Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Samuela
Czw Gru 10, 2020 3:50 pm
Mieszkanie Samuela



Kliknij na obrazek, by uzyskać dostęp do pełnego podglądu mieszkania.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Nie Gru 13, 2020 2:49 pm
Niech go szlag. Tak to niby taki chętny do spotkania i w ogóle (a przynajmniej ona była, więc oczekiwała, że on też), a później jak już zbliżała się wyznaczona godzina spotkania to nic. Null. Zero odpowiedzi, kontakt się urwał. Typowi mężczyźni. Problem w tym, że Maannguaq jak już się z kimś na coś umawiała to wyciągała konsekwencje z potencjalnej niesubordynacji i z tego powodu postanowiła się przejść do Samuela i mu po prostu nawrzucać. A później kulturalnie się napić, tak, jak było planowane. Oczywiście przemknęło jej przez myśl, że może zemdlał, umarł, cokolwiek - w końcu nie byłaby sobą, gdyby nie założyła najczarniejszych możliwych scenariuszy - ale przez to tym bardziej uznała, że trzeba było zbadać sprawę.
Tego dnia Grenlandka ubrana była w czarne jeansy, top oraz wojskowe buty, bo w sumie na taką pogodę się najbardziej nadawały. A przy okazji mogła w razie czego nakopać jegomościowi. Miała na sobie także granatową kurtkę, bez żadnych naszywek. W ręce natomiast trzymała butelkę Absoluta o smaku mango - jak szaleć to szaleć.
Kiedy w końcu dotarła do drzwi mieszkania Samuela, wzięła głębszy wdech, żeby się uspokoić, wyciszyć i nie zrobić afery. Jeszcze. Przybrała więc na twarzy sztuczny uśmiech i grzecznie zapukała.
- Otwierać, policja! - stary żart, a bawił.
Inuitka cofnęła się o krok do tyłu i czekając na gospodarza zaczęła przyglądać się ulotce na butelce. Kiedy już skończyła czytać najmniejsze druczki, westchnęła i oparła się plecami o ścianę za sobą, wyklinając Samuela od tępych piżmowołów. Miała nadzieję, że mężczyzna chociaż był w domu, bo jak nie to najchętniej dźgnęłaby go tym jego ukochanym nożykiem.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Nie Gru 13, 2020 3:18 pm


Ostatnio zmieniony przez Samuel Larson dnia Nie Gru 20, 2020 9:15 pm, w całości zmieniany 3 razy
 Ostatnie promienie niemalże wieczornego już słońca, o kolorze różanej poświaty, przenikały przez szpary dosłoniętych zasłon, tworząc tym samym na ścianie cienką, pionową linię. Wpatrywał się w nią bez celu, leżąc na nieposłanym materacu. Usta miał rozwarte, a wzrok nieobecny. Nie wiedział, ile czasu już tak wegetował, nie wiedział też, która była godzina. Jedyne, czego był pewien, to tego, że przez najbliższy czas nie miał zamiaru się podnosić, choćby się paliło; przez zwykły, głupi i nieodpowiedzialny przypadek wziął rano podwójną dawkę tabletek uspokajających, które zadziałały nie tyle co usypiająco, ale i wprawiły go w beznadziejną apatię.
 Wtedy też, gdy tak leżał i próbował ustalić, czy słoneczna linia była tak samo wysoka, jak jeszcze pół godziny temu, do jego uszu doszedł dźwięk wibracji. Leniwym ruchem chwycił za położony na podłodze telefon. Światło ekranu nieznacznie rozjaśniło mu twarz, uwydatniając sińce pod oczami i beznamiętny, widocznie znudzony wyraz. Przeczytał wiadomość, która wyświetliła mu się na nieodblokowanym do końca wyświetlaczu, by po tym go zgasić i wysunąć urządzenie z dłoni. To odbiło się od paneli z głuchym stuknięciem.
 Wiedział, że zgodził się dzisiaj na jej towarzystwo. Nie sądził jednak, że kobieta weźmie to na poważnie, a co więcej — że zacznie do niego wypisywać.
 Obrócił się na plecy, jednocześnie przenosząc spojrzenie na sufit. Nawet liczenie belek wydawało się bardziej pochłaniające i ciekawsze niż wizja wstania i socjalizowania się z kimkolwiek. Nie żeby socjalizowanie się miało miejsce w jego przypadku szczególnie często.
 Bo nie miało.
 Zamknął oczy.
Otwierać, policja!
 I otworzył je ponownie, gwałtowniej, dokładnie trzydzieści krótkich minut po ich przymknięciu. Zamarł na chwilę, mechanicznie już kalkulując różne możliwości, drogi ucieczki, umiejscowienie noża, kiedy uświadomił sobie, że głos ten, wydobywający się zza metalowych, ciężkich drzwi, był znajomy — i gdy skojarzył go już z twarzą, przeszło mu przez myśl, że policja nie byłaby jednak taka zła.
 Ile w najgorszym wypadku złamałby sobie kości, gdyby wyskoczył przez okno?
 Podniósł się do siadu. W głowie nieznacznie mu się zakręciło, a oczy próbowały wyostrzyć widok przed nim, wcześniej agresywnie wyrwane ze snu. Przetarł twarz i westchnął cicho. Wstał z ociągnięciem, nogą przewalając stojący na podłodze pusty już kubek po zupce chińskiej. Syknął pod nosem, patrząc, jak wysunięty widelec zostawia na drewnie tłustą plamę. Nie podniósł go jednak, a podrapał się tylko po nagim torsie i podszedł do drzwi. Za oknem było już ciemno.
 Jak Boga nie kochał, potrafiła podnieść mu ciśnienie bardziej niż ludzie pytający się, dlaczego nie je pałeczkami.
 Stawiając stopę blisko drzwi, tak aby po otworzeniu ich szpara wyniosła co najwyżej do dziesięciu centymetrów, przekręcił siedzący w zamku klucz i je otworzył. Tym samym ukazał się jej we własnej osobie — roztrzepany, ubrany tylko w szare, dresowe spodnie, widocznie też zaspany i znudzony. Przekonawszy się, że jest sama, zabrał stopę.
 — O Chryste — rzucił tylko na jej widok. Chwila ciszy. — Nie wiem, co masz do sprzedania, ale nie jestem zainteresowany — dopowiedział niby w żarcie, choć ton miał poważny.
 Sam kopał sobie grób.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Nie Gru 13, 2020 5:11 pm
W końcu usłyszała, że ktoś po drugiej stronie drzwi się gramoli. Podeszła pół kroku do przodu. Wyprostowała się dumnie i zacisnęła usta, chcąc od wejścia pokazać mu, jaka jest zniesmaczona i zawiedziona jego postawą. Problem w tym, że kiedy tylko otworzył i ujawnił jej się pół-nagi i jakiś taki... przyćpany?, pewność siebie Maannguaq nagle zniknęła i kobieta ponownie cofnęła się.
- Może mógłbyś następnym razem... się jednak trochę bardziej... uhh, nie ważne. - zacharczała podczas paru sekund ciszy, unosząc głowę ku sufitowi.
Grenlandka zrobiła się czerwona na twarzy z dwóch powodów: irytacji i faktu ubioru Samuela. Ojej, łowczyni wielorybów nie przywykła do półnagich mężczyzn nawet będąc w wojsku!
- Sprzedać to ja ci mogę co najwyżej lepę na dziąsło. - syknęła i dynamicznie ruszyła przed siebie, przepychając się i celowo trącając ramieniem rozmówcę.
Kiedy już była w środku mieszkania, odwróciła się w jego kierunku i przycisnęła mu do klatki piersiowej zimną butelkę alkoholu, oczekując, że w ten sposób mu ją wręczy. Ale co pomarznie to jego.
- Włóż do lodówki. I ubierz się, na Boga.
Może to było dziwne, ale już jakiś czas temu zaczęła traktować Samuela jako kogoś sobie bliskiego. Może dlatego, że w sumie to z ludzi nie-z-pracy był jedyną osobą, z którą w ogóle rozmawiała? Już dawno przywykła do jego dziwnego charakteru, nie przeszkadzał jej. Z reguły. Przez to wszystko jednak mógł być pewien, że ma trochę przesrane - tak, jak i teraz.
Wciąż stojąc przy wejściu, rozejrzała się po pomieszczeniu, przetarła oczy jedną ręką i płynnie przeszła do facepalma przeciągniętego od góry do dołu.
- Mam zdjąć buty? Czy ci to nie robi różnicy? - spytała, czubkiem obuwia szturchając kubeczek po jakimś makaronie.
Syfiarz. Pytanie tylko czy American-Like Syfiarz czy Normal-Like Syfiarz.
Zdjęła kurtkę, którą powiesiła na wieszaku, a następnie w butach lub bez (w zależności od decyzji Samuela), przeszła w głąb mieszkania i usiadła na stołku barowym - z duszą na ramieniu, że ten się nie rozpadnie. Dopiero tak siedząc przyjrzała się mężczyźnie dłużej i wreszcie uruchomiła się w niej empatia.
- Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej. Albo raczej, wyglądasz gorzej niż zwykle. - stwierdziła, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Jak coś ci jest to mogę skoczyć do apteki.
Nie miała jednak wyrzutów sumienia, że przyszła. Nie odpisał jej to jego wina.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Nie Gru 13, 2020 6:29 pm


Ostatnio zmieniony przez Samuel Larson dnia Nie Gru 20, 2020 9:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
 Szczerze mówiąc, spodziewał się po niej czegoś więcej, czegoś bardziej wybuchowego, spektakularnego — to, co zastał, było tego przeciwieństwem, dziwną reakcją, którą gdyby miał nazwać, określiłby jako zmieszanie. Podniósł jedną brew do góry, bezwolnie przepuszczając ją w drzwiach, kiedy ta tak nonszalancko go popchnęła. Odwrócił się do niej bokiem, twarzą w jej stronę.
 — To by bolało — stwierdził tylko na sugestię, jakoby miała go uderzyć, po tym zamykając drzwi i ponownie przekręcając kluczyk. Zapalił światło. Była zła, to mógł zauważyć. Trudno byłoby nie, po tym jak już zdążyła mu jednocześnie zagrozić i go trącić. Może jednak mógł jej odpisać, zamiast zostawiać bez odpowiedzi — albo w pierwszej kolejności nie zgadzać się na jakiekolwiek picie, sam dobrze wiedząc, że pić nie zamierza. Powiedział jednak, że tak — zrobi to — byle po prostu mieć spokój. Paradoksalnie teraz miał go jeszcze mniej.
 Syknął cicho, gdy ta przyłożyła mu zimną butelkę do skóry, odruchowo też łapiąc ją w ręce. Spojrzał na alkohol, a potem na nią, przetwarzając jej słowa.
 Nie rozumiał.
 — Jestem ubrany — odpowiedział krótko po chwili, chwytając butelkę w jedną dłoń i razem z nią kierując się do lodówki. Otworzył ją i, zgodnie z jej zaleceniami, właśnie tam schował alkohol. Zamknął ją z lekkim hukiem i oparł o nią, rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero teraz, gdy się przyjrzał, jak przyszło mu żyć, uświadomił sobie, jak bardzo zapuścił to miejsce. Kubki po zupkach, niedojedzone, wyschnięte tosty, pootwierane i niedokończone butelki z wodą, nierozpakowane kartony — zupełnie jakby pozostawił mieszkanie na pastwę bezdomnych.
 Z zamyślenia wyrwało go pytanie kobiety. Spojrzał na nią.
 — To zależy — zaczął — czy przejmujesz się brudnymi skarpetkami. — Nie miał tu odkurzacza, tego był pewien. Miał chyba za to miotłę. Pytanie brzmiało jednak — gdzie? Gdyby wysilił swoje szare komórki, stwierdziłby, że ostatnio widział ją w łazience, za ubikacją, ale i tego też nie był pewien — dużo rzeczy w tym miejscu zmieniało swoje położenie; równie dobrze mogła być pod materacem. Z jakiegoś powodu.
 Przekręcił karkiem, łapiąc się za niego. Zamrugał kilka razy, by odpędzić zmęczenie.
…gorzej niż zwykle.
 Przyjrzał się jej beznamiętnym wzrokiem, jakby zastanawiając się, czy jej słowa były nacechowane obelgą czy troską.
 — Jest w porządku — powiedział tylko, po tym odpychając się biodrami od drzwi lodówki i podchodząc do łóżka. Schylił się po rozpinaną bluzę, którą na siebie zarzucił, przy okazji jeszcze wchodząc na widelec. Zerknął pod nogi i przeklął pod nosem, podnosząc go. Bezceremonialnie wrzucił go do zlewu, by po tym wyjąć z szuflady worek na śmieci, wrzucając do niego po kolei każdy śmieć z osobna. — Uwierzysz, jeśli ci powiem, że jeszcze przed chwilą tak tu nie było? — mruknął, sam nie wiedząc, kogo chciał przekonać — ją, że potrafi o siebie zadbać czy może siebie, że to jednorazowy stan? Trwający od kilku tygodni?
 Zawiązał worek i odstawił gdzieś na bok. Oparł się o blat, przy którym siedziała kobieta i spojrzał na nią.
 — Nie pijam alkoholu — stwierdził nagle bez większego zainteresowania w głosie czy wyrzutów, że pojawiła się tu na marne; już od dawna nie tknął procentów, ostatnio chyba wtedy, gdy jeszcze był w wojsku. — Ale ty się nie krępuj — dodał, po tym z powrotem chwytając za worek i wraz z nim kierując się do drzwi. Odłożył je pod nie i schował ręce do kieszeni spodni, by zaraz potem wrócić do Maannguaq.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Nie Gru 13, 2020 9:05 pm
Słysząc "to by bolało", spojrzała na niego z typową miną no shit, Sherlock - otwarte usta, otwarte szerzej oczy i cofnięcie głowy do tyłu. Kiedy Samuel stwierdził, że jest ubrany, uniosła do góry palec wskazujący, jakby chciała coś odpowiedzieć ale darowała sobie, dlatego opuściła dłoń i westchnęła głośno, przewracając oczami. Lubiła go, ale z całą pewnością się nie rozumieli przez większość czasu.
Postanowiła zostać w butach - większej szkody pomieszczeniu nie wyrządzi. Wolała uniknąć wdepnięcia w resztę zupy, makaronik czy coś gorszego. Przy okazji czuła się bezpieczniej na wypadek gdyby jakiś karaluch miał zaraz zacząć pełznąć po jej nodze.
Kiwnęła głową na jego odpowiedź. Nie była pewna, czy mu wierzyć.
- Jakby coś się działo to mów, postaram się pomóc.
Typowa Matka Teresa. Najpierw pomogła jakiemuś gnojkowi, który ostatecznie ją zrobił w chuja, a teraz od jakiegoś czasu w jej życiu był  Samuel, który bywał tak dziwaczny, że aż jej się serce krajało czasem.
Zaśmiała się głośno, kiedy mężczyzna wszedł w widelec. Pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jak na kogoś kto tak świetnie radzi sobie z nożami to jesteś jednak trochę frajerem, wiesz?
Oparła się łokciem o blat, a następnie wsparła się głową o dłoń. Nie chciała go obrazić, jedynie pozaczepiać jak to robią często kumple wobec siebie na wzajem. Takim osobliwym poczuciem humoru obdarzała większość bliskich sobie osób.
Ponownie zaśmiała się, kiedy usłyszała pytanie. Pokręciła głową delikatnie.
- Uwierzyć nie uwierzę. Ale mogę udawać. - odparła i puściła mu oczko.
Kiedy Samuel zajmował się zbieraniem śmieci, Maannguaq zsunęła się ze stołka i podeszła do zasłon, które bezceremonialnie rozsunęła, a następnie otworzyła okno. Zaduch w pomieszczeniu był okropny, pomijając zapach zupek chińskich.
- Musisz wpaść do mnie kiedyś, przygotuję jakieś jedzenie z mojego regionu. Co ty na to? - spytała, wracając na siedzisko.
Kobieta uwielbiała swój kraj, kulturę, tradycje, w sumie wszystko co z nim związane. Może poza brakiem dostępu do wielu rzeczy, ale widok gór lodowych za oknem zawsze ją podnosił na duchu w takich momentach. Nie dziwota więc, że chciała wypromować Grenlandię, bo swojego rodzinnego miasta - Kangerlussuaq - raczej nie miała szans. Więc chociaż kraj.
- Jak to nie pijasz? - westchnęła zawiedziona - Nie mogłeś tak wcześniej? Bym jakiś soczek ci przyniosła czy coś. - kontynuowała dalej, z zawodem w głosie.
Opuściła głowę i pokręciła nią. Umawiać się z takimi na picie - nie dość, że nie odpisują to jeszcze jak już przychodzi co do czego to stwierdzają, że nie pijają w ogóle.
Wpadła na pomysł, w związku z czym podniosła łeb i spojrzała mężczyźnie w oczy, aby po chwili poklepać go po policzku.
- Ej no, ze mną się nie napijesz? Chociaż jednego! Widziałeś to w ogóle? Wódka o smaku mango! - typowe szkolne zagrywki na "abstynentów'.
Miała nadzieję, że i teraz coś wskórają. Przecież jeden shot by go nie zabił! Z powodu odsunięcia zasłon oraz znajdywania się tak blisko siebie, mimowolnie spojrzała na jego klatkę piersiową, na której nie trudno było dostrzec dużą ilość blizn.
- Co ci się stało?
Uśmiech i aura figlarności automatycznie zniknęły. Wnioskowała, że gdyby BARDZO nie chciał, by to zobaczyła, to by się od razu ubrał a nie paradował z gołą całkiem niezłą klatą. Dlatego uznała, że w ramach "bondingu", otwarcie spyta co, co tam w jego życiu się wydarzyło.


Kod:
Maannguaq
(((;
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Pon Gru 14, 2020 1:14 am
 Nie miał w zwyczaju spożywania alkoholu z dwóch szczególnych powodów — i dwóch innych, nieco już mniej ważnych. Nie zażywał substancji mogących wpłynąć na jego tok rozumowania, na postrzeganie świata, zachowanie, które w jego przypadku wybitnie powinno pozostać pod kontrolą; ryzykowałby wypowiedzeniem rzeczy, które opuścić jego ust nie mogły. Co więcej, był na lekach, a połączenie ich z alkoholem nie należało do najbardziej odpowiedzialnych posunięć, chociażby z powodu osłabienia ich działania. Po trzecie, ale nie po ostatnie — po prostu go nie lubił. Był gorzki, drapał go w gardło, powodował mdłości i śmierdział niczym… niczym alkohol, po prostu.
 Niczym jego rodzinny dom, jego ojciec i wszystkie związane z nim wspomnienia — każde z nich, co do jednego, przesiąknięte były zapachem spirytusu i tytoniu. W każdym kącie wyczuć można było ten charakterystyczny odór, który wbił mu się w nozdrza aż do dzisiaj, a którego nie potrafił się pozbyć; zupełnie jakby od przebywania tam, przesiąkł nim i jego mózg, każda pojedyncza komórka, neuron.
Jak na kogoś, kto tak świetnie radzi sobie z nożami, to jesteś jednak trochę frajerem, wiesz?
 — Musiałaś mnie zarazić — odgryzł się i nawet jeśli przez jego twarz nie przeszedł ani cień uśmiechu, tak jednak myślał, że Maannguaq była już w stanie odróżnić słowa, które wypowiadał z powagą od tych, które były zwykłym żartem. Co prawda nie ułatwiał jej tego zadania, nie pokazując po sobie w większości sytuacji zbyt wiele — ale znając go dostatecznie, nawet i bez tego można zacząć odbierać jego prawdziwe intencje w prawidłowy sposób.
…jedzenie… — to jedno słowo wystarczyło, by nagle odwrócił twarz w jej stronę, jakby obiecała mu nie tyle co normalne pożywienie, ale i garnek złota przy okazji. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio — a przynajmniej będąc tutaj — miał okazję zjeść coś, czego nie trzeba było albo zalać wrzątkiem, albo wcześniej rozmrozić. Nigdy sobie nie gotował, poza granicami Riverdale był na łasce cateringu, który nie tylko zaopatrywał go w jedzenie zdatne do przeżucia, ale i dbał o prawidłową dietę.
 — Chcę — odparł bez chwili namysłu, nie wiedząc, co takiego kryło się za jej regionem — była z Grenlandii, a tam było dużo wody. Woda z kolei kojarzyła mu się z rybami, a ryby z obiadem idealnym. Z rozmyślania jednak o domowym jedzeniu wyrwał go nagły dotyk w policzek. Spojrzał na kobietę z pewną dozą zdziwienia. — Nie pijam — powtórzył z tą samą cierpliwością co wcześniej; nieważne, czy miała smak mango, gruszki albo innej moreli, nieważne też, czy kosztowała dziesięć czy sto dolarów — po prostu nie.
Co ci się stało?
 Przechylił głowę w bok, nie wiedząc, co takiego ma na myśli. Dopiero gdy powędrował oczami za jej wzrokiem, uświadomił sobie, o co pyta. Wyjął rękę z kieszeni i dłonią przejechał po jednej z blizn — nie do końca jeszcze zagojonej, nieco czerwonej.
Grace.
 — Kot mnie podrapał — rzucił krótko. Nie powiedział tego oczywiście na poważnie, specjalnie wybierając jeden z bardziej absurdalnych powodów. Czasem zapominał już, że jego ciało nosiło jakieś blizny; stały się nieodłączną częścią, na którą przestał zwracać uwagę. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał o tym opowiadać — ani to ciekawe, ani pouczające nie było. — O smaku mango, mówisz — mruknął nagle, odchodząc od niej i kierując się do lodówki. Wyjął z niej butelkę, a z szafki dwie szklanki — bo kieliszków nie miał — po tym kładąc je na tym samym blacie, przy którym jeszcze do niedawna siedziała Maannguaq. Nalał do nich po jednej-czwartej wysokości, zaraz potem jedną szklankę podsuwając kobiecie. Oparł się łokciami o blat, twarzą skierowaną w stronę tego, co można było nazwać swego rodzaju salonem. Stuknął się z jej naczyniem.
 — Za tonące w oceanach ryby.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Pon Gru 14, 2020 11:13 pm
Uniosła brwi wysoko i zamrugała dwa razy, jednocześnie minimalnie przekręcając głowę jakby policzkiem do Samuela. Pokiwała głową parę razy, niby pod wrażeniem riposty mężczyzny.
- Widzę, Samuelu, że uczysz się tajemnej sztuki dissowania. - powiedziała bardzo spokojnym tonem i złożyła ręce jak do modlitwy, po czym zrobiła ukłon.
W ten sposób udawała mnicha, który przekazywał swojemu młodocianemu podopiecznemu sekrety niedostepne dla zwykłych śmiertelników. Nie wytrzymała jednak długo w ten sposób i zaniosła się głośnym śmiechem.
- Ale serio, musisz nadrobić trochę bycie chujem. - dodała w końcu i zrobiła szlaczek w powietrzu za pomocą palca wskazującego, niczym cocky Afroamerykanki w filmach i serialach.
Nie, żeby ona była w tym mistrzynią, ale lubiła udawać, że jest nią dosłownie we wszystkim. Stąd też ta jej postawa wskazująca na pewność siebie w tym momencie. Urodzona Shaniqua! Shaniqua, dziewczynka z Grenlandii.
Maannguaq zamarła na chwilę, kiedy rozmówca tak nagle na nią spojrzał. Następnie uśmiechnęła się szeroko, kiedy usłyszała "chcę". Normalnie kobiety chciały to usłyszeć przy ołtarzu, tymczasem jej wystarczyło, że ktoś chciał spróbować inuickiej kuchni. Tylko gdzie ona teraz znajdzie wątrobę renifera? I to surową?!?!?!
Westchnęła i przewróciła oczami, gdy Samuel dalej upierał się, że jest abstynentem.
- Wszyscy tak mówicie, a później znajduję was w uliczkach za śmietnikiem. - sapnęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej i wbijając przeszywający wzrok w mężczyznę.
Ile to razy już odprowadzała jakichś niepełnoletnich gagatków do domu, do ich rodziców, w stanie mocno wskazującym? A rodzice zawsze w wielkim szoku, bo przecież "ON NIE PIJE! ON BY NIGDY!"
- Kot? - parsknęła, z oczywistych przyczyn nie wierząc mu w tę historyjkę - Nie wiem, skąd dokładnie jesteś, ale u nas takie ślady to niedźwiedzie polarne zostawiają, a nie koty. Nie wyglądasz na Hindusa, więc chyba tą kicią nie był tygrys.
Ponownie oparła się łokciami o blat i z niedowierzaniem obserwowała gospodarza. Postanowiła nie wnikać w tę historię, może sam jej kiedyś jednak opowie. Może po prostu swoją dziewczynę nazywał "kotem", a laska inwestowała dużo w hybrydy.
Pokiwała głową w odpowiedzi na jego pytanie, jakby to miało cokolwiek zmienić skoro nie pije. Ten jednak otworzył lodówkę i wyciągnął z niej butelkę, w związku z czym Maannguaq wyciągnęła dłoń w jego kierunku, jak to robią ludzie nie rozumiejący czyjegoś postępowania. Kiedy wzniósł toast, ściągnęła brwi, jakby zastanawiając się, czy to jej angielski się zepsuł czy też on pierdoli głupoty. Wyszło na to drugie, przez co zaśmiała się cicho. Dawno humor jej tak nie dopisywał, w pracy raczej nie pokazywała się od tej strony. Fajnie było więc czasem się odciąć od bycia zrzędą.
- Kasuutta!* - odparła po grenlandzku i jednym duszkiem wypiła zawartość szklanki.
Skrzywiła się i zamrugała oczami, jakby miało jej to pomóc przetrawić smak i moc trunku. Następnie odetchnęła przez usta i ponownie zaśmiała się krótko.
- Teraz już wiesz, czemu zawdzięczamy możliwość przetrwania zimy na Grenlandii. Czujesz tego ducha białego niedźwiedzia?
Trochę wódki, mięso z piżmowoła i zorze polarne. Można chcieć czegoś więcej?

* na zdrowie
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Wto Gru 15, 2020 12:47 pm


Ostatnio zmieniony przez Samuel Larson dnia Wto Gru 15, 2020 11:06 pm, w całości zmieniany 2 razy
Ale serio, musisz nadrobić trochę bycie chujem.
 Spojrzał na nią przyćmionym wzrokiem, lekko zaciskając wargi. Gdyby tylko wiedziała, kim jest i czego się dopuścił, wtenczas zapewne nie przeszłoby jej to przez gardło, co więcej — nawet by jej tu teraz nie było, zważając na jej poczucie sprawiedliwości. Nigdy nie był dumny z tego, co zrobił, nigdy też nie robił tego z przyjemnością. Po prostu… musiał. Bywały chwile, gdy tracił nad sobą kontrolę i to zachowanie, które wskazywałoby, że nie był w stanie skrzywdzić chociażby muchy; to spokojne oblicze, którym ją karmił — tak jak wszystkich dookoła — niewiele miało wspólnego z rzeczywistością kłebiącą się w jego głowie.
Będziesz wył z bólu i smażył się w piekle, odbiło się w jego myślach niczym echo; słowa, które niegdyś usłyszał, a które wtedy nie zrobiły na nim większego wrażenia, mimowolnie z czasem wdziergały się w jego umysł. Diabelskie nasienie na usługach bogaczy, mówiono.
 Zamrugał powoli, czując, jak pieką go oczy — bynajmniej z powodu przykrych wspomnień, a ze zwykłego przemęczenia. Nie odezwał się więcej, pozostawiając ją bez odpowiedzi na to, co dalej wydobyło się z jej ust. Nie tłumaczył się, nie przekonywał; kobieta wydawała się wiedzieć swoje, a jemu to wcale nie przeszkadzało.
 Zerknął w dół, na nalany do szklanki alkohol. Przechylił ją lekko, przyglądając się zmieniającej swoją pozycję cieczy. Zawsze dziwiło go, jak tak pozornie niewinna i ulotna rzecz potrafi wyrządzić tyle szkód.
 Podniósł wzrok na Maannguaq, kiedy ta wypowiedziała jakieś niezrozumiałe dla niego słowo. Uniósł swoje naczynie ku górze, czekając, aż ta pochłonie wódkę w całości. Po tym, nie upijając swojej, nawet nie mocząc w niej warg, odstawił ją z powrotem na blat. Patrzył na nią przenikliwie, przejeżdżając oczyma po jej wystających kosmykach włosów, barwie tęczówek i zarysie szczęki. Usłyszawszy jednak jej kolejne słowa, uśmiechnął się mimowolnie kącikiem ust.
 — Łatwo cię zrobić — odparł, dalej z tym samym delikatnym uśmiechem, pochylając też spojrzenie ku dołowi. Ton głosu miał nieznacznie rozbawiony, co zdarzało się raczej rzadko, a czego sam nie był koniecznie świadomy. — Naprawdę myślałaś, że zmieniłem zdanie ot tak? — Chwytając palcami za krawędzie szklanki, przekręcił nią dookoła. Wzrok ponownie wbił w mieniący się alkohol, jakby zastanawiając się, czy naprawdę mógł być taki zły — czy może po prostu wydobywał z ludzi to, co od zawsze w nich siedziało, ale wcześniej uśpione.
 Ile by zaryzykował, pijąc go?
Umrzesz najgorszą śmiercią z możliwych, pojawiło się w jego głowie momentalnie, bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Uśmiech z ust zniknął.
 — Co to daje? Picie go. — “Go” w domyśle alkoholu; czy dzięki temu byłby w stanie odpędzić od siebie wszystkie te słowa, wspomnienia — czy mógłby wtedy zrozumieć swojego ojca?  
 Przetarł dłonią twarz, która dalej wykazywała oznaki zmęczenia. Może właśnie przez to, jak senny był, zaczęły nachodzić go irracjonalne pomysły, a obietnice, które sobie niegdyś złożył, przestawały być już tak ważne. Chciał po prostu odpocząć i się uwolnić.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Wto Gru 15, 2020 10:46 pm
Po wypiciu wódki spojrzała na mężczyznę wyczekująco, wskazując otwartą dłonią na szklankę. Kiedy zrozumiała, że nawet nie planował się z nią napić, zaśmiała się i pokiwała głową.
- Serio, Samuel? Ja tu do ciebie z otwartymi ramionami a ty już się upewniasz, że stracę do ciebie całe zaufanie.. - westchnęła i przyłożyła sobie wierzch dłoni do czoła, udając dramatyczną scenę w teatrze.
Nie umknęło jej, że jakoś tak dziwnie się na nią patrzył. Nie zareagowała jednak na to w żaden sposób, ale za to oparła się jedną ręką o blat i wspierając na niej ciężar ciała sięgnęła do rozmówcy, aby uderzyć go pięścią w ramię.
- A to za bycie chujem.
To wcale nie tak, że właśnie mu powiedziała, że musi potrenować bycie nim. Zamarła jednak na chwilę, widząc, że Larson się uśmiechał. A przynajmniej miał jakiś taki mniej posępny wyraz twarzy. Co prawda w ten sposób mógłby wyglądać nawet jakby go szturchnęła harpunem w tyłek, ale wierzyła w dobre intencje.
Cofnęła się, aby ponownie usiąść na stołku.
- Szczerze? Trochę się tego wszystkiego spodziewałam. Ale chciałam dać ci szansę. Nigdy więcej. - wzruszyła ramionami tak, jakby w ogóle jej to nie ruszało.
Oczywiście kłamała tutaj, to nie tak, że teraz usunie go ze swojej listy "bliższych znajomych" czy jakkolwiek można było nazwać tę relację. Na prawdziwą przyjaźń chyba było trochę za wcześnie, ale ceniła sobie jego towarzystwo. Tak jak już było wspomniane, przynajmniej przy nim nie musiała udawać "bagiety z prawdziwego zdarzenia" ani poważnej podpułkownik. A, że nawet nie wnikał zbytnio w jej pracę robiło to wszystko jeszcze lepszym, bo nie musiała się obawiać, że kolegują się po to, aby przyniosła mu na pendrive pół policyjnej bazy. Jeszcze.
Zamrugała zaskoczona, jakby pytał ją jakiego koloru jest trawa. Zauważyła także, że przestał się uśmiechać. Szkoda.
- Zależy od człowieka, myślę. - mruknęła, bawiąc się szklanką poprzez przesuwanie jej w tę i we w tę - Jednym się po nim lepiej śpi, inni przez chwilę nie myślą o problemach, jeszcze inni widzą w tym szansę na zwalczanie introwertyzmu albo po prostu dobrą zabawę. Której ostatecznie często nie pamiętają. Albo można też dla smaku. Chociaż w przypadku wódki, szczególnie takiej, to chyba rzadkość.
W sumie pytanie to było całkiem ciekawe i sprowokowało ją do myślenia. Ostatecznie ponownie wzruszyła ramionami, wyginając usta w podkówkę.
- Nigdy nie piłeś? Tak w ogóle? - spytała nagle, obserwując bacznie Samuela - A w ogóle, to mógłbyś się częściej uśmiechać. Pasuje ci to. - dorzuciła nieironicznie, chociaż trochę zadziornym tonem, jednocześnie odchylając się trochę do tyłu, krzyżując ręce na klatce piersiowej i unosząc do góry jedną brew.
Maannguaq rzadko kiedy czuła się źle z mówieniem tego, co myślała, więc przeważnie nie ukrywała swoich myśli. A może i on się poczuje lepiej z tym faktem? Podobno ludzie lubią komplementy, a to chyba można było uznać za jeden.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sro Gru 16, 2020 1:27 am


Ostatnio zmieniony przez Samuel Larson dnia Sro Gru 16, 2020 3:31 am, w całości zmieniany 1 raz
 Powędrował wzrokiem za ręką, która zmierzała w jego stronę, by chwilę później uderzyć go w ramię. Należało mu się, fakt — ale nie mógł się powstrzymać, tym bardziej po tym, jak próbowała przekonać go do picia w tak szczeniacki sposób. Poza tym lubił się z nią droczyć; nie brała do siebie tego, co robił i mówił, nie obrażała, sama też się z nim przekomarzając — co dzisiaj zrobiła już niejeden raz. A jego, cóż, nawet określenie per chuj nie ruszało, bo w jej ustach brzmiało wystarczająco przyjacielsko.
 Albo po prostu nieświadomie i naiwnie dawał się obrażać.
Ale chciałam dać ci szansę. Nigdy więcej — lubił to, w jaki poważny sposób wypowiadała słowa, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Chociaż ich znajomość nie trwa długo, tak jednak znaleźli się na tym etapie, na którym nie trzeba było zamartwiać się o prostowanie swoich intencji. Gdyby przyszło jej powiedzieć coś takiego rzeczywiście mając to na myśli, wtedy zapewne by to wyczuł.
 Przymknął powieki, dalej bawiąc się szklanką i oczami wyobraźni widząc, jak tkwiący w niej alkohol przelewa się na boki. Z każdą jednak sekundą, którą spędził na zakrywaniu sobie pola widzenia, jego świadomość oddalała się coraz bardziej. I byłby się zapomniał, może nawet dopuścił do tego, by głowa bezwolnie opadła mu w dół, kiedy w ostatniej chwili otworzył oczy i ponownie spojrzał na kobietę. Wypinając się do tyłu, z łokciami dalej tak samo opartymi o blat, położył policzek na nadgarstku.
…inni przez chwilę nie myślą o problemach…
 Ile musiałby tego wypić, by jej słowa stały się rzeczywistością?
 — Piłem — odparł w odpowiedzi, czując jednocześnie, jak nogi zaczynają uginać mu się w kolanach. — Niskoprocentowe. Dawno temu — sprostował po krótkiej chwili. Wyprostował się.
 Sytuacje, w których moczył wargi w alkoholu, były zazwyczaj spowodowane zwykłą uprzejmością wobec towarzysza. Nie pił jednak nic więcej prócz piwa, niekiedy też pozwalając sobie na trochę wina — zazwyczaj na specjalne okazje, święta. Ale czy był kiedyś pijany? Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek doprowadził się do takiego stanu, aby zacząć się zataczać lub gadać od rzeczy. Stan taki nie wydawał mu się być specjalnie zachęcający.
 Wzmiankę o uśmiechu zignorował, przenosząc wzrok w bok, jakby stwierdzenie to wprawiło go w zakłopotanie. Tak samo jak nie lubił alkoholu, tak samo nie lubił, gdy ludzie zwracali uwagę na zmiany w jego ekspresji.
 Spojrzał w dół, na szklankę. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, uniósł ją do góry, w stronę ust. Przechylił głowę do tyłu, pozwalając, by alkohol ogarnął jego przełyk — i wtedy, gdy już przełknął, poczuł równie nagły, palący ból. Odkaszlnął, opierając się dłońmi o blat. Zmarszczył brwi, czując ten dziwny, cierpki smak.
 — Paskudztwo — wykrztusił z siebie i wraz z wypowiedzeniem tych słów co prędzej odwrócił się w stronę zlewu, pospiesznie pochylając nad nim, by odkręcić wodę i napić się jej prosto z kranu. Nie pomogło. Przetarł wilgotne usta wierzchem dłoni i zwrócił z powrotem w stronę Maannguaq. Oczy miał zaszklone od kaszlu. — Jesteś chora — stwierdził tylko, potem krzywiąc się na samą myśl o ponownym spróbowaniu wódki. A jednak, mimo to, znowu chwycił za butelkę i napełnił szklankę do tego samego poziomu, co wcześniej. Tym samym szybkim ruchem przechylił ją w kierunku gardła, chwilę później żałując tego tak samo, jak poprzednim razem. Łapiąc się dłońmi za blat, pochylił się niemalże na wysokość bioder. Zacisnął powieki i odetchnął. — Chora — powtórzył pod nosem, w końcu się prostując. Pociągnął nosem. — Spróbuj się zaśmiać — ostrzegł, choć w jego głosie nie było żadnej groźby. Co najwyżej dziwny pisk.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sro Gru 16, 2020 2:21 am
Ściągnęła nieco brwi, kiedy obserwowała Samuela. Z jednej strony rozmawiał z nią bardzo żywo, z drugiej wyglądał na bardzo niewyspanego. W sumie czy on kiedykolwiek rzeczywiście wyglądał jakby przespał więcej niż dwie godziny za jednym zamachem?
Pokiwała głową, słysząc odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Nie planowała go więcej nakłaniać, a już na pewno nie zmuszać do picia. W końcu nie było to coś potrzebne do życia, w dodatku szkodziło zdrowiu i skutkowało w wielu sytuacjach, do których była wzywana jako mundurowa. Fajnie było czasem się wyluzować ze znajomymi, ale też - wiadomo - bez przesady. Maannguaq wciąż czuła na sobie niejako presję bycia członkiem policji i z całą pewnością nie planowała dać się zauważyć nikomu w stanie wskazującym.
Od razu wyłapała fakt, że mężczyzna odwrócił wzrok. Inuitka oparła się łokciami o blat i umieściła swoją pyzatą twarz między nadgarstkami, jednocześnie naciągając sobie skórę na policzkach do góry.
- Ojej, tylko się nie zarumień. - powiedziała z rozbawieniem, parodiując swój własny głos i na koniec robiąc dzióbek z ust.
Złapała jakiś walający się obok widelec i szturchnęła go nim delikatnie. Aqua(wo)man, kurwa. Nie sądziła, że parę milszych słów może zbić kogoś z pantałyku do tego stopnia. Szczególnie jego!
Wydała z siebie głośny dźwięk zaskoczenia, kiedy Samuel nagle - ot tak - wypił alkohol. Kiedy już opuścił głowę mógł zobaczyć ją siedzącą z szeroko otwartymi ustami, chociaż jednocześnie rozbawioną.
- Woda słabo pomaga, jakbyś miał jakąś colę czy inny sok...! - krzyknęła, aby w razie czego usłyszał ją, kiedy tak ambitnie czerpał kranówkę.
Nie dała rady mu odpowiedzieć na stwierdzenie o byciu chorą, bo ten polał sobie kolejnego, co znowu ją zaskoczyło. Maannguaq uniosła brwi i przekrzywiła głowę, jednocześnie zasłaniając usta dłonią, gdy ten prawie, że zniknął za blatem. Stanęła na podpórce od stołka i oparła się rękoma o blat, w taki sposób, że nachylała się nieco wyżej nad nim i mogła spojrzeć w kierunku towarzysza wieczora.
- Wszystko dobrze? - wydukała.
Kiedy znów na nią popatrzył, od razu mógł zauważyć, że jest zapowietrzona ze śmiechu, od którego próbowała się powstrzymać. Dosłownie, jakby chciała wypowiedzieć nazwisko Potter w stylu Draco Malfoy'a. Niestety kiedy usłyszała jego głos, zaniosła się okropnym wheezingiem, przez co musiała ponownie usiąść i złapać blatu, aby mieć pewność, że nie spadnie z siedziska. Prawdopodobnie w pewnym momencie jej śmiech można było przyrównać do pisku opon samochodowych.
Kiedy w końcu się uspokoiła, przetarła łzy wierzchem dłoni.
- I jak tam, czujesz moc niedźwiedzia? - spytała jeszcze raz, wracając do tego, co go ominęło kiedy ona piła.
Uniosła twarz do góry i powachlowała się dłonią, jednocześnie nabierając głęboko powietrza.
- Nie sądziłam, że tak cię wciągnie picie za tonące ryby. To co, "na drugą nóżkę", za rozbijające się na oknach ptaki? - spojrzała w kierunku butelki, unosząc jedną brew - I tak nieźle ci idzie jak na abstynenta. Mam nadzieję, że zjadłeś coś wcześniej.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sro Gru 16, 2020 3:23 am
 Słowa kobiety nie pomagały, a nawet jeszcze bardziej potęgowały złe samopoczucie. Był niczym nastolatek, który po raz pierwszy spróbował wódki. I, cóż, poniekąd tak było — nie licząc nastolatka, bo dużymi krokami zbliżał się do trzydziestki. Najwyższa pora, by zapoznać swoje kubki smakowe z wysokoprocentowym alkoholem, można by rzec.
 Zamlaskał kilka razy cicho, jakby z nadzieją, że dzięki temu ten okropny smak z wnętrza jego ust zniknie. Czuł się, jakby przełknął wybielacz, a nie alkohol. Nawet całe to mango nie pomagało, kiedy dalej wyczuć się dało smak spirytusu, którego — miał wrażenie — nie pozbędzie się z pamięci przez dobre kilka dni. A mimo to tak łapczywie po niego sięgnął, duszkiem wlewając w siebie porcję dwóch kieliszków, chcąc jak najszybciej odczuć na sobie wspomniane przez nią wcześniej efekty. Nie spodobało mu się jednak to, co za tym szło. Na to nie był przygotowany.
 Stał w miejscu, z rękoma spuszczonymi wzdłuż ciała i ze zdegustowaniem przyglądając się zanoszącej się śmiechem kobiecie. W zamkniętych ustach wciąż memlał językiem. Ciepło z gardła przenosiło się powoli i do klatki piersiowej, i głowy.
 — Skończyłaś? — spytał z dozą niecierpliwości w głosie. Chociaż nie wstydził się swojego braku doświadczenia w piciu, tak jednak momentalnie poczuł się jak wcześniej wspomniany nastolatek. Dziecko wręcz.
I jak tam, czujesz moc niedźwiedzia?
 — Zabawne — rzucił bez entuzjazmu. Nie zesraj się, chciałoby się dopowiedzieć jeszcze na głos, ale nie miał w zwyczaju wyrażać się w taki wulgarny sposób. — Na zewnątrz pewnie jest chłodniej — powiedział, widząc, jak ta się wachluje, jednocześnie delikatnie sugerując jej opuszczenie mieszkania. Drugi raz go policją nie nastraszy.
 Złapał się za czoło, ignorując jej propozycję kontynuowania tego, co zaczął. Zamiast podążyć za jej pomysłem, powolnym i widocznie flegmatycznym ruchem podszedł do biurka i schwytał za stojące przy nim krzesło, zaraz przy Maannguaq. Ciągnął je za sobą po panelach, tym samym wywołując nieprzyjemny dźwięk tarcia. I tak nieźle ci idzie jak na abstynenta — jeśli słowem “nieźle” można było określić chęć do raptownego zwrócenia tego, co przeszło mu przez przełyk. Zatrzymał się na chwilę, gdy wspomniała coś o jedzeniu. Spojrzał na nią, potem w bok, by następnie bez podania jej odpowiedzi kontynuować swoją podróż za drugą stronę blatu.
 To, w co wcześniej wdepnął przy okazji spaceru po bluzę, było jego śniadaniem. Potem nie miał okazji, by przygotować sobie coś do jedzenia — za bardzo zajęty był wegetowaniem na materacu i udawaniem, że nie istnieje.
 Znalazłszy się z powrotem na swoim miejscu, postawił krzesło i na nim usiadł. Złapał za butelkę i nalał kobiecie do szklanki. Obdarował ją przenikliwym spojrzeniem.
 — Pij — nakazał, jakby w odwecie za jej poprzednie zachowanie. Choć, jak zgadywał po jej wcześniejszej reakcji, była bardziej oswojona z alkoholem niż on. Wtem złapała go czkawka. Zaskoczony zamrugał kilka razy.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sro Gru 16, 2020 10:11 am
Nie trudno było wyłapać irytację Samuela, kiedy ta zanosiła się śmiechem. Nie było to nic osobistego oczywiście, prawdopodobnie zareagowałaby w ten sposób na każdego, który najpierw twierdził, że nie pije, a następnie tak szybko pochłonął dwa kieliszki i jeszcze w ten sposób się przez to zachowywał.
- Widzisz? Pokarało cię za zachłanność. - prychnęła, dalej z rozbawieniem w głosie, aż w końcu odetchnęła głębiej, całkowicie się uspokajając - Poza tym, nie zapominaj, że ja cię do niczego nie zmuszałam! Nie możesz mi nawet powiedzieć, że ci waterboarding zrobiłam.
Taka była prawda, ona sugerowała, nalegała, ale nie zmuszała.
Kiedy usłyszała słowa o wyjściu na zewnątrz, załapała aluzję. Ale udając, że wyminęła się z celem wypowiedzi, obkręciła się na stołku, zsunęła z niego i podeszła do najbliższego okna, które mogła uchylić. I tak też zrobiła. Z resztą, generalnie świeże powietrze podczas picia alkoholu znacznie pomagało.
- Już nie będę. - zapewniła pokornie, kładąc sobie dłoń na klatce piersiowej i zamykając na chwilę oczy.
Wróciła na swoje miejsce i chwilę potem miała możliwość przyglądania się działaniom Samuela. Skrzywiła się, słysząc pisk krzesła o panele.
- Nie rób tak jutro rano. Nie polecam. - mruknęła, pocierając palcami skronie.
Nie martwiła się w ten sposób o siebie, oczywiście, bo raczej nie planowała zostawać na noc - ale skoro Larson był tak niedoświadczony w alkoholu, to prawdopodobnie byłoby lepiej dla niego jakby wiedział, że unikanie takich dźwięków na kacu jest mocno wskazane.
Kiedy usiadł w sumie obok niej, Inuitka usiadła w szerszym rozkroku i oparła się łokciami o kolana, w związku z czym pochylała się nieco w kierunku rozmówcy. Już chciała się odezwać, kiedy ten znowu wziął butelkę i polał do szklanki - tym razem tej jej. Słysząc "rozkaz", skrzyżowała z nim spojrzenia, jednocześnie mrużąc oczy.
- Czy ty próbujesz upić policjanta na służbie? - spytała niby zażenowana, jakby przyjechała do niego zabrać go do pierdla a on jej proponował drinka - Całe szczęście.
Zasalutowała - w końcu zabrzmiało to jak komenda. Sięgnęła po szklankę, tym razem jednak zawahała się na moment. W międzyczasie Samuel dostał czkawki, na co od razu Maannguaq zareagowała chęcią do zaśmiania się. Aby jednak tego uniknąć - przecież zapewniała, że już nie będzie się chichrać, szybko przystawiła szklankę do ust i gwałtownie przechyliła, starając się jak najkrócej mieć wódkę w ustach, aby ta jak najszybciej przepłynęła do przełyku. Niestety tym razem już nie poszło tak łatwo jak wcześniej, przez co wzdrygnęła się i zakaszlała. A później jeszcze raz wzdrygnęła.
- Słabo weszło. - westchnęła, odkładając naczynie na blat.
Nie mogła jednak powstrzymać się od uśmiechu, kiedy słyszała czkawkę mężczyzny. Widziała w nim trochę takiego słodkiego pieska, z tym, że przynajmniej nie zesrywał się pod siebie ze szczęścia. Chyba - w końcu jeszcze go w euforii zbytnio nie widziała.
Wyprostowała się na chwilę, aby moment później oprzeć się lewym łokciem o blat i wesprzeć głowę na dłoni. W ten sposób wciąż siedzieli twarzami do siebie.
- Aww, słodziak. - stwierdziła zaczepnie, ironicznym tonem głosu, chociaż była to jej oficjalna opinia.
Ale nie chciała go bardziej gorszyć, więc obracała to wszystko w żart. Taka ciotuchna Maannguaq.
Samuel Larson
Samuel Larson
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Samuela
Sro Gru 16, 2020 12:37 pm
 Musiał się napić, zabić czymś ten smak, ale nie przywykł do picia rzeczy innych niż woda, toteż napojów nie posiadał — ewentualnie elektrolitów, ale i tych nie miał obecnie na stanie. W lodówce mogłoby znaleźć się natomiast mleko, ale nie uważał, by było to dobre połączenie. Jedynie przyspieszy to, co w jego przypadku będzie zapewne nieuniknione.
Czy ty próbujesz upić policjanta na służbie?
 — Tak — odparł bezpardonowo, bez większego namysłu. Swoją drogą, był to ciekawy zbieg okoliczności, że ze wszystkich dostępnych tu ludzi, natrafił akurat na policjantkę — osobę, której winien unikać jak ognia. I tak też z początku było, jednak z czasem, przekonawszy się, że wieści o nim nie dotarły do Riverdale, jego czujność nieznacznie zmalała; być może było to z jego strony lekkomyślne, ale nic nie poradzi na to, że i on w końcu odczuł potrzebę towarzystwa drugiej osoby, której szczerość w intencjach go przekonywała, a która jednocześnie nie wydawała się nim męczyć. Co prawda mało kiedy to okazuje — tego, że czyjaś obecność faktycznie jest dla niego przyjemna — jednak jego zachowanie nie zawsze było odzwierciedleniem myśli. Nie żeby jej ufał — bo tak nie było; w przeciągu swojego dotychczasowego życia przejechał się na ludziach wystarczająco, by być w tej kwestii ostrożny. Ale nawet jeśli jest świadomy tego, że nie powinien się do nikogo przyzwyczajać, nie utrzymywać z nikim dłuższego kontaktu ani też nie pozwalać się do niego zbliżyć — tak jednak nie poradzi nic na to, że jest człowiekiem, istotą społeczną, która bez towarzystwa z czasem po prostu zaczyna się kruszyć i łaknąć rozmowy z kimś. To, jakie życie prowadził do tej pory, było wyniszczające i teraz dopraszało się o swoje.
 Przyglądał się temu, jak kobieta wlewa w siebie alkohol, by potem jedynie się wzdrygnąć i kaszlnąć. Zmarszczył brwi, jakby niezadowolony z takiego obrotu spraw — to tylko jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, jak komicznie musiał wyglądać.
Aww, słodziak.
 Na słowa te zareagował kolejnym czknięciem.
 — Już jesteś pijana? — spytał w odpowiedzi retorycznie, aby po tym ślamazarnie wstać z krzesła i podejść do lodówki. Otworzył jej drzwiczki, zmęczonym gestem opierając się też o nie ramieniem, i pochylił się, szukając… czegoś. Czegoś zdatnego do przełknięcia tego okropnego smaku, ewentualnie zajedzenia.
Hic.
 Ser, masło, ketchup, kawałek przekrojonego, zsiniałego już jabłka, mleko i jajka — tyle można było w niej znaleźć. Skrzywił się.
Hic.
 Jego barki podskoczyły nieznacznie wraz z czkawką, tak samo jak, miał wrażenie, wszystko, co znajdowało się pod czaszką. W końcu sięgnął po niedokończony owoc i wgryzł się w niego, wracając na miejsce. W ciszy dolał do szklanek i sobie, i jej. Z jakiegoś powodu chciał wlać w siebie kolejną porcję alkoholu, mimo że kompletnie mu nie podchodziło.
"…inni przez chwilę nie myślą o problemach…"
Hic.
 Trzymając w jednej ręce jabłko, drugą chwycił za szklankę i po raz kolejny przechylił w stronę ust, tym razem jednak postanawiając nie oddychać nosem przez jakiś czas, a ustami. To nie dopuściło do odczucia tego paskudnego smaku, ale nie uchroniło przed gorącem roznoszącym się po przełyku — i dziwnym uczuciem, jakby nie był w stanie tego przełknąć. Zakaszlał, odetchnął, czknął, potem znowu zakaszlał i skrzywił się, przecierając oczy. Jabłko dawało mu tyle, co woda — czyli nic.
 Przeniósł nieobecny wzrok na kobietę, znowu ją lustrując; nie zwrócił na to wcześniej uwagi, ale miała zabawnie wypukłe poliki, zupełnie jak chomik chowający w nich zapasy jedzenia. Być może była to kwestia jej pochodzenia.
 Powoli wyciągnął w jej stronę rękę, by łagodnym ruchem chwycić za jeden z nich. Zacisnął swoje palce delikatnie, jakby chcąc wyczuć pod nimi coś szczególnego.
 — Co tam chowasz — choć miało to być pytanie, zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie; wyraz twarzy miał beznamiętny, co niekoniecznie pasowało do tego ździebka absurdalnego gestu.
Hic.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach