Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 10:17 pm
First topic message reminder :

Mieszkanie Maannguaq



Kliknij na obrazek, by uzyskać dostęp do pełnego podglądu mieszkania.

Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:16 pm
A to jest suszony gromadnik - przedstawiła danie, kiedy Samuel już spróbował ryby - Suszy się je w całości, więc wszystkie wnętrzności są wciąż w niej.
Uniosła brwi, słysząc, że nie był już głodny. Czyżby najadał się zupkami chińskimi tak szybko, że jego żołądek zapełniał się jedynie po przystawkach?
Heeej, nie możesz jeszcze! Teraz będzie najważniejsze!
Podeszła do lodówki, skąd wyjęła miseczkę z czymś, co wyglądało jak kawałki pieczonego kurczaka. Postawiła ją na stole, a po chwili dorzuciła obok kosz z pieczywem.
Wspominałam ci kiedyś o tym. To jest kiviaq. Ale zrobiony z alki a nie somaterii, więc w pełni zjadliwy. Ponieważ jest to najważniejsze danie dzisiaj - jedzone zawsze na Święta - to powiem ci od razu, jak ono jest przyrządzane. - klasnęła w dłonie - Zawijasz w foczą skórę nawet 500 alek i zakopujesz na pół roku. Zjadasz dokładnie w takim stanie.
Tak naprawdę jednak to, co podała w misce wcale nie było tym, za co go przedstawiła. Co do reszty jednak nie kłamała, bo rzeczywiście była taka potrawa, ale nawet Maannguaq była blisko zwymiotowania kiedy pojawiła się ona w jej domu. Na pewno nie planowała jej nigdy mieć w mieszkaniu z powodu intensywnego zapachu, który prawdopodobnie towarzyszyłby jej przez drugie pół roku. W misce była natomiast pieczona alka - ale dla zasady na zimno.
Jak zjesz trochę to dostaniesz deser - uśmiechnęła się przekonująco, obserwując potencjalną reakcję Samuela.
Taki żarcik, by zobaczyć, jak bardzo podatny był na słowo “deser”.
Kiedy woda się zagotowała, Inuitka dolała jej do dzbanka na stole, po czym zajęła swoje wcześniejsze miejsce. Łyżką z miski nałożyła na swój talerz trochę mięsa, a następnie sięgnęła po pieczywo. Chciała pokazać gościowi jak docelowo miał to jeść.
Możesz dorzucić ten sos sojowy jak chcesz.
Kiedy przeżuwała, pokiwała głową w ramach odpowiedzi na pytanie.
Wszyscy się staraliśmy, ale nie mieliśmy żadnego potwierdzenia tego, że mieliśmy zadanie. Z resztą, pewnie nawet byśmy go nie użyli, gdybyśmy mieli jakieś. A przynajmniej ja bym nie użyła. Mimo wszystko. - Grenlandka zawsze była wierna swojemu państwu i nawet w takich okolicznościach, wiedząc, że przez kolejne lata przyjdzie jej żyć w Riverdale, nigdy nie doprowadziłaby do spięć pomiędzy Danią a jakimkolwiek krajem.
Wiem - westchnęła ciszej - Po powrocie z Diffy awansowano mnie na podpułkownika. Te poszukiwania w Riverdale były moim pierwszym zadaniem jako dowódcy na tym stopniu. Beznadziejnie wyszło.
Brunetka czuła się nieco winna temu wszystkiemu, chociaż zdawała sobie sprawę, że wszyscy zostali wychujani. To miała być krótka piłka - tydzień w Riverdale, szukanie kolegów, odnalezienie ich lub nie i ostatecznie umówione spotkanie z jakimś opłaconym urzędnikiem, który wręczyłby im przepustki do ponownej wolności.
O tyle dobrze, że mogę spróbować trochę naprawić to miasto - mruknęła jeszcze, jakby bardziej do siebie niż do Samuela.
Od paru miesięcy tak naprawdę myślała już jak mogłaby poprawić sytuację w Riverdale, gdyby udało jej się kiedyś awansować na naprawdę wysoki szczebel. A przecież miała jeszcze całą organizację Wolves do pomocy. Jedno było pewne: chciałaby, aby wszystko działało jak w zegarku.
A ty? Nie mów mi, że jesteś w Riverdale z własnej woli.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:17 pm
 Och, tak. Kiviaq. Pamięta. To ta potrawa, którą mu tak zaciekle groziła. Zjadliwy, powiedziała. Cóż, nie zamierzał się o tym przekonywać, tym bardziej po tej całej prezentacji. Zostanie przy pieczywie, ewentualnie suszonym mięsie.
Jak zjesz trochę, to dostaniesz deser.
 Zacisnął wargi. Zaczął wystukiwać palcami po stole. Był o wiele za bardzo przekupny, jeśli o jedzenie chodzi — jeszcze bardziej, kiedy w grę wchodziły słodkie rzeczy. Nie żeby jadał je wyjątkowo często, ale miał do nich swego rodzaju słabość, którą zwalczał.
 Nie powiedział nic, uważając, że nałożenie sobie potrawy na talerz było wystarczającą odpowiedzią. Na naczyniu znalazł się jednak tylko jeden kawałek, który i tak podniósł z ostrożnością, przyglądając mu się z każdej strony.
Możesz dorzucić ten sos sojowy jak chcesz.
 I tak też zrobił. Przysunął go do siebie palcem i zamoczył w nim mięso. Następnie przysunął je do ust, zębami chwytając za małą część. Przeżuł je powoli z dziwnie zdegustowaną miną, która zelżała, gdy tylko mięso okazało się nie być tak paskudne, jak przewidywał. Co więcej, było nawet dobre — jakby jadł zwykłego kurczaka.
 Nie odpowiedział na dalsze słowa kobiety dotyczące jej historii w Riverdale, aczkolwiek jej słuchał. Patrzył na nią znad kawałka mięsa, dopiero po wypowiedzianym przez nią ostatnim zdaniu otwierając usta w celu powiedzenia czegoś.
 — Naprawić? — spytał nieco podejrzliwie. Ręka z mięsem zawisła w powietrzu, przy jego twarzy.
 Nagle, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, doszło do niego, że przecież miał styczność z policjantką — stróżem prawa, który łapał takich jak on, osoby z krwią na rękach. Jego postawa przez moment zamarła w bezruchu. Odłożył jedzenie na talerz i wytarł palce. Zatrzymał się jednak, z ręcznikiem w ręce, gdy z ust kobiety padło to jedno szczególne pytanie. Miał ochotę się uśmiechnąć, jednak nie z rozbawienia, a z własnego braku rozsądku.
 Odłożył ręcznik.
 — Narobiłem sobie długów u osób, u których nie powinienem — zaczął — więc mogłem albo dać się zabić poza murami, albo zacząć na nowo tutaj — skłamał, chociaż poniekąd mieszało się to z prawdą — uciekał, jednak nie przed tym, o kim wspomniał.
 Wiedział, że — dla własnego bezpieczeństwa — w tym przypadku nie powinien odpowiedzieć jej zdawkowo. To mogłoby wzbudzić podejrzenia, a policja lubiła węszyć. Czasem za bardzo.
 Wrócił do jedzenia.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:20 pm
Przyglądała się Samuelowi podejrzliwie. Bardzo ciekawił ją potencjalny wynik przeprowadzonego na nim “badania”. Zje? Czy nie zje? Ostatecznie rzeczywiście zjadł, wskutek czego Maannguaq zaśmiała się cicho.
Żartowałam, to nie jest kiviaq. Masz szczęście, że to jebie tak, że nie chciałabym mieć tego w pobliżu mojego mieszkania. - skoro już tę wojnę psychologiczną miał za sobą, postanowiła wytłumaczyć mu z czym tak naprawdę miał do czynienia - Pieczona alka. Bez piór.
Urwała kawałek papierowego ręcznika i wytarła dłonie. Następnie wstała, aby powoli zacząć zbierać rzeczy ze stołu i przygotować go na ostatnią część obiadu. Niepotrzebne już talerze i miseczki przeniosła do zlewu.
Tak, naprawić. Nie sądzisz, że przydałoby się to? Rozwiązać parę gangów, pozbyć korupcji i czarnego rynku, wsadzić paru zbirów do więzienia… albo pod ziemię… Jeszcze mogłoby wrócić w łaski tego twojego cudownego kraju klonowego liścia. - kiedy przestała mówić, przez chwilę przyjrzała się Samowi, jakby oczekując jakiejś reakcji z jego strony - Mam doświadczenie w takich sprawach.
Po tym, jak wypowiedziała te słowa, sama zamarła na chwilę. Następnie pospiesznie złapała za kilka talerzy z jedzeniem w celu skumulowania tego co się na nich znajdowało i włożenia do lodówki, kiedy jej towarzysz też już zakończył konsumpcję.
Grenlandka uświadomiła sobie, że właśnie nawiązała do historii, której o ile sama się nie wstydziła to była za nią dość mocno krytykowana przez swoich znajomych, którzy z resztą brali w tym udział. Niekoniecznie chciała ryzykować, że Larson uzna ją za wariatkę - tak samo jak to zrobiło parę osób w Diffie. Nienawidziła mężczyzny za to, że tak swobodnie jej się z nim rozmawiało i nie zawsze miała czas ugryźć się w język.
Wyjęła dwa mniejsze talerze, a na środku postawiła pokrojone na kawałki ciasto, przypominające zwykłe drożdżowe. Z lodówki sięgnęła po dżem jagodowy, a z szafki szklaną, podłużną butelkę i dwie szklanki. Do tego wszystkiego zaopatrzyła ich jeszcze w łyżkę do dżemu.
Ponownie zaśmiała się i popatrzyła na twarz rozmówcy po tym, jak opowiedział jej swoją historię.
Nieładnie, Samuelu. Bardzo nieładnie - stwierdziła rozbawiona, siadając na swoim miejscu i sięgając po butelkę, z której do obu szklanek nalała cieczy o wyglądzie soku jabłkowego - W takim razie trzymam kciuki, że tutaj jesteś bezpieczniejszy. Ale już lepiej nie podpadaj nikomu. Jak to wciąż zrobisz, to dzwoń na 112. Coś zaradzimy.
Nie wnikała, a przynajmniej jeszcze nie wnikała, czy te jego długi w ogóle były legalne. Jeżeli nie, to zawsze mógł donieść na prześladującą go osobę, a resztą zajęłaby się właśnie policja. Może nawet ona sama.
Dobra, to tutaj masz… Kalaallit Kaagiat, nasze narodowe ciasto. Nie mówię, że to coś niesamowitego, ale przynajmniej nie suszone, kiszone ani fermentowane. Polecam z dżemem. A co do tego… - urwała, aby wskazać na butelkę, w której dodatkowo pływały jakieś roślinki - to powiem ci co to, ale po degustacji.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:21 pm
 — Zabawne — rzucił, kiedy tylko kobieta stwierdziła, jakoby żartowała; w jego głosie nie było złości, nie było też ironii. Mógł być jej poniekąd wdzięczny, że w rzeczywistości nie zmusiła go do zjedzenia czegoś tak obrzydliwego, jak to wcześniej opisywała.
 Im dalej Maannguaq szła w temat, tym bardziej zaczął kwestionować swoją obecność w jej mieszkaniu. Nawet nie samą obecność, ale i kontakt, jaki z nią utrzymywał — trudno było mu to jednak zerwać, po tym jak już się z kimś poniekąd oswoił, przynajmniej na tyle, by spędzać z nią wolny czas. Rzadko się to zdarzało, a ze względu na to, jakim niecodziennym bywało to przypadkiem, zdecydowanie się na zakończenie tego i odseparowanie od potencjalnych powikłań stawało się problemem.
 Wiedział tylko, że prędzej czy później za to zapłaci — za swoją nieumyślność i tę nagłą chęć nawiązania kontaktu, która wcześniej mu się nie zdarzała. Wystarczyć by mogło jedno źle dobrane słowo, jedna nieodpowiednia reakcja, a po tym posypałoby się już całe domino.
[…] albo pod ziemię…
Mam doświadczenie w takich sprawach.
 Obdarował ją przenikliwym spojrzeniem; nie wiedział, co takiego miała na myśli. Choć nie — wiedział. Z tym że nie był pewien tego, czy mówiła poważnie.
 — Doświadczenie? — spytał cicho, jakby zadając to pytanie bardziej sobie niżeli jej. Słowa kobiety nie brzmiały jak żart nawiązujący do wypełniania obowiązków, tudzież rozkazów, to mogłoby być nie na miejscu. Mógłby puścić to mimo uszu, uznać za źle dobrane słowa, jednak jej nagła reakcja wzbudziła więcej podejrzeń niż cokolwiek prostowała.
 Nie zamierzał w to jednak brnąć, nawet jeśli informacja taka okazałaby się dla niego przydatna — lub pewnych kwestiach decydująca; osobę, którą przed nią prezentuje, nie powinno to obchodzić.
 Rzucił cichym “ta”, gdy zareagowała na jego wyznanie a propos wjazdu do Riverdale, w głowie wciąż zastanawiając się nad jej poprzednimi słowami. Obrzucił spojrzeniem postawione na stole ciasto, trochę nieobecnym. Wyciągnął rękę w jego stronę i położył sobie na talerzu. Wtedy też zauważył czarne kropki.
 Rodzynki.
 Przymknął oczy i westchnął cicho. Przetarł powieki palcami.
 Nie zamierzał narzekać. Przygotowała to wszystko z jego powodu. Zgodził się na to. Chciał jedzenia, więc je dostał.
 Ale rodzynki to nie deser.
 Powolnym ruchem, jakby już znudzonym, zaczął wydłubywać z ciasta te, które widział. Głowę oparł o drugą rękę, wzrok wbijając w talerz. Po tym ugryzł kawałek, a kiedy sięgnął po szklankę, następnie upijając z niej łyka, momentalnie przyłożył złożoną dłoń do ust. Zmarszczył brwi.
 — To alkohol — stwierdził, kiedy już go przełknął; głos przez moment mu się załamał. Odsunął szklankę na bok, dalej niż stała wcześniej. Nie wiedział, czy miał być zły czy zawiedziony. Na pewno go to nie rozbawiło. — Nie będę tego pił. — Mógł wytrzymać tłuszcz wieloryba, mięso dziwnego pochodzenia i sfermentowane kawałki foki. Alkoholu jednak nie tknie. Tak jak powiedział — poprzedni raz był ostatnim — i zamierzał przy tym pozostać.
 Napił się wody i zajadł posmak tego dziwnego napoju ciastem.
 — Mało ci? — spytał jeszcze, nawiązując do ich ostatniego spotkania, podczas którego to obydwoje się wygłupili.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:23 pm
Westchnęła cicho, zastanawiając się, co powiedzieć w ramach odpowiedzi na jego pytanie. Skłamać? Powiedzieć prawdę? Przyłożyła sobie dłoń zaciśniętą w pięść do ust, dając chwilę na rozważenie. Postawiła na półśrodek.
Mówię ci to tylko dlatego, że ci ufam - mruknęła, zamykając na sekundę oczy — Jest szansa, że przez moją decyzję zginęło więcej cywilów niż to było konieczne, aby osiągnąć cel.
W bardzo delikatne słowa ujęła fakt, że z premedytacją kazała zastraszyć mieszkańców miasta poprzez rozstrzelanie rodziny dzieciaka-terrorysty. W dość dużej ilości.
Tak naprawdę Larson był pierwszą osobą, której o tym mówiła w jakikolwiek sposób. I odczuła przy tym zadziwiającą ulgę. Tego dnia jednak nie chciała się jeszcze zagłębiać w szczegóły i najpierw sprawdzić jego reakcję na taką informację.
Ułożyła dłonie pod brodą i popatrzyła mężczyźnie w oczy, z delikatnie uniesionymi brwiami. Jakby czekając na jakiś komentarz z jego strony.
Kąciki ust powędrowały do góry, kiedy zauważyła, jak ten walczy z rodzynkami.
Przeżyłeś tyle rzeczy, a suszonych winogron nie zdzierżysz? - spytała rozbawiona, sięgając po kawałek ciasta i łyżeczkę, aby skorzystać jeszcze z dżemu — Jakbyś jeszcze kiedyś wpadł to nie obiecuję braku suszonej foki, ale przynajmniej brak rodzynek.
Ugryzła ciasto w tym samym momencie, co Samuel napił się ze szklanki.
Nie musisz. Chciałam tylko, byś spróbował - odparła, wzruszając ramionami - Było to ważne, bo to nie byle jaki alkohol! Aby go zrobić, wycina się wole z przełyku pardwy, przebija i suszy zawartość. Później wrzuca się ją do schnappsa i zostawia na pięć miesięcy, następnie destyluje i zostawia na kolejne pięć miesięcy.
Czyli w skrócie wycina się z ptaka to, co zjadł, suszy i używa jako składnik do alkoholu. Maannguaq ewidentnie jednak to nie przeszkadzało, bo napiła się nieco więcej niż jej gość.
Nie mogła się powstrzymać jednak od krótkiego śmiechu po jego następnym pytaniu. Nieco spode łba spojrzała na mężczyznę, chociaż nie ukrywała rozbawienia.
Szczerze? Było całkiem zabawnie. Nawet z tym kacem rano. Ale nie martw się, nie planuję cię więcej upijać.
Nawet, jeżeli to tak naprawdę była jego decyzja. Niech zna jej łaskę!
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:27 pm
Mówię ci to tylko dlatego, że ci ufam.
 Nie zaprzeczył, nie ostrzegł. Pomimo tego, jak słowa te na niego wpłynęły, jego twarz pozostała bez wyrazu, niewzruszona — pełniła funkcję bariery, która nie pozwalała mu na ujawnienie emocji, choćby chciał; często było to jak zbawienie, niekiedy jak przekleństwo. Pojawił się jednak tik, nagłe zgięcie palca, ledwo dostrzegalne.
 Nie rozumiał, skąd u niej to stwierdzenie. Nie powinna; nie zrobił niczego, co popchnęłoby ją do zaufania mu.
 Nie ufał sam sobie, dlaczego ktoś miałby ufać mu?
 Zgiął wszystkie palce, nie przerywając przyglądania się kobiecie.
Jest szansa, że przez moją decyzję zginęło więcej cywilów niż to było konieczne […]
 — Rozumiem — rzucił, jakby nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Nie wiedział, co o tym myśleć. Nie znał przebiegu wydarzenia, nie wiedział, co ją do tego popchnęło — czy była to defensywa, która przyniosła więcej ofiar, niż miała, czy może umyślne morderstwo. Nie potrafił więc ocenić, czy gryzło ją sumienie, wstyd czy strach — a to szczególnie przyczyniłoby się do wywnioskowania motywu; to nie powiedziało mu, do czego była w stanie się posunąć.
[…] albo pod ziemię…, przemknęło mu przez myśl ponownie.
 Nie powiedział nic więcej. Przeniósł wzrok na talerz i zajął się ciastem. Co jakiś czas pozbywał się kolejnych rodzynek, które ujawniały się z każdym kolejnym gryzem, stwierdzenie o ich braku przy kolejnej okazji komentując cichym zobaczymy. Podniósł na nią spojrzenie, dopiero gdy wyjawiła mu sposób przygotowania alkoholu, który to chwilę wcześniej sprytnie mu podsunęła. Poczuł, jak coś podchodzi mu do gardła, a świadomość, że jeszcze niedawno miał to w ustach, tylko to uczucie spotęgowała.
 — Niesamowite — powiedział z nutką ironii w głosie, ponownie zawieszając wzrok na cieście. Jemu też już nie ufał. — Właśnie widzę — odparł na jej wyznanie, jakoby już nigdy więcej nie miała w planach go upijać, choć jeszcze chwilę temu nim go napoiła. Złapał się za czoło i pomasował je lekko; rozbolała go głowa. Dopił resztki wody i wstał. — Zaraz wracam. — Zasunął po sobie krzesło, moment później znikając za drzwiami łazienki. Oparł się dłońmi o zlew i uniósł spojrzenie na swoje odbicie, które w pierwszej chwili mu się rozmazało. Zamrugał kilka razy.
 Oczy, podkrążone tak jak zwykle, teraz były delikatnie przekrwione. Nie spał dobrze poprzedniej nocy, po ostatnim koszmarze bał się zasnąć. Bał się, że już się nie obudzi — że ręce, które wtedy zacisnęły się na jego szyi, zacisną się ponownie, a on tym razem nie zdoła wybudzić się na czas. Tkwienie w mieszkaniu pośród ciemności nie było lepsze, jednak wtedy miał pewność, że to, co się w niej czaiło, go nie skrzywdzi. A przynajmniej nie zrobiło tego do tej pory.
 Przemył twarz wodą, przyłożył do niej ręcznik i wrócił na miejsce.
 — Potrzebuję kawy — stwierdził z prośbą w głosie, po tym opierając czoło o nadgarstek.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:27 pm
Uśmiechnęła się delikatnie po stwierdzeniu Samuela. Wiedziała, że nie wiedział wszystkiego, jednak ani nie dopytywał ani nie robił nic, co mogłoby ją zmartwić. Miała nadzieję, że gdy podzieli się z nim kiedyś większą ilością detali, spotka ją z jego strony taka sama odpowiedź.
Skinęła głową, gdy ten oddalił się do łazienki. Sama też wstała i zaczęła pakować odłożone wcześniej talerze do zmywarki. Dopiła też swój alkohol, aby móc włożyć tam szklanki. Ponieważ urządzenie się zapełnił, Maannguaq włożyła do niego kostkę i uruchomiła je.
Odwróciła się w kierunku mężczyzny, kiedy ten wrócił. Popatrzyła na niego nieco zdziwiona.
Z ekspresu czy sypanej?
Kiedy ten zdecydował, zajęła się odpowiednimi przygotowaniami. Po ewentualnym wybraniu jeszcze typu kawy, po paru minutach postawiła przed Kanadyjczykiem naczynie. Sama jednak ograniczyła się do dalszego picia herbaty.
Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej - spytała zatroskanym głosem, przyglądając mu się z zainteresowaniem.
Przez chwilę zastanowiła się, czy on kiedykolwiek wyglądał “lepiej”. Już podczas ich spotkania w jego mieszkaniu nie wyglądał zbyt przytomnie. Nie chciała jednak, aby któryś z jej kolegów patrolujących ulice tego wieczora miał się natknąć na zwłoki Larsona pod jakimś śmietnikiem.
Chcesz zostać na noc? - zaproponowała w związku ze swoimi przemyśleniami.
Przy okazji miałaby możliwość odwdzięczenia się za to, jak ją przenocował gdy oboje byli dość mocno pijani.
Tylko… niekoniecznie będę miała dobre ubrania na ciebie.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:34 pm
 Próbował dojrzeć widok przed sobą, przez rozwarte palce. Czuł szum w głowie, już nim wyszedł z domu i chociaż wiedział, że prędzej czy później zamieni się to w ból, i tak postanowił przyjść. Być może było to spowodowane zmniejszeniem dawki leków przeciwpsychotycznych, których zaczynało mu brakować, a które z tego powodu postanowił brać co drugi dzień — i choć z nimi było to równie częste, tak teraz organizm mógł być już po prostu zdezorientowany. Nie było to najlepszym posunięciem, aczkolwiek strach przed ich brakiem był silniejszy.
 Dwudziestego czwartego grudnia, czyli dzisiaj, wypadał dzień bez nich.
 — Sypanej — odpowiedział i zabrał rękę sprzed twarzy. Przyglądał się temu, jak kobieta zajęła się spełnianiem jego prośby, sam nie ruszając się z miejsca. Kolano zaczęło mu nieznacznie podskakiwać, jakby z niecierpliwości; zatrzymał je, gdy ta spytała się o jego stan. — Jestem zmęczony — odparł tylko. Jeden z kosmyków uwolnił się spod jarzma pomady do włosów i opadł na czoło. Nie przejął się już tym jednak, nie odgarnął go, tylko pozwolił mu wisieć — nie miał teraz do tego głowy.
 Chwycił za ucho kubka i przysunął go bardziej do siebie, tak by ulatniający się z niego zapach dotarł do jego nozdrzy. Kofeina nie działała najlepiej w połączeniu z jego lekami, ale w niektórych sytuacjach bywała niezastąpiona. Ostatnio pił jej więcej niż powinien, głównie po to, by nie zasnąć. Trzymała go przy życiu, można by rzec.
 — Nie — powiedział stanowczo; to nie był dobry pomysł. — Nie powinienem — dodał po chwili. Chociaż czyjaś obecność mogłaby zadziałać łagodząco, tak nie chciał ponownie ryzykować. To, co działo się z nim w nocy — jak panikował, jak mówił sam do siebie — powinno pozostać tajemnicą. Był świadom, że i bez tego można było łatwo stwierdzić, jakoby było z nim coś nie tak, słyszał to niejeden raz. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał pokazać to w tak bezpośredni sposób.
 — Pójdę się przewietrzyć — Wstał, biorąc ze sobą kubek, i zatrzymał się nagle. Obrócił się tułowiem i głową w jej stronę. — Jeśli ci to nie przeszkadza — dorzucił, przyglądając się jej przenikliwie, jakby próbował wyczytać z niej odpowiedź bez jakichkolwiek słów. Po tym skierował się w stronę balkonu, na którym oparł się przedramionami o barierkę, dłonie z kawą wystawiając niebezpiecznie poza jej granice. Ogarnął wzrokiem rozpościerającą się przed nim nocną scenerię. Przymknął oczy, czując kojący, chłodny powiew. — Podoba ci się tu? — spytał, słysząc za sobą zbliżającą się Maannguaq. — Brakuje mi lasów — rzucił cicho; nie tylko ich, ale całej dzikiej przyrody, gór, namiotu i ciszy, spokoju.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:34 pm
Kiwnęła głową na jego odpowiedź, chociaż jednocześnie dała jej ona do myślenia.
Ciężko w pracy? - spytała odruchowo - Czym ty się tak właściwie teraz zajmujesz?
Dopiero teraz sobie uświadomiła, że nie wiedziała tak dokładnie jakiej profesji w Riverdale podjął się Samuel. Nie była pewna, czy jej kiedyś wspominał, czy też ona zapomniała. Przez to, że oboje byli wojskowymi, którzy utknęli w tym bagnie, automatycznie kojarzyła go z jakimś najemnikiem. Ale ile w tym było prawdy?
Ponownie skinęła, kiedy ten odmówił jej propozycji. Namawiać go nie planowała, jedynie zależało jej, aby dotarł bezpiecznie do domu.
Jakbyś zmienił zdanie to daj znać - odparła tylko, na wypadek, gdyby jego stan się pogorszył.
Maannguaq miała wrażenie, że jest zmęczona 24/7, dlatego w razie konieczności chciała wyciągnąć do kolegi pomocną dłoń. Kolejny pokaz miłosierdzia inuickiej Matki Teresy.
W ramach odpowiedzi na jego pytanie, wyciągnęła rękę w kierunku drzwi balkonowych.
Proszę cię bardzo. Tylko nie skacz.
Po chwili jednak dolała sobie herbaty do kubka i również skierowała się w stronę balkonu. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak rzadko na niego wychodziła. Zastanawiając się nad odpowiedzią dla Kanadyjczyka, rozejrzała się po okolicy.
To miasto to syf - westchnęła w odpowiedzi, ale na jej twarzy wciąż utrzymywał się lekki uśmiech - Nie wiedziałam, że jesteś takim fanem outdooru. W twojej okolicy dużo ich było?
Upiła łyk herbaty, przyglądając się mężczyźnie.
Widziałeś kiedyś zorzę polarną? Mi tego najbardziej brakuje. Jak na razie główną zaletą tego miejsca jest fakt, że tutaj jest więcej słońca zimą - odparła w końcu, opierając się plecami o barierkę - Z drugiej strony… lubię nowoczesność. I taki… “azjatycki przepych”. Wiesz, jak to w twojej Korei w dużych miastach, na przykład. W Kangerlussuaq miałam na przykład widok głównie na lotnisko - z resztą, jak większość mieszkańców, bo nasze miasteczko składało się przede wszystkim z pasa startowego. Lubiłam obserwować odrzutowce i śmigłowce. A tutaj… - ponownie westchnęła, odchylając głowę do tyłu tak, aby móc spojrzeć w ciemne niebo - ...jak jeden dziennie przeleci to i tak jest dużo.
Opuściła głowę w celu spojrzenia na Samuela. Wzięła kolejny łyk herbaty.
Gdybyś mógł zamieszkać gdzie chcesz. Gdziekolwiek. Gdzie by to było?
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:38 pm
 — Na ten moment niczym — odpowiedział na jej pytanie o profesję, to po nim właśnie wstając i udając się na balkon. Wyznanie jej prawdy przekreślałoby poniekąd kłamstwo, którym ją nakarmił a propos swojego wjazdu do Riverdale, a postawienie na inny zawód byłoby nieco ryzykowne. Zawsze mógł wspomnieć o lombardzie, co ze względu na to, ile czasu tam spędzał, mogłoby być w miarę wiarygodne, tak jednak i to miejsce nie należało do owianych dobrą sławą.
 — Jeździłem po kraju — rzucił na pytanie dotyczące jego okolicy, wzroku nie spuszczając z miasta. Z tej perspektywy wydawało się dziwnie spokojnie, choć wiedział, że gdzieś dalej, głębiej, ze spokojem miało mało wspólnego.
Widziałeś kiedyś zorzę polarną?
 — Raz. W Jukon. — Wybrał się tam niegdyś, po tym uznając, że terytoria północno-zachodnie były zbyt niebezpieczne, jeśli o samotne wyprawy chodzi. Niemalże zaatakował go niedźwiedź, gdy stracił czujność i zamiast wykazać się spokojem, zrobił kilka gwałtownych ruchów, które sprowokowały zwierzę. Zapomniał o sporadycznym korzystaniu z gwizdka, który miał zadziałać na dziką zwierzynę zawiadamiająco, tak aby wiedziały, że ktoś jest w pobliżu — i aby zapobiec takiej właśnie sytuacji; był zbyt zaabsorbowany nowymi widokami. Może niegdyś, jeśli życie mu pozwoli, znowu się tam wybierze, tym razem lepiej przygotowany. — Są na północy — dodał ciszej, upijając kawy z kubka.
Jak to w twojej Korei […]
 — Nie byłem w Korei. — Może i jego rodzice pochodzili z Korei Południowej, tak nie oznaczało to jednak, że czuł do niej jakąś przynależność. Co prawda matka wychowywała go w ich kulturze, to jednak wymieszało się z niemalże odwrotnym wychowaniem w sierocińcu. Ostatecznie wyparł swoje korzenia, po tym jak odseparowano go od wpływu rodziny.
 Słuchał jej, więcej się nie wtrącając. Zastanawiało go, jak wygląda życie na Grenlandii i czy naprawdę było tak odizolowane, jak przedstawiała to kobieta. Chciałby się tam kiedyś znaleźć, zobaczyć, dotknąć i przeżyć na własnej skórze — wyłączając z tego jedzenie, które, jak można było łatwo się domyślić, mu nie podeszło.
Gdybyś mógł zamieszkać, gdzie chcesz. […] Gdzie by to było?
 Zamyślił się, wzrok zawieszając na jednym z budynków. Pobyt na balkonie w samej koszuli zaczął dawać się we znaki, nawet jeżeli kawa go poniekąd rozgrzewała. Upił jej.
 — Nie wiem — odparł; nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie uważał, by kiedykolwiek wyprowadził się z Kanady. — Tu jest mi dobrze. — Z różnych powodów. Gdziekolwiek by nie był, gdziekolwiek by nie uciekł, i tak nie odciąłby się od swojej przeszłości. Wszędzie podążyłaby za nim niczym cień.
 Gdyby jednak znalazło się miejsce odcięte od cywilizacji, w którym mógłby się zadomowić, wyciszyć i żyć w spokoju; miejsce otoczone lasami i górami, w którym nikt by tej ciszy nie zakłócił i o którym nikt by nie wiedział — wtedy tam chciałby żyć.
 — Nie jest ci zimno? — spytał, odwracając twarz w jej stronę.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Nie Gru 27, 2020 11:41 pm
Jukon - powtórzyła w zamyśleniu - Widziałam kiedyś przewodnik. Ładny region. Zazdroszczę  - zrobiła krótką przerwę w celu napicia się herbaty, która powoli się kończyła - Jak uda nam się stąd kiedyś wydostać, pojadę tam przed powrotem na Grenlandię. U nas na przykład nie ma drzew w ogóle. A Dania też nie powiem, że oblega w lasy. Lubię północne klimaty i zapach choinek  - w tym momencie z uśmiechem kiwnęła głową w kierunku tej, która stała u niej w salonie.
Wiem, że są, ale co mi po tym jak siedzę tutaj. Nawet porządnej góry lodowej nie doświadczę!  - niby zirytowana tym faktem skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Zamrugała oczami, kiedy usłyszała o Korei.
Chcesz tam pojechać kiedyś czy jest ci to obojętne?
Maannguaq jako córka Grenlandki i Duńczyka w sumie od najmłodszych lat chciała odwiedzić kraj ojca. Okazało się, że nawet została tam na dłużej. Ciekawa więc była, czy jej rozmówca też czuł zainteresowanie wobec rodzinnego kraju.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
Ale nie chciałbyś chyba do końca życia zostać w Riverdale, co? W sumie… masz jakiś pomysł co ze sobą zrobić gdyby otworzyli bramy?
Słysząc pytanie Samuela, przekrzywiła głowę i wypuściła głośno powietrze nosem w formie “małego śmiechu”.
Jeszcze nie. W końcu po coś mam to  - delikatnie złapała się za policzek, przypominając o cechach wynikających z bycia Inuitką - lepsza ochrona przed zimnem związana z okrąglejszymi kształtami.
Ciekawa była, czy Larson załapie, że nawiązywała w ten sposób do jego pijackiego pytania o potencjalne chowanie czegoś w policzkach.
Z resztą, timmiaq też jest całkiem ciepły sam z siebie. Ale może wróćmy do środka, zanim ty się przeziębisz  - chuda lebiego, cisnęło jej się na usta.
W głębi siebie trochę przeklinała go za te kości policzkowe. Zazdrościła. Nie pokazywała jednak tego nigdy, szczególnie, że dostrzegała inne zalety swojej budowy ciała - takie jak właśnie lepsza gospodarka ciepłem.
Kończąc swoją wypowiedź, położyła wolną dłoń na ramieniu mężczyzny i przesunęła parę razy w górę i w dół, jakby chciała go w ten sposób ogrzać. Dopiła zimną już herbatę i spojrzała jeszcze raz w kierunku miasta.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Pon Gru 28, 2020 12:16 am
Chcesz tam pojechać kiedyś czy jest ci to obojętne?
 Czy chciał? Nie wiedział — o tym też nigdy za specjalnie nie myślał. Jeśli miałby to zrobić, to bardziej ze względu na górzyste tereny niżeli na chęć obcowania z rodzimą kulturą. Pomimo azjatyckiego pochodzenia, czuł się Kanadyjczykiem. Zresztą, tutaj się też urodził.
 — Niekoniecznie — wyznał, po tym ukrywając usta w kubku. Zerknął w dół. Momentalnie zastanowiło go, w jakim czasie kawa dotarłaby na sam dół. Wysokość była pokaźna.
 — Zacznę się nad tym zastanawiać, kiedy je otworzą — powiedział, podnosząc wzrok; na pewno musiałby uciekać dalej, a gdzie — tego jeszcze nie wiedział. Niedługo pewnie weźmie się za ponowne studiowanie map, by przyszykować sobie plan C (skoro Riverdale było pospiesznie wymyślonym planem B). Nie wiedział jednak, jak obecnie wyglądała sytuacja na zewnątrz, a w swojej sytuacji wiedzieć powinien. Tym też za jakiś czas się zajmie, teraz jednak nie potrafił ani się skupić, ani myśleć wystarczająco trzeźwo. Podjęcie takich decyzji wymagało koncentracji i racjonalności, którą przez zawierane znajomości coraz mniej zaczął się wykazywać.
 Spojrzał na jej polik, w pierwszej chwili nie wiedząc, do czego nawiązuje. Kiedy już sobie uświadomił, rzucił krótkim “och” i odwrócił wzrok przed siebie. Zapomniał już o tym.
 Kiedy to zamierzał pójść za jej sugestią i powrócić do środka, ta nagle zdecydowała się dotknąć jego ramienia wzdłuż i wszerz. Serce podskoczyło mu do gardła. Gwałtownym ruchem wypuścił z dłoni kubek, który z rozmachem poleciał w dół, na chodnik — choć nim nastąpił trzask, zważając na fakt, że znajdują się na ostatnim piętrze, minęła chwila.
 Sparaliżowany odwrócił zdziwiony wzrok na kobietę. Nie spodziewał się po niej takiego gestu, a po sobie takiej reakcji.
 — Zapłacę — wydusił z siebie, po czym szybko zwrócił się w stronę drzwi i wrócił do mieszkania. Poczuwszy ogarniające go ciepło wnętrza, potarł o siebie dłonie i usiadł na kanapie. — Nie chciałem — powiedział jeszcze, jakby na usprawiedliwienie. Rzucił jej przepraszające spojrzenie, nie mogąc przestać pocierać dłońmi. Był zestresowany — i tak dosadnym dotykiem, i zrzuconym kubkiem.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Pon Gru 28, 2020 7:13 pm
Na pewno nie spodziewała się takiej reakcji ze strony rozmówcy. Przecież go nie uszczypnęła ani nic! Odruchowo odskoczyła do tyłu jak poparzona i tylko kątem oka zauważyła wylatujący za barierki kubek.
Sam! - krzyknęła, łapiąc się poręczy i przyglądając jak przedmiot spada w dół.
Szkoda, że nie zaczęła liczyć sekund. Był to całkiem ciekawy eksperyment. Kiedy jednak ten się rozbił na dole, wróciła zaskoczonym spojrzeniem do mężczyzny. Odprowadziła go wzrokiem do wyjścia z balkonu, gdzie sama też zmierzyła, spoglądając ostatni raz na ziemię pod balkonem.
Hej, spokojnie, to tylko kubek - przypomniała, zamykając drzwi - Z resztą… co to za impreza, jak nic się nie zbije, prawda? - uśmiechnęła się łagodnie, aby podkreślić fakt, że nie miała żadnych oczekiwań wobec niego w tym momencie - Martw się tylko o to, czy nikt niczym nie oberwał tam na dole. - Uniosła dłonie i odruchowo poruszyła nimi delikatnie w geście uspokojenia rozmówcy.
Przeszła do kuchni, gdzie odłożyła swoje naczynie i uruchomiła czajnik, aby podgrzać wodę jeszcze raz. Wróciła do salonu, w którym również usiadła na kanapie, bokiem, opierając się łokciem o zagłówek.
Wszystko w porządku?
Przechyliła głowę w bok i przyjrzała się mężczyźnie uważnie. Nie rozumiała, dlaczego doszło do takiej sytuacji jak ta przed chwilą. Ciekawa była, czy to zwykła fizyka (aka wytrącenie kubka z rąk poprzez pacnięcie go w ramię), niezdarność (chuda lebiega), czy coś jeszcze.
Po chwili usłyszała pyknięcie czajnika - woda się zagotowała.
Chcesz jeszcze coś do picia? - spytała, spoglądając w kierunku rozmówcy, a jednocześnie wracając do kuchni - Przypomnij mi tylko, że gdybym chciała ci coś kiedyś zrobić w tym kubku… żebym tego nie robiła - dodała rozbawionym tonem, na chwilę wyjmując z szafki jeden z niedźwiedziem polarnym na niebieskim tle: godłem Grenlandii.
Za zbicie tego to rzeczywiście mogłaby mu zrobić krzywdę.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Wto Gru 29, 2020 12:35 am
 Dotyk, szczególnie nagły, niezapowiedziany, działał na niego jak kopnięcie prądem. Przelatywał przez niego dreszcz, mięśnie napinały się, przechodził przez nie skurcz, niekiedy — tak jak w sytuacji sprzed chwili — wywołując niekontrolowane ruchy. Nie lubił być dotykanym, a przynajmniej nie wtedy, gdy nie wyraził na to zgody; gdy nie wiedział, że nastąpi. W innych przypadkach zamierał, wstrzymywał oddech i robił wszystko, byle tylko nie wykonać żadnego gwałtownego ruchu, nie odepchnąć, nie wykręcić ręki — nie rozumiał tego braku poszanowania do przestrzeni osobistej, przekraczania jej, nawet jeśli było to pokierowane dobrymi, szczerymi intencjami.
 Szum w głowie powrócił, teraz jednak niespowodowany bólem, a skokiem emocji i tętna. Niekoniecznie potrafił sobie z tym radzić; zwykle był ostoją spokoju i cierpliwości, wytrącenie go z równowagi samymi słowami (słowami padającymi z ust osób istniejących naprawdę; tych, które mógł dotknąć i uciszyć) bywało trudne, ale były metody — takie jak ten.
 Zabić można było na kilka sposobów. Bez noża, bez nabojów. Wystarczyła ręka, wyciągnięta bez morderczych pobudek.
Wszystko w porządku?
 Zamrugał kilka razy powiekami, jakby wracając do żywych. Jej poprzednie słowa do niego nie doszły; miał w głowie chaos, którego wtedy przekrzyczeć nie mogły nawet te padające z rzeczywistości. Zatrzymał dłonie. Rozluźnił je.
 — …Tak — odparł po krótkiej chwili; głos miał cichy. — Skurcz — wytłumaczył, choć nie w tym leżało sedno sprawy. — To samo — odpowiedział na pytanie o picie, po tym spoglądając na kubek z niedźwiedziem. Nie powiedział nic i odwrócił wzrok. Rozejrzał się po pomieszczeniu jeszcze raz, tym razem dokładniej; czuł się w nim tak samo nieswojo, jak wcześniej. Było jednak przytulne i, przyrównując je do swojego, o wiele czystsze. Spojrzenie zatrzymał na choince. Podniósł się i podszedł do niej, po tym powolnym, ostrożnym ruchem siadając na podłodze. Chociaż widok nie był już taki sam, a samo drzewko nie wydawało się tak samo potężne jak kiedyś, ponownie ogarnęła go nostalgia.
 Chciałby wrócić do tamtych czasów.
 — Hej, wiedziałaś — zaczął, nie spuszczając wzroku z choinki. — Że łańcuchy na choince symbolizują zniewolenie? — Zerknął na nią przez ramię. — Grzechem — dodał, przyglądając się jej przez chwilę, by po tym wstać, spojrzeć przez okno i zatrzymać się przy blacie. Oparł się o niego biodrem, zaraz przy Maannguaq; skrzyżował ręce na klatce piersiowej. — Dziwne, że ludzie za swoje grzechy obwiniają choinkę, zamiast samemu za nią robić — powiedział niby w żarcie, choć twarz, jak i ton głosu, miał poważne. Chciał tym chociaż w minimalnym stopniu sprawić, by kobieta zapomniała o tym, co przed chwilą miało miejsce.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Maannguaq
Wto Gru 29, 2020 6:36 pm
Może powinieneś to skonsultować z lekarzem? - zasugerowała delikatnie.
Nie znała się na tym. Nie wiedziała, w czym leżał jego problem. Ale wydawało jej się to warte zbadania.
Kiedy wróciła do kuchni, dolała gorącej wody do dzbanka z herbatą, a potem zajęła się przygotowaniem dla rozmówcy kolejnej kawy. Kiedy zamknęła lodówkę po dolaniu mleka do naczynia, zauważyła Samuela siedzącego przy choince. Uśmiechnęła się szeroko. Rozczulała ją czasem jego dziecinność. Zastanawiało ją poniekąd, czy to wina dorastania w sierocińcu, czy po prostu zawsze był dziwny.
Przyglądała mu się i słuchała go uważnie, kiedy zaczął historię o łańcuchach choinkowych. Ściągnęła brwi i przechyliła delikatnie głowę, nie do końca rozumiejąc skąd ta nagła chęć podzielenia się ciekawostką.
Zaśmiała się krótko po jego podsumowaniu, jednocześnie dolewając sobie herbaty do kubka.
Myślę, że większość z nas już by nie dała rady udźwignąć swoich łańcuchów, więc przerzucenie części na choinkę ułatwia sprawę - mruknęła, mrużąc oczy - Może powinnam ją zostawić do przyszłego roku w takim razie - dodała ironicznym tonem.
Maannguaq doskonale zdawała sobie sprawę, że łamała wiele zasad, którymi osoby wierzące powinny były się kierować. Wierzyła w Boga, ale wierzyła także w to, że mogła zmienić ten świat na lepszy. Problem w tym, że jej potencjalne narzędzia do osiągnięcia tego celu nie pokrywały się z hasłami typu “nie zabijaj”. W głębi siebie miała nadzieję, że po ukończeniu swojego “dzieła” wszyscy jej wybaczą to, jak do tego dążyła. W końcu ostatecznie wszyscy mieli na tym skorzystać.
Masz. Ale ostrożnie. Nie na dywan przynajmniej - powiedziała, jednocześnie wręczając mężczyźnie kubek z kawą.
Ruchem głowy zaproponowała, aby wrócili na kanapę. Kiedy tak się stało, odłożyła swoje naczynie na podkładkę i odsunęła laptopa (wciąż odtwarzającego muzykę Rokiego Vulovicia) na drugą stronę stołu - nie tylko w obawie przed Samem, ale i przed samą sobą. Znienawidziłaby się, gdyby uszkodziła swoje największe źródło domowej rozrywki.
Podniosła się jeszcze na chwilę, aby podejść do choinki i sięgnąć po niewielką paczkę leżącą pod nią. Podała ją rozmówcy, po tym, jak wróciła na miejsce.
Mikołaj zostawił. Ponoć dla “najgrzeczniejszego chłopca w mieście” - zażartowała, siadając po turecku i upijając trochę herbaty.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach