Jake Raven O'Brien
Jake Raven O'Brien
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :



IMPREZA URODZINOWA









UWAGA! Napiszę to na początku, bo potem może zniknąć pod tekstem i w ogóle. Obecność na imprezie oznacza zgodę na wszelkie ingerencje Mistrza Gry. Nie zakładam, że stanie się tu coś drastycznego i nikt zapewne nie straci ręki ani tym bardziej głowy, ale wiedzcie, że mogą wydarzyć się tu różne rzeczy. Beep. Koniec przekazu.

Impreza została zorganizowana na terenie posiadłości O'Brienów. Całość odbywa się na zewnątrz. Na rzecz urodzinowego szaleństwa, cały obszar dookoła willi został dostosowany do potrzeb gości, podczas gdy dostęp do samej posiadłości został odpowiednio zabezpieczony. Nikt nie ma prawa ani możliwości dostania się do środka posiadłości i swobodnego poruszania się po niej. Zatrudniona ochrona pilnuje, by żaden z zaproszonych gości nie pozwolił sobie na podobną swobodę, jeśli nie przebywa akurat w towarzystwie Jake'a lub Matta. Wątpliwe jednak, by komukolwiek przyszło do głowy szukanie atrakcji wewnątrz rezydencji, gdy na zewnątrz ich nie brakuje.
[EVENT] Impreza nad basenem – ogród rezydencji - Page 8 Djpng_qexwpas
Muzyka dobiegająca z głośników sprawia, że całe miejsce wydaje się tętnić życiem. Nie mogło zabraknąć tu specjalnie wynajętego DJ'a, który zdecydowanie zna się na rzeczy i wie, w jaki sposób skutecznie rozruszać imprezę, na której nie brakuje młodzieży, dającej ponieść się rytmom. Różnorodność utworów sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie.
[EVENT] Impreza nad basenem – ogród rezydencji - Page 8 Basen-z-w_qexnhew
Basen w kształcie wiolonczeli wywarł wrażenie już na niejednym gościu, który miał okazję zwiedzać posesję. Kolorowe światła przyciągają uwagę obserwatorów szczególnie nocą, jednak o ile ten osobliwy zbiornik przez większość czasu wypełniony jest wodą, tak podczas trwającej imprezy uczyniono z niego główny wodopój. Tak, tym razem całą objętość basenu wypełniono drogą wódką, której może spróbować każdy gość imprezy. Jeśli jednak którykolwiek z nich marzył o okazji wykąpania się w procentach, musi na wstępie porzucić nadzieję na otrzymanie podobnej okazji na terenie posiadłości O'Brienów. Przy basenie nie bez powodu kręci się aż trzech ochroniarzy, którzy są odpowiedzialni za utrzymywanie porządku i niedopuszczenie do zabrudzenia trunku przez innych.
Ale czy ktokolwiek miał kiedyś możliwość napełnienia swojego kieliszka w podobny sposób? Na pewno nie.
Nie jest to jednak jedyne miejsce, w którym można zdobyć alkohol. Zaraz obok znajduje się przygotowany mini-bar, w którym goście mogą skorzystać z darmowych usług zatrudnionego barmana, który z chęcią przygotuje najbardziej wyszukane drinki. Wybór jest naprawdę szeroki.
[EVENT] Impreza nad basenem – ogród rezydencji - Page 8 Zarciepng_qexwpqe
Ilość i różnorodność jedzenia zadowoliłaby niejednego smakosza, szczególnie że organizatorzy zadbali o to, by podawane przekąski były najwyższej jakości. Nie ma tu miejsca na tanie orzeszki z pierwszego lepszego sklepu, a każdy stół został zadedykowany różnym kuchniom świata i udekorowany tak, by kojarzył się z danym krajem. Nic nie zostało przygotowane przypadkowo. Bufet kuchni orientalnej sprawia, że można poczuć się jak na wycieczce w Azji, a stolikowi z meksykańskimi przekąskami brakuje zaledwie przygrywających gdzieś w pobliżu mariachi. Poza tym można spotkać tu przystawki rodem z Włoch, Francji czy nawet Hiszpanii. Z pewnością nikt nie wyjdzie stąd głodny.


Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Uuuu. ─ aż oblizała krwiożerczo wargi, jakby miała zaraz wgryźć się w tę dziewiczą skórę. ─ To co, zostawić Ci wizytówkę? Chociaż już dałeś mi followa, to mnie znajdziesz.
____Już nawet nie pytała, czy planował się dziarać, bo wystarczyło na niego spojrzeć ─ proszę was, marnować taki potencjał? Willow, jako specjalistka w tym temacie, mogła z pewnością stwierdzić, że do twarzy byłoby mu z rękawami. Zwłaszcza spod jej ręki. Wystarczyło tylko poczekać na zastrzyk gotówki i sama Hopkins będzie wytatuowana pod garnitur jak Yakuza, ale może przedtem jeszcze wyjedzie na tydzień czy dwa do Japonii, żeby pomoczyć tyłek w gorących źródłach. Chociaż nie, nie ma na co liczyć, musiałaby w legginsach wchodzić do wody. No trudno, nie można mieć wszystkiego. Albo się ma zajebiste kwiatki na piszczelach, albo pomarszczony naskórek po kąpieli na golasa.
____Sam żeś beztalencie! ─ oburzyła się, bo nawet spizgana nie dawała się tak nazywać. Szybko zaczęła szukać odpowiedniej szufladki, żeby mu dopierdolić czymś, ale trudno jest znaleźć coś na faceta, którego zna się pół godziny. ─ Może tak, może nie. Ja za to mam do Ciebie interes. ─ i uśmiechnęła się jak istota, która wypełzła z dziewiątego kręgu piekła.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Cóż to za szaleństwo w jej oczach?! Finn aż uniósł brew, kiedy dziewczyna oblizała się po wargach. No cóż, wyglądało to.. Okay, powinien się przyznać - w pewien sposób zachęcająco.
No napiszę do Ciebie na insta, jak coś. ─ zaśmiał się, kręcąc głową. Przynajmniej widać było, że dziewczyna naprawdę lubiła to, co robi. A to jest jednak bardzo ważne. Bez elementu rozrywki można się w pracy zanudzić na śmierć. Zwłaszcza, jeżeli ta praca to powtarzająca się czynność. U Finna w sklepie przynajmniej można było się czasem natknąć na jakichś ciekawych ludzi, załapać czasem spoko kontakty. Ewentualnie pośmiać się z tych dziwniejszych osobistości, bo przecież ekscentrycznych artystów nie było mało w świecie.
Ło jaka zła, jaka zła! ─ znowu z jego ust wybrzmiał śmiech. Kto by pomyślał, że Willow taka delikatna!  Chill, babe. ─ Ja już wiem, że tak. ─ puścił jej oczko, a chwilę po tym na jego twarzy pojawiła się ciekawość. ─ A cóż to za interes? Tylko nie mów, że basen. Najpierw to musi ze mnie trochę zejść. Poza tym, zjadłbym coś.
Ze zmarszczonymi brwiami machnął ręką. No, pewnie się pomylił, ale warto było spróbować ustrzelić guessa w tej zagadce.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Jak widać, strzeliła w dziesiątkę. Zresztą, Finn zrobił to samo, proponując jej blanta, bo dzięki temu wszystko się zazębiało, wszystko się wypełniało.
____Nie, to nie basen. To coś lepszego! ─ zapewniła go z chichotem, wstając i chwytając go za rękę, żeby go postawić do pionu. ─ Zaraz zobaczysz.
____I bez zbędnych ceregieli, zaczęła go ciągnąć tam, skąd wszyscy przyszli, czyli do bogato zastawionych potrawami stołów. Mimo że zostaqły już nieco naruszone ludzką ręką, zważywszy na to, że impreza była już całkiem nieźle rozkręcona. Zwłaszcza po występie Hindsight, który nieco rozgrzał towarzystwo soczystymi riffami.
____Willow chwyciła dwie tace, na których zaczęła komponować cały wachlarz różnorakich dań pochodzących z tych bliskich i dalszych zakątków świata, układając talerzyki, bułki i tortille na metalowe, płaskie, żeby zaraz odwrócić się do podążającego za nią Finna i wręczyć mu jedno ze oblężonych kulinarnymi dziełami statków kosmicznych.
____Proszę, to góra dla Ciebie. Na trzy cztery wpierdalamy, ile fabryka dała. Jak zjesz pierwszy, toooo… dostaniesz całusa. Jak nie, to nie dostajesz. Jak się zrzygasz albo będziesz oszukiwał, to też nie dostaniesz. Umowa stoi czy jakieś „ale” co do warunków?
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Coś lepszego, ta? No ciekawe, co to mogło być! Finn uniósł brew, przyglądając się jej uważnie. Był ciekaw! Na szczęście nie musiał długo czekać i dziewczyna już po chwili złapała go za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę kuchni świata! Grzecznie za nią poszedł, przy okazji rozglądając się za znajomymi twarzami. Wciąż był nieźle rozbawiony, dlatego w czasie tej krótkiej wycieczki potrafił spojrzeć na byle kogo i z niczego zacząć cisnąć beczkę. Bosze, dobry stuff.
No to jemy, a co potem? Co jest lepszego od basenu? ─ zapytał, stojąc zaraz za nią. Spojrzał jej przez ramię, a kiedy zaczęła na dwa talerze nakładać masę jedzenia, zmrużył oczy. Ło panie, głębokie myślenie w takim stanie nie jest wskazane.
Oczywiście, wszystko stało się jasne w ciągu dwóch minut, Willow chciała sobie z nim urządzić wojnę! Ale taką bez agresji, na czas! I pojemność żołądka! Ojej, koleżanko, w tym przypadku to zginiesz marnie. Nawet nie wiesz, z kim zadarłaś. Finn the Human - żołądek bez dna! Uśmiechnął się cwaniacko, opierając się o stół. W tej kategorii był aż zbyt pewny siebie. A tu jeszcze takie nagrody leco!
No dobra, stoi, nie opada. Ale wypad mi z tym pomidorem, bo mam uczulenie, a moja śmierć nie była w umowie. ─ złapał talerz, wywalając pomidorkowate jedzenie. Ale spokojnie, z talerza nie ubyło, po prostu dołożył na niego coś innego. Jeszcze potem by mu mówiła, że oszukiwał, jak nie oszukiwał. Nie wykręci się teraz!
Anonymous
Gość
Gość
Matthew popłynął.
Inaczej nie dało się nazwać tego, co odwalił w przeciągu ostatnich kilkunastu minut. Godzin? Ile właściwie minęło czasu? Sam nawet nie wiedział. Jedynym co zarejestrował był fakt, że z każdą chwilą wlewał w siebie kolejne ilości alkoholu wraz z kompletnie przypadkowymi ludźmi. Do tego stopnia, że jego policzki pokryły się typową pijacką czerwienią, gdy rżał coraz głośniej na jeszcze głupsze teksty niż początkowo. Nie wiedział nawet kiedy znalazł się pomiędzy dwoma dziewczynami, które jak na jego gust wyglądały mu na Jessicę i... Jessicę. Tak, na pewno tak miały na imię. Przerzucił ręce przez ich ramiona susząc zęby jak głupi do sera.
Maaattttt... zatańcz dla nasssss — zachichotały, na co błyskawicznie postanowił im zawtórować, wychylając kolejny kieliszek z bliżej niezidentyfikowanym płynem. Pewnie nie kapnąłby się jakby gdyby zaczęli mu już obecnie polewać wodę mineralną.
No nie wiem Jessica. Co sądzisz, Jessica? — obrócił głowę od Jessici do Jessici, widząc jak dziewczyny znów wybuchają śmiechem przysłaniając usta dłonią.
Nie jestem Jessica tylko ███████! — rzecz jasna jego umysł był w stanie tak mocnego przytępienia, by nie dotarła do niego ani jedna litera.
Skoro tak twierdzisz, Jessica — zgodził się z dziewczyną machając potakująco głową. Przewróciła oczami i ściągnęła z niego marynarkę z pomocą koleżanki, zaraz wręczając mu nowy kieliszek.
Tańcz! Tańcz! Tańcz! Tańcz! — jedna z drugą zaczęły skandować, wyraźnie zadowolone, że ludzie dookoła nich również postanowili podłapać pomysł i dołączyć do tego tępego, bezmyślnego okrzyku. Na który L'aubespine nie mógł nie zareagować. W końcu gdy inni prosili go by tańczył, nie miał innego wyboru.
Dobra, niech wam będzie. Ale to nie dla was — wycelował w nie oskarżycielsko palcem nim wdrapał się na pobliski stół skopując przypadkowo nogą szklankę, która rozbiła się o ziemię. Nie żeby było to aż tak słyszalne przez panujący wokół gwar.
Dedykuję ten taniec mojemu jedynemu bratu, Jake'owi. No homo, ale kocham go bardziej niż was wszystkich razem wziętych — poinformował tłum nieco bełkotliwym tonem, wychylając kieliszek, który rzucił w dół z głośnym okrzykiem samca alfa. Ściągnął z siebie koszulkę, wywijając na stole w najlepsze, przewracając przy tym całą masę nakrycia. Co ciekawe, nawet w tym stanie robił to z rozmysłem, dopasowując dźwięk rozbijanego szkła do muzyki. To się nazywa prawdziwy duch artysty!
Pytanie jak szybko zostanie stamtąd ściągnięty przez zażenowaną służbę.
MAM NADZIEJĘ, ŻE MNIE WIDZISZ J.K. — wyrzucił koszulkę w powietrze nie przejmując się, że wylądowała gdzieś w tłumie. W końcu Jessica i Jessica nadal miały jego marynarkę. Po co komu koszulka gdy masz marynarkę?
William Cigfran
William Cigfran
Fresh Blood Lost in the City
Leilani na pewno była niezwykle zawiedziona faktem, że jej bratem nie pachnie źle. W końcu wtedy miałaby powód, żeby go odepchnąć i krzyknąć donośnie "Fuj! Ale śmierdzisz". To znaczy wciąż mogłaby to zrobić, lecz najwidoczniej nie pomyślała o tym, żeby kłamać.
William w ogóle jednak się nad tym nie zastanawiał. Gardził Leilani nie dlatego, że była brzydka, zaniedbana lub piła. Wystarczył fakt, że jest jego siostrą i odczuwał za nią odpowiedzialność. Frustrowało go to, bo wolałby móc ją po prostu zignorować. Była problematyczna.
Szczególnie gdy irytowała go wypominając mu, że spędził ogromną część swojego życia w Anglii. Przynajmniej umiał wiązać krawat! Nie to co Ci żyjący w lasach Kanadyjczycy. I to nie tak, że nimi gardził. Po prostu stanął w opozycji do Leiliani.
- Nie, to tylko ozdoba.
Odpowiedział z lekkim ironicznym uśmiechem na twarzy. To było oczywiste, że jest jadalne! Było na stole i wyglądało jak jedzenie... Czego się dziewczę spodziewało?
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____…Jesteś uczulony na pomidory? ─ zapytała, patrząc na Finna jak na kosmitę z odległej galaktyki, mimo że to ona pochodziła z Planety Lasek. ─ Naprawdę?
____Jej organizm na żadną substancję czy żywność nie reagował żadnymi dzikimi spazmami (a przynajmniej na ten moment nie spotkała się z czymś, co ją uczulało), ale miała znajomych, którzy nie mogli jeść orzechów, czekolady, czy glutenu. Ale pierwszy raz słyszała, że ktoś po zjedzeniu czerwoniutkiego daru ziemi działkowej sam się nim stawał! Jakie przejebanie smutne życie musi mieć ten człowiek. Co z pizzą? Spaghetti? Leczo? Pomidorową? Dobra, pomidorowej jej tak nie szkoda, ale reszty jak najbardziej.
____Wtedy stało się coś nieoczekiwanego ─ Matthew na stole. Willow spojrzała na to zjawisko, którego nie można było nie zauważyć z tej odległości, po czym przeniosła wzrok na Finna i z pełną powagą, na jaką było stać spizganą Hopkins, powiedziała:
____Pa, on sobie może latać topless, a jak ja chciałabym sobie zaszaleć, to nie dość, że wyzwaliby mnie od dziwek, to jeszcze tydzień gadaliby o mnie w telewizji! Gdzie sprawiedliwość?! Gdzie równouprawnienie?!
____Ale już po tym obruszeniu się trzeba było się zabrać do stygnącego żarcia, jak kompan przystanął na ich umowę.
____Dobra, trzy… czteeee… ry! ─ i ruszyli.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
─ No tak, na pomidory, serio. ─ przewrócił oczyma. Ludzie zawsze, ZAWSZE tak reagowali, kiedy mówił im, że jest uczulony właśnie na te okrągłe, czerwone skurczysyny, które według tej dziwnej Europy są OWOCAMI. Czaicie? OWOCAMI. I JESZCZE JAGODAMI.
Najgorsze jest to, że nawet je lubił, tylko no nie mógł. Więc przy spaghetti zostawały przepisy bez sosu na bazie pomidorów, na przykład carbonara, a jeżeli chodzi o pizzę.. no tu musiał być już całkiem uważny, bo przecież pod serem nie zawsze widać, czy diabelstwo tam jest, czy nie. A lubił pizzę, oj lubił. Ale spokojnie, chłopak nic nie tracił! Pizzę też można odwalić na wiele sposobów!
Oho, co tam się działo, gdzie Willow skierowała swoje witki? O matko, Matt chyba już całkiem się napruł. Finn, widząc tę scenę, po prostu zaczął się śmiać. Co poradzisz, nie zeszło z niego do końca, a zawsze warto było poturlać sobie beczkę z napitego klauna. Chociaż przy części ze striptizem Brooks pokręcił głową i obrócił się do tych tańców plecami. No homo.
─ Ja tam preferuję takie równouprawnienie prywatnie ─ puścił jej oczko ─ a nie na imprezie, wśród bandy napalonych na jego kasę dziewczyn. Chociaż on to pewnie lubi, co zrobisz, jak nic nie zrobisz.
Uwaga! Na odliczanie Willow chłopak przyjął pozycję do walki! Let the war begin. Na szczęście od czasu jego desantu na stolik z azjatyckim żarciem, już zdążył zgłodnieć, dlatego bez problemu pochłaniał wielką ilość jedzenia, od czasu do czasu patrząc, jak radzi sobie na froncie przeciwnik.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____„W suuuumie.” ─ pomyślała, gdy Finn przedstawił jej swój punkt widzenia, który był w miarę słuszny. Poza częścią z prywatnym równouprawnieniem. Chociaż jakby się głębiej nad tym zastanowić, ona też wolała dostawać striptiz od partnera w zaciszu domowym, a nie w klubie, gdzie dziesięć innych dziewczyn wsuwa mu banknoty za bieliznę.
____Tak czy inaczej z jedzeniem tak zapieprzała, że aż jej się szminka rozmazała, a właściwie to pochłonęła ją razem z hamburgerem ubywającym z talerza. Mimo że to były tylko wyścigi na szybkie jedzenie, to w oczach miała taki ogień, jak na rajdzie Dakar. Choćby chodziło o grę w łapki w przedszkolu, Willow nienawidziłą przegrywać i absolutnie nie potrafiła przyjąć do wiadomości porażki. Dlatego też, gdy Finn zaczął ją wyprzedzać w ich zawodach jeden na jeden, ta z całych sił starała się przyspieszyć, co skończyło się fiaskiem, bo nie dość, że nie poprawiła swojego wyniku, to z wysiłku zrobiło jej się niedobrze. Musiała przestać jeść pod groźbą rzygania, zasłaniając sobie umazane sosem meksykańskim usta i zacząć przeżuwać dokładniej, na spokojnie. Jej brzuch na pewno jej podziękuje.
____Niemniej jednak zanim zdążyła wznowić bieg na ostatniej prostej, wszystko wskazywało na to, że jednak przegra i to z kretesem.
____Kurwa! ─ przeklęła z pełnymi ustami, przez co tylko po wściekłym tonie głosu można było wywnioskować, co tam bełkotała.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Oczywiście, że tak było lepiej. Cóż, Finnowi też czasem potrafiła do głowy uderzyć sodówka i czerpał jakąś tam przyjemność z tego typu akcji, chociaż jego ogólna opinia o tańczeniu na stole i odwalaniu striptizu przed setkami obcych była mimo wszystko meh. Ale może Mattowi było po prostu za ciepło? Biedny, żeby tylko nie zapomniał, że w basenie jest alkohol, a nie woda, gdyby przypadkiem chciał się ochłodzić!
Niestety, Finn to był prawdziwy żarłok. Nigdy nie zapraszajcie go na obiad, za który wy będziecie płacić, bo to najgorszy pomysł, na jaki moglibyście kiedykolwiek wpaść. Ten chłopak pożarłby wasze obiady, desery, a na koniec jeszcze wpierdzieliłby stół i krzesła, potem pytając o dokładkę. Jego żołądek niby miał jakieś ograniczenia, jednak bardzo ciężko było je przekroczyć, dlatego i tym razem wyszedł w pojedynku zwycięsko. Gdy odłożył talerz, przetarł sobie usta serwetką, a następnie pochylił się do Willow, żeby zobaczyć, czy na pewno wszystko z nią w porządku.
─ Will? ─ okay, w odpowiedzi coś mu tam krzyknęła, czyli żyje. To dobrze. Brooks zaśmiał się, kręcąc głową. ─ Na jedzenie ciężko ze mną wygrać. ─ złapał najbliższą szklankę i napełnił ją wodą, podsuwając pokonanej.
─ Ale byłaś zacnym przeciwnikiem! Walczyłaś jak dziki zwierz. ─ wciąż rozbawiony, też napił się wody. Właśnie tego teraz potrzebował.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Była zła, nie można było tego odmówić ani oczom rodem z Hellboya, ani jej ściągniętym brwiom on fleak. Tak, Will była wściekła o przegraną w zawodach na jedzenie. Jak przedszkolak.
____Gdy już tylko przeżuła, wycelowała w Finna oskarżycielskie spojrzenie, jakby miał on jak ją sabotować podczas tej konkurencji. Już skupiała wszystkie swoje neurony na szukaniu dziury w całym, żeby móc powtórzyć te wyścigi i tym razem wygrać. Tysiąc wymówek, ale nigdy jej własna wina. Wschodni wiatr nawiał jej w nozdrza i ją zdekoncentrował podczas szamania!
____Ja jestem dzikim zwierzem! ─ sprostowała z oburzeniem, jakby ją wręcz personalnie obrażono. ─ Chcę rewanżu. ─ powiedziała na tyle poważnie, że nie dało się tego zinterpretować jako żart. Tylko teraz jej żądanie nie było możliwe, bo gdyby wzięli do ust jeszcze jedną bułkę, to bruk przyozdobiłyby piękne, wielokolorowe pawie.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Ojeeej, ktoś tu się rozzłościł. Czy ta urodziwa niewiasta nie wie, że złość piękności szkodzi? Chociaż ona miała duży nadmiar do wykorzystania na fochanie się, zanim by zbrzydła, facts are facts.
Gdy opróżnił do połowy szklankę z wodą, a dziewczyna obdarowała go wściekłym spojrzeniem, uniósł brew, poprawiając okulary przeciwsłoneczne, które miał od jakiegoś czasu na głowie, ciut zaplątane we włosy. Odłożył spokojnie szklankę, jakby ruchami dodatkowo nie chciał jej wkurzać, a potem uśmiechnął się pobłażliwie, rozłożywszy ręce.
Nie ma problemu, ale nie teraz, bo jeszcze zwymiotuję. But that’s a promise, Wierzbo. ─ posłał jej oczko i z lekka się wycofał. Cholera, nie wiadomo, czy taki urwis nie dostanie ataku i nie rzuci w niego jakimś talerzem! Temperament to miała, oj miała. Ale to miało także swój urok. Nerwusek.
No już, nie denerwuj się. Przynajmniej nie jesteś grubasem jak ja ─ zaśmiał się, rzecz jasna starając się złagodzić sytuację na tyle, ile się dało. Brooks zdecydowanie nie należał do osób nawet z nadwagą, a jego metabolizm stanowił zagadkę dla nie jednego znajomego. Kto normalny tyle je?
Jake Raven O'Brien
Jake Raven O'Brien
Fresh Blood Lost in the City
O'Brien wzruszył barkami w odpowiedzi na przytyk białowłosej. Wyglądało na to, że był przygotowany na to, że któregoś dnia świat musiał dowiedzieć się o jego nadprzyrodzonej zdolności. Zwierzając się z tego Rovere, zrzucił nieprzyjemny ciężar ze swoich barków i przynajmniej została pierwszą osobą, która nie miała prawa podważyć jego dobrego smaku.
____Myślę, że z tobą mój kolejny sekret i tak jest bezpieczny. — Puścił jej oczko i kto wie, czy nie była to sprytna zagrywka, która miała na celu zakorzenienie w podświadomości jasnowłosej, że jakiekolwiek podejście miał do niej złotooki, nie powinna tego spierdolić. Być może tylko łudził się, że to cokolwiek zdziała, bo nie wiedział wiele na temat samej Ardy, jednak proces poznawczy polegał na podejmowaniu prób, by w następstwie skuteczniej eliminować błędy. ― Jeśli tak, to prawdopodobnie nie ma już tam wódki. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że może nie być już samego basenu. — Westchnął ciężko, upijając kolejny łyk alkoholu, jakby starał się utopić nim zmartwienia na samą myśl o tym, do czego zdolny był L'aubespine. Nie żeby w tym związku Jake czuł się rozsądniejszy, skoro za każdym razem przyklaskiwał na wszelkie odchyły przyjaciela. Więc tym razem też był ciekawy tego, co kombinował.
____Hej, w końcu chodziło o dobrą zabawę, prawda?
____Mimo wątpliwości co do wskazanego przez Ardę miejsca pobytu Matta, zdecydował się ruszyć za nią. Choć droga w stronę basenu nie była długa, ciemnowłosy nieustannie spotykał się z krótkimi zaczepkami, jakby goście usilnie starali się uświadomić mu, że znaleźli się na imprezie. Szanse na to, że Raven miał o tym pamiętać, były raczej marne, ale każdy z mijanych imprezowiczów, który z entuzjazmem poznawał go w tłumie, doczekał się odpowiedzi na powitanie. Rzecz jasna, ubranej w uprzejmy uśmiech.
____Nie potrzebuje. Widzisz, mamy specjalny kod, o którym nie mogę ci powiedzieć, ale wiedziałbym, gdyby było naprawdę źle. Tym razem to ja będę miał przejebane, bo zachciało mu się tajemniczości — odparł, uważnie wodząc wzrokiem po najbliżej okolicy, zanim zatrzymał się dość gwałtownie na krótkie – i całkiem słuszne – przypomnienie. ― Prawda. — Przytaknął, całkiem sprawnie wyławiając z kieszeni telefon. Minęła może kolejna sekunda, zanim uruchomił aparat, obchodząc się z urządzeniem tak, jakby dosłownie urodził się z nim przyklejonym do ręki. Obrócił się plecami do podświetlonego basenu w ślad za Ardą, do której przy okazji przysunął się odpowiednio blisko, i wyciągnął rękę przed siebie, wpatrując się w wyświetlacz, by odpowiednio ustawić kadr. ― Firmowy uśmiech na trzy, czte--
____Wcisnął odpowiedni przycisk, uprzedzając „ry” odpowiednim grymasem na twarzy. Po chwili ich twarze widniały już na nieruchomym obrazie, a Jake kiwnął głową z uznaniem dla swoich umiejętności robienia selfie.
____Później trafi na insta — poinformował ją, najwidoczniej nie zamierzając tracić czasu na zbędne pozwolenia. Już sam fakt, że zgodziła się na wspólne zdjęcie, był dla niego zgodą na upublicznianie je w sieci.
____„Tańcz! Tańcz! Tańcz! Tańcz!”
____Hm? — wyrwało mu się, gdy w okolicy rozbrzmiały roszczeniowe okrzyki jakichś dziewczyn. Ciemnowłosy obrócił się w ich stronę, ze szklanką przysuniętą do ust. Nie minęła chwila, a odsunął ją od twarzy, rezygnując z kolejnego łyku, kiedy zauważył, że to właśnie Matt znalazł się w centrum zainteresowania. Na domiar złego trudno było go przeoczyć, kiedy tak ochoczo wdrapywał się na stół. ― A nie mówiłem? — parsknął, zaraz energicznie wznosząc szklankę do góry i absolutnie nie przejmował się tym, że kilku gości oberwało pojedynczymi kroplami napoju. ― DAJESZ, MATT — krzyknął, ubarwiając zachętę głośnym gwizdem. Rzecz jasna, przecisnął się przez tłum, by znaleźć się bliżej kumpla. W końcu taniec był dedykowany dla niego, prawda?
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Nie sposób było zatrzymać upływający czas. Podobno wszystko, co dobre, kończyło się bardzo szybko i nie było nic dziwnego w tym, że w którymś momencie nawet impreza zaczęła dobiegać końca. Niedługo wszyscy musieli wrócić do ponurej i trzeźwej rzeczywistości – wszak impreza dla niektórych stała się zwieńczeniem końca wakacji.
Około czwartej nad ranem tłum ludzi znacznie się przerzedził. Niektórzy już wcześniej opuścili teren rezydencji dobrowolnie, a niektórzy – najczęściej ci ledwo trzymający się na nogach – zostali oddelegowani przez swoich bardziej kontaktujących przyjaciół lub wyproszeni przez służbę, która powoli zabierała się za informowanie gości o powolnym zamykaniu imprezy. Wszystkim służącym zdecydowanie należał się medal za cierpliwość, biorąc pod uwagę, że niektórym imprezowiczom ciężko było dać do zrozumienia, że to już koniec, jednak po jakiejś godzinie ciężkich zmagań przy basenie zapanowała kompletna cisza.
Choć sądząc po tym, że okolica wyglądała, jakby przeszedł tamtędy huragan, ciężki dzień dla służących dopiero się zaczął.

IMPREZA ZOSTAŁA OFICJALNIE ZAKOŃCZONA

Możecie napisać jeszcze ostatnie, wychodzące posty. Dziękuję wszystkim za udział i aktywność.

Dodatkowe punkty:
● 1-5 postów: 2 PU (Sunzhong, Matthew)
● 6-15 postów: 4 PU (Arda, Sher, Liaison, Leilani, Will)
● 15 < postów: 6 PU (Meredith, Finnegan, Willow)
Dopisuję.
Anonymous
Gość
Gość
____Wiązanie krawatu rzeczywiście należało do grupy umiejętności, bez których człowiek nie przeżyje. Or so it's been said. Po wszystkich dramach z udziałem Williama ostatnim, czego chciała, to kłótnia na oczach połowy miasta. Nawet jeśli ta była całkiem wstawiona i istniała szansa, że nie będzie niczego pamiętać.
____Nevermind. I tak straciłam cały apetyt. — wzruszyła ramionami zgrabnie wymijając stoły z przekąskami, by wreszcie znaleźć się otwartej przestrzeni. Wciąż była cholernie przybita tym, co stało się godzinę (a może nawet więcej? przez ten czas nie sprawdzała godziny) temu, a przez to wściekła i żadne słodycze nie były w stanie tego zrekompensować. Najchętniej pojechałaby prosto do Louisa, ale ten obudzony w środku nocy zapewne zacząłby zadawać jej niewygodne pytania, poczynając od podawania w wątpliwość jej trzeźwości po wyciąganie z niej szczegółów znajomości, które nigdy nie powinny zostać nawiązane. Poza tym, towarzyszył jej William, który nie puściłby o tej porze Leilani całkiem samej i to na drugi koniec miasta. Przecież nie znał jej sekretu i nie wiedział, że nie czeka jej żadne niebezpieczeństwo, tylko tata. Ten prawdziwy, najlepszy na świecie.
____Chodź, Will. Zaparkowałam niedaleko. — nieśmiało objęła jego przedramię i wyprowadziła go z terenu rezydencji. Już nigdy więcej nie zjawi się na imprezie organizowanej przez bogatego dzieciaka. Nigdy.

z/t x2
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach