WSTECZ | Ulice

 :: 
 :: District B

Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Ulice
Wto Paź 27, 2020 10:28 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:39 pm, w całości zmieniany 4 razy
First topic message reminder :

TEREN
FOXES
Ulice
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Sieć ulic jest tym samym dla miasta, czym układ krwionośny dla organizmu. Otoczone licznymi ścianami budynków różnej maści. Od wielkich, szarych, szklanych biurowców, które ogromem sprawiają iż człowiek czuje się przy nich niczym mrówka. Kolorowych witryn sklepów walczących ze sobą i starających się przyciągnąć nawet najmniejsze spojrzenie błądzącego przechodnia, by ostatecznie zwabić go do siebie. Po mniejsze, jakby oderwane od tego przytłaczającego otoczenia starsze budynki, oferujące bardziej specyficzny asortyment. Nie należy również zapominać o licznych mniejszych uliczkach czających się między głównymi budynkami. Innymi słowy, każdy może znaleźć tu coś dla siebie, a fakt że obok co chwilę hałasują wszelkiego rodzaju samochody, nie daje o sobie zapomnieć, że musi to być centrum miasta. Co bardziej rozsądni mieszkańcy nie wychodzą na ulice po zmierzchu, nie chcąc przypadkiem zostać uczestnikiem burdy, której nie planowali. W końcu mało kto marzy o tym, aby to właśnie jego zwłoki znaleziono w jakiejś uliczce.
__________

Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.

Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Czw Paź 07, 2021 2:50 pm
  Słuchał w miarę uważnie tego co mówił do niego Vi, choć od czasu do czasu zdarzało mu się rozkojarzyć przez jakieś mocniejsze odsunięcie krzesła czy głośniejszy śmiech innego klienta. Czasem naprawdę miał gigantyczne problemy z podzielnością uwagi. Wystarczyło, by z naprzeciwka na ulicy wyszedł jakiś pies, a on niezależnie od towarzystwa i powagi sytuacji zaraz zaczynał do niego gadać podwyższonym głosem i kucać, by go pogłaskać jak standardowa zmora właścicieli, która zapominała pytać czy ich zwierzę to lubi. Najwidoczniej nieszczególnie bał się konsekwencji postaci przykładowego rozwalenia całej twarzy. Zdarzało się. Był już ślepy na jedno oko, jak oślepnie i na drugie, to i tak nie będzie widział swojego odbicia w lustrze.
  — W sumie spoko, pewnie i tak najwięcej zarabiacie na napiwkach. A skoro i tak wyglądasz jak jakaś gwiazda modelingu i aktorstwa to jestem pewien, że sypią ci hajsem — pstryknął palcami, wyraźnie przekonany o swoich racjach. Nie żeby było w tym ukryte jakiekolwiek dno, podrywy nigdy nie leżały w interesach Jonathana.
  — A nie macie od tego ochrony? Jeszcze nie słyszałem o barze, w którym zajmowali się tym barmani. No ale w sumie teraz chyba wszędzie jest niedobór pracowników to nie powinno mnie to dziwić. Chociaż z doświadczenia wiem, że jak nie jesteś miły dla takich ludzi to tym bardziej robią się agresywni i cisną wszystko na przekór. Customer service to bardzo ważna sprawa — pokiwał głową, bujając się kilka razy na boki. Żaden klient nie przychodził do lokalu, by słuchać sarkastycznych uwag i patrzeć na miny srającego kota. Chcieli się odstresować i poczuć, że ktokolwiek w tym przeklętym mieście jest dla nich miły. Nawet jeśli miała być to kasjerka z Supermarketu.
  — Czy ja wiem. Nie wszystkie gangi są złe, niektóre w sumie bronią nas przed większymi rozróbami lepiej niż policja — wyciągnął rękę po szklankę z Pepsi, upijając łyk tuż przed tym gdy zapłacił za napój. Trochę pomyliła mu się kolejność, ale kto by o to dba.
  — Zresztą nawet w Japonii mają tę swoją mafię, która często broni obywateli i ogarnia wszystkie dziwne rzeczy! Do momentu, w którym ktoś im nie podpadnie rzecz jasna. Ale kto normalny zadłuża się u mafii i nie spłaca swoich długów — wzruszył ramionami, zaraz opierając się łokciem o ladę.
  — Noo, podejrzewam że po prostu taka sama jaką miałeś w innym mieście. Chyba, że mieszkałeś na Florydzie. Albo w San Francisco. Tam zawsze mieli taką atmosferę jak my, chociaż przynajmniej mogą stamtąd wyjeżdżać.
Vi
Vi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Czw Paź 07, 2021 10:33 pm
To, czy Everett słuchał go z uwagą albo wpuszczał jednym uchem, a drugim wypuszczał. Nie zwracał za bardzo uwagi, bo już przyzwyczaił się, że to klienci mówią o niewiadomo o czym, a barman, tylko tego słuchał. Jednak zauważył - nie wiedział jakim cudem - że chłopaka interesowało dosłownie wszystko co działo się w barze. Jak ktoś poruszał się po lokalu, dźwięk rozsuwanego krzesła, tam wędrowała głowa Jonathana. Za bardzo był ciekawski wszystkiego.

- Pokaźne napiwki, czasem też się zdarzają - odparł krótko i na chwilę się lekko uśmiechnął, przyjmując resztę wypowiedzi Jonathana jako komplement. Być może wyglądał dobrze z zewnątrz, bo dbał o swój wygląd, ale wnętrze miał zaniedbane. Nawet odnosił wrażenie, że jest w jakiejś części zepsuty.

- Mamy ochroniarzy, tylko w niektórych przypadkach, trzeba interweniować w większej ilości osób. Wiem, jak ma wyglądać "Customer service" ale więcej przypadków, agresywnych incydentów z klientami jest, wtedy kiedy odmawia się polania procentów, między widać, że ktoś już majaczy albo ledwo siedzi na krześle - to jaką ma minę i jak zachowuje się w stosunku do klientów, to było jego sprawą, jednak musiał wyjść z tego obronną ręką, że agresywne zachowania, niektórych przypadków to było jego winą.

- Może to jedyny plus tego gangu, który wspomaga policję - wzruszył ramionami, bo nie miał okazji mieć z nimi do czynienia albo wyparł to ze swojej pamięci. Jedno z dwóch.
A to, że siedzący chłopak przy barze najpierw poczęstował się nalaną przed chwilą Pepsi a potem zapłacić, nie miało wielkiego znaczenia. Ważne, że zapłacił.

- Tylko, że z Japonii można wyjechać, a tu nie. Ech… ludzie w akcie desperacji potrafią zrobić wszystko, jeśli wchodzą w grę pieniądze. Nie mieszkałem w żadnym wymienionym przez ciebie stanie - po wypowiedzeniu ostatniego zdania oparł się biodrem o ladę i skrzyżował nogi, czego Jonathan nie mógł zobaczyć. Nie mógł spać przez całą swoją zmianę na baczność, jeśli nie miał nic do zrobienia.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Pon Paź 11, 2021 4:31 pm
  Everett zdecydowanie miał niezdiagnozowane ADHD. A może i zdiagnozowane? Ciężko w końcu zakładać coś takiego z góry, skoro raczej nie poruszało się takich tematów przy drugiej rozmowie. Czy trzeciej. A nawet czwartej.
  — Tak powinno być — pokiwał głową w odpowiedzi na pokaźne napiwki. Zwłaszcza gdy barmani wykazywali własną inicjatywę. Jasne, łatwo było zamówić sobie piwo, ale doskonale wiedział, że masa ludzi preferowała drinki. Określenie cudzego gustu na podstawie kilkunastosekundowej rozmowy było niezwykle trudne, dlatego powinno się ich za to wynagradzać! No chyba, że nie trafili w twój gust albo kasowali za niego miliony. Wtedy nie.
  Przysłuchiwał się jego tłumaczeniom przekrzywiając nieznacznie głowę w bok. Nie zamierzał się jednak kłócić. Skoro jeszcze go nie wylali to najwidoczniej właścicielowi odpowiadał taki stan rzeczy. Dobrze dla niego, najważniejsze to czuć się pewnie na swoim stanowisku i być przekonanym, że się je utrzyma. Zresztą domyślał się, że agresywni klienci byli tu dość częstym przypadkiem, konieczne było więc wypracowanie sobie jakiegoś systemu. A Riverdale od dawna nie było przyjazne i pobłażliwe względem innych.
  — Chyba nie tylko oni działają. W końcu dzielnica, w której się znajdujemy podpada pod tych cool hakerów i innych co nie? Lisy. Regularnie rzucają te mega pikselowe lisy na telebimach i zostawiają swoje graffiti. Super sprawa! Fajnie musi być w takiej grupie — westchnął cicho i objął szklankę z nieco naburmuszoną miną. Wiedział, że w życiu nie pozwolonoby mu na dołączenie do jakiegokolwiek gangu. Porażka.
  — To gdzie w sumie mieszkałeś? Skoro nie urodziłeś się w Riverdale. Inne miasto Kanady czy w ogóle gdzieś zagranicą? — jego zainteresowanie wyraźnie wzrosło, gdy pochylił się nad ladą, wpatrując w Vi podekscytowanym wzrokiem. Uwielbiał obcokrajowców, zawsze mieli do opowiedzenia super historie.
Vi
Vi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Pon Paź 11, 2021 5:48 pm
To czy jego rozmówca miał ADHD, nie zamierzał w to wnikać. W prawdzie był trochę, nie aż zbyt ruchliwy jak na nastolatka albo miał po prostu za dużo energii i jakoś musiał ją spożytkować, więc wykonuje dużo zbędnych ruchów, aby pozbyć się tego. A to, czy dostawał pokaźne napiwki i do tego związany komentarz Jonathana, tylko lekko się uśmiechnął, bo dodatkowy grosz zawsze się przyda. A musiał z czegoś wyżyć.
Musiał jakoś obronić w jakiś sposób swoje stanowisko, przecież małolat nie będzie go pouczał o dobrym zachowaniu i Customer service, bo tutaj liczyło się, tylko przetrwanie oraz zachowanie swojej pracy, więc potrafił trochę urobić szefa, dając mu przeróżne argumenty, które mówią same za siebie, że ktoś inny nie przyszedłby pracować za taką stawkę albo w takich warunkach, kiedy trzeba szarpać się z klientem, aby więcej nie pił, bo zaleje się w trupach, a nie chcę mieć tu kłopotu.

- Hm, skoro jesteś tak zafascynowany tą grupą, znaczy lisami do spróbuj do nich dołączyć, zobaczymy, czy ciebie przyjmą – widział tą ekscytacje w tonie głosu Everetta, że podziwiał ten gang, jakby byli jego idolami. W prawdzie parę razy widział ich graffiti na murach albo na latarniach, więc przechodził, tylko obok tego, aby ich nie napotkać albo nawet do nich nie dołączyć, bo ostatnio interesował go, tylko własny tyłek, więc przy pierwszej lepszej okazji by go wywalili.

Miał już odpowiedzieć na pierwsze pytanie, ale nie zdążył jeszcze nic powiedzieć, a padło kolejne, więc musiał odpowiedzieć na dwa pytania.
- Zagranicą, można powiedzieć, że na innym kontynencie. A dokładniej mówiąc Korea Południowa – chyba za bardzo skupił się na daniu odpowiedzi, bo dopiero teraz zauważył, że Jonathan pochylił się nad ladą i wpatrywał się w niego jak w jakiś obrazek. Nie było w nim, aż tak szczególnego, aby wlepiać w niego gałki oczne. Aż ciężko przełknął ślinę z tego wszystkiego.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Wto Paź 12, 2021 9:52 am
  Westchnął cicho, bujając się nieznacznie w przód i w tył. Nie na tyle, by wypieprzyć się razem ze stołkiem barowym - całe szczęście. Jakby nie patrzeć zdarzało mu się to nie raz, nie dwa.
  — Noo, chciałbym, ale mama mi nie pozwoli. Zawsze gada, że tym dzieciakom w gangach to się w dupach poprzewracało. Totalnie nie rozumie tego co robią dla miasta. Dorośli czasem strasznie ssą — pożalił się jak typowy gówniarz w kwiecie wieku, patrząc ponuro w szklankę. Jego smutek nie trwał jednak dłużej niż pięć sekund. Zaraz ponownie się rozpromienił.
  — Na razie będę ich po prostu obserwował z ukrycia! Znaczy no w sumie nie aż takiego ukrycia, bo nie kryję się z tym, że jestem ich fanem. Mam nawet brelok z lisem! O, widzisz? — zaraz schylił się po swój plecak i uniósł go do góry, pokazując chłopakowi przypiętą do uchwytu ozdobę. Pomarańczowego lisa w cool czarnych okularach. Uznał, że do Foxes pasuje idealnie.
  — Ale może w przyszłości wezmą mnie pod swoje skrzydła... ale by było super — rozmarzył się przez chwilę, dopiero po jego słowach wracając na ziemię. Korea Południowa.
  — To tam gdzie rozsztrzeliwują jak źle spojrzysz na plakat przywódcy? Rany, teraz totalnie czaję czemu mówiłeś, że jest tam tak samo jak w Riverdale. Jak udało ci się stamtąd uciec? Nie zabili ci całej rodziny? To prawda, że uczą tam że Koreańczycy jako pierwsi wylądowali na Słońcu? — oczywiście, że pomylił Koreę Północną z Południową. Jak mógłby nie. Nienawidził geografii.
Vi
Vi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Sro Paź 13, 2021 6:48 pm
- Do niektórych dorosłych ciężko dotrzeć, ale jakby to przedstawić w innym świetle to robią dla dobra własnego dziecka i się martwią, ale… nie wiem ile jest w tym prawdy – podsumował to, że mama Everetta nie pozwoli mu dołączyć do lisów. Chyba była typem rodzica, który martwi się o swoje dziecko, kiedy chce sam zdecydować o czymś.

- Jeśli czujesz w tym frajdę, aby ich fanem i obserwować, to czemu nie. Przynajmniej tego twoja mama nie zabroni – kiwnął głową i zobaczył breloczek lisa, przy plecaku Jonathana. Był fajnie wykonany i zwracał uwagę to jak został wykonany. - Fajny breloczek, zakupiony czy wykonany ręcznie? Może w niedalekiej przyszłości pójdziesz tam i zobaczysz jak wygląda takie życie w gangu – dodał i lekko się uśmiechnął widząc, że taki dzieciak jak on miał jakiś cel do zrealizowania. Wykorzystał chwilę rozmarzenia swojego rozmówcy i wziął pierwszą lepszą szklankę i nalał sobie wodę do połowy naczynia, bo przez tą rozmowę, która o dziwo w jakimś stopniu się kleiła, zaczynało mu robić sucho w gardle.

Upił łyk wody, którym prawie się nie zakrztusił, słysząc sporą wypowiedź z pytaniami jak grzyby po deszczu. Na początku pokręcił przecząco głową, próbując w tym samym czasie przełknąć wodę, która na chwilę stanęła w ustach. Kiedy wreszcie przełknął, cicho się zaśmiał.

- To nie o tą Koreę chodzi, mój drogi. Twoje wszystkie pytania dotyczą, Korei Północnej, a ja jestem z Południowej. Wiesz, północ jest na górze, a południe na dole, mówiąc prościej. Ja nie uciekłem, po prostu wyjechałem, bo czułem, że muszę tak zrobić, a moje rodzina jest cała i żyje. A czy na północy rozstrzeliwują z powodu, że spojrzy się krzywo na plakat przywódcy i czy jest im wpajane do głów, że pierwsi Koreańczycy wylądowali na Słońcu, nie mam pojęcia. I nie chciałbym wiedzieć, ale z tego co można się dowiedzieć w intrenecie w wiadomościach i jakie tam zasady panują to jest kult przywódcy. Można Koreę Północną porównywać do małej Rosji za czasów drugiej wojny światowej – nie pamiętał, kiedy tak dużo powiedział, więc upił kolejny łyk wody, ale większy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Pon Paź 18, 2021 9:48 am
  — No naprawdę. Dorośli to totalnie nic nie rozumieją! — wyburczał, by jawnie przejawić bunt typowego nastolatka. No bo poważnie, wiecznie tylko jakieś zakazy i ograniczenia! Rozumiał oczywiście, że się o niego martwili. Sam też starał się mimo wszystko unikać nieco ładowania się w kłopoty, ale one po prostu go uwielbiały. Nic nie mógł na to poradzić.
  — Lisy są totalnie cool i jestem pewien, że w grupie jest dużo bezpieczniej niż samemu — mruknięcia pod nosem najwyraźniej nie miały zniknąć w przeciągu kilku sekund. A może jednak?
  — Noo prawda! Mają fanpage na facebooku, ale ostatnio coś mało tam wrzucają. Może trzeba im wrzucić jakiś komentarz z przypomnieniem, że ludzie ich obserwują i czekają na wszelki content — zastanowił się ledwo powstrzymując chęć sięgnięcia po telefon. Nie zamierzał w końcu siedzieć na nim w towarzystwie. A przynajmniej nie teraz.
  — Kupiłem go od innej fanki Lisów. Sprzedaje taki merch w internecie stosunkowo tanio. Fajna sprawa, przynajmniej można okazać swoje wsparcie nawet jeśli nie możesz się zaangażować osobiście.
  "To nie o tą Koreę chodzi, mój drogi."
  Och.
  — No, uczymy się o Korei Północnej w szkole. Masakra, wiesz że oni zmieniają wyniki wszystkich zawodów i olimpiad? Przy każdej wpisują, że ich reprezentanci zajęli pierwsze miejsce, by wykreować wizję idealnego kraju — jego głos zmienił się przez chwilę na dużo bardziej profesjonalny. Nie żeby faktycznie mocno się na tym znał. Czasem zapamiętywał po prostu totalnie przypadkowe rzeczy i to właśnie była jedna z nich.
  — I jak, żałujesz przyjechania tu? W końcu trochę się to wszystko posypało. Wróciłbyś do Korei, gdybyś miał taką możliwość?
Vi
Vi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Czw Paź 21, 2021 6:51 pm
Na przysłowiowy bunt nastolatka lekko pokiwał głową , bo wielu takich rodziców, którzy nie rozumieli wielu rzeczy, a odnośnie zainteresowań własnego dziecka. W prawdzie w gestach się zgadzał, ale w słowach nie potrafił przyznać komuś racji. Musiał zazwyczaj coś dopowiedzieć.

- Hm, może tak jest, ale jak nie pójdziesz tam to się nie przekonasz i tak, tak wiem, że Lisy są w twoim mniemaniu „cool” – rzekł, przy okazji stwierdzając, że na ich temat Jonathan miał totalnego kręćka i był nimi bardzo zafascynowany. Faktycznie był sam w tym całym popieprzonym mieście, ale jakoś dawał sobie radę i dbał o swoje standardy i o swoje bezpieczeństwo. - Skoro mają fanpage’a to może warto spróbować napisać taki komentarz – dodał, nie mając kompletnie o tym pojęcia, bo nie siedział w takich rzeczach, ale widział z oczach Everetta iskierki motywacji i coś podpowiadało mu, że byłby do tego zdolny.

- Rozumiem, a wystawia to na jakiejś stronie internetowej, aby zobaczyć, czy ma jakieś inne, czy to tak okazjonalnie? – spytał się trochę zaciekawiony, że oprócz takiego fana jak Jonathan znalazł się ktoś więcej. ” Fajna sprawa” pomyślał, że takie rzeczy jeszcze istnieją, jak bycie fanek czegoś.

- Tylko uczycie się o Korei Północnej…? Wiesz, tam rządzi ideologia, więc nie zdziwiłbym się, e faktycznie jest tak z wynikami zawodów i olimpiad – na początku można było usłyszeć w głosie Vi lekkie zaciekawienie, czego teraz uczą w szkołach, jednak po chwili postanowił opanować swój ton głosu. Rzadko, kiedy przejawiał emocje w tembrze swojego głosu.

- Nie żałuję. Hmmm… nie zastanawiałem się nad tym – może ta odpowiedź nie była zbyt konkretna, ale tym tematem trochę go zaskoczył. Prędzej nikt zadawał mu takich typów pytań.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Ulice
Nie Paź 31, 2021 9:43 pm
31 PAŹDZIERNIKA, WTOREK – 21:15
Chłodny wieczór, brak wiatru.

____________

  Lisy zawsze nosiły maski na wypadach wszelkiej maści. Była to ich cecha rozpoznawcza, której nie sposób było przegapić. I dziś niewiele miało się w tej kwestii zmienić. Palce Słowika uciekły ku naciągniętemu na nos materiałowi, nieznacznie go poprawiając. W połączeniu z obszernym kapturem czarnej bluzy i czapki w tym samym kolorze gwarantowały mu wystarczającą anonimowość.
  Po ostatniej akcji pod hotelem kwestia fanatyków zbyt mocno siedziała Lisom na głowie. Nic dziwnego, że Słowik po krótkiej rozmowie z Lark postanowił dowiedzieć się nieco więcej. Dostać się do źródła. Właśnie dlatego potrzebował informacji... przy okazji przeciągając nowego po ulicach.
  Czy był lepszy sposób na przetestowanie cudzych umiejętności niż praktyka? Chciałby rzec, że gadać potrafi każdy, ale aż nazbyt zdawał sobie sprawę z tego, że to nieprawda. Ponadto właśnie tego potrzebowali u Lisów. By mieli gadane.
  Z dość sporym wyprzedzeniem poinformował ich nowy nabytek o planowanej dwuosobowej wyprawie. Sam pojawił się na miejscu z piętnastominutowym wyprzedzeniem. Stanął pod jednym z najmocniej świecących sklepów w okolicy, popalając przy okazji papierosa i postukując w ziemię końcówką kija baseballowego. Neonowe, różowo-błękitne światła niezwykle mocno wybijały się na tle reszty lokali. Mimo to mało kto w ogóle patrzył w jego kierunku.
  Jak to mówią, najciemniej pod latarnią?
  Spojrzał pokrótce na ekran telefonu, przytrzymując chwilowo filtr zębami. Byli umówieni z gońcem o dwudziestej pierwszej czterdzieści. Trzy przecznice dalej, niedaleko zabitego dechami sklepu rowerowego, który i tak już od dawien dawna przestał udawać, że jest czymś więcej niż pralnią pieniędzy. Nie był to jednak biznes, w który próbował wtykać nos, nawet jako Lis. Były w końcu obszary, do których pchanie się było najzwyczajniej w świecie głupotą. To, że nosił przy sobie broń, nie robiło z niego mafiozy gotowego na otwartą strzelaninę za zbytnią wścibskość.
  Miał nadzieję, że Jokey miał w swoim słowniku takie pojęcie jak punktualność.
Jokey
Jokey
The Fox Mischievous Trickster
Re: Ulice
Pon Lis 01, 2021 2:07 am
  Dostał wezwanie. Przynajmniej w pewnym sensie, w końcu nie był to rozkaz. Raczej. Chyba? Jokey sam do końca nie był pewny, kiedy to jedna z wyższych szych losowo poinformowała go o ich dwuosobowej wyprawie. Słowik, jeżeli dobrze zapamiętał. Tak na niego wołała reszta. Co Jokey o nim wiedział? Prawie tyle co nic. Nie miał okazji jeszcze do "wdrożenia" się w ich działalność, mimo tego jak ona kusiła. Dołączył zresztą podczas burzliwej sytuacji, to też brakło okazji do wcielenia się kompletnie w swoją rolę klauna. Jako nowy nabytek, nie znał wszystkich swoich nowych "braci i sióstr". Hmm... Nigdy nie miał rodzeństwa. Krocząc ulicą, myśl ta zaskakująco wyczyściła jego umysł. Tak... po prostu. Nie wiedział zbytnio co o tym myśleć. Nie była to jednak nowość dla młodego liska, i zawsze wiedział co w takich momentach robić.
  Uśmiechnął się. Dość szeroko, tak że bialutkie ząbki wystające spod jego lisiej maski zwróciły uwagę paru przechodniów. Ci szybko jednak odwracali wzrok, niezbyt zainteresowani nim. A raczej, dość trafnie zgadując do jakiej grupy należał. I tak jak złej reputacji nie mieli, tak jak mogli być pewni że nie zrobi im psikusa?
  Nie mogli. Jokey definitywnie by go zrobił każdemu, kto postanowiłby z nim porozmawiać, dumnie podkreślając charakter lisów o jakim to słyszał. Nikt normalny też nie uśmiechał się sam do siebie bez powodu, o tej godzinie, w Riverdale. Bądźmy szczerzy.
  Nie kamuflował się. Nie dbał o to by być incognito. Czy byłoby to przydatne? Być może. Nie po to jednak został lisem, by tak się skradać. Jedynie czasami lubił... zniknąć. Rzecz jasna po tym jak już jakiś chaos wprowadził. Oddalić się i go obserwować, to było jego hobby. Tutaj jednak? Sądząc po wyprawie ze starszym lisem, raczej nie będzie miał okazji to zbyt wielkiego namieszania. Nawet nie chciał. Jeszcze zbyt szybko by go wyrzucili, a posiadanie za swoimi plecami gangu było istotne dla jego zabawy w Riverdale. Pozostałe gangi? Definitywnie tylu okazji by mu nie zaoferowały.
  Działali też na terenie bardziej należącym do Lisów niż do reszty. To też, był kolejny powód dla którego nie musiał bawić się w kamuflaż i skradanie. Kolejny powód, dzięki to któremu mógł otwarcie iść ulicą w stronę miejsca spotkania, w swoim jakże standardowo kolorowym garniaku. Z tym że załatwił sobie pomarańczowy. Bardziej pasował do odcieni grupy, jakby jego idiotyczna maska już tego nie wykrzykiwała.
  Zerkając na zegarek jaki to nosił na lewym nadgarstku, był w stanie dojrzeć godzinę. 21:20. Wedle słów swego "opiekuna" miał się stawić na miejscu do 21:30. Więc miał jeszcze czas. Bohater powinien pojawiać się gustownie spóźniony, jednak tym razem Jokey nie przyjął takiego podejścia. Pierwszy outing z innym lisem, można było uznać za swego rodzaju test. Była spora szansa, że też to było celem Słowika. Poza wybadaniem sytuacji na ich turfie, z tymi całymi fanatykami. Ciekawe istoty. Stworzenia. W pewnym sensie, chłopak czuł nawet do nich jakąś bliskość. Jakby byli po części jego dawno zaginioną rodziną, tylko przez to że zachowali się jak banda zjaranych... no. Ludzi.
  Oczywiście sam Jokey był czysty.
  Nie potrzebował żadnych specyfików do bycia sobą. Cokolwiek to znaczyło. Sam do końca nie wiedział, dlatego się uśmiechał. Zamartwianie się takimi nieistotnymi detalami było głupotą. Nie pomagało mu w zabawie. Coś innego mogło mu w niej pomóc. I mógł być to nawet ktoś. Chłopak, jakiego z lekkimi problemami rozpoznał stojącego pod sklepem. Baseball pomógł w rozpoznaniu. Był pewny że chłopak go już zauważył, nawet kiedy to był zajęty paleniem papierosa. Niewielu było idiotów na ulicy w plastikowych maskach na twarzy, i tak oczojebnych garniturach. Gdyby ich było, to Jokey czułby się wielce okradziony ze swoich znaków rozpoznawczych. Prawdopodobnie poznęcałby się nad takimi ludźmi.
  Z racji że jednak robić tego nie musiał, to splótł ręce za plecami i zaczął kierować się w stronę swojego... no właśnie. "Szefa" na tej ekspedycji. Tak, najłatwiej było go po prostu uznać za lidera tutaj. Powolnym marszem, z teatralnymi wręcz wymachami nóg, zbliżył się do chłopaka - kurde, właśnie uświadomił sobie że ten był chyba młodszy od niego - i ukłonił się pod kątem 90 stopni. I przekręcił głowę w lewo, też o 90 stopni. Tak aby to zerknąć pod kaptur, jaki to mimo wszystko zasłaniał trochę twarz jego towarzysza. I posłał mu szeroki uśmiech, taki typowy dla Jokey'a.
  - A już myślałem że zjawie się pierwszy... - powiedział starając się spotkać wzrokiem z drugim facetem. Wlepić swoje szare ślepia w te błękitne jego towarzysza, nim się wyprostował. Przeciągnął się wyciągając ręce do góry, i po wykonaniu tej czynności, poprawił jeszcze tylko swój krawacik. - To jakie plany na dzisiaj mamy, panie Słowik? Odbijanie księżniczki z wieży? Wybijanie mafii? Partnerski występ w klubie ze striptizem, czy może obalanie rządu?... A. Tego ostatniego już nie ma. Ups. Chyba musimy ograniczyć się do wszystkich pozostałych.
  Sam na swoje ostatnie słowa zaśmiał się pod nosem, rozglądając się po miejscu w jakim to właściwie się znajdowali. Co nieco wiedział o tym co mieli robić. Sporo też jednak nie wiedział, a jak ostatnio sprawdzał nie dostał żadnego SMS z wyjaśnieniami co do ich planów. Zresztą. Nie musiał wiedzieć. Lis Jokey zawsze robił to samo. Świetnie się bawił improwizując przy zadaniach. Do jak ostrego tanga więc zaprosi go jego niższy kolega po fachu? Był ciekaw.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Pon Lis 01, 2021 9:51 pm
   Zawsze gdy Jonathan zaczynał się czymś interesować, gadał o tym zdecydowanie zbyt wiele. Zresztą nie tylko gadał. Zapisywanie i tworzenie wszelkiego rodzaju memów, rozwieszanie plakatów, spamowanie różnymi powiązanymi informacjami na Twitterze. Vi mógł myśleć, że zaczynał go widzieć w najgorszej formie obsesji, ale to nie była nawet część tego, do czego naprawdę był zdolny.
   — Noo, tak zrobię. I zobaczę, najpierw muszę być pełnoletni. I wyprowadzić się z domu. Już pomijając rodziców, wątpię, że chcieliby przyjąć w swoje szeregi takiego gówniarza jak ja — westchnął ciężko, wyciągając z kieszeni zapalniczkę. Jak zawsze, gdy zaczynał myśleć o czymś, co nie do końca mu się podobało. Odpalił ją kilka razy, skupiając wzrok na małym płomyku i zaraz odłożył na blat, przykrywając dłonią.
   — Mają coś pokroju Etsy. Kojarzysz Etsy? Taka stronka dla artystów, robią sobie swój własny sklepik i sprzedają rzeczy wszelkiego rodzaju. Jak chcesz, to mogę podrzucić ci link! Na messengerze? Masz Facebooka?
   Zapytał, wyciągając telefon i wpatrując się w niego z uwagą. Dodawanie nowych znajomych było jedną z jego ulubionych czynności.
   — Tylko uczymy, no co ty, przecież nie jeździmy tam na wycieczki. Jeszcze by nas odstrzelili po przekroczeniu granicy, haha! Znaczy nie żeby teraz to w ogóle było możliwe, bo nie wypuszczą nas z miasta. No i w sumie to w Riverdale też mogą cię odstrzelić w byle uliczce. Ale wiesz, o co chodzi — wyszczerzył się wesoło, najwyraźniej nieszczególnie przejęty całym tematem.
   — Wow to dość niespotykane! Większość zawsze pluje sobie w brodę, że znalazło się w Riverdale. Sam chyba wolałbym wrócić do swojego miasta rodzinnego. Chociaż w sumie mam tu teraz masę przyjaciół, trochę szkoda byłoby ich zostawić. Skoro nie żałujesz, to twoje poprzednie życie przed przyjazdem tu musiało być strasznie do dupy, co? W sensie bez urazy, tak mi tylko przyszło do głowy! No bo to wszystko, o — machnął ręką dookoła, by podkreślić, że chodzi mu o całe miasto — nie jest raczej spełnieniem marzeń. No, chyba że psychopatów.
   I znowu się zaśmiał, jakby właśnie opowiedział żart roku.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Re: Ulice
Pon Lis 01, 2021 10:26 pm
  Plan plan A był prosty - nie popierdolić godzin i trafić do studia na czas. Za to plan B był nieco trudniejszy - nie spierdolić planu A. I oczywiście niemalże udało mu się zaprzepaścić powodzenie obu, gdy wychodząc spod prysznica odkrył, że ma prawie dwadzieścia minut opóźnienia. Cholera, przecież specjalnie nawet nastawił budzić dziesięć minut wcześniej niż zwykle, aby na pewno wyrobić się na autobus, który właśnie w tym momencie odjeżdżał z przystanku.
  Szybko wystukał wiadomość informującą o małym opóźnieniu, jednocześnie próbując wygrzebać z szafy jakieś pasujące do siebie ubrania. Już od jakiegoś czasu miał wrażenie, że zakłada na siebie ciągle to samo, jedynie przebierając rzeczy z stosu, który powinien już kilka prań temu rozłożyć na półkach.
  No może kiedyś się do tego zabierze, na razie musiał skupić się na miarę szybkim wyjściu z mieszkania i dotarcia do studia. Co prawda, wiedział, że miał być dzisiaj ostatnim klientem, ale i tak nie chciał za bardzo przeciągać czasu pracy Aedena. Być może dlatego, że sam również nie za bardzo lubił, gdy klienci sprawiali, że musiał zostać po swojej zmianie.
  — O rety — sapnął , wpadając do środka, wyglądając, jakby jego włosy przeszły przez przynajmniej pięć par czochrających je rąk, a potem zostały wystawione na działanie huraganu. Przed wyjściem nie zorientował się, że zapomniał uczesać swoje włosy po umyciu, dopiero spojrzenie w lustro wiszące w recepcji uświadomiło go, że powinien poświęcić przynajmniej minutę na bliższe zapoznanie swoich włosów ze szczotką.
  — Hej, Charlotte. — Dziewczyna uniosła głowę znad papierów, słysząc głos Lezarda. — Aeden pewnie u siebie? To sam się do niego zaprowadzę. Nie przeszkadzaj sobie! — dodał, nim recepcjonistka zdążyła otworzyć usta i się przywitać.
  Wszedł do pomieszczenia, w którym urzędował piercer, próbując jakoś wygładzić stojące na wszystkie strony włosy.
  — Wybacz za małe spóźnienie, mam nadzieję, że w ramach rewanżu nie wbijesz mi igły gdzieś indziej niż trzeba — zażartował, opuszczając ręce.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Ulice
Sro Lis 03, 2021 1:03 pm
  Nie skupiał się jakoś szczególnie na zegarku. Nawet jeśli bez wątpienia czekał na przybycie Jokeya, pojedyncze sprawdzenie czasu całkowicie mu w tym momencie wystarczyło. Stresowanie się czymś, na co nie miał wpływu, nie leżało jakoś szczególnie w jego zainteresowaniach. Zawsze mógł w końcu oddać nowego w ręce swojego informatora, by zadośćuczynić za całe to spóźnienie. Ha.
  Nie, żeby faktycznie miał to zrobić. Lark i jej wielka polityka "Lis dba o swoich" zbyt mocno zakorzeniła się w jego głowie. Nic dziwnego, że prędzej obróciłby kota ogonem i zrzucił winę na klienta, niż odwalił coś podobnego innej rudej kicie.
  Popalał spokojnie papierosa, nawet szczególnie nie rozglądając się na boki. I nie musiał. Jokey pojawił się przed nim w dość teatralny sposób. Co jakoś szczególnie mu to przeszkadzało. Jakby nie patrzeć większość ich gangu zbierała bardzo osobliwe jednostki.
  "A już myślałem, że zjawie się pierwszy."
  Bez szans, świeżaku.
  — Może następnym razem — odpowiedział, upuszczając filtr na ziemię, by zaraz przydeptać go butem. Podniósł wzrok, dopiero teraz przyglądając się uważniej z kim dokładnie ma do czynienia. Garnitur, w który był ubrany, mimowolnie dodawał mu nie tylko stylu, ale i nieco powagi. Paradoksalnie do zachowania i sposobu wypowiedzi.
  Analiza była podstawową bronią Lisów. Nic dziwnego, że stosowały ją nawet względem siebie. Był pewien, że choć grali w jednej drużynie, sam właśnie był dość mocno oceniany. Zwłaszcza że jakby nie patrzeć zajmował na tyle wysoką pozycję, by inni nawet podświadomie próbowali ustalić, czy się na nią nadaje.
  — Występ w klubie mogę ci załatwić. Ale nie dziś — skinął na niego głową i ruszył z miejsca, od razu kierując się ku wybranej wcześniej lokacji. W końcu jakby nie patrzeć mogli ze sobą rozmawiać po drodze.
  — W ostatnich dniach mieliśmy na ulicach problem z fanatykami, którzy zdecydowanie przekroczyli wszelkie granice uprzejmych demonstracji na naszych terenach. Lark była na miejscu, więc z kilkoma naszymi udało jej się opanować sytuację bez większych strat, ale niektóre co odważniejsze niedobitki nie zamierzają się tak łatwo poddać. Jak możesz się domyślić, gówno nas obchodzi, co ktoś wyznaje, dopóki nie robią syfu na naszym podwórku — nie był pewien, w jakim stopniu Jokey interesował się jak do tej pory sytuacją w mieście, wolał więc nakreślić mu w miarę pełen obraz, by ułatwić cały przebieg ich wypadu.
  — Nasz informator zna lokację kilku ważniejszych jednostek. Przejdziemy się do nich i uprzejmie poprosimy o opuszczenie naszego rewiru — oparł wymownie swój kij baseballowy o ramię, nie patrząc w jego kierunku — nie posuwamy się do agresji, dopóki nie będzie to absolutnie konieczne. Wszelkie gierki psychologiczne w pełni dozwolone. Wszystko jasne? Jakieś pytania?
  Zwrócił się nieznacznie w jego kierunku, zawieszając na nim wzrok.
Jokey
Jokey
The Fox Mischievous Trickster
Re: Ulice
Czw Lis 04, 2021 11:01 pm
  No i się zjawił przed swoim szefem. Jego jakże wspaniałe wejście i przywitanie się? Zignorowane. Kompletnie. Dobry był. Niektórzy to by się chociaż zniesmaczyli lub spojrzeli na niego jak na dziwaka. I tak jak niewiele twarzy widział swojego kompana, tak nie odczuł wrażenia, żeby ten w tym momencie wydał o nim jakąś konkretną opinię. Tylko uświadamiało go to o fakcie, że musiał dobrze wybrać. Skoro weteran lisów nic sobie nie robił z jego... nietypowości? Jest szansa, że było więcej takich jednostek. Więcej jednostek jakie rozumiałyby go. Jego grę. Jego styl bycia.
  Ale to były tylko marzenia. Na ten moment, nieistotne. Obserwując jak filtr, nawet nie w pełni dopalony upada na ziemię, z jakiegoś powodu zrobiło mu się... smutno. Był taki młody. Taki niewinny. Czym sobie na to zasłużył? Szybko jednak smutek Jokeya zniknął, a na twarzy chłopaka z powrotem pojawił się uśmiech jaki został tylko delikatnie zagięty przez śmierć papierosa. Wrócił wzrokiem na Słowika, co to mu się chyba przez chwilę przyglądał. O? Analiza! Lubił ją. Ewentualnie zaniemówił przez świetny strój jaki nosił na sobie, za co Jokey również nie mógł go winić. Starał się dopasować te kolory.
  — Na ofertę występu... z chęcią kiedyś przystanę. — stwierdził po krótkim zastanowieniu i podrapaniu się po podbródku. Czy mógł występować w masce? Ah. Na pewno mógł. Co jak co, ale dla dobra swoich gier nie mógł być znany każdemu. Nie chciał aby ktoś uważał go za taniego tancera, kiedy Jokey chciał by ten ktoś uważał go za wartościowego biznesmena. Nie chciał by ludzie sugerowali, że to on jest tym baristą z miejsca A czy B. Maska więc była obowiązkowa. Z Jokeyem w Lisach mogli go kojarzyć. Zauważając nagle że jego szef się oddala, podbiegł do niego szybko. Przeplótł swoje rączki za plecami, co było jednym z jego standardowych... tików. Przynajmniej jako lis. Wysłuchiwał tego co mówił mu pan Słowik.
  A mówił wiele. Wiele informacji, jakie to chłopak mniej lub bardziej kojarzył. Wiedział o demonstracjach i o opanowaniu sytuacji. O tym, że dalej się ktoś wychylał? Już mniej. Znaczy obiło mu się o uszy, ale z racji, że brzmiało to trochę na przemoc fizyczną, to chłopak się aż tak nie interesował.  Został jednak zaproszony do tej zabawy. Do tego tanga. Były więc szanse, że nie potrzebowali jednostek wielce silnych w boju. Gorzej jak Słowik zakładał, że był on silny w boju. W co sam Jokey wątpił. Raczej wybrałby wtedy bardziej sprawdzone jednostki niż go.
  — Ahh... bez agresji! Tak jak lubię. — powiedział zadowolony, nim się zaśmiał po już wszystkich słowach Słowika. Gierki psychologiczne? Pozwalał mu na gierki psychologiczne, prawda? Dostał w pełni legalne pozwalanie na wjeżdżanie innym na psychikę? Zaśmiał się jeszcze raz pod nosem, zakrywając usta jedną dłonią. — Wybacz, wybacz. Brzmi ekscytująco. Mam nadzieję, że żadna ta ważniejsza jednostka nie jest na tyle ważna, byśmy musieli się prowokowania jej obawiać?
  Pytanie, zadane było bardziej dla pewności. Chciał być pewien, czy mógł w pełni poszaleć. Oj, miał tylko nadzieję że będą tam jakieś dobre okazy. Nie miał jeszcze okazji jako Lis, jako Jokey, zabawiać się innymi. Nie w takim stopniu, że mogłoby to uszkodzić poważnie ich psychikę. A teraz mógł! Gwiazdka w tym roku była wcześnie.
Vi
Vi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Ulice
Pią Lis 05, 2021 10:48 pm
- Jonathan -

To jak zachowywał się Everett za bardzo nie zwracał na to uwagi, bo każdy miał swoje obsesję na jakimś punkcję i był czymś zafiksowany, więc traktował to jako normalny odruch fana. Jednak niektóre zachowania takich ludzi były przekraczające wszelkie można powiedzieć, nawet prawa człowieka. A takie postępowanie potępiał jakby zamiast oleju w głowie albo mózgu mieli papkę. Naczytał na ten temat wiele artykułów i był tym zniesmaczony, co potrafią zrobić tacy ludzie - fani.

- O, to widzę, że masz już plany na swoją pełnoletność, więc życzę powodzenia - lekko się uśmiechnął słysząc taki poważny krok swojego rozmówcy. Po chwili jego wzrok przykuła zapalniczka, która niespodziewanie się pojawiła. Można było posądzić tego gadułę, że zna również jakieś triki magiczne, ale Vi był świadom, że pewnie nosił to ze sobą. Na razie pominął to co zobaczył, bo trzeba było skupić się na czymś innym. Na artystach.

- Tak, kojarzę - odparł krótko, a na dalszą część pokiwał, tylko głową, co czym znowu musiał odpowiedzieć. - Tak, mam - znowu padła krótka odpowiedzieć, widząc jak chłopak już szykuje się, aby zdobyć nowy kontakt w social mediach.

W sam pierw chciał powiedzieć "nie to miałem na myśli" jednak nic nie powiedział, bo to co potem usłyszał było oczywiste, że jakby przekroczyli granicę Korei Północnej to było by niezbyt ciekawie.
- Tak, oczywiście, aż za bardzo, bo to miasto już dawno zeszło na psy - wiedział co miał Jonathan na myśli, a drugą część swojej wypowiedzi powiedział trochę ciszej, aby tylko on usłyszał nikt przypadkowy, kto nie jest wydrążony w ich rozmowę. Fakt w lokalu było mało ludzi, ale niestety trzeba było się liczyć, że ściany, czasem posiadały uszy i trzeba było uważać na to co się mówi, w pewnym stopniu.

- Hm, może nie było strasznie do dupy, tylko być może chciałem przed czymś uciec… - odparł, przy okazji zastanawiając się, czy faktycznie tak było zanim tutaj przyjechał. - Nie mam się o co mieć urazę, jeśli to może później okazać się prawdą. Może nie być spełnieniem marzeń, ale mi to starcza - podsumował i po tym sięgnął po otwartą już Pepsi i nalał sobie do szklanki, w której była wcześniej woda i upił łyk.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach