dodał od razu, nie chcąc nawet słyszeć protestów różowowłosego. Nie kłamał on. Zawsze czuł się ciepło, nawet kiedy w środku zimy wylądował w samej koszulce. A jakby pozwolił Trystianowi marznąć, ten pewnie zaraz zrobił by się chory i oboje mieliby kłopoty. W ten sposób mogli przesiedzieć tu nawet całą noc, jeśli jego współlokator sobie tego życzył. Spojrzał z powrotem na księżyc i cieszył się ciszą, pomimo niewiedzy co na ten temat czuje Stern.
Trystian momentalnie poczuł dużo ciepła, zaraz po położeniu na nim kurtki. Cicho mimowolnie mruknął na to ciepło i skulił się z lekka, by okryć jak największą ilość siała, przez ciepły materiał. Tak. Skóra to było coś, co uwielbiał, ze względu na nie takie łatwe przepuszczanie powietrza. Sam rzadko je nosił, ale to było spowodowane pewną niechęcią do czarnych ubrań, niżeli materiału, czy stylu. Nie trzeba było objaśniać Trissowi, że chłopak obok sobie poradzi, bo wskazywało na to chociażby ciepło kurtki, która teraz ocieplała różowego. Aczkolwiek lekkie zmartwienia, czy aby na pewno przez to nie będzie potem chory, wciąż pozostawały. Chwile tak leżał, po czym powoli zaczął zasypiać. Najprawdopodobniej właśnie dlatego, że nie odczuwał ani trochę zimna. Było mu tu bardzo dobrze. Przeciągnął się jeszcze tylko i spojrzał prosto w oczy Ryu
- To co? Wracamy do pokoju? Ty już się umyłeś, moja kolej.- Uśmiechnął się na koniec. Jakoś tak, myśl na gorący prysznic dodała chłopakowi energii. Kochał gorącą, prawie wręcz wrzącą wodę. A po całym dniu na pewno mu się przyda. Chociażby po to aby rozluźnić mięśnie. Nie myśląc zbyt długo, podniósł się i otrzepał z kurzu. Nie miał siły na wieczorny, przed spaniem trening, jak i nie bardzo miał możliwości do niego. Potrzebował więcej miejsca niż w pokoju. Nadrobi go z rana... o ile będzie mu się chciało. W momencie gdy nie ma trenera, który Cię pilnuje, czy też obsługi, która widzi każdy Twój krok- ciężko się samemu zmotywować. To były swojego rodzaju długie wakacje od czynności, które od zawsze wykonywał. Jednak brak aktywności fizycznej powoli zaczynał przeszkadzać Kotowi.
- Hmm... Więc może nocne biegi po akademiku? Kto pierwszy do pokoju. Jak będziesz pierwszy pobawimy się w dżina i spełnię jedno Twoje życzenie. Za to jak ja wygram- jesteś winny mi lizaki...- Ostatnie słowa wypowiedział w pretensjonalnym tonie. No i... START. Bo po co odliczać? W końcu wygrana to wygrana. Nikt nie mówił, że będzie odliczanie. W miłości i zakładach wszystko dozwolone, czy jakoś tak. Jakby tego jeszcze było mało- chłopak wykorzystał przedmiot Ryu- wyrzucił kurtkę w powietrze, przed siebie, na drugi koniec daszka, by ten stracił czas, łapiąc swoją własność. Podczas tego- po prostu zeskoczył na dół, łapiąc się poręczy i zjeżdżając po niej. Zaczął swój bieg do pokoju. Ustalił średnią prędkość, która wcale nie była aż taka wolna, żeby przebiec całość trasy na tym samym traceniu energii. Stale, bez przyspieszania, czy zwalniania. Taki... trening? Oczywiście w momencie, jakby jakimś cudem został dogoniony- zwiększyłby tempo. Jakimś cudem też pamiętał trasę do pokoju. Kto wygra w wymyśloną grę?- Twój wybór.
- To co? Wracamy do pokoju? Ty już się umyłeś, moja kolej.- Uśmiechnął się na koniec. Jakoś tak, myśl na gorący prysznic dodała chłopakowi energii. Kochał gorącą, prawie wręcz wrzącą wodę. A po całym dniu na pewno mu się przyda. Chociażby po to aby rozluźnić mięśnie. Nie myśląc zbyt długo, podniósł się i otrzepał z kurzu. Nie miał siły na wieczorny, przed spaniem trening, jak i nie bardzo miał możliwości do niego. Potrzebował więcej miejsca niż w pokoju. Nadrobi go z rana... o ile będzie mu się chciało. W momencie gdy nie ma trenera, który Cię pilnuje, czy też obsługi, która widzi każdy Twój krok- ciężko się samemu zmotywować. To były swojego rodzaju długie wakacje od czynności, które od zawsze wykonywał. Jednak brak aktywności fizycznej powoli zaczynał przeszkadzać Kotowi.
- Hmm... Więc może nocne biegi po akademiku? Kto pierwszy do pokoju. Jak będziesz pierwszy pobawimy się w dżina i spełnię jedno Twoje życzenie. Za to jak ja wygram- jesteś winny mi lizaki...- Ostatnie słowa wypowiedział w pretensjonalnym tonie. No i... START. Bo po co odliczać? W końcu wygrana to wygrana. Nikt nie mówił, że będzie odliczanie. W miłości i zakładach wszystko dozwolone, czy jakoś tak. Jakby tego jeszcze było mało- chłopak wykorzystał przedmiot Ryu- wyrzucił kurtkę w powietrze, przed siebie, na drugi koniec daszka, by ten stracił czas, łapiąc swoją własność. Podczas tego- po prostu zeskoczył na dół, łapiąc się poręczy i zjeżdżając po niej. Zaczął swój bieg do pokoju. Ustalił średnią prędkość, która wcale nie była aż taka wolna, żeby przebiec całość trasy na tym samym traceniu energii. Stale, bez przyspieszania, czy zwalniania. Taki... trening? Oczywiście w momencie, jakby jakimś cudem został dogoniony- zwiększyłby tempo. Jakimś cudem też pamiętał trasę do pokoju. Kto wygra w wymyśloną grę?- Twój wybór.
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach