Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Samuela
Czw Gru 10, 2020 3:50 pm
First topic message reminder :

Mieszkanie Samuela



Kliknij na obrazek, by uzyskać dostęp do pełnego podglądu mieszkania.

Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sro Gru 16, 2020 11:20 pm
Uniosła kącik ust do góry i parsknęła krótkim śmiechem. "Tak". Tak po prostu przyznał się do próby upijania kogoś, kto upitych powinien zwalczać. Całe szczęście, że tego dnia jednak nie była na służbie, bo tych wszystkich kodeksów i ogólnie prawa trzymała się jak mogła. I na pewno nie omieszkałaby wlepić Samuelowi mandat za chujowe parkowanie!
Ponownie nie dała rady powstrzymać krótkiego chichotu, kiedy mężczyzna spytał o jej stan trzeźwości.
- Chyba ty. - odparła, nieco przedrzeźniając go i kładąc sobie dłonie na biodrach.
Inuicka wersja "mocking Spongeboba". Szkoda tylko, że nie wykorzystała okazji do odpowiedzi "twoja stara".
Maannguaq obserwowała dalsze poczynania rozmówcy. Nie umknęło jej, że w jego lodówce znajdywało się głównie światło.
- Może zamów sobie kebaba czy jakiegoś burgera. Możemy się nawet do Maca przejść. - zaproponowała całkiem zmartwionym głosem.
Gdyby wiedziała wcześniej, że mężczyzna nie pijał sam z siebie, a w dodatku chyba "podkładowo" nie przygotował się do tego typu interakcji społecznych, przyniosłaby jakąś chińszczyznę i co najwyżej piwo, a nie wódkę. Chociaż towarzysz wieczora wydawał się wkręcić jednak w ten stan, zaczynało ją to trochę martwić. Wcale nie zależało jej na tym, by skończył z głową w kiblu.
- Podobno jak weźmiesz siedem łyków wody bez oddechu to możesz w ten sposób zwalczyć czkawkę. Nie potwierdził nikt nigdy, ale może spróbować warto.
Jeszcze nie zdążyła dokończyć tej wypowiedzi, a Samuel znowu polewał alkoholu. Trzeba było przyznać, że tempo miał większe niż ona. Kiedy ten zajął się swoją szklanką, Inuitka dopiero sięgnęła po swoją. Westchnęła ciężko. Wódka robiła się co raz cieplejsza, przez co co raz trudniej było ją pić. Zebrała trochę śliny w ustach, co - przynajmniej w jej mniemaniu - ułatwiło przełknięcie kolejnej dawki procentów. Ale nie wystarczająco, by ją to wszystko obeszło - przyłożyła sobie wierzch dłoni do ust i zamarła na chwilę z zamkniętymi oczami, czekając, aż przejdzie jej odruch wyplucia płynu. W końcu odetchnęła głośno, jakby właśnie przestała się topić.
Niech to szlag.
Ze zmęczeniem odłożyła naczynie i przeniosła wzrok na Samuela, który znowu się na nią dziwnie gapił. Zamarła, gdy wyciągnął rękę i po chwili złapał ją za policzek. Znowu zrobiła się czerwona na twarzy, tym razem z trzech powodów - picia alkoholu, zawstydzenia się i trochę irytacji. Czy on właśnie obrażał jej wygląd? Wierzyła jednak, że tego nie robił, toteż zamiast zrobić awanturę, odpowiedziała na jego pytanie bardzo poważnym tonem:
- Narkotyki. Wiesz, mam taką machinkę zainstalowaną, że cały czas wprowadza do mojego ciała trochę narkotyków i przez to jestem na wiecznym haju. - Cyberpunk 2027? - Zainstalowano to wbrew mojej woli, ponieważ Królestwo Danii chce być pewne, że nikomu nie powiem, że...
Tutaj urwała i chwyciła za drążek do opuszczania stołka, dzięki czemu znalazła się swoją twarzą bardziej na wysokości twarzy Samuela. Palcem wskazującym pokazała mu, żeby się do niej przybliżył, co ona też zrobiła w jego kierunku.
- Grenlandia nie istnieje. - dokończyła szeptem i z poważną miną odsunęła się kawałek.
W skrócie: Maannguaq uznała, że zobaczy jak daleko może pociągnąć ten cyrk. Awaria systemu narkotykowego w jej ciele, który chronił straszne duńskie informacje rządowe? Tylko ona mogła wpaść na coś takiego. Udając strach przed tajnymi agentami, rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu.
- Nie wydaj mnie. To bardzo poufne.
Wciąż jednak była bardzo zaskoczona jego aktualnym zachowaniem. Chwilę temu sam ją pytał, czy jest pijana, a teraz to. Bawiło ją jednak, że zazwyczaj to ona naruszała jego sferę osobistą, a teraz role się odwróciły. Z kim przystajesz, takim się stajesz?
Dla pewności puściła do niego jeszcze bardzo konspiracyjne oczko i zamarła wpatrując się w niego, jakby chciała przeanalizować jego kolejne reakcje i ewentualnie zatrzymać go przed wsypaniem jej.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Czw Gru 17, 2020 12:51 am
 Zmęczenie, leki, prawie że pusty żołądek i ta nieświadomość, brak doświadczenia, który nakłaniał go do utrzymania tak szybkiego tempa w piciu — to mogło być mieszanką wybuchową, której pożałuje. Nie wiedział, z jaką prędkością uderzą go te wszystkie negatywne skutki; na ten moment nie czuł nic, nawet żeby w jego zachowaniu zaszły jakieś deformacje. Przemęczenie nakładało się na możliwe, powoli wchodzące upojenie, z tego też powodu niekoniecznie mogąc zwrócić uwagę na potencjalne zmiany w organizmie.
 Złapał się za czoło i przymknął powieki, ignorując to, co kobieta starała się mu przekazać. Nie mógł skupić się na jej słowach, głowę ogarnął mu lekki szum, którego przyczyny sam już nie był pewien. Czknął cicho pod nosem, zaraz po tym zaciskając usta, tak aby stłamsić w sobie dalsze odgłosy. Te nie były już tak samo głośne, jednak zamiast tego, z każdym kolejnym jego ramiona unosiły się nieznacznie ku górze, tak samo jak wewnętrzne kąciki brwi.
Och, wydał z siebie, widząc, jak twarz kobiety ogarnia czerwień. Puścił ją, już chcąc położyć rękę z powrotem na blacie — i wtem zatrzymał ją w powietrzu, gdy z ust Maannguaq wyszły tak absurdalne słowa. Przechylił głowę w bok, tym razem drugi, zupełnie niczym pies, któremu stara się coś przekazać, ale ten nie rozumie — bo jest psem — a on był chyba jeszcze zbyt trzeźwy na takie teorie spiskowe. Podniósł jedną brew do góry, w końcu odkładając dłoń, ale na kolano. Kompletnie zbiła go z tropu, i to w taki sposób, że dosłownie przez sekundę był skłonny jej uwierzyć.
 Oparł polik o nadgarstek, a widząc puszczane do niego oczko, rozwarł wargi, przez chwilę nie wydobywając z gardła jakiegokolwiek dźwięku.
 — …Mało skuteczne te wasze narkotyki — zaczął sennym głosem — skoro właśnie wydałaś tak poufną informację pierwszej-lepszej osobie — dokończył i spojrzał na pustą szklankę. Musiał zrobić sobie przerwę, bo jeśli dalej tak pójdzie, to nie zdąży chociażby dobiec do ubikacji.
 Z drugiej jednak strony najwidoczniej potrzebował jeszcze więcej alkoholu, żeby zrozumieć ten jej bzdurny bełkot.
 — Wiedziałaś, że krewetki pływają do tyłu? — Ale, jak widać, nie było go w nim na tyle mało, by i on nie zaczął gadać jakichś bezpodstawnych, śmiechu wartych rzeczy.
 Złapał się za głowę, znowu przymykając oczy, jakby zastanawiając się nad sensem swoich własnych słów. Przeczesał włosy i czknął cicho.
 — Czyli co, jesteś robotem? — spytał, wracając do poprzedniego tematu i chcąc tym samym odwrócić od siebie uwagę — i jednocześnie samemu zapomnieć o tym, co powiedział. Znowu wgryzł się w jabłko, nie spuszczając z niej wzroku, by pokazać, jak bardzo czeka na jej odpowiedź. Ciekawe, jakich jeszcze fascynujących rzeczy się od niej dowie?
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Czw Gru 17, 2020 10:42 am
Przymrużyła lekko oczy, widząc, że chyba Samuel zaczynał się nienajlepiej czuć. Nie potrafiła jednak wyzbyć się całkowicie delikatnego uśmiechu, który nawet jak na chwilę znikał, to pojawiał się ponownie z każdym czknięciem mężczyzny. Kojarzył jej się z pieskami zaprzęgowymi, które miał jeden z jej sąsiadów w Kangerlussuaq - też czasem miały czkawkę i brzmiały podobnie.
Kiedy jej rozmówca przechylił głowę, ona nieświadomie zrobiła dokładnie to samo w związku z zachowaniem jego i jego ręki. Wyglądało na to, że oboje byli bardzo podobnie zdziwieni.
- Powiedz to Królowej Małgorzacie. To ona za tym stoi. - prychnęła z irytacją w głosie - Wydaje mi się, że w jakiś sposób wyłączyłeś przepływ tego. - wzruszyła ramionami, zastanawiając się jednocześnie, jak to dalej poprowadzić.
Ona wciąż myślała bardzo trzeźwo, wbrew pozorom. Robiła to wszystko głównie po to, by wkręcać Samuela, ale wyglądało na to, że on też jeszcze zachowywał resztki świadomości. Z rozmyślań jednak wyrwał ją ponownie głos mężczyzny. Inuitka ściągnęła brwi i zamrugała nerwowo kilka razy, zanim załapała, co on do niej mówił.
- Nie wiedziałam. Naprawdę?
W sumie nie zmieniało to wiele w jej życiu, ale jednak było to dość niespodziewane. Zaczęła wyobrażać sobie pływające do tyłu krewetki, przez co zaśmiała się głośno, jednocześnie kładąc sobie dłoń na oczach. Co za parada pajacy.
Niemalże robotycznie zamarła, kiedy spytał ją o bycie robotem. Tak, jakby ktoś odłączył jej zasilanie na parę sekund. Iluzja: 100.
- Aż tak to widać? - westchnęła - "Grenlandia" to nazwa projektu. Większość z nas ma imiona kończące się na -nnguaq, dzięki czemu łatwo nas identyfikują. A przy okazji wyglądamy bardziej na mini-państwo. Rozumiesz.
Oparła się łokciem o kolano, a następnie brodą o dłoń. Było to chyba najbardziej zaawansowane kłamstwo w jej życiu. I najbardziej surrealistyczne. Ale chyba sens samo w sobie trochę miało, fabuła 10/10.
Zauważyła jednak, że Samuelem co jakiś czas wciąż rzucało przez czkawkę. Z tego powodu wpadła na bardzo, ale to bardzo głupi pomysł oparty o "wierzenia ludowe". Zupełnie niespodziewanie, niczym wypchnięta z krzesła, wyskoczyła z głośnym okrzykiem i rękoma do góry w kierunku mężczyzny. A, że nie miała daleko, to mogła go tym trochę wystraszyć. I taki był też cel.
- Przeszło? - spytała z nadzieją, że mu to pomogło.
Tak się bawią, tak się bawią do-ro-śli.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Czw Gru 17, 2020 4:36 pm
Aż tak to widać?
 Położył głowę na blacie, wślizgując pod nią ręce. Przyglądał się jej zmrużonymi oczyma, nie rozumiejąc, jakim cudem kobieta zachowuje na twarzy taką powagę przy wypowiadaniu tych wszystkich bzdur. Narkotyki, mechanizmy w ciele, nieistniejąca Grenlandia, spiski. Powinien przygotować dla niej jakąś czapkę z folii? A może wszcząć oklaski?
 Wtem, nagle, ta zerwała się z miejsca i krzyknęła — na co normalnie może by zareagował, chociażby z awersji do niespodziewanych, gwałtownych ruchów, które kojarzyły mu się z niebezpieczeństwem, a na które był wyczulony. Był niczym zwierzątko w sklepie zoologicznym, na akwarium którego wisiała kartka z napisem: “proszę nie pukać w szybkę, to go stresuje”. Jednak, ze względu na owładniające go zmęczenie, patrzył na nią dalej tym samym zmęczonym wzrokiem, nie poruszając się na miejscu ani o centymetr.
 — Nie jesteś straszna — rzucił w odpowiedzi, chwilę później, bez namysłu, wyciągając jedną rękę spod głowy i unosząc ją do góry. Pstryknął ją w nos bez żadnego wyrazu na twarzy; jej zachowanie zasługiwało tylko na ten jeden pobłażliwy gest.
 Wtedy też wstał z ociągnięciem i podszedł do zlewu, z szafki ponad nim wyjmując kolejną szklankę. Nalał do niej zimnej wody z kranu, napił się i wrócił do Maannguaq, tym razem jednak nie siadając, a opierając się biodrem o blat zaraz przed krzesłem. Czuł, że jeśli dalej będzie trwał w pozycji siedzącej, zaśnie. Woda natomiast, jak miał nadzieję, miała za zadanie pomóc mu w tym, do czego przed chwilą dążyła policjantka.
 Myśląc o jej poprzednich słowach, napił się ze szklanki ponownie. Kobieta wydawała się coraz bardziej w to brnąć, jakby uważając go za wystarczająco naiwnego, by był skłonny w to uwierzyć. A skoro tak bardzo jej na tym zależało, zrobi to — uwierzy.
 Najpierw jednak potrzebował dowodów.
 Bez wcześniejszego ostrzeżenia, jednym szybkim ruchem przechylił szklankę w jej stronę, oblewając nie tylko jej twarz, ale i ramię. Pochylił się nad nią z bezpiecznej odległości, niby chcąc się czegoś dopatrzeć — jakichś zmian, jakiejś awarii czy innych błysków świadczących o zakłóceniach w mechanizmie.
 — Nie widzę żadnych iskier — stwierdził, przechylając głowę. — Jesteście wodoodporni? — dopytał, z politowaniem brnąc w tę jej absurdalną gierkę. Może następnym razem pomyśli dwa razy, nim znowu będzie próbowała wcisnąć mu jakiś kit — jeśli do tego czasu go nie zabije.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Czw Gru 17, 2020 8:57 pm
Skrzywiła się, słysząc komentarz Samuela. Dobrze zdawała sobie z tego sprawę, ale wciąż miała nadzieję, że może skoro zrobiła coś tak bardzo znienacka to jednak chociaż uniesie brwi. Nic takiego się nie stało. Czasem nienawidziła swoich genów, bo wiedziała, że przez nieco okrąglejsze ciało, a przede wszystkim twarz, większość ludzi z góry zakładała, że jest dobra, miła i kochana. Dosłownie "za twarzowe". I jak tu przekonywać wszystkich, że jest poważną, groźną policjantką lub dowódcą, podczas, gdy tyle osób lgnęło do jej "pyzatej aury".
Po pstryczku w nos, syknęła pod nosem coś bardzo długiego, a więc pewnie groziła mu i go wyzywała po grenlandzku. Ostatecznie wyprostowała się i wróciła na swój stołek, w międzyczasie pokazując mu środkowy palec i drugą dłonią rozmasowując twarz.
Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i tak posępnie siedziała, obserwując spod przymrużonych powiek to, co robił mężczyzna. Pilnowała, czy zaraz do niej znowu nie podejdzie z takim zamiarem, bo wtedy mogłaby go złapać za rękę i mu ją wykręcić. Niestety nie spodziewała się, że w sumie to zrobi coś gorszego - a było to tak niespodziewane, że przez pierwsze sekundy nawet nie wiedziała jak zareagować, poza wydaniem z siebie okrzyku, kiedy woda zetknęła się z jej skórą. Przez chwilę siedziała niedowierzając, jedynie mrugając oczami.
- SAMUEL... - warknęła w końcu przeciągle, podniesionym tonem głosu.
Jazz music stops. Tak jak do tej pory nie uważał jej za straszną, tak teraz powinien był zacząć. Zerwała się ze stołka i dynamicznie ruszyła w jego kierunku, w sumie nawet nie wiedząc co chciałaby mu zrobić, jakby go dorwała. Wyszarpać za włosy, strzelić w twarz, ukochany waterboarding..? W końcu jednak wpadła na pomysł:
- ...uduszę cię, kurwa. Zajebię jak psa.
Nigdy nie zabiła żadnego zwierzęcia osobiście, najwyżej pomagała w polowaniach na Grenlandii - ale to też niechętnie. Ciężko powiedzieć więc skąd to porównanie, ale czy Samuel na pewno chciał sprawdzać ile w jej aktualnych słowach było prawdy?
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Czw Gru 17, 2020 11:28 pm
 Czy normalnie chlapnąłby jej wodą w twarz? Pewnie nie. Nie dlatego, że się jej bał, po prostu ta jego powściągliwość by mu na to nie pozwoliła — a która obecnie nieco się zamazała, nie pociągała już za sznurki.
 Patrzył, jak pojedyncze krople spływają z kosmyków jej włosów, by kolejno spłynąć po twarzy i ochlapać spodnie. Nie sądził, że w szklance było tak dużo wody; wyglądała, jakby wyszła spod prysznica, w ubraniach.
 — Oj — wymsknął, słysząc swoje imię. Odruchowo cofnął się o krok, ale natrafiając łydką o krzesło, spojrzał za siebie i stanął zaraz za nim. Nieco już pijany, z przyćmionym umysłem, zdezorientował się jej niespodziewaną reakcją. On — osoba po ośmioletnim doświadczeniu w wojsku, mająca na sumieniu życia kilku osób; osoba, która bez chwili wahania łamała ludziom kończyny — teraz chowała się za krzesłem przed jedną nieuzbrojoną kobietą.
 W pierwszym momencie chciał podnieść krzesło, tak by się przed nią uchronić, zupełnie jak przed lwem. Później doszło do niego jednak, że odległość pomiędzy nimi dalej byłaby za mała, na wyciągnięcie ręki — dlatego kiedy zaczęła iść się w jego stronę, wygrażając mu przy okazji, pospiesznie skierował się do łazienki (“Gdyby wysilił swoje szare komórki, stwierdziłby, że ostatnio widział ją w łazience, za ubikacją [...]”). Schwytał za zmiotkę i wyciągnął w jej stronę, tak aby zachować pomiędzy nimi wystarczający dystans.
 — To tylko woda — stwierdził spokojnie, jakby nie widząc sensu w jej nagłej złości i jakby jednocześnie próbując przemówić do rozumu wariatce — bo nią właśnie w jego oczach była; uważnie trzymał zmiotkę, drugą rękę natomiast potajemnie kierując w stronę słuchawki prysznicowej. Czuł się bardziej ożywiony, może przez nagłą adrenalinę. Nie sądził oczywiście, że kobieta zrobi mu jakąś faktyczną krzywdę, jego strach był bardziej teatralny niż związany rzeczywistością — ale ten alkohol, który zaczął przepływać mu przez żyły, kazał zachowywać się irracjonalnie i po prostu popłynąć z prądem rzeki.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Pią Gru 18, 2020 12:09 am
Na chwilę zatrzymała się przy krześle, za którym stał Samuel. Wyglądało to tak, jakby zastanawiała się, z której strony wyminąć przedmiot, aby utrudnić mężczyźnie ucieczkę lub chociaż sobie ułatwić złapanie go. W głębi siebie była bardzo rozbawiona tym obrotem zdarzeń, bo biorąc pod uwagę jak "emocjonalny" był jej rozmówca, prawdopodobnie nie miała go za szybko zobaczyć znowu w takim stanie. Wyglądało na to, że wspólne picie alkoholu jednak miało dość sporo zmienić w ich postrzeganiu siebie na wzajem.
Ostatecznie jednak oburącz przesunęła krzesło ze swojej drogi i kontynuowała niedaleki pościg za Samuelem, wykrzykując za nim grenlandzkie hasła o tym jak go wypatroszy na tysiące ludowych sposobów.
Zatrzymała się, widząc zmiotkę. Zamrugała parę razy, jednocześnie przenosząc wzrok to na twarz Larsona, to na jego "broń". Zaczesała ręką parę kosmyków za ucho, aby nie wchodziły jej w twarz, kiedy szykowała się walki. Uniosła dłonie na wysokość klatki piersiowej, jakby szykowała się do walki na pięści. Wiedziała, że szanse były mniej więcej wyrównane - oboje byli po wojsku. Ale Maannguaq znała też swoje słabe strony na tyle, by bez powodu nie chcieć konfrontować się na walki z bliska.
- Tylko woda? - powtórzyła, jakby niedowierzając.
Kątem oka zauważyła leżącą na umywalce kostkę mydła. Złapała ją i natychmiastowo cisnęła w Samuela po to, aby odwrócić jego uwagę i w miarę sprawnie wyrwać mu zmiotkę.
- A to było tylko mydło i teraz będzie tylko zmiotka. - syknęła, chociaż na jej twarzy pojawił się przebłysk uśmiechu.
No jak tu się na niego gniewać?! Ponieważ nie była w stanie na dłuższą metę, uderzyła go (chociaż nie za mocno) parę razy przedmiotem, a następnie zaczęła szturchać końcem kijka. W międzyczasie zaczęła się śmiać z tego wszystkiego - jakby oni dwie godziny temu usłyszeli, że do czegoś takiego dojdzie, to na pewno żadne z nich by w to nie uwierzyło.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Pią Gru 18, 2020 1:07 am
 Zamierzała bić się z nim na pięści? Pewnie, jasne, mogą, czemu nie. Ale najpierw niech przestanie grozić mu wypatroszeniem — nie chce być jedną z tych fok, wolałby już trafić za kratki. Poza tym nie wie, czy byłby w stanie ją uderzyć. Nie dlatego, że była kobietą, to nie robiło mu różnicy. Po prostu ją lubił i wolał, żeby taki stan rzeczy pozostał chociaż przez jeszcze dłuższą chwilę.
 Zagroził jej miotłą, wypychając kij nieznacznie przed siebie, kiedy ta się odezwała. Powędrował spojrzeniem za jej wzrokiem, który zatrzymał się na kostce mydła, ale nim zdążył połączyć fakty i jakkolwiek zareagować, dostał nią w czoło. Zamrugał kilka razy szybko, zdezorientowany — i wtedy broń została mu nie tylko odebrana, ale i wykorzystana przeciwko niemu.
 — Hej — powiedział głośniej, gdy zaczęła okładać go zmiotką. Próbował osłonić się dłońmi i podkulił nieznacznie, ale czując ukłucia końcówki kija, syknął cicho — nie z bólu jednak, a raczej narastających łaskotek. — Czekaj. — Choć nie sądził, by to ją specjalnie zatrzymało, dlatego powoli sięgnął dłonią na bok, w dół. Złapał za słuchawkę prysznicową, która wcześniej mu się wyślizgnęła, kiedy dostał mydłem, potem szybkim ruchem odkręcając wodę i zwracając ją w stronę kobiety. Trzymał słuchawkę przed sobą niczym broń, strumień wody kierując na Maannguaq. — No dalej, spróbuj teraz — odparł ironicznie; chociaż tego po sobie nie pokazywał, w duszy się śmiał. Jednocześnie starał się ją wyminąć, ale w pewnym momencie ta rzuciła się w jego stronę i próbowała wyrwać słuchawkę*. Trzymał ją jednak zażarcie, nie pozwalając kobiecie na ponowne odebranie sobie broni; poskutkowało to nie tylko zamoczeniem większości pomieszczenia, ale i ich — niemalże do cna. Strumień kierował się to na niego, to na nią, to na ściany i lustro, by po tym znowu wrócić do nich. W końcu puścił słuchawkę w najmniej oczekiwanym momencie, żeby przemoczony skierować się do wyjścia. Przekroczywszy próg łazienki, odwrócił się za siebie i to było największym błędem — nie tylko się prześlizgnął, ale i wpadł na krzesło, które wcześniej przesunęła kobieta, przewracając je, a samego siebie skazując na bliskie spotkanie z podłogą. Jego stopy uniesione były ku górze, opierając się o krawędzie wywróconego na bok mebla, a twarz przyciśnięta była do podłogi.
 Leżał tak bez ruchu, nie bardzo wiedząc, co się właśnie stało. Bolały go kolana i czoło, bynajmniej od strzału z kostki mydła. Pokonało go krzesło.
 Podniósł się na obydwu dłoniach, po tym się odwracając i przenosząc do pozycji siedzącej. Złapał się za czoło i uniósł wewnętrzne kąciki brwi do góry. Rekonstruując sytuację: oblał ją wodą ze szklanki, zaczęła go gonić, a on grozić jej miotłą. Dostał mydłem. Potem zaczął oblewać Maannguaq wodą ze słuchawki prysznicowej, by następnie ją sobie wyrywać. Uciekł i się przewrócił.
 Obydwoje mają po trzydzieści lat.

*sytuacja uzgodniona przez jedną i drugą stronę
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Pią Gru 18, 2020 1:57 am
Rzeczywiście, słowo "czekaj" nie spowodowało większych skutków w jej zachowaniu, chociaż na pierwsze kilka sekund zwolniła napierdalanie go kijem. Szybko jednak tego pożałowała, bo ten zaczął polewać ją ze słuchawki prysznicowej.
- Kurwa, Samuel! Pojebało cię?! - wrzeszczała, próbując osłonić oczy przed strumieniem.
Przez chwilę próbowała go jeszcze na ślepo ukłuć bronią parę razy, ostatecznie jednak cisnęła zmiotkę na podłogę i zaatakowała kolegę w celu odebrania mu przedmiotu. Skończyło się jak skończyło - całkowitym chaosem. Pośród pisków i losowych obelg wykierowanych w Samuela, słychać było także jej śmiech. Nie potrafiła ukryć, jak bardzo bawiła ją ta sytuacja - zupełnie, jakby nie mieli tych trzydziestu lat na karku tylko jakieś trzynaście. Ale każdego czasem ponosi, prawda?
Kiedy zaczął się wycofywać z łazienki, Maannguaq wyłączyła dopływ wody i od razu ruszyła za Larsonem. Dzięki temu nie ominęło jej, jak szybował po zahaczeniu się o krzesło. Na ten moment nie zrobiła nic poza otwarciem szeroko ust i oglądaniem tego, jak jej "przeciwnik" upada i rozwala sobie ten głupi ryj.
- Sam! - wymsknęło jej się w końcu i podbiegła do gospodarza, ostatni metr pokonując ślizgiem na kolanach - Żyjesz?
Pytanie było w sumie zbędne, bo ten już podnosił się do siadu. Na wszelki wypadek asekurowała go z dystansu poprzez chęć złapania go, jakby nagle miał znowu upaść czy coś. Obserwując go przeniosła się do klęczenia na jednym kolanie, dzięki czemu mogła oprzeć się łokciem o drugie.
Wolną ręką złapała delikatnie Samuela pod brodę i obróciła jego głowę pod różnymi kątami, sprawdzając, czy nie doznał jakichś większych obrażeń. Dopiero widok zaczerwienienia na czole przypomniał jej, jak wyglądała ta - mimo wszystko - dość strasznie wyglądająca sytuacja. Chociaż próbowała się powstrzymać, zaczęła chichotać i parskać krótkim śmiechem co parę sekund, bo wspomnienia sprzed chwili co i rusz nasuwały jej się na myśl.
- No debil no. - podsumowała z rozbawieniem w głosie, jednocześnie przenosząc dłoń na tył jego głowy.
Przysunęła go do siebie i pocałowała w zranione miejsce. Mężczyzna był od niej pięć lat młodszy, w związku z czym Inuitka rzeczywiście miała czasem do niego "opiekuńcze zrywy". Matka Maannguaq z Kangerlussuaq. Różnica była taka, że na trzeźwo by się raczej nie odważyła tego zrobić.
Możliwe, że pierwszy raz odkąd się poznali, rozpuściła swój charakterystyczny kok. Mokre włosy opadły jej na ramiona i plecy - do których połowy z resztą sięgały - przez co skrzywiła się nieznacznie na twarzy. Nie, żeby robiło to teraz dużą różnicę - całe jej ubrania ociekały wodą, więc włosy wydawały się najmniejszym zmartwieniem. Prawdą było jednak, że tak miały szybciej wyschnąć. Musiała tylko ponownie poodgarniać sobie niektóre kosmyki z twarzy.
Wstała, po czym schyliła się, aby ująć Larsona pod ramię w celu zapewnienia mu pomocy przy podnoszeniu się do pionu.
- Wstawaj, samuraju. Ale jakby ktoś pytał... to wygrałam. - nawet, jeżeli tego nie widział, to zaczepnie pokazała mu koniec języka.
Pewnie, Thorleifsen, kop leżącego!
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Pią Gru 18, 2020 2:59 am
 A mama powtarzała, żeby nie biegać po mieszkaniu. Najwidoczniej zostało mu to do dzisiaj. Szkoda tylko, że teraz, przy niej — jakby już samo zrobienie z siebie idioty po spróbowaniu wódki nie wystarczyło. Nic nie poradzi jednak, że pomimo swojego wieku, nadal potrafił być dziecinny, a już tym bardziej po uwydatnieniu tej cechy alkoholem.
Żyjesz?
 Nie, umarł. Czaszka roztrzaskała się o podłogę, a nogi połamały. W sumie, to mógł poudawać trupa — może wtedy pożałowałaby swoich wcześniejszych słów. Ponadto, zabawnie by było, gdyby przy czyjejś rzeczywistej próbie zabicia go, sam z przypadku by się zabił. Teraz wychodzi, że mogłoby być to prawdopodobne, wystarczyły do tego tylko trzy kieliszki.
 Zmrużył jedno oko, gdy ta zaczęła badać jego twarz. Zachowywała się, jakby zrobił sobie nie wiadomo co, w czasie kiedy po prostu stracił równowagę i zapłacił za własną głupotę. Nie miał pięciu lat, by po spotkaniu z podłogą zrobić sobie nie wiadomo co albo zacząć płakać — nie było potrzeby, by robić z niego jeszcze większego fajtłapę i na niego tak chuchać.
No debil no.
 Uniósł kącik ust, słysząc padane w jego stronę wyzwisko, jednak uśmiech ten spowodowany był głównie uświadomieniem sobie, co przed chwilą miało miejsce i jak bardzo absurdalnie to nie tylko musiało brzmieć, ale i wyglądać. Zniżył wzrok na nogi, by sprawdzić stan kolan, ale wtedy poczuł na swoim czole jej usta — zamarł momentalnie; oczy rozszerzyły się lekko, a z ust uśmiech zniknął. Serce mu przyspieszyło mimowolnie, a kark ogarnęła gęsia skórka. Przełknął ślinę, z całych sił, które mu zostały, starając się jej nie odepchnąć. By do tego nie dopuścić, zacisnął palce na przerwach pomiędzy panelami.
 Takie gesty nie działały w jego przypadku kojąco.
 Gdy się odsunęła, spojrzał na nią ukradkiem, rozluźniając mięśnie. Przejechał wzrokiem po jej opadających na ramiona czarnych włosach, zastanawiając się momentalnie, czy kiedykolwiek wcześniej widział, by je rozpuściła. Nie rozumiał, dlaczego ciągle trzymała je w upięciu — rozpuszczone dodawały jej kobiecości, którą odbierała sobie tym chłopskim zachowaniem — a przez które trudno było mu spojrzeć na nią jak na kobietę. Widział ją bardziej jako znajomego, kumpla, zwał jak zwał — na pewno nie damską koleżankę.
 Może powinien zmienić zdanie.
 Choć nie było to potrzebne, skorzystał z jej pomocy. Niech się męczy, cwaniara. To za te wszystkie śmiechy i groźby śmierci.
Ale jakby ktoś pytał... to wygrałam.
 — Aspirujesz na miss mokrego podkoszulka? — spytał, w odwecie chcąc ją speszyć. Niczego nie wygrała. Wygrało krzesło. Podniósł je i na nim usiadł, opierając głowę o rękę, a tę o blat. Zlustrował ją beznamiętnym wzrokiem, po czym westchnął i odwrócił twarz w bok. Zauważywszy butelkę, chwycił za nią i dolał alkoholu do szklanek.
 — W kartonach są koszulki — rzucił, chwytając naczynie w dłoń. — A na grzejniku spodnie. Powinny być już suche. — Sam też powinien się przebrać, ale w pierwszej kolejności wolał zaoferować to jej, by nie musiała czuć się dłużej niekomfortowo.  
 Przechylił szklankę w kierunku ust, znowu zaprzestając oddychania nosem. Tym razem weszło mu lepiej, prościej, na tyle, że nie musiał się nim dławić — na ten moment być może przyzwyczajony do efektów ubocznych i na nie przygotowany. Skrzywił się i tak i zakaszlał pojedynczo. Ciepło, które się po nim rozeszło, teraz wydało się poniekąd odprężające, zamiast uciążliwe i stresujące — skoro już wiedział, że tak to właśnie działało.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sob Gru 19, 2020 3:59 am
Słysząc komentarz o miss mokrego podkoszulka, znowu zaczerwieniła się na twarzy.
- A co, martwisz się, że cię wygryzę? - odparła, próbując udawaną w tym momencie pewnością siebie odwrócić uwagę od swojego położenia.
Maannguaq chociaż rzeczywiście miała parę kompleksów dotyczących swojego wyglądu, nie użalała się nad sobą na każdym kroku. Uważała, że osiągnęła w życiu tyle - i w sumie wciąż pięła się wyżej, jeśli chodzi o szczeble kariery - że nawet te siwiejące włosy, kształt twarzy i nieodpowiadająca jej marzeniom sylwetka nie ograniczały jej. Co nie zmieniało faktu, że bywało jej przykro lub wstyd w różnych sytuacjach. Tak jak i teraz. Pogodziła się więc, że zamiast poświęcać się romansom, będzie poświęcać się wojsku i policji. Ewentualnie polityce Grenlandii.
Kiedy Samuel znowu polewał alkoholu, ta zajęła się odciskaniem wody z włosów w koszulkę. W końcu jej już chyba nic nie miało zaszkodzić. Parsknęła natomiast krótkim śmiechem, słysząc o ubraniach. Nie mogła zaprzeczyć, że było to bardzo uprzejme z jego strony, jednak zwyczajnie się tego nie spodziewała.
- Powiem tylko, że nie było to gorsze niż wypadnięcie z łódki w moich rejonach. - wyjaśniła, podchodząc do blatu i biorąc szklankę w dłoń.
Brunetka rzeczywiście miała tę nieprzyjemność, by popływać w oceanie w temperaturze raczej temu niesprzyjającej. Szybko ją wyłowili i zabrali do domu, żeby się przebrała, więc obyło się bez większych problemów. - Czaisz, że orka mnie tak załatwiła?
U wybrzeży Grenlandii pływało ich wiele, z reguły nie były groźne ale wtedy niefortunny ciąg zdarzeń sprawił, że ta zahaczyła o dno łodzi, na krawędzi której stała 11-letnia Maannguaq, nie trzymając się niczego.
Napiła się alkoholu i odstawiła szklankę, przez chwilę przyglądając się mężczyźnie.
- Coraz lepiej ci idzie. Potrzebujesz pogadanki na temat kiedy zaczyna się problem? - spytała z rozbawieniem, po czym westchnęła cicho i spojrzała w kierunku pudeł i wspomnianego wcześniej kaloryfera.
Od wody czuła się nieco bardziej trzeźwa, co jednak już zaczęła nadrabiać nową dawką. I może całe szczęście, bo nie czuła takiego zażenowania wizją popylania w ubraniach rozmówcy. Ba, było to całkiem kuszące, byle tylko móc zrzucić z siebie te przyklejające się do ciała ciuchy.
Podeszła do drzwi wyjściowych, gdzie ukucnęła i pozbyła się butów, które ładnie odstawiła w należne im miejsce. W odróżnieniu od mężczyzny, ona była fanką porządku. Wyprostowała się i podeszła do kartonów.
- Nie masz czegoś różowego? - spytała ironicznie, wyjmując w sumie pierwszą-lepszą koszulkę.
Przyłożyła ją do siebie i wypuściła głośno powietrze nosem w formie rozbawienia - jakoś nie przeszło jej przez myśl w tym stanie, że skoro to są jego ciuchy to będą sporo dłuższe niż jej topy.
- Nie podglądaj! - rzuciła mimo wszystko z rozbawieniem w głosie, mrużąc oczy, po czym za pomocą palca wskazującego i środkowego zrobiła dwukrotnie gest "obserwuję cię" w kierunku Larsona.
W jej mniemaniu i tak nie było co podglądać, stąd ten żartobliwy ton. Nie miała żadnych spektakularnych zadrapań ani blizn. W armii była "dzieckiem szczęścia" - wciąż nie oberwała ani razu pociskiem, nic jej nogi nie urwało, było świetnie. Jedyne co ją wyróżniało to tatuaż z symbolem jednej z załóg duńskiej marynarki wojennej na plecach.
Normalnie pewnie przeszłaby się do łazienki, tak chociaż z kultury, ale że ta była cała zalana wodą, a Maannguaq paradowała już w skarpetkach, postanowiła sobie darować. W głębi siebie dziękowała sobie za wystarczające ogarnięcie, by dbać o brak owłosienia na ciele - w innym przypadku byłaby jednak zmuszona tam wejść. Odwróciła się plecami do mężczyzny i szybko pozbyła swojej koszulki, a następnie założyła tę jego. To samo zrobiła ze spodniami. Nie mogła zaprzeczyć, że wszystko bardzo ładnie pachniało praniem, przez co rzeczywiście już było w nich miło. Mokre ubrania rozwiesiła natomiast na kaloryferze.
- I co, wyglądam jak raper? - spytała, w końcu prezentując się Samuelowi w przydużych na nią ciuchach.
Nawet zrobiła rękoma raperskie "joł", bo w jej wyobraźni brakowało tylko czapeczki z daszkiem w tył i złotego łańcucha.
Uważając, by nie wejść w coś co ewentualnie gospodarz jeszcze zostawił na podłodze, wróciła na palcach na swoje poprzednie miejsce. Ten wieczór robił się co raz dziwniejszy, ale przynajmniej wreszcie miała jakąś rozrywkę lepszą niż słuchanie serbskich piosenek wojennych.
- Dziękuję. - powiedziała szczerze, przesuwając szklankę co parę centymetrów co jakiś czas - I przepraszam za to mydło. Chyba jednak mam lepszego cela niż się spodziewałam.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sob Gru 19, 2020 7:05 pm
A co, martwisz się, że cię wygryzę?
 Na te słowa podniósł brwi do góry i wskazał palcem na swoją klatkę piersiową, na której nie było co szukać jakiejkolwiek podkoszulki — była naga, jedynie po bokach przysłonięta wilgotną bluzą. To było chyba wystarczającą odpowiedzią na postawiony mu zarzut, jakoby miał z nią w czymkolwiek rywalizować.
 — W nią też rzuciłaś mydłem? — spytał ironicznie na wspomnienie o orce, opierając brodę o knykcie. W rzeczywistości nie miał jej niczego za złe — czy to mydła, czy to gróźb lub okładania miotłą. Pozostanie to w jego pamięci jako jedno z lepszych wspomnień, bo choć się nie śmiał, tak jednak już od dawna nie miał okazji, by się tak wyszaleć, nawet jeśli trwało to zaledwie pięć minut.
 Wzmiankę o problemie z alkoholem przemilczał; podniósł jedną brew do góry i powędrował za nią znużonym wzrokiem. Oparł kostkę jednej nogi o kolano drugiej, zastanawiając się, kiedy ostatnio robił pranie — ze względu na brak pralki w mieszkaniu, musiał chodzić do pralni samoobsługowej (i chociaż sam pierze swoje ciuchy praktycznie od zawsze, do dziś ma problem z wybraniem odpowiedniego programu), a że to równało się z opuszczeniem mieszkania, nie witał w niej zbyt często. Zazwyczaj zostawiał to na moment, w którym wyciągał z kartonu ostatnią czystą koszulkę.
 Dlaczego więc na grzejniku wisiały spodnie, które, jak wspomniał, powinny już wyschnąć, a które powinny zrobić to w pralni? Cóż, nie powiedział, że były czyste.
 — Nie gustuję w różowym — odparł, choć świadom był tego, że kobieta żartowała. Po tym patrzył, jak ta przykłada bluzkę do ciała; mogła jej robić za tunikę.
Nie podglądaj!
 Przyłożył dłoń do oczu, a po chwili — nim ta zdążyła się odwrócić — żartobliwie rozwarł przestrzeń pomiędzy palcami, ukazując jedną brązową tęczówkę. Szybko jednak zasłonił ją z powrotem, nie mając zamiaru patrzeć, jak się przebiera. Dopiero gdy ponownie usłyszał jej głos, zabrał rękę z twarzy i zlustrował ją wzrokiem.
 — Jak worek na ziemniaki — powiedział, widząc te za duże, opadające z niej ciuchy. Prychnął cicho pod nosem z rozbawienia, kiedy zrobiła ten dziwny gest. Jakieś kabelki z pewnością się w niej przegrzały od tej ilości wody.
 Odprowadził ją spojrzeniem z powrotem na krzesło, nie spodziewając się tego, co następnie wypadło z jej ust. Dziękuję czy przepraszam nie było czymś, co słyszał często. Szczerze mówiąc, nie lubił tych dwóch słów — z różnych powodów. Odwrócił spojrzenie w bok, sam nie wiedząc, jak powinien na to zareagować.
 — Jesteś snajperem, czego innego się po tobie spodziewać? — spytał w końcu, kompletnie ignorując podziękowania i przeprosiny. Miał kazać jej chodzić po mieszkaniu w przemoczonych ciuchach? Albo obrazić się za jakieś mydło? Zaczerwienienie, które widniało na jego czole, i tak było spowodowane upadkiem na podłogę — które było jego winą, nie jej. — Nieważne — dodał, po tym wstając i łapiąc za szyjkę butelki. Wraz z nią skierował się do łazienki. Opierając się przedramieniem o framugę drzwi, ogarnął wzrokiem spływające po ścianach krople i tworzące się na podłodze płytkie kałuże. Po tym wszedł w głąb pomieszczenia i chwycił za wiszący obok ręcznik. Rzucił go na podłogę i przydeptał, wycierając wodę, jednocześnie też pociągając z butelki. Jeszcze tego brakowało, aby na fudze pojawił się grzyb.
 Spuścił ręce wzdłuż ciała i nieobecnym wzrokiem spojrzał na przemoczony już ręcznik. W głowie mu się zakręciło, a twarz ogarnęło ciepło. Wyszedł z łazienki, po przekroczeniu jej progu zdejmując skarpetki i kierując się w stronę kartonów. Po drodze odłożył butelkę na blat, która zawahała się niebezpiecznie, ostatecznie się nie przewracając. Bez słowa wyjął kolejne spodnie, a z ramion zrzucił bluzę. Ją, jak i skarpetki, powiesił na wieszaku — skoro na grzejniku nie było już miejsca. Zerknął na ten okaz sztuki nowoczesnej, jakby czekając, aż coś spadnie, ale gdy tak się nie stało, zarzucił spodnie na ramię i poczłapał do łazienki. W niej się przebrał, przemoczoną część garderoby wrzucając do zlewu — jakby ktoś jeszcze miał jakieś wątpliwości co do jego niechlujności. Kiedy wyszedł, ponownie miał dresy, tym razem jednak czarne. Drzwi od toalety zostawił otwarte, by szybciej wyschła.
 — Nie najlepiej się czuję — stwierdził, stojąc jak słup soli. W końcu usiadł z powrotem na krześle, dosyć ociężale. Dojadł resztki jabłka, zostawiając tylko ogryzek, po czym przyłożył dłoń do ciepłego czoła. — Wiesz, kiedy byłem mały — zaczął, nalewając kolejną porcję wódki do szklanek; poliki miał lekko zaczerwienione. Uśmiechnął się, jakby na samo wspomnienie o tym, co zamierzał jej powiedzieć, wywołał w sobie rozbawienie. — Mój ojciec kazał mi z nim pić — chwycił za szklankę i przyłożył do warg, nie upijając z niej jednak. — Żeby zrobić ze mnie mężczyznę. — Przyjrzał się jej badawczo, sam nie wiedząc, jaki był cel w mówieniu jej tego — z jakiegoś powodu cisnęło mu się to na usta. — Ale już nie żyje — dodał po chwili ciszy swawolnie, jakby wiadomość ta nie była dla niego niczym przejmującym, w końcu wypijając zawartość naczynia.
 Tak naprawdę jego ojciec żył — ale dla niego był martwy.
 Żałował, że przed wyjazdem z Toronto nie był w stanie zahaczyć o jego dom, by marzenia przeistoczyć w rzeczywistość.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sob Gru 19, 2020 9:59 pm
Zaśmiała się, wyobrażając sobie miotanie mydłem w orki.
- Nie, ale mój kolega czasem rzucał kamieniami w ocean. Może wróciły się odegrać na złej osobie.
Pływanie pośród orek było jednym z jej ulubionych zajęć, kiedy jeszcze mieszkała na Grenlandii. Nie raz myślała, że przewrócą jej kajak. Na szczęście ograniczyło się tylko do tego jednego wypadku, i to z łódki, kiedy wokół niej było więcej ludzi.
- Możesz czuć się wybrańcem. - dorzuciła po chwili.
Widząc jak Samuel "próbuje" ją podglądać, pokazała mu środkowy palec i zajęła się przebieraniem. Kiedy stwierdził, że wygląda jak worek ziemniaków, uniosła jedną brew i prychnęła pod nosem.
- Uznam to za komplement. - podsumowała, ujmując w dłonie krawędzie koszulki, aby je rozprostować i zobaczyć jak długa rzeczywiście jest.
Słysząc kolejną wypowiedź mężczyzny, zamarła na chwilę, aby ostatecznie pokiwać głową w rozbawieniu. Tak dawno nie miała możliwości użycia karabinu snajperskiego, że na ten moment zupełnie zapomniała, że się przecież tym zajmowała.
- Szkoda, że nie mam wskaźnika laserowego. Bym ci najpierw poświeciła po czole, byłoby bardziej realistycznie. - puściła mu oczko i podparła twarz o nadgarstki.
Tkwiąc tak nieruchomo przyglądała się dalszym poczynaniom rozmówcy. Najpierw uniosła brwi, widząc, że ten gdzieś zabiera wódkę. Już myślała, że poszedł ją wylać do toalety, ale po chwili wrócił z nią i prawie ją rozbił - na co zareagowała zerwaniem się by ją chwycić, ale na szczęście obyło się bez tego. Wróciła więc do poprzedniej pozycji i obserwacji. Można powiedzieć, że znowu poczuła się jak snajper: miała możliwość siedzenia w milczeniu, gapienia się i zupełnego nieruszania. Szkoda, że nie miała lornetki. Szczególnie, jak Samuel zdjął bluzę.
Okazało się, że nawet jej nie potrzebowała, bo po chwili wrócił do niej dalej top-less, jedynie w innych spodniach. Na szczęście alkohol sprawił, że jej skrępowanie takimi sytuacjami trochę się zmniejszyło. Niby w wojsku mnóstwo kolegów latało w ten sposób po dworze, ale aktualna sytuacja była nieco inna. Nawet jej ciężko byłoby to wszystko ubrać w słowa.
Słysząc, że towarzysz wieczora źle się czuje, automatycznie podniosła się ze stołka, chcąc go złapać, jakby miał zemdleć czy coś. Nie wiedziała czego się spodziewać, teoretycznie po walce z krzesłem mógłby mieć nawet wstrząśnienie mózgu. Ponieważ ten dotarł do krzesła, sama też wróciła na miejsce. Ale tylko na chwilę, bo kiedy ten walczył z resztkami jabłka, Maannguaq przeszła się do swojej kurtki, skąd wyjęła telefon. Wróciła z odpaloną jakąś aplikacją do zamawiania jedzenia i położyła urządzenie przed Samuelem.
- Wybierz coś.
Czuła się trochę odpowiedzialna za jego stan, toteż postanowiła wesprzeć go w cierpieniach. Bardziej znała się na skutkach picia.
Ale Kanadyjczyk dalej nie dawał za wygraną i rozpoczynał kolejkę. Ten to był uparty!
Z zainteresowaniem wsłuchała się w to, co miał do powiedzenia. Znowu symulator snajpera - dosłownie przestała się ruszać i jakby z zapartym tchem czekała na dalszą część historii. Miała wrażenie, że pierwszy raz mówił jej cokolwiek o swojej przyszłości i w sumie ją to poruszyło. Ale nie dała po sobie poznać, żeby nie zepsuć efektu.
- Ah, czyli stąd ta niechęć. - podsumowała, kiwając delikatnie głową - Jak bardzo mały wtedy byłeś?
Słysząc, że jego ojciec nie żyje, jedynie skinęła. Nie wydawał się chcieć słyszeć jakichkolwiek tekstów o współczuciu.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sob Gru 19, 2020 11:43 pm


Ostatnio zmieniony przez Samuel Larson dnia Nie Gru 20, 2020 9:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
 Była pierwszą osobą, której to wyznał. Pierwszą osobą, której cokolwiek o sobie powiedział — coś o swoim dzieciństwie (nie licząc psychiatry, chociaż i przy nim był zdawkowy), który był w jego przypadku tematem tabu; zawsze trzymał język za zębami, jakby bojąc się, że ktoś mógłby wykorzystać to przeciwko niemu, zmanipulować go. I nie zmienił zdania. Rzecz w tym, że płynący w jego żyłach alkohol rozwiązał mu język i przyćmił trzeźwość umysłu — i z tego też powodu tak bardzo stronił od procentów — otwierając jedne z drzwi, które na co dzień zamknięte były na cztery spusty. Za kilka godzin tego pożałuje, ale teraz, siedząc przy niej, poczuł jedynie dziwną ulgę, że nie musiał dzielić tego sekretu sam ze sobą — i z ojcem.
 Położył policzek na zimnym blacie, wyginając kręgosłup i zerkając na wyświetlacz telefonu. Powolnym ruchem przejeżdżał po nim palcem, przeglądając listę; usta miał lekko rozwarte, a oczy dalej tak samo widocznie zmęczone. Pytanie Maannguaq do niego dotarło, ale przez kilka krótkich chwil pozostawiał ją bez odpowiedzi. Nie zastanawiał się nad nią, znał ją bardzo dobrze, ale trudno było uzbierać mu siły do wydania z siebie głosu.
 — Dziewięć lat — powiedział w końcu, dalej sunąc palcem po ekranie. W prawdzie nawet nie czytał tego, co się na nim pojawiało — po prostu przesuwał listę bezmyślnie. — Bił mnie, kiedy się sprzeciwiałem — dodał pod nosem niezbyt tego świadomy — tak, jakby dopowiadał sam sobie, a nie jej. — Dlatego zostałem w sierocińcu już do końca. — I znowu — stwierdzenie wypowiedziane do samego siebie. Był to moment, w którym odebrano jego rodzicom prawa rodzicielskie. Wcześniej jego ojciec się nim nie interesował, nie obchodziło go, gdzie jest — w przeciwieństwie do jego matki. Dopiero gdy zaczął dorastać, obudził się w nim dziwny instynkt ojcowski, który nie miał nic wspólnego z normalnym podejściem ojca do dziewięcioletniego syna.
 Czuł, jak ślina zaczyna zbierać mu się tylko po jednej stronie twarzy, wzbierając w poliku przyciśniętym do blatu. Zamknął usta i ją połknął, nim zdążyła wydostać się przez rozwarte wargi. Spojrzał na siedzącą przy nim kobietę. Wzrok miał niczym zbity pies, choć na ten moment wszystkie te wspomnienia nie robiły na nim wrażenia; nie myślał o nich, po prostu mówił.
 — Wiesz, tam… — zaczął, nagle się zatrzymując. Doszło do niego, że się zagalopował. Podniósł głowę z blatu i złapał za mostek nosa. — Nie chcę jeść — powiedziawszy to zablokował telefon i przesunął w jej stronę. Zerknął na nią z podejrzliwością spode łba, jakby uznając, że zrobiła to specjalnie — specjalnie dała mu do ręki alkohol, specjalnie pozwoliła mu się napić, specjalnie też wtedy znalazła się w sklepie z bronią. Od początku chciała, żeby jej to wszystko powiedział; wiedziała, kim jest i chciała go wykorzystać.
 Przeniósł wzrok na dół, przeklinając cicho pod nosem.
 To nie tak, przecież wiedział. Nie mógł pozwolić rozwinąć się tej paranoi — nic nie wiedziała, nic od niego nie chciała. To on otworzył usta, on wlał do nich alkohol i on sam też pozwolił na to, by wydobyło się z nich to, co się wydobyło.
 Spojrzał na widok za jej ramieniem — na okno, za którym już od jakiegoś czasu widniała nocna sceneria. Słońce dawno temu zaszło za horyzont. Nie lubił nocy. Bał się jej.
 — Lepiej, żebyś została na noc — stwierdził, nie wiedząc, czy dbał o jej dobro, czy może po prostu nie chciał dzisiaj zostawać tu sam. Przeniósł wzrok na nią. — Mogę zrobić… — zaciął się, próbując przypomnieć sobie, co takiego zawierała jego lodówka. — Jajecznicę. Rano. Albo teraz — skończył, ponownie obniżając głowę w stronę blatu — tym razem jednak podkładając sobie pod nią ramie.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Nie Gru 20, 2020 1:46 am
Z ponadprzeciętną wręcz uwagą słuchała Samuela. Przez jego mamrotanie pochyliła się nieco do przodu, aby móc go lepiej słyszeć. Autentycznie zrobiło jej się przykro, słysząc to wszystko. Świetnie zdawała sobie sprawę z faktu, że nie wszyscy mieli takie kolorowe życie jak ona - była jedynakiem, oczkiem w głowie swoich rodziców. Nigdy nie doświadczyła żadnej przemocy z ich strony, wspierali się cały czas. Kiedy dorastała, byli wręcz przyjaciółmi dla niej. Wszystkim życzyła takich rodzicieli. Ale niestety, część kończyła w sierocińcu - tak jak i przykład siedzący przed nią.
Przycisnęła do ust dłoń złożoną w pięść. Samuel był dość dziwny, ale wydawał się jako-tako funkcjonować. Thorleifsen w pracy wielokrotnie musiała reagować na przemoc w rodzinie, nierzadko akcje te kończyły się odebraniem praw rodzicielskich. Często później zastanawiała się nad tym, jak skończyły bądź skończyć miały te dzieci. Podobno duża część z nich obiera później ścieżkę przestępcy.
- Dorośli to potrafią spierdolić dzieciom życie. - westchnęła cicho i powoli pokręciła głową.
Jakby była taka możliwość, to już teraz, w tym momencie, ogarnęłaby im bilety na Grenlandię i poznała go ze swoimi rodzicami. Bez tłumaczenia komukolwiek czegokolwiek, po prostu było jej go tak szkoda, że chciałaby, żeby przez chwilę mógł poczuć się jak ona całe życie do momentu wyjazdu do Danii.
Kiedy Samuel znowu zaczął mówić, przekrzywiła głowę, bo bardzo szybko urwał. Zastanawiało ją do czego zmierzał, ale szybko zmienił temat, toteż nie wnikała. Miała jednak te resztki wyczucia.
- A powinieneś, bo inaczej cię poskłada. - odparła nieco zatroskanym tonem.
Nakłoniła go do picia, ale nie zależało jej na tym, by mu się film urwał. Szczególnie, że w tak krótkim czasie odwalili już dużo głupich rzeczy i najzwyczajniej w świecie czuła, że chce więcej. Wreszcie naprawdę mogła się wyluzować. Jej znajomi potrzebowali do tego marihuany, a ona po prostu drugiej osoby, która nie będzie miała wobec niej większych oczekiwań.
Nie da się ukryć, że stwierdzenie mężczyzny zaskoczyło ją. Nie okazała tego zbytnio na zewnątrz - już od alkoholu nawet jej się zaczęła ograniczać mimika - ale nie spodziewała się tego. Chociaż rzeczywiście, pomysł niegłupi, bo samochodem i tak by nie wróciła, a kto by chciał w tym stanie iść z buta po ciemku po takim mieście jak Riverdale. I to jeszcze w mokrych ubraniach.
- Mogłeś chociaż uprzedzić, że robisz pajama-party. Bym się lepiej przygotowała. - zachichotała.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że kiedy on to mówił, nie wyczuwała w tym żadnego podtekstu erotycznego. Miała okazję parę razy wyjść na randkę z mężczyznami z wojska czy jakiejś dennej aplikacji. I z reguły oznaczało to jedno. I kończyło na tym, że Thorleifsen wykręcała im ręce lub unieszkodliwiała w inny sposób. Tutaj natomiast nie martwiła się w ogóle o zaistnienie takiej sytuacji.
- Chuja zrobisz. - prychnęła ironicznie na tekst o jajecznicy - Siedź.
Maannguaq uznała, że dopuszczenie pijanej kaleki do kuchni to absolutnie najgorszy pomysł, na jaki mogliby teraz jeszcze wpaść. Sama więc wstała i w ciągu paru minut przygotowała jajecznicę. Nie obchodziło jej, że "nie chciał jeść". Niejedzenie przy piciu alkoholu? Nie na jej warcie!
Dzięki wskazówkom ze strony gospodarza, ogarnęła talerze i sztućce, aby wreszcie zaprezentować "danie dnia". Master Chef z niej nie był, nie udekorowała jajecznicy żadnym liściem (z resztą u Samuela było ciężko o takie), ale z całą pewnością była zjadalna. Z resztą, dla Inuitki wszystkie jajecznice smakowały podobnie. Sobie nałożyła mniej niż jemu, bo i tak jadła obiad więc czuła się w pełni sił. To tak bardziej dla "wsparcia".
- Dobra, szeregowy - rzuciła, przesuwając talerz po blacie w kierunku mężczyzny, samej zaś zostając po tej drugiej stronie - możemy to zrobić na dwa sposoby. Po dobroci... lub siłą. A nie chcesz jajecznicowego submarino.
Kiedy Thorleifsen udzielał się wojskowy ton, to z reguły oznaczało, że druga strona ma nieco przesrane. Grenlandka oparła się łokciami o blat i wyczekująco patrzyła na Larsona. Ostatecznie jednak wpadła na dość głupi pomysł, ale całkiem zabawny. W jej mniemaniu przypadkiem. Złapała więc za widelec, nabrała trochę potrawy z talerza przeznaczonego dla mężczyzny i przysunęła mu do ust.
- Messerschmitt Me-210 prosi o zgodę na lądowanie.
Czyli "leci samolocik" w wydaniu dla dorosłych, edycja "II Wojna Światowa".
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach